Nim huragan uderzył w miasto, Rhett nieustannie drżał o hotel. Obawiał się, że budynek znajdujący się w pobliżu jeziora, nie przetrwa Patty. I nieistotne było to, że nieruchomość była ubezpieczona; pieniądze z odszkodowania nijak nie miały zrekompensować nerwów i doświadczeń, które wiązały się z kataklizmem.
Całe szczęście coś 一 lub ktoś 一 zdawało się mieć hotel w opiece i zniszczenia zamykały się w wybiciu pojedynczych okien oraz kilkucentymetrowemu zalaniu. Dowiadując się, że inne biznesy 一 w tym siedziba policji i FBI 一 miały o wiele mniej szczęścia, odetchnął z ulgą, że żywioł oszczędził hotel i postanowił zaangażować się w pomoc.
Naprędce wymyślony plan postanowił skonsultować z bratem, swoją prawą ręką.
Nie przejmując się netykietą, chwycił za klamkę i wparował do pokoju młodszego Leffingwella bez pukania. Zachowanie mogło generować nieprzyjemne lub mało komfortowe sytuacje, ale Rhett był tylko Rhettem. Trzydziestoośmiolatek zazwyczaj nie myślał o dłuższej perspektywie i żył jedynie tym, co tu i teraz.
一 Chcę cię o coś zapytać 一 obwieścił, sadowiąc się wygodnie na fotelu. Zachowywał się w typowy dla siebie sposób; konstruował chaotyczne zdania, zapominał o przywitaniu się i nie pytał, czy brat miał czas. Bo skoro przyszedł tu z pytaniem, to musiał je zadać, tyle.
一 Pomyślałem, że skoro przez Orlean przeszedł ten huragan i wiele ludzi straciło dach nad głową, możemy im pomóc. No wiesz, pozwolimy im tu zamieszkać, przynajmniej przez jakiś czas. 一 zaproponował, uważnie wpatrując się w brata. Na pierwszy rzut oka pomysł zdawał się być strzałem w dziesiątkę. Choć może Rhett nie wziął pod uwagę istotnych kwestii, które uwypuklały jego wady? 一 Nie wiem tylko, czy to dobry pomysł, bo wydaje mi się, że zawsze o czymś zapominam 一 dodał, wzdychając ciężko. Prawdę powiedziawszy, nie było się czemu dziwić; po wypadku wciąż nie wrócił do dawnej formy i nieustannie przysparzał problemów sobie i innym. 一 Mógłbym nawet odstąpić swój apartament i przeprowadzić się do znajomego 一 kontynuował. Nie wymagał tego samego od Tima i mówił w pierwszej osobie. Bo przecież kimże był, by podejmować decyzje za rodzeństwo, które miało pełne prawo do przebywania w hotelu? 一 Co myślisz? 一 Zreferowawszy sprawę, chwycił w dłoń najbliżej znajdujący się przedmiot i niecierpliwie czekał na opinię brata.
Timothy Leffingwell
-
ABOUT MEnie pamięta ostatnich 7 lat życia, więc mieszka w hotelu i postanowił otworzyć prywatne schronisko, dlatego podrzuca pieski Luciusowi
-
ABOUT MEYou're still the oxygen I breathe
I see your face when I close my eyes
It's torturous
Tonight is gonna be the loneliest
Sytuacja huraganowa była dla Tima o tyle męcząca, że chaotyczność policyjnych działań umożliwiała chorym ludziom porywanie coraz to większej liczby nastolatków i młodych dorosłych, głównie kobiet. Dochodziły do niego słuchy o najnowszych zaginięciach, co jak zdążył zauważyć niejednokrotnie skończyło się zgonem, a co za tym szło, kolejną duszą przychodzącą do mężczyzny po pomoc w odnalezieniu ciała dla zrozpaczonej rodziny. Rodzinny biznes na szczęście trzymał się twardo. Fundamenty wgryzające się głęboko w ziemię pozwoliły konstrukcji przetrwać najgorszy okres ataku Patty, pozostawiając po niej wyłącznie drobne naprawy, którymi zajmował się od przeszło tygodnia. Najbardziej denerwowała go woda gromadząca się na niższych poziomach, również w pralni, gdzie często latał i mopował podłogę, a później sprawdzał użyteczność sprzętów podłączanych do prądu. Walczył też z wilgocią, która zaczynała atakować świeżo suszone ręczniki przeznaczone dla klientów.
Tego dnia poświęcał czas wyłącznie sobie i ukochanej szynszyli. Musiał odpocząć, zamówić potrzebne części oraz nowe szyby i przygotować najpotrzebniejszy sprzęt do mniejszych napraw minimalnych zniszczeń. Niestety los chciał, że jego spokój zaburzony został przez starszego brata, którego ubóstwiał oraz nienawidził jednocześnie.
— Ciebie też dobrze widzieć, Rhett — odpowiedział z subtelnym uśmiechem na ustach, patrząc na personifikację chaosu wypluwającą z siebie pomysły, pytania, zagadnienia ściśle związane z bezinteresowną pomocą mieszkańcom. Szlachetne, acz bardzo idealistyczne biorąc pod uwagę realia Nowego Orleanu. Pozwolił mężczyźnie skończyć wywód, obserwując jego każdy ruch, który mógł doprowadzić do katastrofy.
— Wziąłeś pod uwagę kwestię naszych wydatków? Ile takie osoby płaciłyby za dobę? Czy mamy wystarczająco personelu, aby przyjąć dużą ilość "gości" na pewien okres czasu? — zapytał na wstępie, licząc na przynajmniej częściową racjonalizację bohaterskich planów pomocowych. Należało omówić wiele czynników, sprawdzić dostępne zasoby, zająć się konkretną organizacją pustych pokoi oraz poinformować resztę przyjezdnych lub stałych bywalców, że zrobi się tłoczno.
— Część pokoi ma okna do wymiany, zajmie mi to parę dni. Możemy zaprosić kilka potrzebujących rodzin albo pojedynczych osób do mieszkania u nas za niższą cenę, ale nie możemy tego robić za darmo. To by pogrążyło finanse hotelu na przestrzeni roku i być może wprowadziło nas w ogromne długi — mówił, jednocześnie wpatrując się w brata, który obmacywał dłońmi jeden z modeli sklejanych przez Tima samolotów. Bał się o złamane skrzydło albo śmigło, prawie dostawał palpitacji, kiedy opuszki palców Rhetta dotykały wyciągniętych kół stabilizujących całą konstrukcję.
— Uważaj, to japoński Ki-84 Hayate. Składałem go ledwo tydzień temu, wciąż jest kruchy — powiedział, nie mogąc powstrzymać się przed tą uwagą. Bardzo dbał o swoje prace, traktował je jak swoiste dzieła sztuki, które mogłyby zawisnąć w odpowiednim dla nich muzeum. Chuchał i dmuchał na nie każdego dnia, dlatego zniszczenie choćby nałożonego lakieru wyprowadziłoby go z równowagi.
Rhett Leffingwell
Tego dnia poświęcał czas wyłącznie sobie i ukochanej szynszyli. Musiał odpocząć, zamówić potrzebne części oraz nowe szyby i przygotować najpotrzebniejszy sprzęt do mniejszych napraw minimalnych zniszczeń. Niestety los chciał, że jego spokój zaburzony został przez starszego brata, którego ubóstwiał oraz nienawidził jednocześnie.
— Ciebie też dobrze widzieć, Rhett — odpowiedział z subtelnym uśmiechem na ustach, patrząc na personifikację chaosu wypluwającą z siebie pomysły, pytania, zagadnienia ściśle związane z bezinteresowną pomocą mieszkańcom. Szlachetne, acz bardzo idealistyczne biorąc pod uwagę realia Nowego Orleanu. Pozwolił mężczyźnie skończyć wywód, obserwując jego każdy ruch, który mógł doprowadzić do katastrofy.
