ODPOWIEDZ
livie
Miejscow*
27 lat/a, 185 cm
muzyk oraz operator dźwięku w w Orpheum Theatre
Awatar użytkownika
Whispers of life
Na co dzień pracuje w Orpheum Theatre jako operator dźwięku, a wieczorami gra w pobliskich barach z muzyką na żywo. Chciałby zostać kimś więcej, ale bycie sobą póki co mu wystarcza. W przyszłości planuje otworzyć własną wytwórnię muzyczną.
_ 2 _

Brunet dzisiejszy poranek spędził w pracy. Miał rozstawić nagłośnienie i zrobić test przed weekendowym występem. Planował zjawić się tutaj później, lecz czasu do ogarnięcia tego wszystkiego nie było zbyt wiele, a Joshua nie do końca lubił działać pod presją. Wolał zacząć szybciej, gdy nie będzie tu jeszcze tłumów ludzi pracujących nad sceną. W międzyczasie pojawił się problem, który niestety zdarzał się mężczyźnie coraz częściej. — Cholera jasna — krzyknął prawie tak głośno, że ludzie będący w budynku z pewnością go słyszeli. Zapomniał kluczy do pomieszczeń, w których przechowywana była cała zawartość sprzętów grających. Przed wyjściem z domu sprawdzał pięciokrotnie czy zabrał ze sobą wszystko, ale jak na złość o kluczach zapomniał. Miał już kierować się do wyjścia, aby pójść do samochodu i wrócić tu za jakiś czas, jednak w korytarzu spotkał dziewczynę, która również tu pracuje, lecz nigdy nie mieli okazji mieć dłuższej styczności ze sobą nawzajem. Pewnie przez krótki staż pracy Tinchera w tym miejscu.
Przepraszam, Annabelle, tak? — zaczepił ją, ale od razu nastawił się na negatywny odzew, bo przecież po co aktorka miałaby nosić ze sobą klucze do pomieszczenia, które bezpośrednio jej nie dotyczy? Chyba liczył na tę iskierkę nadziei w postaci odpowiedzi na zasadzie Pewnie, wiem gdzie leżą zapasowe klucze, chodź, zaprowadzę Cię, ale nawet mimo to był przekonany, że znów będzie musiał zrobić bezsensowne kilometry do własnego domu i w ten sposób zapłacić za swoją głupotę.
Wiesz gdzie może być zapasowy klucz do pomieszczenia z nagłośnieniem? Swój gdzieś posiałem, a Steve będzie tu dopiero za godzinę — zapytał, przyglądając się dziewczynie, którą do tej pory widział tylko urywkami, przechadzającą się korytarzami teatru. Joshua nie potrafił wkomponowywać się w nowe otoczenie od razu. Potrzebował wiele czasu, aby móc z tymi ludźmi normalnie pogadać lub co więcej - spędzać z nimi czas. Był trochę wycofany i chciał się tej niepotrzebnej cechy wyzbyć, jednak po prostu było mu ciężko. Annabelle G. Devereaux
Gugu.
Miejscow*
31 lat/a, 172 cm
scenarzystka, okazjonalnie aktorka w orpheum theatre
Awatar użytkownika
Whispers of life
"Bywają chwile, kiedy z determinacją i energią musimy ruszyć naprzód, ale także bywają momenty, gdy powinniśmy się zatrzymać, zaczekać, popatrzeć, posłuchać i uczyć się."


W teatrze spędzała chyba każdą możliwą godzinę, czasami łapała się na tym, że jest tutaj częściej niż we własnym mieszkaniu. Co z pewnością nie świadczyło dobrze o tym, że nie zajmowała się własnymi potrzebami, a skupiała tylko na pracy. Potrzebowała tego, bardziej niż sama zdawała sobie z tego sprawę. Pomagało jej to uporać się z tym wszystkim co działo się już poza teatrem, w jej życiu. Prywatnie na pewno była w rozsypce. Nie mówiła o tym głośno, tak naprawdę to nikt nie wiedział, co tak naprawdę przeżywa. W pracy po prostu przywdziewała jeden ze swoim delikatnych uśmiechów, odgrywała rolę jak przystało na kogoś, kto jest związany ze sztuką. Dzisiaj nie było inaczej, dzisiaj również próbowała po prostu zrobić swoje, tak by znowu znaleźć chwilę w której będzie mogła złapać oddech. Przechodziła korytarzem ze swojego niewielkiego pokoju, który można uznać za swojego biuro, choć na pewno trudno było to nazwać czymś więcej niż kantorkiem, które mogło pomieścić jakieś biurko. Pisanie, jednak wychodziło jej najlepiej w domu, tam nie musiała przejmować się niczym, a na pewno nie tym, że ktoś zacznie się do niej dobijać.
Annabelle z pewnością była osobą, która chciała by wszyscy z którymi pracuje, czuje się przez nią docenieni, choć też miała chwile w których aktorzy, reżyserzy czy nawet ktoś z obsługi dźwięki, mógł ja nienawidzić. Jest osobą bardzo wymagającą i uważa, że wszyscy powinni mieć tak samo wysokie standardy. Nikt nie powinien po prostu robić swoje, każdy powinien wkładać w to wszystko odrobinę serca. Nie mogła jednak przekonać wszystkich do takiego myślenia i chyba nie zamierzała tego robić. Co wcale nie oznacza, że zawsze pracowało się z nią łatwo.
Zapewne próbowałaby przejść korytarzem niezauważona, gdyby nie to, że została zaczepiona, przez Tinchera. Odwróciła się w jego stronę, przez chwilę przyglądając się młodemu mężczyźnie, jakby chciała sobie przypomnieć kim jest. Nie dlatego, że była kompletną ignorantką ale przecież to nie tak, że na co dzień pracowała ze wszystkim.
- Tak, Annabelle - uśmiechnęła się delikatnie, dopiero teraz zaczęła kojarzyć skąd go może znać, a może nawet przypominała sobie jego imię. Nie chciała jednak wyjść na kompletną ignorantkę i po prostu wysłuchała go, chcąc się dowiedzieć, dlaczego wygląda na delikatnie zagubionego, a może nawet sfrustrowanego - Zapasowy klucz? - zapytała jeszcze raz, jakby chciała się upewnić. Delikatnie skinęła w kierunku w którym mogli się udać, gdzie mogła mu pokazać, gdzie przechowywane są wszystkie klucze - Joshua, prawda? - odwróciła się na chwilę, za nim ruszyła przed siebie - Pokaże ci gdzie możesz znaleźć praktycznie każdy klucz. Zapasowy klucz. Nie jesteś pierwszym ani też ostatnim. Nie musisz się tym martwić - sama zapewne miała kilka takich sytuacji, kiedy musiała szukać zapasowego, kiedy jej własny został w domu albo po prostu gdzieś go zgubiła.
