- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
-
ABOUT MEHere is the day, we must welcome it with a song.
-
ABOUT MEanother day, another night
i’m standing still and I don’t know why
it’s like I’m waiting here to die
— No wiesz, ale mimo wszystko to on mi go polecił i w ogóle, bo z nim o tym gadałem, więc trochę jednak miałbym w tym udział — powiedział i wzruszył lekko ramionami. — No, ale nie ma co gdybać. Nie wiadomo, jak to wszystko się ułoży, także… — powiedział i uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Nie mogli przewidzieć na ten moment czy coś z tego wyjdzie czy nie. Równie dobrze po tym jak już Floris spotka się z tym chłopakiem, to mogą dojść do wniosku, że to jednak nie ta i na tym się skończy.
— Domyślam się. Pewnie każde z nich ma coś za uszami — odparł. Sam również się rozejrzał, idąc w ślady mężczyzny. Zawiesił na krótką chwilę wzrok na tej samej parze, co Floris. Mężczyźni najwyraźniej wciąż nie potrafili się od siebie odkleić. Musiał przyznać, że rzeczywiście była to już trochę przesada. Zrozumiałby jeszcze takie zachowanie w klubie, ale nie na takim wydarzeniu. Uważał, że w takich okolicznościach to było trochę nie na miejscu. No i to nie tak, że nie mogli sobie takich czułości okazywać jak już wrócą do domu. Nie musieli tego robić tak intensywnie tutaj. Nie chciał się na nich jednak gapić zbyt długo, więc dość szybko odwrócił z powrotem swój wzrok. — Ach, okej. Rozumiem — odparł i skinął lekko głową. Już chciał zapytać, jak ta sieć sklepów się nazywała, ale ostatecznie się powstrzymał. Uznał, że gdyby mężczyzna chciał to sam by mu od razu powiedział. Skoro nie wdawał się w szczegóły, to najwyraźniej miał ku temu jakiś powód. Może ta sieć była tak popularna, że jakby się dowiedział o jaką chodzi, to uświadomiłby sobie jak bogaty tak naprawdę był Floris? Równie dobrze starszy mógł chcieć zachować tę informację dla siebie ze względu na bezpieczeństwo. — Nie wątpię — odparł rozbawiony. Nie mieli za co być wdzięczni, bo to nie tak, że Maples był dla kogokolwiek jakąkolwiek konkurencją. Nie miał szans w rywalizowaniu z tymi wszystkimi atrakcyjnymi facetami, którzy w przeciwieństwie do niego, wiedzieli na czym polega podrywanie i nie pocili się za każdym razem, jak jakaś laska do nich zagadywała.
— Też tak uważam — zgodził się z nim. Powinni pilnować się z piciem, żeby nie wypić za dużo, a potem się przypadkiem nie ośmieszyć. Zwłaszcza, że nawet nie zostali tutaj zaproszeni, a to Floris kupił bilety, żeby przyjść na tę imprezę. Powinni się zachowywać. Wziął od mężczyzny kieliszek z winem i upił niewielki łyk. Pokiwał delikatnie głową, bo to również było smaczne i czuć było, że pochodziło z wyższej półki. Wolał jednak whisky, które znacznie bardziej mu smakowało, bo preferował je od wina. — No tak. Raczej nie podawaliby byle czego — stwierdził i skinął lekko głową, odstawiając kieliszek przed Florisem. — Ja jeszcze nigdy żadnego nie wiedziałem. Nawet nie wiem do końca jak to wygląda — powiedział i uniósł kąciki ust w nikłym uśmiechu. Na jego kolejne słowa zaśmiał się cicho i pokręcił lekko głową na boki, bo był to dość zabawny scenariusz. — Też chyba wolałbym pooglądać zwykłe fajerwerki — wzruszył ramionami i westchnął bezgłośnie.
Sięgnął z powrotem po swoją szklankę, żeby upić kolejny łyk whisky, kiedy do jego uszu dotarła niezbyt przyjemnie brzmiąca rozmowa siedzących nieopodal kobiet. Odwrócił głowę w ich stronę i po prostu zaczął im się przyglądać, jakby chciał w ten sposób dać im do zrozumienia, że wszystko słyszał. Ostatecznie po prostu pokręcił głową i przeniósł wzrok z powrotem na Vandermeera, wzdychając przy tym cicho. — Nie trzeba było długo czekać, aż zaczną psioczyć — stwierdził. — Nie ruszaj się — powiedział, bo tak patrząc się na niego zauważył, że we włosach mężczyzny znajdował się jakiś spory paproch, których rzucił mu się w oczy. Nachylił się w jego kierunku i sięgnął do jego włosów, by wyjąć z nich ten kawałek śmiecia. — Już — odparł i jak gdyby nigdy, upił kolejny łyk whisky.
William the Bloody
— Domyślam się. Pewnie każde z nich ma coś za uszami — odparł. Sam również się rozejrzał, idąc w ślady mężczyzny. Zawiesił na krótką chwilę wzrok na tej samej parze, co Floris. Mężczyźni najwyraźniej wciąż nie potrafili się od siebie odkleić. Musiał przyznać, że rzeczywiście była to już trochę przesada. Zrozumiałby jeszcze takie zachowanie w klubie, ale nie na takim wydarzeniu. Uważał, że w takich okolicznościach to było trochę nie na miejscu. No i to nie tak, że nie mogli sobie takich czułości okazywać jak już wrócą do domu. Nie musieli tego robić tak intensywnie tutaj. Nie chciał się na nich jednak gapić zbyt długo, więc dość szybko odwrócił z powrotem swój wzrok. — Ach, okej. Rozumiem — odparł i skinął lekko głową. Już chciał zapytać, jak ta sieć sklepów się nazywała, ale ostatecznie się powstrzymał. Uznał, że gdyby mężczyzna chciał to sam by mu od razu powiedział. Skoro nie wdawał się w szczegóły, to najwyraźniej miał ku temu jakiś powód. Może ta sieć była tak popularna, że jakby się dowiedział o jaką chodzi, to uświadomiłby sobie jak bogaty tak naprawdę był Floris? Równie dobrze starszy mógł chcieć zachować tę informację dla siebie ze względu na bezpieczeństwo. — Nie wątpię — odparł rozbawiony. Nie mieli za co być wdzięczni, bo to nie tak, że Maples był dla kogokolwiek jakąkolwiek konkurencją. Nie miał szans w rywalizowaniu z tymi wszystkimi atrakcyjnymi facetami, którzy w przeciwieństwie do niego, wiedzieli na czym polega podrywanie i nie pocili się za każdym razem, jak jakaś laska do nich zagadywała.
— Też tak uważam — zgodził się z nim. Powinni pilnować się z piciem, żeby nie wypić za dużo, a potem się przypadkiem nie ośmieszyć. Zwłaszcza, że nawet nie zostali tutaj zaproszeni, a to Floris kupił bilety, żeby przyjść na tę imprezę. Powinni się zachowywać. Wziął od mężczyzny kieliszek z winem i upił niewielki łyk. Pokiwał delikatnie głową, bo to również było smaczne i czuć było, że pochodziło z wyższej półki. Wolał jednak whisky, które znacznie bardziej mu smakowało, bo preferował je od wina. — No tak. Raczej nie podawaliby byle czego — stwierdził i skinął lekko głową, odstawiając kieliszek przed Florisem. — Ja jeszcze nigdy żadnego nie wiedziałem. Nawet nie wiem do końca jak to wygląda — powiedział i uniósł kąciki ust w nikłym uśmiechu. Na jego kolejne słowa zaśmiał się cicho i pokręcił lekko głową na boki, bo był to dość zabawny scenariusz. — Też chyba wolałbym pooglądać zwykłe fajerwerki — wzruszył ramionami i westchnął bezgłośnie.
Sięgnął z powrotem po swoją szklankę, żeby upić kolejny łyk whisky, kiedy do jego uszu dotarła niezbyt przyjemnie brzmiąca rozmowa siedzących nieopodal kobiet. Odwrócił głowę w ich stronę i po prostu zaczął im się przyglądać, jakby chciał w ten sposób dać im do zrozumienia, że wszystko słyszał. Ostatecznie po prostu pokręcił głową i przeniósł wzrok z powrotem na Vandermeera, wzdychając przy tym cicho. — Nie trzeba było długo czekać, aż zaczną psioczyć — stwierdził. — Nie ruszaj się — powiedział, bo tak patrząc się na niego zauważył, że we włosach mężczyzny znajdował się jakiś spory paproch, których rzucił mu się w oczy. Nachylił się w jego kierunku i sięgnął do jego włosów, by wyjąć z nich ten kawałek śmiecia. — Już — odparł i jak gdyby nigdy, upił kolejny łyk whisky.
-
ABOUT MEWhen we hang out it's always upside down
— No więc właśnie. Zacznijmy od tego, że równie dobrze możemy się w ogóle nie polubić — wzruszył ramionami. To, że szedł na taką randkę w ciemno, niosło za sobą spore ryzyko. Przecież nie miał pojęcia, kim był ten chłopak i czy będą w stanie się dogadać. Równie dobrze już po dziesięciu minutach rozmowy oboje mogli dojść do wniosku, że nie iskrzy.
— Jakby tak bardziej się nad tym zastanowić to nikt nie jest święty i każdy ma coś za uszami. Ty na pewno też masz coś, z czego nie jesteś dumny i co ukrywasz przed wszystkimi — stwierdził filozoficznie. Taki Floris na przykład miał naprawdę dużo za uszami i wszystko ukrywał. Nie dość, że to, że był wampirem, to był skrzętnie skrywany mroczny sekret, to jeszcze ukrywał pod maską to, że był prawdziwym dupkiem i niezwykle podłym człowiekiem. Sam zresztą przed sobą się do tego nie przyznawał i wolał robić ofiarę z siebie, a nie z osoby, którą krzywdził. Ulżyło mu, że Flynn nie chciał dopytywać, bo nie chciałby mu teraz oznajmiać, jakim biznesem się zajmował. Uważał, że póki co to nie było mu potrzebne do życia. Pewnie kiedyś w końcu mu o tym powie, ale jak na razie to wolał to przemilczeć. Nie wiedzieć czemu miał w sobie taki lęk, że jakby Flynn dowiedział się o tym, czym tak naprawdę handluje, to chciałby się zwolnić. Było to trochę absurdalne, biorąc pod uwagę to, jaki Maples był według siebie rozpustny. Uśmiechnął się do siebie pod nosem na jego odpowiedź. Totalnie potrafił sobie wyobrazić to, że Flynn odstraszał innych potencjalnych podrywaczy. Tylko, że to było totalnie błędne wyobrażenie, o czym oczywiście nie miał pojęcia.
