1.12 — Zapraszamy wszystkich do specjalnej, zimowej lokalizacji Christmasfest! Zachęcamy również do skorzystania z poczty bożonarodzeniowej oraz wzięcia udziału w grudniowej grze!
30.11 — Witamy Was po przerwie technicznej! Prosimy, abyście zrobili twardy reset (Ctrl + F5 dla Windows, Opt + Command + R dla Mac, przełączenie między wersją desktopową i mobilną na telefonie), oraz zapoznali się z najnowszym ogłoszeniem, w którym dowiecie się co dla Was przygotowałyśmy z okazji nadchodzących świąt!
31.10 — Wyłoniono zwyciężczynię najlepiej ozdobionego profilu halloweenowego! Rozpoczął się także trzeci akt eventu Upiory LaLaurie, dziękujemy za aktywną grę i życzymy przerażająco dobrej zabawy.
13.10 — Ruszyły zapisy na halloweenowy event Upiory LaLaurie. Wydarzenie przybierze formę murder mystery i wystartuje 23.10 w godzinach wieczornych. Wciąż można też ozdobić profil na Halloween by odebrać darmową odznakę lub zapisać się do konkursu.
will you destroy my heart? you and me are caught in the middle, just tear me apart. I want that hardcore romance.
003
Co robić, co robić, co robić? Rozbrzmiewało echem w głowie Lynette od ósmej rano. Miała wrażenie, że zegar punktualnie wybił wspomnianą godzinę, a cały dzień zaczął się jej walić na głowę. O ile była jeszcze przyzwyczajona do tego, że poniedziałki zawsze był najgorsze i nie należało wyciągać z nich wniosków, w końcu... były poniedziałkami, o tyle dzisiaj wcale nie był początek tygodnia! Z drugiej strony, czy powinna się dziwić? Ten tydzień wystarczająco dał jej już w kość, więc chyba powinna być przygotowana na punkt kulminacyjny. Opcje był dwie - muzeum spłonie, albo Lynka zmieni nazwisko i ucieknie na drugi koniec świata. Może Meksyk? Albo Dubaj? Jeszcze był czas na relokację! — A dlaczego niby nie zmieniać wystawy? Jest dokładnie taka sama od trzech lat! Wszędzie potrzebne są zmiany, u licha... — wyburczała pod nosem, mówiąc jakby sama do siebie. Właściwie, aby sprecyzować, faktycznie w tym momencie odpowiadała głosom w głowie. Tym, które skrzeczącym tonem naśladowały słowa jednej z jej podopiecznych, która zdecydowanie zbyt rządziła się w muzeum. Lynette wcale nie przyjmowała do wiadomości, że to ona się tutaj panoszyła, w końcu teraz była pełnoprawną właścicielką obiektu. Sama przed sobą jednak musiała przyznać, że do tej pory jedyne, co zrobiła, to trochę zawiodła. Jej świętej pamięci ojciec pewnie się przewracał w grobie, gdy obserwował z nieba, cóż ona próbowała wyczynić w jego ukochanym muzeum, ale Lynka naprawdę chciała dobrze. Sądziła, że naniesienie odpowiednich zmian może jedynie przyciągnąć zarówno mieszkańców, jak i turystów Nowego Orleanu do odwiedzenia instytucji kulturowej. Pech chciał, że ta jedna siksa cały czas jej się sprzeciwiała i chociaż Lynette starała się być zawsze opanowana, miła i ułożona względem swoich nowych podopiecznych, tak w głowie już dawno wbijała jej widelce w oczy. Z niechęcią przewerbowała kolejne dokumentacje, nad którymi także desperacko próbowała zapanować. Okazywało się, że jej ojciec nigdy nie był fanem papierkowej roboty, przez co jego córka musiała się teraz zmierzyć z latami zaniedbań i ignorancji, tylko po to, aby muzeum, którego szczerze nie lubiła, nie upadło. Tylko ona wiedziała, jak bardzo się poświęcała i na ile wyrzeczeń się decydowała, aby nie zawieść zmarłych rodziców. Z drugiej strony, było to niepoważne, biorąc pod uwagę ich relacje, kiedy jeszcze żyli. Masakra, przecież o zmarłych się źle nie mówi. — Ah... zastępczyni Pani Burmistrz, dzień dobry! Jak miło, że postanowiła nas pani tutaj odwiedzić! Oczywiście, wstęp darmowy. Może potrzebuje Pani towarzystwa podczas zwiedzania? — świetnie, właśnie tego jej teraz brakowało! W sam środek chaosu, jakby tego było mało, odwiedzić muzeum postanowiła zastępczyni Pani Burmistrz. Lynette przyodziała dobrą minę do złej gry, uśmiechając się serdecznie, chociaż na głowie jakby już czuła ten tynk, który sypał się ze sufitu. Wszystko się zaraz zawali!
- What a glorious morning! – powiedziałam głośno sama do siebie zaraz po przebudzeniu, leżąc jeszcze w swoim wielkim, złotym łożu. Zadzwoniłam w dzwonek, aby przyszedł do mnie George – mój majordomus i pomógł mi w mojej codziennej rutynie. Zanim wstanę z łóżka, to obmywam twarz morską wodą, która znajduje się w kryształowej misce, a następnie jej nadmiar ocieram złotą, jedwabną chustką. Chwilę później przychodzi do mnie Simon – asystentka a zarazem moja prawa ręka, która zajmuje się wykonywaniem mojego makijażu oraz dba o odpowiedni układ moich włosów. W czasie gdy Simon zajmowała się moją fryzurą, ja obmyślałam w jaki strój ubrać się dzisiaj do pracy. Ostatecznie padło na Chanel, a gdy byłam już wyszykowana, to ruszyłam do pracy.
W roli zastępcy p. burmistrz najbardziej cenię możliwość bezpośredniego wpływu na rozwój i dobro swojej ukochanej społeczności Nowego Orleanu. Moja praca umożliwia mi angażowanie się w różnorodne projekty, inicjatywy i programy, które mają bezpośredni wpływ na jakość życia mieszkańców. Zawsze jestem bardzo zafascynowana możliwością działania na rzecz rozwoju miasta, w tym poprawy infrastruktury, edukacji, opieki zdrowotnej i kultury. Tym ostatnim przyszło mi się zajmować dzisiejszego dnia. Przeglądając dokumenty natknęłam się na kilka doniesień dotyczących kontrowersyjnego zachowania właścicielki muzeum. – No proszę, kogo my tu mamy. – wypowiedziałam z niedowierzaniem – A zapamiętałam ją jako uroczą dziewczynkę. – Bardzo dobrze znałam Lynette Flores. Kilka lat temu miałam możliwość przyjaźnić się z jej świętej pamięci matką, dlatego też byłam w szoku podczas czytania donosów. Ktoś opisał, że kobieta nieprawidłowo traktuje swoich współpracowników, naruszając nie tylko zasady etyki zawodowej, ale także pewne prawa pracownicze. Z doniesień wynikało, że Flores być może dopuszcza się czynności takich jak rzucanie eksponatami we współpracowników, co stanowiłoby zagrożenie zarówno dla personelu, jak i samych eksponatów, naruszając integralność zbiorów muzealnych. Te działania nie tylko zagrażają bezpieczeństwu pracowników, ale także godzą w prestiż i wartość historyczną muzeum, a co za tym idzie dziedzictwa kulturowego Nowego Orleanu. Nie mogłam więc pozwolić na to, aby takie sytuacje miały tam miejsce. Zdecydowałam się niezwłocznie i z pełną determinacją zająć tą sprawą. W tym celu osobiście wyruszyłam do New Orleans Jazz Musem przeprowadzić dokładną kontrolę.