Zapewne szła pewnym krokiem, mając nadzieję, że jest w stanie za nią nadążyć, aż oboje znaleźli się przy dość mocno oddalonym pomieszczeniu, które nie było dość dobrze oznaczone. Raczej trudno byłoby się tutaj dostać i odgadnąć, że to jednak jest jeden z tych schowków, który jest naprawdę ważny w tym miejscu. Otworzyła drzwi, powoli sięgając w kierunku dość sporej szafki, gdzie znajdowały się wszystkie klucze, do praktycznie każdych drzwi w Orpheum.
- Od dawna tutaj pracujesz? - zagadała, wreszcie, powoli przyglądając się poszczególnym kluczom, szukając tego odpowiedniego, tego który poszukiwał młody chłopak.


Joshua Tincher
livie
Miejscow*
27 lat/a, 185 cm
muzyk oraz operator dźwięku w w Orpheum Theatre
Awatar użytkownika
Whispers of life
Na co dzień pracuje w Orpheum Theatre jako operator dźwięku, a wieczorami gra w pobliskich barach z muzyką na żywo. Chciałby zostać kimś więcej, ale bycie sobą póki co mu wystarcza. W przyszłości planuje otworzyć własną wytwórnię muzyczną.
W przypadku bruneta było zupełnie inaczej. Przyjeżdżał tutaj tylko wtedy, gdy musiał coś zrobić lub szef poprosił go o wykonanie jakiegoś polecenia. Tak to większość swojego czasu spędzał na remoncie własnego mieszkania. Gdyby jego historia w teatrze wyglądała inaczej i miałby więcej osób, z którymi nawiązałby jakąkolwiek wieź to na pewno częściej by tutaj przebywał. Nie jest osobą zbyt otwartą oraz gadatliwą. Nie zadaje pytań, póki ktoś inny tego nie zrobi. Ciężko jest mu nawiązać nową znajomość do momentu, gdy ktoś pierwszy tego nie zrobi. Może pierwszy występ na żywo w teatrze sprawi, że będzie mu łatwiej przełamać barierę i poznać nowe osoby.
Na twarzy Tinchera pojawił się uśmiech, gdy udało mu się przypomnieć imię brunetki. To była już połowa sukcesu. Co prawda nie miał z nią zbyt wiele styczności, ale gdzieś kiedyś usłyszał jej imię i magicznie pozostało w jego pamięci. Miał tylko nadzieję, że mu pomoże i nie wyjdzie na totalnego głupka, który będzie musiał przejechać pół miasta, aby przywieźć z domu pozostawiony tam klucz do pomieszczenia z nagłośnieniem. — Zapasowy klucz — powtórzył po niej, aby miała czarno na białym potwierdzenie o co w tym momencie mu chodziło. — Zgadza się — odpowiedział od razu, będąc odrobinę zaskoczony faktem iż znała jego imię. Przecież w miejscu pracy jest jak cień. Gość od czarnej roboty, którego raczej nikt nie zna. Mimo wszystko było to bardzo miłe zaskoczenie, a na twarzy samego zainteresowanego pojawił się uśmiech, który bardzo szybko zakrył swoim neutralnym wyrazem twarzy.
Jej tempo wcale nie było na tyle odległe od tego, które narzucił sobie Joshua. Szedł z nią ramię w ramię i oczywiście jak to on nie powstrzymałby się od rzucenia jakiegoś żartu czy coś w tym rodzaju. Po prostu taki był. — Miałem cichą nadzieję, że takowego miejsca nie ma i będziemy mogli bezkarnie się tam włamać — wzruszył ramionami, rzucając spojrzeniem na dziewczynę i unosząc kącik ust jednocześnie. Miał nadzieje, że trafił. Nie wiedział przecież jaka jest Annabelle. Nie wiedział czy lubi żarty, czy po prostu zaraz dostanie od niej po łbie przez podejście jakie w tym momencie zaprezentował. Mimo wszystko dalej szedł obok niej, aby dostać się do pomieszczenia, które pozwoli mu uzyskać klucz.
Od kilku tygodni, bo wiesz jak to w życiu wygląda. Miałem wpaść na chwilę, a zostałem nieco dłużej — zakomunikował, ponownie wzruszając ramionami. To prawda, że miał tu pojawić się na chwilę, bo tak dogadał się z właścicielem po tym jak poprzedni dźwiękowiec się zwolnił, a teatr miał wystawić na dniach kolejną sztukę.— Mimo wszystko podoba mi się to miejsce i praca tutaj, chociaż żałuję, że przez zamieszanie jakie się tutaj dzieje nie zdążyłem poznać zbyt wielu ludzi — zakomunikował, śmiejąc się cicho pod nosem. Większość ludzi, która pracuje w tym teatrze ma duże tempo życia. Czasami za nimi nie nadążał. Czuł się jak mucha w smole przy rozpędzonym stadzie drapieżników. Korytarzami ludzie niemalże biegali, a on jak gdyby nigdy nic po prostu wolnym krokiem spacerował w te i we w te.
A Ty, jaka jest Twoja historia związana z tym właśnie teatrem? — zapytał, wychodząc z inicjatywą, aby nie doszło do niezręcznej ciszy podczas ich wspólnego szukania. Przecież schowek na zapasowe klucze jest idealnym miejscem na tego typu rozmowy, prawda?

Annabelle G. Devereaux
Gugu.
Miejscow*
31 lat/a, 172 cm
scenarzystka, okazjonalnie aktorka w orpheum theatre
Awatar użytkownika
Whispers of life
"Bywają chwile, kiedy z determinacją i energią musimy ruszyć naprzód, ale także bywają momenty, gdy powinniśmy się zatrzymać, zaczekać, popatrzeć, posłuchać i uczyć się."