— Z drugiej strony mogłoby być dość zabawnie. Ja bym się nawalił, pokłócił z jakimś konserwatywnym starym dziadem, a ty byś mnie próbował ogarnąć. Na pewno dodałoby to trochę życia i emocji tej imprezie — puścił mu oczko. Nie planował tego robić, ale wyobraził to sobie i musiał przyznać, że wydawało się to całkiem zabawne. No, pewnie po czymś takim już nigdy nikt nie sprzedałby mu wejściówki na imprezę WMC, a jednak czasami chciał się pokazać między bogaczami i dowiedzieć się, co w tej śmietankowej trawie piszczy. Pokręcił delikatnie głową na boki, żeby podkreślić, że by nie podawali. Gdy chłopak odstawił przed nim kieliszek, sięgnął po niego i upił spory łyk. — Możesz sobie sprawdzić w internecie, bo to nie robi różnicy czy widzisz je na żywo, czy na filmiku. Może na filmiku nawet lepiej, bo możesz wyciszyć ten nieprzyjemny dźwięk, który wydają drony, jak latają — powiedział i machnął dłonią, chcąc zbyć temat, żeby pokazać, jak słabe to było. — Zawsze możemy wtedy skoczyć gdzieś indziej i popatrzeć na normalne fajerwerki — uśmiechnął się do niego delikatnie. Nie miałby nic przeciwko, gdyby znaleźli jakieś ustronne miejsce, skąd widać było miasto. Może jakby byli tylko we dwoje, to mógłby liczyć na kolejnego buziaka?
Sam spojrzał w stronę kobiet, kiedy Flynn to zrobił. Wydał z siebie krótkie mruknięcie, kiedy usłyszał ich słowa, bo ani trochę nie przypadły mu do gustu. Dobrze wiedział, że to miał być przytyk w ich kierunku. — Pierdolone kwoki — burknął pod nosem i zapił to winem. Gdyby nie to, że to była elegancka impreza, to podszedłby tam i zrobił awanturę. No i nie chciałby też, żeby Flynn zobaczył, na co go było stać, gdy ktoś zalazł mu za skórę. — Hm? — mruknął, bo nie wiedział, o co mogło chodzić. Kiedy chłopak tak się nachylił, to na moment wstrzymał oddech i wbił spojrzenie w jego twarz. Myślał, że chciał coś więcej, ale gdy okazało się, że chodziło tylko o jakiś paproch, to podsumował krótkim westchnięciem. — Dzięki — powiedział i uśmiechnął się do niego delikatnie. — Co ja bym zrobił bez takiego rycerza? — uśmiechnął się do niego zaczepnie.
Flynn "osoba towarzysząca" Maples
— Jakby tak bardziej się nad tym zastanowić to nikt nie jest święty i każdy ma coś za uszami. Ty na pewno też masz coś, z czego nie jesteś dumny i co ukrywasz przed wszystkimi — stwierdził filozoficznie. Taki Floris na przykład miał naprawdę dużo za uszami i wszystko ukrywał. Nie dość, że to, że był wampirem, to był skrzętnie skrywany mroczny sekret, to jeszcze ukrywał pod maską to, że był prawdziwym dupkiem i niezwykle podłym człowiekiem. Sam zresztą przed sobą się do tego nie przyznawał i wolał robić ofiarę z siebie, a nie z osoby, którą krzywdził. Ulżyło mu, że Flynn nie chciał dopytywać, bo nie chciałby mu teraz oznajmiać, jakim biznesem się zajmował. Uważał, że póki co to nie było mu potrzebne do życia. Pewnie kiedyś w końcu mu o tym powie, ale jak na razie to wolał to przemilczeć. Nie wiedzieć czemu miał w sobie taki lęk, że jakby Flynn dowiedział się o tym, czym tak naprawdę handluje, to chciałby się zwolnić. Było to trochę absurdalne, biorąc pod uwagę to, jaki Maples był według siebie rozpustny. Uśmiechnął się do siebie pod nosem na jego odpowiedź. Totalnie potrafił sobie wyobrazić to, że Flynn odstraszał innych potencjalnych podrywaczy. Tylko, że to było totalnie błędne wyobrażenie, o czym oczywiście nie miał pojęcia.
— Z drugiej strony mogłoby być dość zabawnie. Ja bym się nawalił, pokłócił z jakimś konserwatywnym starym dziadem, a ty byś mnie próbował ogarnąć. Na pewno dodałoby to trochę życia i emocji tej imprezie — puścił mu oczko. Nie planował tego robić, ale wyobraził to sobie i musiał przyznać, że wydawało się to całkiem zabawne. No, pewnie po czymś takim już nigdy nikt nie sprzedałby mu wejściówki na imprezę WMC, a jednak czasami chciał się pokazać między bogaczami i dowiedzieć się, co w tej śmietankowej trawie piszczy. Pokręcił delikatnie głową na boki, żeby podkreślić, że by nie podawali. Gdy chłopak odstawił przed nim kieliszek, sięgnął po niego i upił spory łyk. — Możesz sobie sprawdzić w internecie, bo to nie robi różnicy czy widzisz je na żywo, czy na filmiku. Może na filmiku nawet lepiej, bo możesz wyciszyć ten nieprzyjemny dźwięk, który wydają drony, jak latają — powiedział i machnął dłonią, chcąc zbyć temat, żeby pokazać, jak słabe to było. — Zawsze możemy wtedy skoczyć gdzieś indziej i popatrzeć na normalne fajerwerki — uśmiechnął się do niego delikatnie. Nie miałby nic przeciwko, gdyby znaleźli jakieś ustronne miejsce, skąd widać było miasto. Może jakby byli tylko we dwoje, to mógłby liczyć na kolejnego buziaka?
Sam spojrzał w stronę kobiet, kiedy Flynn to zrobił. Wydał z siebie krótkie mruknięcie, kiedy usłyszał ich słowa, bo ani trochę nie przypadły mu do gustu. Dobrze wiedział, że to miał być przytyk w ich kierunku. — Pierdolone kwoki — burknął pod nosem i zapił to winem. Gdyby nie to, że to była elegancka impreza, to podszedłby tam i zrobił awanturę. No i nie chciałby też, żeby Flynn zobaczył, na co go było stać, gdy ktoś zalazł mu za skórę. — Hm? — mruknął, bo nie wiedział, o co mogło chodzić. Kiedy chłopak tak się nachylił, to na moment wstrzymał oddech i wbił spojrzenie w jego twarz. Myślał, że chciał coś więcej, ale gdy okazało się, że chodziło tylko o jakiś paproch, to podsumował krótkim westchnięciem. — Dzięki — powiedział i uśmiechnął się do niego delikatnie. — Co ja bym zrobił bez takiego rycerza? — uśmiechnął się do niego zaczepnie.
-
ABOUT MEanother day, another night
i’m standing still and I don’t know why
it’s like I’m waiting here to die
— No w sumie — odpowiedział i wzruszył lekko ramionami. Rzeczywiście, było coś, co ukrywał. Chociaż, może nie tak by to nazwał, bo po prostu kłamał i wmawiał każdemu coś, co w ogóle nie pokrywało się z prawdą. Na razie dobrze mu to szło, bo nikt jeszcze niczego nie wywęszył, ale przez to też czuł się jeszcze pewniejszy siebie w tej kwestii. O to, że Floris się o czymkolwiek dowie tym bardziej się nie martwił, bo tak naprawdę, jeżeli sam mu nie powie prawdy, to raczej nie było żadnego innego sposobu na to, żeby mężczyzna o czymkolwiek się dowiedział, bo niby jak? Tyle dobrego, że to w sumie była jedyna rzecz, z którą tak wszystkich oszukiwał. W każdym innym aspekcie raczej bywał szczery.
— I przy okazji dostałbyś dożywotniego bana na branie udziału w jakichkolwiek imprezach organizowanych przez klub. Czy warto? Moim zdaniem tak niekoniecznie — stwierdził i wzruszył lekko ramionami. No i wiadomo, jak już tutaj przyszedł, to chciał przynajmniej sprawiać dobre wrażenie, a gdyby Floris zaczął wszczynać jakieś burdy i zachowywać się w taki niereformowalny sposób, to chyba zapadłby się ze wstydu pod ziemię. Jakby nie było, przyszedł tutaj z nim jako osoba towarzysząca, więc pewnie ludzie ocenialiby również jego poprzez pryzmat tego, jak zachowałby się Vandermeer. Na szczęście, obaj byli zgodni co do tego, żeby pilnować się z alkoholem, więc raczej był to mało prawdopodobny scenariusz. Flynnowi i tak nie trzeba było jakoś bardzo dużo, żeby go zaczęło wcinać, więc pewnie kulturalnie będzie sobie spokojnie i powoli sączył cokolwiek sobie zamówi, nie mając zamiaru narzucać jakiegoś zabójczego tempa. — No tak, ma to sens — zgodził się z nim i kiwnął lekko głową. Nigdy nie pomyślał, żeby szukać takich filmików w internecie, bo to nie tak, że był jakoś zafascynowany dronami albo interesowały go takie pokazy. Tak na dobrą sprawę, to nawet nie pamiętał w ogóle, że takie rzeczy istniały, dopóki teraz Floris o tym nie wspomniał. — W sumie możemy. Nie musimy siedzieć tutaj do północy — zgodził się z nim. Szczerze powiedziawszy, nawet nie był pewien czy wytrzyma tak długo w takim towarzystwie. Zdecydowanie nie czuł się komfortowo w takim snobistycznym towarzystwie. Ewidentnie tutaj nie pasował.
— Ich życie musi być naprawdę nudne, że muszą sobie je urozmaicać w taki sposób. No, albo po prostu są zakompleksione i tak wylewają swoje frustracje — stwierdził i westchnął cicho. Miał nadzieję, że Floris nie przejął się tymi ich rozmowami, bo na Flynnie nie robiły żadnego wrażenia. Jeżeli ktoś zachowywał się w taki sposób, to bardziej pokazywał, że miał problemy sam ze sobą i to o nim świadczyło źle. Nikomu takie rzeczy nie imponowały. Gdy tak nachylił się w jego stronę i znalazł znacznie bliżej mężczyzny, z niewiadomego powodu poczuł przyjemne motylki w brzuchu. Niekoniecznie spodobało mu się to, że zareagował w taki sposób, ale nie dał tego po sobie poznać. Przez ten cholerny sen miał teraz spory mętlik w głowie, nie ma co. — Chodziłbyś z paprochem w tej swojej pięknej fryzurze — powiedział i całkowicie odruchowo puścił mu oczko, zbytnio nie zastanawiając się nad tym, co robił. Poniekąd brzmiał teraz, jakby z nim flirtował.
