Zablokowany
Myre
Miejscow*
37 lat/a, 179 cm
biznesmen, filantrop, znany malarz w Właściciel May Baily's Place
Awatar użytkownika
Whispers of life
I hope that you wrote all your songs for me.
Nothing inspires forgiveness quite like revenge
   Zawsze dbał o bezpieczeństwo własne i rodzinne, głównie troszcząc się o siostry. Żaden bóg nie mógłby teraz nawet określić jak silna złość krążyła w jego ciele, wypełniając każdą żyłę i każdy organ. Irytację można było wyczytać nawet z jego twarzy, kiedy siedział w wygodnym fotelu, ściskając w dłoni elegancką, ręcznie zdobioną laskę, której wbrew pozorom nie używał do podpierania się, bo nie musiał, a do wskazywania zagubionym ludziom drogi w ich nędznym życiu. W ten mocny i twardy kawałek drewna wsiąknęło więcej krwi, niż Princeton rzekomo miał na rękach.
   Wiedział doskonale jak duża była nieudolność nowoorleańskiej policji, więc nieszczególnie zdziwiło go, że porywacz Frani zdołał dać nogę, ale nie mógł wyjść ze zdumienia jak w ogóle udało mu się położyć łapy na jego siostrze. To już nie była tylko braterska troska czy chęć zemsty, ale kwestia honoru. Musiał jednak zachować ostrożność, bo w związku z zamieszaniem w sprawę stróżów prawa, ci mogli przyglądać się również jemu. Na szczęście od brudnej roboty miał odpowiednich ludzi.
   Światła w hotelu były przygaszone, godzina późna, a wokół cisza i spokój, że aż wydawało się to podejrzane. Niewiele pokoi było zajętych, a w tych wynajętych goście już dawno poszli spać. W budynku z obsługi przebywał jedynie jego wierny i zaufany manager, starszy Pan z wąsem, elegancki, dyskretny i wierny. Nikogo więcej nie było potrzeba. No, może oprócz dwóch braci bliźniaków, z którymi umówił się na bardzo ważne spotkanie.
   Sięgnął po grube szkło, wypełnione bursztynowym trunkiem, zakołysał nim i upił niewielkiego łyka, który spłynął po gardle, wyznaczając gorącą ścieżkę, mającą za zadanie odrobinę ukoić nerwy. Obecnie było to bardzo trudne zadanie, więc nie było żadnej gwarancji, że nawet dobremu alkoholowi z wyższej półki się uda.
   Milczał przez dłuższą chwilę, aż w końcu podniósł wzrok na siedzących z nim przy stoliku braci i westchnął ciężko, uderzając laską o podłogę i zaciskając na niej mocno palce. Wierzył w ich profesjonalizm, ale i tak uznał, że należy dobitnie wyjaśnić im powagę sytuacji i wagę ich zadania. Wykurwiście ważnego zadania.
   一 Pomyślcie teraz o najważniejszej osobie w waszym życiu. Takiej, za którą oddalibyście wasze nędzne życia. Jeżeli nie macie kogoś takiego, to użyjcie wyobraźni. Pomnóżcie to przez nieskończoność. Tak istotna jest dla mnie Francesca. Ludzka spierdolina, która odważyła się w ogóle pomyśleć, że może jakkolwiek jej zagrozić chodzi po ulicach Nowego Orleanu wolna, być może uważając się za bezkarną. Nie jest bezkarna i wy się o to postaracie 一 powiedział całkowicie poważnie, sycząc niektóre wyrazy przez zęby, podkreślając że jest niezwykle zdeterminowany. 一 Chcę żebyście przyprowadzili go do mnie żywego jak najszybciej. Zapewnię odpowiednie środki i wynagrodzenie.
   Pomimo buzującej w nim wściekłości wyglądał jak zwykle elegancko, ubrany w wygodny, dopasowany strój; spodnie opinały się na jego biodrach i w talii, a szerokie rękawy koszuli zakrywały umięśnione ramiona, za to dekolt odkrywał część torsu. Jasne kosmyki włosów zaczesane były to tyłu, a dłuższy, srebrny kolczyk kołysał się lekko pod jego prawym uchem.

