malarka, właścicielka galerii rodrigue studios
solie
29 lat/a 170 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
Niespełniona malarka, której prac nikt nigdy nie docenił, podobnie jak jej nie docenił narzeczony, który zdecydował nie pojawić się na ślubnym kobiercu.
Była głupia, głupia i jeszcze raz: głupia. Właśnie to jak mantrę powtarzała sobie, odkąd ostatnim razem wylądowała w jego ramionach. Wiedziała, że popełniała błąd i aktualnie spoglądała na siebie krytycznym okiem, jednak kiedy wieczorami zostawała ze swoimi myślami sam na sam, niczego nie była w stanie poradzić na to, że myślała o nim ciepło. Przypominała sobie to przyjemne uczucie, które pociągał za sobą jego dotyk. Wspominała smak jego ust oraz ciepło, jakie pociągał za sobą oddech, którym z niewielkiej bliskości omiatał jej skórę. Przypominała sobie znacznie więcej szczegółów, które przynajmniej w teorii powinna chcieć od siebie odepchnąć, a jednak z jakiegoś powodu nie potrafiła tego zrobić. Nie umiała wyrzucić go ze swojego umysłu, choć przecież wiedziała, że poza kilkoma chwilami fizycznych uniesień nie mógł zaoferować jej nic. Nie istniał sposób, za sprawą którego mogłoby to ulec zmianie.
Obiecała sobie zatem, że powie temu pas. Obiecała sobie, że już więcej nie przekroczy żadnej granicy, dzięki czemu znów odzyska szacunek do samej siebie, który całkiem niedawno utraciła. Przez pierwsze dwa dni była naprawdę zmotywowana, aby w tym postanowieniu wytrwać, jednak im więcej czasu mijało, tym bardziej zacierała się jej determinacja. Całkowicie odpłynęła natomiast w momencie, w którym zaplanowała wizytę na lokalnej uczelni, aby tam dopiąć wszelkich pokonkursowych formalności. Miała przecież do zorganizowania wystawę, a co za tym idzie, musiała zgromadzić prace, które miały się na niej znaleźć. Dzisiejszego przedpołudnia miała więc spotkać się nie tylko ze zwycięzcą, ale też i jego głównym opiekunem, którzy mieli pomóc jej w opracowaniu wystawy. Była to dość żmudna praca, jednak nie można powiedzieć, że Solie nie była z niej zadowolona, bowiem koniec końców była to szansa na poznanie tego, co siedziało w głowie młodego autora. To miało fascynować ją zawsze.
Po zakończeniu spotkania miała udać się prosto do wyjścia. Nie planowała innych wizyt, dlatego nie potrafiłaby wyjaśnić tego, dlaczego jej nogi zbłądziły akurat w okolicy sali wykładowej, na której swoje zajęcia zwykle prowadził Stratford. Nie zastanawiając się nad tym szczególnie, cicho uchyliła drzwi, a później, rozpoznając znajomy głos, wślizgnęła się do środka. Znając dawny rozkład godzin, domyślała się, że powoli zbliżał się do końca wykładu, dlatego pozwoliła sobie przystanąć w kącie i oprzeć się ramieniem o ścianę, aby wysłuchać tego, co miał do przekazania swoim studentom. Jeśli zauważył ją i w którymś momencie pochwycił jej spojrzenie, uśmiechnęła się łagodnie. Najwyraźniej nie zamierzała mu przeszkadzać.

Rory Stratford
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
New Orleans New Orleans
Jean Lafitte
40 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
JEDENAŚCIE

Zgadzali się. Nie odnośnie tego, że akurat ona była głupia. Raczej w kwestii tego, że oboje byli głupi, pakując się w ten romans, o którym najwyraźniej żadne z nich nie potrafiło zapomnieć. Rory miał ten sam problem, co Solene, nieustannie o niej myślał, wspominając najdrobniejsze szczegóły nie tylko z ich zbliżeń, ale też każdego innego spotkania, co było jeszcze niebezpieczniejsze, bo oznaczało, że szalał nie tylko za jej fizyczną bliskością, ale czymś więcej… Czymś, co mogło go zgubić, choć Stratford nadal naiwnie przekonywał się do tego, że miał nad tym wszystkim przynajmniej minimalną kontrolę. Fakty jednak wskazywały na coś zupełnie innego. I szczerze? Choć wiedział, że to cholernie niewłaściwie i powinien się przed tym powstrzymać, chciał jeszcze zobaczyć Solie. Nie wykonał jeszcze żadnego ruchu, ale rozumiał siebie już na tyle, żeby wiedzieć, iż w końcu stanie pod drzwiami jej galerii, jeśli nie mieszkania… Także kwestią, która mogła wzbudzać wątpliwości nie było to, czy to zrobi, tylko kiedy.
Na razie musiał skoncentrować się na pracy. Miał trochę obowiązków na głowie, tych dodatkowych, zaraz obok prowadzenia zajęć, na czym też musiał się skupić. Chwile spędzone na uczelni z całą pewnością pomagały mu uciec od własnej głupoty. A przynajmniej było tak do teraz, dopóki na swojej sali nie zobaczył Solie, co nie tylko go zaskoczyło, ale też sprawiło, że jego serce zabiło szybciej. A gdy uśmiechnęła się do niego, łagodnie odpowiedział na tej grymas, ale nie potrwało to długo. Musiał skoncentrować się na prowadzeniu zajęć, podczas których swoich studentów nie raczył podobnymi grymasami zbyt często. Jak zawsze, był ostry, a momentami mógł nawet wydawać się nieprzyjemny, ale to był jego sposób na dialog ze studentami. Tak też wyznaczał pewne granice w ich relacji. Te same, których nie potrafił utrzymać ze swoją byłą studentką, która pozostała na sali do końca zajęć, a gdy wszyscy studenci wyszli, blondyn dopiero wtedy wyszedł zza biurka i ruszył w stronę brunetki. – Zdecydowałaś się wrócić na moje zajęcia? – zapytał, a jego usta tym razem wygięły się w zadziornym uśmiechu. Była to diametralna zmiana w zachowaniu w porównaniu z tym, co przed chwilą pokazywał swoim studentom. Gdy był sam na sam z Solie, nagle zaczynał zachowywać się swobodniej, bardziej odsłaniając się ze swoimi emocjami i charakterem.

