Artystyczna dusza Kajtka pragnęła, by wszystkie gesty były romantyczne, a sceneria była zawsze porównywalna do tej bajkowej. Stawiał na emocje, drobne gesty i na troskę, o każdym etapie relacji myśląc tak, jak o miejscu, w którym dwie osoby powinny czuć się komfortowo. Gdy tak nie było, nie miał problemu z cofnięciem się i poczekaniem na właściwszy moment.
Skupiając się na swoim punkcie widzenia, zapominał, że Harm mogła patrzeć na wszystko inaczej — najprawdopodobniej potrzebował szybkiego szkolenia z jej sposobu postrzegania świata, by móc wczuć się w jej perspektywę.
— Oczywiście, że tak! — przyznał entuzjastycznie, a dla pobicia przekazu pokiwał twierdząco głową. W istocie nie powiedziałby jej, gdyby coś było nie tak (a na pewno nie podczas pierwszego pocałunku), ale nie musiał się tym martwić, bo pocałunek naprawdę mu się podobał i sprawił, że bujał w obłokach.
Kiedy dotknęła jego warg, caiusowe serce niemal nie wyskoczyło z klatki piersiowej. Wpatrywał się w ukochaną maślanymi oczami i zanim zdążył się zastanowić, powiedział: — Jesteś dla mnie naprawdę ważna, Harmony. To dlatego ten pocałunek aż tak mi się podobał. — Gdy już oswoił się z myślą, że słowa opuściły jego usta, uznał, że zrobił dobrze. Nie chciał udawać, że buziak był mało istotną pieszczotą, którą mógł dzielić z kimkolwiek innym — chciał tylko j e j i miał nadzieję, że okazywał to właściwie.
Wysłuchawszy wyjaśnienia, odnotował sobie, by podziękować Ayidzie za pomoc; Caius naprawdę ją doceniał, bo siostra podeszła do sprawy profesjonalnie i nie powiedziała niczego, co mogłoby prowadzić do nieporozumienia. — Cieszę się, że jej porada była dla ciebie pomocna. — rzucił grzecznie, unosząc kącik ust do góry. Już otwierał usta, by dodać coś jeszcze, ale wtem ukochana sformułowała prośbę, której nie mógł zignorować. — Harmony... — zaczął, zsuwając się na krawędź swojego krzesła, by znaleźć się bliżej Ellington. W przeciwieństwie do niej nie dostrzegł, że fotograf zapakował odbitki, dlatego skupiał się na rozmowie. — Obiecuję ci, że będę ci mówił o tym, czego bym chciał. — zapewnił, posyłając jej swój najpiękniejszy uśmiech. — I wiesz, chciałbym, żeby to działało w dwie strony, możesz powiedzieć mi wszystko. — dodał. Chciał być dla niej wsparciem i wymarzonym partnerem; chciał, żeby Ellington widziała w nim kogoś, komu można zaufać i z kim można tworzyć wspólną przyszłość.
Zagryzając wargę, zastanowił się nad kolejnymi słowami i po krótkiej analizie wszyskich za i przeciw powiedział: — Na przykład teraz myślę o tym, żeby znów musnąć twoje usta. — Zdanie wywołało nową falę drżenia, ale Caius cieszył się, że zdobył się na odwagę i że spełnił prośbę dziewczyny.
Harmony Ellington
ania
-
Whispers of lifeIsn't it lovely, all alone?
Heart made of glass, my mind of stone
Tear me to pieces, skin to bone
Hello, welcome home
harms
-
Whispers of lifeI’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
To, co dla Caiusa było wielkim wyznaniem - dla Harm było kolejnym znakiem zapytania. — Ważna? — powtórzyła widocznie pogrążona w zastanowieniu. — Co to znaczy „ważna”? — spytała. — Daj mi jakiś przykład.
Do głowy przyszło jej kilka opcji, lecz żadna sensownie nie wpasowywała się w ich sytuację i temat.
Może człowiek mógł być ważny jak czyste szklanki? Może Caius próbował powiedzieć, że Harmony była jedyną czystą szklanką jaką chciał mieć w swojej kuchennej szafce? Nie, to raczej nie, bo przecież ludzie nie są szklankami. To byłoby niemożliwe.
Im bardziej próbowała domyślić się o czym mówił, tym mniej dawała sobie z tym radę. Musiała czekać na wyjaśnienia. Nigdy nie usłyszała ani nie wypowiedziała podobnych słów.
