ODPOWIEDZ
32 lat/a 193 cm
Wykładowca historii muzyki w The University of New Orleans
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Lost in my own nightmare
The devil cast a spell on me
Miejscow*
Obrazek

Before we sleep
Sing with me
And rain will come
We'll be free


Ogłuszająca wręcz muzyka, która byłaby w stanie przywrócić z grobu umarłego, wypełniała właśnie wnętrze starego, opuszczonego magazynu, w którym tłoczyła się grupa ludzi, głośno wykrzykujących fragmenty utworów zespołu Dark Abyss. Części słów nie dało się wyłapać, bowiem były one strofowane przez nagłe gitarowe riffy. Tego typu rewelacje były raczej domeną niszowych kapel, które na wszystkie sposoby próbowały się wybić. Zaistnieć i stać się kimś. Ci najczęściej kombinowali w różne strony. Niekiedy i eksperymentowali, by zobaczyć, co bardziej przypadnie do gustu publice.
Bastian lubił takie anarchistyczne, kipiące samowolką zespoły. Ich teksty najczęściej uderzały o władze oraz wolność człowieka. Przemawiały za bezprawiem oraz wszechobecnym chaosem, który idealnie komponował się z dzierżonym instrumentarium. Przyświecała im autentyczność, jaka w dzisiejszych czasach była jakby na wagę złota. Poza tym fajnie było tak posłuchać inne kapele i odkryć ich podejście praktycznie do wszystkiego.
Żałował tylko jednego — że nie wziął ze sobą słuchawek wygłuszających. Prawy wzmacniacz powoli dokonywał żywota, raniąc uszy każdego obecnego pod sceną. Ale zespół zdawał się tym kompletnie nie przejmować. Pomimo minimalnych problemów z nagłośnieniem, ci dalej wrzeszczeli jak opętani. A reszta ludzi... Cóż. Byli tak zamroczeni alkoholem, jak i substancjami psychoaktywnymi, że liczył się dla nich sam fakt zabawy. I nic więcej.
Knox próbował jakoś uchronić przed zagładą dzierżony właśnie w dłoni plastikowy kubek z piwem. Co ruszy obijali się o niego jacyś ludzie, próbujący na wszelkie możliwe sposoby rozkręcić widowiskowe pogo.
— To był zły pomysł z tym piwem! — wydarł się nagle do ucha towarzyszącego mu Felixa, starając się przekrzyczeć rozdzierającą duszę muzykę. Skinieniem głowy wskazał na swój kubek, którego właśnie trzymał gdzieś na wysokości własnej twarzy.
Może lepiej byłoby, gdyby po prostu opróżnił go od razu?
Bo jeszcze chwila, a dojdzie tu do swoistego marnotrawstwa. Już część napoju przecież poleciała mu na czarną bluzę. Zdążył też oblać przypadkiem jakieś długowłosego typka, ale ten zdawał się niczego nie zauważyć. Był tak pochłonięty muzyką, albo narkotykami, albo jednym i drugim, że nie zanotował plamy z chmielowego trunku.
Dobra, raz kozie śmierć!
To był jego wstępny zamysł.
Przytknął plastik do ust, by przy pomocy sporych łyków, całkowicie opróżnić ten cholerny kubek. Gdzieś mniej więcej w połowie musiał sobie jednak zrobić przerwę. Bąbelki nieprzyjemnie rozgościły się także w nosie, plus w gardle ugrzęzło gdzieś beknięcie. Był tak zajęty reakcjami własnego organizmu, że na moment jakby wyłączył się na otaczającą go rzeczywistość, co rzecz jasna było błędem.
Nie zanotował momentu, w którym Felix tak bardzo pochłonięty przez punkrockowe rytmy, popchnie go ot, tak, dla zabawy. Pech chciał, że przez owy manewr Sebastian poleciał na jakiegoś łysawego osiłka stojącego nieopodal, a pozostałość piwa, którą miał jeszcze w plastikowym kubku, chlupnie jegomościowi prosto na koszulkę.
