Od dziecka kochała wyprzedaże, black week, czy inne takie sytuacje. Jednak po przeprowadzce świat roztrzaskał jej światopogląd. W tym dzikim kraju nie było czegoś takiego. Owszem może i black week było, lecz na swój prymitywny sposób. Ceny nijak nie przebijały standardowych, a ludzie podchodzili do tego wszystkiego w zupełnie inny sposób niż w jej kraju.
Właśnie dlatego zaczęła przeglądać lokalne ogłoszenia. Przecuciła chyba tysiące stron, aż wreszcie znalazła, to jedno miejsce. Na jej nieszczelnie rzeczy, które chciała zamówić, nie były dostępne online ,więc musiała pofatygować się tam osobiście. Kolejne wyzwanie. Po raz kolejny musiała opuścić swoją bezpieczną przestrzeń. Wyjść, do świata tak wiece, niebezpiecznego. Mimo wszystko przełamała się. Opuściła bezpieczną przestrzeń. Nawet ubrała, się jak przystało na człowieka. Tego dnia założyła dżinsy żony, na grzbiet zarzuciła prostą białą koszulę, która mimo wszystko ujawniała więcej, niż powinna, a na nogi tym razem wsunęła trampki. Gdy tylko przeglądała się w lustrze ,utwierdziła się w przekonaniu, że nigdy nie przystosuje się do świata realnego. Niby wyglądała, jak człowiek, a mimo wszystko czuła się jak ostatni śmieć. Trudno. Nie jej wina, że wolała siedzieć przed komputerem w samej zbyt dużej bluzie...
Jednak podjęła decyzje. Wyszła, z domu i ruszyła w stronę miejsca przeznaczenia, które okazało się być lombardem. Drzwi przywitały ją jednym, z tych dźwięków informujących, ze ktoś przyszedł. Wnętrze na pozór schludne przywodziło na myśl jakiś szpital, czy coś w tym stylu. Xia natomiast, zamiast udać się do lady jak każdy normalny człowiek, zaczęła zwiedzać to pomieszczenie. Oglądała każdą gablotę niezależnie, od tego czy było tam cos interesującego, czy też nie. No co? Po raz pierwszy była w takim miejscu i wszystko ją interesowało. Chłonęła gabloty niczym mała gąbka. Sprzety domowe, ogrodnicze, pierdoły, erotyka... Wszystko, to sprawiało iż czuła się bardziej żywa, a na jej twarzy co i rusz gościł delikatny uśmiech. Dopiero po dłuższej chwili skierowała się w stronę lady, mając nadzieję, że interakcje międzyludzkie nie przerosną jej w tej chwili.
Vinnie Karpov
-
ABOUT MEI’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
-
ABOUT ME- Czyli turbin nie napędzają gigantyczne chomiki?! - wydarł się Quinn. - Ktoś wprowadził mnie w błąd!
.oo4
Kolejny dzień, co? Vinnie siedział w lombardzie, gdzieś na zapleczu, w małym biurze, które przypominało bardziej schludny pokoik, w którym można było się wyluzować, niż kancelarię prawniczą. Konsola do gier, która była na sprzedaż, jakieś wyścigi samochodowe, butelka wódki, a przy tym jakaś stara gazeta z playboya, oprawiona w gablotę, bo przecież to ”unikat”. Będzie musiał ją w końcu wystawić, aby ktoś gotowy zapłacić za trochę papieru z cyckami na wierzchu, zasilił budżet interesu, jakim się zajmował Rusek – I patrz to... – mruknął do swojego pracownika, z którym przeglądał co jakiś czas oferty wynajmu większego magazynu w okolicy. Przydałby się, na pewno, patrząc na to, że od momentu, kiedy ten lokal należał do Karpova, znalazło się tutaj zdecydowanie więcej rzeczy, niż poprzednio. Gdyby lodówka stojąca w rogu była podpięta do prądu, a ktoś posiadał odpowiednie papiery, sprzedaż wędlin na wagę i kiełbasy nie stanowiłaby dla nikogo problemu – I on jej...tej uważaj, bo to zjebane będzie... – śmiejąc się, złapał mężczyznę za przedramię – Że w sumie to on żołnierzem jest, ale w Counter-Strike, a nie kurwa żadne misje za granicą – śmiejąc się, kończył opowieść o znajomym, który podczas drugiej randki z kobietą postanowił przyznać się kobiecie, że żaden z niego wojak. To było dość zabawne, a śmiech mężczyzn nikomu w lombardzie nie przeszkadzał. Ochroniarze na wszystko mieli oko, a jedna z lad z kasą była otwarta. Chętnych do zakupu nie brakowało, dlatego Vincent, ogarniając swoje zachowanie, w porę podszedł do kolejnej z kas. Uśmiechał się szeroko, co jakiś czas spoglądając na jednego z pracowników. Szerokim, wesołym uśmiechem przywitał też kobietę, która chyba nieco nieśmiało znalazła się w zasięgu wzroku, jak i słów, których wypowiadanie nie będzie brzmiało jak niepotrzebny nikomu krzyk – Dzień dobry. Cześć. – wyglądała bardzo młodo, dlatego nie chciał też zaginać rzeczywistości tym niepotrzebnym ”Pani”. – Mogę w czymś pomóc? Szukasz czegoś konkretnego? – był tutaj nie tylko szefem, ale pracownikiem, który gdy zajdzie taka potrzeba, nie tylko postara się znaleźć dla niej to, czego potrzebuje, ale przy tym dorzuci coś ekstra – oczywiście za odpowiednią cenę – Biżuteria? Gitary? Na zapleczu, w garażu mamy jeszcze Lincolna z 76’ – może nieco się narzucał, ale gdyby tego nie zrobił, to nie byłoby miejsce dla niego, a co najważniejsze – nie byłby sobą.
Xianmei Fan-Creed
-
ABOUT MEI’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Zawartość tego przybytku, była dla niej niczym sklep, z zabawkami dla dziecka. Chłonęła spojrzeniem każdy eksponat, co i rusz łapiąc się na tym, że szuka kontrabandy. Najwyraźniej zbyt długo siedziała w tym interesie, by zboczenie zawodowe nie wychodziło nawet na zwykłych zakupach. Asz, fachowcem nie była, lecz z czystym sumieniem mogła przygnać, że część wystawionego tutaj sprzętu ewidentnie posiada sporo zawyżoną cenę, jak i zaniżoną (o ile pracownicy nie wiedzieli, z czym mają styczność). Nie, nie mogła mieć pewność, lecz z drugiej strony plus dla niej.