Solene Cosgrove
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
malarka, właścicielka galerii rodrigue studios
solie
29 lat/a 170 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
Niespełniona malarka, której prac nikt nigdy nie docenił, podobnie jak jej nie docenił narzeczony, który zdecydował nie pojawić się na ślubnym kobiercu.
Ciągnęło ich do siebie w sposób, którego akurat Solene nie potrafiła wyjaśnić. Nie umiała stwierdzić, dlaczego w tym konkretnym przypadku nie umiała powiedzieć sobie pas, choć jeszcze do niedawna tak bardzo upierała się przy tym, że nie ma ochoty się zaangażować. I może właśnie w tym tkwił cały sekret? Poświęcała czas blondynowi i lgnęła do niego dlatego, że niczego nie był w stanie jej zagwarantować. Nie mieli przecież nagle zacząć spotykać się na poważnie, ponieważ na jego palcu znajdowała się obrączka wciśnięta tam przez inną kobietę. Czy to usprawiedliwiało postępowanie Solene? Ani trochę, a nawet czyniło je jeszcze bardziej haniebnym, ponieważ trwała przy nim, choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że należał do innej kobiety. W obliczu tego zdecydowanie powinna się wycofać, czego niestety nie potrafiła zrobić.
Nic więc dziwnego, że kiedy tylko nadarzyła się okazja, Cosgrove pognała z nim na spotkanie. Tym razem to ona była tą, która postanowiła odwiedzić go bez zapowiedzi, wcale nie czując się z tego powodu źle. Wbrew temu, co niemal codziennie sobie obiecywała, chyba powoli zaczynała przyzwyczajać się do myśli o tym, że przekraczanie tej jednej granicy zaczynało wchodzić jej w krew. Od samego początku chyba niezbyt tego żałowała. Teraz natomiast przesunęła się nieznacznie, aby umożliwić studentom opuszczenie sali. Kiedy przez tę krótką chwilę miała szansę obserwować go w akcji, doszła do wniosku, że pod tym konkretnym względem nie zmienił się nic a nic. Nadal był szalenie wymagający, co teraz, kiedy spoglądała na to z innej perspektywy, wydawało się na swój sposób pociągające. Prawdopodobnie dlatego została do końca czekając, aż znajdzie chwilę dla niej. — Chciałam po prostu sprawdzić, czy nadal radzisz sobie ze studentami tak koszmarnie. I nie pomyliłam się, z tego chyba nigdy nie wyrośniesz — przyznała, kiedy znalazł się bliżej. Wtedy i jej usta wygięły się w zadziornym uśmiechu, co oznaczało mniej więcej tyle, że sama nie potrafiła już podchodzić do niego inaczej. Ich rozmowy traktowała jako wyjątkowo dobrą zabawę, której nie sposób było sobie odmówić, dlatego nawet nie próbowała tego robić. Zresztą, mogła chyba pozwolić sobie na to, skoro zostali sami, prawda? Nawet jeżeli tutaj, w miejscu jego pracy, szczególnie się narażali.

Rory Stratford
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
New Orleans New Orleans
Jean Lafitte
40 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Rory chyba też przestawał się oszukiwać, że cokolwiek zdoła przerwać. Nadal był tym zaskoczony i nie spodziewał się po sobie tego, że będzie zdolny posunąć się do zdrady, a co gorsza, nie będzie to jednorazowy wyskok, ale najwyraźniej nie znał się tak dobrze. Albo po prostu jego rzeczywistość i potrzeby się zmieniały. Rzeczy, na które nie mógł liczyć we własnym małżeństwie, znalazł w znajomości z Solene, która była dla niego przyjemną odmianą. Dobrze było w końcu być zauważonym. Tym prawdopodobnie upajał się najbardziej – możliwością wzbudzenia czyjegoś zainteresowania i co było najlepsze, z Cosgrove osiągał to nie tylko w sposób fizyczny, ale też mentalny. I sam nie potrafił nie okazać jej swojego zainteresowania, kiedy tak go fascynowała. Dlatego może nie było sensu udawać, że więcej się nie zobaczą? Na pewno to zrobią i gdyby brunetka pierwsza nie złożyła mu dziś wizyty, zapewne on w końcu zakręciłby się obok niej. Ale miłą odmianą było to, że tym razem to ona wykonała pierwszy ruch i zjawiła się na jego zajęciach, choć rzeczywiście stąpali po cienkim lodzie, widując się ze sobą w jego miejscu pracy. Tym jednak Stratford kompletnie się nie przejął, w końcu tylko rozmawiali. A nawet dopiero zaczęli rozmawiać, co było zupełnie niewinne. Choć o sposobie, w jaki patrzył na Solene nie było już nic niewinnego. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że wręcz pożerał ją wzrokiem – tak na niego działała. – Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparł, a zadziorny uśmiech nie schodził z jego twarzy. Gdy rozmawiali ze sobą w ten sposób, nie mógł przywołać innego grymasu. – Przecież jestem świetnym profesorem – stwierdził nieskromnie, jak widać nie uznając, że gdzieś popełniał błąd w swoim sposobie nauczania. Bo nie, nie uważał, żeby miał do studentów złe podejście. Był wymagający i ostry, ale dbał o interes każdej osoby, która przychodziła na jego zajęcia i rzeczywiście chciała coś z nich wyciągnąć. Nie był tutaj, żeby się z nimi zaprzyjaźnić, tylko coś wbić do ich głów, co gdy ma się do czynienia z grupą młodych dorosłych, wcale nie jest takie łatwe. Solie coś powinna o tym wiedzieć, sama niedawno była studentką i nawet jeśli sama nie musiała być trudnym przypadkiem, to znała swoich kolegów z roku.

