25 lat/a 179 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
We can't change the things we can't control
Wzruszył tylko ramionami, bo wcale nie uważał, żeby był okropny. Dla Colliera to wcale nie był problem, żeby jeść mięso jednocześnie pracując ze zwierzętami, bo dla niego rozdzielały się na takie, co się je jadło i na całą resztę. Wiadomo, że nie zjadłby żadnego zwierzaka, który mieszkał w sanktuarium nawet gdyby była to krowa albo kurczak, ale kiedy to było dla niego całkiem obce zwierzę, to nie miał takiego problemu. Chociaż ostatnimi czasy coraz bardziej przekonywał się do diety wegetariańskiej, bo Maurice głównie takie jedzenie gotował. Zanim zostali parą, to nie jadali ze sobą aż tak często i zazwyczaj po prostu jechał na jakichś gotowcach, żeby nie zawracać starszemu dupy, ale teraz trochę się zmieniło. Zupełnie jakby Maurie miał obowiązek, żeby go wyżywić, skoro był teraz jego chłopakiem. Nie miał i Collie zdawał sobie z tego sprawę, więc nie naciskał chłopaka w tej kwestii. — No trudno, teraz już nic nie zrobimy i musimy z nim żyć — westchnął ciężko. Coś jednak czuł, że nawet jakby wiedzieli, że z pawia zrobi się taki tyran, to i tak by go nie potrafili odesłać. O ile dobrze pamiętał, to zwierzak został dość boleśnie potrącony i gdyby od razu mu nie pomogli, to mogłoby się to różnie skończyć. Zdecydowanie mieli za miękkie serca i tyłki. — Trzeba będzie uważać i chować wszystko na noc. Tak w razie czego. Nie chciałbym jakiegoś zmasowanego ataku kóz albo lam. Paskudy są wszystkożerne — powiedział. Akurat kozy i lamy mignęły mu na zdjęciach, które były na stronie, gdy szukał odpowiedniego miejsca. Nie widział jednak pawia i nie zdziwiłby się, gdyby celowo się nim nie chwalili. Każda normalna osoba omijałaby to miejsce szerokim łukiem, wiedząc, że grasuje tutaj takie ptaszysko. Albo raczej każdy, kto kiedykolwiek miał z pawiami do czynienia. Naiwnie wierzył, że Maurice nie zauważał tego, że tak dystansował się do jego ojca, choć było to bardzo naiwne, bo chłopak był naprawdę bystry i musiał to zauważyć. Najważniejsze, że o to nie pytał i tego nie komentował w żaden sposób. — Tak właśnie mi się wydawało — skrzywił się delikatnie pod nosem. Wiedział, że starszy da sobie radę i w to nie wątpił, ale wiedział też, że ten na pewno będzie bardzo się stresował. Nic dziwnego, bo każdy na jego miejscu by się zestresował. — Poradzisz sobie — uśmiechnął się do niego delikatnie. — Przecież jesteś świetnym weterynarzem — dodał jeszcze i puścił mu oczko. Chciał go podnieść na duchu i miał nadzieję, że mu się to choć trochę uda. Zabrał się z powrotem za jedzenie swojego dania, a gdy się z nim uporał, to odsunął od siebie talerz i sięgnął po kufel, żeby dopić piwo. Wypuścił głośno powietrze ustami, ostawiając puste naczynie. — Tego było mi trzeba. Piwka i czegoś dobrego do zjedzenia — podsumował. Był zaskoczony, że jedzenie rzeczywiście było takie dobre, jak ludzie w internecie pisali. W takich miejscach zazwyczaj bywało z tym średnio, ale tutaj się przykładali. — W sumie to teraz bym skoczył jeszcze pod prysznic — stwierdził. Było ciepło, cały dzień byli na nogach, a jeszcze w aucie zrobili przerwę na rzeczy, po których wypadałoby się umyć.

