ODPOWIEDZ
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
017.
Nie wierzyła w magię. Tak przynajmniej zwykła myśleć od wielu lat, choć ostatnie wydarzenia w jej życiu w jakimś stopniu – wciąż jednak niewystarczającym, by miało to większe znaczenie dla niej – zaczęły burzyć to przekonanie, pielęgnowane w sobie od dawna.
Nie, co ona w ogóle sobie myślała. Oczywiście, że wciąż chyba nie wierzyła w magię.
A jednak parkowała właśnie gdzieś na uboczu, przez sekundę lub dwie zastanawiając się, czy postępuje właściwie. Nie było ani jednego powodu, dla którego Kyra Darwood miałaby czego szukać w Gauche Crescent. Nawet jako dziecko czy nastolatka nie zapuszczała się w tę część miasta, skutecznie odstraszana przez miejskie legendy. Jako dorosła wiedziała, że większość krążących plotek było… cóż, właśnie tylko plotkami, choć podejrzewała, że dużo z nich może mieć w związek z kręcącymi się po okolicy nieciekawymi typami. Och, była pewna, że wiele z opuszczonych budynków stało się czyimś schronieniem. Samo to powinno sprawić, żeby odpaliła samochód i ruszyła w drogę powrotną.
Zerknęła w lusterko. Spoglądała we własną twarz, dziś wyglądającą naprawdę niezdrowo, z wyraźnymi sińcami pod oczami.
Wszystko przez te pieprzone sny. A właściwie jeden, który niczym mantra powtarzał się od kilku dni. Nigdy dotąd jej się to nie zdarzyło i nie wiedziała, co o tym myśleć. Być może zrzuciłaby to na karb zmęczenia, podświadomość, która z jakiegoś powodu postanowiła akurat teraz się zapętlić, ale po czwartej nocy, podczas której budziła się z uczuciem głębokiego niepokoju, nie mając nadziei na sen, postanowiła, że musi zaufać intuicji i to sprawdzić. Sięgnęła ręką do schowka i wyciągnęła z niego gaz pieprzowy, a potem wysiadła samochodu. Zaparkowała kawałek od miejsca, które było uznawane za początek Gauche Crescent. Ruszyła teraz w tamtym kierunku, mając nadzieję, że kiedy wróci, samochód będzie stał w tym samym miejscu.
Kręciła się po dzielnicy z godzinę, może ciut dłużej. Nie natrafiła na nic, co mogłoby wzbudzić jej podejrzenia. Oczywiście cały czas czuła lekki niepokój, raz czy dwa miała wrażenie, jakby była obserwowana, ale to musiała być tylko jej wyobraźnia. Kiedy doszła do opuszczonego magazynu, stojącego na skraju niewielkiego lasku, stwierdziła, że to już nie ma sensu. Czas wracać. Ale wtedy cichutki głosik w jej głowie szepnął (świetnie Kyra, teraz jeszcze słyszysz głosy…), by weszła między drzewa. Kiedy przekroczyła granice wszystkie odgłosy zdawało się, że nagle ucichły. Starając się uspokoić mocno bijące serce, stawiała ostrożnie kroki, by nie potknąć się o wystające gałęzie. W pewnym momencie kilka ptaków wzbiło się do lotu, pewnie przestraszonych jej pojawieniem się i Kyra nie zwróciłaby na to uwagi, gdyby nie szalik, który leżał na ściółce, nieopodal miejsca, w którym stała. Podeszła bliżej i przyklęknęła, jednak jej wzrok powędrował do dziwnego kształtu, który częściowo przykryty był liśćmi. Odruchowo, nie myśląc jeszcze o tym, co robi, przysunęła się bliżej i próbowała dłońmi rozgarnąć liście. Jej palce niemal zatopiły się w miękkim jak masło fragmencie czyjegoś ciała. To – z jakiegoś powodu nie sprawiło, że przestała grzebać w liściach. Kawałek po kawałku z pomiędzy mokrych liści wyłaniał się obraz, którego nigdy nie chciałaby zobaczyć. Aż Kyra, kiedy to wszystko wreszcie dotarło do jej mózgu, zaczęła krzyczeć. Straciła równowagę, lądując na ściółce, w popłochu jednak poderwała się z ziemi i na oślep rzuciła w kierunku, z którego przyszła. Zatrzymała się dopiero, kiedy wypadła spomiędzy drzew. Z wolna zaczynało do niej dochodzić, co się wydarzyło. Oparła się o ścianę magazynu, próbując złapać oddech. Drżącymi dłońmi wyciągnęła z kieszeni telefon, modląc się, by był tu jakikolwiek zasięg. Po dwóch nieudanych połączeniach, w końcu z irracjonalną złością wystukała wiadomość.
Dopiero potem pomyślała, że może należało zadzwonić na policję, nie do niego.

Winston Palmer
Voodoo Queen
Ostatnio zmieniony ndz 14 kwie 2024, 18:21 przez Kyra Darwood, łącznie zmieniany 1 raz.
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
016.

Telefon odruchowo wrzucony do skórzanej aktówki zaczął dzwonić, na co Winston zareagował jedynie przelotnym spojrzeniem rzuconym w stronę lusterka, by zarejestrować odbicie przedmiotu leżącego na tylnym siedzeniu. Nie spowodowało to u niego większej reakcji; spodziewał się, że być może to matka, Melanie, albo ktoś z rodzeństwa, wszak od (co najmniej) kilku dni z żadnym z nich nie rozmawiał. Ewentualnie ojciec czy coś związanego z pracą - ta myśl pojawiła się przy kolejnym połączeniu, toteż skorzystał z najbliższego zjazdu i w miarę dogodnego miejsca, gdzie mógł na minutę, maksymalnie dwie, zaparkować. Nie wychodząc z samochodu sięgnął po aktówkę, kilkanaście sekund później z niemałym zdziwieniem odczytując wyświetlające się na ekranie imię.
Kyra.
Nie było to - w tej rzeczywistości - całkiem normalnym, aczkolwiek nienormalnym też nie, skoro udało im się odnowić kontakt. Mimo wszystko nie był on już tak regularny, by dzwonili i pisali do siebie często, szczególnie bez żadnego konkretnego powodu.
A jedynym konkretnym powodem, przez który wymieniali wiadomości, była w ostatnich tygodniach Larissa.
Nim zauważył wiadomości, nacisnął na słuchawkę, chcąc wykonać połączenie zwrotne, aczkolwiek po nieudanej próbie skupił się na treści smsów. Zmarszczył czoło ponownie, zamrugał kilkukrotnie i odpisał, zastanawiając się, gdzie Darwood chodzi (i po co akurat tam, kiedy już się dowiedział), by znajdować zwłoki.