Solene Cosgrove
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
malarka, właścicielka galerii rodrigue studios
solie
29 lat/a 170 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
Niespełniona malarka, której prac nikt nigdy nie docenił, podobnie jak jej nie docenił narzeczony, który zdecydował nie pojawić się na ślubnym kobiercu.
W teorii rozumiała koncepcję zakazanego owocu, choć nigdy dotąd nie przekonała się o tym na własnej skórze. Do tej pory wydawało jej się, że była odporna na wszelkie pokusy, bo kiedy te pojawiały się, Solene potrafiła się im oprzeć. Najwyraźniej jednak nigdy dotąd nie przyszło jej mierzyć się z czymś tak silnym, jak pożądanie które odczuwała względem niego. To naprawdę było dla niej coś nowego, co odrobinę ją przerażało, ponieważ nie umiała powiedzieć sobie pas, chociaż od samego początku wiedziała, jak bardzo było to niewłaściwe. Wiedziała również, że dziś także nie powinno jej tutaj być, bo choć z łatwością mogła to uzasadnić i wytłumaczyć się tym, że zdecydowała się zajrzeć do niego przy okazji, częściowo popchnięta ku temu za sprawą dawnych wspomnień, tak naprawdę niewiele miały one wspólnego z tą wizytą. Przyszła tu, ponieważ po prostu chciała go zobaczyć.
Za wyjątkowo ciekawe uważała obserwowanie go w okolicznościach, które niby tak dobrze znała, a jednak miała okazję teraz spojrzeć na to z nieco innej perspektywy. I być może odpowiadał za to charakter ich relacji, jednak teraz była w stanie dostrzec iż sposób, w jaki prowadził zajęcia, miał w sobie coś szczególnego. Zresztą, może to samo widziała wcześniej, choć pozwoliła, by to wrażenie zatarło się za sprawą jej własnej niepewności? Nie powinna jednak żałować, teraz mogąc odnaleźć przy nim coś innego. — Tak myślisz? Mam zapytać o opinię twoich studentów? — zasugerowała, unosząc ku górze jedną brew. Droczyła się z nim jednak, ponieważ doskonale pamiętała, jak bardzo oczarowani byli nim ludzie z jej roku. Z tego powodu nie byli w stanie zrozumieć, dlaczego podjęła decyzję o zmianie zajęć, a ona nie umiała w rozsądny sposób im tego wyjaśnić. — Masz chwilę na kawę, świetny profesorze? — zapytała, wykrzywiając usta w uśmiechu. To, czy rzeczywiście chciała napić się z nim kawy pozostawało kwestią sporną, jednak bez wątpienia nie miałaby nic przeciwko temu, by spędzić w jego towarzystwie chwilę, jeśli oboje mieli na to czas. Zatem tak, znów postępowała wbrew temu, co wcześniej sobie obiecała.

Rory Stratford
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
New Orleans New Orleans
Jean Lafitte
40 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Rory podejrzewał, że jej wizyta nie wynikała z sentymentu. Wiedział już przecież, że kiedyś była jego studentką i że przed laty uciekła z jego zajęć, dlatego wersja z tym, iż ciągnęło ją tutaj ze względu na to, jak wspominała czas spędzony na tej sali, była dla niego mało prawdopodobna. To zaś oznaczało, że musiała być tutaj dla niego, może nie na samej uczelni, ale na pewno tu, na tej sali, co mu schlebiało i sprawiło, że poczuł pewną satysfakcję, bo dla odmiany tym razem to ona zabiegała o spędzenie z nim czasu. I to nie tylko tej chwili w biegu po zajęciach, chciała czegoś więcej, a Stratford, cóż, miał ulec pokusie. Miał w swoim planie okienko, podczas którego nie miał do zrobienia nic konkretnego. Nie zaplanował w tym czasie spotkań ze studentami, nie miał też niczego pilnego do załatwienia, co oznaczało, że mógł w pełni poświęcić uwagę swojemu gościowi, który zaproponował napicie się razem kawy. Blondyn nie zamierzał jednak opowiedzieć prostym tak. W ich przypadku to nigdy nie mogło być proste tak, zawsze musieli powiedzieć coś więcej, albo grając ze sobą w jakąś grę, albo po prostu drocząc się ze sobą. I to drugie miało mieć miejsce właśnie teraz, dlatego Stratford zrobił minę, jakby jej propozycja komplikowała mu plany, a on musiał się nagimnastykować, żeby je zmienić. – Nie będzie lekko przy moim natłoku pracy, ale dla ciebie może znajdę kilka minut – odparł i po jego tonie głosu oraz uśmiechu od razu można było poznać, że podkolorował rzeczywistość. Jasne, miał do zrobienia parę rzeczy, ale nie było to nic na tyle pilnego, żeby nie znalazł czasu na odpoczynek, a co za tym idzie, potowarzyszenie Solene. – Chcesz gdzieś wyjść, czy podskoczymy do mojego gabinetu? Mam w ofercie fantastyczną kawę z automatu – ostatnie zdanie dodał z nutką ironii w głosie. Cosgrove na pewno doskonale znała smak tej kawy, jeśli nie ze swojej obecnej codzienności, to ze studiów. Od tamtego czasu nie zmienili nawet automatów, więc wszystko było dokładnie takie samo, albo nawet jeszcze gorsze. Na co dzień jednak Stratford nie narzekał, bo miał tę kawę na wyciągnięcie ręki, a to w pracy bardzo często było idealną opcją, gdy rzeczywiście miał na głowie sporo pracy, na której musiał się skupić i nie miał czasu na bieganie do kawiarenki.