— Wziąłeś pod uwagę kwestię naszych wydatków? Ile takie osoby płaciłyby za dobę? Czy mamy wystarczająco personelu, aby przyjąć dużą ilość "gości" na pewien okres czasu? — zapytał na wstępie, licząc na przynajmniej częściową racjonalizację bohaterskich planów pomocowych. Należało omówić wiele czynników, sprawdzić dostępne zasoby, zająć się konkretną organizacją pustych pokoi oraz poinformować resztę przyjezdnych lub stałych bywalców, że zrobi się tłoczno.
— Część pokoi ma okna do wymiany, zajmie mi to parę dni. Możemy zaprosić kilka potrzebujących rodzin albo pojedynczych osób do mieszkania u nas za niższą cenę, ale nie możemy tego robić za darmo. To by pogrążyło finanse hotelu na przestrzeni roku i być może wprowadziło nas w ogromne długi — mówił, jednocześnie wpatrując się w brata, który obmacywał dłońmi jeden z modeli sklejanych przez Tima samolotów. Bał się o złamane skrzydło albo śmigło, prawie dostawał palpitacji, kiedy opuszki palców Rhetta dotykały wyciągniętych kół stabilizujących całą konstrukcję.
— Uważaj, to japoński Ki-84 Hayate. Składałem go ledwo tydzień temu, wciąż jest kruchy — powiedział, nie mogąc powstrzymać się przed tą uwagą. Bardzo dbał o swoje prace, traktował je jak swoiste dzieła sztuki, które mogłyby zawisnąć w odpowiednim dla nich muzeum. Chuchał i dmuchał na nie każdego dnia, dlatego zniszczenie choćby nałożonego lakieru wyprowadziłoby go z równowagi.
Rhett Leffingwell
-
ABOUT MEnie pamięta ostatnich 7 lat życia, więc mieszka w hotelu i postanowił otworzyć prywatne schronisko, dlatego podrzuca pieski Luciusowi
Ignorując słowa brata, skupił się na zreferowaniu kolejnych etapów swojego genialnego planu. Mówieniu towarzyszyła dziecięca radość; Rhett odczuwał niemałą satysfakcję z nieprzemyślanej pomocy i wierzył, że gestem zbawi cały świat.
Na ziemię sprowadziły go dopiero słowa Tima. 一 Oh. 一 Oh świadczące o tym, że bynajmniej nie wziął pod uwagę żadnej z kwestii, o których wspomniał brat. Zagryzając wewnętrzną część policzka, zerknął na młodszego Leffingwella i westchnął. 一 Chyba niekoniecznie się nad tym zastanowiłem 一 przyznał. Skupiwszy się na niesieniu pomocy, nie pomyślał, czy owa miała sens pod kątem biznesowym.
一 Całe szczęście, że zapytałem zanim zrobiłem coś głupiego 一 zauważył, zdobywając się na słaby uśmiech.
Nie pamiętał, czy przed wypadkiem miał więcej oleju w głowie. Jeśli nie, to dlaczego akurat jemu przypadło w udziale zostanie właścicielem hotelu? Przecież doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że młodszy Leffingwell o wiele bardziej nadawał się do sprawowania pieczy nad rodzinnym biznesem.
Wszak to on zajmował się rozwiązywaniem większości bieżących problemów i to dzięki niemu hotel wciąż przynosił zyski
一 Ale w takim razie tak, tak zróbmy. Możemy zaproponować nocleg osobom z obszarów, gdzie są największe zniszczenia. Wiesz, o ilu pokojach tak mniej więcej mówimy? Od razu możemy doliczyć też mój 一 Zdawało się, że przeprowadzka do Blackwooda była jedną z głównych motywacji.
I choć Rhett podtrzymywał, że Lucius był tylko przyjacielem, w ostatnich tygodniach spędzał z nim naprawdę dużo czasu. A poza tym podczas adopcji psiaka wmówili pracownikom schroniska, że byli parą. 一 Mówiłem ci, że pomógł mi z Lokim? 一 zapytał, unosząc wymownie brew.
Adopcja czworonoga była jednym z ważniejszych wydarzeń w ostatnich tygodniach; odkąd Loki mieszkał w jego apartamencie, Rhett był naprawdę szczęśliwy. Jego życie nabrało barw, bo opieka nad psem wręcz zmusiła go do oderwania się od natrętnych myśli dotyczących burzliwego rozwodu z Natalie.
一 Powinniśmy kiedyś zbudować jakiś model wspólnie 一 zaproponował, ostrożnie odkładając samolot. Nie chciał zniszczyć godzin pracy brata, dlatego zajął dłonie strzelaniem kostkami.
一 A właśnie 一 zreflektował się, po czym chrząknął. 一 Może ci w czymś pomóc? Chyba pamiętam jak przeprowadzać jakieś podstawowe prace remontowe, więc mógłbym się przydać 一 zauważył. Zrzucenie na głowę Tima wszystkich spraw związanych z naprawą hotelu byłoby wyjątkowo samolubnym zagraniem (lub, jak kto woli, rozwiązaniem które przysporzyłoby młodszemu Leffingwellowi o wiele mniej zmartwień).
Timothy Leffingwell
Na ziemię sprowadziły go dopiero słowa Tima. 一 Oh. 一 Oh świadczące o tym, że bynajmniej nie wziął pod uwagę żadnej z kwestii, o których wspomniał brat. Zagryzając wewnętrzną część policzka, zerknął na młodszego Leffingwella i westchnął. 一 Chyba niekoniecznie się nad tym zastanowiłem 一 przyznał. Skupiwszy się na niesieniu pomocy, nie pomyślał, czy owa miała sens pod kątem biznesowym.
一 Całe szczęście, że zapytałem zanim zrobiłem coś głupiego 一 zauważył, zdobywając się na słaby uśmiech.
Nie pamiętał, czy przed wypadkiem miał więcej oleju w głowie. Jeśli nie, to dlaczego akurat jemu przypadło w udziale zostanie właścicielem hotelu? Przecież doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że młodszy Leffingwell o wiele bardziej nadawał się do sprawowania pieczy nad rodzinnym biznesem.
Wszak to on zajmował się rozwiązywaniem większości bieżących problemów i to dzięki niemu hotel wciąż przynosił zyski
一 Ale w takim razie tak, tak zróbmy. Możemy zaproponować nocleg osobom z obszarów, gdzie są największe zniszczenia. Wiesz, o ilu pokojach tak mniej więcej mówimy? Od razu możemy doliczyć też mój 一 Zdawało się, że przeprowadzka do Blackwooda była jedną z głównych motywacji.
I choć Rhett podtrzymywał, że Lucius był tylko przyjacielem, w ostatnich tygodniach spędzał z nim naprawdę dużo czasu. A poza tym podczas adopcji psiaka wmówili pracownikom schroniska, że byli parą. 一 Mówiłem ci, że pomógł mi z Lokim? 一 zapytał, unosząc wymownie brew.
Adopcja czworonoga była jednym z ważniejszych wydarzeń w ostatnich tygodniach; odkąd Loki mieszkał w jego apartamencie, Rhett był naprawdę szczęśliwy. Jego życie nabrało barw, bo opieka nad psem wręcz zmusiła go do oderwania się od natrętnych myśli dotyczących burzliwego rozwodu z Natalie.
一 Powinniśmy kiedyś zbudować jakiś model wspólnie 一 zaproponował, ostrożnie odkładając samolot. Nie chciał zniszczyć godzin pracy brata, dlatego zajął dłonie strzelaniem kostkami.