– Dzień dobry panno Flores. – odpowiedziałam na słowa właścicielki muzeum – To miła propozycja i bardzo chętnie skorzystałabym z twoich usług, jednakże przyszłam tutaj w zupełnie innym celu. – z powagą spojrzałam na Lynette – Jestem tutaj służbowo i uważam, że będzie najlepiej jeśli udamy się do gabinetu, gdzie przedstawię konkretny cel swojej wizyty. - zaproponowałam - Niestety sprawy nie mają się dobrze. - Nie zamierzałam zdradzać na chwilę obecną więcej szczegółów, ponieważ dookoła krążyło pełno odwiedzających, a plotki mogłyby jeszcze bardziej pogorszyć całą sytuację.
will you destroy my heart? you and me are caught in the middle, just tear me apart. I want that hardcore romance.
Wizyta zastępczyni pani burmistrz była jej teraz tak potrzebna, jak sam kamień w bucie. Mogła jedynie mieć nadzieję, że wcale nie chodzi o coś strasznego, a być może zwykłe odwiedziny i o tę rekreacyjną funkcję muzeum, a jeśli nie, to rutynowa kontrola? W końcu taka praktyka nie była nietypowa, szczególnie, że Lynette dość niedawno odziedziczyła muzeum po swoim zmarłym ojcu. Ten dzień od samego początku był spisany na straty, czego mogła być świadoma, kiedy przy robieniu sobie porannej kawy rozlała mleko na połowę powierzchni blatu. Do tej pory jakoś sobie radziła w pracy, starając się, aby wszystko działało tak, jak powinno, jednak dzisiaj… dzisiaj był istny armagedon! — Służbowo? Ah, tak… tak, oczywiście. Zapraszam panią za mną w takim razie — westchnęła, nerwowo skubiąc wnętrze swojego policzka. To był kolejny brzydki nawyk u Lynette, ale z pewnością lepszy, niż palenie papierosów. Gdyby tylko nie musiała aktualnie przeprowadzić rozmowy z Ingrith, z pewnością wyskoczyłaby na chwilę, aby ponownie zmaltretować swoje płuca, jednak nie miała takiej możliwości. Jej kroki od razu obrały drogę do gabinetu, a przy tym mogła się modlić, żeby po drodze nie wypadła jeszcze gorzej, jednak jak to mówią… nadzieja matką głupich, prawda? No właśnie. Nic więc dziwnego, że zza drzwi, na których było napisane wstęp tylko dla pracowników muzeum dochodziły krzyki i przekleństwa, a także nieprzyjemne hałasy. Flores uśmiechnęła się krzywo, zerkając niepewnie na Ingrith. To ani trochę nie świadczyło dobrze o jej muzeum, a już w szczególności o tym, jak nim zarządzała! Nie miała też już żadnej nadziei, że chodziło o coś przyjemnego, jak wypromowanie muzeum czy nowa wystawa, bo kobieta ją przecież uprzedziła, że sprawy nie mają się dobrze. W takiej sytuacji mogła liczyć tylko na to, że być może jej ojciec nie dopełnił jakichś formalności związanych z dokumentami. To byłoby do niego bardzo podobne, bo nigdy nie pilnował terminów. — Zapraszam. Może mogę zaoferować kawę, herbatę? Wodę? — puściła zastępczynie pani burmistrz przodem, gestykulując do tego ręką. Jej gabinet nie był zbyt duży, a już w szczególności był zagracony przez kartony z dokumentami z archiwum, ale musiała w końcu dokładnie wszystko sprawdzić. Czuła, jak stres w jej organizmie tylko wzrasta i nie wiedziała, czy chce jak najszybciej usłyszeć, o co chodzi, czy woli to przeciągać. Ostatnio i tak dojrzała już kilka siwych włosów na swojej głowie. — Słucham, o co chodzi? — uważne spojrzenie utkwiła w kobiecie, kolejny raz posyłając w jej kierunku miły uśmiech, chociaż zdecydowanie robiła dobrą minę do złej gry; szykowała się na samo najgorsze.
Udałam się za Lynette w drogę do jej gabinetu. Nie chciałam poruszać tak poważnych spraw przy odwiedzających, aby uniknąć niepotrzebnych plotek. Mogłoby doprowadzić nie tylko do nadszarpnięcia dobrego wizerunku muzeum, a zarazem zaszkodzić całemu dziedzictwu kulturowemu naszego miasta. Po wyrazie twarzy kobiety stwierdziłam, że jest ona zdenerwowana. Uśmiechnęłam się lekko chcąc ją podnieść na duchu, jednakże jak się później okazało zdenerwowanie było nie bez powodu. - A co to za krzyki? – spytałam zaintrygowana – Proszę natychmiast uspokoić pracowników za nim rozpęta się jakaś poważniejsza awantura. – pokręciłam głową, a następnie wyjęłam z torebki notes i długopis. Notatki zaczęłam robić jeszcze zanim wyjaśniłam pannie Flores konkretny cel mojej wizyty. Niestety awantura między pracownikami nie wróżyła niczego dobrego. Zaczęłam przekonywać się powoli do donosów, które otrzymałam. Starałam się jednak być obiektywna i dać szansę jej wszystko wytłumaczyć.
Wchodząc do gabinetu dokładnie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Biuro było małe i zagracone kartonami. W środku panował istny chaos. Częściowo było to zrozumiałe, gdyż Lynette od niedawna zaczęła prowadzić nowy interes, jednakże wywarło to na mnie niezbyt korzystne wrażenie. Gdy chciałam usiąść na fotel, moją uwagę natychmiast przykuła znajdująca się na nim plama. – Nie wiem jaka substancja została wylana na ten fotel, więc pozwól, że nie będę na nim siadała. – Zrobiłam kilka kroków do przodu, a następnie oparłam się o biurko. Nie zamierzałam ignorować sygnałów, które wskazywały o zaniedbaniach, dlatego też od razu wyraziłam swoje niezadowolenie.
- Poproszę kawę. – odpowiedziałam na pytanie – Kawę z nutą delikatnej wanilii oraz szczyptą cynamonu. – dodałam. Jest to jeden z moich ulubionych napojów, które spożywam w trakcie pracy. Nie tylko doprowadza do orgazmu moje kubki smakowe, ale także odzwierciedla subtelność mego stylu, którego lubię podkreślać w codziennych sytuacjach. – Jak wspominałam wcześniej, nie jest dobrze. Otrzymałam kilka donosów odnośnie złego traktowania pracowników, a także obchodzenia się w sposób karygodny z eksponatami znajdującymi się w muzeum. – zaczęłam wywód – Mam nadzieję, że nie jest to prawda, jednakże zmuszona jestem przeprowadzić bardzo dokładną kontrolę. Zależy mi przede wszystkim na dobru placówki i jej personelu. – podkreśliłam – Już gołym okiem odkryłam parę niedociągnięć i chciałabym dowiedzieć się więcej o tym, co się dzieje w muzeum. Jeśli jest coś o czym powinnam wiedzieć, to teraz jest najlepszy moment. – spojrzałam wymownie na pannę Flores. Nie chciałam wywoływać na niej niepotrzebnej presji, jednakże chcąc jej pomóc dałam szansę na wyjaśnienia. – Będę też potrzebowała osobny gabinet na jakiś czas, a także dostęp do każdego pomieszczenia i możliwość przeprowadzenia rozmów z wszystkimi pracownikami.
will you destroy my heart? you and me are caught in the middle, just tear me apart. I want that hardcore romance.