-Hej- przywitała mężczyznę, a może chłopaka, który ewidentnie miał ochotę, a może został przymuszony do tego, by jej pomóc. Xia nigdy nie była dobra, w rozróżnianiu wieku, u osób rasy białej, o ile nie miała styczności, z osobami starszymi. Te natomiast zawsze były wyraziste. Tu natomiast nie miała zamiaru nawet zgadywać wieku, a tym bardziej bawić się w uprzejmości, skoro z tej drugiej strony również ich zabrakło.
-Bardziej, od samochodów interesuje mnie elektronika- Wyjaśniła, zwracając się ku sprzedawcy, spokojnym nieco zbyt grzecznym tonem.
-Konkretnie sprecyzowana, lecz nie wiem, czy macie taką w oficjalnym asortymencie- wyjaśniła, odruchowo ściszając ton, tak by treść ich rozmowy pozostała pomiędzy nimi. Niby w sklepie było więcej osób, mniej lub bardziej żywo dyskutujących, z pracownikami, czy między sobą. Xia mimo wszystko nie chciała kusić losu. Spokojnym, wyuczonym, metodycznym ruchem wyciągnęła dłoń w stronę sprzedawcy w taki sposób, by mógł odebrać od niej listę poszukiwanych podzespołów. Cóż się znajdowało na tym skrawku papieru? Mówiąc oględnie sprzęt elektroniczny, głównie podzespoły do komputera, serwerów, parę sprzętu mogącego określić mianem "starego szmelcu". Niby nic, dla postronnej osoby. Xia wiedziała, jednak że jeśli miała szczęście, to trafiła do przybytku, w jakim będą doskonale wiedzieć, czego potrzebuje i nie będą zadawać zbędnych pytań.
-Macie może atari 2600 adventure?- Spytała, już głośniej w ramach zmyłki, a może po prostu miała słabość, do starych konsol? To wiedziała jedynie ona.
-Poza tym szukam jakiegoś drobiazgu, dla kobiety. Nic rzucającego się w oczy. Może jakaś bransoletka?- Niby przyszła tutaj załatwić swoje sprawy, lecz w ostatnim odruchu dobroci pomyślała, o partnerce. Nie miała pewności, czy lubi tego typu rzeczy... Z drugiej strony była kobietą, a one kochają prezenty. Xia kochała.
Vinnie Karpov
-Hej- przywitała mężczyznę, a może chłopaka, który ewidentnie miał ochotę, a może został przymuszony do tego, by jej pomóc. Xia nigdy nie była dobra, w rozróżnianiu wieku, u osób rasy białej, o ile nie miała styczności, z osobami starszymi. Te natomiast zawsze były wyraziste. Tu natomiast nie miała zamiaru nawet zgadywać wieku, a tym bardziej bawić się w uprzejmości, skoro z tej drugiej strony również ich zabrakło.
-Bardziej, od samochodów interesuje mnie elektronika- Wyjaśniła, zwracając się ku sprzedawcy, spokojnym nieco zbyt grzecznym tonem.
-Konkretnie sprecyzowana, lecz nie wiem, czy macie taką w oficjalnym asortymencie- wyjaśniła, odruchowo ściszając ton, tak by treść ich rozmowy pozostała pomiędzy nimi. Niby w sklepie było więcej osób, mniej lub bardziej żywo dyskutujących, z pracownikami, czy między sobą. Xia mimo wszystko nie chciała kusić losu. Spokojnym, wyuczonym, metodycznym ruchem wyciągnęła dłoń w stronę sprzedawcy w taki sposób, by mógł odebrać od niej listę poszukiwanych podzespołów. Cóż się znajdowało na tym skrawku papieru? Mówiąc oględnie sprzęt elektroniczny, głównie podzespoły do komputera, serwerów, parę sprzętu mogącego określić mianem "starego szmelcu". Niby nic, dla postronnej osoby. Xia wiedziała, jednak że jeśli miała szczęście, to trafiła do przybytku, w jakim będą doskonale wiedzieć, czego potrzebuje i nie będą zadawać zbędnych pytań.
-Macie może atari 2600 adventure?- Spytała, już głośniej w ramach zmyłki, a może po prostu miała słabość, do starych konsol? To wiedziała jedynie ona.
-Poza tym szukam jakiegoś drobiazgu, dla kobiety. Nic rzucającego się w oczy. Może jakaś bransoletka?- Niby przyszła tutaj załatwić swoje sprawy, lecz w ostatnim odruchu dobroci pomyślała, o partnerce. Nie miała pewności, czy lubi tego typu rzeczy... Z drugiej strony była kobietą, a one kochają prezenty. Xia kochała.
Vinnie Karpov
-
ABOUT ME- Czyli turbin nie napędzają gigantyczne chomiki?! - wydarł się Quinn. - Ktoś wprowadził mnie w błąd!
