Reyes "Reese" Moreau
Phoebe Tonkin
21.11.1993, Baton Rouge
THE JULIA APARTMENTS, mid-city
nauczycielka angielskiego
John F Kennedy Senior High School
ona, jej
panseksualna
panna
skorpion
Od kiedy czujesz, że Nowy Orlean to twoje miejsce na ziemi?
J a k znaleźć swoje miejsce na ziemi? Nie, Nowy Orlean to nie moje miejsce na ziemi, ani żadne inne. Po prostu jest, a ja wdycham codziennie duszne powietrze, zastanawiając się, czy może następny dzień przyniesie mi odpowiedź.
Jakie jest twoje podejście do voodoo i magii?
W dzieciństwie zamykałam oczy, wyobrażając sobie słodką prostotę naprawienia wszystkiego za pomocą prostego rytuału, kolorowych paciorków magicznych amuletów. Teraz to po prostu piękna bajka, którą czasem przywołuję spod przymkniętych powiek.
Co sądzisz o „New Orleans Vampire Association”?
L u b i ę. Obserwować ich piękne stroje, jak powłóczystym ruchem przecinają wąskie ulice. To ładne i dziwaczne zarazem, ale to wciąż nie miejsce, w którym mogłabym się odnaleźć.
Jakie jest twoje zdanie na temat “The Shadow Enclave”?
Tu fikcja zderza się z rzeczywistością, ale ta bajka nie wyjdzie spomiędzy moich ust.
Jaki wpływ miał na ciebie huragan Katrina?
Los nigdy nie był dla mnie łaskawy, ale zlitował się, nie pozwalając by huragan pochłonął ten niewielki dobytek, którym dysponowałyśmy.
Czy czujesz się bezpiecznie żyjąc w Nowym Orleanie?
Niekiedy mniej, ale przeważnie tak.
Jakie jest twoje ulubione danie kreolskie bądź cajun?
Nie cierpię kuchni Luizjany, choć smak wszystkiego co nie było przypalonym daniem ekspresowym, powinien być dla mnie błogosławieństwem.
Jakie jest twoje podejście do jazzu? Masz jakąś ulubioną piosenkę lub klub?
Wciąż trzymam kolekcję starych płyt, które z namaszczeniem kolekcjonowałam w dzieciństwie.
I wish our story could have had another ending.
Krople deszczu rzeźbiły lśniące, kryształowe korytarze w oknach samochodu, kiedy zostawiałyśmy za sobą pogrążanego we śnie ojca i siostrę. Do końca jego dni miała przypominać o tym, że czegoś mu brakuje. Zawsze brakowało. Mając zaledwie sześć lat nie rozumiałam jej decyzji. Później zdecydowałam, że nie chcę jej zrozumieć.
Atramentowa czerń nieba wisiała jeszcze długo po tym, jak dotarłyśmy do Nowego Orleanu. Pod baldachimem nocy przenosiłyśmy naprędce spakowane, kartonowe pudła i upychałyśmy kolejno, w ciasnej sieni nowego mieszkania. Ranek miał odrzeć mnie ze złudzeń, że jeszcze kiedyś wrócę do Baton Rouge. Wraz ze świtem odeszły wspomnienia rozdzierających duszę krzyków i dźwięku tłuczonych butelek. Czy to źle, że wcale nie chciałam tam wracać?
It tasted like midnight and wind,
and shades of rich brown and light blue.
Nie zawsze była złą matką. Pachniała powojem i konwaliami, kiedy nachylała się, szepcząc mi we włosy nasączone marzeniami historie. Zaciskała swoje długie palce na mojej dłoni, pilnując żeby gwar na miejskim placu nie skradł mnie jej w ciągu dnia, a senne zjawy nie porwały w nocy. Jej głos wibrował w rytm puszczanych wieczorami na winylach piosenek.
A potem jej skóra stała się cienka jak pergamin. Pod oczami zakwitły sińce. Zapach tytoniu zaskarbił sobie szczególne miejsce w jej sercu i w naszym mieszkaniu. Dźwięk obijających się o siebie pustych butelek znów dzwonił w moich uszach. Nie pamiętam, czy stało się to przed czy po tym, jak zamieszkał z nami ojczym. On chyba też kiedyś nie był zły.
Most of all, I hate you because I think of you.
Often. It’s disgusting, and I can’t stop.
Z całą impertynencją na jaką było mnie stać, stroniłam od potencjalnych znajomości, przywdziewając na twarz co dzień ten sam, uparty grymas. Komplementy przyjmowałam z uprzejmością, wyginając wargi w krzywy łuk, zaś obietnice przyjaźni, z reguły zbywałam ciszą. Wszak milczenie w takich chwilach jest najlepszą odpowiedzią. I choć daleko mi było do określenia odludkiem, dzieliłam z nim pewne cechy wspólne, niejednokrotnie pięścią czy otwartą dłonią, celując wj e g o cudzy nos lub klawiaturę żeber.