Może gdyby potrafiła znaleźć coś co odciągnęłoby ją od ciągłej pracy, to nie spędzała by tutaj każdej możliwej godziny, każdego dnia. Przecież nikt ją nie zmuszał do tego, by być tutaj niemal cały czas. Zwyczajnie to była jej ucieczka przed tym złem, które czyhało na nią za murami teatru. Łatwiej było jej po prostu przetrwać natłok myśli, będąc właśnie tutaj. Często jednak łapała się na tym, że to jedyne miejsce, gdzie potrafiła się zapomnieć. Atmosfera jaka tutaj panowała, zdecydowanie pomagała jej w tym by przenieść się w całkowicie inny świat. Nie tylko ze względu na to, że ciągle miała w głowie pomysły na scenariusze ale dlatego, że poza pisaniem i tworzeniem, była świadkiem wielu prób. Mogła po prostu stać się częścią całego procesu, którego finalnym momentem był występ. Od zawsze angażowała się w każdy projekt od początku do końca, będąc na każdym możliwym etapie. Nie straszne było jej też to by mówić o swoich spostrzeżeniach, by zmieniać pewne elementy. Choć nie należała do najbardziej zmienny osób, to jeśli chodzi o proces twórczy wszystko wyglądało trochę inaczej.
Nie czuła się w żadnym wypadku specjalistką od wszystkiego ale pracowała tutaj już od jakiegoś czasu, znała pewne tajniki i miejsca, które tak jak to pomieszczenie z zapasowymi kluczami, mogło ratować z różnych opresji. Chciała się tym podzielić, tym bardziej że Joshua był tutaj całkiem nowy, a wiadomo że nie każdy musiał być tak uprzejmy jak ona. Może odrobinę dziwiło ją to, że zapamiętał jej imię, zapewne nie wyróżniała się na tle innych pracujących tutaj osób, mimo wszystko musiała przyznać, że to całkiem miłe. Nie stała się od samego początku, podrzędną scenarzystką.
- Chciałeś się włamać? - zaśmiała się pod nosem, choć nie zawsze można było trafić w jej poczucie humoru, ta wizja na pewno byłaby o wiele bardziej ekscytująca niż po prostu zabranie zapasowego klucza - Chyba nie byłoby to takie trudne, zważając na to w jakim stanie są niektóre drzwi i zamki - dodała, trochę głębiej zastanawiając się nad tym, czy to jednak nie byłaby kwestia jednego i mocnego kopnięcia, a może on znał jednak bardziej wyrafinowane sposoby? Oczywiście, rozumiała że jednak sobie z tego żartuje i raczej nie byłoby wskazane robić coś takiego. Nikt nie chciałby być przyłapany na robieniu czegoś takiego, później tłumacząc się z tego. Z pewnością to też z perspektywy czasu byłoby zabawną historią ale po co narażać się na tak niepotrzebny stres?
Zerknęła w jego kierunku, kiedy wreszcie mógł odnaleźć to tajne miejsce, które tajnym oczywiście nie było. Może trochę w jej mniemaniu, bo mimo wszystko nie wszyscy zdawali sobie sprawę, że można tutaj ułatwić sobie życie.
- Mimo wszystko przygoda warta przeżycia. Wiesz to miejsce ma swój urok ale też może zmęczyć, mam nadzieję, że nie będziesz tego odczuwać - uśmiechnęła się delikatnie, kiedy mówił o tym, że jednak teatr jest miejscem, które można polubić, nawet jeśli nie planowało się związać z nim swojej przyszłości, czy też kariery. Zdawała sobie sprawę, że nie każdy jest tutaj bo takie było ich marzenie, a raczej chcąc po prostu przeżyć ten kolejny etap swojej kariery. Zaczepić się tam gdzie pojawiały się pewne możliwości, a co najważniejsze można było zapewnić sobie płynność finansową. Chociaż mogła się tylko domyślać, jaka była jego historia, to w tym momencie czuła, że chciałaby ją bliżej poznać.
- Jeszcze będziesz miał okazję poznać więcej ludzi. Jeśli masz ochotę to powiem ci z kim można normalnie porozmawiać, a kto jest prawdziwą divą. Uwierz mi, większość to i tak mężczyźni - uśmiechnęła się, rozbawiona tym, że jej spostrzeżenia od zawsze były podobne. Większość facetów, którzy mieli cokolwiek wspólnego z teatrem okazywała się osobami, z którymi współpracowało się najtrudniej. Może to kiedyś się zmieni albo po prostu ona miała już tylko złe doświadczenia związane z obcowaniem z aktorami, czy reżyserami. Wydawało jej się, że po prostu uważają się za lepszych, a na pewno za lepszych od niej.
- Tak naprawdę przez jakiś czas szukałam swojego miejsca, tam gdzie mogłabym realizować swoje scenariusze. Choć nie trafiłam tutaj z totalnego przypadku, to na pewno nie było łatwo znaleźć miejsce, które chciałoby współpracować z mało doświadczoną osobą - oczywiście, że jej kariera nie rozwijała się po jej myśli, to że nigdy nie było łatwo to chyba pewna norma i coś do czego z pewnością musiała przywyknąć. Przez krótką chwilę zamyśliła się, nad swoim losem i nad tym czy w ogóle udało jej się cokolwiek osiągnąć w tym miejscu, czy to jeszcze nie był czas na to by rozwinęła skrzydła. Chwilę później jej wzrok znowu powędrował w jego kierunku, skupiła się na jego twarzy. Choć nie była osobą, która długo wpatrywała się się w kogoś, to jego obecność działała na nią w dziwny sposób.
Czy patrzyła na niego zbyt długo?


Joshua Tincher
livie
Miejscow*
27 lat/a, 185 cm
muzyk oraz operator dźwięku w w Orpheum Theatre
Awatar użytkownika
Whispers of life
Na co dzień pracuje w Orpheum Theatre jako operator dźwięku, a wieczorami gra w pobliskich barach z muzyką na żywo. Chciałby zostać kimś więcej, ale bycie sobą póki co mu wystarcza. W przyszłości planuje otworzyć własną wytwórnię muzyczną.
Pewnie dlatego Joshua nie miał problemu z tym, aby ją zapamiętać. Miał wrażenie, że Annabelle była tu zawsze, gdy tylko on pojawiał się w pracy. Inni ludzie z teatru byli dla niego jak duchy, które co jakiś czas dawały o sobie znać, a ona? Niejednokrotnie zastanawiał się czy przypadkiem dziewczyna nie jest kimś ważniejszym niż tylko aktorką i scenarzystką tak, jak przedstawiał ją właściciel teatru.