Dla niego to wszystko jedno. Biali czy czarni, czerwoni, protestanci, czy nawet księża z dziećmi. Nie było znaczenia. W tym miejscu chodziło o interes, a to, czy będzie to sprzedaż konsoli z grą Mario Bros, czy bicykla – cóż, im coś droższego, tym lepiej. Aura tego miejsca i dobrze przeszkolony personel wiedział, co robi. Oczywiście, Vinnie nigdy nie odrzuciłby oferty osoby, która chciałby zasilić grono jego zespołu, ale o tym w innym temacie. Uśmiechając się do kobiety, kiwał głową na znak zrozumienia, ale co było najlepsze i najfajniejsze, a już na pewno – w chuj ciekawe – to ta karteczka. Z niemałym zainteresowaniem odebrał ją od niej, spoglądając na podpunkty – Atari, tak? – odpowiedział równie głośno, co ona. Scena z tym, żeby u tych przypadkowych ludzi, którzy stali obok nie wzbudzać zainteresowania. Co za banał – Mogę na słówko? – wskazał miejsce, które było nieco na uboczu. Kasa, która była najrzadziej użytkowana ze względu, na swoje kiepskie położenie. Vincent będzie musiał kiedyś pomyśleć o tym, aby to zmienić. A może nie, skoro przydawała się do właśnie tego typu rozmów – Tego, co jest tutaj.. – złożył karteczkę na pół, na dwa, albo na cztery, jak kto woli, oddając ją kobiecie – ..nie mam w tej chwili, ale wiem, kto może mieć i jeśli jesteś zainteresowana, sprowadzę to w ciągu dwóch, maksymalnie trzech dni. Czyli jak dziś mamy co? Poniedziałek? – dzień tygodnia był losowy, ale że wiadomość (post) pojawi się dziś, może to być naprawdę ”niesamowite” wtrącenie realiów na forum – ..środa wieczorem, ewentualnie czwartek do południa. Znam kogoś, kto się tym zajmuje, ale musiałbym mieć pewność, że to ode mnie weźmiesz. Nie mam miejsca, żeby to tu trzymać dłużej – tak mówił każdy „nie mam miejsca..”. Po tych słowach chyba nie musiała zrozumieć, że ten dobytek należy do niego – Zwykle, gdy ktoś chce kupić komputer, laptop czy tablet nie pytam dlaczego, ale w tym przypadku – wskazał na karteczkę. Rzeczy na niej wypisane były nietypowe – nie, żeby niespotykane, ale mało kto szukał podzespołów tego typu. Karpov informatykiem, technikiem nie był, ale w tym biznesie wiedza o każdej rzeczy była droższa niż wielbłądy na biegunie – Wiadomo, nie mój interes jak coś – uniósł ręce do góry. Nie musiała odpowiadać – To jak? Podzwonić? – musiała być pewna, że tego chce, a on jej to załatwi. Jakby miała ochotę na zakup papugi, to pewnie za jakiś czas też się znajdzie – Bransoletka również, czy to tak…? – przymknął oko, bo wiedział, że jak w przypadku Atari, może okazać się, że to ściema. A może Atari też szukała? – Dla koleżanki? Mamy? Żony? Dziewczyny? Siostry? – duże tego – Złoto? Złoto białe? Coś podobnego do koralików, muszelek, a może imitujące jeżyny, albo kawałki światła z wierzeń Azteków? – będzie miał wszystko. Naprawdę.
Xianmei Fan-Creed
Xianmei Fan-Creed
-
ABOUT MEI’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Asz, zbyt długo przebywała w czeluściach sieci, tropią przestępstwa, zwyroli, czy po prostu w poszukiwaniu zapomnienia, by rozumieć jego reakcje, a tym bardziej słowa wypowiedziane tak, by tylko oni usłyszeli. Oczywiście posłusznie poszła, do wskazanej kasy, a na jej ustach zagościł delikatny uśmieszek. Mówiący, o wiele więcej dla ludzi jej pokroju, niż osób postronnych. Przez moment udawała, że nad czymś się zastanawia. -Konsole oczywiście też biorę- Oznajmiła, z rozbrajającym szczerym uśmiechem wyciągając, z kieszeni kartę oraz długopis -Zapiszesz mi adres tego miejsca? Jeszcze trochę gubię się w tym mieście- Dodała, z lekkim zakłopotaniem podsuwając w jego stronę kartkę, długopis, a co najważniejsze rulonik banknotów. Dokładniej mówiąc połowę, ceny sprzętu zamawianego, z lekką górką by wiedział, na czym stoi. -Białe złoto brzmi dobrze, może z jakimś grawerem, o ile tym też sie zajmujecie- szczerze mówiąc, nie miała pojęcia, czy taką usługą też się zajmują. Zresztą nieważne. Najwyżej pójdzie, z tym do innego miejsca. Tam, gdzie znajdzie sztukmistrza płynnie odwzorowującego, jej kaligrafię. Ciekawe, czy mały upominek spodoba się partnerce. Xia specjalnie przemilczała, dla kogo ma być podarek. Przecież im mniej wiemy, o towarzyszach wspólnych interesów, tym lepiej, a tym bardziej w ich przypadku. Gdyby biedny wiedział, co tak naprawdę chciała kupić. Wprawny rzemieślnik stworzyłby, z tych podzespołów rakietę dalekiego zasięgu, a może i jakiś podzespół, do łazików księżycowych? Ona miała bardziej przyziemne potrzeby. Musiała stworzyć własny serwer pozwalający ominąć jej propagandę własnego kraju, oraz nieuchwytny dla władz Stanów. Ambitnie. Czy się uda? Nie miała pojęcia. Zresztą nie po raz pierwszy przewalała masę pieniędzy na sprzęty, a tych miała naprawdę wiele w swoim małym świecie. Cześć używania, inna na części zamienne, a jeszcze inna czekała na czas, w jakim znów zacznie dłubać nad swoimi prywatnymi planami.
-Macie może kartę stałego klienta, czy jakaś aplikacje?- Spytała niczym standardowy klient, mało obeznany w realiach życia lombardu. Miała nadzieję, że ten chłopak zrozumie zakamuflowane przesłanie. Przecież, jeśli wywiąże się w terminie, a sprzęt nie będzie trefny miała zamiar zawiązać bliższą relację, może nawet dożywotnią. O ile oczywiście nie przekręci się na dnia, co również było prawdopodobne. Zresztą, o tym nie musiał wiedzieć. Wystarczył fakt, że może dobrze zarobić, a ona pozyskać źródełko, z którego pragnęła czerpać. Dziewczyna nie przypuszczała, że kiedyś znajdzie się w takiej sytuacji. Nie dość, że wyszła z domu, to jeszcze dobijała szemrane interesy. Czuła się dobrze, z ta myślą, a przyjemny dreszcz ekscytacji przemknął po jej karku. Dorosłaś Xia. Zakpiła, z samej siebie, a może najzwyczajniej w świecie się chwaląc?