Władze świata, już pal licho z tym, czy boskie, czy nieboskie - pałały do Lynette czystą nienawiścią. Gdyby tak nie było, to los nie wybrałby jednego z możliwie najgorszych dni na wizytę Ingrith. Zamęt, chaos, kłótnie, krzyki, burdel... muzeum było o krok od stanięcia w ogniu, a blondynka zdawała się próbować ugasić pożar w jego zalążku, jednak chyba jedynie go podjudzała. — Proszę mi dać moment. Najmocniej panią przepraszam, to wyjątkowa sytuacja — wymamrotała, posyłając przepraszający uśmiech do kobiety. Pozwoliła, aby ta się rozgościła w gabinecie, gdy sama Flores na sekundkę zniknęła za drzwiami, chcąc uspokoić pracowników. Na szczęście, przejęta wzmianka o przeprowadzanej kontroli wystarczyła, aby krzyki ustały. Wdzięczność wykiełkowała w niej całej, bo nieczęsto się zdarzało, aby pracownicy tak grzecznie jej słuchali. Tym razem, być może sami bali się utraty pracy? Gdyby muzeum poszło z torbami, to cały personel razem z nim, a Lynka byłaby marynarzem tonącej wodzi. — Już jestem i... ah, w porządku. Nie miałam wystarczająco dużo czasu, aby wymienić meble pod moim ojcu — to było dobre wytłumaczenie, a co więcej, wcale nie było kłamstwem. Szczerze, wymiana środków trwałych w jej własnym biurze aktualnie było ostatnim, o czym myślała w trakcie całej tej przeprawy. Miała ważniejsze rzeczy do roboty, niż plama na fotelu, jednak to pozostawiła dla siebie. Zdębiała byłoby dobrym określeniem na to, co usłyszała od zastępczyni pani burmistrz. Kawa z nutą delikatnej wanilii i szczyptą cynamonu? Flores nie posiadała takich przypraw tutaj, bowiem jej samej wystarczyła kawa i mleko. Krzywo się uśmiechnęła, pocierając palcami o zgrabną filiżankę z porcelany. Westchnęła. — Niestety, nie byłam przygotowana na pani wizytę. Mogę zaoferować czarną bądź białą kawę — notatnik, który miała przy sobie pani Bowes-Lyon zdawał się przerażać ją najbardziej. Chętnie zajrzałaby, co do tej pory kobieta tam napisała, ale musiała wypaść chociaż znośnie. Na d o b r z e nie miała już żadnej nadziei. — Proszę? — miała nadzieję, że się przesłyszała, ale jeszcze nie była w takim wieku, aby zawodził ją słuch. Ktoś naprawdę na nią doniósł i na dodatek miał czelność, aby pokusić się o takie pomówienia! Serce pękało. — To nieprawda. Nigdy bym nie naruszyła imperium, które zbudował mój ojciec w taki sposób — zaczęła, choć lada moment zamilkła, chcąc pozbierać własne myśli i wysłuchać Ingrith do końca. — Nie minęło dużo czasu, odkąd moi rodzice zmarli i przejęłam muzeum. Nigdy wcześniej się nie zajmowałam takim przybytkiem, więc nie ukrywam, że nadal się uczę, ale jestem skłonna przysiąc, że robię, co w mojej mocy. Myślę, że konflikt pojawia się przez to, iż chcę wprowadzić kilka zmian, o których chętnie pani opowiem, a personel jest przyzwyczajony do poprzednich zasad — wytłumaczyła, nie pozwalając, aby jej wargi zbyt drżały. Zamierzała zachować profesjonalizm. — Oczywiście. Proszę zająć mój gabinet na ten czas, poinformuję pracowników o rozmowach — palce masujące skronie jasno świadczyły o tym, że przez sam stres jej głowa zaczęła już niemiłosiernie pulsować.
Oczekując na zamówioną kawę, poczułam się urażona, gdy minuty mijały, a napój wciąż nie pojawiał się na biurku. Lynette miała zadbać o drobną, lecz istotną dla mnie sprawę i nie sprostała tak prostym oczekiwaniom. W moim wnętrzu narastało rozczarowanie i zdziwienie, gdy zaczęłam zastanawiać się nad przyczynami opóźnienia. Poczułam się niedoceniona, a brak kawy stał się symbolem niezadowolenia w całej tej sytuacji. Uznałam jednak, że tym razem przymknę na to oko, gdyż i tak w obecnej sytuacji były ważniejsze sprawy. Nie zamierzałam też dać po sobie poznać niezadowolenia. – Poproszę zatem białą kawę z odrobiną cukru, jeśli jest on tutaj na stanie. Hi, hi. – uśmiechnęłam się do kobiety i zaczęłam sporządzać dalsze notatki.
Podobnie jak Lynette, także odczuwałam niezadowolenie z doniesień, które do mnie dotarły. Zdawałam sobie sprawę, że muszę podjąć działania, by wyjaśnić całą sytuację i spróbować naprawić wizerunek muzeum. – Ja także jestem zaniepokojona otrzymanymi donosami i wierzę ci Lynette, że mówisz prawdę. – starałam się uspokoić kobietę – Jednakże zmuszona jestem prowadzić to całe dochodzenie, żeby wykluczyć wszystkie oskarżenia. - wyjaśniłam - Przez wzgląd na starą przyjaźń z twoimi rodzicami postaram się pomóc ci jak tylko to możliwe oczyścić się ze wszelkich zarzutów. Ostrzegam jednakże, że w niektórych sprawach mogę okazać się bezwzględna.
Chcąc złagodzić napięcie i zbudować mosty porozumienia, zaczęłam delikatnie wspominać o przyjaźni, jaka istniała między mną a państwem Flores. Z dumą opowiedziałam jej o wspólnych chwilach spędzonych z nimi, o wzajemnym szacunku i wsparciu, jakie zawsze łączyło nasze relacje. Starałam się, aby słowa były pełne ciepła i szacunku, a także podkreślały głęboką więź, jaka istniała między naszymi rodzinami. Chciałam, by te wspomnienia przypomniały o fundamentach, na których zbudowana była nasza wzajemna relacja, i były one impulsem do zbliżenia się ponownie w obliczu trudności. – Jak sobie radzisz po śmierci rodziców? – spytałam z troską – Na pewno nie jest ci teraz łatwo pogodzić się z nową rzeczywistością. Jeśli mogę ci w jakiś sposób pomóc, to proszę mów śmiało.
Gdy Lynette wspomniała o planowanych zmianach, poczułam, że napięcie zaczęło się rozluźniać. Te słowa przyniosły mi lekką ulgę, oferując nadzieję na nowy początek i pozytywne zmiany. Zamierzałam jednak szczegółowiej poznać to, co miała na myśli panna Flores. – Opowiedz mi proszę więcej na temat wprowadzanych zmian. Chętnie je poznam i może wspólnie wymyślimy coś jeszcze. - Powoli zaczęłam dostrzegać możliwości wspólnego działania i rozwiązania problemów, które wcześniej wydawały się nie do pokonania.
will you destroy my heart? you and me are caught in the middle, just tear me apart. I want that hardcore romance.