一 A właśnie 一 zreflektował się, po czym chrząknął. 一 Może ci w czymś pomóc? Chyba pamiętam jak przeprowadzać jakieś podstawowe prace remontowe, więc mógłbym się przydać 一 zauważył. Zrzucenie na głowę Tima wszystkich spraw związanych z naprawą hotelu byłoby wyjątkowo samolubnym zagraniem (lub, jak kto woli, rozwiązaniem które przysporzyłoby młodszemu Leffingwellowi o wiele mniej zmartwień).
Timothy Leffingwell
-
ABOUT MEYou're still the oxygen I breathe
I see your face when I close my eyes
It's torturous
Tonight is gonna be the loneliest
Ostatnimi czasy jego brat zachowywał się bardzo dziwnie, praktycznie infantylnie. Tim starał się ignorować jego ekscentryczność, dopóki nie ingerowała w jego własne życie prywatne, jednak sprawy hotelowe wymagały interwencji zanim przybytek kompletnie upadnie przez braki w budżecie. Naprawdę nie uśmiechało mu się przejmowanie pałeczki tego "starszego", bo rodzice dawno dali mu do zrozumienia, że nie nadawał się do prowadzenia rodzinnego biznesu, sprowadzony do roli mechanika, hydraulika, spawacza, złotej rączki. Może gdyby pewnego dnia nie zaczął rozmawiać z duchami, zaczęliby go brać poważnie? Zauważyliby, że zależy mu na hotelu? Na tradycji? Cóż, Rhett w ich oczach był lepszym materiałem na właściciela i menedżera, chociaż aktualnie nie radził sobie nawet z opłatami obliczonymi przez księgową. Ciekawe, czy w ogóle pamiętał, aby sprawdzić comiesięczne przelewy?
— Dałbym do dyspozycji około piętnastu pokoi, nie więcej. Nie wiemy, jakich ludzi przyjmiemy, w jakim stanie pokoje będą po ich wyprowadzce i czy w ogóle będą używalne — zaproponował, wciąż sceptycznie nastawiony do pomysłu mężczyzny, jednak próbował wypracować złoty środek, dzięki któremu obaj skończą szczęśliwi. Czasami akcje pomocowe były dobrymi reklamami dla poszczególnych miejsc, a Pontchartrain potrzebował większej liczby gości. Wielu przyjezdnych rezygnowało z ich usług bez sprawdzenia oferty, bowiem przytłaczał ich sam wygląd bijący przepychem po oczach. Decydowali się na obskurne hostele, zamiast przyjemnie spędzać pobyt w miękkiej, czystej pościeli wymienianej codziennie rano przez pokojówki. Leffingwell uważał, że powinni nieco zmodernizować wnętrze, stonować żółte światła, może trochę odmalować ściany w holu głównym nadając im więcej ciepła, niżeli pustego złota. Powinni stać się przystępniejsi dla masy, ot co.
— Kto pomógł ci z Lokim, Rhett? Wydajesz się bardzo rozkojarzony, a to ja jaram zioło — zdziwiony uniósł brew, bowiem dostał w twarz informacją wyrwaną z kontekstu. Już nie wspominał o tym, że jego starszy brat bardzo naciskał na wykorzystywanie jego pokoju, co rodziło w głowie Timothy'ego wiele pytań, których aktualnie wolał nie zadawać. Martwił się o stojącego przed nim mężczyznę, jednocześnie będąc bezsilnym wobec jego nowych dziwactw, znajomych i zwierząt, o których wychowywaniu nie miał bladego pojęcia.
— Nie — skwitował krótko propozycję pomocy w naprawach. Tim działał sam, bez pomocy żadnych osób postronnych, które nie znały się na kablach zasilających cały hotel. Nie potrzebował kuli u nogi, która zrzuci na niego szybę albo rozbije ją podczas wymiany. Może zabrzmiało to niemiło, ale Rhett w jego oczach aktualnie nie nadawał się do poważnych remontów.
— Skontaktuj się z policją, popytaj o poszkodowane rodziny, wybierz ich skrupulatnie. Zajmiesz się rezerwacjami w systemie, wyjaśnij pracownikom tę akcję ratowniczą i tak dalej. Ja zajmę się pracami remontowymi — powiedział, dając mężczyźnie całą gamę obowiązków do spełnienia.
Rhett Leffingwell
— Dałbym do dyspozycji około piętnastu pokoi, nie więcej. Nie wiemy, jakich ludzi przyjmiemy, w jakim stanie pokoje będą po ich wyprowadzce i czy w ogóle będą używalne — zaproponował, wciąż sceptycznie nastawiony do pomysłu mężczyzny, jednak próbował wypracować złoty środek, dzięki któremu obaj skończą szczęśliwi. Czasami akcje pomocowe były dobrymi reklamami dla poszczególnych miejsc, a Pontchartrain potrzebował większej liczby gości. Wielu przyjezdnych rezygnowało z ich usług bez sprawdzenia oferty, bowiem przytłaczał ich sam wygląd bijący przepychem po oczach. Decydowali się na obskurne hostele, zamiast przyjemnie spędzać pobyt w miękkiej, czystej pościeli wymienianej codziennie rano przez pokojówki. Leffingwell uważał, że powinni nieco zmodernizować wnętrze, stonować żółte światła, może trochę odmalować ściany w holu głównym nadając im więcej ciepła, niżeli pustego złota. Powinni stać się przystępniejsi dla masy, ot co.
— Kto pomógł ci z Lokim, Rhett? Wydajesz się bardzo rozkojarzony, a to ja jaram zioło — zdziwiony uniósł brew, bowiem dostał w twarz informacją wyrwaną z kontekstu. Już nie wspominał o tym, że jego starszy brat bardzo naciskał na wykorzystywanie jego pokoju, co rodziło w głowie Timothy'ego wiele pytań, których aktualnie wolał nie zadawać. Martwił się o stojącego przed nim mężczyznę, jednocześnie będąc bezsilnym wobec jego nowych dziwactw, znajomych i zwierząt, o których wychowywaniu nie miał bladego pojęcia.
— Nie — skwitował krótko propozycję pomocy w naprawach. Tim działał sam, bez pomocy żadnych osób postronnych, które nie znały się na kablach zasilających cały hotel. Nie potrzebował kuli u nogi, która zrzuci na niego szybę albo rozbije ją podczas wymiany. Może zabrzmiało to niemiło, ale Rhett w jego oczach aktualnie nie nadawał się do poważnych remontów.
— Skontaktuj się z policją, popytaj o poszkodowane rodziny, wybierz ich skrupulatnie. Zajmiesz się rezerwacjami w systemie, wyjaśnij pracownikom tę akcję ratowniczą i tak dalej. Ja zajmę się pracami remontowymi — powiedział, dając mężczyźnie całą gamę obowiązków do spełnienia.
Rhett Leffingwell
-
ABOUT MEnie pamięta ostatnich 7 lat życia, więc mieszka w hotelu i postanowił otworzyć prywatne schronisko, dlatego podrzuca pieski Luciusowi
Gdyby to zależało od Rhetta (a może zależało i po prostu o tym nie pamiętał), wstawiłby się za Timem jeszcze zanim rodzice wyjechali w podróż dookoła świata. Obecna wersja najstarszego Leffingwella uważała, że Timothy w pełni zasługiwał na co najmniej połowę udziałów; szkoda tylko, że nie wiedział, co siedziało mu w głowie trzy lata temu i dlaczego nie oponował za samodzielnym objęciem interesu.
一 Piętnaście pokoi, przyjąłem 一 zgodził się. Złoty środek sprawił, że Rhett zapomniał o sceptyzmie brata 一 na pierwszy plan wyszło tylko to, że jego pomysł zyskał aprobatę Tima. 一 W razie czego... 一 urwał, chcąc przemyśleć choćby jedną propozycję. 一 Jakby coś poszło nie tak, pokryję szkody z moich pieniędzy 一 postanowił, chcąc podkreślić, że podchodził do sprawy odpowiedzialnie.