Odetchnęła z ulgą słysząc obietnicę. Wiedziała, że jest - na standardy reszty społeczeństwa - skrajnie niedomyślna i obawiała się, że to zniechęci do niej Kajtka. Takie ustalenia dawały jej chociaż szansę naprawienia swojego gapiostwa po zwróceniu uwagi.
— Tak… Teraz? Tutaj? — dopytała i o to, nieznacznie zdziwiona, ale zignorowała podaną przez stół kopertę i również przysunęła się bliżej chłopaka. Mózg dziewczyny kategoryzował sytuacje i zbliżenia bezlitośnie; pocałunek do zdjęcia miał określony motyw i cel, zaś pocałunek w oczekiwaniu na odbitki… Spowodował, że Harmony poczuła obezwładniający rodzaj… Lęku.
Harm ułożyła dłoń na nodze Kajtusia, żeby delikatnie go pogłaskać. Oczy zaś zawiesiła na przystojnej twarzy chłopaka. — Trochę się wstydzę, że są tu ludzie i widzą, co robimy — wyznała niepewnie. — Nie wiem, czy dobrze o tym myślę — i, dla potwierdzenia swoich słów, zgodnie z życzeniem chłopaka, bardzo delikatnie musnęła jego usta w krótkim buziaku. Oparła swoje czoło o jego, chcąc by szept docierał tylko jego uszu, by mimo widowni rozmowa pozostawała prywatną. Może to on wiedział więcej i lepiej. Raczej tak było.
— Chciałabym, żebyśmy byli sami. Żeby to było tylko nasze, wyjątkowe… Mogłabym się bardziej skupić na tobie, tutaj wszystko mnie rozprasza — próbowała wytłumaczyć, lecz chyba poległa, gdyż słowa opuszczające jej usta nijak nie upraszczały rygorystycznie usystematyzowanego procesu myślenia, jaki zachodził pod ciemną czupryną Ellington.
Pewnie przesadzała. Przecież nie obściskiwali się niestosownie do sytuacji w miejscu publicznym, według uniwersalnych kryteriów. Ale jej własne były zgoła inne. Pieszczota tak powszechna jak pocałunek dla Harmony była czymś dużym, zaawansowanym, intymnym. Czymś co powinno pozostać między dwójką ludzi.
— A poza tym… Nie jesteś o mnie zazdrosny? Że inni oglądają mnie w intymnej sytuacji?
Bo przecież pocałunki były intymne, prawda?
Caius Undergrove
Do głowy przyszło jej kilka opcji, lecz żadna sensownie nie wpasowywała się w ich sytuację i temat.
Może człowiek mógł być ważny jak czyste szklanki? Może Caius próbował powiedzieć, że Harmony była jedyną czystą szklanką jaką chciał mieć w swojej kuchennej szafce? Nie, to raczej nie, bo przecież ludzie nie są szklankami. To byłoby niemożliwe.
Im bardziej próbowała domyślić się o czym mówił, tym mniej dawała sobie z tym radę. Musiała czekać na wyjaśnienia. Nigdy nie usłyszała ani nie wypowiedziała podobnych słów.
Odetchnęła z ulgą słysząc obietnicę. Wiedziała, że jest - na standardy reszty społeczeństwa - skrajnie niedomyślna i obawiała się, że to zniechęci do niej Kajtka. Takie ustalenia dawały jej chociaż szansę naprawienia swojego gapiostwa po zwróceniu uwagi.
— Tak… Teraz? Tutaj? — dopytała i o to, nieznacznie zdziwiona, ale zignorowała podaną przez stół kopertę i również przysunęła się bliżej chłopaka. Mózg dziewczyny kategoryzował sytuacje i zbliżenia bezlitośnie; pocałunek do zdjęcia miał określony motyw i cel, zaś pocałunek w oczekiwaniu na odbitki… Spowodował, że Harmony poczuła obezwładniający rodzaj… Lęku.
Harm ułożyła dłoń na nodze Kajtusia, żeby delikatnie go pogłaskać. Oczy zaś zawiesiła na przystojnej twarzy chłopaka. — Trochę się wstydzę, że są tu ludzie i widzą, co robimy — wyznała niepewnie. — Nie wiem, czy dobrze o tym myślę — i, dla potwierdzenia swoich słów, zgodnie z życzeniem chłopaka, bardzo delikatnie musnęła jego usta w krótkim buziaku. Oparła swoje czoło o jego, chcąc by szept docierał tylko jego uszu, by mimo widowni rozmowa pozostawała prywatną. Może to on wiedział więcej i lepiej. Raczej tak było.