William the Bloody
— I przy okazji dostałbyś dożywotniego bana na branie udziału w jakichkolwiek imprezach organizowanych przez klub. Czy warto? Moim zdaniem tak niekoniecznie — stwierdził i wzruszył lekko ramionami. No i wiadomo, jak już tutaj przyszedł, to chciał przynajmniej sprawiać dobre wrażenie, a gdyby Floris zaczął wszczynać jakieś burdy i zachowywać się w taki niereformowalny sposób, to chyba zapadłby się ze wstydu pod ziemię. Jakby nie było, przyszedł tutaj z nim jako osoba towarzysząca, więc pewnie ludzie ocenialiby również jego poprzez pryzmat tego, jak zachowałby się Vandermeer. Na szczęście, obaj byli zgodni co do tego, żeby pilnować się z alkoholem, więc raczej był to mało prawdopodobny scenariusz. Flynnowi i tak nie trzeba było jakoś bardzo dużo, żeby go zaczęło wcinać, więc pewnie kulturalnie będzie sobie spokojnie i powoli sączył cokolwiek sobie zamówi, nie mając zamiaru narzucać jakiegoś zabójczego tempa. — No tak, ma to sens — zgodził się z nim i kiwnął lekko głową. Nigdy nie pomyślał, żeby szukać takich filmików w internecie, bo to nie tak, że był jakoś zafascynowany dronami albo interesowały go takie pokazy. Tak na dobrą sprawę, to nawet nie pamiętał w ogóle, że takie rzeczy istniały, dopóki teraz Floris o tym nie wspomniał. — W sumie możemy. Nie musimy siedzieć tutaj do północy — zgodził się z nim. Szczerze powiedziawszy, nawet nie był pewien czy wytrzyma tak długo w takim towarzystwie. Zdecydowanie nie czuł się komfortowo w takim snobistycznym towarzystwie. Ewidentnie tutaj nie pasował.
— Ich życie musi być naprawdę nudne, że muszą sobie je urozmaicać w taki sposób. No, albo po prostu są zakompleksione i tak wylewają swoje frustracje — stwierdził i westchnął cicho. Miał nadzieję, że Floris nie przejął się tymi ich rozmowami, bo na Flynnie nie robiły żadnego wrażenia. Jeżeli ktoś zachowywał się w taki sposób, to bardziej pokazywał, że miał problemy sam ze sobą i to o nim świadczyło źle. Nikomu takie rzeczy nie imponowały. Gdy tak nachylił się w jego stronę i znalazł znacznie bliżej mężczyzny, z niewiadomego powodu poczuł przyjemne motylki w brzuchu. Niekoniecznie spodobało mu się to, że zareagował w taki sposób, ale nie dał tego po sobie poznać. Przez ten cholerny sen miał teraz spory mętlik w głowie, nie ma co. — Chodziłbyś z paprochem w tej swojej pięknej fryzurze — powiedział i całkowicie odruchowo puścił mu oczko, zbytnio nie zastanawiając się nad tym, co robił. Poniekąd brzmiał teraz, jakby z nim flirtował.
-
ABOUT MEWhen we hang out it's always upside down
— Warto — powiedział po prostu i skinął delikatnie głową. — Ale już nie będę taki, nie będę ci robił obciachu, żebyś jak będziesz kiedyś bogaty mógł do nich dołączyć z czystą kartą — dodał, jakby to w ogóle był realny scenariusz. Coś miał przeczucie, że nawet jakby Flynn nagle z jakiegoś powodu stał się bogaczem, to nie chciałby należeć do tego klubu sztywniaków. Sam nigdy nie rozumiał tego, dlaczego tylu ludzi się do niego pchało i liczyło na to, że kiedyś się dostaną. Zdecydowanie wolał organizację, do której sam przynależał. Przytaknął głową, by się z nim zgodzić, że miało to sens. — Nie musimy i chyba nawet nie chciałbym tego robić — powiedział i westchnął krótko. Już teraz przytłaczało go to miejsce i ludzie, którzy co jakiś czas zerkali w ich kierunku. — A takie oglądanie sztucznych ogni we dwoje brzmi naprawdę przyjemnie — dodał nieco ciszej, uśmiechając się do niego subtelnie. Brzmiało to jak coś, co zdecydowanie chciał dzisiaj zrobić. Sam chętnie ucieknie z tej imprezy, bo coraz bardziej czuł się tak, jakby ktoś wpychał mu kija w dupę.
— Moje też jest strasznie nudne, a nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby gadać takie rzeczy i rozsiewać jakieś głupie plotki. Nie czaję, po co robić komuś koło dupy. Jak ja mam do kogoś jakiś problem, to mówię to tej osobie prosto z mostu — wzruszył lekko ramionami. W to, że bywał szczery do bólu, na pewno Flynn nie wątpił, bo już miał okazję się przekonać, że Floris mówił, co mu ślina na język przyniosła i że miał słabo działający filtr tego, co powinien mówić, a czego nie. Na szczęście od tamtego razu już mu się nie zdarzyło zachować w taki sposób i póki co dotrzymywał tego słowa. Nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego i nie spodziewał się puszczenia oczka. Nie wiedział, co powinien o tym wszystkim myśleć, bo teraz odnosił wrażenie, że Flynn z nim flirtował. Oczywiście, jeśli by tak było, to byłby z tego powodu zachwycony, ale coś czuł, że mimo wszystko nie miał na co liczyć. Czego innego powinien oczekiwać, skoro chłopak zachowywał się tak, jakby tego pocałunku nigdy nie było. — Uważasz, że jest piękna? — zapytał i odruchowo zaczesał jeden z luźnych kosmyków za ucho. Skoro tak, to miał zamiar zagrać w tę jego grę. — Bardzo się starałem z nią i z makijażem, żebyś nie musiał się mnie wstydzić i żeby niektórzy zazdrościli ci, że przyszedłeś tutaj ze mną — dodał i zagryzł na moment dolną wargę. Gdy to mówił, przez cały czas patrzył na niego ze szczenięcym spojrzeniem. Oczywiście, że powiedział to tylko dlatego, żeby dostać od niego jeszcze jakiś komplement. Flynn sam z siebie mu ich nie prawił, więc musiał się dopomnieć. Tak naprawdę, to w ogóle nie powinien ich chcieć, jako że Maples był tylko jego pracownikiem, ale nie mógł nic poradzić na to, że chłopak tak bardzo wpadł mu w oko, że liczył na cud w kwestii jego orientacji. — Oczywiście ty też świetnie się prezentujesz w tym garniturze — podsumował jeszcze i wyciągnął rękę w jego stronę, żeby poprawić mu kołnierzyk koszuli, bo ten lekko się wywinął, zupełnie przypadkiem trącając palcami jego szyję.
Flynn "osoba towarzysząca" Maples
— Moje też jest strasznie nudne, a nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby gadać takie rzeczy i rozsiewać jakieś głupie plotki. Nie czaję, po co robić komuś koło dupy. Jak ja mam do kogoś jakiś problem, to mówię to tej osobie prosto z mostu — wzruszył lekko ramionami. W to, że bywał szczery do bólu, na pewno Flynn nie wątpił, bo już miał okazję się przekonać, że Floris mówił, co mu ślina na język przyniosła i że miał słabo działający filtr tego, co powinien mówić, a czego nie. Na szczęście od tamtego razu już mu się nie zdarzyło zachować w taki sposób i póki co dotrzymywał tego słowa. Nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego i nie spodziewał się puszczenia oczka. Nie wiedział, co powinien o tym wszystkim myśleć, bo teraz odnosił wrażenie, że Flynn z nim flirtował. Oczywiście, jeśli by tak było, to byłby z tego powodu zachwycony, ale coś czuł, że mimo wszystko nie miał na co liczyć. Czego innego powinien oczekiwać, skoro chłopak zachowywał się tak, jakby tego pocałunku nigdy nie było. — Uważasz, że jest piękna? — zapytał i odruchowo zaczesał jeden z luźnych kosmyków za ucho. Skoro tak, to miał zamiar zagrać w tę jego grę. — Bardzo się starałem z nią i z makijażem, żebyś nie musiał się mnie wstydzić i żeby niektórzy zazdrościli ci, że przyszedłeś tutaj ze mną — dodał i zagryzł na moment dolną wargę. Gdy to mówił, przez cały czas patrzył na niego ze szczenięcym spojrzeniem. Oczywiście, że powiedział to tylko dlatego, żeby dostać od niego jeszcze jakiś komplement. Flynn sam z siebie mu ich nie prawił, więc musiał się dopomnieć. Tak naprawdę, to w ogóle nie powinien ich chcieć, jako że Maples był tylko jego pracownikiem, ale nie mógł nic poradzić na to, że chłopak tak bardzo wpadł mu w oko, że liczył na cud w kwestii jego orientacji. — Oczywiście ty też świetnie się prezentujesz w tym garniturze — podsumował jeszcze i wyciągnął rękę w jego stronę, żeby poprawić mu kołnierzyk koszuli, bo ten lekko się wywinął, zupełnie przypadkiem trącając palcami jego szyję.
-
ABOUT MEanother day, another night
i’m standing still and I don’t know why
it’s like I’m waiting here to die
— Ta. Chyba w przyszłym życiu — powiedział i spojrzał na Florisa z politowaniem. Nie było żadnych szans na to, żeby stał się bogaty w tym życiu. No, chyba że jakimś cudem wyrwie jakąś milionerkę, z którą weźmie ślub i to całe jej bogactwo będzie poniekąd należało również do niego. Był to jednak tak bardzo nieprawdopodobny scenariusz, że nawet go nie zakładał. Przywykł już do świadomości, że pewnie do końca życia będzie klepał biedę i nic w nim nie osiągnie. Niestety, ale niestety już od urodzenia miał dość chujowy start, a potem było tylko coraz gorzej i gorzej. — Szczerze, to też nie wiem, czy wysiedzę tutaj do końca — stwierdził i uśmiechnął się delikatnie. Nie potrafił się tutaj odnaleźć i wyglądało na to, że Vandermeer również. Tyle dobrego, że przynajmniej mogli zjeść i napić się czegoś dobrego, bo pieniądze wydane na bilet się nie zmarnują. Na jego kolejne słowa wydał z siebie cichy pomruk i skinął lekko głową, po czym odchrząknął. Poza brzmieniem przyjemnie, brzmiało też dość romantycznie i dość szybko sobie to uświadomił. Nie był pewien, czy po tym śnie, który tak namieszał mu w głowie, powinien pozwalać na to, żeby znajdować się z Florisem w sytuacjach tego typu, bo trochę to było kuszenie losu.