Wcześniej starał się zapanować nad cechami, które nie szły w parze z byciem dorosłym człowiekiem, ale po wypadku stał się chodzącym chaosem i nijak nie mógł tego zmienić (prawdę powiedziawszy niekiedy nawet nie wiedział, że przekazywane przez niego informacje mogły być wyrwane z kontekstu).
一 Blackwood, ten prawnik 一 wyjaśnił, uśmiechając się szeroko. 一 Na pewno go kojarzysz, to mój dobry przyjaciel 一 wyjaśnił. Znali się kupę lat; i choć teraz ich relacja stała się bardziej zażyła, mogli na sobie polegać od zawsze. 一 Ostatnio miał naprawdę kiepski czas, bo zamordowali jego syna, a drugiego oskarżono o masowe uwodzenie kobiet. W każdym razie, nie próbował się z tobą skontaktować? No wiesz, tamten, którego zabili 一 rzucił niepewnie.
Zdolności brata pozostawały dla niego zagadką; z jednej strony chciał wierzyć, że była to prawda, ale z drugiej takowy scenariusz go przerażał.
Choć może nie powinien?
Wszak żyli w Nowym Orleanie, w mieście, które było uważane nie tylko za stolicę jazzu, ale także ściśle wiązało się z magią i wierzeniami.
Momentalnie zrzedła mu mina i westchnął teatralnie. 一 Szkoda 一 odparł, nie kryjąc swojego rozczarowania. Mimo iż wiedział, że jego pomoc byłaby przeszkodą, chciał zaangażować się w prace, które wykonywał jego brat. Wszystko miało głębszy sens 一 odkąd po wypadku ludzie podchodzili do niego bardzo sceptycznie, usilnie chciał im pokazać, że był potrzebny (choć zazwyczaj jego próby pomocy kończyły się na tym, że inni mieli jeszcze więcej powodów do zmartwień).
Odnotowawszy sobie zadania, które przydzielił mu Tim, skinął twierdząco głową. 一 Okej 一 zgodził się, zagryzając wewnętrzną część policzka. 一 Przekazać ci później to, co ustaliłem? 一 spytał, strzelając ostatnią z kostek. Nabrawszy pewności, że najczęściej umykały mu najbardziej istotne kwestie, postanowił opowiedzieć o swoich ustaleniach bratu.
Timothy Leffingwell
一 Piętnaście pokoi, przyjąłem 一 zgodził się. Złoty środek sprawił, że Rhett zapomniał o sceptyzmie brata 一 na pierwszy plan wyszło tylko to, że jego pomysł zyskał aprobatę Tima. 一 W razie czego... 一 urwał, chcąc przemyśleć choćby jedną propozycję. 一 Jakby coś poszło nie tak, pokryję szkody z moich pieniędzy 一 postanowił, chcąc podkreślić, że podchodził do sprawy odpowiedzialnie.
Wcześniej starał się zapanować nad cechami, które nie szły w parze z byciem dorosłym człowiekiem, ale po wypadku stał się chodzącym chaosem i nijak nie mógł tego zmienić (prawdę powiedziawszy niekiedy nawet nie wiedział, że przekazywane przez niego informacje mogły być wyrwane z kontekstu).
一 Blackwood, ten prawnik 一 wyjaśnił, uśmiechając się szeroko. 一 Na pewno go kojarzysz, to mój dobry przyjaciel 一 wyjaśnił. Znali się kupę lat; i choć teraz ich relacja stała się bardziej zażyła, mogli na sobie polegać od zawsze. 一 Ostatnio miał naprawdę kiepski czas, bo zamordowali jego syna, a drugiego oskarżono o masowe uwodzenie kobiet. W każdym razie, nie próbował się z tobą skontaktować? No wiesz, tamten, którego zabili 一 rzucił niepewnie.
Zdolności brata pozostawały dla niego zagadką; z jednej strony chciał wierzyć, że była to prawda, ale z drugiej takowy scenariusz go przerażał.
Choć może nie powinien?
Wszak żyli w Nowym Orleanie, w mieście, które było uważane nie tylko za stolicę jazzu, ale także ściśle wiązało się z magią i wierzeniami.
Momentalnie zrzedła mu mina i westchnął teatralnie. 一 Szkoda 一 odparł, nie kryjąc swojego rozczarowania. Mimo iż wiedział, że jego pomoc byłaby przeszkodą, chciał zaangażować się w prace, które wykonywał jego brat. Wszystko miało głębszy sens 一 odkąd po wypadku ludzie podchodzili do niego bardzo sceptycznie, usilnie chciał im pokazać, że był potrzebny (choć zazwyczaj jego próby pomocy kończyły się na tym, że inni mieli jeszcze więcej powodów do zmartwień).
Odnotowawszy sobie zadania, które przydzielił mu Tim, skinął twierdząco głową. 一 Okej 一 zgodził się, zagryzając wewnętrzną część policzka. 一 Przekazać ci później to, co ustaliłem? 一 spytał, strzelając ostatnią z kostek. Nabrawszy pewności, że najczęściej umykały mu najbardziej istotne kwestie, postanowił opowiedzieć o swoich ustaleniach bratu.
Timothy Leffingwell
-
ABOUT MEYou're still the oxygen I breathe
I see your face when I close my eyes
It's torturous
Tonight is gonna be the loneliest
Chciał spędzić to popołudnie w samotności, nie czując się na siłach na jakiekolwiek rozmowy, jednak jego brat postanowił bombardować go swoimi pomysłami oraz niewiele znaczącymi dla życia Tima informacjami o starych znajomych. Miło, że odzyskiwał prywatność i wracał do społeczeństwa po bardzo nieszczęśliwej sytuacji, ale młodszy mężczyzna miał problem z akceptacją tej nietypowej bliskości relacji.
Zazwyczaj uważał się za samotnika, tego zapomnianego członka rodziny oraz kompletną porażkę, dlatego nie wchodził Rhettowi w drogę, jeśli nie potrzebował czegoś konkretnego. Poznawanie go z innej strony było bardzo dziwne, w pewnym sensie niekomfortowe przez wychodzenie z wyuczonego długimi latami schematu.
— Oby nic się nie zadziało — odpowiedział z lekkim uśmiechem, jednak sceptyczność wobec planu starszego Leffingwella nie opuściła go nawet na sekundę. W jego głowie pojawiały się tysiące scenariuszy, które mogły doprowadzić hotel do ruiny. Głupie zagrywki, nieumiejętne rozporządzanie pieniędzmi, sam nie wiedział co jeszcze mógł odwalić bardzo chaotyczny brat, który widział w pomocy swoistą możliwość pokazania się światu z filantropijnej strony. Po co? Mieli własne problemy, ich też dotykał kataklizm, a organizacje charytatywne bardzo prężnie działały, aby pomóc najbiedniejszym.
Bał się ludzi, których zbierze Rhett. Mogli kłamać, aby dostać się do hotelu. Mogli być wandalami. Przestępcami. Złodziejami albo mordercami z krwi i kości, którzy czekali na okazję bezwzględnego pozbycia się niewinnych osób.
— Blackwood — pokręcił nosem, gdzieś przypominając sobie to nazwisko. Nie znał przyjaciół brata, sam również nie miewał wielu. Dodatkowo nie interesowały go snoby z wyższych sfer oraz ich bananowe dzieci, którym przyszło wąchać kwiatki od spodu. Czytał coś o synu wspomnianego mężczyzny w internecie, ale informacje docierały do niego bardzo pobieżnie po sporej ilości wypalonego zioła.