W sumie racja — zgodził się, a za jego słowami szło porozumiewawcze skinienie głową. To prawda, że kilka rzeczy w całym wystroju teatru było do poprawy, a drzwi na pewno są jednym z tych elementów. Mimo wszystko nie mógł przecież narzekać. Nie wyobrażał sobie, że będzie pracować w jakimś wielkim teatrze na korytarzu którego będzie mijał same znane osobowości, a klamki będą wykonane ze złota. To co miał tutaj zupełnie mu wystarczało. — Ale nie chciałem tego robić samodzielnie, potrzebowałem partnera do tego przestępstwa — dodał, śmiejąc się pod nosem i spoglądając na dziewczynę. No bo przecież przestępstwa w duecie to zdecydowanie większa frajda niż gdyby miał to robić samodzielnie. Mógł wtedy stać na czatach i obserwować teren w momencie, w którym Annabelle wytrychem próbowałaby otworzyć zamek. Mimo wszystko oboje wiedzieli, że taki pomysł na pewno skończyłby się dla kogoś z nich w tragiczny sposób. Joshua, a tym bardziej Annabelle nie chcieliby stracić pracy - to z pewnością. Na pewno ten teatr nie jest ich sufitem, lecz brunet w tym momencie nie miał nawet żadnej alternatywy. Bezpieczne znalezienie pomieszczenia z zapasowymi kluczami było lepszym pomysłem.
Jestem tylko dźwiękowcem i nie pracuję ani ze scenariuszem, ani z całym przygotowaniem spektaklu, więc mój wkład nie jest na tyle duży, abym mógł się tym zmęczyć — zaapelował, chociaż miał wrażenie, że w tamtym momencie Annabelle w swojej wypowiedzi umieściła podwójne dno. Jakby chciała mu o czymś powiedzieć. O niezadowoleniu, o rozczarowaniu? Ciężko było to określić, a tym bardziej chwilę później, gdy się uśmiechnęła. Nie wiedział czy była to po prostu gra aktorska, czy chciała go przygotować do pracy w teatrze, bo na pewno miała w tym większe doświadczenie niż Joshua.
Wiesz, nie jestem osobą, która zbyt szybko otwiera się na nowo poznane osoby, więc tak naprawdę wystarczy mi po prostu ktokolwiek do kogo mogę czasem się odezwać — przytaknął głową, uśmiechając się tym samym do brunetki. Tak naprawdę chyba właśnie udało mu się ten cel spełnić i znaleźć osobę, do której będzie mógł czasem zagadać lub zabrać na kawę z automatu. To dobrze, bo bardzo tego potrzebował. Nie skomentował tego, że pracuje tutaj więcej facetów niż kobiet, bo dla niego w sumie ta informacja nie była szczególnie pozytywna. On przez całe życie lepiej dogadywał się z płcią piękną.
Przez chwilę zastanawiał się nad wypowiedzią Annabelle. Sam doskonale to wszystko rozumiał i przez dłuższy czas nie mógł dla siebie znaleźć odpowiedniego miejsca. Nawet nie do końca wiedział czy ten teatr jest tym miejscem, w którym chciał się obecnie znajdować, ale najwyraźniej minęło zbyt mało czasu, aby mógł szczerze na to pytanie odpowiedzieć. — Nie zawsze miejsce gra kluczową rolę podczas poszukiwania odpowiedniej wersji własnego siebie — zakomunikował, wzruszając przy tym ramionami. Coś przecież o tym wiedział. — Możesz pracować na wielkiej scenie w jednym z Hollywoodzich spektakli, ale jeśli nie czujesz tego czegoś to i tak nie będziesz do końca szczęśliwa — dodał. Miał w tej kwestii stuprocentową rację. Wiele czynników wpływa na to jak czujemy się na co dzień. Nie tylko miejsce pracy, ale również ludzie, zarobki oraz publika przed jaką musisz występować. Czy oświetlenie jest właściwie skierowanie na Ciebie, a dźwięk jest płynny i wyraźny na całej scenie. — Jesteś szczęśliwa pracując tu? — wypalił z tym pytaniem, choć nie był do końca pewien czy powinien je zadać. Nie znają się długo i nie wiedzą o sobie nic, ale z drugiej strony Joshua nigdy nie miał problemu z byciem konkretnym i zadawaniu nie do końca wygodnych pytań. Mimo wszystko lubił rozmawiać i dowiadywać się o ludziach wielu rzeczy. Wysłuchiwać ich historii i analizować emocje. Ludzie go za to kochali albo potępiali, jednak nie można odmówić mu tego, że był świetnym słuchaczem.
Kiedy Annabelle spojrzała w jego kierunku i zawiesiła na nim wzrok, sam zaczął się jej przyglądać. Poczuł coś dziwnego i nie do końca wiedział czy to spojrzenie go onieśmieliło, czy może jednak chodziło o coś innego. Chwilę później odwrócił wzrok i przyglądał się kluczom, które momentalnie brunetka miała w dłoniach.
Nawet gdyby patrzyła zbyt długo to nigdy by o tym głośno nie powiedział. Jej wzrok praktycznie zwalał z nóg.
Annabelle G. Devereaux
Gugu.
Miejscow*
31 lat/a, 172 cm
scenarzystka, okazjonalnie aktorka w orpheum theatre
Awatar użytkownika
Whispers of life
"Bywają chwile, kiedy z determinacją i energią musimy ruszyć naprzód, ale także bywają momenty, gdy powinniśmy się zatrzymać, zaczekać, popatrzeć, posłuchać i uczyć się."
Zdecydowanie bywała w teatrze zbyt często, zbyt długo. Jakby tutaj zostało już zakorzenione, to że po prostu musi być. Nie było innego wyboru. Nie chciała wyjść za kogoś, kto nie ma życia poza tym miejscem ale w jakimś sensie tak właśnie było. Bezpieczeństwo, choć dla niej bardzo ulotne, pojawiało się tylko tutaj, tylko w tym teatrze a raczej w zaciszu niewielkiego pomieszczenia, które stanowiło jej ostoję. Wracała więc tutaj tak często jak tylko potrafiła, oddając się temu co przecież sprawiało jej ogromną radość i satysfakcję. Pisanie, tworzenie innej rzeczywistości, nie rzadko o wiele bardziej skomplikowanej niż jej własna, a przecież jej życie wcale nie było takie proste. Miała za sobą sporą przeszłość, jak na kogoś kto przecież jeszcze nie był nawet na pół metku swojego życia. Cieszyło ją jednak to, że nie czuła się oceniana przez Tinchera. Nawet jeśli był w mniejszości, nawet jeśli mógł to robić tylko ze zwyczajnej grzeczności. Liczyło się przecież to, że nie czuła ciężaru jakim na pewno była świadomość, że może być powodem plotek. Nawet jeśli to miałoby dać jej szansę na zaistnienie, to chyba nie w takim kierunku pragnęła skierować swoją własną karierę. Chciała przecież osiągnąć sukces dzięki swojemu talentowi i ciężkiej pracy.