Pravi Young
Levi Young
po mieście błąka się tylko jedna dusza
freakinhope8595
Miejscow*
35 lat/a, 193 cm
Doradca ślubny w House od Broel
Awatar użytkownika
Whispers of life
Spaghetti z mięska od szczęśliwej krówki, która hasała po polach i żarła zieloną trawkę.
Nie za dobrze znał Princetona, przecięli się kilka razy przy okazji zleceń. Czasami biznesmen zlecał bliźniakom odebranie pieniędzy od spóźnialskich, innym razem prosił o dyskretne pozbycie się niewygodnych gości hotelu, a znów innego razu prosił o ochronę. Gdy więc tym razem zadzwonił do klonów, Pravi nie spodziewał się niczego niezwykłego. Nie zdziwił się również słysząc, że Beaufoy nakazuje im potraktowanie tej sprawy priorytetowo. Jego sprawy zawsze były priorytetowe, na co Pravi jedynie przewracał oczami. Jednak tym razem zaciekawiła go natarczywość mężczyzny.
Znali się z Princetonem praktycznie całe życie, oczywiście nie osobiście, ale każdy w mieście znał jego rodzinę. Ich znajomość była powierzchowna, jednak obfitująca w wiele korzyści. Pravi zawsze uważał Prince'a za dziwaka, ekscentrycznego gościa o wybujałym ego i jeszcze większym portfelu. Przywodził mu na myśl jebniętego Batmana, który zamiast zająć się sprawiedliwością w Gotham, zajmował się malowaniem i myślał, że tym zbawi świat. Oczywiście to było tylko jego subiektywne, zgryźliwe wrażenie.
W swojej głowie nazywał go Księciem i za każdym razem, gdy miał wypowiedzieć na głos to przezwisko musiał siłą zmuszać się, by jednak tego nie zrobić. Niespecjalnie przepadał za jego towarzystwem, ale gryzł się w język jak tylko mógł, gdy był w jego pobliżu. Klient nasz Pan i inne pierdoły.
Razem z bratem zjawili się w upiornym - zdaniem Praviego - hotelu, gdzie przywitał ich starszy Pan z wąsem. Blondyn w swojej głowie zawsze nazywał go Alfredem. Zastanawiał się nawet, czy Princeton nie ma czasem jakiejś ukrytej jaskini pod murami hotelu. Nie zdziwiłby się, gdyby okazało się to prawdą.
Panowało przekonanie, że hotel był nawiedzony. Pravi jednak był przekonany, że to nie żadne upiory biegają po korytarzach tego miejsca, a świrnięci lokatorzy, fani wampirów i innych voodoo. Nie lubił tego miejsca, jak dla niego nie było wcale eleganckie i historyczne, a jedynie staroświeckie i przesiąknięte kurzem. Nie był fanem wiktoriańskich klimatów, których niestety było pełno w Nowym Orleanie, wolał nowoczesny minimalizm, bez złota, czerwieni i aksamitów.
Znudzony ciszą w pokoju, obserwował otoczenie, kątem oka spoglądając na ich gospodarza. Sunąc wzrokiem po każdej pierdole, znajdującej się w gabinecie, zauważył napięcie, które niemal wylewało się z ciała Księcia. Słysząc głośne westchnięcie i irytujący trzask uderzenia laski, zwrócił powoli swój znudzony wzrok na gospodarza. Za każdy razem zastanawiał się: Na chuj mu ta laska?
Skupił się na słowach Księciunia i rozumiał o co mu chodziło. Jego najważniejsza osoba w życiu siedziała obok niego. Oddały życie za Levi'ego i wiedział, że ten zrobiłby to samo. Nie było rzeczy, której by dla siebie nie zrobili, zawsze stawali za sobą murem i nigdy nie dawali za wygraną. Nawet nie musiał sobie wyobrażać, jak bardzo zmartwiony i wkurwiony musiał być Princeton.
Francesca.