— Chciałabym, żebyśmy byli sami. Żeby to było tylko nasze, wyjątkowe… Mogłabym się bardziej skupić na tobie, tutaj wszystko mnie rozprasza — próbowała wytłumaczyć, lecz chyba poległa, gdyż słowa opuszczające jej usta nijak nie upraszczały rygorystycznie usystematyzowanego procesu myślenia, jaki zachodził pod ciemną czupryną Ellington.
Pewnie przesadzała. Przecież nie obściskiwali się niestosownie do sytuacji w miejscu publicznym, według uniwersalnych kryteriów. Ale jej własne były zgoła inne. Pieszczota tak powszechna jak pocałunek dla Harmony była czymś dużym, zaawansowanym, intymnym. Czymś co powinno pozostać między dwójką ludzi.
— A poza tym… Nie jesteś o mnie zazdrosny? Że inni oglądają mnie w intymnej sytuacji?
Bo przecież pocałunki były intymne, prawda?
Caius Undergrove
ania
-
Whispers of lifeIsn't it lovely, all alone?
Heart made of glass, my mind of stone
Tear me to pieces, skin to bone
Hello, welcome home
Uśmiechnąwszy się niepewnie, wlepił wzrok wprost w ciemne tęczówki Ellington. Odnalezienie właściwych słów zajęło mu chwilę, lecz wreszcie — gdy miał pewność, że chce to zrobić tu i teraz — powiedział: — Chodzi mi o to, że są różne rodzaje znajomości. — rozpoczął ciepło, szukając odpowiednich przykładów. — Rodzina, znajomi, przyjaciele... — urwał, by złapać głębszy oddech. Jego serce zaczęło wybijać szalony rytm; stresował się, bo nie wiedział, jak na słowa zareaguje Harmony (wiedział jedynie, że chciał jej wyznać prawdę). — I w zależności od tego, jakie mamy powiązania z daną osobą, możemy darzyć ją różnymi uczuciami. — kontynuował, czując, że emocje zaczynają w nim buzować. Już zaraz, już za chwilkę miał wprost powiedzieć to, co skrywał pod zaproszeniami na randkę, pod prezentem walentynkowym i pod innymi przykładami sytuacji, w których traktował ją wyjątkowo. — Ty jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką; bardzo mi na Tobie zależy, dlatego jesteś dla mnie ważna. — powiedział niemal na jednym wdechu.
Wodząc wzrokiem po ellingtonowej twarzy, niecierpliwie wyczekiwał reakcji dziewczyny; miał nadzieję, że wyznaniem nie popsuł wyjścia na bal — ostatnim, o czym myślał, to postawienie Harmony w mało komfortowej sytuacji.
Odebrawszy kopertę, niepewnie skinął głową; jednak już po chwili doszedł do wniosku, że być może pośpieszył się z prośbą i że lepiej byłoby, gdyby poczekał. — Oh. — wyrwało mu się, a jego mina spoważniała. Mówiąc o swoich pragnieniach, nie wziął pod uwagę tego, co czuła ona; Kajtek zrozumiał, że mogła mieć inne potrzeby i nie wymagał od niej, by pocałowali się tu i teraz. Wszak oboje powinni czuć się dobrze, prawda?
Gdy musnęła jego usta, przymknął oczy, a po jego ciele rozlało się ciepło. Dopiero po chwili zastąpiła je obawa, że Harmony mogła robić coś wbrew sobie.
Dał jej czas na przedstawienie jej punktu widzenia, a gdy go usłyszał, zdecydował się położyć trzęsącą się rękę na policzku dziewczyny. — Dobrze. — zgodził się ledwo słyszalnym szeptem, delikatnie gładząc cerę. — Rozumiem i cieszę się, że mi to powiedziałaś. — dodał, zabierając dłoń. Słusznie zauważyła, że całowanie się, gdy będą sami, było lepsze i nie mógł się z tym kłócić. — Nie chcę, żeby podczas pocałunków rozpraszało cię cokolwiek, więc nie musimy tego robić na balu. Najważniejsze jest dla mnie to, żebyś czuła się dobrze. — zapewnił.
— Nie jestem zazdrosny dopóki to ja jestem tym, któremu poświęcasz swoją uwagę. — zapewnił, po czym zagryzł wargę. — I wiesz, to były buziaki. Na nie można sobie pozwolić wśród ludzi. — zauważył, starając się nakreślić (nie mówiąc wprost), że były inne, bardziej intymne sytuacje. — Znaczy oczywiście nie trzeba, ale... Rozumiesz o co mi chodzi? — Miał nadzieję, że słowami nie spowodował chaosu; czasami nie wiedział, jak przekazać to, o czym myślał i liczył, że nie palnął głupoty, która wprawi Ellington w konsternację.