Rozumieli się bez dopowiadania sobie, że to jednak nie było miejsce idealne, że potrzebne były większe zmiany, niż łatanie tego co zaczynało się już sypać. Nikt nie mówił o tym głośno ale teatr w tych czasach nie był już aż tak popularny jak kiedyś. Wydawało się, że ludzie są zbyt leniwi a może zbyt mocno zainteresowani tym, by obejrzeć coś w zaciszu swojego własnego domu. Tam gdzie nie musieli się ani stroić ani też niepotrzebnie koncentrować. Teatr wciąż był miejscem sztuki poważnej, nawet jeśli wystawiano na jego deskach komedię. Każdy z przychodzących tutaj mógł nazwać się koneserem. W dodatku miejsce to na pewno miało inne znaczenie dla kogoś takiego jak Annabelle, która pasjonowała się tym, na tyle mocno by naprawdę związać się z tym zawodowo.
- Zgadzam się, to nigdy nie wychodzi jeśli robi się to w pojedynkę - zaśmiała się pod nosem, bo naprawdę uważała to za zabawne wtrącenie, jeśli chodzi o kwestię kluczy ale też tego jak wielki byłby z tego skandal, gdyby naprawdę zrobili coś co mogłoby wiązać się z więzieniem. Najwidoczniej ona nie widziała siebie w roli tej która włamuje się gdziekolwiek. Gdyby tylko zdawała sobie sprawę jak to wyglądało w jego mniemaniu, jej rozbawienie z pewnością byłoby o wiele większe. Najwidoczniej jej wyobraźnia nie była aż tak mocno wyostrzona i musiała się jeszcze sporo nauczyć.
- Nie wiem dlaczego mówisz o sobie, że jesteś tylko zwykłym dźwiękowcem. Nawet nie wiesz jak istotne jest to by każde słowo napisane w scenariuszu, każde z emocji, mogły trafić do widzów. Nie jest to przecież najłatwiejsza sztuka, by wyłapać wszystkie niuanse, jestem pewna, że nie mogłabym się odnaleźć w twojej pracy - uśmiechnęła się delikatnie ale szczerze, wiedząc przecież że nie mówiła tego dlatego, by tylko podbudować jego mniemaniem o sobie ale też by wskazać, że każdy w tym miejscu powinien być ważny. Nie każdy jednak widział to w taki sposób jak ona. Wielu potrafiło dość dosadnie pokazywać swoją wyższość nad innymi. Z jakiegoś powodu Devereaux, nie potrafiła tego robić. Chyba to było jej największym błędem, że nie potrafiła stać się równie wyniosła i oderwana od rzeczywistości, by traktować wszystkich jak gorszych od siebie. Najwidoczniej to było pewnego rodzaju sposobem na zrobienie wielkiej kariery, która jej się przecież należała. Na którą ciągle czekała, cierpliwie, choć tutaj też nie było tak, że ta się nie kończyła. Powoli przestawała wierzyć, że będzie w stanie osiągnąć coś więcej, szczególnie w tym teatrze.
- Rozumiem, mam nadzieję, że ja będę taką osobą. W jakimś sensie specjalną - zażartowała sobie z tego, bo przecież wcale nie chciała by uważał ją za kogoś takiego a i ona czułaby się z tym dziwnie, wiedząc, że jednak jest tą która mogła zostać zapamiętana, nie z powodu tego, że wpakowała się w kłopoty ale dała się poznać od innej, lepszej strony. Z wiadomych powodów, próbowała na razie żyć tak by nie rzucać się w oczy, nie wychodzić poza pewne ramy. Czuła się bezpieczniej wiedząc, że na razie może skupić się tylko na tym by realizować swoje pragnienia związane z pracą, z pisaniem. Tworzeniem tego, co było świadectwem, że jej talent może być wykorzystany w dobry sposób.
W tym wszystkim próbowała też odnaleźć siebie, swoją własną wartość. Jakiś czas temu przestała wierzyć w siebie, w to że jeszcze da się coś zrobić z jej życiem. Stała nad przepaścią i nie widziała przed sobą żądnej przyszłości. W tym momencie było jednak inaczej ale też nie chciała być przez całe swoje życie, tym bardziej zawodowe, związana z tym jednym miejscem. Teatrem, który mimo tego co jej dawał, wciąż odbierał cząstkę jej samej. Czuła, to coraz częściej. W każdym momencie próbując po prostu przetrwać.
Jesteś szczęśliwa pracując tu?
Patrzyła na niego, na to jak przed chwilą zadał jej pytanie, które jeszcze nigdy nie musiała analizować. Zastanawiać się nad tym jaka jest prawda, a nad tym co powinna powiedzieć. Może przy nim poczuła pewnego rodzaju swobodę, wolność do wypowiadania się. Przygryzła dolną wargę, nie dlatego, że nie chciała mówić, zwyczajnie nie wiedziała co powiedzieć. Ciągle była zaskoczona, ciągle zdziwiona, że ktoś był zainteresowany jej obecnymi odczuciami, jak gdyby nie zdawała sobie sprawę, że to ona nakierowała go na to pytanie. Swoim tonem, tym jak mówiła o tym miejscu. Przesunęła delikatnie palcami, zaczesując włosy do tyłu.
- Jeśli mam być szczerze, to próbuję być szczęśliwa. Nie zawsze mi to wychodzi, czasami wydaje mi się, że robię to tylko dlatego, że jest mi łatwiej, że jestem przyzwyczajona do tego miejsca, do ludzi - nie mówiła tego z żalem, złością. Po prostu stwierdzała to co było faktem, to przed czymś sama nie potrafiła już uciekać, ukrywać tego przed całym światem. Jej wzrok jeszcze przed chwilą uważnie przyglądając się mężczyźnie teraz skupiał się na czymś innym, na tym by nie mógł widzieć, że jednak pojawiła się odrobina smutku. Nie była przepełniona tym uczuciem ale też to nie tak, że nie miała do tego prawa. Nie czuła się, spełniona, jakby każdy chciał zrobić wszystko by nie sabotować jej obecność w tym miejscu.