Maurie
26 lat/a 175 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
say what you like, I know what I am
sometimes a flood starts with a leak in the dam
Tak, nie ma wyjścia — powiedział i kiwnął lekko głową. Jak już go uratowali, to nie mieli wyjścia, jak tylko się nim zajmować, dopóki ten nie postanowi zawinąć się z tego świata. A do tego zostało jeszcze wiele czasu, bo paw wciąż był młody, także miał przed sobą zapewne jeszcze wiele lat życia. — To na pewno. I będziemy musieli się zamykać porządnie od środka, żeby nikt nie mógł wejść do namiotu — stwierdził. Co prawda, byli z dala od innych osób, które się tutaj rozbiły, ale mimo wszystko... Kto wie, gdzie by kogoś nogi poniosły jakby za dużo sobie wypili. No i wiadomo, takie zwierzęta też mogłyby się wedrzeć do środka, więc zdecydowanie musieli jakoś temu zapobiec. W końcu nie chcieliby się obudzić rano i zastać w środku namiotu całkowitego pobojowiska. Już nie wspominając o tym, jakby się osrał, gdyby w środku nocy obudziły go jakieś odgłosy i okazałoby się, że ktoś albo coś jest wewnątrz namiotu. — No nic. Mam nadzieję, że dobrze sobie poradzę i nic się nie wydarzy w tym czasie jak go nie będzie — stwierdził i wzruszył lekko ramionami. — Ja mogłem wyjechać, to jemu też należy się odpoczynek — dodał jeszcze i uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Pocieszało go to, że jak jego tata został sam i sobie radził, to on też nie powinien mieć z tym problemów. Naprawdę nie chciał, żeby doszło do sytuacji, w której musiałby wydzwaniać do taty, żeby się go poradzić, bo nie będzie czegoś wiedział. — Mam nadzieję — stwierdził i wypuścił głośno powietrze nosem, by po chwili sobie ciężko westchnąć. — Bez przesady. Nie mam wcale jeszcze takiego dużego doświadczenia i dopiero niedawno skończyłem studia. Jeszcze dużo przede mną — odparł i wzruszył lekko ramionami. Nie bez powodu był stażystą. Na szczęście, jego ojciec miał własną klinikę, więc nie musiał martwić się tym, że ciężko będzie znaleźć mu pracę albo z niej wyleci. Logiczne, że przecież własny ojciec by go nie zwolnił, tym bardziej, że pewnie mężczyzna liczył na to, że jak już przejdzie na emeryturę to Maurice przejmie po nim klinikę i zostanie jej właścicielem, a ten zajmie się zarządzaniem i pomaganiem w sanktuarium. Upił jeszcze jeden mały łyk piwa, po czym również zajął się jedzeniem. Gdy skończył, odsunął nieco od siebie talerz i sięgnął z powrotem po kufel, żeby dopić jego zawartość. Musiał przyznać, że jak na taką barówę, to jedzenie było smaczne i nawet miał okazję dostać coś bez mięsa, co rzadko kiedy zdarzało się w takich miejscach. — Tak, mi też — zgodził się z nim i kiwnął lekko głową. Teraz nie pozostało im nic innego, jak odpoczynek i opierdalanie się, czyli to, na co Maurie niecierpliwie czekał. — No mi na pewno się przyda po tej akcji w samochodzie — stwierdził i odchrząknął cicho, po czym zagryzł jeden z policzków od środka. Koniecznie potrzebował się umyć i odświeżyć, zwłaszcza, że przy tym rozkładaniu namiotu też musieli się trochę nagimnastykować, przez co się zgrzał. Miał nadzieję, że prysznice będą akurat wolne i nie będą musieli długo czekać, żeby się umyć.