Solene Cosgrove
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
malarka, właścicielka galerii rodrigue studios
solie
29 lat/a 170 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
Niespełniona malarka, której prac nikt nigdy nie docenił, podobnie jak jej nie docenił narzeczony, który zdecydował nie pojawić się na ślubnym kobiercu.
Samą uczelnię wspominała naprawdę miło, ponieważ poznała tu wartościowych ludzi, z częścią których dalej utrzymywała kontakt, a poza tym po raz pierwszy na poważniej rozwijała własną pasję. Wcześniej, zanim zdecydowała się rzucić na głęboką wodę, jej życie było wyjątkowo stateczne i nudne. To dopiero ta zmiana zaprowadziła w nim pewien nieporządek, który wyjątkowo jej podpasował. Bawiła się tu świetnie, może poza tym jednym wyjątkiem, którym były prowadzone przez niego zajęcia, choć i tam czuła się dobrze do pewnego momentu. Dopiero później Stratford popsuł to swoimi uwagami, zmuszając ją do tego, by rozwinęła skrzydła pod okiem kogoś bardziej jej sprzyjającego. Tego nie zamierzała żałować, choć gdyby została na jego zajęciach, być może obecnie nie znajdowaliby się w tak skomplikowanej sytuacji. Prawdopodobnie też nie znaleźliby w sobie takiego zrozumienia, a to było tym aspektem ich relacji, który Solene ceniła sobie najmocniej. Fizyczność, choć także przyjemna, schodziła na dalszy plan w obliczu tego, jak dobrze się rozumieli. Dla niej to właśnie ta kwestia grała pierwsze skrzypce i chyba z tego samego powodu wiedziała, że Stratford jej nie odmówi, choć najwyraźniej nie potrafił też odpuścić sobie zagrania jej na nosie, co Solene skwitowała wzniesieniem spojrzenia ku niebu. Na jej ustach wymalował się jednak uśmiech. — Żartujesz? Zawsze chciałam zajrzeć do twojego gabinetu — odparła z przesadnym entuzjazmem, co oznaczało mniej więcej tyle, że wcale nie czuła motylków w brzuchu na myśl o tej wizycie. No, na pewno nie z powodu samego gabinetu, który był jej kompletnie obojętny, czego nie można powiedzieć o jego właścicielu. Tego w którymś momencie zwyczajnie polubiła. — Ale mam nadzieję, że kawę masz naprawdę mocną. W innym wypadku złożę reklamację — stwierdziła, jak gdyby rzeczywiście musiała postawić pewne warunki, żeby w ogóle dopuścić do tego spotkania. Nic bardziej mylnego - zadowoliłaby się jego towarzystwem prawdopodobnie nawet wtedy, gdyby niczego nie miała dostać dodatkowo. Kawę mogła przecież wypić gdziekolwiek.