Nie znał jej osobiście. I patrząc na opiekuńczość jej brata, raczej nigdy się nie poznają. Szkoda zachodu, stresu i potencjalnie stracenia klienta. Nie miał siostry, jednak rozumiał strach o bliskich i wściekłość jaką można czuć, wiedząc, że ktoś ich skrzywdził i chodzi wolno.
Cierpliwie wysłuchał słów mężczyzny, odczekał może minutę, myśląc, że Księciunio dorzuci cokolwiek istotnego, rzucając przy tym znaczące spojrzenie bratu. Ten wiedział co Pravi uważał o Princetonie i zawsze prosił go o trzymanie buzi na kłódkę. Tylko że Pravi wyjebał kłódkę i nie wiedział gdzie.
-Dobra. A jakieś konkrety? Piękna przemowa i w ogóle, ale przyda nam się nazwisko, rysopis, cokolwiek. Bo możemy ci przyprowadzić w chuj ludzkich spierdolin. - rzucił.

Princeton Beaufoy Levi Young
Myre
Miejscow*
37 lat/a, 179 cm
biznesmen, filantrop, znany malarz w Właściciel May Baily's Place
Awatar użytkownika
Whispers of life
I hope that you wrote all your songs for me.
   Oczy odrobinę podkrążone, podkreślające jego szlachetne zmęczenie, przeniósł powoli na Pravi’ego i przez krótką chwilę przyglądał mu się w ciężkim milczeniu, słuchając co ma do powiedzenia. Dobrze, że chociaż robotę wykonywał skutecznie i dyskretnie, chociaż Beaufoy był niemal pewien, że to ten drugi na ogół mówił, kiedy trzeba było ruszyć głową. Przeniósł wzrok przelotnie na Levi’ego, upewniając się, że ten w ogóle jest obecny i duchem, nie tylko ciałem, po czym wyciągnął przed siebie dłoń i postukał wypielęgnowanym paznokciem w cienką, czarną teczkę leżącą na stoliku.
   一 Wszystkie istotne informacje, w tym zdjęcia, są tutaj 一 powiedział i sam nie miał pojęcia skąd wziął ostatki tej swojej, niby, anielskiej cierpliwości. Może i był ekscentryczny, tajemniczy i mówiono o nim wiele, ale niezależnie kto i w jakim stylu miał go na języku, nigdy nie można było powiedzieć, że jest niesłowny lub niemodny.
   Dopóki on mógł polegać na braciach, to oni mogli na nim. To prawda, że był dosyć mściwy, ale głównie jeżeli ktoś w jakiś sposób zagroził jego rodzinie. W taki sposób Beaufoyowie wypracowali sobie szacunek w mieście. Nie chodziło jedynie o to, co robili charytatywanie, ale i jak traktowali siebie nawzajem oraz jak bardzo się cenili i szanowali swoje prawo do godnego życia. Nie byli bandą bezradnych dzieciaków, obijających się o siebie nawzajem we mgle. Wiedzieli co robili i jak robić to skutecznie.
   Mężczyzna próbował się rozluźnić, chociaż nie wychodziło mu to najlepiej. Najchętniej oddaliłby się do swojego pokoju, zaciągnął ciemne zasłony, wziął coś na ból głowy, bo ćmienie zwiastujące migrenę było coraz silniejsze i zrobił chłodny okład. Może zaprosiłby do siebie Leandra. Chłopak nie musiałby nic mówić i nic specjalnego robić, najchętniej po prostu by na niego popatrzył, napawając się samą jego obecnością.
   Zamiast tego musiał siedzieć w kawiarni hotelowej, gdzie światło lamp raziło go w oczy i słuchać bezmyślnie płynących z ust ludzkich słów. Powoli gniew przeradzał się w znużenie i skoro najważniejsze już przekazał, to być może nie zdziwiłoby nawet nikogo, gdyby tak podniósł sie nagle, bez ostrzeżenia, i oddalił bez słowa w kierunku swojej oazy spokoju.