Collie
25 lat/a 179 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
We can't change the things we can't control
Tak, to też — przyznał mu rację. Nie chciałby, żeby ktoś zaglądał im do namiotu, bo to nie było komfortowe. A już na pewno nie wtedy, kiedy byliby w środku zajęci pewnymi rzeczami. Miał nadzieję, że będą mieli ciszę i spokój, skoro wybrali takie miejsce z dala od wszystkiego. Jakoś wątpił, żeby ktoś miał tam tak po prostu chodzić, nie mając rozstawionego namiotu w tamtej części pola, bo i po co. Były inne miejsca, do których ludzie chodzili na spacery. — Na pewno nic złego się nie stanie — powiedział. — To fakt. Wiesz, gdzie się wybiera? — zapytał. Był w sumie ciekaw, dokąd chciał wyjechać ojciec chłopaka. Był też ciekaw czy z kimś konkretnym, z kim łączyło go coś więcej, ale o takie szczegóły nie chciał pytać, bo było to racze mało taktowne. No i jakby nie było, to nie była jego sprawa. — Musisz trochę bardziej w siebie wierzyć — wywrócił oczami. Zdawał sobie sprawę z tego, że Maurice dopiero co skończył studia i jeszcze wiele nauki było przed nim, bo były rzeczy, których mógł się nauczyć tylko podczas pracy, ale widział, jaką chłopak miał w sobie pasję do tego zawodu i jak łatwo przychodziło mu chłonięcie wiedzy. Czasami był naprawdę zazdrosny o to, że młodszy tak dobrze radził sobie z nauką. Zarówno za czasów szkolnych, jak i teraz, bo sam nie był orłem i raczej szło mu opornie. Jak tak sobie pojadł, to w ogóle nie miał ochoty wstawać i najchętniej jeszcze by sobie posiedział na tyłku, ale mimo wszystko chyba wolał się już umyć i posiedzieć przed namiotem, żeby nacieszyć się ciszą i spokojem, a nie barowymi dźwiękami jak brzdąkające cicho radio, które ledwo łapało sygnał, rozmowy starych tetryków i dźwięki dobiegające z kuchni, bo ściany były cienkie, a do kuchni nawet nie było drzwi. Nie mógł ukryć zaczepnego uśmiechu, gdy usłyszał jego słowa. — Ta akcja w samochodzie to był bardzo dobry pomysł — stwierdził. Nie ma co, bardzo dobrze się bawili podczas deszczu. Westchnął sobie jeszcze ciężko na to, że musiał wstać, po czym podniósł się z krzesła. Pozbierał talerze i wziął je do jednej ręki, a do drugiej wziął kufle i odniósł wszystko na miejsce, gdzie była wielka tabliczka z napisem zwrot naczyń. Wrócił do chłopaka, chwycił go za dłoń i pociągnął w stronę namiotu. Gdy tam doszli, zabrali wszystko, co było im potrzebne do umycia się i poszli do łazienek. Na szczęście wyglądało na to, że byli sami. Widocznie to jeszcze nie była ta godzina, gdzie wszyscy rzucają się, żeby się umyć. — Idziemy do jednej czy do dwóch? — zapytał, zerkając do chłopaka. Tak czy siak, którąś kabinę musiał wybrać, więc wszedł do takiej, która była najdalej od wejścia. Powiesił ręcznik na haczyku, a kosmetyczkę ustawił na niewielkiej półce. Na szczęście mieli tutaj dość nowoczesne prysznice, gdzie było dużo miejsca i nie trzeba było się martwić tym, że podczas mycia się zamoczy się ręcznik albo ubrania.— To co? — zapytał, wyglądając na korytarzyk, żeby spojrzeć na chłopaka. Miał nadzieję, że będzie chciał wykąpać się wspólnie. Zdziwiłby się, gdyby Maurie mu tego odmówił.