— Masowe uwodzenie kobiet? — prychnął z rozbawieniem. Cóż, musieli się tam świetnie bawić, skoro jakiś gówniarz posądzony został o nagminne uwodzenie młodych dziewczyn.
Słysząc pytanie Rhetta zmarszczył nos, niezadowolony z jego dziwnej dedukcji. Musiał sprostować - kolejny raz - na czym polegało jego osobiste przekleństwo i jak działało.
— Moje umiejętności to nie jest infolinia, Rhett. Jeśli ma niewyjaśnione sprawy na świecie, odezwie się do mnie albo innego medium prędzej czy później — przewrócił oczami zdegustowany. Miał na głowie sprawy policyjne, które ciągnęły się tygodniami i stopowane były przez huragan oraz zaginięcia piętrzące się na biurkach detektywów w białych teczkach. Pomagał jak mógł, ale miał pewne ograniczenia w kontaktach ze zmarłymi. Nie wybierał ich sobie losowo, a poszukiwania konkretnej duszy potrafiły trwać i trwać, dopóki sama nie wychyliła się zza nagrobku.
— Tak, pewnie. Możesz nawet zadzwonić, jeśli nie będziesz miał czasu na spotkanie — machnął ręką, nawiązując do przydzielonych bratu zadań. Miał nadzieję, że tak prostych poleceń nie sknoci żadna głupia ambicja.
Rhett Leffingwell
Zazwyczaj uważał się za samotnika, tego zapomnianego członka rodziny oraz kompletną porażkę, dlatego nie wchodził Rhettowi w drogę, jeśli nie potrzebował czegoś konkretnego. Poznawanie go z innej strony było bardzo dziwne, w pewnym sensie niekomfortowe przez wychodzenie z wyuczonego długimi latami schematu.
— Oby nic się nie zadziało — odpowiedział z lekkim uśmiechem, jednak sceptyczność wobec planu starszego Leffingwella nie opuściła go nawet na sekundę. W jego głowie pojawiały się tysiące scenariuszy, które mogły doprowadzić hotel do ruiny. Głupie zagrywki, nieumiejętne rozporządzanie pieniędzmi, sam nie wiedział co jeszcze mógł odwalić bardzo chaotyczny brat, który widział w pomocy swoistą możliwość pokazania się światu z filantropijnej strony. Po co? Mieli własne problemy, ich też dotykał kataklizm, a organizacje charytatywne bardzo prężnie działały, aby pomóc najbiedniejszym.
Bał się ludzi, których zbierze Rhett. Mogli kłamać, aby dostać się do hotelu. Mogli być wandalami. Przestępcami. Złodziejami albo mordercami z krwi i kości, którzy czekali na okazję bezwzględnego pozbycia się niewinnych osób.
— Blackwood — pokręcił nosem, gdzieś przypominając sobie to nazwisko. Nie znał przyjaciół brata, sam również nie miewał wielu. Dodatkowo nie interesowały go snoby z wyższych sfer oraz ich bananowe dzieci, którym przyszło wąchać kwiatki od spodu. Czytał coś o synu wspomnianego mężczyzny w internecie, ale informacje docierały do niego bardzo pobieżnie po sporej ilości wypalonego zioła.
— Masowe uwodzenie kobiet? — prychnął z rozbawieniem. Cóż, musieli się tam świetnie bawić, skoro jakiś gówniarz posądzony został o nagminne uwodzenie młodych dziewczyn.
Słysząc pytanie Rhetta zmarszczył nos, niezadowolony z jego dziwnej dedukcji. Musiał sprostować - kolejny raz - na czym polegało jego osobiste przekleństwo i jak działało.
— Moje umiejętności to nie jest infolinia, Rhett. Jeśli ma niewyjaśnione sprawy na świecie, odezwie się do mnie albo innego medium prędzej czy później — przewrócił oczami zdegustowany. Miał na głowie sprawy policyjne, które ciągnęły się tygodniami i stopowane były przez huragan oraz zaginięcia piętrzące się na biurkach detektywów w białych teczkach. Pomagał jak mógł, ale miał pewne ograniczenia w kontaktach ze zmarłymi. Nie wybierał ich sobie losowo, a poszukiwania konkretnej duszy potrafiły trwać i trwać, dopóki sama nie wychyliła się zza nagrobku.
— Tak, pewnie. Możesz nawet zadzwonić, jeśli nie będziesz miał czasu na spotkanie — machnął ręką, nawiązując do przydzielonych bratu zadań. Miał nadzieję, że tak prostych poleceń nie sknoci żadna głupia ambicja.
Rhett Leffingwell
-
ABOUT MEnie pamięta ostatnich 7 lat życia, więc mieszka w hotelu i postanowił otworzyć prywatne schronisko, dlatego podrzuca pieski Luciusowi
Uważał, że wszystko skończy się dobrze i że ci, którym zaoferuje schronienie przyjmą je z otwartymi ramionami i wdzięcznością. Inni zaś powiedzieliby, że miał zbyt dużą wiarę w ludzi i chciał im pomagać nie myśląc o konsekwencjach. Bo istotnie nie przewidział tysięcy scenariuszy, w których coś mogło pójść nie tak.
Lecz to nie było ważne, bo Rhett nie uczył się z doświadczeń innych 一 zupełnie jak małe dziecko musiał przekonać się o czymś na własnej skórze, by wiedzieć, że nie należało postępować w określony sposób.
一 Jego ojciec jest senatorem 一 wspomniał. 一 Coś takiego 一 potwierdził, nie chcąc wchodzić w szczegóły rodzinnych tragedii Blackwoodów. W ostatnich tygodniach słyszał o co najmniej kilku i przerażało go to, że niekiedy los bywał naprawdę okrutny i że nieustannie testował granice ludzkiej wytrzymałości.
Poczuł się źle, że Tim odebrał jego słowa w ten sposób. 一 Przepraszam 一 rzucił szybko, nerwowo przeczesując włosy. 一 Nie chciałem, żeby to tak wyglądało. Przepraszam 一 dodał, nerwowo skubiąc skórki przy paznokciach. Zadając pytanie, wierzył, że uda mu się pomóc przyjacielowi; jego intencją bynajmniej nie było sprawienie, że jego brat poczuje się jak infolinia, z usług której można było skorzystać w każdym momencie.
Nie przyjmując do wiadomości, że młodszy Leffingwell mógłby nie chcieć go widzieć, postanowił wyrazić silną chęć ponownego spotkania: 一 Myślę, że go znajdę 一 zauważył, uśmiechając się szeroko. Odkąd wrócił do pełni sprawności, rodzina (ta, która mu pozostała) stała się dla niego najważniejsza. W obliczu tragedii zmieniły się jego priorytety i był zupełnie innym człowiekiem. Niekiedy wciąż zagubionym i mającym problemy z dostosowaniem się do sytuacji, ale na pewno radośniejszym i bardziej otwartym na nowe doświadczenia.
一 Jak to wszystko się uspokoi, powinniśmy spędzić ze sobą trochę więcej czasu 一 zaproponował, wlepiając w brata uważne spojrzenie. Kluczowe było dla niego, by naprawić kontakt. Bo przecież teraz, nie licząc Blackwooda, którego traktował jako swojego najlepszego przyjaciela, w Nowym Orleanie miał tylko Tima. 一 Może umówimy się na jakiś męski wypad? Dawno nie byłem nigdzie poza miastem 一 zaproponował, mając szczerą nadzieję na usłyszenie aprobaty pomysłu.
Timothy Leffingwell
Lecz to nie było ważne, bo Rhett nie uczył się z doświadczeń innych 一 zupełnie jak małe dziecko musiał przekonać się o czymś na własnej skórze, by wiedzieć, że nie należało postępować w określony sposób.