Rory Stratford
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
New Orleans New Orleans
Jean Lafitte
40 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Z nim było dokładnie tak samo. Choć aspekt fizyczny był czymś, co potrafiło doprowadzić go do szaleństwa, to jednak tym, co cenił sobie najbardziej, było to wzajemne zrozumienie. Nadawali na tych samych falach i potrafili prowadzić ze sobą rozmowy, które miały jakąś wartość. W dodatku szanowali swoje zdanie, nawet jeśli nie zawsze się ze sobą zgadzali. Potrafili wykazać się wzajemnym zrozumieniem i poświęcić sobie uwagę, której Rory’emu w życiu brakowało. Od lat był ignorowany, a co gorsza, w jego własnym domu nie liczono się z jego zdaniem. Jego żona chciała podejmować większość decyzji, czym doprowadziła do tego, że blondyn na wiele rzeczy zobojętniał. Ich wspólny dom, a także życie, to wszystko stało mu się kompletnie obojętne. Przestał o te rzeczy dbać, zainteresowanie przenosząc na siebie i na własną przestrzeń. Schodził żonie z drogi, zostawiając ją samej sobie, skoro nie obchodziło jej to, co miał do powiedzenia. Jego w takim razie nie interesowało to życie, nie musiał być jego częścią. I cóż, taki układ najwyraźniej odpowiadał obojgu.
Nie potrafił powstrzymać parsknięcia, które wyrwało mu się po usłyszeniu jej słów. – Wystrczyło nie rezygnować z moich zajęć – zauważył całkiem trafnie. Wtedy pewnie byłaby gościem jego gabinetu, choć z całą pewnością jej wizyta miałaby zupełnie inny charakter niż teraz. Studentów nie zapraszał do siebie na kawę, zatem prawdą jest to, że gdyby dłużej zabawiła u niego na zajęciach, ich relacja na pewno wyglądałaby zupełnie inaczej niż teraz. – Akurat tyle mogę obiecać – przyznał z uśmiechem. – Daj mi sekundkę – poprosił i cofnął się do biurka, żeby pozbierać stamtąd swoje rzeczy, gdy to zrobił, wrócił do Solie, a później razem z nią udał się do swojego gabinetu. Po drodze mogli zgarnąć tę słynną kawę z automatu, z którą pokonali resztę drogi i weszli w jego skromne progi wypełnione książkami, obrazami i pracami studentów. A także jego własnymi, które być może Solie pozna, jeśli pamiętała jego szkice. Styl miał dość charakterystyczny. Rory od tak wielu lat okupował ten gabinet, że zadomowił się tutaj, urządzając go pod swoje potrzeby i składując tu rzeczy, którymi lubił się otaczać. I teraz ten świat otworzył przed Cosgrove, która wcześniej w podobny sposób odsłoniła się przed nim, pokazując mu swoją pracownię oraz mieszkanie.

Solene Cosgrove
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
malarka, właścicielka galerii rodrigue studios
solie
29 lat/a 170 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
Niespełniona malarka, której prac nikt nigdy nie docenił, podobnie jak jej nie docenił narzeczony, który zdecydował nie pojawić się na ślubnym kobiercu.
Nie potrafiła sobie tego wyobrazić - nie umiała wyobrazić sobie tego, że sama miałaby utknąć w relacji, która pozbawiona była wzajemnego zrozumienia, ale może wmawiała sobie coś takiego, aby zrekompensować sobie to, jak wielką porażką okazał się jej poprzedni związek? Dokładnie ten, który obudził w niej tak wiele kompleksów i strachu o to, iż dla nikogo nie miała być wystarczająca. Strachu, który starała się maskować obojętnością i niechęcią do ponownego zaangażowania się w tego typu relację. Bo właśnie, Solene wychodziła z założenia, że wcale nie potrzebowała przy sobie kogoś, kto składał będzie jej najsłodsze obietnice, aby ostatecznie wycofać się w momencie, w którym ona najmocniej się przywiąże. Nie potrzebowała kolejnej dozy rozczarowania, zatem znacznie bezpieczniejsze było skupienie swojej uwagi na relacji, od której i tak niczego nie mogła oczekiwać. Niezobowiązujący romans był tym, czego sama mogła potrzebować, a jednocześnie tym, czego powinna wystrzegać się najbardziej. Jeśli nie ze względu na wyrzuty sumienia to na to, iż noga mogła powinąć jej się w każdym momencie, a zaangażowanie w takiej sytuacji nie mogło nie skończyć się katastrofą. Nawet ona to wiedziała.
Zerknęła na niego wymownie, odpuszczając sobie wspominanie o oczywistościach, choć te obudziły w niej pewne wątpliwości. Nie takie, które mogłyby odwieść ją od tej wizyty, dlatego pozwoliła mu poprowadzić się do odpowiedniego gabinetu. I tak, bez wahania się po nim rozejrzała. — Chyba nie mogę powiedzieć, że nie tak to sobie wyobrażałam — stwierdziła po chwili milczenia, niewiele zdradzając za pomocą własnego grymasu, który zresztą zaraz ukryła za papierowym kubkiem, z którego upiła kilka łyków. — Ale kawa nie jest najlepsza, więc to będziesz musiał jakoś mi wynagrodzić — stwierdziła, zaraz też uśmiechając się kącikiem ust. Była to ewidentnie jego kolej na ewentualne zaproszenia, skoro ostatnim razem to ona pozwoliła sobie gościć go w swoim domu. Na rewanż nie liczyła, mając pełną świadomość tego, że nie wchodził w grę, jednak bez wątpienia mógł zrekompensować jej to inaczej. Niejeden raz udało mu się ją przecież zaskoczyć.