— No tak. Nawet sam miałem okazję się o tym przekonać na własnej skórze — powiedział i skrzywił się na twarzy. Nie można było zaprzeczyć temu, że Floris nieźle go objechał wtedy w Halloween. Ulało mu się i to porządnie. Na szczęście, od tamtej pory mężczyźnie nie zdarzyła się już więcej żadna wpadka i trzymał język za zębami. I bardzo dobrze, bo jakby znowu doszło do takiej sytuacji, to po prostu kazałby mu spadać i by się zwolnił. — No dobrze wygląda — odpowiedział i kiwnął lekko głową. Musiał przyznać, że pasowała Florisowi, tak jak zresztą długie włosy. Nawet nie potrafiłby sobie wyobrazić go sobie w krótszych. — Widać, że się starałeś — odparł. Nie mógł zaprzeczyć, że mężczyzna dobrze się prezentował w takim oficjalnym stroju, makijażu i z taką fryzurą. Zdecydowanie nie powinien patrzeć na niego w taki sposób i w ogóle myśleć o tym, że ten wyglądał dobrze, bo przecież Floris był facetem. A Flynn nie leciał na facetów i był heteroseksualny, tak? Ostatnimi czasy sam już nie był tego taki pewien. Nieco się skrępował tym wszystkim i zrobiło mu się jakoś tak dziwnie gorąco. Chyba powinni zmienić temat na coś, co nie będzie sprawiało, że czuł się w taki sposób. — Dzięki — powiedział i uśmiechnął się delikatnie. Nie spodziewał się tego, co mężczyzna zrobił jako następne. Kiedy poczuł jego palce na swojej szyi, odchrząknął cicho i upił dość spory łyk whisky, bo jakoś tak zaschło mu w gardle. Rozejrzał się po pomieszczeniu, próbując uciec wzrokiem gdzie indziej i ostatecznie po prostu zawiesił swój wzrok na zespole, który umilał im czas muzyką. Widać było, że niekoniecznie wiedział jak powinien się teraz zachować.
William the Bloody
— No tak. Nawet sam miałem okazję się o tym przekonać na własnej skórze — powiedział i skrzywił się na twarzy. Nie można było zaprzeczyć temu, że Floris nieźle go objechał wtedy w Halloween. Ulało mu się i to porządnie. Na szczęście, od tamtej pory mężczyźnie nie zdarzyła się już więcej żadna wpadka i trzymał język za zębami. I bardzo dobrze, bo jakby znowu doszło do takiej sytuacji, to po prostu kazałby mu spadać i by się zwolnił. — No dobrze wygląda — odpowiedział i kiwnął lekko głową. Musiał przyznać, że pasowała Florisowi, tak jak zresztą długie włosy. Nawet nie potrafiłby sobie wyobrazić go sobie w krótszych. — Widać, że się starałeś — odparł. Nie mógł zaprzeczyć, że mężczyzna dobrze się prezentował w takim oficjalnym stroju, makijażu i z taką fryzurą. Zdecydowanie nie powinien patrzeć na niego w taki sposób i w ogóle myśleć o tym, że ten wyglądał dobrze, bo przecież Floris był facetem. A Flynn nie leciał na facetów i był heteroseksualny, tak? Ostatnimi czasy sam już nie był tego taki pewien. Nieco się skrępował tym wszystkim i zrobiło mu się jakoś tak dziwnie gorąco. Chyba powinni zmienić temat na coś, co nie będzie sprawiało, że czuł się w taki sposób. — Dzięki — powiedział i uśmiechnął się delikatnie. Nie spodziewał się tego, co mężczyzna zrobił jako następne. Kiedy poczuł jego palce na swojej szyi, odchrząknął cicho i upił dość spory łyk whisky, bo jakoś tak zaschło mu w gardle. Rozejrzał się po pomieszczeniu, próbując uciec wzrokiem gdzie indziej i ostatecznie po prostu zawiesił swój wzrok na zespole, który umilał im czas muzyką. Widać było, że niekoniecznie wiedział jak powinien się teraz zachować.
-
ABOUT MEWhen we hang out it's always upside down
— Wiem — przyznał i westchnął bezgłośnie. Nadal było mu głupio, że tak go wtedy objechał, ale na szczęście od tamtej pory mniej więcej wiedział, co mógł przy nim mówić a czego nie. Chybaby sobie strzelił w łeb, jakby raz jeszcze coś takiego mu się przydarzyło. Nadal jednak uważał, że to, że chłopak tak co chwilę zmieniał dziewczyny, nie świadczyło o nim dobrze, a na pewno to nie było coś, czym powinien się chwalić na prawo i lewo. Głównie była to kwestia tego, że był o niego zazdrosny, bo chciałby, żeby to na niego patrzył jak na potencjalną przygodę. Wystarczyłaby mu tylko jedna wspólna noc i odebrałby to sobie jako wygraną. Problem tylko polegał na tym, że jakby dostał palec, to wziąłby całą rękę. Flynn naprawdę wpadł mu w oko i chętnie by go miał tylko dla siebie. Szkoda tylko, że ten upierał się przy tym byciu hetero. — Miło mi — rzucił w podziękowaniu. Na jego kolejne słowa nieco się zakłopotał, bo nie spodziewał się, że usłyszy od niego coś takiego. Lekko nawet się zarumienił, bo tak przypadło mu to do gustu. Niby nie powiedział nic takiego, ale i tak wziął to sobie do serca. — Cieszę się, że to dostrzegasz — uśmiechnął się do niego delikatnie. Wyjątkowo się dzisiaj przyłożył do makijażu, bo chciał, żeby Flynn zwrócił na to uwagę. Wiadomo, że chciał po prostu dobrze wyglądać i wyróżniać się na tle innych gości, ale zrobił to też po to, żeby zrobić wrażenie na Flynnie. Ściągnął brwi na tę jego reakcję, bo nie spodziewał się, że będzie aż tak intensywna. Chciał tylko poprawić mu koszulę, a przy okazji trochę go zaczepić, ale nie sądził, że chłopak tak zareaguje. Czy to była kwestia tego, że nie chciał, żeby go tak dotykał, czy raczej kwestia czegoś zupełnie odwrotnego? Nie był w stanie go rozczytać i nie był pewien, co miał już myśleć na ten temat.
Sam też sięgnął po swój kieliszek, żeby dopić wino. Akurat mijał go jeden z kelnerów, więc poprosił o kolejną lampkę. Następnie przeniósł wzrok na kapelę, która grała w tle. — Zawsze wybierają taką sztywniacką muzykę — stwierdził, chcąc przerwać tę niezręczną ciszę. Co prawda, mógłby drążyć temat i dowiedzieć się, skąd wzięło się jego zachowanie, ale chyba lepiej było zostawić ten temat w spokoju. — Daliby coś do potańczenia, a nie do kotleta — westchnął ciężko. — Bez sensu tutaj przyszliśmy. Tylko siedzimy i marudzimy na wszystko wokół. Jak te dwie stare baby, co każdego obgadują — zaśmiał się, kręcąc delikatnie głową na boki. — Przynajmniej sobie dobrze pojemy i napijemy się porządnego alkoholu, ale w sumie w domu też mógłbym to ogarnąć — dodał. — No nic, w przyszłym roku siedzimy u mnie w domu i świetnie się będziemy bawić — podsumował i puścił mu oczko. Akurat kelner podszedł z jego winem, którego od razu się napił, bo zrobiło się jakoś naprawdę dziwnie. Oby tylko nie zepsuło im to całego wieczoru, bo wtedy już w ogóle by żałował, że tutaj przyszli.
Flynn "osoba towarzysząca" Maples
Sam też sięgnął po swój kieliszek, żeby dopić wino. Akurat mijał go jeden z kelnerów, więc poprosił o kolejną lampkę. Następnie przeniósł wzrok na kapelę, która grała w tle. — Zawsze wybierają taką sztywniacką muzykę — stwierdził, chcąc przerwać tę niezręczną ciszę. Co prawda, mógłby drążyć temat i dowiedzieć się, skąd wzięło się jego zachowanie, ale chyba lepiej było zostawić ten temat w spokoju. — Daliby coś do potańczenia, a nie do kotleta — westchnął ciężko. — Bez sensu tutaj przyszliśmy. Tylko siedzimy i marudzimy na wszystko wokół. Jak te dwie stare baby, co każdego obgadują — zaśmiał się, kręcąc delikatnie głową na boki. — Przynajmniej sobie dobrze pojemy i napijemy się porządnego alkoholu, ale w sumie w domu też mógłbym to ogarnąć — dodał. — No nic, w przyszłym roku siedzimy u mnie w domu i świetnie się będziemy bawić — podsumował i puścił mu oczko. Akurat kelner podszedł z jego winem, którego od razu się napił, bo zrobiło się jakoś naprawdę dziwnie. Oby tylko nie zepsuło im to całego wieczoru, bo wtedy już w ogóle by żałował, że tutaj przyszli.
-
ABOUT MEanother day, another night
i’m standing still and I don’t know why
it’s like I’m waiting here to die
Wydał z siebie cichy pomruk i skinął lekko głową, odchrząkując cicho. Trochę dziwnie się czuł mówiąc takie rzeczy innemu mężczyźnie, bo nie było to coś, co zdarzało mu się robić często. Tak właściwie, to prawienie komplementów mężczyznom nie zdarzało mu się w ogóle, bo w końcu był heteroseksualny i jak już mówił komuś coś miłego, to z reguły były to dziewczyny, a nie chłopcy. Nie mógł jednak zaprzeczyć temu, że Floris bardzo dobrze prezentował się w takim mocnym makijażu i nawet jeżeli był facetem, to mu to po prostu pasowało. Tyle tylko, że nawet jeżeli ten się malował, to wciąż był mężczyzną i nie powinien mu się podobać. Nie powinien postrzegać go w taki sposób, skoro podobały mu się jedynie dziewczyny. Jednak po tym nieszczęsnym śnie, który nawet nie był snem tylko rzeczywistością, nie potrafił przestać myśleć o tym wszystkim i dostawał powoli jebla, bo nie miał pojęcia, dlaczego w ogóle takie rzeczy mu się śnią. Zupełnie, jakby podświadomie chciał całować się z Florisem albo coś. — Domyślam się, że zapewne takie rzeczy wymagają umiejętności — stwierdził i uśmiechnął się nikle. Co prawda, miał tego swojego kolegę, który się malował, ale na pewno nie robił tego w taki intensywny i mocny sposób jak Floris, więc w przypadku Vandermeera na pewno robiło to większe wrażenie. Nie mógł zaprzeczyć temu, że zachowanie mężczyzny wprawiło go w zakłopotanie i trochę wybiło go z rytmu. Normalnie pewnie po prostu by to olał albo strzelił go po ręce, ale teraz widać było, że był tą sytuacją nieco skrępowany. Nic jednak dziwnego, skoro ostatnimi czasy Floris zaprzątał mu głowę znacznie częściej, niż Flynn chciałby na głos przyznać. Nie lubił, kiedy miał taki mętlik w głowie i w dodatku nie potrafił znaleźć żadnego wytłumaczenia, dlaczego nagle coś się zmieniło i zaczął postrzegać mężczyznę w inny sposób. Wcześniej traktował go tak bardziej po kumpelsku, ale teraz zwracał znacznie większą uwagę na to co robił i mówił w jego obecności, tak samo zresztą jak na gesty Florisa.