Na jej szczęście - potrzebował zaledwie pięciu minut, aby być na miejscu.
Wysiadł z samochodu, rozglądając się po ewidentnie niepokojącym terenie, może dlatego, że ten obraz poniekąd kojarzył mu się z Chicago z czasów, których nie lubił. Zagryzł policzek od środka, na ułamek sekundy gubiąc gdzieś spostrzegawczość i pozwalając niezidentyfikowanej postaci pojawić się kilka kroków od siebie.
Kurwa, gościu, chcesz... – Nie dokończył. Mężczyzna zamachnął się, Winston odskoczył do tyłu, na swoje nieszczęście (a może i szczęście w nieszczęściu) słysząc świst powietrza przecinanego nożem (dosłownie) i charakterystyczny odgłos prutego materiału.
Szkoda, lubił ten garnitur.
Na kolejny atak był już przygotowany; treningi bokserskie nie były systematycznie odbywane na darmo, wszak zatrzymał następny cios, wytrącając bezdomnemu nóż z dłoni, a jego samego obezwładniając. Po chwili szarpaniny, niezbyt przyjemnej, trzeba było to przyznać (bo aż trochę się wzdrygnął, że musiał go dotykać), facet upadł, swoim niedbałym ubiorem niemalże zlewając się z brudną ziemią. Na jego nieszczęście, ostry przedmiot w trakcie szarpaniny, za sprawą pchnięcia Palmera, drasnął i przedramię faceta.
Nie, zaczekaj – powiedział stanowczo, równocześnie chcąc i sprawie dotrzeć do Kyry, ale też typ mu śmierdział (nie tyko dosłownie) i uważał, że powinien zostać przesłuchany przez policję, skoro paplał coś o śmierci i kimś w kapturze.
O kim mówisz? Wiesz coś? –zapytał, butem stając przy ostrym narzędziu. Nie na nim, ale sprawnie go maskując, a później dość zgrabnie wsuwając za przednią oponę samochodu. Nie doczekał się odpowiedzi, a zamiast tego usłyszał za plecami niepokojący szmer i łoskot, wobec czego - nie chcąc zostać zaatakowanym zza pleców - odwrócił się, odszukując źródła dźwięku. I to akurat zadziałało na korzyść nieznajomego, który prędko oddalił się, a że w pół-mroku ciężko było go wypatrywać, Palmer skupił się na znajomej (mógł chyba odetchnąć) postaci.
Darwood, czemu, kurwa, kręcisz się w tym miejscu? Sama?! – warknął, przecierając rozszarpaną marynarkę, dodatkowo zauważając, że i koszula została rozcięta, a na błękitnym materiale pojawiają się dwie przeciągłe, ciemnoczerwone plamy. Naprawdę nie mogła wybrać lepszego miejsca na przechadzki, skoro wszędzie nagłaśniają sprawy tajemniczych zaginięć? Też właśnie przez nie i on miał więcej pracy...
Ja pierdolę – parsknął mimowolnie, nie przez ból, a to, że wolałby się niczym nie zarazić. – Wiem, że znalazłaś zwłoki, ale zwłoki nie żyją. Pomożesz mi z czymś, zanim stanę się jednym z bohaterów The Last of Us – rzucił, instruując, by wyciągnęła z bagażnika apteczkę. Trzeba było to zdezynfekować.
Wiesz co? – Spojrzał na jej ręce. – Jednak poradzę sobie sam. – Z grymasem (wciąż: obrzydzenia, a nie bólu) wyjął coś do odkażania ran i między ciało a rozcięty materiał koszuli wsunął gazik. Inne wysypał do skrzyneczki, w foliową torebkę zbierając leżący przy oponie nóż. Czuł, że może się przydać (oby nie do samoobrony; jeszcze nie zdążył zweryfikować, czy Kyra miała kaptur).
Prowadź – rzucił, dopiero teraz przejmując się tym, że gdzieś tam było ciało.
Ale wciąż było martwe, okej? Nie musiał aż tak się spieszyć i uważać je za priorytet.

Kyra Darwood
Voodoo Queen
Ostatnio zmieniony pt 12 kwie 2024, 07:36 przez Winston Palmer, łącznie zmieniany 2 razy.
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
Nigdy nie była szczególnie bojaźliwą osobą, która oglądałaby się za ramię, wracając późnym wieczorem do mieszkania czy podskakiwałaby ze strachu na każdy, niespodziewany, dźwięk. Ale w tym momencie, w tej konkretnej sytuacji, odczuwała duży niepokój, a cisza, która panowała wokół, wydawała się Kyrze wyjątkowo przerażająca. W dodatku w tej porze roku zmierzch niestety wciąż zapadał zbyt szybko i ciemnowłosa co rusz podnosiła głowę, wpatrując się w coraz bardziej ciemniejące niebo. Miała nadzieję, że Palmer nie rzucał słów na wiatr i naprawdę niedługo się tu pojawi, bo uświadomiła sobie, że oprócz gazu pieprzowego nie miała przy sobie zupełnie nic, czego mogłaby użyć do obrony, gdyby natknęła się na kogoś o zdecydowanie niedobrych zamiarach – nie mogła przecież zapomnieć, w jakiej dzielnicy się znajdowała. W teorii użycie gazu wydawało się na tyle proste, że na pewno by sobie poradziła; w praktyce jeszcze nigdy dotąd nie miała okazji, by się o tym przekonać na własnej skórze. I po cichu liczyła, że to wciąż nie jest dzień, kiedy podobna okazja się nadarzy.
Wydawało jej się, że gdzieś w oddali słyszy samochód. To mógł być Winston – cholera, naprawdę miała nadzieję, że to jest on. Pomyślała jednocześnie, że może lepiej, żeby wyszła mu naprzeciw, zamiast zdać się na to, że sam tutaj dotrze. Poza tym, będąc zupełnie szczerą, czuła się coraz bardziej nieswojo, a nawet – chyba zwyczajnie się bała. Mimo wszystko wysunęła z kieszeni buteleczkę z gazem i zacisnęła ją w dłoni, zanim ruszyła w kierunku, z którego wydawało jej się, że dobiegał warkot silnika. Dotarcie na miejsce zajęło jej dobrą chwilę, choć pod koniec naprawdę się śpieszyła, słysząc podniesiony głos Palmera i jakieś zamieszanie. Kiedy w końcu zbliżyła się na tyle, by objąć spojrzeniem sylwetkę prokuratora, zorientowała się, że nie jest sam. Zanim jednak zareagowała, druga osoba zaczęła uciekać, szybko znikając jej z oczu. Kyra spojrzała na Winstona, jednocześnie dyskretnie z powrotem wsuwając gaz do kieszeni.