Rory Stratford
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
New Orleans New Orleans
Jean Lafitte
40 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Dla Rory’ego niezobowiązujący romans również był jedyną opcją. Choć teoretycznie także on nie powinien nią być, ale… No właśnie, jego małżeństwo okazało się porażką. Choć na początku wyglądało to zupełnie inaczej, to jednak z biegiem lat zaczęli obierać zupełnie inne ścieżki, co poskutkowało tym, że zaczęli inaczej spoglądać na życie. Przez to pojawił się wzajemny brak zrozumienia, a potem oddalili się od siebie. I chyba od tego nie było już odwrotu. Dlatego Stratford nawet już nie walczył o swoje małżeństwo. Co nie znaczy, że nie potrzebował bliskości i więzi z drugą osobą. Wiedział już, że żona mu tego nie zapewni, dlatego znalazł to gdzieś indziej. Nie celowo, bo to wcale nie tak, że blondyn szukał kogoś, kto wypełni lukę w jego życiu. Tak się po prostu stało, że poznał Solene i zbliżył się do niej, ponieważ była osobą, która go rozumiała i która potrafiła zaoferować mu dokładnie to, czego potrzebował. On najwyraźniej był dla niej dokładnie tym samym, skoro i ją tak do niego ciągnęło, choć w nic nie chciała się pakować.
Cóż, nie mógł powiedzieć, żeby to stwierdzenie nie było w punkt. Rozumiał, czemu tak odebrała jego gabinet. Nim jednak coś powiedział, zapraszającym gestem wskazał jedno z dwóch krzeseł znajdujących się po zewnętrznej stronie jego biurka, po której zwykle siadali studenci albo koledzy z pracy. Tym razem sam też postanowił rozsiąść się tutaj, zamiast iść na trzecie krzesło po drugiej stronie, które zwykle okupował. – Aż tak dobrze już mnie rozgryzłaś? – zapytał, ale coś w tym jest, że patrząc na Rory’ego, a później na ten gabinet, można stwierdzić, iż pasowali do siebie idealnie. Przez to, że wniósł tu tak dużo od siebie, skończyło się tak, że stał się on pewną reprezentacją jego samego, na co na pewno nie zamierzał narzekać, bo dzięki temu czuł się tu komfortowo, a to ważne, biorąc pod uwagę to, ile czasu tu spędzał. Czasem więcej niż we własnym domu, do którego nigdy jakoś szczególnie mu się nie spieszyło. Nie miał po co tam gnać. – Jakoś? – zapytał, ciągnąc ją za język, co nie znaczy, że jakaś myśl sama nie zrodziła się w jego umyśle. Być może był w stanie czymś ją zaskoczyć, choć rzeczywiście nie było mowy, aby zrekompensował się jej tym samym, co ostatnio zaoferowała mu ona. Nie mógł zaprosić jej do swojego domu, co wywoływało w nim dziwne uczucie, bo przypominało mu o tym, jaką głupotę wyprawiał, pakując się w romans. Szkoda, że to nie miało sprowadzić go do podjęcia właściwej decyzji.

Solene Cosgrove
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
malarka, właścicielka galerii rodrigue studios
solie
29 lat/a 170 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
Niespełniona malarka, której prac nikt nigdy nie docenił, podobnie jak jej nie docenił narzeczony, który zdecydował nie pojawić się na ślubnym kobiercu.
Był bezpieczną opcją, jednak wyłącznie pozornie, ponieważ w rzeczywistości z ich znajomością wiązać mógł się ogrom kłopotów. Był przecież żonaty, a chociaż nie obnosili się publicznie z tym, że ich relacja wykroczyła poza koleżeńskie granice, wcale nie stronili od siebie, kiedy znajdowali się pośród ludzi. Wprawne oko dość szybko zdołałoby dopatrzyć się tego, jak ze sobą flirtowali, zatem nie byli wcale tak ostrożni, jak można by tego od nich oczekiwać. Nie ma też gwarancji, że uczucia Solene były bezpieczne, ponieważ zakochanie się w mężczyźnie, który kogoś miał, nie wchodziło w grę. Mogła sobie to obiecywać, jednak oczywistym jest, że tego rodzaju obietnice bardzo rzadko się spełniają. O tym jednak Solene nie próbowała myśleć, ponieważ wówczas musiałaby stawić czoła temu, iż prawdopodobnie lepiej byłoby, gdyby się wycofała, a ona przecież, wbrew wszelkiemu rozsądkowi, naprawdę nie chciała sobie go odpuszczać.
To miejsce naprawdę do niego pasowało. Idealnie komponowało się z obrazem, który już od pewnego czasu malował się w głowie Cosgrove. Nie była jednak w stanie pozbyć się myśli o tym, że jeszcze jakiś czas temu mogłaby gościć tu w zupełnie odmiennym charakterze, co po raz kolejny przypomniało jej o tym, jak bardzo niewłaściwa była ich relacja - nie tylko z tego względu. — Kto powiedział, że w ogóle cię rozgryzłam? — odbiła piłeczkę, wygodnie usadawiając się na fotelu. Właśnie na tym polegał problem - choć pewne rzeczy faktycznie na jego temat wiedziała, nadal pozostawało sporo takich, które stanowiły dla niej zagadkę. Ich znajomość opierała się na wspólnych zainteresowaniach, dlatego wszystko to, czego dowiedziała się do tej pory, oscylowało głównie wokół sztuki. O podstawach i błahostkach nie wiedziała natomiast nic. — Jakoś — potwierdziła, nie stawiając przed nim konkretnych oczekiwań. Miała wrażenie, że właśnie na takich podstawach musiała być budowana ich relacja - nie mogli mieć względem siebie żadnych życzeń. — Byle nie kolejną filiżanką — dodała po chwili, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Swoją drogą, była to pewna odmiana w ich relacji - siedzieli tu razem i sięgali po rzecz tak prostą, jak kawa, co samo w sobie było sporą odmianą od tego, co znali dotychczas. Może i na to nie powinni sobie pozwalać?

