
Before we sleep
Sing with me
And rain will come
We'll be free
Ogłuszająca wręcz muzyka, która byłaby w stanie przywrócić z grobu umarłego, wypełniała właśnie wnętrze starego, opuszczonego magazynu, w którym tłoczyła się grupa ludzi, głośno wykrzykujących fragmenty utworów zespołu Dark Abyss. Części słów nie dało się wyłapać, bowiem były one strofowane przez nagłe gitarowe riffy. Tego typu rewelacje były raczej domeną niszowych kapel, które na wszystkie sposoby próbowały się wybić. Zaistnieć i stać się kimś. Ci najczęściej kombinowali w różne strony. Niekiedy i eksperymentowali, by zobaczyć, co bardziej przypadnie do gustu publice.
Bastian lubił takie anarchistyczne, kipiące samowolką zespoły. Ich teksty najczęściej uderzały o władze oraz wolność człowieka. Przemawiały za bezprawiem oraz wszechobecnym chaosem, który idealnie komponował się z dzierżonym instrumentarium. Przyświecała im autentyczność, jaka w dzisiejszych czasach była jakby na wagę złota. Poza tym fajnie było tak posłuchać inne kapele i odkryć ich podejście praktycznie do wszystkiego.
Żałował tylko jednego — że nie wziął ze sobą słuchawek wygłuszających. Prawy wzmacniacz powoli dokonywał żywota, raniąc uszy każdego obecnego pod sceną. Ale zespół zdawał się tym kompletnie nie przejmować. Pomimo minimalnych problemów z nagłośnieniem, ci dalej wrzeszczeli jak opętani. A reszta ludzi... Cóż. Byli tak zamroczeni alkoholem, jak i substancjami psychoaktywnymi, że liczył się dla nich sam fakt zabawy. I nic więcej.
Knox próbował jakoś uchronić przed zagładą dzierżony właśnie w dłoni plastikowy kubek z piwem. Co ruszy obijali się o niego jacyś ludzie, próbujący na wszelkie możliwe sposoby rozkręcić widowiskowe pogo.
— To był zły pomysł z tym piwem! — wydarł się nagle do ucha towarzyszącego mu Felixa, starając się przekrzyczeć rozdzierającą duszę muzykę. Skinieniem głowy wskazał na swój kubek, którego właśnie trzymał gdzieś na wysokości własnej twarzy.
Może lepiej byłoby, gdyby po prostu opróżnił go od razu?
Bo jeszcze chwila, a dojdzie tu do swoistego marnotrawstwa. Już część napoju przecież poleciała mu na czarną bluzę. Zdążył też oblać przypadkiem jakieś długowłosego typka, ale ten zdawał się niczego nie zauważyć. Był tak pochłonięty muzyką, albo narkotykami, albo jednym i drugim, że nie zanotował plamy z chmielowego trunku.
Dobra, raz kozie śmierć!
To był jego wstępny zamysł.
Przytknął plastik do ust, by przy pomocy sporych łyków, całkowicie opróżnić ten cholerny kubek. Gdzieś mniej więcej w połowie musiał sobie jednak zrobić przerwę. Bąbelki nieprzyjemnie rozgościły się także w nosie, plus w gardle ugrzęzło gdzieś beknięcie. Był tak zajęty reakcjami własnego organizmu, że na moment jakby wyłączył się na otaczającą go rzeczywistość, co rzecz jasna było błędem.
Nie zanotował momentu, w którym Felix tak bardzo pochłonięty przez punkrockowe rytmy, popchnie go ot, tak, dla zabawy. Pech chciał, że przez owy manewr Sebastian poleciał na jakiegoś łysawego osiłka stojącego nieopodal, a pozostałość piwa, którą miał jeszcze w plastikowym kubku, chlupnie jegomościowi prosto na koszulkę.
— Kurwa — wymsknęło mu się całkowicie niekontrolowanie, co dodatkowo podburzyło typa. Bastian dostrzegł jeszcze złowrogi błysk w jego oczach, czując w kościach, że właśnie podpisał na siebie wyrok.
Miał po prostu przesrane...