Vinnie Karpov
-Macie może kartę stałego klienta, czy jakaś aplikacje?- Spytała niczym standardowy klient, mało obeznany w realiach życia lombardu. Miała nadzieję, że ten chłopak zrozumie zakamuflowane przesłanie. Przecież, jeśli wywiąże się w terminie, a sprzęt nie będzie trefny miała zamiar zawiązać bliższą relację, może nawet dożywotnią. O ile oczywiście nie przekręci się na dnia, co również było prawdopodobne. Zresztą, o tym nie musiał wiedzieć. Wystarczył fakt, że może dobrze zarobić, a ona pozyskać źródełko, z którego pragnęła czerpać. Dziewczyna nie przypuszczała, że kiedyś znajdzie się w takiej sytuacji. Nie dość, że wyszła z domu, to jeszcze dobijała szemrane interesy. Czuła się dobrze, z ta myślą, a przyjemny dreszcz ekscytacji przemknął po jej karku. Dorosłaś Xia. Zakpiła, z samej siebie, a może najzwyczajniej w świecie się chwaląc?
Vinnie Karpov
-
ABOUT ME- Czyli turbin nie napędzają gigantyczne chomiki?! - wydarł się Quinn. - Ktoś wprowadził mnie w błąd!
Kiwnął głową, odbierając od kobiety długopis i karteczkę. Nie musiała mu się spowiadać. Rozumiał to. Była klientem, a on powinien być tylko kasjerem, choć rzeczywistość była nieco inna. Zapisał jej adres. Może, gdyby karteczka była większa, narysowałby mapę. Właśnie, mapę. Obejrzał się za siebie. W wielkim rulonie stojącym w koncie znajdowała się taka, z planu filmowego, nie żaden tam szajs, ale oryginalna, prowadząca do skarbów, o jakich nie śniło się nikomu. Vincent, powracając wzrokiem do kobiety, oddał to, co przez sekundą otrzymał i uśmiechnął się lekko – Aaaa, czekaj – jeszcze na chwilę sięgnął po długopis, wychylając się w stronę kobiety – Tu też masz mój numer telefonu. Możesz zadzwonić, czy już to mam, żebyś nie musiała chodzić dwa razy, gdyby okazało się, że „kurier” się spóźnia – podanie jej numeru telefonu miało też swoje drugie dno, ale o tym trochę później. Kiwając głową raz jeszcze, ruchem ręki poprosił do siebie jednego z pracowników, by ten ogarnął konsolę. W głębi duszy Vinnie wiedział, że wynajem kolejnego, dużego magazynu zbliża się wielkimi krokami
- Czyli jesteś w Nowym Orleanie od niedawna? – zapytał, w chwili, gdy wyszedł zza lady, wskazując miejsce, w którym powinni się udać, gdy już sprawy, te tajemnicze, były załatwione. Kasę schował do kieszeni, później wsadzi ją w odpowiednie miejsce, a jeśli zapomni, na pewno nic takiego się nie wydarzy – Czy po tylko zmieniłaś dzielnicę, w której mieszkasz? – miasto było spore, sam się o tym przekonał. Pewnie, gdyby ktoś wywiózł go bardziej na północ, nagle okazałoby się, że nie potrafiłby się połapać – Spójrz... – zatrzymał się przy wielkiej gablocie. W niej, jak na wystawie lalek, albo czymś podobnym, znajdowały się nie tylko bransoletki, ale też kolczyki, pierścionki, łańcuszki – Białe złoto, Próby 585 głównie... – sam zaczął przyglądać się temu wszystkiemu. Sporo tego było. Zerknął na profil kobiety – Coś wpadło Ci w oko? – jeśli tak, na pewno wejdzie za ladę, kluczykiem otworzy, wysunie, pokaże, pozwoli dotknąć i założyć.
W tym czasie, gdy oboje oglądali to, co oferował lombard, do właściciela poszedł pracownik wraz z konsolą. Położył ją obok, a następnie wrócił do swoich zajęć. I tutaj drodzy czytelnicy przychodzi czas na wyjaśnienie, o co chodziło z drugim dnem, a mianowicie wręczanie kobiecie numeru telefonu – Nie posiadamy karty stałego klienta, ale jeśli zechcesz nabywać u nas towar co jakiś czas, ceny na pewno będą zdecydowanie bardziej atrakcyjne. Poza tym nigdzie się stąd nie ruszam... – posłał jej ciepłe spojrzenie, podsuwając również konsolę. Może się okazać, że jest to początek pięknej współpracy – Gdybyś kiedyś czegoś potrzebowała, wystarczy, że napiszesz. To wszystko jest...moje – chyba nie było sensu tego ukrywać. Prędzej czy później i tak by się dowiedziała, a skoro nieźle radziła sobie w wirtualnym świecie, to na pewno zaraz by go prześwietliła – Vinnie – wyciągnął rękę w jej stronę. Nieładnie, bo przecież wiadomo, że ona powinna to zrobić pierwsza, ale skoro tyle czasu minęło...
Xianmei Fan-Creed
- Czyli jesteś w Nowym Orleanie od niedawna? – zapytał, w chwili, gdy wyszedł zza lady, wskazując miejsce, w którym powinni się udać, gdy już sprawy, te tajemnicze, były załatwione. Kasę schował do kieszeni, później wsadzi ją w odpowiednie miejsce, a jeśli zapomni, na pewno nic takiego się nie wydarzy – Czy po tylko zmieniłaś dzielnicę, w której mieszkasz? – miasto było spore, sam się o tym przekonał. Pewnie, gdyby ktoś wywiózł go bardziej na północ, nagle okazałoby się, że nie potrafiłby się połapać – Spójrz... – zatrzymał się przy wielkiej gablocie. W niej, jak na wystawie lalek, albo czymś podobnym, znajdowały się nie tylko bransoletki, ale też kolczyki, pierścionki, łańcuszki – Białe złoto, Próby 585 głównie... – sam zaczął przyglądać się temu wszystkiemu. Sporo tego było. Zerknął na profil kobiety – Coś wpadło Ci w oko? – jeśli tak, na pewno wejdzie za ladę, kluczykiem otworzy, wysunie, pokaże, pozwoli dotknąć i założyć.