— Kurwa — wymsknęło mu się całkowicie niekontrolowanie, co dodatkowo podburzyło typa. Bastian dostrzegł jeszcze złowrogi błysk w jego oczach, czując w kościach, że właśnie podpisał na siebie wyrok.
Miał po prostu przesrane...

Felix Herrera
sectusempra
po mieście błąka się tylko jedna dusza
24 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
I'd rather hear the worst than a false reply. Spill it all, baby, don't be shy
Miejscow*
Bilety na koncert Felix otrzymał od znajomego, choć biorąc pod uwagę rozkoszny chaos, wcale ich nie potrzebował, bo nikt na wejściu nawet nie próbował ich sprawdzić. Na miejscu Sebastian zastał Herrerę w niepokornym stroju, który właśnie łudził fajkę za całusa od grupki kilku dziewczyn, które wesoło chichotały obdarowywane często dziwacznymi, odrobinę poetyckimi i śmiałymi komplementami. Pomachał do niego energicznie, przeprosił swoje towarzyszki i razem ruszyli do baru. Felix był naćpany, w czym nie było nic dziwnego, ponieważ utrzymywał, że świat na trzeźwo jest tak nudny, że absolutnie nie do zniesienia. W kolejce po piwo przewiesił dłoń przez kark kumpla i tak wisiał na nim, marudząc mu w polik, wciskając przy tym nos w jego brodę, że muszą iść tańczyć i marnują czas. Skarżył się tak, by ostatecznie niczego nie zamówić, bo obawiał się kolejek i stanu tutejszych toalet, o czym głośno wszystkich poinformował.
Gdy tylko Bastian zgarnął swoje piwo, poczuł stanowczy uścisk na dłoni i został wciągnięty w samo oko cyklonu. Felix nie zważał na żadne protesty, chcąc zanurzyć się w brudnym szaleństwie. Jemu podobnie jak zespołowi nie przeszkadzał zepsuty wzmacniacz, kiedy skakał razem z tłumem, dając się ponieść brutalnie prostym nutom i słodkiemu wrażeniu czystej euforii, gdy pochłaniała go muzyka.
Nie stój tak, staruszku! — zachęcił z promiennym uśmiechem i zwodniczym błyskiem w oku, choć jego głos tonął w buntowniczym hałasie. Obrócił się do Bastiana, unosząc w górę dłonie i potrząsając głową. Dawno już gdzieś zgubił futro, w którym przyszedł, więc stał z nagi, z wytatuowanym torsem i w obcisłych spodniach w urzekającej atmosferze kompletnej wolności. Maddox był pewnie na kolejnej randce, Valentine umarłby na wejściu, a Knox nadawał się na tę imprezę idealnie.
Nie raz sam potrącił wokalistę, chcąc, by ten zaczął się bawić. Nie usłyszał, co do niego krzyczy, ale widząc, jak wskazuje na piwo, uznał to za propozycje. Sięgnął po plastikowy kubek i się napił, tym samym pomagając mu poradzić sobie z problemem. Choć pewnie na jego skargi bezczelnie poradziłby, że jeśli przyszedł się napić, to taniej by mu wyszło w domu. Utracił zainteresowanie trunkiem i wrócił do zabawy, aż w końcu rozzłościł się na Bastiana zajętego alkoholem.
Nie stój jak kołek! Tańcz ze mną! — popchnął go żartobliwie, a widząc, jak ten niezdarnie zatacza się na jakiegoś osiłka, tylko szerzej otworzył oczy. Miał wrażenie, że wszystko to obserwuje w zwolnionym tempie niczym filmową scenę. Nawet muzyka w jego głowie ucichła, gdy zamrugał powoli. Jego spojrzenie przeskoczyło od wkurwionego typa na kumpla, jakby próbował w głowie na szybko obliczyć szansę obu mężczyzny.
