Francesca Salvaggio
emeraude toubia


30/06/1990, Nowy Orlean
Governor Nicholls Street
chirurg dziecięcy
Memorial Medical Center
ona/jej
panseksualna
w związku
Rak
Od kiedy czujesz, że Nowy Orlean to twoje miejsce na ziemi?
W jej życiu jeśli chodzi o ukochane miejsca zawsze były dwa: magiczny Nowy Orlean z wszechobecnym jazzem i słoneczne Włochy będące ojczyzną jej przodków. Faktycznie jednak poczuła, że to jej miejsce na ziemi po wyprowadzeniu się do swojego pierwszego mieszkania oraz rozpoczęciu dorosłego życia.
Jakie jest twoje podejście do voodoo i magii?
Fran wierzy bardzo mocno we wpływ wszechświata na życie ludzi i uważa, że przejawia się to chociażby w dacie urodzenia. Sama jednak raczej nie szuka pomocy u wróżek czy magików nowoorleańskich, co nie oznacza, że nie pogardzi dobrym horoskopem na dany tydzień.
Co sądzisz o „New Orleans Vampire Association”?
Nie ma zdania na ich temat: z jednej strony popiera działalność charytatywną, z drugiej uważa, że być może coś jest nie tak z organizacją. W końcu czyż nie każda instytucja ma coś za uszami?
Jakie jest twoje zdanie na temat “The Shadow Enclave”?
Nie ma zdania, chociaż zapewne nie zdziwiłaby się, gdyby ta faktycznie istniała. Co prawda jest to jedna z legend tego miasta (zdaniem jej przyjaciół), ale czy nie w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy?
Jaki wpływ miał na ciebie huragan Katrina?
Kiedy huragan szalał w Stanach była nastolatką. Jej rodziny nie ominęła tragedia - ich dom z dnia na dzień przestał istnieć. Musiała zebrać si ę i pomóc rodzicom finansowo: częściowo legalnie chwytając się dorywczych prac, częściowo mniej legalnie podkradając ludziom pieniądze. Przetrwanie jej rodziny było jednak ważniejsze.
Czy czujesz się bezpiecznie żyjąc w Nowym Orleanie?
Francesca z racji tego, że aktywnie pomaga szyć mniej lub bardziej poranionych członków mini zgromadzenia swojego brata wie, że Nowy Orlean nie jest bezpieczny. Nie czuje się też jednak wybitnie zagrożona.
Jakie jest twoje ulubione danie kreolskie bądź cajun?
Da się pokroić za dobrze zrobioną jambalayę.
Jakie jest twoje podejście do jazzu? Masz jakąś ulubioną piosenkę lub klub?
Wychowała się w otoczeniu jazzu i płynie on w jej krwi tak samo jak sos pomidorowy. Szczególnie ukochała sobie Sinatrę i Armstronga.
- urodziła się w rodzinie pochodzącej z Włoch. Historie o ojczyźnie jej przodków, piosenki ze słonecznej Italii czy historia były jej wpajane od małego. Sama pokochała to miejsce podczas jednej z wycieczek w późniejszym życiu. Ma starsze rodzeństwo, które kiedyś stawiała za wzór (i nadal to robi, chociaż obecnie częściej ma ochotę ich zadusić). Jej dzieciństwo nie różniło się za bardzo od lat dziecięcych jej rówieśników z Ameryki. Może oprócz tego, że raz na jakiś czas szeptano coś o szemranych interesach, ale też nie za bardzo ją to pociągało. No i trzeba pamiętać, że jej matka raczej starała się trzymać ją z daleka od tego wszystkiego. Chociaż czasem się nie udawało.
- w latach nastoletnich zmuszona została przez życie do łączenia pracy i szkoły ze sobą. Katrina postanowiła sobie zniszczyć ich dom i choć były to tak naprawdę minuty (jeśli nie sekundy) to zaważyły na jej dalszym życiu. Legalne prace dorywcze było ciężko znaleźć w jej wieku, chwytała się więc też tych mniej legalnych. Miała lepkie rączki, ale nie wyglądała na obdartusa i jakimś cudem (sama zwalała to na swoje szczęście i niewinny wygląd) nikt jej nie złapał. Nie żeby zamierzała nad tym ubolewać: zdecydowanie to nie było dla niej. Oglądanie ofiar żywiołu nie było łatwe, zwłaszcza dzieci często młodszych od niej. To mniej więcej wtedy zdecydowała, że chciałaby zostać lekarzem.
- czas mijał jej bardzo szybko i dostała się na wymarzone studia, które szybko zweryfikowały, że nie będzie to lekka przeprawa. Samo zaciągnięcie pożyczki studenckiej było ciężkie, ale się udało. Dodatkowo pracowała jako kelnerka i modelka dla artystów (albo i nie, nigdy nie drążyła po co były im te obrazy i szkice) żeby jakoś związać koniec z końcem, ale hektolitry kawy i piętnaście załamań nerwowych później skończyła studia medyczne i została chirurgiem, więc w ostatecznym rozrachunku było warto. Na swoją specjalizację wybrała tą dziecięcą, wciąż pamiętając obrazy sprzed kilku lat. Odbyła rezydenturę i zatrudniono ją w tym samym szpitalu, co uważa za szczęśliwy traf. Przynajmniej było łatwiej zaczynać, gdy widziała znajome twarze.