Wreszcie podniosła jednak swój wzrok, uśmiechając się delikatnie. Wysunęła dłoń i podała mu klucze, które przecież tak kurczowo trzymała, jakby to one dzieliły ją od tego, by ta rozmowa miała się ku końcowi. Za chwilę pewnie zajmie się własną pracą, a ona wróci do swojej. Poczuła, że tego nie chce.


Joshua Tincher
livie
Miejscow*
27 lat/a, 185 cm
muzyk oraz operator dźwięku w w Orpheum Theatre
Awatar użytkownika
Whispers of life
Na co dzień pracuje w Orpheum Theatre jako operator dźwięku, a wieczorami gra w pobliskich barach z muzyką na żywo. Chciałby zostać kimś więcej, ale bycie sobą póki co mu wystarcza. W przyszłości planuje otworzyć własną wytwórnię muzyczną.
Miło jest słyszeć, że ktoś ma podobne odczucia odnośnie teatru co Joshua. Ktoś kto jest na tyle stereotypowy co on i potrafi docenić sztukę. Nie do końca potrafił zrozumieć ludzi, którzy nigdy nie byli w teatrze. Kiedyś tylko taki rodzaj sztuki był dla odbiorców jedynym sposobem na rozrywkę. Poza tym będąc na trybunach możesz o wiele lepiej odczuć emocje, które starają przekazać Ci się aktorzy na scenie. Tego nie doświadczysz w telewizji, nie czujesz tej konekcji z osobą, która usilnie próbuje przekazać Ci swoją energię. Praca w tym miejscu nie była jego marzeniem. Nawet o tym nie myślał. Nadarzyła się okazja, a dla niego jako miłośnika sztuki był to po prostu sposób na poznanie tego wszystkiego od kulis.
Skinął głową, aby pokazać Annabelle, że totalnie się z nią zgadzał. Zdecydowanie nie powinno się tego robić w pojedynkę. W sumie to nawet ciężko było mu wyobrazić sobie sytuację, w której brunetka pomaga mu włamać się do pomieszczenia z nagłośnieniem. Była przecież taka drobna i delikatna, a jej dusza wydawała mu się czysta. Nie wiedział czy w tamtym momencie było to jedynie jego złudzeniem. Nie chciał tego oceniać, bo nie miał po prostu powodu. Nie znał jej i przedwczesne wnioski mogły być złudne.
- Może nie zdążyłem doświadczyć jeszcze wielkiego przedstawienia, aby móc obiektywnie ocenić moją pracę - zakomunikował, a chwilę później wzruszył ramionami. Może miała rację i po prostu nie potrafił zauważyć skali swojej pracy przez pryzmat tego, że nie miał okazji brać udziału w czymś większym. Pierwsza prawdziwa wystawiona sztuka zweryfikuje szybko jego umiejętności. - Ja również nie wyobrażam siebie w pisaniu scenariusza. Musisz myśleć za innych, opisać ich emocje i idealnie dopasować tekst do ludzi, z którymi pracujesz. Twój wkład w przedstawienie to prawdziwa sztuka, bo od scenariusza zależy odbiór widowni i to czy uda Ci się wpoić im miłość do teatru, aby ponownie tu wrócili - zaznaczył, przytakując głową. To Annabelle w tym momencie była ważniejszym ogniwem dla całej sztuki. Przecież tak naprawdę to ona jest dyrygentem całej orkiestry; kapitanem drużyny sportowej. Ludzie wykonują jej polecenia i ufają, że wszystko o czym mówi i co przekazuje ma odzwierciedlenie w rzeczywistości.
- Poniekąd można powiedzieć, że już nią jesteś - uśmiechnął się szerzej w momencie, w którym to powiedział. Nie miał pojęcia czy chciał w ten sposób docenić to, że bez problemu okazała mu pomoc czy po prostu szło za tym zupełnie coś innego. Nie chciał tego teraz kalkulować i bez sensu się nad tym zastanawiać. Po prostu czuł podczas tej rozmowy energię, której nie odczuwał od dawna. Annabelle jest osobą, z którą - miał wrażenie - może przegadać całą noc i nie martwić się niczym dookoła. Chciał poznać odpowiedzi na pytania, na które Joshua wciąż szuka własnej interpretacji. Nie często czuje się porozumienie z kimś kogo poznało się tak naprawdę kilkanaście minut temu, a zwłaszcza osobie takiej jak właśnie brunet.
Można powiedzieć, że jej zawahanie podczas pytania, które zadał jej Joshua jasno mogło określić, że sama nie jest do końca pewna tego czy jest szczęśliwa. Drugą opcją była taka, że Annabelle tak samo jak chłopak nie byli gotowi do rozmów na takie tematy. Przecież jego chyba nikt nigdy nie spytał o to czy jest szczęśliwy; w jego przypadku również był to pierwszy raz, bo nigdy nikogo o to nie zapytał i szczerze ciężko jest powiedzieć dlaczego zrobił to właśnie teraz. Czuł taką potrzebę? A może po prostu Ana sprawiała, że czuł się podczas tej rozmowy pozbawiony tego czym charakteryzował się na co dzień - strachem przed rozmową z innymi ludźmi. - Nawet jeśli nie czujesz szczęścia w stu procentach to ważne jest to że próbujesz do niego dosięgnąć. Niektórzy narzekają na jego brak, a nie wykonują w tym kierunku żadnych kroków, co często jest po prostu mylące i na siłę próbują wmówić sobie bycie szczęśliwym pomimo, że tak naprawdę nie jest - zakomunikował, bo jej odpowiedź nie dała mu jasnej odpowiedzi. Wygląda na kobietę, która próbuje być szczęśliwa, ale coś wciąż ją przed tym blokuje i nie potrafi w pełni jego doświadczyć. Jest to ciężki temat, który wymaga przede wszystkim analizy samego siebie. Nie chciał, aby o tym teraz mówiła. To nie było dobre miejsce do tego typu rozmowy. - Staram się nie oceniać ludzi i nie wyciągać wniosków po kilku rozmowach, ale wydajesz się być osobą, która o swoją przyszłość martwić się nie musi - uśmiechnął się, pokazując przy tym swoje białe zęby. Nie do końca wiedział co miało na celu wypowiedzenie tych słów. Może poczuł, że poprzednia wypowiedź kobiety nie do końca jest szczera z tym co czuła i chciał ją w ten sposób pocieszyć lub po prostu podnieść na duchu?