Opanowanie nie przychodziło jej z szczególną trudnością, jednak w obliczu ostatnich sytuacji i kłód, jakie los rzucał jej pod nogi, najwidoczniej sama odeszła od własnego założenia. Nie dość, że wysoce nieprofesjonalnym było okazywanie swojej paniki, tak równocześnie momentalna obrona także nie zdawała się być dobrą opcją. Pierwsze wrażenie zdecydowanie zepsuła, chociaż zalążek nadziei na l e p s z e jutro znów się w niej pojawił, widząc ciepłą postawę pani Ingrith. Słysząc powód wizyty była w pełni przygotowana na porażkę, ale i jej zdarzało się kogoś źle oceniać. Tak, jak w tym momencie, tym razem jednak, może nie było czego się bać. W końcu, nie miała sobie n i c do zarzucenia. Kiwnęła zatem głową, odwzajemniając uśmiech kobiety, bo, na szczęście, jakiś czas temu zaopatrzyła zarówno swój gabinet jak i pokój socjalny w odpowiednie składniki do ciepłych napojów. Cukier był na stanie. — Bardzo proszę — postawiła ozdobną, porcelanową filiżankę na talerzyku do kompletu, na drewnianym biurku, mając jeszcze nadzieję, że dobrze zinterpretowała odrobinę cukru. Sama postawiła na szklankę wody, bo ciśnienie miała wystarczająco wysokie. — Rozumiem, w końcu to pani praca — odpowiedziała, siląc się także na nieco cieplejszy uśmiech w kierunku pani Bowes-Lyon. Każda z nich wykonywała swoje obowiązki, najwyraźniej jedna trochę lepiej, a jedna trochę gorzej, ale Flores zdecydowanie starała się jak mogła. — Znała pani moich rodziców? — zdecydowanie była tym zaskoczona, bo sama nie pamiętała z młodzieńczych lat pani zastępczyni, ale wtedy była znacznie bardziej pochłonięta swoimi buntowniczymi zachowaniami, aniżeli tym, z kim spotykają się jej rodzice. Najczęściej, kiedy tylko mieli gości, Lynette lądowała w swoim pokoju zarówno z chęci jak i przymusu, jednak teraz, kiedy uważnie się przysłuchiwała historii znajomości państwa Flores z Ingrith, bicie jej serca znacznie zwolniło tempo. Delikatny uśmiech był widoczny na twarzy, a coś w rodzaju nostalgii otuliło jej ramiona; rodziców nie było już na świecie od ponad pół roku, a ona sama na wspominki pozwalała sobie tylko podczas odwiedzin na cmentarzu. Nadal nie do końca pogodziła się ze stratą, jednak natłok obowiązków skutecznie pozwalał jej o tym nie myśleć. — Czasami lepiej, czasami gorzej. Wie pani, nie byłam przygotowana na to, że nagle ich zabraknie i to w tak tragiczny sposób. Nie byłam także gotowa na przejęcie muzeum, nawet nie było mnie w Nowym Orleanie, kiedy zdarzył się wypadek — chwilowo odwróciła wzrok w kierunku okna, obserwując widoki tuż za nim. Była to swego rodzaju u c i e c z k a, bo nie pałała sympatią do tego tematu. Związane to było z jej nienawiścią do okazywania słabości, jednak w towarzystwie Ingrith czuła się zaskakująco komfortowo. Jakby pani sprawująca stanowisko zastępczyni była kimś w rodzaju dobrej cioci. — Bardzo dziękuję, jestem wdzięczna — dodała, tym razem już wracając wzrokiem do kobiety, którą owiała serdecznym uśmiechem. Nie sądziła, że będzie mogła liczyć na kogoś, kto faktycznie znał jej staruszków. — Na początku chciałam zmienić wystawy, bo są nieruszane od lat. Myślałam, aby wprowadzić więcej wystaw czasowych, bo okazuje się, że mój ojciec trzymał bardzo dużo eksponatów w piwnicy, a nie zostały one nigdy wystawione. Zdobyłam ostatnio więcej pamiątek po jazzmanach, więc powoli staram się to zmienić, wie pani, chciałabym zainteresować również lokalną społeczność do częstszego odwiedzania muzeum, nie tylko turystów. W przyszłości może wystawy multimedialne, na ten moment jeszcze na pewno osobne pomieszczenia tylko dla zasłużonych jazzmanów, tematyczne — chwilowo się zatrzymała, marszcząc nos, zanim westchnęła. — Jednak w międzyczasie staram się także pogłębiać więź z pracownikami i sprawdzam wszystkie papiery związane z muzeum, bo mój ojciec zostawił tego spore ilości w różnych stadiach wykonania. Myślę, że stąd te… donosy. Mam dużo na głowie, więc powinnam rozpisać sobie plan działania — magiczne olśnienie, brawo, Lyn! Szkoda, że dopiero teraz.
Przynajmniej kawa z cukrem była taka, jakiej oczekiwałam. Może był to znak, że jednak jest światełko w tunelu, w tej beznadziejnej sytuacji, jakiej znalazła się Lynette. – Przyjmij proszę moje najszczersze kondolencje. Nie miałam wcześniej okazji zjawić się na pochówku twoich rodziców, ponieważ byłam w delegacji w Indiach. - W obliczu śmierci rodziców panny Flores, nie omieszkałam złożyć jej szczerych wyrazów współczucia i wsparcia. W głębi serca czułam, że również ja poniosłam wielką stratę, ponieważ straciłam dwóch bliskich przyjaciół. Starałam się, aby słowa były pełne empatii i zrozumienia dla bólu, przez który musiała przejść Lynette w obliczu tej tragicznej utraty. Chciałam chociaż trochę być dla niej wsparciem, oferując swoją obecność i gotowość do pomocy w każdej chwili. – Wiedz jednak, że rodzice byliby z ciebie dumni. Zostałaś sama z wszystkimi problemami i mimo tego nie poddałaś się i walczysz dalej. To naprawdę zasługuje na uznanie. - Pragnąc zapewnić Lynette o swoim wsparciu w trudnych chwilach, delikatnie wyciągnęłam w jej stronę swoją wizytówkę. – Weź ją proszę i dzwoń o każdej porze nocy i dnia jakbyś czegoś potrzebowała. - Miałam nadzieję, że ten niewielki gest może okazać się istotny w trudnych chwilach. Wizytówka była symbolem mojej gotowości do pomocy oraz wyrazem otwartości na potrzeby w każdej chwili. Podkreśliłam, że jestem zawsze osiągalna, gotowa służyć radą, wsparciem i obecnością, gdy tylko będzie tego potrzebowała. – Koniec sentymentów, wracamy do pracy.