Wszystko w porządku? Kto to był? – zapytała, co zbiegło się z jego pytaniem, zadanym w niezbyt przyjemnym tonie. Zmarszczyła brwi, w tym samym momencie zaciskając usta w wąską linię, żeby nie powiedzieć czegoś, czego mogłaby potem pożałować. – Spaceruję – mruknęła z wyraźną niechęcią. Oczywiście, że nie zamierzała mu mówić, dlaczego się tu pojawiła. Nie była aż tak głupia, poza tym to nawet nie była jego sprawa. Powoli opuściła spojrzenie, dopiero teraz dostrzegając rozciętą koszulę i ślady krwi. – Co tu się właściwie wydarzyło? Ten typ, co uciekł, tak cię załatwił? – zapytała, podchodząc bliżej, by mu z tym faktycznie pomóc, ale zanim zdążyła zrobić cokolwiek pożytecznego, powstrzymał ją. Kyra przełknęła głośno ślinę i popatrzyła na swoje dłonie, pokryte ziemią (i nie chciała myśleć nawet, czym jeszcze). Znów uderzyła w nią świadomość tego, co odkryła w tym lasku. Niewiele myśląc wytarła ręce o bluzę, którą miała na sobie (z kapturem…), choć prawdę mówiąc nie sprawiło to wcale, że poczuła się lepiej. Nie zaoferowała już mu pomocy, zresztą chyba całkiem nieźle poradził sobie sam, wkrótce będąc gotowym do drogi. Kiwnęła głową.
Chodź. – Wysunęła się delikatnie naprzód, ruszając w odpowiednim kierunku. Czekało ich jakieś pięć minut drogi do opuszczonego magazynu. – Kawałek stąd jest stary magazyn, opuszczony jak wszystko tutaj. Za nim znajduje się niewielki lasek, to tam znalazłam… to ciało – wyjaśniła matowym głosem, starając się nie myśleć o tym, że mówi o czymś, co było kiedyś żywym człowiekiem.

Winston Palmer
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
Zapewne nie był najbardziej empatyczną, wrażliwą i pomocną osobą, którą można było spotkać na swojej drodze, aczkolwiek kiedy już mówił, że można na niego liczyć i się pojawi - dotrzymywał słowa. Jeżeli nie miałby zamiaru pomóc Kyrze, nie miałby też najmniejszego problemu z powiedzeniem jej tego prosto w oczy (albo w tym przypadku napisania smsem, skoro tak się kontaktowali w tej sprawie), na pewno nie zwodziłby jej ani nie kręcił. Wydawało mu się, że to będzie dość prosta interwencja. Ciemnowłosa znalazła ciało, należało wezwać policję, pogotowie też na wszelki wypadek, techników. Prokurator już był, chyba że na miejscu zbrodni pojawi się Atkins, albo ktoś, kto będzie wnioskował o innego oskarżyciela - wtedy Winston grzecznie się zwinie i odda ów rolę komu innemu, ale chociaż nie będzie miał na sumieniu innego ciała, Kyry konkretniej, pozostawionej w podejrzanym miejscu. W końcu - wnioskując chociażby po swoich własnych obrażeniach - mogło się stać tu dużo, dużo złych i niebezpiecznych rzeczy.
Uciekał tak szybko, że nie zdążył mi się przedstawić – mruknął nieco ironicznie – a ja nie obracam się w kręgu bezdomnych ćpunów, którzy kąpieli nie widzieli od czasu opadów deszczu sprzed dwóch tygodni, a szamponu od znalezienia ostatniego, prawie pustego opakowania po takowym, gdzieś na śmietniku. – Wywrócił oczami. Tym chciał jej przekazać, że nie wie, co mógł streścić przecież zwięzłym: nie wiem, ale gdyby to zrobił, to też nie byłby do końca sobą. Ostatni raz przed ruszeniem w nieznane stronę opuszczonej fabryki i lasu popatrzył po sobie, jeszcze kontrolnie odwracając się w stronę samochodu i ufając, że będzie tu nadal czekał, kiedy wraz z Darwood wrócą.
Szukasz nowych znajomych czy o co chodzi? – zagaił, spoglądając na nią trochę tak, jakby była niepoczytalna. Kto, do licha, spaceruje po takich miejscach? – Nie wiem, czy trupy są dobrym towarzystwem, ale ja się nie znam, za często przebywam pośród morderców, gwałcicieli i złodziei – skwitował, unosząc dłonie w geście kapitulacji. Plama na wysokości żeber - nawet w tak wątłym świetle rzucanym przez jakieś znajdujące się w oddali latarnie - powiększała się, jednakże jedynym, czym przejmował się Win, było to, czy dobrze wszystko zdezynfekował. Żebra same w sobie nie bolały, rana nie szczypała, więc nie mogło być chyba jakoś bardzo źle.
Ten typ - powtórzył za nią – kazał mi uważać na postać w kapturze, bo niesie śmierć. – I właśnie w tym momencie otaksował wzrokiem sąsiadkę i posłał jej przeciągłe, podejrzliwe spojrzenie. Bardziej co prawda teatralnie odegrane, aniżeli szczere, ale mogła wiedzieć, że jest przygotowany na atak i z jej strony, szczególnie że miał w woreczku strunowym ten paskudny nóż.
I podobno koniec jest bliski – dodał jeszcze, przypominając sobie, co mężczyzna rzucił przed ewakuacją. Idąc wraz z Kyrą w stronę wspomnianego lasu, wciąż ta jedna rzecz nie dawała mu spokoju.
Poważnie - rzucił nagle - jak policja zapyta cię, co tu robiłaś, odpowiesz, że spacerowałaś? – Uniósł brew i zatrzymał się, rozkładając ręce na boki i niemo pytając: serio?
Jakoś nie pomyślał, że rzeczywiście to robiła i przyprowadziły ją tu sny, albo inne przeczucia, cokolwiek irracjonalnego odczuwała.

Kyra Darwood
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
Westchnęła przeciągle, w myślach błagając siłę wyższą – jakąkolwiek siłę – by zesłała jej nieco więcej cierpliwości, która z pewnością będzie jej potrzebna w konfrontacji rozmowie z Winstonem.
A szkoda, może w ich towarzystwie trochę byś spokorniał – mruknęła, wywracając oczami. – Tylko spróbuj z innym, ten cię najwyraźniej nie lubi – dodała kwaśno, mimowolnie opuszczając spojrzenie na jego zakrwawioną koszulę. Nie była pewna, czy tylko jej się zdawało, czy rzeczywiście plama na niej zdawała się nieco większa niż kiedy jeszcze chwilę temu na nią zerknęła, ale ostatecznie powstrzymała się przed jakimkolwiek komentarzem. Nie miała pewności, czy ta rana nie była poważniejsza niż zdawało się na pierwszy rzut oka, a złośliwość Palmera wynikała wyłącznie z jego natury, czy raczej była powodem odczuwanego dyskomfortu lub bólu. Każda z tych opcji była równie prawdopodobna, ale Darwood nie podjęła tego tematu – o zgrozo, nie chciała, by jeszcze wytknął jej, że może się o niego martwi. Niezależnie od tego, jaka była prawda, Kyra uznała, że póki Winston stoi o własnych siłach i ma siłę tyle mówić, to znaczy, że będzie żył, a rana do wesela się zagoi.