一 Jego ojciec jest senatorem 一 wspomniał. 一 Coś takiego 一 potwierdził, nie chcąc wchodzić w szczegóły rodzinnych tragedii Blackwoodów. W ostatnich tygodniach słyszał o co najmniej kilku i przerażało go to, że niekiedy los bywał naprawdę okrutny i że nieustannie testował granice ludzkiej wytrzymałości.
Poczuł się źle, że Tim odebrał jego słowa w ten sposób. 一 Przepraszam 一 rzucił szybko, nerwowo przeczesując włosy. 一 Nie chciałem, żeby to tak wyglądało. Przepraszam 一 dodał, nerwowo skubiąc skórki przy paznokciach. Zadając pytanie, wierzył, że uda mu się pomóc przyjacielowi; jego intencją bynajmniej nie było sprawienie, że jego brat poczuje się jak infolinia, z usług której można było skorzystać w każdym momencie.
Nie przyjmując do wiadomości, że młodszy Leffingwell mógłby nie chcieć go widzieć, postanowił wyrazić silną chęć ponownego spotkania: 一 Myślę, że go znajdę 一 zauważył, uśmiechając się szeroko. Odkąd wrócił do pełni sprawności, rodzina (ta, która mu pozostała) stała się dla niego najważniejsza. W obliczu tragedii zmieniły się jego priorytety i był zupełnie innym człowiekiem. Niekiedy wciąż zagubionym i mającym problemy z dostosowaniem się do sytuacji, ale na pewno radośniejszym i bardziej otwartym na nowe doświadczenia.
一 Jak to wszystko się uspokoi, powinniśmy spędzić ze sobą trochę więcej czasu 一 zaproponował, wlepiając w brata uważne spojrzenie. Kluczowe było dla niego, by naprawić kontakt. Bo przecież teraz, nie licząc Blackwooda, którego traktował jako swojego najlepszego przyjaciela, w Nowym Orleanie miał tylko Tima. 一 Może umówimy się na jakiś męski wypad? Dawno nie byłem nigdzie poza miastem 一 zaproponował, mając szczerą nadzieję na usłyszenie aprobaty pomysłu.
Timothy Leffingwell
-
ABOUT MEYou're still the oxygen I breathe
I see your face when I close my eyes
It's torturous
Tonight is gonna be the loneliest
Jego brat po wypadku wydawał się być osobą odmienioną o sto osiemdziesiąt stopni, częściowo na gorsze, częściowo na lepsze. Timothy miał ogromny problem w przyzwyczajeniu się do nowego Rhetta, który dziwnym trafem próbował zacieśniać z nim braterskie więzi, pomagał innym i nie skupiał się wyłącznie na snobistycznych kolegach, pomijając w tym wypadku wspomnianego Blackwooda. Nie pamiętał, jak blisko byli przed katastrofą doprowadzającą mężczyznę do utraty pamięci, jednak wydawali się być bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Aż nadto blisko, zważywszy na zaangażowanie, z którym starszy Leffingwell szukał pomocy oraz kontaktu ze zmarłym dzieckiem przyjaciela. Wypadki chodziły po ludziach, niestety Tim miał związane ręce, jeśli dusza sama nie pojawiła się nieopodal, materializując w dowolnej dla siebie formie. Niekiedy był to wyłącznie głos, smuga światła, a czasami trafiała się pełna sylwetka z paru godzin przed zgonem. Nie spotkał się jeszcze z gnijącą postacią, choć słyszał od znajomych medium również takie makabry materializujące się o trzeciej nad ranem w ich sypialniach.
— Więcej czasu? My? — początkowo uznał, że się przesłyszał. Zdezorientowany wyjął z szuflady stojącej obok łóżka nowego skręta i odpalił go, potrzebując chwili skupienia. Przeprosiny, prośby, słuchanie się...nie, jego brata musieli podmienić w szpitalu. To było niemożliwe, prawie niemoralne proponować męski wypad w nieznane, jakby przez wiele lat byli prawie nierozłącznym rodzeństwem. Młody technik zamrugał dwukrotnie, a następnie zaciągnął się ziołem czując uspokajające, acz bolesne pieczenie w gardle i płucach.
— Ty nie spędzasz ze mną czasu, Rhett. Nie lubisz spędzać ze mną czasu, nie pamiętasz? Zawsze miałeś ważniejsze rzeczy na głowie. Jestem tym dziwnym bratem, który ma nie wychodzić z pokoju hotelowego, kiedy odwiedzają cię poważni goście — przypomniał ze słyszalnym w głosie żalem. Niezależnie od etapu życiowego, Timmy należał do tych nielubianych przez otoczenie brata. Nie nadawał się na bogate imprezy, small talk - zazwyczaj zaczynał poruszać tematy typowo nerdowskie, jak chociażby paleontologia czy kryminologia - i odstraszał bogatszych klientów, którzy pragnęli wykupić pokój na kilka nocy. Dlatego przydzielono mu zadania naprawcze, a rodzice nawet nie pomyśleli o przekazaniu mu pałeczki menedżera, chociaż dzięki niemu przybytek działał jak w zegarku. Ba, czasami zabierał się za zadania starszego Leffingwella, kiedy ten dochodził do siebie w szpitalu oraz poza nim, znikając na długie godziny prawdopodobnie w posiadłości Blackwooda albo gdziekolwiek poniosły go nogi napędzane ciekawością. Zdecydowanie bardziej wolał tę nową wersję, ale bał się, że wróci jego pierwowzór. Ten zgorzkniały, egoistyczny, zapatrzony w zysk i dobre wrażenie.
— Właściwie to...jeśli masz jakiś pomysł...ja i Scooby chętnie się gdzieś wybierzemy — powiedział dość niepewnie, zgarniając na kolana wspomnianą szynszylę.
Rhett Leffingwell
— Więcej czasu? My? — początkowo uznał, że się przesłyszał. Zdezorientowany wyjął z szuflady stojącej obok łóżka nowego skręta i odpalił go, potrzebując chwili skupienia. Przeprosiny, prośby, słuchanie się...nie, jego brata musieli podmienić w szpitalu. To było niemożliwe, prawie niemoralne proponować męski wypad w nieznane, jakby przez wiele lat byli prawie nierozłącznym rodzeństwem. Młody technik zamrugał dwukrotnie, a następnie zaciągnął się ziołem czując uspokajające, acz bolesne pieczenie w gardle i płucach.
— Ty nie spędzasz ze mną czasu, Rhett. Nie lubisz spędzać ze mną czasu, nie pamiętasz? Zawsze miałeś ważniejsze rzeczy na głowie. Jestem tym dziwnym bratem, który ma nie wychodzić z pokoju hotelowego, kiedy odwiedzają cię poważni goście — przypomniał ze słyszalnym w głosie żalem. Niezależnie od etapu życiowego, Timmy należał do tych nielubianych przez otoczenie brata. Nie nadawał się na bogate imprezy, small talk - zazwyczaj zaczynał poruszać tematy typowo nerdowskie, jak chociażby paleontologia czy kryminologia - i odstraszał bogatszych klientów, którzy pragnęli wykupić pokój na kilka nocy. Dlatego przydzielono mu zadania naprawcze, a rodzice nawet nie pomyśleli o przekazaniu mu pałeczki menedżera, chociaż dzięki niemu przybytek działał jak w zegarku. Ba, czasami zabierał się za zadania starszego Leffingwella, kiedy ten dochodził do siebie w szpitalu oraz poza nim, znikając na długie godziny prawdopodobnie w posiadłości Blackwooda albo gdziekolwiek poniosły go nogi napędzane ciekawością. Zdecydowanie bardziej wolał tę nową wersję, ale bał się, że wróci jego pierwowzór. Ten zgorzkniały, egoistyczny, zapatrzony w zysk i dobre wrażenie.