Zamierzałam wyrazić swoje zainteresowanie i aprobatę wobec zmian, które planowała wprowadzić Lynette. Zwłaszcza pomysł wprowadzenia wystaw czasowych bardzo przypadał mi do gustu. – Wystawy czasowe brzmią świetnie. Nie tylko przyciągną nowych gości, ale także sprawią, że stali bywalcy muzeum będą mogli podziwiać nowe eksponaty. - Starałam się wyrazić podziw dla kreatywności i nowatorstwa, jakie kierowały nowymi inicjatywami w muzeum, ponieważ dostrzegłam w tym potencjał na ożywienie miejsca i przyciągnięcie większej liczby odwiedzających. Moje pozytywne nastawienie do zmian wynikało z przekonania, że nowe pomysły i świeże spojrzenie mogą przynieść wiele korzyści dla społeczności oraz podkreślić unikalność muzeum. Byłam gotowa wesprzeć Lynette w realizacji tych planów i podzielić się swoimi pomysłami na dalszy rozwój instytucji. – Z pewnością będziesz musiała przeprowadzić gruntowny remont muzeum. Już na wejściu rzucił mi się w oczy odpadający tynk, plamy po wilgoci i kilka uszkodzonych gablot. Czy będziesz miała wystarczającą ilość środków, aby podjąć się remontu? – spytałam – Będę wnioskowała także na radzie, aby miasto także dofinansowało muzeum. W końcu jest to zbiorowisko dziedzictwa kulturowego Nowego Orleanu. – podkreśliłam – Sama też dodam coś od siebie. Chętnie zostanę główną sponsorką muzeum, aby upamiętnić pamięć twoich rodziców. – Miałam nadzieję, że Lynette zgodzi się na remont. Dzięki temu część niedociągnięć zostanie wreszcie wyeliminowana. To było jedno z głównych wyzwań, ponieważ już na wstępie zaobserwowałam niedoskonałości i potrzebę modernizacji w muzeum. Remont przyniesie pozytywne zmiany i uczyni muzeum jeszcze atrakcyjniejszym dla publiczności.
- Zatrzymajmy się przy pracownikach. Tę kwestię musimy rozwiązać jak najszybciej. - Po wspomnieniu o remoncie, postanowiłam przejść do omawiania spraw pracowników. Dobry zespół jest kluczowy dla sukcesu każdej instytucji, dlatego też zdecydowałam się poświęcić czas na zapoznanie się z aktualną sytuacją kadrową muzeum. Celem było zrozumienie mocnych stron zespołu, jak i obszarów, które wymagają wsparcia lub ulepszeń. Przyjęłam profesjonalne podejście, gotowa wysłuchać opinii pracowników oraz zapewnić ich o swoim zaangażowaniu w rozwój muzeum. Istotne było, aby każdy czuł się doceniony i zmotywowany do współpracy przy przyszłych inicjatywach. – Przynieś dokumenty kadrowe. Od tego zaczniemy. Następnie będę przeprowadzała rozmowy z pracownikami. – dalej przeszłam do przedstawienia dokładnych zarzutów – W donosie otrzymałam informację o mobbingu, dyskryminacji oraz niewłaściwych komentarzach kierowanych w stronę pracowników. Po drugie oskarżają cię o niedotrzymywanie warunków pracy… - miałam tu na myśli wypłatę zbyt niskich wynagrodzeń oraz bezprawne wydłużanie czasu pracy – A także, że pracownicy nie czują wsparcia od swojej szefowej. Są to dość poważne zarzuty. Część z nich z pewnością zostanie zweryfikowana z monitoringiem. Natomiast interesuje mnie co możesz powiedzieć na swoją obronę. – Lynette stanęła przed ogromnym wyzwaniem, koniecznością wytłumaczenia się ze stawianych zarzutów dotyczących jej sposobu zarządzania muzeum. Była to sytuacja pełna presji i napięcia, gdyż od tego w jaki sposób wybrnie z sytuacji zależało nie tylko jej własne stanowisko, ale także reputacja i stabilność instytucji, którą reprezentowała. Byłam bardzo ciekawa jak panna Flores poradzi sobie z tym nieziemsko trudnym zadaniem.
Na koniec postu proszę, abyś wykonała rzut kością k6, dzięki czemu Ingrith będzie mogła odnieść się do sytuacji w muzeum:
- parzyste oczka – w dokumentacji występują błędy, jednakże z pomocą Ingrith, Lynette będzie mogła je zniwelować; pracownicy nie mówią nic, co zagrażałoby reputacji panny Flores
- nieparzyste oczka - w dokumentacji występują błędy, które są trudne do naprawienia, więc Lynette będzie musiała w jakiś sposób przekonać Ingrith do ich wyeliminowania chcąc uniknąć kar finansowych; pracownicy mają drobne skargi na swoją szefową
- oczko 1 – jeden z pracowników potwierdza oskarżenia kierowane pod adresem Lynette, więc ta będzie musiała znaleźć sposób, aby rozwiązać tę sprawę
Rozległe kondolencje nie były czymś, czego spodziewała się w tej sytuacji. Gdyby się nad tym zastanowić, Ingrith była pierwszą osobą poza babcią, która tak dobrze znała jej rodziców i mogła podzielić się z nią czymś, czego Flores sama nie wiedziała. Dotychczasowy stres i przejęcie nieco z niej zeszło, chociaż aktualna sytuacja nadal nie była ani trochę przyjemna, jednak nastawienie kobiety dawało jej małą nadzieję na rozwiązanie sprawy w polubowny sposób. Jeszcze nie wiedziała, kto się pokusił o takie plotki i szerszenie nieprawdy na temat Lynette, ale wiedziała, że jeśli już wyciągać konsekwencje, to z niesubordynacji. ━ Bardzo pani dziękuję, naprawdę. Będę o tym pamiętała ━ odparła, nie kusząc się na dalsze rozdrobnienia odnośnie rodziców i całej tragedii związanej z ich śmiercią, bo nie było to odpowiednie do tego miejsce. Przyjęła wizytówkę z wdzięcznością, chociaż nie sądziła, że zawracanie głowy pani Bowes-Lyon w momentach kryzysów czy personalnych rozterek będzie odpowiednie. Wątpiła, że wykorzysta ją kiedykolwiek w ten sposób, jednak dobre intencje zostały przez nią wysoce docenione. ━ Jestem w trakcie wdrążania tych planów w życie, ale wszystko wymaga czasu ━ nawet ona nie była w stanie przeprowadzić gruntownych zmian z dnia na dzień i doskonale wiedziała, że przyjęła na siebie odrobinę za dużo, ale człowiek uczył się w końcu na błędach ━ stąd też Lynette wyciągała wnioski ze swoich działań, wiedząc, że aktualnie potrzebuje odpowiedniego planu działania. ━ Myślę, że tak, ale najpierw muszę sprawdzić dokładnie dokumenty finansowe muzeum, które zostawił mój ojciec. Jestem przed spotkaniem z doradcą finansowym, wtedy będę wiedziała więcej. Chociaż dofinansowanie będzie bardzo przydatne, więc będę wdzięczna, jeśli pani się za mną wstawi. Odwdzięczę się ━ dogrywanie formalności było czasochłonne, przez co Lyn na ten moment nadal była odrobinę w lesie, ale wartym docenienia był fakt, że przynajmniej wiedziała, jakie krotki musi podjąć i w jakiej kolejności! Oczywiście, wolałaby, aby zastępczyni pani burmistrz pojawiła się w muzeum za dwa miesiące, kiedy więcej spraw byłoby odpowiednio ułożonych, jednak nie można było mieć wszystkiego. Ciężkie drzwi szafy zostały otwarte przez Lynette, a stamtąd wyjęła gruby segregator z odpowiednimi dokumentami, kładąc je na biurku. Nie zdążyła jeszcze przejrzeć dokumentów i upewnić się, że wszystkie pozwolenia czy badania są na pewno aktualne, więc mogła mieć tylko nadzieję, że nie ma tam rażących niedociągnięć. ━ Tutaj jest wszystko, jak będę rozmawiała z doradcą odnośnie finansów muzeum zamierzam też sprawdzić kwestie wypłat. Nie powinno być żadnych błędów, bo nie zmieniałam nic, co było ustalone z moim ojcem. Najpierw chcę dobrze poznać wszystkich pracowników ━ przyznała, marszcząc nos. Nic się odpowiednio nie trzymało, wedle czego była pewna, że ktoś zwyczajnie próbował jej zrobić na złość, ale nie bardzo znała powód takich praktyk. Chłodne i nieprzyjemne dreszcze przeszły po jej kręgosłupie na temat stawianych zarzutów, bo wiele razy słyszała takie historie i nie potrafiła zrozumieć tak tragicznych warunków w pracy, a teraz sama była o takie oskarżona. ━ Nic takiego nie ma miejsca z mojej strony. Staram się każdego traktować równo i zachować profesjonalne relacje z pracownikami, przy czym także informowałam ich, że mają we mnie oparcie w każdej sytuacji. Właściwie, prędzej to wygląda tak, że uczę się ich nawyków, niż wprowadzam swoje, bo wiem, że większość pracuje tutaj od dawna na warunkach, które wypracowali sobie z moim ojcem, a ja to szanuję. Naprawdę nie rozumiem skąd takie zarzuty, bo przysięgam, że nikogo nie traktuję w tak podły sposób ━ obiecała, wzdychając cicho pod nosem, bo nie dość, że były to pomówienia, to było to wysoce dotkliwe. Czuła się urażona, więc wiedziała, że jak tylko sytuacja się wyjaśni, będzie musiała zwołać zebranie i wybadać, czy któremuś z pracowników coś rzeczywiście przeszkadza. Flores czuła, jak włosy na jej głowie już zaczynają siwieć, dokładnie w tym momencie.