Zaczynam żałować, że zamieniłam jego towarzystwo na twoje – mówiąc to wzruszyła ramionami, nie zwalniając kroku. Chyba Kyra nie miała w sobie za grosz instynktu samozachowawczego. Jakby nie patrzeć to ona ściągnęła tu Winstona. To ona pierwsza wybrała jego numer. Jego z całej listy swoich kontaktów. Jasne, gdyby ktokolwiek ją o to zapytał, to Palmer był jedynym prokuratorem, którego znała, więc ten wybór wydawał się oczywisty. I tylko ona była świadoma faktu, że w momencie, w którym wysyłała tamtego smsa, to nie było jej jedyną motywacją. Chyba była po prostu masochistką.
W innych okolicznościach pewnie by to wyśmiała albo w ogóle się do tego nie odniosła. Bezdomny najpewniej się czegoś naćpał i gadał jakieś głupoty, może zobaczył ją wcześniej kręcącą się w pobliżu lasku i dopowiedział sobie jakąś historię. Ale w obliczu ostatnich wydarzeń w jej życiu, Kyra nie miała do tego tak luźnego podejścia.
Więc może rzeczywiście powinieneś uważać – powiedziała, spoglądając na niego, a w jej mina była zupełnie poważna. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Wydarzenia na cmentarzu, te sny, które zaprowadziły ją do odnalezionego ciała – wokół niej ostatnio działy się dziwne rzeczy, a Kyra coraz mniej potrafiła je wyjaśnić. – Mógł chociaż doprecyzować, czyj koniec, jeśli już się z tobą dzielił tymi mądrościami – dodała, cicho prychając, ale zaraz zatrzymała się, w ślad za Winstonem.
Obróciła się w jego stronę. Wyraźnie biła się z myślami, co najpewniej odbijało się na jej twarzy, bo nigdy nie była mistrzynią w pokerowe miny. Wiedziała, że gadka o spacerowaniu się trzyma się kupy – to nie było miejsce do samotnych wypadów, zwłaszcza jeśli było się raczej drobną kobietą. Ale z drugiej strony wiedziała również, że jeśli powie prawdę – wyjdzie na wariatkę.
Tak, to dokładnie to im powiem. Spacerowanie, z tego co się orientuje, nie jest karalne – wytknęła mu, ale w tym momencie ją olśniło. Spuściła wzrok, cicho wzdychając. – Poza tym pomyślałam, że równie dobrze tutaj mogę poszukać Larissy – skłamała, przygryzając wewnętrzną stronę policzka. Nie wiedziała, czy wypadła przekonująco, a Win jej uwierzy, dlatego prędko się obróciła, podejmując wędrówkę. – Nie wiem, czy to ciało należy do kobiety, czy mężczyzny – dodała, chcąc jakkolwiek uwiarygodnić swoje kłamstwo. Liczyła po prostu, że Palmer nie będzie dociekał.

Winston Palmer
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
Przechylił głowę, taksując Kyrę wzrokiem, dodatkowo rozciągając wargi w zuchwałym uśmiechu. Trafna to była kontra, aczkolwiek Winston miał swój komentarz, który w jakiś sposób również mógł dotrzeć do ciemnowłosej i wywołać drobne przemyślenia odnośnie tego, czy miał w swoich słowach rację.
Nie wiem, czy byś mnie aż tak lubiła, gdybym spokorniał – odpowiedział, jeszcze na kilka sekund patrząc na nią z uniesionymi kącikami ust. Równie dobrze mógł z tym spudłować, a Darwood wolałby, by Palmer był miłym, pokornym człowiekiem. On sam nie wolałby; grzeczny, dobry i ułożony był wtedy, kiedy był kilkulatkiem, a później brutalna rzeczywistość wszystko zweryfikowała i pokazała mu, że średnio warto. Jeśli samemu się nie zawalczy o siebie, nie postawi na swoim i głośno nie wyrazi swojego zdania, nie tylko okaże się, że nikt nie zrobi tego za nas samych, ale też znajdzie się wiele osób postanawiających ten fakt wykorzystać i obrócić na swoją korzyść. Asertywność była w tym tak samo ważna.
Wywrócił oczami, ale w pierwszej chwili była to jedyna reakcja, jaką z jego strony otrzymała Kyra. Idąc takim samym tempem, nie zatrzymując i nie oglądając się do siebie, postanowił podzielić się z kobietą pomysłem, który mógł uratować ją od towarzysza.
Wystarczy jedno słowo i pokornie się wycofam i wrócę do domu – rzucił z powagą, ale wystarczyło trochę znać Winstona Palmera, aby w wypowiedzianym zdaniu doszukać się nut zarówno rozbawienia jak i złośliwości. Czuł, że ciemnowłosa niekoniecznie chciała zostać tu sama, a on nie mógł darować sobie wtrącenia o pokorności. Jeżeli uzna, że nic nie powie a on nie musi być pokorny - będzie miał kolejne potwierdzenie tego, że wolała go takiego, jakim był.
A to równocześnie oznaczało, że naprawdę była masochistką.
Może koniec świata – mruknął – wtedy nie trzeba będzie się zastanawiać ani roztrząsać, czy to sprawiedliwe. – Bo nie będzie komu tego robić, jeśli wszyscy zginął. I mimo że Win bardzo lubił swoje życie i życzył sobie tego, by w dobrej formie doczekać jeszcze raz tyle, co już przeżył, tak dzielił się teorią o ewentualnym końcu świata bez większych emocji. Chyba trochę w życiu kierował się tym, że jeśli jest jakaś siła wyższa, której planów nie można pokrzyżować (jak chociażby siły natury w postaci huraganów), to na koniec dnia będzie to, co ma być. Inaczej, kiedy da się coś zrobić - to oczywiste, że wtedy należy działać.
Mogłaś mi powiedzieć, poszukałbym jej z tobą – obruszył się i zmarszczył czoło. – Gdzie dokładniej jest to ciało? – zapytał, gdy zbliżyli się do miejsca (prawdopodobnie) zbrodni.

