ODPOWIEDZ
35 lat/a 182 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
You know how long I've had to wait to feel your touch and see your face.
Miejscow*
006. Wypadki chodzą po ludziach.
Leniwe przedpołudnie nie zapowiadała niczego niezwykłego, ot zwyczajny dzień pracy, jak wiele innych. Przygotował śniadanie, zrobił zakupy i dopilnował, aby każdy kąt posiadłości był czysty, a potem zlecił zasłużonej pomocy domowej zrobienie prania pościeli i udał się do swojego ogrodu, aby przyciąć krzewy.
Wystarczyła chwila nieostrożności, która przyszła niespodziewanie, bo zazwyczaj cechowało go godne podziwu skupienie. Być może powędrował myślami gdzieś za daleko? Właściwie, zważając na jego ostatnie błądzenie we wspomnieniach, dotyczących Cravena, było to bardzo prawdopodobne. Łapał się na tym, że umysł coraz częściej wypełniały rozważania nad tematami, do których wcześniej nie dawał sobie dostępu. Sam nie wiedział czy jest tym faktem zainteresowany, czy raczej zaniepokojony.
Syknął i zamarł w bezruchu, gdy dopiero co naostrzone nożyce ogrodowe drasnęły jego przedramię. Jeszcze nie zabolało mocno, ale wyraźnie poczuł że metal wsunął się w ciało zdecydowanie zbyt głęboko, być może zahaczając o żyłę.
Upuścił narzędzie, po czym zacisnął dłoń na ranie, ale nie dało to wiele, bo krew trysnęła i zaczęła wyciekać spomiędzy jego palców, spływając strumieniami po dłoni i skapując coraz gęściej na ziemię.
Odetchnął głęboko, zachowując trzeźwość umysłu, po czym ruszył pospiesznie do składziku na narzędzia, aby sięgnąć po skrawek materiału, jednego z wielu które służyły za szmatki, wcześniej będąc prawdopodobnie starym prześcieradłem. Obowiązał przedramię i zacisnął na nim materiał, po czym zawiązał go mocno, pomagając sobie zębami. Prawdopodobnie potrzebował nawet kilkunastu szwów, więc bez zastanowienia, po prostu wsiadł do auta i pojechał na pogotowie, po drodze pisząc jeszcze wiadomość do pracodawcy, że ma coś ważnego do załatwienia i wróci wieczorem, być może późnym.
Na izbie przyjęć pojawił się po około pół godzinie i po załatwieniu formalności został skierowany do poczekalni. Nie miał pojęcia ile to będzie trwało, ale drgające kolano zdradzało, że mimowolnie się niecierpliwił. Nie lubił tracić czasu na czekanie, jeżeli mógł w tym czasie robić wiele przydatnych rzeczy.