Nigdy nie był dobry z matematyki, a poza tym agresywna muzyka i atmosfera buntu nie skłaniała do gorących przeprosin. Zamiast nich Felix wybuchnął śmiechem, widząc, jak facet robi się cały czerwony na twarzy i dyszy przez nos jak wściekły byk. Był zbyt porobiony, by zareagować w jakikolwiek sensowny sposób, gdy pięść nieznajomego pomknęła w stronę wciąż jeszcze zaskoczonego całą sytuacją Bastiana.
Nie był pewien, czy wokalista zamierza uciekać, czy się bić, ale w wypadku drugiej opcji był gotów udzielić mu skromnej pomocy.

Bastian Knox
32 lat/a 193 cm
Wykładowca historii muzyki w The University of New Orleans
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Lost in my own nightmare
The devil cast a spell on me
Miejscow*
Koncerty i to jeszcze takie jak te — zwykły rządzić się swoimi prawami. Tu nie było ściśle obowiązujących reguł a pierdolona samowolka. Muzyka ogłuszała, nagłośnienie wołało o pomstę do nieba, muzycy poruszali się nieskoordynowanym rytmem, często nie do końca nadążając za swoimi kolegami. Wokalista krzyczał, śliną opluwając tych najbliżej stojących sceny; tłum zaś wiwatował, czerpiąc niebywałą radość z imprezy. Większość z nich była nafaszerowana narkotykami, albo pijana. Wpadali na siebie podczas tanecznych pląsów, niekiedy robiąc sobie przy tym krzywdę. Parę osób zdążyło wylądować już na brudnym podłożu, ginąc gdzieś pod ciężkimi butami innych.
Sebastianowi owe wydarzenia kojarzyły się z młodością; albo raczej szczeniackimi latami, bo do grona prehistorycznych dinozaurów jeszcze nie należał. Ledwie przekroczył trzydziestkę.
Zmiana z 2 na 3 nie okazała się być jakaś przełomowa, co zdążyli mu już wmówić jego znajomi. Prześmiewcze memy również o tym informowały, jednakże on nie dostrzegał większej różnicy. Siwych włosów jeszcze nie wyłapał, stan fizyczny pozostawał bez zarzutów; tylko życie mu się skiepściło, ale to nawet nie miało związku z wiekiem.
Pamiętał swoje pierwsze koncerty, na które zabierał go starszy brat. One wyglądały dokładnie tak jak ten, na który przybył dzisiejszego wieczoru razem z Felixem. W pewnym sensie nawiedził go jakiś dziwny duch nostalgii. Wspomnienia Juliana także zakotwiczyły się w jego umyśle. Starał się jednak jak najszybciej je stamtąd przepędzić, aby nie pogrążyć się gdzieś w otchłani depresji.
To nie tak, że mniej entuzjastycznie podchodził do zabawy od Felixa czy innych zgromadzonych tu osób. Potrzebował zapalnika, aby się rozluźnić i przestać zadręczać niepotrzebnymi obrazami. Nie było przecież łatwo podążać po ziemskich padole i każdemu z osobna mówić, że wszystko znajdowało się w jak najlepszym porządku. Bo przecież tak nie było. Dlatego też tak ochoczo dorwał się do piwa, które, choć w minimalnym stopniu miało go odciąć od problemów.
Dopiero przepychając się przez rozwrzeszczany tłum, zrozumiał, jaki błąd popełnił. Powinien wypić je od razu, praktycznie na poczekaniu, kiedy jeszcze znajdował się przy ladzie baru. Ale nie. Wolał się z tym cholernym kubkiem przecisnąć na płytę. Część rozlał. Na inne osoby także. Część wypił Felix. Część on sam.
A pozostałość — cóż.
Łysawy typek nie był z tego zadowolony.