Kyra Darwood
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
Przygryzła dolną wargę, by powstrzymać cisnący jej się na usta uśmiech. Nie wiedziała, co powiedzieć, żeby się nie wkopać, choć milczenie chyba też nie było idealnym rozwiązaniem. Do diabła, w jakimś stopniu miał rację, o czym zresztą podejrzewała, że dobrze wiedział. Gdyby było inaczej, ich relacje pewnie nigdy nie ułożyłyby się w taki sposób, jak to się stało. Od początku przecież nie udawał (chyba!!!) przed nią kogoś, kim nie był, więc Kyra naprawdę polubiła go dokładnie takim, jakim był. Na tamten moment w jej życiu, kiedy się poznali, był inny niż mężczyźni, wśród których obracała się wcześniej. Nie w kategorii lepszy lub gorszy, po prostu inny. Co zainteresowało ją wówczas na tyle, że chciała tę znajomość kontynuować.
A teraz? Cóż, teraz to chyba po prostu miała do niego słabość. To by wyjaśniało, czemu tak łatwo jej przyszło zapomnieć o własnych słowach, które padły, kiedy Winston gościł u niej w Atlancie.
Chyba się o tym już nie przekonamy – odpowiedziała jednak po chwili namysłu, wyrażając pogląd, że wcale nie wierzy w to, że mógłby kiedykolwiek nabrać pokory. Będąc jednak zupełnie szczerą, jej braku wcale nie uważała za złą cechę. Świat potrafił być paskudny i brutalny, nadstawianie drugiego policzka w imię wyższych wartości nie do końca do niej przemawiało.
Wiesz co, może lepiej trzymaj się mnie. Byłeś tu sam tylko chwilę i zobacz jak to się skończyło– wskazała na jego poplamioną koszulę, a później uniosła rozbawione spojrzenie na twarz Winstona. – Mnie się najwyraźniej boją – wzruszyła ramionami, starając się jednak potraktować tę sprawę lekko, choć były już w niej zasiane wątpliwości. Co do wycofania się – oczywiście, że Kyra nie chciała tu zostać sama. Wcześniej, gdy nie miała aż takiej świadomości czyhających tu zagrożeń, może podchodziła do tego bardziej beztrosko, ale teraz, gdy wiedziała przynajmniej o jednym szaleńcu biegającym z nożem, absolutnie nie chciała tu spędzić więcej czasu niż to było konieczne. A jednocześnie nie zamierzała zdradzać się ze swoim strachem przed Winstonem.
Wielu już było takich, co go przepowiadało. Chyba że twój bezdomny to kolejny jasnowidz jak Baba Wanga czy Nostradamus. Choć tak prawdę mówiąc, podejrzewam, że faktycznie jesteśmy już bliżej niż dalej do wielkiego końca – stwierdziła beznamiętnie, dostrzegając już wyraźny zarys marniejącego budynku. Kyra nie bardzo wierzyła w te wszystkie katastroficzne przepowiednie czy ostateczny dzień, w którym cała ludzkość miała zniknąć. Postrzegała to raczej jako proces, który chyba już trwał i trudno teraz byłoby go zatrzymać. Ludzkie nie potrzebowali pomocy siły wyższej w tym, żeby sprowadzić na siebie zagładę i koniec – i tak całkiem nieźle im to szło. Kyra wiedziała, że są ludzie, którzy się jednak takimi przepowiedniami martwią, choć było to dla niej kompletnie bez sensu. Po co przejmować się rzeczami, na które nie ma się żadnego wpływu?
Nie chciałam ci zawracać tym głowy, to był spontaniczny pomysł – powiedziała, a zaraz po tych słowach, mimowolnie się skrzywiła. – Nie podejrzewałam chyba, że na serio coś tu znajdę. – Na przykład czyjeś zwłoki. Czuła, jak robi jej się zimno, kiedy dotarło do niej, że cały czas myśli o swoim znalezisku ja o ciele, trupie, ale przecież to był ktoś, kto być może jeszcze nie dawno, był żyjącą istotą, prawdopodobnie zupełnie nieświadomą, że to potrwa krótko. Czy to naprawdę mogła być Larissa?
Musimy wejść do lasu, ale to już niedaleko – powiedziała i ruszyła pierwsza, wchodząc między drzewa. Przedzierała się, odsuwając gałęziami drzewa, bo właściwie nie było tu ścieżek spacerowych. Znów usłyszała trzepot skrzydeł i wiedziała, że są blisko. Zaraz zresztą kilka ptaków poderwało się do lotu. – To tu. – Zatrzymała się w końcu i przesunęła, by Win miał lepsze dojście do leżącego wśród liści ciała.

Winston Palmer
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
Pokiwał głową, niemo sugerując, że miała rację. To znaczy - o ile nic diametralnie nie zmieni się w jego życiu, charakterze i podejściu, to dodanie sobie pokory i skromności raczej nie wchodziło w grę. Nie wykluczał z drugiej strony, że to nie zmieni się nigdy, bo ciężko było przewidzieć jak dokładnie będzie wyglądała przyszłość i do jakiego miejsca nas zaprowadzi.
Dziwisz się? – rzucił i zaśmiał się, łapiąc dłonią materiał kaptura bluzy, którą miała ubrana. – Gość rozgłasza teorię o tym, że można ponieść śmierć po spotkaniu z postacią w kapturze, nagle zjawiasz się ty i jeszcze znajdujesz zwłoki – powiedział, po krótce przedstawiając kilka tych faktów w sposób, jak gdyby naprawdę było czego się bać i Kyra siała wielki postrach i stanowiła niebezpieczeństwo. Oczywistym jednak było, że tylko się zgrywał i wcale nie wierzył w te dyrdymały serwowane przez naćpanego bezdomnego.
Też bym się na ich miejscu bał – skłamał, niedługo później cicho parskając w geście rozbawienia. Podczas dalszej trasy, Win w ciszy słuchał tego, co ciemnowłosa miała do powiedzenia i zgodził się, kwitując jej słowa pojedynczym skinieniem głową. Wiele było czynników takich - głównie prowokowanych przez ludzi - które mogłyby spowodować i powodowały nieodwracalne skutki na planecie. Dodatkowo, poza wszelkimi kwestiami typu globalne ocieplenie, wymieranie wielu gatunków stworzeń, wyczerpywaniem się źródeł energii, morzem zalewających ziemię odpadów, dochodziły nowe epidemie, konflikty zbrojne, terroryzm i wiele, wiele innych.
Nie od dziś wiadomo, że najgroźniejszym stworzeniem jest człowiek – stwierdził i wzruszył ramionami tym razem bardziej w ramach bezradności wobec tego, a nie obojętności. Palmer akurat starał się żyć w zgodzie z ekologią, nie będąc przy tym żadnym eko-świrem, ani innym kontrowersyjnym aktywistą klimatycznym, oblewającym różne dzieła np. farbą. Tego akurat nie popierał, bo to w jego opinii bardziej szkodziło wizerunkowi tych ludzi i całej inicjatywie, aniżeli wpływało pozytywnie, choć brał pod uwagę, że z jego zdaniem można było się nie zgodzić.