Gdy mijał ich kelner, również poprosił o kolejną szklankę whisky, a następnie dopił ostatniego łyka z tej, którą już miał. — Dziwisz się? Wątpię, że ktokolwiek tutaj bawiłby się dobrze przy muzyce klubowej — stwierdził rozbawiony. Jakoś nie wyobrażał sobie tego całego towarzystwa tańczącego na parkiecie do jakichś elektronicznych kawałków. — Co, lubisz sobie potańczyć? — zapytał i posłał mu zaczepny uśmiech. Sam nie wiedział dlaczego, ale jakoś niekoniecznie pasowało mu to do mężczyzny. — Z jednej strony tak, ale z drugiej nie zamulamy sami w domu. No i dla mnie to jest całkowita nowość, bo wiadomo, że nigdy nie brałem udziału w takim wydarzeniu — stwierdził i wzruszył ramionami. — Od czasu do czasu trzeba wyjść do ludzi — cmoknął na niego, insynuując, że ten tylko siedział ciągle zamknięty w domu i nie wyściubiał z niego nosa. — Ja nie wiem, czy dożyję końca tygodnia, a ty już mi mówisz co za rok będę robił — zaśmiał się krótko i pokręcił lekko głową. Równie dobrze, za rok to już może dawno nie pracować u Florisa. Kto wie, jak się potoczą ich losy. Skinął delikatnie głową kelnerowi, który przyniósł im alkohol i chwycił za szklankę, żeby upić z niej łyk whisky.
— Muszę zapalić — stwierdził nagle i wypuścił głośno powietrze nosem. — Idziesz ze mną na zewnątrz się przewietrzyć czy zostajesz? — zapytał i wstał od stołu, wbijając swoje spojrzenie w mężczyznę. Nie miałby nic przeciwko, żeby ten dotrzymał mu towarzystwa.
William the Bloody
Gdy mijał ich kelner, również poprosił o kolejną szklankę whisky, a następnie dopił ostatniego łyka z tej, którą już miał. — Dziwisz się? Wątpię, że ktokolwiek tutaj bawiłby się dobrze przy muzyce klubowej — stwierdził rozbawiony. Jakoś nie wyobrażał sobie tego całego towarzystwa tańczącego na parkiecie do jakichś elektronicznych kawałków. — Co, lubisz sobie potańczyć? — zapytał i posłał mu zaczepny uśmiech. Sam nie wiedział dlaczego, ale jakoś niekoniecznie pasowało mu to do mężczyzny. — Z jednej strony tak, ale z drugiej nie zamulamy sami w domu. No i dla mnie to jest całkowita nowość, bo wiadomo, że nigdy nie brałem udziału w takim wydarzeniu — stwierdził i wzruszył ramionami. — Od czasu do czasu trzeba wyjść do ludzi — cmoknął na niego, insynuując, że ten tylko siedział ciągle zamknięty w domu i nie wyściubiał z niego nosa. — Ja nie wiem, czy dożyję końca tygodnia, a ty już mi mówisz co za rok będę robił — zaśmiał się krótko i pokręcił lekko głową. Równie dobrze, za rok to już może dawno nie pracować u Florisa. Kto wie, jak się potoczą ich losy. Skinął delikatnie głową kelnerowi, który przyniósł im alkohol i chwycił za szklankę, żeby upić z niej łyk whisky.
— Muszę zapalić — stwierdził nagle i wypuścił głośno powietrze nosem. — Idziesz ze mną na zewnątrz się przewietrzyć czy zostajesz? — zapytał i wstał od stołu, wbijając swoje spojrzenie w mężczyznę. Nie miałby nic przeciwko, żeby ten dotrzymał mu towarzystwa.
-
ABOUT MEWhen we hang out it's always upside down
— Nawet jakby był tutaj ktoś, kto świetnie się bawi do muzyki elektronicznej, to udawałby, że tak nie jest, bo to po prostu nie przystoi komuś z wyższych sfer. Straszne pozerstwo — wzruszył lekko ramionami. Sam nie przepadał za takimi klubowymi rytmami, ale nie lubił też muzyki dla sztywniaków, a z dokładnie tym kojarzył mu się jazz. Zdecydowanie bardziej gustował w gotyckich klimatach. Spojrzał na niego z politowaniem, słysząc jego pytanie, bo wydało mu się absurdalne. — Uwielbiam — powiedział z miną, która wykazywała na to, że nie znosił. — Jestem królem parkietu. Nikt tak nie wywija jak ja — dodał i wywrócił oczami, by po chwili zaśmiać się krótko pod nosem. — Nie po drodze mi z tańczeniem — podsumował gwoli wyjaśnień. Może nie miał dwóch lewych nóg i jakby musiał, to coś tam by zatańczył, ale nie był tego fanem i dopóki nikt go to tego nie zmuszał, to nie miał zamiaru tego robić, a już na pewno nie w takim towarzystwie, w jakim obecnie się znajdowali. — Właśnie dlatego warto było przyjść. Żebyś mógł zobaczyć, jak bawi się elita Nowego Orleanu i żebyś mógł sobie pojeść i popić dobre rzeczy. Poza tym chciałem ci pokazać, że ja wcale nie jestem takim snobem. Oni wszyscy są znacznie gorsi — powiedział i wskazał mu ruchem głowy ich. Nie uważał się za snoba, choć pod pewnymi względami nim był. Wiele dla niego znaczyło to, że miał pieniądze i bardzo by rozpaczał, jeśliby kiedyś zbankrutował. Nawet nie potrafił sobie wyobrazić, jakby sobie poradził, gdyby nie miał takiej ładnej sumki na koncie. Cmoknął krótko na ten jego przytyk, bo dobrze wiedział, do czego takiego chłopak pił. — Nie przepadam za ludźmi, a oni za mną. To nie jest dobre połączenie — wzruszył lekko ramionami. Do większości osób podchodził dość negatywnie i wytwarzał między sobą a nimi barierę, która nieraz była nie do przeskoczenia. Zdarzały się wyjątki, ale zwykle to były sytuacje, w których na coś liczył albo kiedy już naprawdę brakowało mu towarzystwa drugiej osoby. — Nie martw się, zadbam o to, żebyś dożył przyszłego miesiąca — puścił mu oczko i uśmiechnął się do niego zaczepnie. Sięgnął po swojego drinka i upił z niego spory łyk. Alkohol to było coś, czego zdecydowanie teraz potrzebował. Jak zawsze zresztą. Chyba można już było mówić o tym, że miał mały problem, skoro codziennie musiał wypić przynajmniej pół butelki wina.
Zerknął na chłopaka, gdy ten powiedział, że musiał zapalić. Skinął delikatnie głową i już miał proponować, że pójdzie z nim, kiedy to on zrobił to jako pierwszy. — Chętnie. Muszę trochę odpocząć od tej muzyki — stwierdził i posłał jeszcze niezbyt przychylne spojrzenie w stronę muzyków. Wstał od stołu, wyminął młodszego i ruszył w kierunku tarasu. Musieli kawałek przejść, ale w końcu wyszli na powietrze. Odetchnął nieco głębiej, jakby chciał się nacieszyć tym, że teraz byli sami, z dala od wszystkich. — Flynn... — zaczął i odwrócił się do niego przodem. — Zachowujesz się dzisiaj dziwnie. Jakbyś czuł się nieswojo w moim towarzystwie — powiedział i zagryzł delikatnie dolną wargę. Nie był pewien, czy była to wina pocałunku, czy jeszcze czegoś innego, ale miał wrażenie, że coś było na rzeczy.
Flynn "osoba towarzysząca" Maples
Zerknął na chłopaka, gdy ten powiedział, że musiał zapalić. Skinął delikatnie głową i już miał proponować, że pójdzie z nim, kiedy to on zrobił to jako pierwszy. — Chętnie. Muszę trochę odpocząć od tej muzyki — stwierdził i posłał jeszcze niezbyt przychylne spojrzenie w stronę muzyków. Wstał od stołu, wyminął młodszego i ruszył w kierunku tarasu. Musieli kawałek przejść, ale w końcu wyszli na powietrze. Odetchnął nieco głębiej, jakby chciał się nacieszyć tym, że teraz byli sami, z dala od wszystkich. — Flynn... — zaczął i odwrócił się do niego przodem. — Zachowujesz się dzisiaj dziwnie. Jakbyś czuł się nieswojo w moim towarzystwie — powiedział i zagryzł delikatnie dolną wargę. Nie był pewien, czy była to wina pocałunku, czy jeszcze czegoś innego, ale miał wrażenie, że coś było na rzeczy.
-
ABOUT MEanother day, another night
i’m standing still and I don’t know why
it’s like I’m waiting here to die
— No tak, domyślam się — stwierdził i kiwnął lekko głową. Akurat o tym, że raczej nikt nie przyznałby się do takich rzeczy dobrze wiedział. Sam też jakoś specjalnie nie przepadał za taką muzyką, ale wiadomo, że jak już szedł ze znajomymi do klubu, to była to muzyka, przy której każdy bawił się najlepiej. No i musiał się zgodzić z Florisem, że ten koncert, który odbywał się teraz, rzeczywiście był dość sztywniacki. Nie brzmiało to jak coś, do czego można było się bawić, ale nie można było zapominać o tym, że Flynn był naprawdę prostym człowiekiem. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, kiedy usłyszał jego odpowiedź i zobaczył tę minę mężczyzny. Nie miał teraz złudzeń co do tego, że starszy w takim razie nie był fanem tańczenia. Sam w sumie też, bo nawet jak już wybierał się z kumplami do klubu, to jakoś niezbyt często można było go zobaczyć na parkiecie. Z reguły po prostu siedział na kanapie i pilnował stolika, popijając sobie drineczki, kiedy to inni się dobrze bawili i wściekali do muzyki. — W sumie też nie przepadam. Zawsze jedyne co myślę to to, że ktoś na mnie patrzy i pewnie ocenia jak sobie radzę — stwierdził i westchnął sobie bezgłośnie. Nie można było zaprzeczyć temu, że Flynn dość sporą uwagę przywiązywał do tego co ludzie myśleli na jego temat. Stąd poniekąd wzięły się te jego wszystkie kłamstwa odnośnie tego jakim podrywaczem był. Chciał w ten sposób zaimponować innym, a kiedy zobaczył, że to rzeczywiście działa to tylko brnął w to dalej. Na jego kolejne słowa pokiwał delikatnie głową. — Nie da się zaprzeczyć, że rzeczywiście nie jesteś taki zły w porównaniu co do niektórych — stwierdził i posłał mu zaczepny uśmieszek. Co prawda, nigdy nie uważał Florisa za takiego typowego snoba. Bardziej zauważał, że ten miał czasami pewne zachowania albo czasami mówił rzeczy, które o tym snobizmie mogły świadczyć. Z drugiej strony, chyba ciężko było takim nie być, kiedy miało się tyle hajsu i żyło się w luksusie? Wiadomo, że kiedy było się w takiej sytuacji, to poniekąd czuło się lepszym od innych. — Zauważyłem — stwierdził i wypuścił głośno powietrze nosem. Nie dało się zaprzeczyć temu, że Floris sprawiał wrażenie dość aspołecznego. Co prawda, poniekąd mówił mu, dlaczego tak było, ale i tak uważał, że to nie było zdrowe, żeby tak alienować się od innych i siedzieć ciągle zamkniętym w swoich czterech ścianach. Jego chyba coś takiego tylko jeszcze bardziej by przytłaczało i gorzej by się czuł. — Dzięki — odparł i pokręcił lekko głową rozbawiony. Sam również poszedł w ślady starszego i upił dość spory łyk ze swojej szklanki.
