Benedict A. Werner
Oscar Isaac

15.12.1975, Monachium
Four Winds
wykładowca akademicki
LSUHSC School of Medicine
on/jego
to skomplikowane
wdowiec
Strzelec
Od kiedy czujesz, że Nowy Orlean to twoje miejsce na ziemi?
Dopiero przyjechał do Nowego Orleanu i raczej nie zostanie na długo.
Jakie jest twoje podejście do voodoo i magii?
Negatywne.
Co sądzisz o „New Orleans Vampire Association”?
ICD-11
Jakie jest twoje zdanie na temat “The Shadow Enclave”?
ICD-11
Jaki wpływ miał na ciebie huragan Katrina?
Żaden.
Czy czujesz się bezpiecznie żyjąc w Nowym Orleanie?
Nie.
Jakie jest twoje ulubione danie kreolskie bądź cajun?
Nie ma takowego.
Jakie jest twoje podejście do jazzu? Masz jakąś ulubioną piosenkę lub klub?
Tylko Frank Sinatra.
Trigger Warning
samobójstwo
Rodzice nienawidzili wybranki serca Bena. Byli zgorszeni jej talentem, który uznawali za bezużyteczny. Namawiali mężczyznę na rozwód, ale ten nieugięcie trwał przy niej, wierząc w odnalezienie bratniej duszy. W czasie rodzinnych batalii Benedict zakończył specjalizację oraz pierwsze lata praktyk w szpitalu. Mimo to, czuł niedosyt. Pomaganie ludziom nie satysfakcjonowało go tak, jak myślał i dlatego postanowił - przy pomocy finansów ojca - założyć firmę zajmującą się różnego rodzaju protezami i sprzętami medycznymi ułatwiającymi ludziom funkcjonowanie na co dzień.
Później pojawił się on - pierworodny i jedyny syn państwa Werner. Imię wymyśliła małżonka doktora, pod której dyktando dostosował się bez mrugnięcia okiem. Musiał przyznać, że nie nadawał się na rodzica. Nie potrafił zajmować się synem, bał się skrzywdzić go mocniejszym szarpnięciem albo źle podanym jedzeniem. Rodzicielstwo było trudniejsze od prowadzenia firmy, a później dodatkowego wykładania na uniwersytecie w Monachium, gdzie zatrudnił się po napisaniu trzech obszernych prac o medycynie, z pomocą znajomych lekarzy. Zajmowali się udoskonalaniem sprzętów podtrzymujących pracę serca, dzięki czemu niejeden szpital zdobył dodatkową pomoc na oddziałach kardiologicznych.
Niestety, sielanka nie przetrwała próby czasu. Benedictowi wielokrotnie kończyła się cierpliwość do syna, kiedy zamiast siedzenia w książkach wolał spędzać czas u boku matki, malując albo wycinając jakieś beznadziejne, niepożyteczne witraże. W pewnym sensie czuł się odsunięty, przegrany skupiając się wyłącznie na zarabianiu pieniędzy i rozwoju firmy, rozciągając ją ku gałęzi farmaceutycznej. Najbardziej wyniszczającym momentem było samobójstwo żony. Nagłe, pozbawione przesłanek - albo okraszone przesłankami, na które Ben przez wiele miesięcy był najzwyczajniej w życiu ślepy. Całą winą obarczył syna. Nie mógł na niego patrzeć, nie potrafił z nim rozmawiać, oddawał go w ręce opiekunek, byleby nie musieć spędzać wspólnie czasu. Płacił za jego dobrobyt, edukację, zabierał go na wiele bankietów, ale im starszy był Klaus, tym większą kompromitacją się stawał. Karykatura człowieka, tak nazywał go biznesmen.
Uważał, że na Klausa zły wpływ mają głównie ludzie z otoczenia artystycznego. Wydawali się brudni, prawdopodobnie brali jakieś ciężkie narkotyki, o nadużywaniu alkoholu i uciech seksualnych nie wspominając. Pewnego razu czara goryczy przelała się, a Benedict wysłał syna do siostry, do Nowego Orleanu. Uznał, że nowe otoczenie doda powiewu świeżości i być może odmieni Klausa, jednak jego plany spaliły na panewce. Syn okazał się niewdzięcznym bękartem, który srał do własnego gniazda. Gryzł rękę, która go karmiła - a raczej zapewniała ponadprzeciętny dobrobyt - wygadując prasie niestworzone historie o przekrętach w firmie, nad którą Benedict spędził długie lata. To sprawiło, że odciął synowi fundusze. Zakręcił kurek gotówki, kazał wyprowadzić się od rodziny i nigdy więcej nie wracać.
Dlaczego przyjechał do Nowego Orleanu? Głównie w interesach. Potrzebował naprawić zszarganą reputację i jednocześnie planował rozszerzyć działania firmy na Amerykę. Znajomy z uniwersytetu medycznego zaproponował mu projekt uczelniany, który mógłby podbudować renomę Wernera, zdobyć dofinansowanie i zaufanie pobliskich szpitali. Zgodził się, zostając wykładowcą podstaw medycyny, anatomii i kardiologii.
ciekawostki
Niegdyś wielki fan teatru, teraz zgorzkniały naukowiec, który prawie nie opuszcza swojego gabinetu.
Przy żonie rozwijał się artystycznie - malując. Odkąd stracił swoją jedyną muzę, nie ruszył sztalugi przez dwanaście lat.
Ma kota o imieniu Amadeus, którego zabrał ze sobą do Nowego Orleanu. Jest to kot rasy Maine Coon.
Nienawidzi miesiąca grudnia ze względu na święta Bożego Narodzenia, dzień swoich urodzin i urodzin syna.
twój nick
Baba Jaga
twoje zaimki
ona/jej
narracja
3 osoba, czas przeszły
kontakt
PW (tam mogę podać discorda)
nie lubię gdy
Jest nudno i przesadnie generycznie. Nie lubię suchych spotkań w kawiarni i zawsze staram się je podrasować.
moje posty mogą zawierać
Wulgaryzmy, przemoc, opisy naturalistyczne, akty seksualne, ogólnie tematy +18
zgadzasz się na powielanie imienia i pseudonimu postaci?
nie