Szczęśliwie dla mnie, nigdy nie przekreśliło to mojej drogi ku zdobyciu stypendium, ale i ja nie skarżyłam się, ilekroć po moich włosach spłynęło wiadro pomyj, rozkwitając kałużą u moich stóp. Walczyłam o każdą dobrą ocenę, nocami rezygnując ze snu, a popołudnia spędzając w cudzych domach, dzierżąc w ręku szmatę, bądź miotłę. Nim zaś złożyłam głowę do snu, otulałam matkę starym, wełnianym kocem, z niezrozumiałego bełkotu wyłapując tylko pojedyncze słowa.
Jutro się poprawię, zwykła mówić, ale następnego dnia wspomnienia ulatywały z niej wraz z nakrapianymi alkoholem oparami.
To the stars who listen
— and the dreams that are answered
Na kilka lat — nie wystarczająco długich, ale równocześnie trwających nieskończoność, mogłam zostawić za sobą Nowy Orlean, wyjeżdżając na studia. Wbrew wypełnionych jadem przepowiedniom sąsiadów i byłych pracodawców. Potrafiłam odnaleźć wieczność w kolejnych, mijających bezpowrotnie dniach, pozbawionych echa przeszłości. Nagle mogłam opuścić gardę i przestać o wszystko walczyć. Nie musiałam wyprowadzać ciosów i bać się, że inne mnie ugodzą. Niespodziewanie poczułam jak to jest, być naprawdę wolnym.
Nie od razu nabrałam pewności, że chcę uczyć. Być może przez następne lata próbowałabym wydobyć z siebie słowa, mimo zamkniętych ust i stworzyć z nich książkę. Mimo listów wylewających się z szuflad mojej głowy, nie umiałam przelać ani jednego zdania na kartkę. Dopóki były szczelnie zamknięte, i ja, nie byłam w stanie się otworzyć.
Czy zatem głupotą było nie skorzystać z okazji i przyjąć posady nauczycielki w miejscu, które powracało do mnie w koszmarach? Czy wręcz przeciwnie?
O ż a ł o s n y losie! O n i e s z c z ę ś l i w a duszo! Jakąż straszliwą karę ponoszę za swoje
s z a l e ń s t w o !
Every story has the potential for infinite endings.
Krople deszczu rzeźbiły lśniące, kryształowe korytarze w oknach samochodu, kiedy zostawiałyśmy za sobą pogrążanego we śnie ojca i siostrę. Do końca jego dni miała przypominać o tym, że czegoś mu brakuje. Zawsze brakowało. Mając zaledwie sześć lat nie rozumiałam jej decyzji. Później zdecydowałam, że nie chcę jej zrozumieć.
Atramentowa czerń nieba wisiała jeszcze długo po tym, jak dotarłyśmy do Nowego Orleanu. Pod baldachimem nocy przenosiłyśmy naprędce spakowane, kartonowe pudła i upychałyśmy kolejno, w ciasnej sieni nowego mieszkania. Ranek miał odrzeć mnie ze złudzeń, że jeszcze kiedyś wrócę do Baton Rouge. Wraz ze świtem odeszły wspomnienia rozdzierających duszę krzyków i dźwięku tłuczonych butelek. Czy to źle, że wcale nie chciałam tam wracać?
It tasted like midnight and wind,
and shades of rich brown and light blue.
Nie zawsze była złą matką. Pachniała powojem i konwaliami, kiedy nachylała się, szepcząc mi we włosy nasączone marzeniami historie. Zaciskała swoje długie palce na mojej dłoni, pilnując żeby gwar na miejskim placu nie skradł mnie jej w ciągu dnia, a senne zjawy nie porwały w nocy. Jej głos wibrował w rytm puszczanych wieczorami na winylach piosenek.
A potem jej skóra stała się cienka jak pergamin. Pod oczami zakwitły sińce. Zapach tytoniu zaskarbił sobie szczególne miejsce w jej sercu i w naszym mieszkaniu. Dźwięk obijających się o siebie pustych butelek znów dzwonił w moich uszach. Nie pamiętam, czy stało się to przed czy po tym, jak zamieszkał z nami ojczym. On chyba też kiedyś nie był zły.
Most of all, I hate you because I think of you.
Often. It’s disgusting, and I can’t stop.
Z całą impertynencją na jaką było mnie stać, stroniłam od potencjalnych znajomości, przywdziewając na twarz co dzień ten sam, uparty grymas. Komplementy przyjmowałam z uprzejmością, wyginając wargi w krzywy łuk, zaś obietnice przyjaźni, z reguły zbywałam ciszą. Wszak milczenie w takich chwilach jest najlepszą odpowiedzią. I choć daleko mi było do określenia odludkiem, dzieliłam z nim pewne cechy wspólne, niejednokrotnie pięścią czy otwartą dłonią, celując w
Szczęśliwie dla mnie, nigdy nie przekreśliło to mojej drogi ku zdobyciu stypendium, ale i ja nie skarżyłam się, ilekroć po moich włosach spłynęło wiadro pomyj, rozkwitając kałużą u moich stóp. Walczyłam o każdą dobrą ocenę, nocami rezygnując ze snu, a popołudnia spędzając w cudzych domach, dzierżąc w ręku szmatę, bądź miotłę. Nim zaś złożyłam głowę do snu, otulałam matkę starym, wełnianym kocem, z niezrozumiałego bełkotu wyłapując tylko pojedyncze słowa.