Dzwoniłaś na policję? – zapytał, upewniając się, czy posłuchała jego wcześniejszych wskazówek. W emocjach i takie rzeczy potrafiły umknąć. W miarę zbliżania się do denata, na twarzy ciemnowłosego pojawiał się coraz wyraźniejszy grymas, powodowany niosącym się odorem.
Nie wiem jeszcze, czy to kobieta czy mężczyzna, ale... – Skrzywił się, ostrożnie podchodząc bliżej. – Myślę, że to nie są świeże zwłoki – oświadczył, patrząc na Kyrę, by później włączyć latarkę w telefonie i ostrożnie podejść do postaci.

Kyra Darwood
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
Zarzuty przedstawione w ten sposób rzeczywiście brzmiały absurdalnie. Kyra zresztą też była daleka od tego, by dawać wiarę komuś, kto pewnie od długiego czasu nie był trzeźwy ani czysty, a nie od dziś wiadomo, jakie skutki niosą niektóre – jeśli nie większość – substancji odurzających. A jednak coś w tym wszystkim nie dawało jej spokoju, czym niestety nie mogła się podzielić z Winstonem, zważywszy na jego podejście do tych wszystkich okołomagicznych rzeczy. Jak połączyć jej sny i słowa bezdomnego? I czy w ogóle należało to robić?
Uwierzą, że po prostu znalazłam się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie, zupełnie przypadkowo ubrana jak nowy postrach w Gauche Crescent – zerknęła na Winstona, unosząc kąciki ust, by wyrazić swoje (trochę pozorne) rozbawienie – czy powinnam poszukać dobrego adwokata? – zadała to pytanie lekkim tonem, choć mimowolnie zastanowiła się, czy i tak nie ściągnie na siebie jakiejś niepotrzebnej uwagi. Nie byłoby pewnie nic dziwnego w tym, gdyby te zwłoki zostały odkryte przez jakichś – skądinąd – bezdomnych, ale przez osobę, która tak naprawdę nie miała powodu, by kręcić się po tej okolicy? Domyślała się, że w gruncie rzeczy jej tłumaczenia o spacerowaniu po okolicy były grubymi nićmi szyte. Problem w tym, że właściwie nie miała w zanadrzu nic lepszego.
Tak, poprosiłam też, żeby nie przysyłali tego całego Atkinsa, bo prokurator Palmer jest w drodze i lepiej, żeby obyło się bez większej ilości trupów – odpowiedziała, tylko przez chwilę utrzymując śmiertelną powagę. – Żartuję, tak tego nie powiedziałam. Dyżurny stwierdził, że zobaczy, kogo mają wolnego – dodała, wzruszając delikatnie ramionami, będąc tuż za Winstonem. Zabawne, że kiedy była tu wcześniej, ten odór nie wydawał jej się tak intensywny jak teraz, kiedy starała się oddychać powoli i jak najrzadziej. Mimo to nie potrafiła powstrzymać się przed tym, by stać blisko i mimowolnie jej wzrok do chwilę uciekał do leżącego ciała, które Win oświetlił latarką. – Mówiąc, że to nie są świeże zwłoki, masz na myśli, że mogą tu leżeć nawet... kilka miesięcy? – zapytała z lekko ściśniętym gardłem, a przed oczami znów stanął jej obraz Larissy. Musiała skupić się na czymś innym. – Na nim, lub na niej, pewnie będą moje odciski – odezwała się, nie przejmując tym, że może Winston potrzebowałby skupienia. – Kiedy tu trafiłam, ciało było przysłonięte liśćmi, to ja je odgarnęłam – dodała, uznając, że chyba powinien to wiedzieć.

Winston Palmer
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
Przekrzywił nieco głowę, by raz jeszcze otaksować Kyrę wzrokiem, jak gdyby na podstawie nie tylko jej charakteru (i złośliwości), ale i tego, w co była ubrana, ocenić potencjał do popełniania morderstw. Wiadomo, że bardziej prześmiewczo niż naprawdę, choć i tak wydawało mu się, że wygodniej było mordować kogoś w ciemnej bluzie z kapturem, aniżeli dopasowanej koszuli i marynarce.
Znam niewielu dobrych obrońców godnych polecenia – rzucił, aczkolwiek oczywiście, że gdzieś przy tym w głowie mężczyzny pojawiło się kilka nazwisk. Dobrze, że - jak na razie - Darwood nie potrzebowała adwokata i naprawdę liczył, że tak zostanie.
Za to kojarzę całkiem niezłego prokuratora, ale nie wiem, czy w twoim przypadku to odpowiednie polecenie. Lubi wysokie wyroki. – Wzruszył ramionami, do tego nonszalanckiego wyrazu dodając szeroki, rozbawiony uśmiech. Jak widać nawet w atmosferze czających się w mroku bezdomnych i zwłok, znajdujących się o kilka, może kilkanaście kroków dalej, specyficzne poczucie humoru go nie opuszczało.
Znając życie Henry wybudzi się ze snu, w którym przewidział to, że musi się skontaktować z posterunkiem. – Wywrócił oczami, nie mając pojęcia, że właśnie trochę przy okazji też sobie kpi z okoliczności, w których na miejsce zbrodni (albo po prostu porzucenia zwłok) dotarła ciemnowłosa. – A tam otrzyma informację o znalezionym nieboszczyku – poinformował, bo naprawdę by go to nie zdziwiło. To znaczy nie zakładał, że Atkins jest jasnowidzem ani jakimś innym medium, ale znając swojego pecha spinającego ich drogi - przyjazd właśnie tego mężczyzny był wielce prawdopodobny.
Palmer ostrożnie zrobił jeszcze kilka kroków, ale wciąż zachowywał się tak, by nie uszkodzić ewentualnych dowodów ani nie zatrzeć śladów. Skierował światło latarki na twarz... mężczyzny i właśnie tym faktem zamierzał podzielić się z Kyrą.
Nie – zaprzeczył – ciężko mi to ocenić w tych warunkach, ale zakładam, że nie dłużej, niż miesiąc – powiedział, zsuwając promień światła niżej, jednak mimo odgarnięcia liści, te wciąż pokrywały w jakimś stopniu ciało.
To mężczyzna – poinformował, wracając spojrzeniem do Darwood, kiedy za jej plecami pojawił się także znajomy, policyjny pojazd. I wyszedł z niego, nie kto inny, jak... Henry Atkins. Winston jak tylko go dostrzegł (a raczej sposób charakterystycznego kuśtykania), wywrócił oczami i mruknał coś niecenzuralnego pod nosem.