Maurie
26 lat/a 175 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
say what you like, I know what I am
sometimes a flood starts with a leak in the dam
Mam taką nadzieję — stwierdził i kiwnął lekko głową. Chociaż, w takich przypadkach zawsze działo się tak, że jak coś się miało posypać, to sypało się akurat wtedy. Z tego powodu nawet nie byłby zdziwiony, gdyby coś się wydarzyło pod nieobecność jego ojca. — Jadą ze znajomymi gdzieś nad jezioro, ale nie pytałem gdzie dokładnie. Wynajęli jakiś domek — odpowiedział. Tyle dobrego, że przynajmniej jego tata miał tutaj sporo osób, z którymi mógł spędzać czas w taki sposób. Wiadomo, że jemu od czasu do czasu również należał się jakiś odpoczynek i nie mógł wiecznie tylko siedzieć w domu z nim i Collierem. Co prawda, odkąd tutaj przyjechali to jego ojciec z nikim się nie umawiał. Swojego czasu Maurie czasami go o to podpytywał albo próbował go namówić na to, żeby zaczął trochę randkować, bo nie chciał, żeby jego tata już do końca życia był sam i nie miał kogoś, kto go kocha. Mimo to, ten zawsze odpowiadał mu, że taki stan rzeczy mu odpowiadał, oraz żeby się o to nie martwił i po jakimś czasie po prostu dał sobie z tym siana. — Mówisz? — zapytał rozbawiony i pokręcił głową na boki. Nie powiedziałby, że w siebie nie wierzył. Bardziej po prostu był realistą i zdawał sobie sprawę z tego, że było jeszcze naprawdę wiele rzeczy, których musiał się nauczyć i nie mógł spoczywać na laurach tylko dlatego, że był już po studiach i miał swoją wymarzoną pracę. Miał nadzieję, że jakoś sobie poradzi pod nieobecność swojego taty i nie wydarzy się nic, przez to ten mógłby być nim zawiedziony. Przez to, że był pełny, w ogóle nie miał ochoty na to, żeby ruszyć się z krzesła, bo się trochę rozleniwił. Przy okazji też zrobił się nieco śpiący. Nie mogli jednak tutaj siedzieć nie wiadomo ile i musieli wrócić do namiotu, więc wypadałoby się jednak zebrać. — Nie mówię, że nie — odparł i posłał mu zaczepny uśmiech. Chociaż, w tamtych okolicznościach jego wygoda pozostawiała naprawdę wiele do życzenia. Nie był pewien, czy chciałby to jeszcze kiedykolwiek powtórzyć. Może jakaś inna pozycja lepiej by się sprawdziła. Spojrzał na chłopaka kiedy ten wstał i zgarnął ze stolika wszystkie brudne naczynia. Odprowadził go wzrokiem, gdy Collier poszedł odnieść naczynia, po czym sam wstał od stolika, widząc, że ten wraca. Chwycił jego dłoń i ruszył za nim z powrotem w stronę namiotu. Gdy wzięli wszystkie potrzebne rzeczy, udali się do łazienki, w której znajdowały się prysznice. Odetchnął z ulgą, kiedy okazało się, że nikogo tutaj nie było i byli sami. — Co? — zapytał nieco zaskoczony jego pytaniem i zamrugał kilkukrotnie. — Tak w miejscu publicznym? — dodał rozbawiony. W końcu w każdej chwili ktoś mógł tutaj przyjść i zorientować się, że pod prysznicem były dwie osoby, a nie jedna. Powiódł wzrokiem za chłopakiem, kiedy ten ruszył do jednej z kabin. Sam przez chwilę się wahał, jakby nie był pewien, czy rzeczywiście powinien do niego dołączyć. — No okej — odpowiedział, gdy młodszy tak się wychylił i go zapytał. Ruszył w kierunku kabiny, w której był chłopak i do niego dołączył. Również powiesił ręcznik na haczyku i odstawił swoją kosmetyczkę. — To co? Wyskakuj z ciuszków — powiedział, posyłając mu łobuzerski uśmiech. Każda okazja była dobra do tego, żeby pooglądać sobie młodszego bez ubrań.