— Właściwie to...jeśli masz jakiś pomysł...ja i Scooby chętnie się gdzieś wybierzemy — powiedział dość niepewnie, zgarniając na kolana wspomnianą szynszylę.
Rhett Leffingwell
-
ABOUT MEnie pamięta ostatnich 7 lat życia, więc mieszka w hotelu i postanowił otworzyć prywatne schronisko, dlatego podrzuca pieski Luciusowi
一 Tak. Może pojechalibyśmy na Florydę? Albo gdzieś na wieś? Tam nie będziemy musieli przejmować się tym, że ktoś nam przeszkodzi 一 zaproponował, ale bynajmniej nie zamierzał upierać się przy tych kierunkach. Przecież był tym, który stracił pamięć i tym, który nie miał pojęcia o ponad połowie bieżących kwestii.
Wychodząc z propozycją wspólnego wyjazdu, nie spodziewał się takiej reakcji brata. Słowa młodszego Leffingwella miały siłę mocnego kopnięcia w brzuch, po którym ciało Rhetta zgięło się w pół; stwierdzenie uderzyło tak mocno, że przez dłuższą chwilę nie potrafił sklecić choćby najprostszego zdania.
Nie spędzał czasu z młodszym bratem; nie lubił tego robić i traktował go jako kogoś gorszego od siebie.
Zamrugawszy powiekami, kilkukrotnie otwierał i zamykał usta, lecz znów nie wpadł na nic, co mogłoby jakkolwiek uratować sytuację. 一 Ni-nie pamiętam 一 rzucił niepewnie, uciekając wzrokiem. Gorączkowo próbował sobie przypomnieć choćby jeden raz, gdy potraktował Tima w ten sposób, lecz jego pamięć znów nie chciała współpracować (choć w tym przypadku może to i lepiej?)
Nieważne, ile prób podejmował, każdorazowo docierał do nieprzekraczalnej granicy swojej pamięci. Nie mogąc jej przeskoczyć, frustrował się, bowiem zagadkę stanowiły dla niego nawet najbardziej podstawowe kwestie. 一 Miałem jakiś konkretny powód? 一 Być może nie powinien pytać, bo teraźniejsze zachowanie było lepsze, ale czuł, że to pomoże mu odkryć dawnego siebie.
Potrzebował tej wiedzy, bo teraźniejsze ja wciąż było zagubione; wciąż nieustannie poszukiwało przesłanek i skutków, które doprowadziły go do miejsca, w którym znajdował się obecnie. Co rusz sięgał po zdjęcia, dawne wiadomości czy urywki rozmów, lecz to nie pomagało; upływ tygodni niczego nie zmienił i wciąż tkwił w rzeczywistości, w której nie pamiętał ostatnich siedmiu lat życia.
一 Traktowałem cię tak zawsze? 一 dodał, panicznie bojąc się odpowiedzi twierdzącej. 一 Nawet nie wiem, co powinienem powiedzieć 一 szepnął, przygryzając dolną wargę.
Jak naprawić zaniedbania, które gromadziły się latami?
Jak wymazać złe wrażenie z pamięci tych, którzy jej nie utracili?
一 Cholera, Timmy, nie wiedziałem 一 przyznał, mając świadomość, że to nie było żadne wyjaśnienie. 一 Ale teraz mówię całkowicie poważnie; chciałbym spędzić więcej czasu z Tobą i Scoobym i nie uważam cię za kogoś dziwnego 一 zapewnił, uśmiechając się promiennie.
Timothy Leffingwell
Wychodząc z propozycją wspólnego wyjazdu, nie spodziewał się takiej reakcji brata. Słowa młodszego Leffingwella miały siłę mocnego kopnięcia w brzuch, po którym ciało Rhetta zgięło się w pół; stwierdzenie uderzyło tak mocno, że przez dłuższą chwilę nie potrafił sklecić choćby najprostszego zdania.
Nie spędzał czasu z młodszym bratem; nie lubił tego robić i traktował go jako kogoś gorszego od siebie.
Zamrugawszy powiekami, kilkukrotnie otwierał i zamykał usta, lecz znów nie wpadł na nic, co mogłoby jakkolwiek uratować sytuację. 一 Ni-nie pamiętam 一 rzucił niepewnie, uciekając wzrokiem. Gorączkowo próbował sobie przypomnieć choćby jeden raz, gdy potraktował Tima w ten sposób, lecz jego pamięć znów nie chciała współpracować (choć w tym przypadku może to i lepiej?)
Nieważne, ile prób podejmował, każdorazowo docierał do nieprzekraczalnej granicy swojej pamięci. Nie mogąc jej przeskoczyć, frustrował się, bowiem zagadkę stanowiły dla niego nawet najbardziej podstawowe kwestie. 一 Miałem jakiś konkretny powód? 一 Być może nie powinien pytać, bo teraźniejsze zachowanie było lepsze, ale czuł, że to pomoże mu odkryć dawnego siebie.
Potrzebował tej wiedzy, bo teraźniejsze ja wciąż było zagubione; wciąż nieustannie poszukiwało przesłanek i skutków, które doprowadziły go do miejsca, w którym znajdował się obecnie. Co rusz sięgał po zdjęcia, dawne wiadomości czy urywki rozmów, lecz to nie pomagało; upływ tygodni niczego nie zmienił i wciąż tkwił w rzeczywistości, w której nie pamiętał ostatnich siedmiu lat życia.
一 Traktowałem cię tak zawsze? 一 dodał, panicznie bojąc się odpowiedzi twierdzącej. 一 Nawet nie wiem, co powinienem powiedzieć 一 szepnął, przygryzając dolną wargę.
Jak naprawić zaniedbania, które gromadziły się latami?
Jak wymazać złe wrażenie z pamięci tych, którzy jej nie utracili?
一 Cholera, Timmy, nie wiedziałem 一 przyznał, mając świadomość, że to nie było żadne wyjaśnienie. 一 Ale teraz mówię całkowicie poważnie; chciałbym spędzić więcej czasu z Tobą i Scoobym i nie uważam cię za kogoś dziwnego 一 zapewnił, uśmiechając się promiennie.
Timothy Leffingwell
-
ABOUT MEYou're still the oxygen I breathe
I see your face when I close my eyes
It's torturous
Tonight is gonna be the loneliest
Coraz bardziej zaczynała podobać mu się nowa odsłona starszego brata. Choć utrata pamięci była zjawiskiem potwornym, Rhett wydawał się odmienionym – a co najważniejsze wdzięcznym oraz empatycznym - człowiekiem. W pewnym sensie wciąż czuł w tym jakiś podstęp, może uznawał to za chwilową odmianę, która miała powrócić do normalności razem z resztą pamięci i obawiał się, że na nowo stworzona więź pryśnie niczym suknia Kopciuszka o północy.
— Nie wiem, nigdy nie zwierzałeś mi się z powodów chłodnego podejścia. Jak mówiłem, niewiele czasu spędzaliśmy razem — wzruszył ramionami, chcąc jakoś ukrócić temat. Widział, że brat zaczyna się stresować, a to nie powinno mieć miejsca, bowiem mogło zaburzyć jego ponowną asymilację do znanego od dawna społeczeństwa. Relacje rodzinne nie należały do najłatwiejszych, głównie ze względu na jakieś wtłaczane latami ograniczenia oraz awersje. Timmy niestety miał ich wiele, do Rhetta czy rodziców, którzy traktowali go jak dziwnego - ba, gorszego. Teraz, mając wielu znajomych w kręgach nadprzyrodzonych widział swoją wartość, co dodatkowo źle odbijało się na jego podejściu do obrzydliwie nudnej, normalnej familii zarządzającej rozpadającym się hotelem.