Sięgnął po klucze, którymi z uśmiechem wymachiwała mu przed oczyma dziewczyna i skinieniem głowy podziękował jej za pomoc, bo przecież bez niej nawet nie wiedziałby o istnieniu takiego miejsca. - Naprawdę bardzo dziękuję Ci za pomoc, bo prawdopodobnie uratowałaś moją posadę - zażartował, chowając klucz do jednej z kieszeni. Może trochę przesadził z tą posadą, ale na pewno uratowała go przed bezsensownym wracaniem do domu i utratą czasu.
Poczuł, że nie chce z tego miejsca wychodzić. Najchętniej zostałby w schowku na klucze przez kilka najbliższych godzin i spędził je wraz z Annabelle. To dość nietypowe, ale możnaby powiedzieć, że poniekąd poczuł w niej bratnią duszę mimo że przecież praktycznie wcale się nie znali. Zrezygnował. Miał poczucie, że mogła mieć teraz o wiele ważniejsze sprawy niż to co właśnie się tutaj działo. Odwrócił się więc w kierunku z którego przyszli i jeszcze raz posłał jej uśmiech ruszając po prostu przed siebie.
Jednak... coś po prostu w nim pękło i nie chciał tego tak zostawić. - Nie chciałabyś może gdzieś wyjść w weekend? Napić się kawy lub coś zjeść, o ile oczywiście nie masz żadnych planów. Wszechświat zadaje tak dużo pytań, że ciężko jest czasem w pojedynkę na nie wszystkie odpowiedzieć - zakomunikował, odwracając się w pełni w jej kierunku. To chyba pierwszy raz od niepamiętnych czasów, gdy chciał gdzieś kogoś zaprosić. To niekoniecznie przecież musi być randka. Raczej kontynuacja dzisiejszej rozmowy. Chociaż randka z kobietą pokroju Annabelle byłaby czymś czego jeszcze chyba nigdy nie doświadczył. Po tylu relacjach, w których trafiał na mało dojrzałe dziewczynki, chciał w końcu poznać kogoś, kto jest kobietą.
Annabelle G. Devereaux
Gugu.
Miejscow*
31 lat/a, 172 cm
scenarzystka, okazjonalnie aktorka w orpheum theatre
Awatar użytkownika
Whispers of life
"Bywają chwile, kiedy z determinacją i energią musimy ruszyć naprzód, ale także bywają momenty, gdy powinniśmy się zatrzymać, zaczekać, popatrzeć, posłuchać i uczyć się."
Znalezienie osoby, która podziela nie tylko twoją pasję do jakiejś dziedziny ale też ją rozumie, to coś co nie zdarza się zbyt często. Oczywiście, można powiedzieć, że w teatrze nie powinno być z tym problemów, gdzie wszyscy w większości musieli fascynować się tym na tyle mocno by tutaj pracować. Niewielu jednak podchodziła do tego w podobny sposób jak Annabelle. Widząc w tym wszystkim tylko okazję by zdobyć sławę, pieniądze. Ona skupiała się bardziej na tym co było bliższe jej duszy, jej sercu. W tym wszystkim szukała czegoś czym mogła się bezgranicznie pasjonować. Sprawiać, że będzie mogła cieszyć się ze swoim osiągnieć a nie tylko wykonywać swoją pracę, bo tak wypadało. Trzeba było to robić, bo przecież rachunki same się nie zapłacą. Nie widziała bowiem sensu, by robić cokolwiek, to co stawało się dla niej już tylko przymusem. Właśnie dlatego, pozostawała w tym miejscu, mimo wszystkich swoich złych doświadczeń i wątpliwości. Ciągle czuła, że tutaj może spełniać się na wielu poziomach.
Odszukanie kogoś, kto mógł dzielić z nią nie tylko to, że razem pracowali. W tym samym miejscu ale też to w jaki sposób, zdobył jej zainteresowanie. Pierwszy raz od dawna, nie chciała tak po prostu wracać do swojej bezpiecznej przystani, chciała spędzić ten czas, poza miejscem, które chroniło ją przed światem zewnętrznym. Stała jednak teraz, wraz z nim, rozmawiając tak naprawdę o jej chęci do pracy tutaj, o tym dlaczego jej pasja wciąż jest żywa ale przez perturbacje w jej życiu, przestawała być tym do czego dążyła. Dzieliła się swoimi spostrzeżeniami ale też obawami z mężczyzną, którego kompletnie nie znała. Nie wiedziała jak mógłby zareagować, na to że nie miała większych obaw by otwierać się przed nim. Czuła jednak, że to prawidłowa reakcja, że to jest jej jedyna chwila w której nie musiała już udawać. Uśmiechać się na pokaz i wmawiać samej sobie, że wszystko jest w porządku.
- Jestem pewna, że jeszcze wykażesz się swoim talentem, na wszystko przyjdzie czas i mówię to ja, scenarzystka, która ciągle czeka na swoją wielką szansę - zaśmiała się ale można było usłyszeć w jej głosie, odrobinę żalu. Może nie smutek, który mógłby ją teraz ogarnąć, sprawić, że całkowicie przestałaby wierzyć w siebie i swoje umiejętności. Miała powody do tego by być z siebie dumna, szczególnie po tym jak usłyszała jego słowa. Jak to było tym czego teraz potrzebowała, w chwilach zwątpienia, które dopadały ją jak każdego innego artystę, człowieka. Każdy z nas musi sobie poradzić z tym, by walczyć. Walczyć o swoją przyszłość i realizowanie swoich marzeń. Ona ciągle mogła to robić, choć może nie na tak wielką skalę jak chciała - Dziękuję. Nie wiem czy kiedykolwiek czułam, że coś ode mnie zależy. Każda sztuka, każdy występ wydaje się być pracą wielu ludzi ale przecież to nie tak, że to wszystko nie ma swojego początku. Może powinnam wierzyć, że tym początkiem jest właśnie mój scenariusz? - nie musiał odpowiadać, ona również nie znała przecież pełnej odpowiedzi, raczej skupiała się na tym, że każdy element wystawianej sztuki był ważny. Wszyscy tworzyli coś wspaniałego, będąc częścią czegoś wyjątkowego. Nigdy nie zamierzała umniejszać innym, a na pewno nie tym którzy w wielu przypadkach są niewidoczni, pracują tylko za kulisami i tak naprawdę wielu z oglądających nie ma pojęcia, że istnieje ktoś taki jak dźwiękowiec, osoba zajmująca się kostiumami.