Collie
25 lat/a 179 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
We can't change the things we can't control
Z dziewczyną? — zapytał i puścił mu oczko. Miał nie pytać, ale jednak ciekawość wzięła górę. O ile pamięć go nie myliła, to odkąd Maurie razem ze swoim tatą przeprowadzili się do Stanów, mężczyzna z nikim się nie spotykał. To nie była jego sprawa, ale był po prostu ciekaw, dlaczego tak się działo. Na pewno nie była to kwestia tego, że nie byłby sobie w stanie nikogo znaleźć, bo był bardzo dobrą partią. Zresztą, chyba nie jemu to oceniać, bo swojego ojca nigdy z nikim nie widział. Nie potrafił tego nigdy zrozumieć, bo sam nie byłby w stanie tak żyć bez nikogo. Nawet jeżeli jego związki z tymi wszystkimi dziewczynami pozostawiały wiele do życzenia i były bardzo płytkie, to zawsze chciał kogoś mieć. Na szczęście teraz był z kimś, kogo szczerze kochał i z kim wiązał swoją przyszłość. — Mhm — mruknął w odpowiedzi. Domyślał się, że zdanie studiów to dopiero początek jego drogi i że czekało go jeszcze wiele praktyki, żeby móc się określić ekspertem. Podziwiał go, że chciało mu się tak uczyć i że przykładał się do tego, żeby poszerzać swoją wiedzę. Collierowi najzwyczajniej w świecie by się nie chciało, ale nie miał też w sobie takiego samozaparcia. Jemu pasowało to, że pracował fizycznie i że czasami prowadził spotkania z dzieciakami, gdzie opowiadał o gadach. Nie zarabiał źle, bo ojciec Mauriego dobrze płacił, do tego miał umowę i jak coś potrzebował, to mógł liczyć na wsparcie swojego szefa. Nie zamieniłby tej roboty na żadną inną, a już na pewno nie na taką, do której musiałby się uczyć kilka lat. — Spróbowałbyś narzekać na swój własny pomysł — odparł i wywrócił oczami. Też nie mógł powiedzieć, że było mu za wygodnie, ale domyślał się, że starszemu na pewno było ciężej. Było to ciekawe doznanie, ale nie był pewien, czy chciałby to jeszcze powtórzyć. Chyba tylko wtedy, gdyby nie było innego wyjścia.
Też nie chciało mu się wstawać, iść do namiotu, a potem znów drałować do łazienek, ale czuł się okrutnie spocony i śmierdzący, a bardzo nie lubił się tak czuć. Jak powszechnie wiadomo, Collier przykładał ogromną wagę do tego jak pachniał i to była dla niego bardzo istotna kwestia. Zawsze po pracy od razu leciał pod prysznic, bo nie potrafiłby wysiedzieć. Na szczęście mogli liczyć na trochę swobody, skoro nikt inny nie korzystał z pryszniców. Miał tylko nadzieję, że tak już zostanie i że nikt nie będzie chciał skorzystać w tym samym czasie, bo liczył na spokój. — Co co? — powtórzył po nim, ściągając brwi, bo nie wiedział, co go tak zaskoczyło. Zadał normalne pytanie i liczył na konkretną odpowiedź. Nie widział problemu w tym, żeby mieli się wspólnie umyć. — Już nie bądź taka cnotka — powiedział i wywrócił oczami, by po chwili krótko się zaśmiać. Westchnął sobie pod nosem, gdy chłopak nie wyraził entuzjazmu. — Ja ci proponuję takie romantyczne rzeczy, a ty co? — odetchnął ciężko, udając wielce zbolałego. No, ciężko było nazwać wspólny prysznic w publicznych toaletach na kempingu czymś romantycznym, ale pożartować zawsze można. Uśmiechnął się pod nosem, gdy Maurice znalazł się w tej samej kabinie. — Taki jesteś? — zapytał, unosząc wyżej brew. Skoro jednak przyszli tutaj się umyć, to nie miał innego wyjścia, jak rzeczywiście się rozebrać, więc dokładnie to zrobił i odwiesił ubrania na haczyk. Odkręcił wodę i odsunął się, żeby nie poleciała prosto na niego, bo domyślał się, że zapewne będzie lodowata. Wiele się nie pomylił, kiedy sprawdził jej temperaturę dłonią. W międzyczasie sięgnął do swojej kosmetyczki, żeby wyjąć wszystko, co potrzebne, żeby mieć wszelakie specyfiki do mycia pod ręką. Na szczęście wyglądało na to, że dość szybko temperatura zrobiła się odpowiednia, więc wszedł pod strumień wody.