Zdenerwowany jegomość wyglądał jak typowy harleyowiec. Fryzura na Kojaka, długa, siwa i niechlujna broda, w której znajdowały się jakieś okruszki, skórzana kamizelka, a pod nią koszulka z anarchią, spod której wylewał się piwnym brzuch. Śmierdział potem oraz domieszką dymu tytoniowego. Na skroni zaś pulsowała mu żyła, twarz nabrała purpury, a jej wyraz wskazywał na wściekłość, która została spotęgowana przez całkiem niespodziewany śmiech Felixa. Dryblas omiótł jego postać pierw spojrzeniem, a potem zamachnął się, aby wymierzyć coś Sebastianowi. Ten jednak mógł się pochwalić refleksem. W ostatniej chwili zdążył zrobić unik tak, że pięść łysola przecięła jedynie powietrze.
— Człowieku! To był wypadek! — żachnął się, próbując przekrzyczeć muzykę. Knox nie chciał awantur ani bijatyk. Próbował zatem wpłynąć jakoś na sytuacje, co uchodziło za dość trudne, zważywszy na miejsce, w jakim aktualnie się znajdowali. Hałas, tłum, alkohol, spierdolony wzmacniacz. To nie sprzyjało rozwiązywaniu konfliktu. Dodatkowo obecność Herrery działała na koleżkę niczym czerwona płachta na byka. Znowu rzucił mu wściekłe spojrzenie i wypalił na całą japę:
— Spierdalaj stąd, ty pedale!
To był tylko zapalnik. Jebany zapalnik, który sprawił, że Bastian zmienił swoje obecne stanowisko o całe sto osiemdziesiąt stopni. Pusty już kubek cisnął pod nogi, by w kolejnej chwili, rzucić się po prostu na tego śmierdzącego osiłka. Wleciał w niego, celując gdzieś w ten tłusty brzuch. Chwycił go w pasie z wizją zrzucenia do parteru. Ludzie stojący najbliżej to zauważyli. Ktoś wrzasnął bójka, a potem zrobił się tego niezły galimatias, bo każdy począł każdego popychać, aby stworzyć pogo rodem z koncertów Iron Maiden.

Felix Herrera
sectusempra
po mieście błąka się tylko jedna dusza
24 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
I'd rather hear the worst than a false reply. Spill it all, baby, don't be shy
Miejscow*
Uwielbiał chaos. W otoczeniu spoconych ciał nieustannie potrącany przez nieznajomych i kompletnie ogłuszony przez głośną muzykę czuł się prawie szczęśliwy. Zapominał się w dźwiękach i tańcu, w czym była transowa, pierwotna przyjemność. Pot spływał po wytatuowanym torsie, mieniąc się w różnobarwnych światłach reflektorów. Nie przeszkadzał mu nawet fakt, że buty lepiły się do podłogi, a nozdrza wypełniał zapach papierosowego dymu, alkoholu i kwaśna woń potu. Miał nadzieję, że Bastian również podda się atmosferze beztroskiej zabawy, dlatego próbował go do niej wciągnąć… niestety osiągając zupełnie odwrotny efekt.
Nic sobie nie zrobił ze wściekłej miny ani rumieńców groźnie wyglądającego faceta, wciąż beztrosko śmiejąc się z całej sytuacji. Nie przestał nawet w momencie, w którym nieznajomy wyprowadził pierwszy, niecelny cios, a potem równie nieudolnie spróbował go obrazić. Wstrzymał powietrze, dopiero gdy Knox rzucił się na faceta i w ten sposób znaleźli się w samym epicentrum chaosu. Chciał się dołączyć do bójki, ale ktoś uderzył go łokciem w żebra, na moment pozbawiając tchu. Tłum na moment odgrodził go od Bastiana, zasłaniając widok na kotłujących się w parterze mężczyzn. Kątem oka Felix zobaczył, jak wokalista zeskakuje ze sceny, by entuzjastycznie dołączyć się do awantury.