Rory Stratford
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
New Orleans New Orleans
Jean Lafitte
40 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Ten brak ostrożności był z ich strony bardzo lekkomyślny. Ale też pewnie nie celowy. Na pewno nie ze strony Rory’ego, który przecież nie próbował obnosić się tą znajomością i chwalić innym, że młoda kobieta się nim interesowała. Zupełnie nie o to w tej relacji chodziło, wolał, aby pozostała tajemnicą. I to nie tylko ze względu na to, że jest żonaty, a Solie kiedyś była jego studentką. Powodów miał więcej. Druga sprawa, że, no właśnie, on też nie był na uczucia odporny. I tak samo jak ona wiele ryzykował, nie mogąc sobie pozwolić na luksus zakochania się w niej. A szansa, że do tego dojdzie, była całkiem spora, chociaż Stratford tej myśli do siebie nie dopuszczał. Nie, on wciąż wierzył, że wszystko miał pod kontrolą i jakoś nad tym zapanuje. Ale czy tego samego nie mówił sobie jeszcze zanim zaczęli ze sobą sypiać, gdy on jeszcze upierał się, że utrzymają tę relację na stopie koleżeńskiej? To, już wiemy, że zupełnie mu nie wyszło, więc czemu teraz miałoby być inaczej?
A jednak była tu i nie zamierzała nigdzie uciec. Jak widać, ani jednego, ani drugiego tak bardzo nie przerażało to, jak niewłaściwa była ich relacja. Choć pewnie powinno, bo naprawdę nie powinni dopuścić do tego romansu, po którym na dodatek nawigowali tak nieostrożnie. – Czyli jednak… – rzucił krótko, kończąc ten temat skinieniem głową. Wiedział, że nie odsłonił się przed nią w pełni, co nie znaczy, że nie zrobił tego w ogóle. Z każdym spotkaniem pokazywał jej coraz więcej, czasem dając jej wgląd w rzeczy, których nie odsłaniał przed nikim innym, zatem to też nie tak, że nie dawał jej siebie poznać w ogóle. Wiele jednak nie podawał jej wprost, tylko pozostawiał do jej interpretacji. – Dobrze, jakoś ci to wynagrodzę – zgodził się i uśmiechnął się zadziornie, jakby coś już krążyło mu po głowie... I to coś niekoniecznie było przyzwoite. Zatem nie opierał się, nie widząc ku temu powodów. W końcu to wynagradzanie mogło wyjść na dobre także jemu. – To bym zrobił tylko, jeśli chciałbym cię otruć – stwierdził i w sumie nie było to na wyrost – obawiał się, że wypicie za dużo kawy z tego automatu może mieć przykre skutki, więc nie ma co z tym przesadzać. A Rory z całą pewnością nie chciał otruć Solie.

Solene Cosgrove
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
malarka, właścicielka galerii rodrigue studios
solie
29 lat/a 170 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
Niespełniona malarka, której prac nikt nigdy nie docenił, podobnie jak jej nie docenił narzeczony, który zdecydował nie pojawić się na ślubnym kobiercu.
Ich głównym błędem było to, że już na samym początku nie wytyczyli sobie ściśle określonych granic. Solene próbowała, kierując się własną niechęcią, jednak ostatecznie poniosła na tym polu porażkę, ponieważ upór Rory’ego sprawił, że kompletnie nieplanowanie miała okazję lepiej poznać tę artystyczną część jego umysłu, która z kolei obudziła w niej niewyjaśnioną sympatię. Trafiał do niej, dlatego nie potrafiła całkowicie go od siebie odsunąć, koniec końców dopuszczając do siebie myśl, że pomimo niesnasek z przeszłości, które teraz nie miały już większego znaczenia, mogą stać się parą całkiem dobrych znajomych. Na tym jednak zamierzała poprzestać, usilnie ignorując to, jak pociągający jej się wydawał. Tłumaczyła sobie to jego zewnętrzną prezencją, jednak pomimo tego, jak przystojnym był facetem, nie uległaby mu, gdyby nie pociągało jej jego wnętrze. To właśnie za jego sprawą tak ciężko było jej się temu oprzeć i teraz chyba już nawet nie próbowała. Poddała się tej znajomości, choć pewne jej elementy były cholernie niewłaściwe. Jednocześnie smakowały zbyt dobrze.
Nie zamierzała uskarżać się na to, że znała tylko pewien jego skrawek. Odrobina tajemniczości podtrzymywała wzajemne zainteresowanie, a także miała uchronić ich przed ewentualnym przywiązaniem. Nie można przecież zakochać się w osobie, której nie zna się w pełni, prawda? Poza tym… O jego życiu prywatnym zdecydowanie nie chciała słuchać. Wiedziała, że z tym nie dałaby sobie rady. — W takim razie koniecznie powinieneś mi o tym opowiedzieć. Żebym wiedziała, że rzeczywiście warto — pociągnęła go za język, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Kąciki uniosły się nawet wyżej, kiedy wspomniał o domniemanym otruciu. — Obyś w takim razie nie miał w sobie zbyt wiele z Henryka VIII — stwierdziła, zaraz też ukrywając własny grymas za papierowym kubeczkiem, z którego upiła też kilka niewielkich łyków ciepłego napoju. Idealny nie był, ale z każdą kolejną chwilą coraz bardziej się do niego przyzwyczajała, zatem skłonna była stwierdzić, że jakoś uda jej się z taką kawą wytrzymać. Na pewno wtedy, kiedy nieprzyjemny smak wynagradzało jej jego towarzystwo.