Levi Young Pravi Young
po mieście błąka się tylko jedna dusza
freakinhope8595
Miejscow*
35 lat/a, 193 cm
Doradca ślubny w House od Broel
Awatar użytkownika
Whispers of life
Spaghetti z mięska od szczęśliwej krówki, która hasała po polach i żarła zieloną trawkę.
Pravi niemalże czuł to lekceważące spojrzenie, jakim obdarzył go Księciunio. Uśmiechnął się szeroko, czując radość z tego, że mógł chociaż odrobinę irytować swojego gospodarza. Zachowywał się w tej chwili jak dziecko, a nie jak usługobiorca na ważnym spotkaniu biznesowym, ale miał to głęboko w swojej powabnej dupie.
-Na niego nie patrz. Focha się, bo ciasta nie dostał - wszedł w słowo Księciuniowi, mówiąc o Levim. Spojrzał na brata, jednocześnie oczekując, że otrzyma cios łokciem w żebro, nic się jednak takiego nie stało, brat jedynie zgromił go wzrokiem, po czym przewrócił oczyma.
Chwycił za teczkę, otworzył i zaczął przeglądać zawartość. Zdjęcia, kartoteka z dość pokaźną listą przewinień, dane o potencjalnym miejscu zamieszkania i pracy. Dosłownie Prince miał go na wyciągnięcie ręki. Pravi zastanawiał się mimowolnie czemu Księciunio nie mógł sam się tym zająć. Odpowiedź była oczywista: miał od tego ludzi. A tymi ludźmi byli Levi i Pravi.
-Wszystko fajnie, tylko że nie umiem czytać - powiedział śmiertelnie poważnie. Zwrócił się do brata i przekazał mu teczkę. -Ty umiesz? - zapytał, za co tym razem otrzymał trzepnięcie teczką po głowie i już wkurwione spojrzenie. -Dobra, żartuję przecież - zaśmiał się.
Czasami pozwał sobie wymówić za dużo słów na minutę, co gorsza, debilnych słów.
Pochwycił teczkę z powrotem i ponownie zajrzał do środka. Powoli formułował w głowie plan działania. Później, na osobności omówią go z Levim. Wolał na głos nie zdradzać szczegółów działań jakie podejmowali w takich sprawach. Tajemnica służbowa i takie tam.
-Dobra, chcesz żebyśmy go trochę poturbowali, czy ma być nienaruszony? - zapytał już poważnie, zwracając się do Prince'a.
To była jedna z istotniejszych informacji, jakich potrzebowali. Od tego zależało jak podejdą do tej sprawy. Jeżeli mieli dowolność i mogli spuścić frajerowi wpierdol, to sytuacja była prosta. Jeżeli jednak Księciunio miał fetysz osobistej wendety, to musieli zadziałać bardziej subtelnie, z głową.

Levi Young Princeton Beaufoy
Myre
Miejscow*
37 lat/a, 179 cm
biznesmen, filantrop, znany malarz w Właściciel May Baily's Place
Awatar użytkownika
Whispers of life
I hope that you wrote all your songs for me.
   Skrzywił się nieznacznie, kiedy mu przerwano, co jednak nie przeszkodziło mu dokończyć zdania swoim monotonnym, głębokim głosem. Wbił spojrzenie w Praviego i przyglądał mu się, jakby kolejne zlecenie planował właśnie w związku z irytującym charakterem chłopaka. Czemu on wcześniej tego nie zauważył? Może był zbyt pochłonięty obowiązkami? Może miał lepszy humor? A może blondyn po prostu nie otwierał jadaczki i nie mielił ozorem jak żarłoczna krowa nad kępą trawy?
   Wzniósł lekko jedną z brwi, zaciskając dłoń na swojej ozdobnej lasce i przesuwając ją na środek, między swoje zgięte w kolanach nogi, aby oprzeć na niej obydwie dłonie i lekko się pochylić. Wysłuchał każdego bezmyślnego słowa i kiepskiego żartu, chociaż cierpliwość kończyła się coraz szybciej - studnia wysychała, a na dnie zostało coś, co nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego, czy odetchnąć świeżym powietrzem.