Przepchnął się przez ludzi, łapiąc mocno Knoxa za ramię i próbując go odciągnąć od mężczyzny, zanim niebezpieczne pogo przerodzi się w agresywną bójkę. Szarpnął go za rękę, przeciskając się w stronę toalet, co przy całej otaczającej ich wściekłej gorączce było nie lada wyczynem. Obydwoje zyskali zapewne kilka siniaków, nie wspominając o zadeptanych butach, ale Felix nie przestawał się promiennie uśmiechać jak skończony wariat. Zostawili za sobą wściekły tłum, przepchnęli przed kolejkę, wywołując kilka wyzwisk i przekleństw, ale nim ktoś zdążył zareagować, Herrera wepchnął kumpla do kabiny i zamknął szybko drzwi. Wyszczerzył się szeroko, przykładając dłoń do jego policzka i dając mu głośnego, mokrego całusa w drugi.
Dzięki, bohaterze — zamruczał radośnie, z pijacką manierą przeciągając zmysłowo słowa. Czuły gest był wręcz absurdalny w industrialnym, obskurnym wnętrzu, w którym pod butami walały się pety i strunowe woreczki. Odsunął się na tyle, na ile pozwalała niewielka przestrzeń kabiny i wsunął dłoń do obcisłych czarnych spodni, przeszukując kieszeń. — Poczekaj, nagroda — mruknął, wyjmując najpierw paczkę owocowych gum do żucia i trzy kolorowe zapalniczki. Herrera kolekcjonował te z najbrzydszymi nadrukami, a niejednokrotnie uciekał się do drobnych kradzieży. W końcu wyjął woreczek, w którym znajdowała się ostatnia tabletka w kształcie serduszka. Potrząsnął nią, zuchwale spoglądając spod ciemnych rzęs na Bastiana. — Otwieraj buzię, staruszku — nakazał stanowczo, sięgając po narkotyk, który zamierzał ułożyć na języku mężczyzny.
Był to wyjątkowo hojny prezent, ale pijany Felix był szczerze poruszony tym bohaterskim aktem. Chociaż sam wolał rozdawać raczej buziaki niż ciosy.
Chyba że ktoś sobie zasłużył.
Cholera — mruknął, krytycznie spoglądając na swój nagi, płaski brzuch. Roztarł po nim kropelkę potu, a potem zacisnął wargi. — Musimy tam wrócić. Zgubiłem futro, a bardzo je lubię — postanowił, gotów zaraz znowu złapać Bastiana za rękę i z powrotem wciągnąć w tłum.

Bastian Knox
32 lat/a 193 cm
Wykładowca historii muzyki w The University of New Orleans
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Lost in my own nightmare
The devil cast a spell on me
Miejscow*
Felix i Bastian zaiste musieli mieć odmienne znaczenie pojęcia chaos; aczkolwiek ten w dobie rozwijających się wydarzeń, stopniowo przejmował brzemię jednej i drugiej definicji. Taneczne pogo bardzo szybko zmieniło się w bójkę, której inicjatorem stał się Sebastian oraz łysawy typek. Basti nie zamierzał pozwalać, aby ktoś żywnie obrażał jego przyjaciół, dlatego też nie zastanawiał się ani chwili dłużej, tylko niczym kula armatnia wleciał w tego śmierdzącego osiłka. Ten stracił równowagę, będąc też pchniętym przez rozpychający się tłum. Obaj dość szybko wylądowali na brudnym, lepkim od rozlanego piwa podłożu, na którym walały się papierki oraz puste strunowe woreczki, w których wnętrzu pierwotnie skrywały się zapewne narkotykowe fanty. Brunet próbował chyba udusić swojego przeciwnika. W zwierzęcej wręcz furii, palce ozdobione różnorodnymi pierścieniami, zacisnął na jego grubej szyi, by czym prędzej pozbawić zbawczego tchu.
Ktoś notorycznie go popychał. Ktoś krzyczał. Ktoś czym oblał. Aż stracił rezon.
Uśpił czujność, co było błędem. Osiłek wykorzystał nadarzającą się okazję i zamachnął się. Zaciśnięcia pięść ugodziła Bastiana w szczękę. Coś dziwnie chrupnęło. Zabolało. W ustach zaś poczuł metaliczny posmak krwi. Splunął szybko, kompletnie nie przejmując się doznaną dysfunkcją. Tym razem to on wymierzył cios, aż kostki od dłoni zapiekły go niemiłosiernie.