Wzięłam segregator z dokumentami od Lynette i ostrożnie zaczęłam przeglądać jego zawartość. Moje ręce drżały lekko z napięcia, gdyż wiedziałam, że mogę czasem natrafić na coś istotnego, co pomoże mi rozwikłać rzekomy donos. Zagłębiając się w dokumenty byłam zdeterminowana, aby znaleźć jakiekolwiek wskazówki lub informacje, które mogłyby rzucić światło na tę niepokojącą sytuację. Mój umysł pracował na pełnych obrotach, próbując połączyć wszystkie kawałki układanki i odkryć prawdę. – Trochę tego jest. – przyznałam – Coś czuję, że czeka mnie teraz kilka ciężkich godzin. – Tak też było. Mijały godziny, aż wreszcie głęboki wieczór ogarnął całe pomieszczenie, kiedy to lampy biurkowe świeciły jasno, wybijając kontrastowy cień na bieli kartek. Co jakiś czas zdejmowałam okulary i przecierałam oczy, przeglądając dokumenty. Miałam przed sobą nie tylko papierową górę, ale i zadanie niemałego kalibru. Moje spojrzenie ślizgało się po kolejnych raportach personalnych, listach wynagrodzeń i ocenach pracowników. To nie była zwykła rutynowa kontrola. To był moment, w którym miałam potwierdzić lub wyeliminować bardzo poważne zarzuty wobec Lynette, dotyczące mobbingu, dyskryminacji oraz niewłaściwych wypłat wynagrodzeń i niedotrzymywania warunków pracy. Dokładnie zwracałam uwagę na każde słowo, każdą liczbę, szukając śladu, który mógłby rzucić światło na sprawę. Nie chciałam w ogóle myśleć o możliwych ofiarach, które mogły ucierpieć z powodu nadużyć w miejscu pracy i wiedziałam, że ta sprawa nie mogła pozostać bez rozwiązania.
Czas płynął, a biurko stopniowo topniało pod papierowym tsunami. Mój umysł pracował jak niesiony falą, analizując każdą linijkę, porównując każdą liczbę. Nie było to tylko sprawdzanie dokumentów - to była walka o sprawiedliwość, o godność każdego pracownika. W miarę jak przeglądałam kolejne strony, odkrywałam coraz więcej. Czasami były to niewinne zapisy, innym razem potencjalne sygnały niedozwolonych praktyk. Gdy zakończyłam przeglądać dokumenty, światło słoneczne dawno już zgasło za horyzontem, a muzeum, które wcześniej tętniło życiem, teraz opustoszało. Zegar biurowy wskazywał już późną godzinę wieczorną, a ja zdawałam sobie sprawę, że spędziłam tu zdecydowanie więcej czasu, niż planowałam. Zbierając swoje notatki i dokumenty, wstałam z krzesła, odczuwając zmęczenie, ale także ulgę z tego, że dokonałam postępu w swoim zadaniu. – Wydaję mi się, że znalazłam to czego szukałam. – zaczęłam wstępnie wyjaśnienia – Jednak z uwagi, że jest już późno udam się teraz do siebie, gdzie na spokojnie sporządzę raport. Jutro przedstawię ci konkretne szczegóły. - dodałam - Idź także odpocznij Lynette, masz za sobą ciężki dzień. – postanowiłam, że trochę też uspokoję dziewczynę – I nie martw się na zapas, myślę, że rozwiążemy tę sprawy bez większych problemów. – Zanim opuściłam biuro, spojrzałam jeszcze raz na zegar. Była już późna pora, a miasto spoczywało w nocnej ciszy. Zdecydowałam się pójść do domu, wiedząc, że muszę odpocząć przed kolejnym dniem pełnym wyzwań. Po zamknięciu drzwi muzeum za sobą, oddychałam świeżym nocnym powietrzem. Chociaż wciąż tkwiło wiele nierozwiązanych kwestii, miałam nadzieję, że moje wysiłki przyniosą pozytywne zmiany. Następnego dnia planowałam spotkać się z Lynette i przedstawić jej raport, wierząc, że to był krok w kierunku lepszego zarządzania i sprawiedliwszego traktowania pracowników muzeum. Ponadto zamierzałam przejrzeć monitoring, przeprowadzić rozmowy z pracownikami i ustalić z panną Flores szczegóły dotyczące remontu muzeum.
Po powrocie do domu udałam się prosto do swojego gabinetu. Zdjęłam marynarkę, włączyłam komputer i rozpoczęłam pracę nad raportem dotyczącym swoich ustaleń. Kawa parzyła się w kuchni, a biurko stopniowo zapełniało notatkami, dokumentami i wykresami. Czas mijał nieubłaganie, a zegar biurowy wskazywał coraz późniejszą godzinę. Jednakże skupiłam się na swoim zadaniu z determinacją godną mojej postawy. Byłam gotowa poświęcić czas i wysiłek, aby zapewnić rzetelność i kompletność raportu, który przedstawię Lynette. Siedząc do późnej godziny nocnej, analizowałam każdy szczegół, starając się przedstawić sprawę w sposób klarowny i przekonujący. Mimo zmęczenia, mój zapał wcale nie słabł. W końcu, gdy raport był gotowy, a kubek kawy stał już pusty, poczułam ulgę. Wiedziałam, że wyczerpałam wszelkie możliwe źródła informacji i przygotowałam sprawozdanie, które miało szansę rzucić światło na kwestie dotyczące muzeum. Zanim położyłam się spać, sprawdziłam jeszcze raz dokument, upewniając się, że jest kompletny. Gdy położyłam głowę na poduszce, miałam nadzieję, że mój wysiłek przyniesie pozytywne zmiany i wpłynie na poprawę sytuacji w muzeum.