— Miło to usłyszeć po tylu latach, Rhett — przyznał, chcąc zapewnić brata o słuszności jego słów. Tak, pierwszy raz miał styczność z tak pozytywnym stwierdzeniem pozbawionym oceny. Uśmiechnął się nawet i poruszył, wreszcie schodząc z szerokiego łóżka. Zmniejszył między nimi odległość, a następnie przytulił do siebie starszego Leffingwella, jakby wrócili do czasów bójek w piaskownicy.
— Myślę, że wybierzesz nam dobre miejsce na wycieczkę. Obojętnie, czy to będzie Floryda, czy jakaś chata w lesie. Byleby coś daleko od bagien, bo czasami mam ich serdecznie dość — powiedział, klepiąc mężczyznę po ramieniu. Tak, odpoczynek od Nowego Orleanu dobrze im zrobi. Tim nie wytrzymywał zjaw błąkających się po ulicach, które szukały u niego pomocy. Policjanci coraz częściej zgłaszali się po pomoc, bo w mieście działy się naprawdę złe rzeczy. I cóż, ktoś musiał odwalić za nich brudną robotę.
Rhett Leffingwell
— Nie wiem, nigdy nie zwierzałeś mi się z powodów chłodnego podejścia. Jak mówiłem, niewiele czasu spędzaliśmy razem — wzruszył ramionami, chcąc jakoś ukrócić temat. Widział, że brat zaczyna się stresować, a to nie powinno mieć miejsca, bowiem mogło zaburzyć jego ponowną asymilację do znanego od dawna społeczeństwa. Relacje rodzinne nie należały do najłatwiejszych, głównie ze względu na jakieś wtłaczane latami ograniczenia oraz awersje. Timmy niestety miał ich wiele, do Rhetta czy rodziców, którzy traktowali go jak dziwnego - ba, gorszego. Teraz, mając wielu znajomych w kręgach nadprzyrodzonych widział swoją wartość, co dodatkowo źle odbijało się na jego podejściu do obrzydliwie nudnej, normalnej familii zarządzającej rozpadającym się hotelem.
— Miło to usłyszeć po tylu latach, Rhett — przyznał, chcąc zapewnić brata o słuszności jego słów. Tak, pierwszy raz miał styczność z tak pozytywnym stwierdzeniem pozbawionym oceny. Uśmiechnął się nawet i poruszył, wreszcie schodząc z szerokiego łóżka. Zmniejszył między nimi odległość, a następnie przytulił do siebie starszego Leffingwella, jakby wrócili do czasów bójek w piaskownicy.
— Myślę, że wybierzesz nam dobre miejsce na wycieczkę. Obojętnie, czy to będzie Floryda, czy jakaś chata w lesie. Byleby coś daleko od bagien, bo czasami mam ich serdecznie dość — powiedział, klepiąc mężczyznę po ramieniu. Tak, odpoczynek od Nowego Orleanu dobrze im zrobi. Tim nie wytrzymywał zjaw błąkających się po ulicach, które szukały u niego pomocy. Policjanci coraz częściej zgłaszali się po pomoc, bo w mieście działy się naprawdę złe rzeczy. I cóż, ktoś musiał odwalić za nich brudną robotę.
Rhett Leffingwell
-
ABOUT MEnie pamięta ostatnich 7 lat życia, więc mieszka w hotelu i postanowił otworzyć prywatne schronisko, dlatego podrzuca pieski Luciusowi
一 To okropne 一 zauważył, będąc prawdziwie rozczarowanym swoją postawą. Czuł, że osobą, która mogłaby wyjaśnić jego zachowanie była jego ex żona, Natalie, lecz problemem pozostawało to, iż Rhett nie chciał z nią rozmawiać. Leffingwell odnosił wrażenie, że po wypadku kobieta go znienawidziła.
To także było dla niego niesamowicie intrygujące; czy naprawdę zmienił się aż tak? Które oblicze było tym prawdziwym?
Trudno było mu znaleźć odpowiedzi, bo nie chciał się narzucać osobom, które mogły mu ich udzielić; wydawało mu się, że i tak nieustannie dręczył bliskich, więc nie chciał sprawiać jeszcze więcej problemów i wolał nie zadawać pytań, pomagających mu w odnalezieniu tożsamości.
一 Naprawdę okropne 一 powtórzył, czując się fatalnie. Cholernie żałował, że przez tyle lat uważał brata za gorszego od siebie i teraz, gdy zrozumiał, ze było to idiotyczne, chciał zrobić wszystko, by naprawić ich relację.
一 Przynajmniej tyle mogę zrobić 一 odparł, niepewnie unosząc kącik ust. Gdy Tim go przytulił, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Tak bardzo cieszył się, jeszcze nie wszystko było stracone; że nie zraził brata na tyle, by ten nadal wolał utrzymywać chłodne relacje. 一 Świetnie! 一 krzyknął, nie ukrywając wszechogarniającego go szczęścia. Czuł, że wspólne wakacje będą naprawdę przyjemnym doświadczeniem i chciał, by bieżące sprawy pozwoliły im wyjechać jak najszybciej. 一 Z dala od bagien, zakodowałem 一 potwierdził. Niewiele myśląc, ponownie objął brata i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Domyślał się, że takie gesty nie były do niego podobne w przeszłości, lecz teraz chciał podejść do wszystkiego inaczej. L E P I E J.
一 Nie mogę się doczekać, ale będę się zbierał. Ludzie czekają na pomoc 一 szepnął cicho, po czym odsunął się od Tima i wyszedł z jego pokoju. Czuł narastającą ekscytację, która pomagała mu pomocy osobom, które ucierpiały z powodu huraganu. Każde z zadań wykonywał zgodnie z planem i co jakiś czas wysyłał wiadomości bratu, którymi chciał go utwierdzić w przekonaniu, żejeszcze niczego nie spieprzył.
Timothy Leffingwell
koniec
To także było dla niego niesamowicie intrygujące; czy naprawdę zmienił się aż tak? Które oblicze było tym prawdziwym?
Trudno było mu znaleźć odpowiedzi, bo nie chciał się narzucać osobom, które mogły mu ich udzielić; wydawało mu się, że i tak nieustannie dręczył bliskich, więc nie chciał sprawiać jeszcze więcej problemów i wolał nie zadawać pytań, pomagających mu w odnalezieniu tożsamości.
一 Naprawdę okropne 一 powtórzył, czując się fatalnie. Cholernie żałował, że przez tyle lat uważał brata za gorszego od siebie i teraz, gdy zrozumiał, ze było to idiotyczne, chciał zrobić wszystko, by naprawić ich relację.
一 Przynajmniej tyle mogę zrobić 一 odparł, niepewnie unosząc kącik ust. Gdy Tim go przytulił, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Tak bardzo cieszył się, jeszcze nie wszystko było stracone; że nie zraził brata na tyle, by ten nadal wolał utrzymywać chłodne relacje. 一 Świetnie! 一 krzyknął, nie ukrywając wszechogarniającego go szczęścia. Czuł, że wspólne wakacje będą naprawdę przyjemnym doświadczeniem i chciał, by bieżące sprawy pozwoliły im wyjechać jak najszybciej. 一 Z dala od bagien, zakodowałem 一 potwierdził. Niewiele myśląc, ponownie objął brata i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Domyślał się, że takie gesty nie były do niego podobne w przeszłości, lecz teraz chciał podejść do wszystkiego inaczej. L E P I E J.
一 Nie mogę się doczekać, ale będę się zbierał. Ludzie czekają na pomoc 一 szepnął cicho, po czym odsunął się od Tima i wyszedł z jego pokoju. Czuł narastającą ekscytację, która pomagała mu pomocy osobom, które ucierpiały z powodu huraganu. Każde z zadań wykonywał zgodnie z planem i co jakiś czas wysyłał wiadomości bratu, którymi chciał go utwierdzić w przekonaniu, że
Timothy Leffingwell
koniec