Siedział na tym dryblasie, waląc rękoma po omacku. Trafiał w jego twarz, głowę czy nawet podłogę, gdy ten nagle odsunął się.
Trwał w przedziwnej furii, będąc zagrzewanym do walki przez rozochocony tłum, do którego dołączył sam wokalista Dark Abyss.
I to się nazywa zabawa!
W pewnym momencie ktoś jednak odebrał mu możliwość trwania pośrodku owego chaosu. Mocne szarpniecie na ramię, wcisnęło go na nowo do tej właściwej rzeczywistości. Posłusznie stanął na nogi i pozwolił się prowadzić Felixowi. Obaj przeciskali się przez rozentuzjazmowany tłum, starając się przy tym zachować życie.
Sebastian rąbnął mocno ramieniem jakąś młodą dziewczynę, która miała na sobie jedynie bluzkę z prześwitującej siateczki. Na sutki przykleiła czarne nalepki w kształcie gwiazdek. I w takim wydaniu wesoło skandowała razem z tłumem, dopóki Knox ów uderzeniem o mało nie sprowadził jej do parteru. Obrzuciła go zatem mało sympatycznym epitetem. Ten mruknął pod nosem przepraszam, dalej grzecznie dotrzymując kroku Felixowi.
Zniknęli gdzieś z płyty, przeciskając się teraz wśród kibelkowej kolejki, aż dotarli na sam jej początek, a później i do cuchnącego moczem pomieszczenia.
Sebastian spojrzał nieco zaskoczony na swojego przyjaciela, gdy ten bez zbędnych ceregieli wcisnął się razem z nim do kabiny.
— Co jest... — zdążył powiedzieć, bo zaraz potem wyczuł usta Felixa na swoim policzku, na co uśmiechnął się głupkowato — Tej, ale tę ślinę już mogłeś sobie darować — udał zniesmaczenie, krzywiąc się przy tym widocznie; palcami zaś starł ten wilgotny ślad pozostawiony w ramach wdzięczności przez Herrerę.
— Aż mi się szczeniackie czasy przypomniały — rzucił niezwykle rozbawiony, celowo nawiązując rzecz jasna do swojego wieku. I jemu zdarzało się lądować w kiblu, niekiedy i z nieznajomymi osobami, ale to... w wiadomym celu.
W skupieniu obserwował poczynania kumpla, lekko marszcząc swoje brwi przy tym. Widział, że czegoś szuka po kieszeniach. Sam oparł się plecami o ścianę kabiny i ostrożnie przesunął palcami po rozciętej wardze. Pulsowała nieprzyjemnie, a gdy przejechał po niej koniuszkiem języka, to wyczuwał krew. Nie przejął się jednak danym faktem, bo to nie był pierwszy, ani ostatni raz, kiedy ktoś strzelił mu w mordę.
— Chcesz mnie naćpać? — zapytał, gdy dostrzegł małą pastylkę w kształcie serduszka już w palcach gitarzysty. W pierwszym odruchu nawiedziły go wątpliwości. Żarł przecież psychotropy, więc uważał to za niewskazane. Nie chciał jednak psuć nastroju, ani tłumaczyć się Felixowi ze swojej medycznej historii. Posłusznie zatem rozchylił wargi i wysunął język, na którego strukturze wyczuł zaraz tabletkę. Przytrzymał ją przez chwilę w buzi, by rozpuściła się.
Jeśli zaraz zaliczy zgon, to będzie pięknie.
Ale nie było już odwrotu.
— Dopiero zauważyłeś, że nie masz futra? — parsknął śmiechem, widząc u kumpla to jawne rozgorączkowanie — Jakieś pijane laski je miały. To pamiętam... Gadałeś z nimi wcześniej i sprzedawałeś buziaki za całusy — przypomniał mu, by potem w jego towarzystwie opuścić łazienkę.