Jutro się poprawię, zwykła mówić, ale następnego dnia wspomnienia ulatywały z niej wraz z nakrapianymi alkoholem oparami.
To the stars who listen
— and the dreams that are answered
Na kilka lat — nie wystarczająco długich, ale równocześnie trwających nieskończoność, mogłam zostawić za sobą Nowy Orlean, wyjeżdżając na studia. Wbrew wypełnionych jadem przepowiedniom sąsiadów i byłych pracodawców. Potrafiłam odnaleźć wieczność w kolejnych, mijających bezpowrotnie dniach, pozbawionych echa przeszłości. Nagle mogłam opuścić gardę i przestać o wszystko walczyć. Nie musiałam wyprowadzać ciosów i bać się, że inne mnie ugodzą. Niespodziewanie poczułam jak to jest, być naprawdę wolnym.
Nie od razu nabrałam pewności, że chcę uczyć. Być może przez następne lata próbowałabym wydobyć z siebie słowa, mimo zamkniętych ust i stworzyć z nich książkę. Mimo listów wylewających się z szuflad mojej głowy, nie umiałam przelać ani jednego zdania na kartkę. Dopóki były szczelnie zamknięte, i ja, nie byłam w stanie się otworzyć.
Czy zatem głupotą było nie skorzystać z okazji i przyjąć posady nauczycielki w miejscu, które powracało do mnie w koszmarach? Czy wręcz przeciwnie?
s z a l e ń s t w o !
Every story has the potential for infinite endings.
ciekawostki
Jej matka pochodziła z bogatej rodziny, która nigdy nie zaakceptowała jej małżeństwa z ojcem Reyes, odcinając ją od rodzinnych funduszy. Niespełna sześć lat później pani (z domu) Moreau, postanowiła uciec od niego i jego pijaństwa, zabierając ze sobą jedną z córek do Nowego Orleanu.
Przez jakiś czas żyły za zgromadzone przez panią Moreau oszczędności w niewielki mieszkaniu, w mniej zamożnej dzielnicy. Potem matka Reyes wzięła ponownie ślub, tym razem z jej ojczymem.
Z reguły sąsiedzi mieli mało pochlebne zdanie o ich rodzinie, a niekiedy mówili o nich bez ogródek - patologia.
Pani Moreau pracowała jako sprzątaczka, ale pieniędzy wciąż brakowało, dlatego coraz częściej sięgała po butelkę. Zamiast niej w domach bardziej zamożnych mieszkańców, pojawiała się Reyes, która próbowała ocalić matkę przed utratą pracy, a siebie przed szeregiem licznych tego następstw.
Do dziś wzdryga się na myśl o daniach błyskawicznych i śmieciowym jedzeniu, którym była karmiona niemal do samego końca liceum. Czasem zdarzały się typowe dla kuchni Luizjany dania, najczęściej zaś przypalone albo pozbawione smaku. Ich również nie cierpi.
Dopiero na studiach, kiedy walka o stypendium przestała być jej jedynym celem, nawiązała znacznie więcej znajomości i stała się o wiele bardziej towarzyska.
Być może to rodzinne, ale ma wyjątkowo mocną głowę, jak na przysłowiowe skórę i kości, których mianem czasem jest żartobliwie określana.
Dawna przyjaciółka zaproponowała jej pracę w miejscowym liceum. Tym samym w którym wcześniej się uczyła. Mogła dalej trwonić czas na bezcelowe próby napisania książki albo wreszcie rzucić pracę na barze i wreszcie zająć się tym na co pracowała przez całe lata.
Wynajmuje niewielkie mieszkanie w Mid-City, do którego przeszmuglowała znalezionego przed dwoma laty na ulicy psa.
W wolnym czasie przesiaduje w okolicznym parku, tworząc rysunki w szkicowniku. Skoro nie może nic napisać, może przelać myśli chociaż w ten sposób.
Bardzo dobrze gotuje, choć jak ognia wystrzega się kuchni kreolskiej - złe wspomnienia.
Zerwała kontakt z matką i ojczymem, choć regularnie w tajemnicy co miesiąc przesyła im niewielką sumę pieniędzy.
Kiedy śpiewa, zdarza jej się usłyszeć, że kiedyś słoń musiał nadepnąć jej na ucho. Mało kto wie, że w rzeczywistości potrafi śpiewać pięknie. Dlatego stara się tego nie robić.
Po pijaku ciężko jej utrzymać starania. Każde starania.
twój nick
reyes
twoje zaimki
ona/jej
narracja
3 osoba, czas przeszły, czasem teraźniejszy
kontakt
pw/dc
nie lubię gdy
inaczej, lubię gdy fabuły są złożone i nawet nieskomplikowane wątki, możemy rozwijać w dowolną stronę!
moje posty mogą zawierać
raczej staram się dostosować do osoby z którą gram, a jeśli coś Ci nie odpowiada albo masz jakąś inną wizję, daj znać
zgadzasz się na powielanie imienia i pseudonimu postaci?
nie