— To chodźmy — powiedział i uśmiechnął się delikatnie. Zgarnął jeszcze ze stolika szklankę ze swoim drinkiem, najwyraźniej mając zamiar zabrać go ze sobą, po czym ruszył w kierunku wyjścia, oglądając się jeszcze za Florisem, czy ten idzie za nim. Gdy znaleźli się na tarasie, wcisnął szklankę starszemu, a sam sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z niej paczkę fajek oraz zapalniczkę. Wyciągnął i odpalił papierosa, z powrotem chowając wszystko do kieszeni, po czym wziął od mężczyzny szklankę i zaciągnął się mocno, następnie wypuszczając powoli dym nosem. — No? — spojrzał na niego, kiedy Floris się do niego zwrócił. Nie spodziewał się jego słów i widać było, że nieco się speszył. — Coś ci się tylko wydaje — powiedział i zaśmiał się nerwowo. Po chwili jednak spoważniał i westchnął sobie ciężko. Ponownie zaciągnął się papierosem i wbił spojrzenie w jego żarzący się czubek. — Po prostu... — urwał i odetchnął głęboko, jakby miał właśnie powiedzieć coś, co było skrzętnie skrywanym sekretem. — Śniło mi się ostatnio, że się całowaliśmy i nie wiem co mam o tym myśleć — powiedział, po czym od razu upił spory łyk drinka.
William the Bloody
— To chodźmy — powiedział i uśmiechnął się delikatnie. Zgarnął jeszcze ze stolika szklankę ze swoim drinkiem, najwyraźniej mając zamiar zabrać go ze sobą, po czym ruszył w kierunku wyjścia, oglądając się jeszcze za Florisem, czy ten idzie za nim. Gdy znaleźli się na tarasie, wcisnął szklankę starszemu, a sam sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z niej paczkę fajek oraz zapalniczkę. Wyciągnął i odpalił papierosa, z powrotem chowając wszystko do kieszeni, po czym wziął od mężczyzny szklankę i zaciągnął się mocno, następnie wypuszczając powoli dym nosem. — No? — spojrzał na niego, kiedy Floris się do niego zwrócił. Nie spodziewał się jego słów i widać było, że nieco się speszył. — Coś ci się tylko wydaje — powiedział i zaśmiał się nerwowo. Po chwili jednak spoważniał i westchnął sobie ciężko. Ponownie zaciągnął się papierosem i wbił spojrzenie w jego żarzący się czubek. — Po prostu... — urwał i odetchnął głęboko, jakby miał właśnie powiedzieć coś, co było skrzętnie skrywanym sekretem. — Śniło mi się ostatnio, że się całowaliśmy i nie wiem co mam o tym myśleć — powiedział, po czym od razu upił spory łyk drinka.
-
ABOUT MEWhen we hang out it's always upside down
— Zawsze ktoś patrzy i ocenia. Nie tylko jak się tańczy. Tym akurat nie można się sugerować — stwierdził i wzruszył lekko ramionami. Zdążył się już nie raz przekonać, że ludzie mieli tendencje do tego, żeby oceniać innych. Na własnej skórze wiele razy doświadczał przykrych sytuacji związanych z tym, jak wyglądał. Niestety, ale nie dało się każdego zadowolić i zawsze znalazł się ktoś, komu coś w kimś nie pasowało. — Miło mi to słyszeć — odparł i puścił mu oczko. Musiał przyznać, że wziął to sobie jako komplement. Nieczęsto słyszał od Flynna coś pochlebnego na swój temat, czemu wcale nie można się było dziwić, skoro chłopak był tylko jego pracownikiem a on jego szefem, więc jak słyszał od niego coś miłego, to cieszył się podwójnie. Ściągnął brwi na to jego stwierdzenie, ale już tego nie skomentował. Miał swoje powody, dlaczego się tak alienował i nie miał zamiaru zmieniać się tylko dlatego, żeby komuś się podlizać.
Wziął od niego szklankę, kiedy młodszy mu ją wcisnął, korzystając z okazji, upił z niej łyk. Oddał mu ją, gdy z powrotem ją od niego chciał. Skrzywił się delikatnie, bo niezbyt lubił zapach dymu papierosowego. Nie miał jednak zamiaru mówić mu, że ma nie palić, bo to nie tak, że miał do tego prawo. Wydał z siebie krótkie mruknięcie, kiedy Flynn powiedział, że mu się wydawało. Już miał otwierać usta i coś powiedzieć, ale chłopak go wyprzedził. Wbił w niego wzrok, kiedy tylko zaczął mówić, a gdy już dowiedział się, w czym była rzecz, to uniósł wyżej brew. W pierwszej chwili chciał zapytać, że jak to się śniło, ale jednak uznał, że może jak będzie w to dalej brnąć, to uda mu się coś ugrać. Na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmieszek. — I tak bardzo zaprzątam ci głowę? A może tak bardzo ci się ten sen podobał, że teraz ciągle myślisz o tym, jakby to było? — zapytał i zbliżył się do niego, nachylając się lekko, by spojrzeć mu w twarz. — Może chcesz sprawdzić? No wiesz, pocałować się — zaproponował, nie wahając się nawet przez moment. — Może to by ci trochę rozjaśniło. Pewnie się okaże, że to tylko taki głupi sen, bo nic nie poczujesz, skoro jesteś tak bardzo hetero — dodał i wzruszył ramionami. — Ja skorzystam, bo dostanę buziaka od takiego przystojniaka, a ty się upewnisz, że jestem ci obojętny. Co ty na to? — zapytał i przekrzywił delikatnie głowę. Musiał przyznać, że schlebiało mu to, że chłopakowi tak to utkwiło w głowie. Co prawda, to nie był żaden sen, a naprawdę się całowali, ale to był drobny szczegół. Flynn musiał być wtedy naprawdę pijany, skoro nie pamiętał, że naprawdę się pocałowali. W sumie nie wiedział, czy tak nie było lepiej. Trochę się bał, że przez ten pocałunek może się coś między nimi popsuć, ale skoro młodszy żył w przekonaniu, że wydarzył się tylko w jego głowie, to nie mógł mieć do niego pretensji o to, że wykorzystał wtedy sytuację na swoją korzyść.
Flynn "osoba towarzysząca" Maples
Wziął od niego szklankę, kiedy młodszy mu ją wcisnął, korzystając z okazji, upił z niej łyk. Oddał mu ją, gdy z powrotem ją od niego chciał. Skrzywił się delikatnie, bo niezbyt lubił zapach dymu papierosowego. Nie miał jednak zamiaru mówić mu, że ma nie palić, bo to nie tak, że miał do tego prawo. Wydał z siebie krótkie mruknięcie, kiedy Flynn powiedział, że mu się wydawało. Już miał otwierać usta i coś powiedzieć, ale chłopak go wyprzedził. Wbił w niego wzrok, kiedy tylko zaczął mówić, a gdy już dowiedział się, w czym była rzecz, to uniósł wyżej brew. W pierwszej chwili chciał zapytać, że jak to się śniło, ale jednak uznał, że może jak będzie w to dalej brnąć, to uda mu się coś ugrać. Na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmieszek. — I tak bardzo zaprzątam ci głowę? A może tak bardzo ci się ten sen podobał, że teraz ciągle myślisz o tym, jakby to było? — zapytał i zbliżył się do niego, nachylając się lekko, by spojrzeć mu w twarz. — Może chcesz sprawdzić? No wiesz, pocałować się — zaproponował, nie wahając się nawet przez moment. — Może to by ci trochę rozjaśniło. Pewnie się okaże, że to tylko taki głupi sen, bo nic nie poczujesz, skoro jesteś tak bardzo hetero — dodał i wzruszył ramionami. — Ja skorzystam, bo dostanę buziaka od takiego przystojniaka, a ty się upewnisz, że jestem ci obojętny. Co ty na to? — zapytał i przekrzywił delikatnie głowę. Musiał przyznać, że schlebiało mu to, że chłopakowi tak to utkwiło w głowie. Co prawda, to nie był żaden sen, a naprawdę się całowali, ale to był drobny szczegół. Flynn musiał być wtedy naprawdę pijany, skoro nie pamiętał, że naprawdę się pocałowali. W sumie nie wiedział, czy tak nie było lepiej. Trochę się bał, że przez ten pocałunek może się coś między nimi popsuć, ale skoro młodszy żył w przekonaniu, że wydarzył się tylko w jego głowie, to nie mógł mieć do niego pretensji o to, że wykorzystał wtedy sytuację na swoją korzyść.
-
ABOUT MEanother day, another night
i’m standing still and I don’t know why
it’s like I’m waiting here to die
— No niby tak — zgodził się z nim i kiwnął lekko głową. Taka osoba jak Floris na pewno przyciągała uwagę innych i domyślał się, że nie była ona zbyt pozytywna. Nawet sam zdążył zauważyć, że niektórzy z innych gości posyłali mu nieprzychylne spojrzenia i coś między sobą szeptali. Musiał przyznać, że nawet trochę go to wkurwiało, ale to nie tak, że mógł cokolwiek w takiej sytuacji zrobić. I w pierwszej kolejności powinien się chyba zastanowić dlaczego tak właściwie drażniło go to, że ktoś mógł mieć coś do Vandermeera, bo czucie się w taki sposób wobec kogoś, kto był mu obojętny raczej nie było normalne. — Mhm — mruknął i skinął lekko głową, unosząc kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Coś dzisiaj wyjątkowo słodził Florisowi, nie można było temu zaprzeczyć. Zdecydowanie zachowywał się względem mężczyzny nieco inaczej, do takiego stopnia, że było to zauważalne.