Gdzieś w kościach czuł, że dopiero teraz rozpoczynała się prawdziwa zabawa...

Felix Herrera
sectusempra
po mieście błąka się tylko jedna dusza
24 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
I'd rather hear the worst than a false reply. Spill it all, baby, don't be shy
Miejscow*
Gdy tylko od odgłosów zabawy oddzieliły ich drzwi łazienki, Felix zapragnął natychmiast wrócić do jej serca, w samo centrum hałasu i tłumu. Powstrzymał się, by nie ucałować jeszcze raz policzka albo jeszcze lepiej polizać go, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że to mogłoby być za dużo. Uniósł więc sceptycznie brew i zrobił teatralnie urażoną minę, wydymając przy tym górną wargę językiem.
Stary, ludzie zabijają się o całusa ode mnie, a ty gardzisz? — mruknął z przesadną pewnością siebie, która ostatecznie była tylko żartem, bo Herrera zaraz potem wziął się za skrupulatnie przeszukiwanie kieszeni, w których zachował sobie trochę magii na później i był skłonny się nią hojnie podzielić z kumplem. Nie znalazł tam niestety żadnej chusteczki, którą mógłby podsunąć mężczyźnie, więc tylko krótko zerknął na rozciętą wargę i przetarte kostki na dłoni mężczyzny. — Wyglądasz jak twardziel. Wszystkie laski tego wieczoru są twoje — dorzucił wesoło, wsuwając teraz dłonie do kieszeni na pośladkach.
Siniaki nie robiły na nim wrażenia. Jego ojciec mimo zawodu wysokiego ryzyka rzadko chodziło z obitą twarzą, bo nikt nie podskakiwał staremu Herrerze, to jednak Felix przywykł do tego widoku. Sam nie raz oberwał za swój niewyparzony język, próbując poderwać nieodpowiedniego faceta lub stając w obronie wartości, kobiet czy innych chłopaków, choć swoje obrażenia ukrywał raczej pod subtelną warstwą makijażu, zamiast obnosić się nimi z dumą.
Otwieraj gębę, bo się rozmyślę — rozkazał, gdy w końcu między jego palcami zakołysał się woreczek z obiecującą zawartością, którą chwilę później poczęstował Bastiana, wesoło klepiąc go w policzek niczym grzecznego psiaka.
Niestety, chwilę później przypomniał sobie o zagubionym futrze. Nie mógł sobie pozwolić na taką stratę, dlatego zamierzał ruszyć na jego poszukiwanie. Wysłuchał wskazówek mężczyzny, uznając je za niezły trop. Wygiął więc kąciki w dół, wydymając wargi i pokiwał głową, nim nie opuścili bezpiecznej, choć dość klaustrofobicznej przestrzeni kabiny. Wciągnął Bastiana z powrotem w rozgrzany tłum. Wciąż trudno było ocenić, czy zgromadzeni ludzie tańczą czy się biją, ale Herrerze wcale to nie przeszkadzało. Na moment znowu zapomniał o futrze, skacząc do kolejnych agresywnych riffów. W tym momencie też wypuścił nadgarstek mężczyzny ze swoich palców i zniknął mu gdzieś pośród tłumu. Udał się do baru, gdzie zostawił dziewczyny ze swoim futrem. Te zareagowały na jego powrót rozkosznym entuzjazmem. Wyłudził kolejnego papierosa i dał im się wyciągnąć na zewnątrz, prawiąc komplementy i popijając alkohol z ich brokatowych piersiówek.
W ten sposób udało mu się odzyskać futro, ale niestety zgubił gdzieś po drodze Bastiana, o którym oczarowanym nowymi towarzyszkami zapomniał z charakterystyczną dla siebie nonszalancją.
Był pewien, że Sebastian potrafił sobie sam poradzić.

Bastian Knox

[koniec <3]
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gauche Crescent”