Palmer, Palmer... Palmer – posłał w eter na oko pięćdziesięcioparoletni mężczyzna., trochę niechętnie cedząc ów nazwisko. – Nikt jeszcze nie informował prokuratora, co tu robisz? – zapytał, podchodząc blisko Wina i całkowicie ignorując jego towarzyszkę, zupełnie tak, jakby jej tam nie było.
Znów jesteś na miejscu zbrodni przed nami. Znów z jakąś... – Odwrócił głowę i spojrzał na Kyrę. – Ona jest pełnoletnia? – Zmarszczył gniewnie czoło.
Palmer, zanim odpowiedział, zerknął na Darwood spojrzeniem, które niemo pytało: a nie mówiłem?
Kyra to moja – zawahał się, choć trwało to zaledwie ułamek sekundy. – Sąsiadka. Znalazła zwłoki i mnie poinformowała. I was też – zaznaczył wyraźnie, pomijając kwestie wieku. – Nie wiem, co myślisz, Henry, ale to nie moje standardy na schadzki – rzucił, rozglądając się dookoła a później wracając do niego spojrzeniem. W tym samym czasie bystre oko sierżanta zauważyło czerwone ślady na koszuli prokuratora i niemalże dźgnęło go palcem w okolice rany.
Zaatakował mnie bezdomny, który mówił coś o śmierci – odpowiedział na pytanie, które nawet nie wybrzmiało głośno – udało mi się przechwycić nóż, moje odciski też mogą się na nim znaleźć – doprecyzował, unosząc worek strunowy z ostrym przedmiotem, a później podając go jednemu z techników. Dwóch kolejnych poprosiło ich o odsunięcie się od miejsca.
Na zwłokach mogą być odciski palców Kyry – przypomniał sobie i spojrzał na kobietę, by opowiedziała funkcjonariuszom to, co jemu.

Kyra Darwood
Marie Laveau
Mistrz Gry
200 lat/a, 170 cm
Mistrz Gry w NOLA
Awatar użytkownika
Whispers of life
Here is the day, we must welcome it with a song.
SCREAM QUEEN
Funkcjonariusze policji - wraz z technikami kryminalistyki - zabezpieczyli miejsce, w którym zostały odnalezione zwłoki. Po oczyszczeniu ich z liści i gałęzi, udało się zidentyfikować kilka cech charakterystycznych. Ciało rzeczywiście należało do mężczyzny: czarnoskórego, średniego wzrostu, postawnie zbudowanego, ale nie otyłego. Zwłoki były częściowo strawione przez robactwo, a częściowo przez naturalny rozkład. Ciemna skóra mężczyzny uniemożliwiła ocenę plam opadowych, a tym samym oszacowanie, czy ciało znajdowało się tu od początku, czy zostało tu przeniesione już po śmierci.
Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, iż stan zwłok jest względnie świeży, jednak po głębszych oględzinach można było wysnuć wniosek, że - z bardzo dużym marginesem błędu - zgon nastąpił przed kilkoma miesiącami. Więcej szczegółów odnośnie przyczyn zgonu mężczyzny miała przynieść sekcja zwłok, ale stan zwłok nie pozostawiał wątpliwości, że zgon tego człowieka nie wynikał z przyczyn naturalnych.
Kyra - po przyjeździe funkcjonariuszy policji zostałaś poproszona o odsunięcie się nieco na bok, jednak coś rzuciło ci się w oczy w trakcie pracy techników. We włosach zmarłego mężczyzny - a właściwie w jego dredach - wplecione były koraliki, pomiędzy którymi ciągnęła się czerwona nitka. Niektóre z koralików były bardzo charakterystyczne i wygldały, jakby... były zrobione z małych kości.
Nie widziałaś oczu zmarłego mężczyzny - po takim czasie już nie dało się ocenić barwy tęczówek - ale przeczucie podpowiadało ci, że są piwne.
I że zwłoki należą do mężczyzny, który pojawił się w twojej wizji podczas niefortunnego w skutki wydarzenia na cmentarzu...
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
Kyra też szczerze liczyła na to, że nie zostanie wciągnięta w tę sprawę bardziej niż było to konieczne, choć zwykła ludzka ciekawość, a także związek tego nieżyjącego człowieka z jej snami nie pozwoli jej pewnie zupełnie o niej zapomnieć. W tym momencie nie miała pojęcia, że będzie jeszcze jedna rzecz, która dopiero zacznie jej spędzać sen z powiek.
W takim razie – chyba dla własnego bezpieczeństwa powinnam trzymać się od niego z daleka – skomentowała, zerkając na niego z rozbawieniem. Może z perspektywy osób trzecich żartowanie w tych okolicznościach wydawałoby się nie właściwie, ale Kyrze chyba to pomagało się trzymać w ryzach i nie skupiać każdej jednej myśli na tym, że niedaleko stąd ktoś stracił życie. – Zdziwiłbyś się, dokąd mogą człowieka zaprowadzić niektóre sny – mruknęła w odpowiedzi na słowa Winstona. Nie wiedział tego, że przecież niemal dokładnie w taki sposób to Kyra się tutaj znalazła. Coś jakby przeczucie – intuicja – mówiła jej, że nieprzypadkowo stało się to po tym, jak wybrała się na cmentarz w noc przesilenia. Wciąż czuła się lekko skołowana, ilekroć myślała o tamtym wieczorze, jakby nie była pewna, co z tego wydarzyło się naprawdę, a co było jedynie halucynacjami, spowodowanymi wypiciem podanego napoju. Z perspektywy czasu żałowała, że tam poszła, a do tego od tamtej nocy nie mogła pozbyć się tego dziwnego, gryzącego zapachu spalonych włosów, który pojawiał się w niespodziewanych momentach i którego niczym nie potrafiła przegonić. Zorientowała się już, że czuje go tylko ona. Powoli, stopniowo, wraz z tym, jak przypominała sobie więcej, zaczynała podejrzewać, że było to związane z ofiarą, którą złożyła.
To mężczyzna. To właściwie jej wystarczyło, żeby Kyra poczuła ulgę, jakkolwiek źle to nie brzmiało. Nie zdążyła odpowiedzieć, kiedy usłyszeli dźwięk nadjeżdżającego samochodu i zaraz potem dołączył do niej mężczyzna. Reakcja Winstona wystarczyła, by domyśliła się, że jej prośba nie przyniosła żadnego skutku. I równie niedużo czasu zajęło jej, by zrozumieć, czemu Palmer nie lubił tego konkretnego funkcjonariusza. Popatrzyła na niego spod byka, kiedy wspomniał o jej wieku, ale w przypływie zdrowego rozsądku zdecydowała się milczeć, dopóki Palmer sam jej nie wywołał.