W tym czasie, gdy oboje oglądali to, co oferował lombard, do właściciela poszedł pracownik wraz z konsolą. Położył ją obok, a następnie wrócił do swoich zajęć. I tutaj drodzy czytelnicy przychodzi czas na wyjaśnienie, o co chodziło z drugim dnem, a mianowicie wręczanie kobiecie numeru telefonu – Nie posiadamy karty stałego klienta, ale jeśli zechcesz nabywać u nas towar co jakiś czas, ceny na pewno będą zdecydowanie bardziej atrakcyjne. Poza tym nigdzie się stąd nie ruszam... – posłał jej ciepłe spojrzenie, podsuwając również konsolę. Może się okazać, że jest to początek pięknej współpracy – Gdybyś kiedyś czegoś potrzebowała, wystarczy, że napiszesz. To wszystko jest...moje – chyba nie było sensu tego ukrywać. Prędzej czy później i tak by się dowiedziała, a skoro nieźle radziła sobie w wirtualnym świecie, to na pewno zaraz by go prześwietliła – Vinnie – wyciągnął rękę w jej stronę. Nieładnie, bo przecież wiadomo, że ona powinna to zrobić pierwsza, ale skoro tyle czasu minęło...
Xianmei Fan-Creed
-
ABOUT MEI’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Wymiana kartek poszła nad wyraz sprawnie, prawie jak przy wymianie wizytówek w jej kraju, czy sąsiadującym. Miała teraz adres, oraz numer telefonu, co dobrze świadczyło o gospodarzu. Najwyraźniej tak samo zależał mu na przyszłej współpracy, jak i jej. Fakt, Xia nie wiedziała jeszcze, czy ma rację, czy też nie. Pewnie przekona się później. Najważniejszym był fakt, iż kupiła konsolę, a teras trwała przed wielką gablotą. Tam natomiast znajdowało się królestwo każdej kobiety, a przynajmniej tak myślała. Bransoletki, kolczyki, wsuwki, inne akcesoria, jakich nawet ona sama nie potrafiła nazwać. Może przesadzam. Potrafiła, lecz nie w języku amerykańskiego narodu. Doskonale mogła wymienić wszystko w ojczystym, przez wzgląd na bycie próżną, oraz kobietą. Obie cechy sprawiały, że Asz mogła spędzić tutaj prawie tyle samo czasu, jak w sklepach, z elektroniką! Ot takie drobne zboczenie. Przez chwilę skupiła całą swoją uwagę na kosztownościach. Wiedziała, że dziś popłynie finansowo po raz drugi, lecz liczyła się z takim obrotem sprawy. Sprzęt swoje kosztuje, a drobna przyjemność, dla partnerki również powinna. Nieśmiało wskazała dwa egzemplarze, które wypatrzyła ciesząc się w duchu, że mają podobny obwód nadgarstka. Przynajmniej będzie mogła przymierzyć, czy pasuje! Po dłuższej chwili, jak na siebie wybrała. Postawiła na prostotę, a zarazem szyk, tak aby jej żona nie musiała myśleć, czy taką drobnostką przykuje uwagę złych ludzi. Wreszcie oprzytomniała. Ponownie wróciła spojrzeniem, w stronę sprzedawcy, a konkretniej wyciągniętej, ku niej dłoni. -Xianmei- również się przedstawiła, przyjmując wyciągniętą dłoń -Owszem, jestem- Odpowiedziała na wcześniej zadane pytanie, dodając zaraz z nutą rozbawienia -Tam, skąd pochodzę, już dawno wylądowałbyś wraz, ze mną w obozie pracy. Na szczęście jesteśmy tutaj- Mrugnęła, do niego porozumiewawczo by spuścić bombę w postaci informacji. -Jak myślisz Vinnie, dlaczego tutaj przyszłam? Masz dobrą opinię w pewnych kręgach- Zawiesiła na chwilę głos, lecz nie pozwoliła na reakcję, ze strony chłopaka -Gdybyś był ciekawski, to zapytaj, gdzie trzeba, o Asz.- Puściła jego dłoń, by wyciągnąć portfel. Tym razem miała zamiar za wszystko zapłacić, jak przystało na uczciwego człowieka. Kartą. -Jeszcze mi powiedz, że masz ciekawe tytuły na konsolę, a złoże wniosek, o kartę stałego klienta.
Vinnie Karpov
Vinnie Karpov
-
ABOUT ME- Czyli turbin nie napędzają gigantyczne chomiki?! - wydarł się Quinn. - Ktoś wprowadził mnie w błąd!
Obozy pracy kojarzyły mu się tylko z jednym. Prawdopodobnie kojarzyły się tak każdemu, ale warto o tym wspomnieć. Niemniej, ta cenna informacja zapadła mu w pamięć i pewnie pozostanie tam, gdy następnym razem, o ile ten nastąpi, znów powita kobietę i wrót swojego królestwa. Delikatnie, z jakąś taką dziwną gracją, uścisnął dłoń kobiety. Oblizał usta, jakby te przygotowywał na salwę słów, których nie mogła się spodziewać. A może był w błędzie? – Nowy Orlean chyba nie gustuje w takich... – skrzywił się. Nie wiedział, jak zakończyć, żeby to brzmiało dobrze. Mogło to brzmieć dobrze? – W sensie, wiesz... – jego gestykulacje, słowa, niedopowiedzenia rzucane w eter, jakby ktoś faktycznie miał wiedzieć, machając ręką w jego stronę, by nie kończył, bo wszystko było zrozumiałe – ...domyślam się, że lepiej żyje Ci się tutaj – rzucił, trochę pod nosem, bo nie miał zamiaru wybiegać w dal, a jej życie, to nadal jej życie. Nie wiedział, bo skąd, że kobieta, a dokładnie jej wyjście tutaj było objawem czegoś niesamowitego. Zachowywała się normalnie, a co za tym idzie – nie wzbudzała podejrzeń. Vincent psychologiem nie był, ale trzeba było znać się na ludziach, by wiedzieć, jak z nimi handlować.