   Po tym, jak prawy bliźniak przyznał się do nieśmiesznego dowcipu, Princeton zaśmiał się głośno i pociągnął krótko nosem, kręcąc głową, udając wielce rozbawionego.
   一 A to dobre 一 zauważył, unosząc powoli dłoń, by jej wierzchem otrzeć niewidzialną łzę rozbawienia. W rzeczywistości jego oczy były suche, jak wspomniana wcześniej studnia, będąca metaforą znikające cierpliwości Beaufoya. Odchrząknął krótko, gdy padło pytanie, całkiem trafne swoją drogą, chociaż w beznadziejnie nieodpowiednim czasie.
   一 Cieszę się, że o to pytasz 一 zaczął, nagle również poważniejąc. 一 Pozwól, że zademonstruję 一 dodał, pod koniec wypowiedzi wykonując szybki, precyzyjny i boleśnie niespodziewany zamach. W powietrzu rozległ się krótki świst, kiedy laska, trzymana pewnie w prawej dłoni barona, wylądowała z głuchym hukiem na szczęce Praviego. Będzie miał szczęście jeżeli kość nie pękła, a wszystkie zęby zostały na swoich miejscach. Od porządnego krwiaka się jednak nie uchroni.
   一 Przyprowadźcie go żywego, reszta mnie nie obchodzi 一 mruknął, podnosząc się z miejsca i ruszając w stronę baru, aby sięgnąć po jasną, czystą chusteczkę z materiału, którą zaczął przecierać laskę w miejscu, w którym zetknęła się z twarzą Younga. Nawet niewytresowany, głośny pies powinien w końcu poznać swoje miejsce.

Pravi Young
po mieście błąka się tylko jedna dusza
freakinhope8595
Miejscow*
35 lat/a, 193 cm
Doradca ślubny w House od Broel
Awatar użytkownika
Whispers of life
Spaghetti z mięska od szczęśliwej krówki, która hasała po polach i żarła zieloną trawkę.
Czy był dumny ze swoich głupich żartów? Niespecjalnie, to nie była jego szczytowa forma. Czy jednak czuł rozbawienie, widząc irytacje i gasnącą cierpliwość gospodarza? Jeszcze jak!
Zazwyczaj nie pozwalał sobie na kłapanie jadaczką przy rozmowach z klientami, Levi był w tym lepszy. Dzisiaj jednak obaj bracia byli w nienajlepszej formie. Leviego dręczyły jego demony, na samo spotkanie nawet nie chciał przychodzić. Przyszedł tylko dlatego, że Pravi zarzekł się, że sam się nie pojawi w upiornym hotelu. Poszli więc na kompromis i Levi pojawił się tylko jako duchowe wsparcie i pozór rozsądku w postaci gromienia wzrokiem i biciem po głowie drugiego bliźniaka.
Jednocześnie spodziewał się ciosu, a jednak zaskoczył go sposób zadania przez Księciunia. Był pewien, że atak nastąpi w bardziej przewidziany sposób, chociaż powinien przewidzieć, że Prince zachowa się w elegancki sposób. Był pod wrażeniem, przecierając szczękę dłonią. Zagwizdał cicho, obserwując laskę i widząc w niej tym razem więcej ciekawych szczegółów niż wcześniej. Mimo już kilku lat na karku, wciąż uczył się nowych rzeczy od swoich przeciwników i współpracowników. Następnym razem gdy zobaczy kogoś z laską, będzie spodziewał się takich zagrywek. Mimo bólu pulsującego w szczęce uśmiechnął się, bo przynajmniej zrobiło się ciekawie.
-Dzięki za demonstrację, Księciuniu. Chyba mamy wszystko - odpowiedział, spoglądając na brata z niemym pytaniem. Levi pozwolił sobie na kolejne uderzenie teczką w głowę Praviego i dopiero po tym zorientował się, co wymsknęło się z jego ust. -Ups... - mruknął cicho, ale było oczywiste, że nie było mu przykro.
