ODPOWIEDZ
panie kolego
Miejscow*
38 lat/a, 175 cm
reżyser w Saenger Theatre
Awatar użytkownika
Whispers of life
goodbye to old friends
Mogło być kilkanaście minut po czwartej, mogła być już nawet piąta. Dla Lekety czas zatrzymał się o trzeciej czterdzieści pięć, bo właśnie taką godzinę wskazywał zegar na wyświetlaczu jego komórki, zanim bateria całkowicie się rozładowała, zostawiając po sobie wyłącznie czarny ekran. Trochę był pod wrażeniem. Już nawet nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział „niedziałający” telefon. W czasach, w których wszędzie są gniazdka i każdy (w teorii) nosi przy sobie power banki, jest to jakiegoś rodzaju osiągnięcie. Byłby z niego naprawdę dumny, gdyby mógł bez problemu wejść do mieszkania, wziąć szybki prysznic, podłączyć wspominane urządzenie do ładowarki i nie czekając, na pojawienie się wszystkich nieodczytanych powiadomień, położyć się spać. O nie, dzisiejszy ranek miał dla niego inny plan, a o jego istnieniu dowiedział się, gdy przy drzwiach mieszkania zorientował się, że oprócz niewartego w tym momencie telefonu ma przy sobie jeszcze tylko w połowie pustą paczkę papierosów, ale nią raczej nie uda mu się otworzyć drzwi. — Cholera — odruchowo sięgnął po komórkę, a orientując się, w jakiej jest sytuacji, zaśmiał się sam do siebie.

Klucze leżą gdzieś w teatrze, taką miał przynajmniej nadzieję. Kończyli dziś wystawić jeden ze spektakli i jak za każdym razem, wraz z obsadą i resztą ekipy urządził sobie małe afterparty w garderobach. Więc gdzieś w garderobie powinny być. Jasne, poszli potem do jakiegoś baru i tak samo dobrze mógł je tam zostawić, ale to była ta gorsza wersja, o której nie chciał myśleć.
W tym momencie musiał przejmować się nie kluczami, a tym jak dostać się do mieszkania w środku nocy.
Dodatkową parę kluczy miał jego ojciec (chociaż po tym, co wywinął kilka lat temu miał wrażenie, że klucze do jego mieszkania ma każdy), wystarczyło do niego zadzwonić, ale czy tu pojawił się drugi problem? Tak, jednak Leketa był zmęczony i miał już dość i jak w ciągu dnia coś by powstrzymywało go od zapukania w przypadkowe drzwi, tak teraz ten opór nie istniał. A drzwi przecież nie były tak naprawdę przypadkowe, bardziej czy mniej kojarzył swoich sąsiadów, przecież nie mieszkał w tutaj od wczoraj.
Hej, przepraszam. Wiem, która jest godzina — zaczął, gdy tylko drzwi do mieszkania się uchyliły — ale potrzebuje pomocy.

Annabelle G. Devereaux
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Gugu.
Miejscow*
31 lat/a, 172 cm
scenarzystka, okazjonalnie aktorka w orpheum theatre
Awatar użytkownika
Whispers of life
"Bywają chwile, kiedy z determinacją i energią musimy ruszyć naprzód, ale także bywają momenty, gdy powinniśmy się zatrzymać, zaczekać, popatrzeć, posłuchać i uczyć się."