Popatrzyła niechętnie na policjanta, który zrobił na niej kiepskie wrażenie i westchnęła.
Spacerowałam – zaczęła, a w tym samym momencie mężczyzna od razu jej przerwał. – Spacerowała pani? Sama? Po takiej okolicy? – Widziała wyraźnie powątpiewanie pomieszane z ironią, kiedy wypowiadał te słowa. Poczuła irytację, choć jeszcze chwilę temu podejrzewała, że będzie miała problem z uwiarygodnieniem swojej historyjki. – Spacerowałam – podjęła twardo. – To chyba nie zbrodnia, prawda? Zwłaszcza, że to nie jest teren prywatny – zauważyła, po chwili podejmując swoją opowieść i opowiedziała mężczyźnie niemal w słowo w słowo to, co mówiła Winstonowi, pomijając jednak fragment o szukaniu ciotki i kilka innych, nieistotnych z jej perspektywy elementów, a dodając do tego wzmiankę o skontaktowaniu się z prokuratorem. W miedzyczasie technicy zabrali się do pracy, a Kyra, która nigdy dotąd nie znalazła się na miejscu zbrodni, mimowolnie zerkała w tamtym kierunku. Kiedy jeden z techników zmienił pozycję, Darwood miała możliwość przyjrzenia się zmarłemu mężczyźnie. Już pierwsze spojrzenie na dredy, w które wplecione były koraliki (i nie tylko) obudziło w niej niepokój, przywołując w pamięci konkretny obraz, ale dopiero kiedy przesunęła wzrok na twarz zmarłego, zaczęła się bać.
Bo mimo stopnia rozkładu zwłok, była pewna, że to nie jest jej przewidzenie. I że widziała tego człowieka. Przez jej głowę przewinęło się kilka wspomnień, których chętnie by się pozbyła. To niemożliwe. A jednocześnie wiedziała, że się nie pomyliła.
Kurwa – wyszeptała, dopiero po chwili orientując się, że Henry Atkins coś do niej mówi i spogląda na nią z miną, która zdecydowanie nie świadczyła o zadowoleniu. Ale Darwood miała to w nosie. Odszukała wzrokiem Palmera. – Winston, mogę już wracać do domu? – zapytała, dość ostentacyjnie ignorując funkcjonariusza.

Winston Palmer
Voodoo Queen
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
Palmer zaś miał w planach spokojny powrót do mieszkania po długim, intensywnym dniu pracy. Zamiast tego pojawił się na miejscu zbrodni albo jedynie znalezienia zwłok (obie wersje były poprawne), stoczył bójkę z bezdomnym ćpunem, który dźgnął go nożem i którego ze sporym prawdopodobieństwem dźgnął i on, podczas kontry mającej na celu obezwładnienie przeciwnika. Jak gdyby tego było mało, przeprowadził wstępne przesłuchanie znajomej/byłej kochanki/sąsiadki/i pewnie łamane na coś jeszcze, bo naprawdę ciężko mu było jednoznacznie określić to, kim dla niego aktualnie była Kyra Darwood. Może ona potrafiłaby lepiej określić to, kim dla siebie byli, ale z drugiej strony - czy to naprawdę było konieczne? Nie.
Może powinnaś – rzucił i spojrzał w bok, by nie dostrzegła uśmiechu cisnącego się na jego usta. – Jak na razie kiepsko ci wychodzi, skoro wezwałaś go na miejsce znalezienia zwłok i dałaś się wstępnie przesłuchać – zauważył, biorąc pod uwagę zadane przez siebie wcześniej pytania, mające mu rozjaśnić przebieg sprawy i to, jak znalazła się na miejscu i co zrobiła przy zwłokach. O odgarnięte liście nawet nie musiał dopytywać - ciemnowłosa wyjaśniła mu ów zagwozdkę bez wcześniejszego dopytywania.
To głupota czy odwaga? – Uniósł brew, choć rzecz jasna nie oczekiwał na odpowiedź, wszak poruszaną kwestię rozwiązali już w Filadelfii i właśnie do tego nawiązywał. Niestety - albo i stety - nie było czasu ani możliwości dłużej o tym rozmawiać, wszak na miejscu pojawił się Atkins, policjanci i technicy. Winston zachowywał się zgodnie z procedurami, uczestnicząc w kolejnym przesłuchaniu Darwood, co jakiś czas podrzucając swoje pytanie.
Widziałaś kogoś w pobliżu, kiedy odkryłaś, że to zwłoki? – Zadarł podbródek, wchodząc w słowo Henry'emu. – Ktoś się przyglądał? Albo wtedy, jak tu spacerowałaś? – I o dziwo udało mu się wypowiedzieć ów zwrot - spacerowałaś - bez zdziwienia, kpiny, niezrozumienia. To mogła usłyszeć wcześniej, jak pojawił się na miejscu i próbował dowiedzieć się, jakie okoliczności towarzyszyły jej przyjściu tu.
Mordercy lubią pojawiać się na miejscu morderstwa, albo miejsca, gdzie podrzucili zwłoki – oznajmił, choć pewnie wszyscy (albo przynajmniej większość) tam zgromadzeni o tym słyszeli. Widząc jednak, że Atkins patrzył na Darwood bardzo nieufnie, jak gdyby Win właśnie trochę ją wkopał, Palmer wywrócił oczami.
Już ją przesłuchałem, Henry – rzucił – poza rękami, którymi chciała sprawdzić to, co jest pod liśćmi, jest czysta. – Wywrócił oczami i kątem oka spojrzał na kobietę, kiedy funkcjonariusz oświadczył, że trzeba to zrobić jeszcze raz, oficjalnie.
Zajmę się tym – zapewnił, naprawdę nie mając ochoty robić tego dziś, teraz. – Jutro będziecie mieli dokumenty. – A co jak co, jeśli Winston się do czegoś zobowiązywał, to wiadomym było, że to zrobi i o dziwo nie protestował nawet Henry, na do widzenia posyłając im pojedyncze skinienie głową.
Zrób coś z tą raną – burknął jeszcze, kreśląc dłonią jakieś kształty na wysokości żeber. Ciemnowłosy tym razem kiwnął głową, bo wiedział, że należało ogarnąć ranę. Bezdomny może draśnięciem swojego noża przez niego nie musiał się przejmować, zaś Win nie czuł się z tym zbyt pewnie.
W porządku? – zapytał kontrolnie Kyry, bo trochę ją znał i widział, że coś było na rzeczy, aczkolwiek nim udzielił - o ile udzieliła - odpowiedzi, wsiedli do samochodu i odjechali.

/ zt x 2, dzięki, Voodoo Queen!

Kyra Darwood
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gauche Crescent”