Nazajutrz udałam się do muzeum, aby przedstawić swoje ustalenia pannie Flores. Zawiesiłam swój płaszcz na wieszaku w korytarzu, oddychając głęboko, gdy przygotowywałam się do spotkania. Kiedy zasiadłam w gabinecie Lynette, rozłożyłam kopertę z raportem na biurku. – Witaj moja droga. Sprawy się mają następująco… - podczas prezentacji raportu zwróciłam uwagę na kilka drobnych błędów i niedociągnięć, które znalazłam podczas analizy dokumentów. Nie były to jednak poważne uchybienia, które mogłyby naruszyć dobre imię właścicielki muzeum. Były to głównie błędy w dokumentacji dotyczącej płatności za dostawę eksponatów oraz nieścisłości w planie wystaw. Znalazły się także inne niedociągnięcia, które zostały dokonane jeszcze zanim dziewczyna przejęła biznes rodziców. Zamiast oskarżać Lynette, zaoferowałam jej swoją pomoc przy poprawie dokumentacji. Wyraziłam gotowość do współpracy i wsparcia, aby zapewnić, że dokumentacja muzeum będzie spójna i precyzyjna w przyszłości. Mój ton był pełen życzliwości i profesjonalizmu, a zamiarem było nie tylko wykazanie problemów, ale także znalezienie rozwiązania. – Jeżeli pozwolisz, to zajmę się teraz przejrzeniem monitoringu, a także przeprowadzę szczegółowe rozmowy z pracownikami. – przedstawiłam po krótce swój plan działania – Poproszę też kawę podobną do tej, którą otrzymałam wczorajszego dnia. – wysunęłam prośbę, posyłając przy tym kobiecie sympatyczny uśmiech.
will you destroy my heart? you and me are caught in the middle, just tear me apart. I want that hardcore romance.
Ingrith spędziła długie godziny nad papierami w gabinecie, przez co Lynette ciągle lawirowała pomiędzy natężonym stresem, a zwyczajnym zmęczeniem. Rzecz jasna, nie stała kobiecie nad głową i nie dopytywała jak się sprawy bądź postęp prac ma, bo nie chciała jej przeszkadzać i przypadkowo najeść się jeszcze więcej skrzeczących motyli, które w jej przypadku zdecydowanie wykręcały wszelkie narządy. Zajęła się wtedy własną pracą ━ pilnowała, aby odwiedziny gości przebiegały jak najlepiej, bądź sama miotała się gdzieś w papierach, których to jej nie udało się dokończyć. Wraz z zachodzącym słońcem na zewnątrz czuła już znużenie, więc dopiero wtedy wróciła do towarzyszenia pani Bowes-Lyon, co jakiś czas wymieniając z nią jedynie porozumiewawcze, choć słabe i przemęczone uśmiechy. ━ Oczywiście. Do zobaczenia jutro, proszę pani ━ skinęła głową w geście szacunku, choć musiała przyznać, że spodziewała się poznać chociaż część oceny już dzisiaj. Noc wcale nie brzmiała dla niej jak moment na odpoczynek, bo w obliczu tak poważnych oskarżeń nie była przekonana, czy ktoś nie postarał się mocniej, aby jej zaszkodzić. Nie miała sobie nic do zarzucenia, w szczególności, jeśli chodziło o traktowanie pracowników z należytym szacunkiem i opieką, ale aktualnie mętlik w jej głowie był nie do wytrzymania. Po tym, jak pożegnała panią Ingrith zamknęła muzeum, robiąc jeszcze delikatne porządki w gabinecie, a wtedy sama udała się do własnego mieszkania. Sen nie przyszedł z łatwością, a nawiedzające ją sny sprawiały, że była znacznie bardziej zestresowana nazajutrz pomimo zapewnień, że sprawę uda się rozwiązać bez większych komplikacji. Od rana była obecna w instytucji, wyczekując pani Bowes-Lyon, chociaż pracownikom wcale nie mówiła nic więcej o tym, co się dokładnie dzieje. Poinformowała ich tylko o tym, że będą z nimi rozmowy, ale o nic więcej nie prosiła, decydując, że tak będzie najlepiej. Nawet, jeśli ktoś miał jakiekolwiek zarzuty do jej pracy, to przynajmniej mogła się teraz tego dowiedzieć w normalny sposób, a nie poprzez nagły donos. ━ Bardzo dziękuję. Pomoc będzie zdecydowanie potrzebna, ale teraz jestem trochę spokojniejsza ━ przyznała, bo chociaż połowa tego ciężaru, który na sobie czuła, opadł z jej barków i czarne scenariusze, w których zamykają muzeum a potem stawiają ją przed sądem odeszły w zapomnienie. ━ Oczywiście, wszystko jest przygotowane. Pracowników także poinformowałam, że będzie pani z nimi rozmawiać, więc proszę śmiało wykonywać swoją pracę ━ kiwnęła głową z uśmiechem, a na prośbę o kawę od razu zbliżyła się do ekspresu, aby przygotować napój. Zrobiła go dokładnie tak samo jak wczoraj, stawiając ozdobną filiżankę na talerzyku na biurku, a następnie odwzajemniła uśmiech. ━ Proszę mnie zawołać, gdybym była potrzebna. Nie będę przeszkadzać, zajmę się zmianą wystawy ━ dodała jeszcze, nim opuściła gabinet i zniknęła w jednej z aktualnie zamkniętych dla odwiedzających sal wystawowych, aby kontynuować pracę nad nowymi gablotami. Dopiero uczyła się tego wszystkiego, ale oczywiście nie robiła tego sama, a zajęcie się pracą pozwalało jej na odsunięcie myśli od ciągłego stresu i zastanawiania się nad przebiegiem dyskusji z personelem.
Mając na uwadze zarzuty stawiane Lynette, postanowiłam zbadać monitoring, aby zweryfikować te informacje. Z precyzją przeszukiwałam nagrania z kamer, starając się zlokalizować wszelkie potencjalne incydenty, które mogły potwierdzić zgłaszane zarzuty. Śledziłam każdy ruch, każde gesty, starannie analizując każdy detal, który mógłby rzucić światło na sprawę. Po kilku godzinach skrupulatnego przeglądania nagrań z monitoringu, nie zauważyłam niczego, co mogłoby wzbudzić moje podejrzenia ani potwierdzić zgłaszanych zarzutów wobec panny Flores. Pomimo moich starannych poszukiwań i dokładnej analizy, nagrania wydawały się być pozbawione jakichkolwiek incydentów czy nieprawidłowości. Byłam zadowolona, ponieważ oznaczało to, że nie było podstaw do podejmowania dalszych działań w tej sprawie. Od razu postanowiłam podzielić się z Lynette wynikami śledztwa. – Na całe szczęście monitoring niczego nie wykazał. Została mi tylko ostania sprawa do wyjaśnienia i będę mogła zakończyć kontrolę. – wyjaśniłam – Udam się teraz przeprowadzić rozmowy z pracownikami.
Po zakończeniu analizy monitoringu, postanowiłam przeprowadzić rozmowy z pracownikami muzeum. Podeszłam do tego zadania z profesjonalizmem i empatią. Spotkałam się z każdym pracownikiem indywidualnie, starając się zrozumieć ich perspektywę i obawy. Rozmowy te miały na celu nie tylko zdobycie informacji na temat codziennego funkcjonowania muzeum, ale także budowanie zaufania i wsparcia wśród personelu. Byłam świadoma, że dobre relacje między pracownikami a zarządem są kluczowe dla efektywnej pracy instytucji. Dlatego też, starannie wysłuchałam opinii i obserwacji każdej osoby, dbając o stworzenie atmosfery otwartości i współpracy.