Rory Stratford
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
New Orleans New Orleans
Jean Lafitte
40 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Z jego strony było podobnie – gdyby chodziło tylko o to, że fizycznie uważa ją za atrakcyjną, nie wpłynęłoby to na ich relację. Rory potrafił docenić urodę wielu kobiet, ale to wcale nie znaczy, że chciał się z nimi przespać. Z Solene coś go jednak połączyło i był to wynik tego, jak dobrze się rozumieli, tego, że poświęcała mu swoją uwagę oraz fascynowała go. Była to niebezpieczna mieszanka, która sprawiła, że stracił głowę i porwał się na coś, czego by się po sobie nie spodziewał, ponieważ nigdy nie przypuszczał, że byłby zdolny do zdrady. Nawet jeśli w jego małżeństwie od dawna nie układało się dobrze. Stratford trzymał się pewnych granic, ale miało to miejsce tylko do czasu, aż nie poznał Cosgrove, która sprawiła, że bez zastanowienia zrezygnował z własnych zasad i poddał się temu, co się między nimi zrodziło. I nie wygląda na to, aby miał się prędko opamiętać.
Blondyn na chwilę zamilkł i omiótł brunetkę uważnym spojrzeniem, zastanawiając się nad odpowiedzią. I trochę też biorąc ją na przeczekanie. Bawił się rozmową z nią na różne sposoby, również taki. – Nie wolisz, żebym cię zaskoczył? – odparł, najwyraźniej nie chcąc jej teraz niczego zdradzać. Głównie dlatego, że jeszcze sobie tego nie przemyślał. – Poza tym w ogóle nie powinnaś wątpić w to, że będzie warto – dodał jeszcze, wyraźnie pewny siebie, mimo że nie posiadał żadnego planu. Ale czy dotychczas nie bawili się dobrze w swoim towarzystwie? Czy Roryemu nie szło dobrze odgadywanie, co mogłoby się jej spodobać? W związku z tym uznał, że poradzi sobie z postawionym przez nią wyzwaniem i będzie zadowolona z rekompensaty, czymkolwiek miała ona być. – Zbyt wiele? Czyli odrobinę będzie akceptowalne? – pociągnął ją za język, a później, biorąc z niej przykład, również napił się kawy. W przeciwieństwie do Solie, był już przyzwyczajony do tego smaku, więc podchodził do niego neutralnie. Nie odrzucał go, mógł normalnie pić, ale z pewnością nie był to jeden z jego ulubionych. Na nic lepszego jednak nie mógł tu liczyć, więc tym bardziej nie zamierzał grymasić. Doceniał, że w ogóle ma łatwy dostęp do jakiejś kawy, która w pracy była niezbędna.

Solene Cosgrove
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
malarka, właścicielka galerii rodrigue studios
solie
29 lat/a 170 cm
Awatar użytkownika
WHISPERS OF LIFE
Niespełniona malarka, której prac nikt nigdy nie docenił, podobnie jak jej nie docenił narzeczony, który zdecydował nie pojawić się na ślubnym kobiercu.
Tym gorzej, że jechali na tym wózku oboje. Gdyby choć jedno z nich potrafiło obudzić w sobie zdrowy rozsądek, być może zdołałoby znów wprowadzić do tej relacji dystans, którego bez wątpienia potrzebowali. Nie mogli raz po raz wkradać się w swoje ramiona, ponieważ w życiu blondyna był już ktoś, kto powinien pełnić kluczową rolę. Solene rozumiała to, a jednocześnie nie była w stanie się opamiętać. Nie była w stanie postąpić rozsądnie i przestać być tą cholerną egoistką, która wchodziła z butami w cudze małżeństwo. Z tym oczywiście czuła się źle, jednak fakt, że nie znała jego żony odrobinę jej to ułatwiał. A szkoda, ponieważ przez to pozwalała tej relacji trwać, na swój sposób najpewniej się do niego przywiązując. Wmawiała sobie jednocześnie, że zdoła utrzymać wszystko pod kontrolą, choć w rzeczywistości ta relacja już dawno się spod niej wymknęła.
Nie potrafiła tego wyjaśnić, jednak kiedy z nim rozmawiała, nie potrafiła przestać się uśmiechać. Był to kolejny aspekt, w którym miał nad nią władzę - w jego towarzystwie jej mimika także znajdowała się poza jej kontrolą. — Niech będzie — wywiesiła białą flagę, nie zamierzając po raz kolejny ciągnąć go za język. Miał rację, rzeczywiście nie miała powodów przypuszczać, że cokolwiek dla nich przygotuje, dla niej stanowić będzie to powód do zawodu. Nie, od samego początku bawiła się w jego towarzystwie dobrze i to najpewniej nie miało się zmienić. — Może? Chociaż nie jestem pewna, ile byłoby w tym korzyści dla mnie — no, może poza faktem, że najpewniej spędziliby bardzo dużo czasu w sypialni. Wolała jednak, by i tam pozostawali sobą, co w swoim towarzystwie nie przychodziło im z wielką trudnością. — Gdzie się podział ten obraz, na którym tak bardzo ci zależało? — zapytała po chwili, na krótko po tym, jak ponownie rozejrzała się po wnętrzu jego gabinetu. Była ciekawa, co dokładnie zrobił z obrazem, o który tak zabiegał, i który koniec końców udało mu się dostać. Czyżby przy obecnym kształcie ich znajomości doszedł do wniosku, że nie powinien się tu znajdować? Bo przecież o to, że chciał go dla siebie dlatego, żeby później dobrać jej się do majtek nie mogłaby go podejrzewać.

Rory Stratford
Miejscowy
po mieście błąka się tylko jedna dusza
ODPOWIEDZ

Wróć do „The University of New Orleans”