Daisy Cameron
26 lat/a 171 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Przyjezdn*
Dzisiaj musiał być jakiś mega pechowy dzień dlaczego? Ponieważ tyle pacjentów to ja dawno nie wiedziałam, nawet nie mieliśmy zbytnio miejsca na przyjmowanie ich. Kiedy ogarnęliśmy jednego, za jakiś czas pojawiła się kolejny. Przez takie przypadki zacznę chyba wierzyć we wszystkie karmy, które nas otaczają. Przy rozbitym szkle zacznę płakać, a przy kocie uciekać. Na serio nie rozumiem co takiego się dzisiaj dzieje, ale jest naprawdę mega źle.
Ledwo udało się zejść i ogarnąć łóżko dla kolejnego pacjenta, a jeszcze nawet nie zdążyłam zjeść swojego posiłku. Przez co aktualnie latam po szpitalu z paczką czipsów i jem je kiedy tylko mam okazję. Nie jestem z tego dumna, jestem zażenowana. Zwłaszcza jak moi pacjenci to zobaczą, a moja plakietka stażystki w niczym nie pomoże. Gdybym była wyżej, nie siedziałabym tutaj. Robiłabym coś o wiele większego i ciekawszego, a tak utknęłam na tu. Przyjmując i oddają pacjentów do domu, jedząc niezdrowe jedzenie w chwili przerwy. Kiedy udało mi się naprawdę odpocząć, dostałam ponownie wezwanie na oddział. Zirytowana wrzuciłam opakowanie do śmietnika i pognałam do wezwanego miejsca. Odebrałam tablet i byłam gotowa. Przeczytałam to co było tam napisane i zrobiło mi się nie dobrze. Kolejna rana spowodowana przez przypadek? Mam tylko nadzieję, że nie będzie tam lała się krew. Wychyliłam się na korytarz i zbladłam, jeszcze więcej ludzi. No co jest z tymi ludźmi dzisiaj.
Desmond Pritchard? Czy jest pan tutaj? — Wezwałam go dwa razy, kiedy zobaczyłam to na własne oczy, jeszcze gorzej mi się zrobiło. Wpuściłam go do pokoju i pozwoliłam, aby mógł wygodnie usiąść na kozetce. Sięgnęłam po lateksowe rękawiczki i założyłam. Dodatkowo przetarłam gumę środkiem dezynfekującym. Widząc zaciśnięcie na ramieniu i czerwieni na chwilowym zaciśnięciu, jak na razie nie zapowiadało się ciekawie.
— Co takiego się wydarzyło, że ma pan opaskę uciskową na ramieniu? — Podeszłam do niego, na spokojnie i czekałam na opisanie sytuacji. Widząc miejsce oraz krew, nie jest za dobrze. Głównie przez płynącą tam żyłę, która mogła zostać uszkodzona. A to nie wróży nic dobrego.
Moonlight/M
po mieście błąka się tylko jedna dusza
35 lat/a 182 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
You know how long I've had to wait to feel your touch and see your face.
Miejscow*
Czas oczekiwania był dosyć długi, chociaż w zasadzie nie dziwił się temu, widząc jaki jest ruch. Nie był typem człowieka, który niecierpliwiłby się aż tak bardzo, aby poganiać pracowników szpitala i ciągle przypominać o tym, że on przecież tutaj czeka i krwawi. Nie robił wokół siebie szumu, uciskając ranę, a dopóki nie zbierała się u jego nóg kałuża posoki, to przecież nic tragicznego się nie działo.
Odchylił głowę i skierował wzrok na młodą dziewczynę, która wezwała go po imieniu. Nawet lekko się do niej uśmiechnął, po czym wstał i ruszył w jej kierunku.
To ja, we własnej osobie 一 odparł dosyć spokojnie. Nie był specjalnie przejęty swoim stanem, nie zdradzał oznak niepokoju i stresu. W końcu nic nie zagrażało jego życiu, chociaż niezbędna była pomoc, aby oczyścić i zamknąć ranę. Poszedł za stażystką do pokoju, który mu wskazała i usiadł na odpowiednim miejscu, po czym odkrył przedramię. Rana była dosyć długa i głęboka, chociaż krwawienie zmniejszyło się, dzięki uciskowi i prowizorycznej opasce.
Wypadek przy pracy. Nożyce do przycinania krzewów… moja wina. Wystarczyła chwila nieuwagi 一 wyjaśnił okoliczności powstania rany. 一 Krwawienie było dosyć mocne 一 dodał jeszcze, chociaż to raczej było widać.
Czekał cierpliwie aż dziewczyna się tym zajmie. Nie miał zamiaru jakkolwiek jej pospieszać, wyglądała na dosyć zabieganą. Miał jednak nadzieję, że to wszystko nie będzie trwało jakoś wyjątkowo długo. W końcu miał swoje obowiązki, bo jakby nie patrzeć w pracy był cały czas, chociaż powiadomił kogo trzeba i ufał, że w posiadłości Addamsów poradzą sobie bez niego kilka godzin.
Duży ruch dzisiaj. Wiosna idzie… 一 rzucił, mając nadzieję na lekkie rozluźnienie atmosfery, bo wydawało się, że dziewczyna jest dosyć spięta. Obserwował ją kilka chwil, po czym powiódł wzrokiem po gabinecie, zerkając na uchylone okno i zwracając uwagę na jego czystość. Nie miał nic do zarzucenia, jak na pomieszczenia w szpitalu przystało, było tutaj naprawdę w porządku. Spojrzał na biurko, na którym panował ład, a potem na szafki z potrzebnym zaopatrzeniem i lekami. Odchrząknął krótko i poprawił się na siedzeniu, wracając zaraz wzrokiem na Daisy, przygotowującą się zapewne do oględzin rany i oczyszczenia jej.

Daisy Cameron
ODPOWIEDZ

Wróć do „Memorial Medical Center”