- Skoro mam dobrą opinię... – zerknął na nią ukradkiem, chyba nieco podejrzliwie – ..to nie muszę pytać – odpowiedź była tak oczywista, jak odpalenie grilla w majówkę. Vinnie wyjmując kolejne bransoletki, kładł je na ladzie, a dwóch ochroniarzy, tak czy siak znalazło się bliżej. Wzmożona ochrona i takie tam, ale nie, żeby klient poczuł się skrępowany – pasują naprawdę świetnie – spojrzał, jak kobieta, jedną po drugiej mierzy na swojej ręce, jakby ta zgadzała się obwodem z partnerką. Jakby to cholerstwo miało pasować wszędzie tam, gdzie sięga – ..na złoto nie dam Ci zniżki – na konsole, na jakieś stare fanty, na buty z filmu Forrest Gump – na wszystko, ale na złoto – cóż, to miało swoją stabilną cenę, a co za tym idzie – wartość! – Jeśli chcesz, dam Ci namiary na gościa, który zrobi odpowiedni grawer po kosztach. Wystarczy, że powiesz... – nabazgrał coś na małej karteczce, którą miał przed sobą, podsuwając ją w stronę kobiety – ...że jesteś ode mnie – oczywiście, pod warunkiem, że to, co zechce, kupi u niego. Vinnie cały czas spoglądając na kobietę, uśmiechał się, bo to nie tylko kolejny klient, ale może być tak, że następna nawiązana więź, w jakiej pętli się odnajdzie – Co do samej konsoli i tytułów... – wskazał ręką na kolejne stanowisko. Jeśli zechce wybrać coś dla żony, bo tylko tak się można do tego odnieść, to raz, a jeśli zapragnie poszukać sobie czegoś na konsolę, to cóż..cały czas jest do jej dyspozycji, a na pewno nie zostawi jej samej sobie. Stojąc, czekając, aż wybierze, uśmiechał się, czując, że to nie ostatni zakup kobiety tego dnia – Jakieś konkretne kategorie?
Xianmei Fan-Creed
- Skoro mam dobrą opinię... – zerknął na nią ukradkiem, chyba nieco podejrzliwie – ..to nie muszę pytać – odpowiedź była tak oczywista, jak odpalenie grilla w majówkę. Vinnie wyjmując kolejne bransoletki, kładł je na ladzie, a dwóch ochroniarzy, tak czy siak znalazło się bliżej. Wzmożona ochrona i takie tam, ale nie, żeby klient poczuł się skrępowany – pasują naprawdę świetnie – spojrzał, jak kobieta, jedną po drugiej mierzy na swojej ręce, jakby ta zgadzała się obwodem z partnerką. Jakby to cholerstwo miało pasować wszędzie tam, gdzie sięga – ..na złoto nie dam Ci zniżki – na konsole, na jakieś stare fanty, na buty z filmu Forrest Gump – na wszystko, ale na złoto – cóż, to miało swoją stabilną cenę, a co za tym idzie – wartość! – Jeśli chcesz, dam Ci namiary na gościa, który zrobi odpowiedni grawer po kosztach. Wystarczy, że powiesz... – nabazgrał coś na małej karteczce, którą miał przed sobą, podsuwając ją w stronę kobiety – ...że jesteś ode mnie – oczywiście, pod warunkiem, że to, co zechce, kupi u niego. Vinnie cały czas spoglądając na kobietę, uśmiechał się, bo to nie tylko kolejny klient, ale może być tak, że następna nawiązana więź, w jakiej pętli się odnajdzie – Co do samej konsoli i tytułów... – wskazał ręką na kolejne stanowisko. Jeśli zechce wybrać coś dla żony, bo tylko tak się można do tego odnieść, to raz, a jeśli zapragnie poszukać sobie czegoś na konsolę, to cóż..cały czas jest do jej dyspozycji, a na pewno nie zostawi jej samej sobie. Stojąc, czekając, aż wybierze, uśmiechał się, czując, że to nie ostatni zakup kobiety tego dnia – Jakieś konkretne kategorie?
Xianmei Fan-Creed
-
ABOUT MEI’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Sprawa, z biżuterią szła sprawnie. Xia przymierzała kolejne egzemplarze i jak przystało na typową przedstawicielkę gatunku, musiała pomarudzić, prosząc o inny model, odcień i takie tam. Wszystko, po to, by zachować pozory wybrednej, upierdliwej klientki, co raczej jej nowy znajomy zrozumiał. Wszak nie można dobijać interesów tak szybko, a jego wzmożona obecność przy dziewczynie musiała być uzasadniona. Wreszcie po wielu bojach wybrała odpowiednią ozdobę, a na jej twarzy zagościł nieukrywany szczęśliwy uśmiech. -O co Ty mnie posądzasz?- Spytała, z lekkim rozczarowaniami malującym się w głosie. -Może i dzieli nas wiele, lecz uwierz, wiem doskonale, ile warte jest złoto i doskonale rozumiem Twój punkt widzenia- Może i była oderwana, od rzeczywistości i cen panujących w sklepach tych w Ameryce, jednak złoto i elektronika zawsze były w cenie. Prawie tak samo jak platyna, kamienie szlachetne, czy krypto waluty, którymi lubiła płacić najbardziej, a zwłaszcza gdy nie pochodziły, z jej konta. -Szczerze? Nie wiem, jak się żyje.- W tak zwanym międzyczasie (gdy przymierzała ozdoby) odpowiedziała na jego pytanie, z rozbrajającą szczerością. -Powiedzmy, że żyję w trzech strefach czasowych. Swojej, waszej, i tej płynnej- Dodała, zdając sobie sprawę, że kto jak kto, lecz osoba siedząca w interesach różnego sortu zrozumie, o czym mówi. Wszak żyła na pograniczu życia. Musiała dzielić dobę na swoją pracę, żoną oraz zajęcia dodatkowe odbywające się najczęściej w czeluściach, do jakich niewielu ludzi pragnie sie zapuszczać, a mimo wszystko znalazła czas na wizytę w tym miejscu, oraz rozmowę, z osobą, z jaką pozwoliła sobie przejść na Ty, skoro już na wstępie została zakwalifikowana do "no cześć", a nie "proszę pani".
-Tu zdam się na Ciebie- Oznajmiła, będąc zagadaną, odnośnie tytułów na konsolę. -Co jeśli rzucę hasło "stare klasyki"?- Spytała, ponownie wierząc w domyślność swojego gospodarza, który nie musiał dorastać w kraju, gdzie cenzura trzymała swoją wielką łapę na wszystkim. Xia pragnęła nadrobić wszystko, to co jej zabrano przez większość czasu, na jej trzecim monitorze leciały klasyki kina amerykańskiego, bajki disneya, czy inne "zachodnie produkcje niszczące świadomość narodu". Była niczym nowo narodzona. Chłonęła zaległości niczym gąbka, a teraz pragnęła wreszcie pograć we wszystko, co było jej zabierane przez tyle lat. Ot cała historia, wypuszczonego, z klatki ptaka pragnącego poznać ten cały świat. -Czemu coś czuję, że przepuszczę tutaj majątek?- Spytała, z figlarnym uśmieszkiem malującym się na ustach.