Sen. Sen miał być dla niej nie tylko ucieczkę ale po prostu sposobem na to by wreszcie odpocząć, nabrać siły i zacząć kolejny dzień z uśmiechem na twarzy. Mogła sobie o tym przecież tylko pomarzyć, bo każdy kolejny dzień wydawał się tak samo ponury, tak samo trudny. Jasne, nie zawsze było tak, że mierzyła się z problemami, że zawsze musiała wstawać ze złym samopoczuciem. Często było tak, że dzień mógł rozpoczynać się naprawdę przyjemnie ale późniejsze wydarzenia, mocno mąciły w tym jak kończył się ten dzień. Nie chciała popadać też w rutynę, w to co było powtarzalne i zaczynało powoli przytłaczać nie tylko ją ale i to w jaki sposób odbierała otaczający ją świat. Zasnęła dość późno, z jakiegoś powodu nie potrafiła zmrużyć oczu, może przez towarzyszący jej stres i strach, którym była przepełniona już od bardzo dawna. Próba uwolnienia się od tego, zazwyczaj kończyła się podobnie. Udawaniem, że nic się nie dzieje, zaraz po tym jak wlała w siebie odpowiednią ilość alkoholu. Znieczulenie się choć głupie, bywało dość pewną formą tego, by jednak zapomnieć. Na chwilę oddać się temu co nie przytłaczało tak mocno, a było pomocne. Oczywiście, że to tylko chwilowe wyjście i nie dość przyjemne. Ostatecznie wyzbyła się tej potrzeby, zazwyczaj oddając się temu co było mniej inwazyjne. Wychodzie na spacery, oddalanie się od miejsca, które mimo wszystko przynosiło sporo rozterek. Jej mieszkanie było tym czego pragnęła, potrafiło wzbudzić ciepłe wspomnienia, to ciągle wracała do chwil, które doprowadzały ją do poczucia zrezygnowania.
Zasnęła więc, pełna nadziei na lepszy dzień. Zawsze wierzyła w to, że tak może się stać, nawet jeśli nic nie było pewne. Nawet jej pozytywne nastawienie, którym jednak chciała żyć i kierować się każdego dnia. Nie mogła sobie pozwolić, by wszystko było przepełnione czernią, czy też szarością. Niezadowoleniem, które mogło malować się na jej twarzy a było odbierane za kapryszenie. W ten sposób udowadniała wszystkim, że jednak nadaje się do pracy w teatrze, gdzie każdy jest divą.
Została wybudzona nagle, bez żadnego powodu. Przebudziła się niemal natychmiast, jak tylko usłyszała że ktoś próbuje się dostać do jej mieszkania, ktoś kto miał czelność robić to o takiej porze. Rozespana, na pewno niezadowolona zwlekła się z łóżka, przywdziewając na szybko szlafrok, który miał ją uchronić przed zimnem ale też ciekawskimi spojrzeniami, nie wiedziała przecież kogo może się spodziewać. Przez chwilę tylko przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze, próbując poprawić to co wymagało poprawy. Na pewno nie prezentowała się wyjściowo ale skoro, ktoś miał ochotę pukać do niej o tej porze, to musiał mieć naprawdę dobry powód. Wyjrzała naprędce przez wizjer, kiedy stanęła przy drzwiach. Jeszcze przez moment wahając się czy w ogóle powinna otworzyć, a kiedy to zrobiła rozpoznała zapewne swojego sąsiada, jednego z wielu. Choć nie zamienili zbyt wielu swój, to przecież mogła go kojarzyć, chociażby z widzenia.
- Heej - przeciągnęła to krótkie powitanie - Jest wcześnie to fakt, a może już późno, to zależy jak na to spojrzeć - przez chwilę zastanowiła się dlaczego odpowiedziała właśnie w taki sposób. Zmrużyła przy tym, wciąż zaspane oczy, przysuwając materiał tak by okryć się w całości. Otwierając drzwi, poczuła zimne powietrze, którym wypełniony był korytarz - Co się stało? - spytała wreszcie, konkretnie bo chciała znać powód dla którego mężczyzna się tutaj znalazł, w jakimś sensie nachodził ją o takiej porze. Zrobiła delikatny krok w tył, bo przecież za moment i tak będzie musiała go zaprosić do środka, a przynajmniej tak jej się teraz wydawało. Skoro chodziło o pomoc, to miała w swojej głowie kilka potencjalnych scenariuszy ale na razie cierpliwi wyczekiwała na jego odpowiedź. Na to, czy jej przeczucia były zgodne z prawdą, czy po prostu się pomyliła.

sebastian leketa
ODPOWIEDZ

Wróć do „206”