Harmony Ellington
Wodząc wzrokiem po ellingtonowej twarzy, niecierpliwie wyczekiwał reakcji dziewczyny; miał nadzieję, że wyznaniem nie popsuł wyjścia na bal — ostatnim, o czym myślał, to postawienie Harmony w mało komfortowej sytuacji.
Odebrawszy kopertę, niepewnie skinął głową; jednak już po chwili doszedł do wniosku, że być może pośpieszył się z prośbą i że lepiej byłoby, gdyby poczekał. — Oh. — wyrwało mu się, a jego mina spoważniała. Mówiąc o swoich pragnieniach, nie wziął pod uwagę tego, co czuła ona; Kajtek zrozumiał, że mogła mieć inne potrzeby i nie wymagał od niej, by pocałowali się tu i teraz. Wszak oboje powinni czuć się dobrze, prawda?
Gdy musnęła jego usta, przymknął oczy, a po jego ciele rozlało się ciepło. Dopiero po chwili zastąpiła je obawa, że Harmony mogła robić coś wbrew sobie.
Dał jej czas na przedstawienie jej punktu widzenia, a gdy go usłyszał, zdecydował się położyć trzęsącą się rękę na policzku dziewczyny. — Dobrze. — zgodził się ledwo słyszalnym szeptem, delikatnie gładząc cerę. — Rozumiem i cieszę się, że mi to powiedziałaś. — dodał, zabierając dłoń. Słusznie zauważyła, że całowanie się, gdy będą sami, było lepsze i nie mógł się z tym kłócić. — Nie chcę, żeby podczas pocałunków rozpraszało cię cokolwiek, więc nie musimy tego robić na balu. Najważniejsze jest dla mnie to, żebyś czuła się dobrze. — zapewnił.
— Nie jestem zazdrosny dopóki to ja jestem tym, któremu poświęcasz swoją uwagę. — zapewnił, po czym zagryzł wargę. — I wiesz, to były buziaki. Na nie można sobie pozwolić wśród ludzi. — zauważył, starając się nakreślić (nie mówiąc wprost), że były inne, bardziej intymne sytuacje. — Znaczy oczywiście nie trzeba, ale... Rozumiesz o co mi chodzi? — Miał nadzieję, że słowami nie spowodował chaosu; czasami nie wiedział, jak przekazać to, o czym myślał i liczył, że nie palnął głupoty, która wprawi Ellington w konsternację.
Harmony Ellington
harms
-
Whispers of lifeI’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Różne rodzaje znajomości.
Tak.
Różne uczucia?
Jak głód, nuda, zmęczenie?
Wobec osoby, aha…
Lubienie albo nielubienie?
Lubienie osób ważnych i nielubienie nieważnych?
Nie zrozumiała n i c z e g o.
Lub zrozumiała na swój sposób.
Niestety, bała się powiedzieć, że nic nie rozumie. Wyszłaby na idiotkę. On znowu wszystko wiedział, a ona nie wiedziała nic i ta intelektualna przepaść między nimi przerażała Harmony. Niby skinęła głową, ale zupełnie bez przekonania. Nie odczuła też emocjonalnej wagi słów chłopaka, bo skoro nie rozumiała o czym mówił, to nie rozumiała że coś poważnego jej w tej chwili wyznawał. Nie wiedziała, że powinna odwzajemnić jakąś deklarację, lub powiedzieć coś ciepłego, także dlatego że nie wiedziała o co mu chodzi.
A w jej głowie kiełkowała myśl o zapytanie Ayidy.
Przynajmniej po chwili odetchnęła z ulgą, że Kajtek nie wyśmiał jej podejścia i nie zarzucił, że ona to się w ogóle nie zna. To znaczy, miałby zupełną rację - ale równocześnie wolałaby tego nie słyszeć. Do swojej listy znaków zapytania musiała dopisać zazdrość, bo miała jakąś wyobraźnię na podstawie komentarzy z Facebooka. Tam mężczyźni pisali że nie chcieliby baby, która pozwala obcym facetom oglądać siebie podczas pocałunków (i innych czynności, rzecz jasna). A ponieważ dla Harmony pocałunki były maksymalnym odblokowanym poziomem intymności, nie widziała różnicy pomiędzy tym co można przy ludziach, a co nie można.