Poniekąd można powiedzieć, że już nią jesteś.
- Jestem? Czy ja o czymś nie wiem? - mogła się przesłyszeć albo też nie do końca rozumieć dlaczego jego słowa, tak mocno wpływały na to jak czuje się sama ze sobą. Czy to może napływ komplementów, tego że poczuła się doceniona, pierwszy raz od dawna. Może od samego początku, kiedy pracuje. Kiedy zaczęła grać a później pisać. Oczywiście, ktoś musiał zauważyć jej talenty, ktoś komu zależało na tym by mogła się rozwijać ale przecież to nie oznacza, że ciągle mogła liczyć na takie słowa. Na coś co budowało jej własną wartość. Rozmowa, która miała dotyczyć tylko zapasowego klucza, zmieniła się w coś czego się nie spodziewała. W jednej chwili, poczuła niezwykłą więź z obcym młodym mężczyzną. Zdając sobie jak może to brzmieć, jak absurdalnie to wyglądało dla kogoś, kto mógłby ich obserwować z boku. Nie chciała jednak rezygnować z tego, co zdawało się być miłą odskocznią od tego, że w większości czuła się tutaj bardzo osamotniona, niemal odsunięta na dalszy plan.
W życiu chodzi o to by podejmować różne decyzje, by ostatecznie zajmować się tym, co jest dla nas ważne, przynosi nam radość i satysfakcję. Skoro ona nie potrafiła mieć tego wszystkiego, w pełni cieszyć się swoją pracą to dlaczego miałaby o tym kłamać. W wyjątkowych sytuacjach na pewno to robiła, kiedy rozmawiała z dyrektorem teatru. Kiedy próbowała nie wypaść najgorzej wśród dość sporej konkurencji i ciągle utrzymać swój jedyny dochód. Nie myśląc w tych chwilach o tym, co naprawdę czuje. Jednak teraz nie musiała tego robić, ciągle udawać, że jej życie jest tak wspaniałe, idealne. Nikt nie żyje przecież w prawdziwej bajce, nawet jeśli niektórzy pragną by wszyscy dookoła tak myśleli - Przecież każdy dzień jest walką, każdy z nas ma okazję walczyć z innymi demonami. Gdybym się poddała, to na pewno oznaczałoby to już koniec, definitywny i ostatecznie. Ciągle kocham to co robię ale przecież nie oznacza to tego, że muszę być szczęśliwa. W dodatku, czy widziałeś kiedyś kogoś szczęśliwego pracującego w teatrze? - oczywiście, nie łatwo było żartować z tego, że wielu aktorów, reżyserów, scenarzystów zmagało się z własnymi problemami, które przyświecały im to, że robią coś wspaniałego. Ona wiedziała doskonale, że to jest też częścią jej ekspresji, tego jak może wtedy przedstawić świat, przelewając wszystko na kartki papieru, później przedstawiając to dyrektorowi teatru, uświadamiając mu, że świat jest zbyt skomplikowany by przedstawić go w jednej płaszczyźnie.
Posłała mu tylko delikatny uśmiech nie odpowiadając już na jego słowa o tym, że nie musi martwić się o swoją przyszłość. Oczywiście, miała pracę. Pewnego rodzaju osiągnięcia, którymi mogła się pochwalić, gdyby musiała szukać czegoś nowego ale to wcale nie oznaczało, że nie pragnęła czegoś więcej, że nie miała do tego prawa. Nie musiała mówić głośno o tym, że jest ambitna, że jest też zdeterminowana, choć mogła wydawać się zbyt krucha, zbyt dobra dla otaczającego ją świata.
Pomoc była dla niej normalnych odruchem, tak samo jak to żeby porozmawiać. Choć przez chwilę spojrzeć poza swoje własne życie, własne problemy. Znaleźć czas dla kogoś innego, tylko dlatego, że warto. W dodatku ta rozmowa nie była jedną z tych, których mogła tak szybko zapomnieć. Z pewnością Joshua zrobił na niej wrażenie, bardzo dobre wrażenie - Nie ma za co, naprawdę to drobiazg - rzuciła, delikatnie machnęła dłonią, bo przecież nie zrobiła nic wielkiego a tym bardziej wyjątkowego. Mogła przecież powiedzieć mu gdzie ma iść albo zbyt go po pierwszym słowie, nie zajmując się tym tak długo.
Delikatnie uniosła swoją dłoń, jakby w tym momencie chciała się pożegnać. Życzyć mu powodzenia, widziała przecież że odchodzi, spieszy się. Nie mogła go przecież zatrzymać, choć czuła że jeszcze nie raz wpadną na siebie, to było po prostu zbyt miło i przyjemnie, by to zakończyć. Czy ona po prostu szukała kontaktu z innymi, bardziej niż mogła sobie to wyobrażać. Odwrócił się jednak, ponownie. Spojrzenie scenarzystki szybko powędrowało na jego twarz, ponownie mógł zauważyć zaskoczenie, które pojawiło się zaraz po tym jak zaproponował wyjście. Wspólne wyście.
- Chętnie, bardzo chętnie i nie mam żadnych planów, dlatego nie widzę problemu, żebyśmy gdzieś wyszli. Chętnie odpowiem na kilka pytań, które zdaje się zadawać wszechświat, z twoją pomocą - po chwili poczuła zażenowanie, jakby pierwszy raz ktoś zapraszał ją na randkę? Mogła to nazwać randką? Na pewno nie umawiała się z nikim, nie była w poważnym związku już od bardzo dawna. Tym bardziej nikt nie zapraszał ją z pracy. Jakby sama tego podświadomie unikała. Ostatecznie zgodziła się jednak, nawet zaproponowała pewne miejsca ale ostatecznie to do niego będzie należała decyzja, gdzie się wybiorą. Wciąż zaskoczona ale też podekscytowana, pożegnała się z mężczyzną i oboje wrócili do swoich obowiązków. Choć ciągle miała w głowie to co wydarzyło się tutaj, to jak się to zakończyło to wiedziała, że nie może przed wszystkim uciekać w swoim życiu.

Koniec
<3



Joshua Tincher
ODPOWIEDZ

Wróć do „Orpheum Theatre”