- jej życie uczuciowe nie było tak kolorowe. Związki szybko się zaczynały i jeszcze szybciej kończyły. Matka wisiała nad jej głową męcząc ją o wnuki i założenie rodziny i szczerze mówiąc Francesca naprawdę tego chciała. Tylko nie na tym etapie: kariera i stabilizacja, dopiero potem reszta - tego zamierzała się trzymać. Po kolejnym rozstaniu dogadała się z przyjacielem (zwalała to na winę alkoholu i młodości), że jeśli nie znajdą partnerów do 30 roku życia to się zaręczą. I uwaga: nie udało się to. Co prawda zaręczyli się zgodnie z paktem, ale długi czas po tej magicznej dacie. Nie żeby ktoś się tym przejmował, bo nie pisnęła o tym ani słowem. Przynajmniej ma spokój od wścibskiej części rodziny, nieprawdaż?
- obecnie wiedzie raczej spokojne życie, nie licząc okazyjnego zszywania podwładnych brata na stole, sprzeczek z rodzeństwem i całego bałaganu związanego z tym, że chyba zaczyna się zakochiwać w swoim narzeczonym. Data ślubu się zbliża, mieszkają razem i jakoś atak pojawiają się wątpliwości czy jest gotowa spędzić życie z kimś z wiedzą, że będzie to raczej jednostronna miłość. Z drugiej strony: nie traktuje jej źle, a mogła trafić gorzej, prawda?
- w latach nastoletnich zmuszona została przez życie do łączenia pracy i szkoły ze sobą. Katrina postanowiła sobie zniszczyć ich dom i choć były to tak naprawdę minuty (jeśli nie sekundy) to zaważyły na jej dalszym życiu. Legalne prace dorywcze było ciężko znaleźć w jej wieku, chwytała się więc też tych mniej legalnych. Miała lepkie rączki, ale nie wyglądała na obdartusa i jakimś cudem (sama zwalała to na swoje szczęście i niewinny wygląd) nikt jej nie złapał. Nie żeby zamierzała nad tym ubolewać: zdecydowanie to nie było dla niej. Oglądanie ofiar żywiołu nie było łatwe, zwłaszcza dzieci często młodszych od niej. To mniej więcej wtedy zdecydowała, że chciałaby zostać lekarzem.
- czas mijał jej bardzo szybko i dostała się na wymarzone studia, które szybko zweryfikowały, że nie będzie to lekka przeprawa. Samo zaciągnięcie pożyczki studenckiej było ciężkie, ale się udało. Dodatkowo pracowała jako kelnerka i modelka dla artystów (albo i nie, nigdy nie drążyła po co były im te obrazy i szkice) żeby jakoś związać koniec z końcem, ale hektolitry kawy i piętnaście załamań nerwowych później skończyła studia medyczne i została chirurgiem, więc w ostatecznym rozrachunku było warto. Na swoją specjalizację wybrała tą dziecięcą, wciąż pamiętając obrazy sprzed kilku lat. Odbyła rezydenturę i zatrudniono ją w tym samym szpitalu, co uważa za szczęśliwy traf. Przynajmniej było łatwiej zaczynać, gdy widziała znajome twarze.
- jej życie uczuciowe nie było tak kolorowe. Związki szybko się zaczynały i jeszcze szybciej kończyły. Matka wisiała nad jej głową męcząc ją o wnuki i założenie rodziny i szczerze mówiąc Francesca naprawdę tego chciała. Tylko nie na tym etapie: kariera i stabilizacja, dopiero potem reszta - tego zamierzała się trzymać. Po kolejnym rozstaniu dogadała się z przyjacielem (zwalała to na winę alkoholu i młodości), że jeśli nie znajdą partnerów do 30 roku życia to się zaręczą. I uwaga: nie udało się to. Co prawda zaręczyli się zgodnie z paktem, ale długi czas po tej magicznej dacie. Nie żeby ktoś się tym przejmował, bo nie pisnęła o tym ani słowem. Przynajmniej ma spokój od wścibskiej części rodziny, nieprawdaż?
- obecnie wiedzie raczej spokojne życie, nie licząc okazyjnego zszywania podwładnych brata na stole, sprzeczek z rodzeństwem i całego bałaganu związanego z tym, że chyba zaczyna się zakochiwać w swoim narzeczonym. Data ślubu się zbliża, mieszkają razem i jakoś atak pojawiają się wątpliwości czy jest gotowa spędzić życie z kimś z wiedzą, że będzie to raczej jednostronna miłość. Z drugiej strony: nie traktuje jej źle, a mogła trafić gorzej, prawda?
ciekawostki
zna język włoski i posługuje się nim płynnie. Zdarza się też rzucić jakimś słowem w rozmowach po angielsku.
jest szczęśliwą posiadaczką kota o imieniu Salem. Tak, ma to związek z Sabriną.
kocha rośliny i w każdym pomieszczeniu musi mieć przynajmniej kaktusa
nie przepada za horrorami. Ani filmami i serialami, zdecydowanie woli książki
w jej żyłach płynie krew i herbata. Nie wypije za to soku pomarańczowego i nie zje banana.
posiada w domu sporą apteczkę wcale nie pierwszej pomocy. Tak na wszelki wypadek.
jest raczej urodzoną ciamajdą i jeśli na kilometrowym odcinku drogi jest jedna kałuża można być pewnym, że to właśnie ona wpadnie w nią mając jasne spodnie
twój nick
Fran
twoje zaimki
ona/jej
narracja
trzecia osoba, czas przeszły
kontakt
priv, discord
nie lubię gdy
w fabułach bez mojej wiedzy pojawia się bardzo obrazowy wątek kazirodztwa lub przemocy
moje posty mogą zawierać
raczej nic kontrowersyjnego
zgadzasz się na powielanie imienia i pseudonimu postaci?
tak