Maurie
26 lat/a 175 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
say what you like, I know what I am
sometimes a flood starts with a leak in the dam
Nie. Jadą większą grupką. Przecież wiesz, że z nikim się nie spotyka — odpowiedział i spojrzał na niego z politowaniem, po czym westchnął cicho. Wyglądało na to, że jego tata po prostu nie czuł potrzeby, żeby być z kimkolwiek w związku. Maurice nie podzielał jego zdania, ale przecież nie był w stanie zmusić go do tego, żeby ten z kimś się umawiał, jeżeli mężczyzna nie miał na to ochoty i wolał być singlem. Czasami było mu jednak przykro, że jego tata był kompletnie sam i nie miał się do kogo przytulić w nocy. Skinął lekko głową na to jego mruknięcie, po czym uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Maurice chciał zostać weterynarzem odkąd pamiętał. Chyba nigdy nie było sytuacji, w której rozważałby dla siebie jakąkolwiek inną karierę. Z tego powodu zawsze przykładał się do nauki, nawet kiedy był w szkole. Zależało mu na dobrych ocenach, bo chciał się dostać na studia weterynaryjne, a wiedział, że nie było to łatwe. Cały ten czas, który poświęcił na ślęczenie nad książkami jak najbardziej popłacił, bo teraz mógł robić to co o czym marzył od zawsze i ta praca bardzo go satysfakcjonowała. W dodatku Collier pracował w ich sanktuarium, więc można było powiedzieć, że poniekąd pracowali razem, co było przyjemne. Jakby tak się zastanowić, to nie dość, że razem mieszkali, to również pracowali. Dzięki temu mógł się z nim często widywać i spędzać z młodszym więcej czasu. — Nawet nie próbuję — powiedział i podniósł ręce w geście poddania się. Jakby nie było, sam to zaproponował, więc teraz nie mógł marudzić. No i nie można było powiedzieć, że miał na co narzekać, bo mimo wszystko miło spędzili czas.
Nie jestem — powiedział i wzruszył lekko ramionami. Chociaż, obruszanie się teraz z powodu tego, że Collier chciał wziąć z nim wspólny prysznic, kiedy wcześniej sam zaproponował robienie pewnych rzeczy w samochodzie to była trochę hipokryzja. — No tak. Bardzo romantyczne. Wspólny prysznic w łazience na polu namiotowym — odparł i przewrócił oczami, po czym pokręcił głową na boki. Chyba Collier miał jakieś spaczone pojęcie słowa romantyzm, bo to co zaproponował nie miało z nim absolutnie nic wspólnego. — Tak, taki — odpowiedział i kiwnął lekko głową. Kiedy chłopak zaczął się rozbierać, poszedł w jego ślady i również postanowił pozbyć się swoich ubrań, które odwiesił na haczyk. Odsunął się, gdy młodszy odkręcił wodę, bo nie chciał oberwać lodowatym strumieniem. Poczekał, aż zacznie lecieć cieplejsza, oczywiście zrzucając odpowiedzialność za sprawdzanie tego na chłopaka. Gdy Collie w końcu wszedł pod prysznic, poszedł w jego ślady.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Collie
25 lat/a 179 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
We can't change the things we can't control
Wiem, wiem — odparł. Wyglądało na to, że i tym razem tata chłopaka będzie się bawił z przyjaciółmi, a nie z kimś z kim był w związku. Trochę było mu go szkoda, ale z drugiej strony to nie była jego sprawa. Skoro mężczyzna tak wolał, to była tylko i wyłącznie jego decyzja. Czasami tylko odnosił wrażenie, że Maurice'owi było z tego powodu przykro, ale rozumiał to, bo sam martwił się tym, że jego ojciec nikogo nie miał. A może lepiej, że był sam, niż jakby znów miał trafić na taką sukę jak jego matka? Nadal nie potrafił zrozumieć, dlaczego kobieta tak po prostu zostawiła go z małym dzieckiem. Collie nawet nie chciał wiedzieć, gdzie była i co robiła. Miał to w dupie. Uniósł tylko kącik ust, gdy chłopak tak uniósł ręce.