Vinnie Karpov
-Tu zdam się na Ciebie- Oznajmiła, będąc zagadaną, odnośnie tytułów na konsolę. -Co jeśli rzucę hasło "stare klasyki"?- Spytała, ponownie wierząc w domyślność swojego gospodarza, który nie musiał dorastać w kraju, gdzie cenzura trzymała swoją wielką łapę na wszystkim. Xia pragnęła nadrobić wszystko, to co jej zabrano przez większość czasu, na jej trzecim monitorze leciały klasyki kina amerykańskiego, bajki disneya, czy inne "zachodnie produkcje niszczące świadomość narodu". Była niczym nowo narodzona. Chłonęła zaległości niczym gąbka, a teraz pragnęła wreszcie pograć we wszystko, co było jej zabierane przez tyle lat. Ot cała historia, wypuszczonego, z klatki ptaka pragnącego poznać ten cały świat. -Czemu coś czuję, że przepuszczę tutaj majątek?- Spytała, z figlarnym uśmieszkiem malującym się na ustach.
Vinnie Karpov
-
ABOUT ME- Czyli turbin nie napędzają gigantyczne chomiki?! - wydarł się Quinn. - Ktoś wprowadził mnie w błąd!
Wzruszył ramionami. No co on miał jej powiedzieć? To biznes. O ile na wielu rzeczach można było sobie pyknąć jakiś rabat, tak cena złota, albo jak zostało wspomniane innych podobnych rzeczach, była często czymś bardzo...sztywnym? Tak czy siak, wiedział, a w zasadzie czuł, że dziewczyna zechce zostać jego klientem, a to ważne. Wiadomo, że chodziło o biznes, ale też liczył się z tym, że od czasu do czasu sam lombard nawiedzają postacie całkiem ciekawe, szukające nie tylko zegarków, obrazów, ale także te, które swoim zainteresowaniem towarem sprawią, że na ustach mężczyzny zagości podobny uśmiech – Dlaczego od razu majątek? – zapytał, pozwalając sobie na krótkie skinienie głową w stronę swojego pracownika. Gdy kobieta wybrała ozdobę, ten miał zająć się całą resztą, czyli zapakowaniem go, wystawieniem pokwitowania zakupu, a następnie dostarczeniem produktu do rąk własnych. To było takie proste.
- Daj mi chwilkę – dosłownie poprosił, unosząc palec do góry. Miał na stanie wiele różnych rzeczy, wiadomo, jak to lombard, ale miał też coś, co sprawi, że kobieta powinna docenić jego gust, nie tylko przez pryzmat tego lokalu, ale kolekcji, którą trzymał w specjalnym miejscu. Wrócił po parunastu sekundach, z pudłem, które położył przy jej nogach. Przykucnął, otwierając je, a w środku – cóż, nie tylko dobre gry starego pokolenia, te, przy których spędzało się całe dnie, a nawet noce, ale istne perełki, które można dostać już nieco rzadziej w takim wydaniu. Większość rzeczy była dostępna na necie, w wersjach mniej czy bardziej pirackich, ale jeśli miało ochotę spotkać się z oryginalnymi płytami, to warto było przejrzeć zawartość tego pudła. Vinnie był gotów pomóc kobiecie, gdy tylko go o to poprosi – Czym chata bogata – podsunął karton jeszcze bliżej kobiety, spoglądając na nią z dołu. Nie musiała się krępować, chociaż w tej sytuacji Vincent wyglądał bardziej jak dobry wujek, który sięgnął po karton gier sprzed wieków, które chce pokazać swojemu ciotecznemu synowi od strony babci siostry pani Gieni. Tak czy siak, nie zmieniając pozycji, dodał zaraz – Na tym możemy się już trochu potargować. Patrząc, że bierzesz trochę sprzętu, bransoletkę, to myślę, że dogadamy się w kwestii ceny – targowanie się. Oczywiście, że nie pozwoli sobie na stratę, ale kobieta na pewno poczuje się usatysfakcjonowana, że zaoszczędziła kilka banknotów, które będzie mogła przeznaczyć, chociażby na obiad, na kolację ze swoją żoną, podczas której zechce podarować jej zakupiony tutaj ”drobiazg”.
- Mam rozumieć, że interesujesz się informatyką, czy tylko lubisz od czasu do czasu ciupnąć w jakiś klasyk na konsoli? – nie chciał już wnikać za daleko, bo jeśli będzie chciała powiedzieć, czym faktycznie się zajmuje (w co wątpił, bo dlaczego miałaby to robić), tak to pytanie wydawało się naprawdę bezpieczne, a co za tym idzie, będzie rzutowało na dalsze losy przebiegu współpracy. Może okazać się, że wśród ”staroci” kobieta będzie szukała czegoś, czego tu nie ma, a on będzie mógł jej w niedalekiej przyszłości pomóc – Jak mam chwilę i jest taka możliwość, od czasu do czasu spotykam się z kumplami online i gramy w jakieś ”erpegi”. Szkoda, że tego czasu coraz mniej... – niby tęsknił do tych godzin spędzanych przed kompem czy konsolą, ale własny biznes zabierał czas, a co za tym szło – był offline. Zdarzało się, że w zaciszu własnego mieszkania siadał, sam, tak solo, łupiąc w jakieś horror survivale, albo odpalając sobie simsy, żeby popatrzeć, jak żyje się w świecie, gdzie remont jest czymś prostym, a przyśpieszenie czasu w pracy sprawia, że ta faktycznie kończy się po paru sekundach.