Nie był pewien, czy to był dobry pomysł aby dzielić się tym z Florisem, ale skoro mężczyzna i tak już zauważył, że coś było na rzeczy, to nie było sensu tego przed nim dalej ukrywać. No i może jak mu powie co i jak, to nieco mu ulży i nie będzie go aż tak męczyło. Domyślał się, że kiedy starszy usłyszy, że coś takiego mu się śniło to będzie wniebowzięty i zapewne będzie chciał to wykorzystać na swoją korzyść. Dużo się nie pomylił, bo ten od razu podłapał temat i miał zamiar mu trochę z tego powodu podokuczać. Na jego słowa wypuścił głośno powietrze nosem, nie wiedząc co odpowiedzieć. — Na to wygląda — odpowiedział, tyle tylko, że nie wiadomo na które pytanie to było. Czy na to, że zaprzątał mu głowę, czy może na to, że myślał o tym jakby to było. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie był ciekaw. Wiele razy myślał o tym, że może gdyby po prostu go pocałował, to rozwiałoby to wszelkie wątpliwości. Tyle tylko, że z góry zakładał, że gdyby do tego doszło, to pewnie uświadomiłby sobie, że to nic takiego i kompletnie nie zrobiłoby to na nim wrażenie. Nie brał pod uwagę scenariusza, w którym taki pocałunek doprowadziłby do tego, że zacząłby kwestionować dosłownie wszystko co do tej pory wiedział o sobie samym. Zamrugał kilkukrotnie, wlepiając spojrzenie w jego twarz, kiedy ten tak się nad nim nachylił. — Ja... Nie wiem, czy to jest dobry pomysł — stwierdził i skrzywił się. Cóż, jego odpowiedź mogła sugerować, że rzeczywiście mogło to być, co rozważał. — Chciałbym, żeby właśnie tak było — powiedział i kiwnął lekko głową. Chciałby, żeby to wszystko okazało się jedynie głupim snem. Na jego ostatnie słowa nie odpowiedział, ale widać było, że właśnie toczył w swojej głowie walkę sam ze sobą. Nie miał pojęcia, jak powinien postąpić. Skłamałby, gdyby powiedział, że go nie korciło i to nawet nie teraz, ale już wcześniej, bo ta sprawa zaprzątała mu głowę już od jakiegoś czasu. Zerknął na szklankę, którą trzymał w dłoni i jednym haustem dopił do końca jej zawartość. Przeniósł spojrzenie z powrotem na twarz starszego i sam jeszcze bardziej się do niego zbliżył, po czym bez uprzedzenia złączył ich wargi w niepewnym pocałunku. Momentalnie poczuł przyjemne motylki w brzuchu i Floris nie musiał czekać zbyt długo na to, aż bardziej pogłębił pocałunek, zarzucając na jego kark rękę, w której trzymał papierosa.
William the Bloody
Nie był pewien, czy to był dobry pomysł aby dzielić się tym z Florisem, ale skoro mężczyzna i tak już zauważył, że coś było na rzeczy, to nie było sensu tego przed nim dalej ukrywać. No i może jak mu powie co i jak, to nieco mu ulży i nie będzie go aż tak męczyło. Domyślał się, że kiedy starszy usłyszy, że coś takiego mu się śniło to będzie wniebowzięty i zapewne będzie chciał to wykorzystać na swoją korzyść. Dużo się nie pomylił, bo ten od razu podłapał temat i miał zamiar mu trochę z tego powodu podokuczać. Na jego słowa wypuścił głośno powietrze nosem, nie wiedząc co odpowiedzieć. — Na to wygląda — odpowiedział, tyle tylko, że nie wiadomo na które pytanie to było. Czy na to, że zaprzątał mu głowę, czy może na to, że myślał o tym jakby to było. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie był ciekaw. Wiele razy myślał o tym, że może gdyby po prostu go pocałował, to rozwiałoby to wszelkie wątpliwości. Tyle tylko, że z góry zakładał, że gdyby do tego doszło, to pewnie uświadomiłby sobie, że to nic takiego i kompletnie nie zrobiłoby to na nim wrażenie. Nie brał pod uwagę scenariusza, w którym taki pocałunek doprowadziłby do tego, że zacząłby kwestionować dosłownie wszystko co do tej pory wiedział o sobie samym. Zamrugał kilkukrotnie, wlepiając spojrzenie w jego twarz, kiedy ten tak się nad nim nachylił. — Ja... Nie wiem, czy to jest dobry pomysł — stwierdził i skrzywił się. Cóż, jego odpowiedź mogła sugerować, że rzeczywiście mogło to być, co rozważał. — Chciałbym, żeby właśnie tak było — powiedział i kiwnął lekko głową. Chciałby, żeby to wszystko okazało się jedynie głupim snem. Na jego ostatnie słowa nie odpowiedział, ale widać było, że właśnie toczył w swojej głowie walkę sam ze sobą. Nie miał pojęcia, jak powinien postąpić. Skłamałby, gdyby powiedział, że go nie korciło i to nawet nie teraz, ale już wcześniej, bo ta sprawa zaprzątała mu głowę już od jakiegoś czasu. Zerknął na szklankę, którą trzymał w dłoni i jednym haustem dopił do końca jej zawartość. Przeniósł spojrzenie z powrotem na twarz starszego i sam jeszcze bardziej się do niego zbliżył, po czym bez uprzedzenia złączył ich wargi w niepewnym pocałunku. Momentalnie poczuł przyjemne motylki w brzuchu i Floris nie musiał czekać zbyt długo na to, aż bardziej pogłębił pocałunek, zarzucając na jego kark rękę, w której trzymał papierosa.
-
ABOUT MEWhen we hang out it's always upside down
Ściągnął brwi, bo nie był pewien, na które pytanie to była odpowiedź. Miał wrażenie, że Flynn był bardzo zakłopotany i pogubiony w tym, co teraz się działo. Nie był tym jakoś bardzo zaskoczony, bo sam na jego miejscu pewnie czułby się w taki sposób. Mimo wszystko miał nadzieję, że coś jednak z tego wyniknie, bo chciałby, żeby pojawiło się między nimi coś więcej. Tak na dobrą sprawę, to już od samego początku na to liczył, czego nawet nie starał się ukryć. Tyle tylko, że jak do tej pory młodszy upierał się, że był hetero. Teraz nagle w to wątpił, co oczywiście Florisowi było bardzo na rękę. — Czemu nie? Przecież to do niczego nie zobowiązuje, a przynajmniej będziesz spokojniejszy. No, chyba że jednak się okaże, że nie jesteś taki hetero, to wtedy zaczniesz kwestionować całe swoje dotychczasowe życie — wzruszył lekko ramionami. Nie chciałby być w jego skórze, jeśli okaże się, że naprawdę leciał też na facetów. Sam dość wcześnie domyślił się, co było na rzeczy i przez długi czas ciężko było mu się pogodzić z tym, że był gejem. W końcu jednak przeszedł z tym do porządku dziennego i był pewien, że Maples też by przeszedł. Mruknął krótko na jego słowa, ale skinął przy tym głową. On by wolał, żeby okazało się, że Flynn jednak na niego leciał, ale jak będzie, to się okaże. Najpierw Flynn musiałby się zdecydować na to, żeby w ogóle go pocałować, a dopiero potem będą się oboje zastanawiać, w jakim kierunku to pociągnąć. Ściągnął brwi, gdy tak dopił swojego drinka na raz i już miał się odezwać, kiedy nagle Flynn go pocałował. Był trochę skołowany, że zrobił to jako pierwszy, ale niemal od razu oddał ten gest, wydając przy tym z siebie krótki pomruk zadowolenia. Nie chciał go sam pogłębiać, bo nie był pewien, czy chłopak w ogóle miał na to ochotę. Równie dobrze mógł zaraz się odsunąć. Na pewno nie spodziewał się tego, co zrobił jego następne, ale chętnie sam również bardziej zaangażował się w ten pocałunek. Objął go w pasie i przyciągnął bliżej siebie, chcąc mieć go zaraz obok. Odruchowo wsunął dłonie pod materiał jego marynarki i zacisnął palce na jego talii. Dopiero po dłużej chwili oderwał się od jego ust i wbił wzrok w jego twarz, unosząc kącik ust w triumfalnym uśmiechu. — Strasznie się angażujesz jak na hetero gościa — powiedział, bo nie mógł sobie darować. — I co? Rozjaśniło się coś? — zapytał, po czym sam bez ostrzeżenia go pocałował, napierając przy tym na niego bardziej. Skoro już miał go tak blisko siebie, to nie mógł sobie darować i musiał skorzystać z okazji. Zdawał sobie sprawę z tego, że teraz nigdzie ich to nie zaprowadzi, co trochę go smuciło. — Lepiej czy gorzej niż we śnie? — zapytał, gdy oderwał się od jego ust. Przekrzywił delikatnie głowę, wyraźnie zaciekawiony jego odpowiedzią. Kusiło go, żeby powiedzieć mu, że to nie był pierwszy raz, kiedy się całowali, ale na razie chciał sprawdzić jego reakcję. Może Flynnowi samo się coś przypomni i uzna, że to jednak nie był sen? Ciężko powiedzieć.
Flynn "osoba towarzysząca" Maples
-
ABOUT MEanother day, another night
i’m standing still and I don’t know why
it’s like I’m waiting here to die
— No i właśnie tego nie chcę. Nie chcę niczego kwestionować, bo dobrze mi się żyło do tej pory w przekonaniu, że jestem hetero i nie chciałbym, żeby to się zmieniło — odparł. Naprawdę nie chciał w takim wieku dowiadywać się o sobie czegoś, o co nawet nigdy by siebie nie podejrzewał. Od zawsze był przekonany, że podobają mu się jedynie kobiety, a żaden facet nie wpadł mu nigdy w oko. Co prawda, Floris nieco mieszał mu w głowie, ale był przekonany, że po prostu był ku temu jakiś powód, tylko sam nie do końca wiedział jaki. Naprawdę wolałby sobie jeszcze bardziej nie robić mętliku, bo tylko będzie miał wtedy jeszcze więcej zmartwień i tyle z tego będzie. Z drugiej strony, mężczyzna jednak miał trochę racji. Dopóki go nie pocałuje i się nie przekona o co w tym wszystkim chodziło, to i tak wciąż będzie go to męczyć, jak męczyło go od dłuższego czasu. Tak naprawdę, nie było chyba dobrego i sensownego wyjścia z tej sytuacji.