— Właściwie, to niewiele z tego wszystkiego rozumiem — powiedziała w końcu, bezradnie wzdychając. Pytanie Kajtusia obnażyło jej chytry plan udawania mądrej, ze swoim podejściem do zasad musiała powiedzieć prawdę. Nawet na swoją niekorzyść. — Ale to nieważne — dodała prędko, nie chcąc wchodzić głębiej w ten temat, bo był dla niej wstydliwy. — Chodź, pójdziemy zatańczyć. A jak nam się znudzi, wrócimy do domu. I może, jak będziesz chciał, pójdziemy do mnie — zaproponowała, uśmiechając się ciepło. — I wtedy poświęcę ci całą uwagę, bo będzie czysto, i cicho, i będziemy sami. Chyba, że będziesz zmęczony, to innym razem.
Bo przecież jej zerowe pojmowanie kwestii ochoty na czułe gesty musiało się pojawić nawet w zaproszeniu na nocowanie. Jakżeby inaczej.
A Kajtuś pewnie z przejęciem zapewniał że nie, na pewno nie będzie zmęczony. Tańczyli (ze sztywnością Harmony nie było łatwo) do pięknej muzyki granej na żywo, a po powrocie do niebieskiego domku Ellington spędzili bardzo miło czas, pijąc napoje z czystych szklanek.
Pocałunki wymienione na niebieskiej kanapie smakowały zdecydowanie lepiej niż te balowe.
KONIEC
Caius Undergrove
Tak.
Różne uczucia?
Jak głód, nuda, zmęczenie?
Wobec osoby, aha…
Lubienie albo nielubienie?
Lubienie osób ważnych i nielubienie nieważnych?
Nie zrozumiała n i c z e g o.
Lub zrozumiała na swój sposób.
Niestety, bała się powiedzieć, że nic nie rozumie. Wyszłaby na idiotkę. On znowu wszystko wiedział, a ona nie wiedziała nic i ta intelektualna przepaść między nimi przerażała Harmony. Niby skinęła głową, ale zupełnie bez przekonania. Nie odczuła też emocjonalnej wagi słów chłopaka, bo skoro nie rozumiała o czym mówił, to nie rozumiała że coś poważnego jej w tej chwili wyznawał. Nie wiedziała, że powinna odwzajemnić jakąś deklarację, lub powiedzieć coś ciepłego, także dlatego że nie wiedziała o co mu chodzi.
A w jej głowie kiełkowała myśl o zapytanie Ayidy.
Przynajmniej po chwili odetchnęła z ulgą, że Kajtek nie wyśmiał jej podejścia i nie zarzucił, że ona to się w ogóle nie zna. To znaczy, miałby zupełną rację - ale równocześnie wolałaby tego nie słyszeć. Do swojej listy znaków zapytania musiała dopisać zazdrość, bo miała jakąś wyobraźnię na podstawie komentarzy z Facebooka. Tam mężczyźni pisali że nie chcieliby baby, która pozwala obcym facetom oglądać siebie podczas pocałunków (i innych czynności, rzecz jasna). A ponieważ dla Harmony pocałunki były maksymalnym odblokowanym poziomem intymności, nie widziała różnicy pomiędzy tym co można przy ludziach, a co nie można.
— Właściwie, to niewiele z tego wszystkiego rozumiem — powiedziała w końcu, bezradnie wzdychając. Pytanie Kajtusia obnażyło jej chytry plan udawania mądrej, ze swoim podejściem do zasad musiała powiedzieć prawdę. Nawet na swoją niekorzyść. — Ale to nieważne — dodała prędko, nie chcąc wchodzić głębiej w ten temat, bo był dla niej wstydliwy. — Chodź, pójdziemy zatańczyć. A jak nam się znudzi, wrócimy do domu. I może, jak będziesz chciał, pójdziemy do mnie — zaproponowała, uśmiechając się ciepło. — I wtedy poświęcę ci całą uwagę, bo będzie czysto, i cicho, i będziemy sami. Chyba, że będziesz zmęczony, to innym razem.
Bo przecież jej zerowe pojmowanie kwestii ochoty na czułe gesty musiało się pojawić nawet w zaproszeniu na nocowanie. Jakżeby inaczej.
A Kajtuś pewnie z przejęciem zapewniał że nie, na pewno nie będzie zmęczony. Tańczyli (ze sztywnością Harmony nie było łatwo) do pięknej muzyki granej na żywo, a po powrocie do niebieskiego domku Ellington spędzili bardzo miło czas, pijąc napoje z czystych szklanek.
Pocałunki wymienione na niebieskiej kanapie smakowały zdecydowanie lepiej niż te balowe.
KONIEC

Caius Undergrove