Xianmei Fan-Creed
- Daj mi chwilkę – dosłownie poprosił, unosząc palec do góry. Miał na stanie wiele różnych rzeczy, wiadomo, jak to lombard, ale miał też coś, co sprawi, że kobieta powinna docenić jego gust, nie tylko przez pryzmat tego lokalu, ale kolekcji, którą trzymał w specjalnym miejscu. Wrócił po parunastu sekundach, z pudłem, które położył przy jej nogach. Przykucnął, otwierając je, a w środku – cóż, nie tylko dobre gry starego pokolenia, te, przy których spędzało się całe dnie, a nawet noce, ale istne perełki, które można dostać już nieco rzadziej w takim wydaniu. Większość rzeczy była dostępna na necie, w wersjach mniej czy bardziej pirackich, ale jeśli miało ochotę spotkać się z oryginalnymi płytami, to warto było przejrzeć zawartość tego pudła. Vinnie był gotów pomóc kobiecie, gdy tylko go o to poprosi – Czym chata bogata – podsunął karton jeszcze bliżej kobiety, spoglądając na nią z dołu. Nie musiała się krępować, chociaż w tej sytuacji Vincent wyglądał bardziej jak dobry wujek, który sięgnął po karton gier sprzed wieków, które chce pokazać swojemu ciotecznemu synowi od strony babci siostry pani Gieni. Tak czy siak, nie zmieniając pozycji, dodał zaraz – Na tym możemy się już trochu potargować. Patrząc, że bierzesz trochę sprzętu, bransoletkę, to myślę, że dogadamy się w kwestii ceny – targowanie się. Oczywiście, że nie pozwoli sobie na stratę, ale kobieta na pewno poczuje się usatysfakcjonowana, że zaoszczędziła kilka banknotów, które będzie mogła przeznaczyć, chociażby na obiad, na kolację ze swoją żoną, podczas której zechce podarować jej zakupiony tutaj ”drobiazg”.
- Mam rozumieć, że interesujesz się informatyką, czy tylko lubisz od czasu do czasu ciupnąć w jakiś klasyk na konsoli? – nie chciał już wnikać za daleko, bo jeśli będzie chciała powiedzieć, czym faktycznie się zajmuje (w co wątpił, bo dlaczego miałaby to robić), tak to pytanie wydawało się naprawdę bezpieczne, a co za tym idzie, będzie rzutowało na dalsze losy przebiegu współpracy. Może okazać się, że wśród ”staroci” kobieta będzie szukała czegoś, czego tu nie ma, a on będzie mógł jej w niedalekiej przyszłości pomóc – Jak mam chwilę i jest taka możliwość, od czasu do czasu spotykam się z kumplami online i gramy w jakieś ”erpegi”. Szkoda, że tego czasu coraz mniej... – niby tęsknił do tych godzin spędzanych przed kompem czy konsolą, ale własny biznes zabierał czas, a co za tym szło – był offline. Zdarzało się, że w zaciszu własnego mieszkania siadał, sam, tak solo, łupiąc w jakieś horror survivale, albo odpalając sobie simsy, żeby popatrzeć, jak żyje się w świecie, gdzie remont jest czymś prostym, a przyśpieszenie czasu w pracy sprawia, że ta faktycznie kończy się po paru sekundach.
Xianmei Fan-Creed
-
ABOUT MEI’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Najpierw czujne spojrzenie pracowników, później zniknięcie osobnika, by ten mógł pojawić się z pudełkiem dobroci, tuż przed jej nogami. W tej konkretnej chwili mogła pooglądać ku niemu, z wyższością, o ile można tak powiedzieć przez różnice wzrostu, lecz zaraz on był niżej! Na swój sposób urosła w jego oczach, do chwili gdy sama przykucnęła, by skupić cała swoją uwagę na zawartości pudełka, przyznać trzeba, że było w czym wybierać. Klasyki, starsze, nowsze, lecz nadal klasyki. Oczy kobiety nabrały zupełnie nowego wyrazu, gdy przesuwała palcami, po zawartości opakowania. Tyle perełek. Wszystkie nielegalne w jej kraju! Xia, była w niebie. -Nie, nie interesuje.- Opowiedziała, zdawkowo wybierając poszczególne tytuły, o jakich słyszała już dawno temu, a w jakie nie było dane jej zagrać. -Uznajmy, że moja praca jest specyficzna, wymagająca znajomości w różnych środowiskach, a przede wszystkim na wpół legalna- Wyjaśniła wiedząc, ze takie wyjaśnienie powinno wystarczyć. Przecież, jak inaczej miała wyjaśnić swoje zainteresowania, skłonność do mieszania się w mniej, lub bardziej legalne rzeczy, a tym bardziej znajomość, z takimi osobami jak on? Tyle wystarczy. Nie przyzna się przecież, że śledzi takich ludzi. Czasem sprawia, by odnaleźli swoje miejsce w wyżej wymienionych obozach, czy też mniej przyjemnych miejscach. Zresztą kogo, to obchodzi? Byli w Ameryce. Miejscu, gdzie jej własne państwo nigdy nie chciało być, a ona sama nagięła prawo na tylu płaszczyznach, by móc wyjechać. Wszystko dzięki znajomością, pracy, oraz drobnych sekretach osób, które zapewne nie nie chciały, aby ich sekrety wyszły na światło dzienne. Tylko dzięki temu była tutaj, a nie w obozie gdzie było jej miejsce. Była wolna, pomimo smyczy, na jakiej była. Niby kontrolowana, lecz na własnych warunkach. -Może razem w coś zagramy?-rzuciła mimowolnie, odkładając kolejne pozycje na ziemie, by w przyszłości zamienić je na banknoty, których mimo wszystko brakowało zawsze. Lecz, hej była takim, a nie innym miejscu więc mogła sobie pozwolić. I tak wyjdzie, ją taniej niż kupowanie po stronach, czy prywatnych osobach. -Jeszcze pytasz?- Spytała, ukazując swoje małe królestwo rzeczy odstawionych, do kupienia -Biżuteria, konsola, gdy i wiele innych... Doskonale wiemy, że zaraz trzeba będzie nerkę zastawić, by wszystko kupić- Zażartowała mimo wszystko, wiedząc doskonale, że po dzisiejszym dniu znów będzie głodować, lecz warto było! Wszystko, co związane, z elektroniką było warte wydania pieniędzy! -Akurat mmo, jest mi bliskie- Dodała, kontynuując wcześniej poruszony temat. Wszak Xia była wszechstronna. Potrafiła pracować, oglądać serial oraz grać jednocześnie. Wszystko, by zapomnieć o świecie rzeczywistym, bólu, swojej chorobie.
Vinnie Karpov
Vinnie Karpov