006. Wypadki chodzą po ludziach.
Leniwe przedpołudnie nie zapowiadała niczego niezwykłego, ot zwyczajny dzień pracy, jak wiele innych. Przygotował śniadanie, zrobił zakupy i dopilnował, aby każdy kąt posiadłości był czysty, a potem zlecił zasłużonej pomocy domowej zrobienie prania pościeli i udał się do swojego ogrodu, aby przyciąć krzewy. Wystarczyła chwila nieostrożności, która przyszła niespodziewanie, bo zazwyczaj cechowało go godne podziwu skupienie. Być może powędrował myślami gdzieś za daleko? Właściwie, zważając na jego ostatnie błądzenie we wspomnieniach, dotyczących Cravena, było to bardzo prawdopodobne. Łapał się na tym, że umysł coraz częściej wypełniały rozważania nad tematami, do których wcześniej nie dawał sobie dostępu. Sam nie wiedział czy jest tym faktem zainteresowany, czy raczej zaniepokojony.
Syknął i zamarł w bezruchu, gdy dopiero co naostrzone nożyce ogrodowe drasnęły jego przedramię. Jeszcze nie zabolało mocno, ale wyraźnie poczuł że metal wsunął się w ciało zdecydowanie zbyt głęboko, być może zahaczając o żyłę.
Upuścił narzędzie, po czym zacisnął dłoń na ranie, ale nie dało to wiele, bo krew trysnęła i zaczęła wyciekać spomiędzy jego palców, spływając strumieniami po dłoni i skapując coraz gęściej na ziemię.
Odetchnął głęboko, zachowując trzeźwość umysłu, po czym ruszył pospiesznie do składziku na narzędzia, aby sięgnąć po skrawek materiału, jednego z wielu które służyły za szmatki, wcześniej będąc prawdopodobnie starym prześcieradłem. Obowiązał przedramię i zacisnął na nim materiał, po czym zawiązał go mocno, pomagając sobie zębami. Prawdopodobnie potrzebował nawet kilkunastu szwów, więc bez zastanowienia, po prostu wsiadł do auta i pojechał na pogotowie, po drodze pisząc jeszcze wiadomość do pracodawcy, że ma coś ważnego do załatwienia i wróci wieczorem, być może późnym.
Na izbie przyjęć pojawił się po około pół godzinie i po załatwieniu formalności został skierowany do poczekalni. Nie miał pojęcia ile to będzie trwało, ale drgające kolano zdradzało, że mimowolnie się niecierpliwił. Nie lubił tracić czasu na czekanie, jeżeli mógł w tym czasie robić wiele przydatnych rzeczy.
Daisy Cameron