Ostatecznie, postanowił po prostu zaufać swoim instynktom i zdecydował się na to, aby pocałować Florisa. Miał nadzieję, że co nieco mu to rozjaśni, a z ewentualnymi konsekwencjami takiego zachowania będzie się zmagał później. Poza tym, teraz kiedy sobie popił na pewno łatwiej było mu się zebrać na odwagę do czegoś takiego, niż jakby był kompletnie trzeźwy. Nie był pewien, czy wtedy byłby w stanie w ogóle przemóc się do tego, żeby pocałować innego faceta. Ulżyło mu, kiedy Floris praktycznie od razu odwzajemnił jego pocałunek, bo gdyby tak się nie stało, to na pewno zacząłby się z tego powodu stresować i od razu pomyślałby, że zaliczył wtopę. Chyba nie miałby wtedy innego wyjścia, jak tylko stąd uciec i najlepiej już nigdy nie pokazać się starszemu na oczy. Gdy mężczyzna go objął i ciaśniej do siebie przyciągnął, poczuł przyjemne motylki w brzuchu. Kiedy Floris wsunął swoją rękę pod jego marynarkę, wydał z siebie cichy pomruk, bo wyraźnie spodobał mu się ten gest. Wiadomo, że nie mogli tak tkwić w nieskończoność, więc gdy Vandermeer przerwał ich pocałunek, Flynn odchrząknął cicho, wyraźnie zakłopotany. To, co mężczyzna powiedział od razu po tym sprawiło, że poczuł się tylko jeszcze bardziej zawstydzony. — Tak jakoś wyszło — wymamrotał i wzruszył ramionami. Na jego kolejne pytanie nie wiedział co odpowiedzieć, bo tak właściwie… To nic. Miał wrażenie, że miał tylko jeszcze większy mętlik w głowie, więc pokręcił przecząco głową na boki. Wtedy też starszy postanowił sam go pocałować, co wzięło go z zaskoczenia. Zamiast jednak zachować się tak jak powinien, po prostu odwzajemnił jego pocałunek, zupełnie jakby to było silniejsze od niego. Wbił swoje spojrzenie w jego twarz, kiedy ten ponownie się od niego oderwał. — Nie wiem. Nie jestem w stanie stwierdzić — odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie miał pojęcia, co miał myśleć o tym wszystkim. Dopiero teraz dotarło do niego, że przecież wciąż się przytulali i mężczyzna tak ciasno go obejmował. Odsunął się od niego i ponownie odchrząknął. Zaciągnął się jeszcze ostatni raz papierosem i zgasił go w popielniczce, unikając patrzenia na mężczyznę. Nie można było zaprzeczyć temu, że zrobiło się teraz dość niezręcznie.
William the Bloody
Ostatecznie, postanowił po prostu zaufać swoim instynktom i zdecydował się na to, aby pocałować Florisa. Miał nadzieję, że co nieco mu to rozjaśni, a z ewentualnymi konsekwencjami takiego zachowania będzie się zmagał później. Poza tym, teraz kiedy sobie popił na pewno łatwiej było mu się zebrać na odwagę do czegoś takiego, niż jakby był kompletnie trzeźwy. Nie był pewien, czy wtedy byłby w stanie w ogóle przemóc się do tego, żeby pocałować innego faceta. Ulżyło mu, kiedy Floris praktycznie od razu odwzajemnił jego pocałunek, bo gdyby tak się nie stało, to na pewno zacząłby się z tego powodu stresować i od razu pomyślałby, że zaliczył wtopę. Chyba nie miałby wtedy innego wyjścia, jak tylko stąd uciec i najlepiej już nigdy nie pokazać się starszemu na oczy. Gdy mężczyzna go objął i ciaśniej do siebie przyciągnął, poczuł przyjemne motylki w brzuchu. Kiedy Floris wsunął swoją rękę pod jego marynarkę, wydał z siebie cichy pomruk, bo wyraźnie spodobał mu się ten gest. Wiadomo, że nie mogli tak tkwić w nieskończoność, więc gdy Vandermeer przerwał ich pocałunek, Flynn odchrząknął cicho, wyraźnie zakłopotany. To, co mężczyzna powiedział od razu po tym sprawiło, że poczuł się tylko jeszcze bardziej zawstydzony. — Tak jakoś wyszło — wymamrotał i wzruszył ramionami. Na jego kolejne pytanie nie wiedział co odpowiedzieć, bo tak właściwie… To nic. Miał wrażenie, że miał tylko jeszcze większy mętlik w głowie, więc pokręcił przecząco głową na boki. Wtedy też starszy postanowił sam go pocałować, co wzięło go z zaskoczenia. Zamiast jednak zachować się tak jak powinien, po prostu odwzajemnił jego pocałunek, zupełnie jakby to było silniejsze od niego. Wbił swoje spojrzenie w jego twarz, kiedy ten ponownie się od niego oderwał. — Nie wiem. Nie jestem w stanie stwierdzić — odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie miał pojęcia, co miał myśleć o tym wszystkim. Dopiero teraz dotarło do niego, że przecież wciąż się przytulali i mężczyzna tak ciasno go obejmował. Odsunął się od niego i ponownie odchrząknął. Zaciągnął się jeszcze ostatni raz papierosem i zgasił go w popielniczce, unikając patrzenia na mężczyznę. Nie można było zaprzeczyć temu, że zrobiło się teraz dość niezręcznie.
-
ABOUT MEWhen we hang out it's always upside down
— Mówisz o tym, jakby to była jakaś choroba albo przekleństwo. Po prostu będziesz miał większą pulę ludzi do zaliczenia. Powinno ci być to na rękę, skoro taki z ciebie podrywacz — posłał mu zaczepny uśmiech. Nie ma co, jeśli Flynn się rozkręci, to będzie mógł się poszczycić tym, że zaliczył jeszcze więcej osób. Będzie się czym chwalić. Co prawda, Florisowi nijak nie byłoby to na rękę, bo oczywiście chciałby, żeby teraz to on sam był w centrum jego uwagi, ale przecież nie mógł go zmusić do tego, żeby wdał się z nim w tego typu relację. Nie mógł mu tego kazać.
Podobało mu się to, że chłopak reagował w taki sposób na te jego zagrywki. Trochę się bał, że ten uzna, że wykorzystywał okazję i się zapędzał, ale najwyraźniej nie musiał się tym przejmować. Był ciekaw, czy była to kwestia tego, że łaknął tej bliskości czy była to kwestia tego, że trochę sobie popił. Dobrze by było, gdyby było to i jedno i drugie. — Może wychodzić częściej — odparł i uśmiechnął się do niego zaczepnie. Nie narzekałby, gdyby od tego momentu częściej dochodziło między nimi do takich sytuacji, a nawet do czegoś więcej. Coś jednak czuł, że młodszy musiał najpierw dogadać się sam ze sobą, zanim w ogóle będzie chciał wdawać się w jakieś relacje z mężczyznami. Bo to, że Flynn na pewno nie był hetero, Floris sam mógł już stwierdzić. Westchnął na jego słowa, bo nijak nie podobała mu się jego odpowiedź. — Czas pokaże — podsumował, bo co innego mu pozostało, jak poczekać na to, aż chłopak się z tym prześpi. No, na pewno będzie teraz go zaczepiał i próbował doprowadzać do podobnych sytuacji jak ta teraz, licząc na to, że pomoże mu to w przekonaniu go, że lubił facetów. Puścił go, kiedy Flynn chciał się cofnąć, po czym schował dłonie do kieszeni spodni. Na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech, bo podobało mu się to, jaki ten był zakłopotany. — Chodźmy do środka — stwierdził, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi.
Po wejściu do środka, skierował się na salę. Podszedł do ich stolika, ale zanim zdążył usiąść, to inni zaczęli wstawać. Ściągnął brwi i zerknął na zegarek. Szybko podszedł do kelnerów, zabrał dwa kieliszki z tacy i wrócił do Flynna. Wcisnął mu jeden z nich, chwycił go za dłoń i pociągnął w przeciwną stronę od tej, gdzie wszyscy się kierowali. — Nie będę oglądał żadnych dronów — powiedział, gwoli wyjaśnienia. Skierował się w stronę przedniego wyjścia z lokalu, niekonicznie przejmując się tym, że wynosił ze środka szkło. Z okolicznych budynków zaczęli wychodzić ludzie i na chodnikach oraz ulicy rozstawiać swoje zestawy fajerwerków. Wyszedł na ulicę, nieco dalej od budynku, w którym jeszcze przed chwilą byli. — Co prawda, wolałbym być gdzieś wysoko, ale nie mamy czasu, żeby się przenieść gdzieś indziej — westchnął. Przystanął w miejscu, z którego uznał, że będzie najlepiej oglądać fajerwerki puszczane z okolicznych domów. — Będzie hałas — stwierdził i zacisnął nieco mocniej palce na jego dłoni. Jakoś tak wyszło, że nadal go trzymał i wyglądało na to, że nie zamierzał szybko go puścić.
Flynn "osoba towarzysząca" Maples
Podobało mu się to, że chłopak reagował w taki sposób na te jego zagrywki. Trochę się bał, że ten uzna, że wykorzystywał okazję i się zapędzał, ale najwyraźniej nie musiał się tym przejmować. Był ciekaw, czy była to kwestia tego, że łaknął tej bliskości czy była to kwestia tego, że trochę sobie popił. Dobrze by było, gdyby było to i jedno i drugie. — Może wychodzić częściej — odparł i uśmiechnął się do niego zaczepnie. Nie narzekałby, gdyby od tego momentu częściej dochodziło między nimi do takich sytuacji, a nawet do czegoś więcej. Coś jednak czuł, że młodszy musiał najpierw dogadać się sam ze sobą, zanim w ogóle będzie chciał wdawać się w jakieś relacje z mężczyznami. Bo to, że Flynn na pewno nie był hetero, Floris sam mógł już stwierdzić. Westchnął na jego słowa, bo nijak nie podobała mu się jego odpowiedź. — Czas pokaże — podsumował, bo co innego mu pozostało, jak poczekać na to, aż chłopak się z tym prześpi. No, na pewno będzie teraz go zaczepiał i próbował doprowadzać do podobnych sytuacji jak ta teraz, licząc na to, że pomoże mu to w przekonaniu go, że lubił facetów. Puścił go, kiedy Flynn chciał się cofnąć, po czym schował dłonie do kieszeni spodni. Na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech, bo podobało mu się to, jaki ten był zakłopotany. — Chodźmy do środka — stwierdził, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi.
Po wejściu do środka, skierował się na salę. Podszedł do ich stolika, ale zanim zdążył usiąść, to inni zaczęli wstawać. Ściągnął brwi i zerknął na zegarek. Szybko podszedł do kelnerów, zabrał dwa kieliszki z tacy i wrócił do Flynna. Wcisnął mu jeden z nich, chwycił go za dłoń i pociągnął w przeciwną stronę od tej, gdzie wszyscy się kierowali. — Nie będę oglądał żadnych dronów — powiedział, gwoli wyjaśnienia. Skierował się w stronę przedniego wyjścia z lokalu, niekonicznie przejmując się tym, że wynosił ze środka szkło. Z okolicznych budynków zaczęli wychodzić ludzie i na chodnikach oraz ulicy rozstawiać swoje zestawy fajerwerków. Wyszedł na ulicę, nieco dalej od budynku, w którym jeszcze przed chwilą byli. — Co prawda, wolałbym być gdzieś wysoko, ale nie mamy czasu, żeby się przenieść gdzieś indziej — westchnął. Przystanął w miejscu, z którego uznał, że będzie najlepiej oglądać fajerwerki puszczane z okolicznych domów. — Będzie hałas — stwierdził i zacisnął nieco mocniej palce na jego dłoni. Jakoś tak wyszło, że nadal go trzymał i wyglądało na to, że nie zamierzał szybko go puścić.