Podczas rozmów z pracownikami muzeum dostrzegłam, że niektórzy mieli drobne skargi i obawy związane z faktem, iż Lynette była nową szefową, której jeszcze dobrze nie poznali. Mimo tych obaw, pracownicy nie mieli jej nic poważnego do zarzucenia. Ich zastrzeżenia ograniczały się głównie do kwestii komunikacji i organizacji pracy, które uważali za niedopracowane lub niejednoznaczne. Były to jednak sprawy, które można było łatwo rozwiązać poprzez otwartą rozmowę i wspólną analizę potrzeb zespołu. – Jeżeli chodzi o wywiad z personelem, to także nie natrafiłam na nic, co mogłoby tobie zaszkodzić. – zwróciłam się do Lynette – Co prawda pojawiły się drobne skargi i obawy, ale są one głównie związane z niepewnością dotyczącą nowej szefowej. Proponuję zorganizować jakieś spotkanie integracyjne, aby nawiązać bliższe relacje z pracownikami. Myślę, że to rozwiąże ten problem.
Wróciłam do biurka w gabinecie Lynette. Ostrożnie sięgnęłam po stos dokumentów, które wcześniej przygotowałam, aby przeanalizować błędy księgowe, na które natknęłam się podczas wcześniejszych prac. Otworzyłam kolejny folder, starannie przeglądając każdą stronę i wnikliwie badając każde saldo i rachunek. Mój wzrok wędrował po liczbach, a umysł pracował nad identyfikacją wszelkich niedoskonałości. – Poprawmy teraz nieprawidłowości znajdujące się w dokumentach. – zaproponowałam. Zaczęłam tłumaczyć Lynette jakie błędy zostały popełnione w dokumentacji księgowej. Wyjaśniłam każdą niedoskonałość z precyzją i jasnością, starając się przekazać wiedzę w zrozumiały sposób. Następnie podałam jej wskazówki, jak uniknąć podobnych pomyłek w przyszłości, sugerując m.in. wprowadzenie bardziej rygorystycznej kontroli, ulepszenie procedur księgowych i regularne szkolenia dla personelu odpowiedzialnego za prowadzenie ksiąg. Moim celem było nie tylko naprawienie błędów z przeszłości, ale także zapewnienie, że muzeum będzie działać bardziej sprawnie i efektywnie w przyszłości.
Zakończywszy kontrolę i udzielając wskazówek Lynette, poczułam, że czas na pożegnanie. – Z mojej strony to wszystko. Nie znalazłam nic konkretnego, co mogłoby potwierdzić postawione oskarżenia, w związku z czym zamykam tę sprawę. – z lekkim uśmiechem na twarzy podziękowałam jej za współpracę i cenne rozmowy, wyrażając jednocześnie nadzieję na dalszą owocną współpracę – Za kilka dni prześlę dotację na remont muzeum oraz wpadnę zobaczyć jak sobie radzisz. Ale spokojnie. Będzie to prywatna wizyta. - zapewniłam - W razie jakbyś potrzebowała mojej pomocy, to kontaktuj się ze mną bez wahania. – po serdecznej wymianie słów, opuściłam gabinet, zadowolona z wykonanej pracy – Jeszcze raz dziękuję za współpracę i do zobaczenia.
will you destroy my heart? you and me are caught in the middle, just tear me apart. I want that hardcore romance.
Mimo, że Lynette nie miała sobie nic do zarzucenia i była pewna, że stawiane przed nią zarzuty to tylko pomówienia, to nadal niełatwo było pozbyć się wszechogarniającego ją stresu, kiedy Ingrith prowadziła dalsze śledztwo w jej gabinecie. Takie sytuacje zawsze były nieprzyjemne, bo w jej głowie momentalnie pojawiały się sytuacje, kiedy mogła nie być w pełni życzliwa dla pracowników — zły dzień, który zdarzał się czasem każdemu mógł być punktem zapalnym do potwierdzenie donosu, a tego przecież nie chciała. Chcąc uniknąć nieprzyjemnych myśli, nie przeszkadzała kobiecie w swojej pracy, a sama zajęła się pielęgnowaniem i zmianą wystawy. Najwyraźniej ta podbramkowa i nieprzyjemna sytuacja sprawiła, że zrobiła zdecydowanie więcej, niż spodziewała się po samej sobie. Była bardzo wdzięczna zastępczyni pani burmistrz za to, że informowała ją o wyniku każdego punktu dochodzenia, a nie tylko na samym końcu, bo to pomagało jej uspokoić nerwy. Wieść o czystym monitoringu wywołała uśmiech na jej twarzy, za co oczywiście podziękowała i następnie poinstruowała pracowników do tego, aby według wskazówek i instrukcji pani Bowes-Lyon udawali się na zapowiedziane rozmowy. To także był moment stresujący, kiedy nie była pewna, czy ktoś nie zacznie ją oskarżać wprost i nie dojdzie do sytuacji słowa przeciwko słowu — doskonale wiedziała, że nie wszyscy ją lubią — jednak z drugiej strony była to szansa na wyjaśnienie jakichś osobistych zażaleń do jej osoby, więc niecierpliwie czekała na podsumowanie. — Nie miałam do tego jeszcze głowy i kompletnie zapomniałam o takiej możliwości. Dziękuję, na pewno zorganizuję takie spotkanie — uśmiechnęła się wdzięcznie, kiwając głową do kobiety z życzliwością. Nagłe przejęcie obowiązków sprawiło, że zapomniała o możliwości zorganizowania spotkania integracyjnego, ale zanotowała sobie to w głowie, aby wynająć gdzieś stolik na kolację albo wymyślić coś bardziej ruchliwego. Wskazówki i pomoc Ingrith były bezcenne, szczególnie, kiedy wspólnie usiadły przy stosie dokumentów, aby poprawić nieprawidłowości. Wyrozumiała i otwarta postawa zastępczyni sprawiła, że Flores poczuła się nieco swobodniej i sporządziła prywatne notatki odnośnie dalszych kroków, podkreślając wspomniane wcześniej spotkanie z doradcą finansowym i kontrolę pracy księgowej, aby na pewno każdy dokument był odpowiednio czysty i nie pojawiały się żadne problemy. — Bardzo pani dziękuję. Za wskazówki i za pomoc, a także za chęć wsparcia finansowego muzeum. Będę pamiętać — odwzajemniła uśmiech kobiety, czując się już znacznie bardziej swobodnie i wiedziała, że w przypadku jakichkolwiek wątpliwości związanych z muzeum z pewnością wykorzysta ofiarowaną jej wizytówkę. Najbliższy czas w muzeum także zapowiadał się intensywnie przez zaplanowany remont, zmianę wystawy i poprawienie dokumentów, ale pozytywny wynik kontroli z urzędu sprawił, że Lyn nic już nie było straszne. — Oczywiście, serdecznie zapraszam. Do zobaczenia! — pożegnała się z kobietą, odprowadzając ją jeszcze do wyjścia głównego z instytucji, a wtedy mogła odetchnąć z ulgą i wrócić do pracy. Zasługiwała dzisiaj wieczorem na butelkę wina w nagrodę.