Troszkę jesteś — stwierdził i wzruszył ramionami. Jak starszy nie chciał, to mogli wziąć prysznic w osobnych kabinach, ale skoro wcześniej wyrabiali takie rzeczy w samochodzie, to chyba nie powinno mu to robić różnicy. — No dobra, może rzeczywiście to nie jest romantyczne — przyznał mu rację i zaśmiał się krótko. Na pewno istniały rzeczy, które były o wiele bardziej romantyczne i nastrojowe, ale to był po prostu dobry argument, żeby namówić chłopaka, by do niego dołączył. Najwyraźniej podziałało, skoro ten zdecydował się do niego dołączyć. Oczywiście Collier był z tego powodu wniebowzięty. — Masz szczęście, że i tak muszę się rozebrać — stwierdził i westchnął ciężko, jakby to rzeczywiście było nie wiadomo jakie wymaganie ze strony chłopaka. Nie było, bo pewnie rozebrałby się przed nim za każdym razem, gdy ten tego by chciał. No, oczywiście w granicach rozsądku.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Maurie
26 lat/a 175 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
say what you like, I know what I am
sometimes a flood starts with a leak in the dam
Wcale nie — burknął. Nie powiedziałby, ze był cnotką niewydymką i świadczyło o tym chociażby to, co sam dzisiaj zaproponował, żeby zrobić w samochodzie. Na pewno nikt kto stronił od takich przyjemności nie sugerowałby takich rzeczy, a co za tym szło, wcale nie był taki jak Collier uważał. — Zdecydowanie nie jest — stwierdził rozbawiony i pokręcił głową na boki. W sumie, jakby tak się zastanowić, to chyba jeszcze nigdy nie byli na takiej oficjalnej randce. Powinni wybrać się na jakąś kolację do restauracji albo coś w tym stylu, bo jeszcze nigdy tego nie zrobili jako para. Nie miał pojęcia, jak w ogóle młodszy doszedł do takich wniosków, że jego propozycja była romantyczna, no ale cóż. Jego zdaniem nie był też to dobry argument na to, żeby go zachęcić do dołączenia do niego w kabinie. No i to chyba było logiczne, że ostatecznie pewnie i tak by mu nie odmówił, jak już była okazja i byli tutaj całkowicie sami. — A co? W innym wypadku byś nie wyskoczył? — zapytał i wydął swoją dolną wargę, posyłając mu szczenięce spojrzenie. Wiadomo, że nie było to coś o co chciałby się prosić i chciałby, żeby chłopak zrzucał z siebie ubrania kiedy tylko by go o to poprosił. Oczywiście, w granicach rozsądku, bo wiadomo, że nie życzyłby sobie tego przy innych, a tylko wtedy, kiedy byliby na osobności. Tak jak teraz.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Collie
25 lat/a 179 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
We can't change the things we can't control
No dobrze, nie jesteś — odparł rozbawiony. Nic nie mógł poradzić na to, że młodszy był taki uroczy, że aż sam się prosił o to, żeby nazywać go w taki sposób. Co prawda, dobrze wiedział, że chłopak miał swoje za uszami i że potrafił zaleźć za skórę, ale nie zmieniało to faktu, że przez większość czasu był rozczulający. — Kiedyś wymyślę coś romantycznego — stwierdził i pokręcił lekko głową na boki. Nie mieli okazji do tego, żeby przejść się na prawdziwą randkę, więc chyba pora, żeby to nadrobić. Ostatni raz, kiedy jedli romantyczną kolację, to było w Walentynki, więc od tego czasu minęło już sporo. Będzie musiał się rozejrzeć za czymś, co będzie miłą opcją, a co będzie w jego budżecie. Ostatnio słyszał o jednej przystępnej włoskiej knajpie i chyba tam powinien go zabrać. — Oczywiście, że bym wyskoczył — wywrócił oczami. Maurice nie musiałby nawet dwa razy prosić. O ile oczywiście warunki byłyby sprzyjające.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Maurie
26 lat/a 175 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
say what you like, I know what I am
sometimes a flood starts with a leak in the dam
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Collie
25 lat/a 179 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
We can't change the things we can't control
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Maurie
26 lat/a 175 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
say what you like, I know what I am
sometimes a flood starts with a leak in the dam
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Collie
ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”