Skoro mogli działać w otwarte karty, ich dalszy plan powinien być prosty i Pravi miał nadzieję, że nie zaowocuje w zbędne problemy. Z tym jednak nigdy nic nie wiadomo.
-Jak szybko chcesz tego gościa u siebie w piwnicy? - zapytał jeszcze Księciunia. Chciał mieć pewność, że zleceniodawca nie zacznie sobie naliczać kar umownych za każdy dzień zwłoki, gdy Pravi będzie sobie smacznie odsypiał bezsenne noce.

Princeton Beaufoy Levi Young
Myre
Miejscow*
37 lat/a, 179 cm
biznesmen, filantrop, znany malarz w Właściciel May Baily's Place
Awatar użytkownika
Whispers of life
I hope that you wrote all your songs for me.
   Pravi był jak brzęczący przy uchu komar. Princeton nie tracił cierpliwości, a przynajmniej jeszcze nie, chociaż to prawda, że był bardziej spięty, niż zwykle, a wszystko przez porwanie Francesci, do którego według niego w ogóle nie powinno dojść. Jak osoby z tak szanowanej rodziny, która podejmuje naprawdę duże kroki, aby chronić swoją prywatność i swoje bezpieczeństwo, zostaje tam po prostu uprowadzona? Żeby tego było mało, porywaczowi uchodzi na sucho, kiedy staje się zbiegiem, bo policja nie dała rady wypełnić należycie swoich obowiązków. Jak to wygląda w oczach społeczeństwa? Jak wygląda w oczach dalszej rodziny, przyjaciół, znajomych i wszystkich, którzy kręcą się blisko Beaufoyów? Co najmniej mizernie. Jeżeli tak dalej pójdzie ich nazwisko przestanie być tak poważane i mogą stracić dużo więcej, niż pieniądze, mogą stracić dobrą opinie.
   Jego laska była rekwizytem, który nie miał wiele wspólnego z typowymi laskami, których przeznaczeniem jest wspierać swoich właścicieli, gdy ci z jakichś powodów mieli problem z chodzeniem. Princeton nie miał. Jego laska była dopełnieniem outfitu, eleganckim dodatkiem, jednocześnie pełniący funkcję broni, o czym Pravi przekonał się na własnej skórze.
   Słysząc jak ten nazywa go księciuniem, westchnął powoli i głęboko, po czym ucisnął nasadę nosa palcami i mrużył oczy, jakby czuł nadchodzącą migrenę. Chyba będzie musiał poprosić managera o magiczne kropelki na ból, dzięki którym ochłonie, oczyści umysł i zażyje odrobinę snu.
   Odrzucił chusteczkę na bok, odparł powoli laskę obok lady i sięgnął po karafkę z bursztynowym trunkiem, aby następnie wypełnić szeroką, niską szklankę o grubym dnie. Najpierw drink, potem zobaczy co dalej, chociaż najchętniej już udałby się do swojego pokoju, zasłonił grube, ciemne zasłony i oddał się zdecydowanie milszym czynnością, niż rozmowa z tymi półgłówkami. Naprawdę chciał, żeby nie spaprali tej roboty, a im dłużej z nimi rozmawiał, tym ogarniała go mało komfortowa niepewność.
   一 Najszybciej, jak się da. Potraktujcie to priorytetowo 一 odparł na pytanie, które w końcu było na miejscu i nawet dało mu odrobinę nadziei, że to się jednak uda. Oczywiście o ile Lewak i Prawak wezmą sobie jego słowa do serca, na poważnie. Uniósł szklankę do ust i wychylił drinka za jednym razem, po czym zwilżył wargi językiem, odetchnął i odstawił szkło na czysty blat.
   一 Wszystko jasne? Macie jeszcze jakieś pytania? 一 zapytał, posyłając im przelotne spojrzenie. Miał nadzieję, że wszystko już zostało powiedziane i usłyszane i chłopaki zwiną się, aby między sobie dogadać szczegóły. Beaufoyowi zależało na dyskrecji, ale przede wszystkim skuteczności.

Pravi Young
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Zablokowany

Wróć do „Rozgrywki”