Zablokowany
25 lat/a 180 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Beauty is a knife I've been holding by the blade
Swallowing my pride so I won't eat anything
It's all a lie, honestly, it's eating me alive
Przyjezdn*
Powoli dojrzewała do myśli o powrocie do pracy.
Huragan zniszczył ich domek, a odbudowa była kosztowna. Nie mogli bez końca polegać na oszczędnościach i drobnych przelewach, które Epiphany dostawała w ramach pamiątki po starym życiu. Poza tym, miesiące przesiadywania w chatce na bagnach wyciszyły kobietę a jednocześnie pozwoliły zatęsknić za sporadycznym wyjściem do ludzi.
Myślała o tym szczególnie wtedy, gdy to Castor - zachęcony przez nią - wychodził. M u s i a ł mieć życie poza martwieniem, czy Epi jadła, czy boli ją serce, czy Mozzie nie nadepnął na coś w lesie. M u s i a ł mieć coś dla siebie, kawałek codzienności w której nie jest opiekunem, a mężczyzną z historią, pasją, talentami. Dlatego gdy pojawiły się pierwsze głosy o rozwiązaniu sprawy jego brata - była pierwsza do trzymania kciuków i wspierania partnera w tej podróży.
Pewne jej elementy miał realizować z kimś innym, i to było w porządku.
Do czasu.
Do czasu, aż wrócił bardzo późno - tłumacząc p o s t ę p a m i w sprawie.
Myślała o tym całą noc, przewracając się z boku na bok pod ich baldachimem z koca, który teraz już został wzbogacony o rząd światełek i szafkę nocną, w której mogli przechowywać awaryjne leki Epiphany. Te przydawały się, gdy ich łóżkowe zabawy nabierały tempa, a blondynce robiło trochę słabiej. O, ironio - teraz, gdy wydawało jej się że zaspokaja potrzeby partnera, znacznie bardziej martwiła się o inne kobiety niż wcześniej, gdy oboje katował kilkuletni celibat. K o b i e t y.
Przy śniadaniu starała się nic nie zepsuć swoim wybuchem i nie powiedzieć, co jej chodziło po głowie. Rozsądek jeszcze walczył o miejsce przy stole, bo nikt nie lubi histeryczek, co nadmiernie kontrolują partnerów i uskuteczniają awantury o nic.
Jednak układ nerwowy Epiphany, mimo wielu pozytywnych zmian dotychczas, pozostawał sieczką i nie zawsze potrafiła zatrzymać ten efekt kuli śniegowej obaw.
Proszę — chciała podać Castorowi jego zeszyt, lecz ten upadł. Schyliła się z kuchennego taboretu, a podniesiona okładka otworzyła się, ukazując słowa świetnie cię widzieć. Wtedy ręka zatrzęsła się mocniej, zęby zacisnęły na dolnej wardze a słabe serce zabiło. To nie słowa były złe, tylko jej intuicja, a tę trudno było zignorować. — To... — zaczęła, dłubiąc widelcem w sałatce owocowej. Ta w minionych tygodniach była najłatwiejszym sposobem podania Epiphany kalorii, cukrów i witamin, ale nagle jakoś przestała smakować.
Dobrze się bawiłeś z Lynette?

castor hathaway
Epi
po mieście błąka się tylko jedna dusza
32 lat/a 189 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
A potem świat znowu zaczął istnieć, ale istniał zupełnie inaczej.
Przyjezdn*
Ślimacze tempo, w którym posuwali się naprzód było irytujące; zdawało się, że Castor Hathaway 一 ten sam, który niegdyś potrafił spędzić na przeglądaniu papierów długie godziny 一 stał się wyjątkowo niecierpliwym człowiekiem, który chciał mieć wszystko tu i teraz (reguła obowiązywała także w jego postępach z mówieniem).
W jego życiu wyróżniały się jednak chwile 一 do owych należała przede wszystkim relacja z Epiphany 一 gdy nie miał niczego przeciwko spokojowi i opanowaniu. Lubił ich niczym niewymuszone momenty, naturalność z jaką podchodzili do kolejnych ważnych kroków w związku oraz to, że nie nalegali i cierpliwie czekali na bycie gotowym.
Wróciwszy do domu, zasnął błyskawicznie, a gdy obudził się i pokuśtykał do kuchni na śniadanie, nawet nie zakładał, że coś było nie tak. Jego dzień miał obfitować w rozmaite aktywności związane z naprawą domku po huraganie, a później chciał zaproponować ukochanej romantyczny czas tylko we dwoje.
Gdy zeszyt wylądował na podłodze, jego zmysły wyostrzyły się 一 Castor prędko porzucił rozmyślania dotyczące wspólnych planów i zlustrował ukochaną uważnym spojrzeniem. A nuż działo się coś niepokojącego?
Co? 一 spytał, posyłając Epi uważne spojrzenie. 一 Nie 一 dodał, kręcąc przecząco głową i odkładając widelec. Nie uważał, by grzebanie w dokumentach i uważne śledzenie ich zawartości było dobrą zabawą; z jego perspektywy praca należała do tych katorżniczych, podczas których należało zwracać uwagę na choćby najdrobniejszy element. Do zrujnowania całej sprawy wystarczył zaledwie jeden błąd (lub zwykłe przeoczenie), dlatego Castor uważnie śledził tekst, nie chcąc nigdy więcej wracać do kartek, które już przejrzał.
Nie wiedząc, co się dzieje, pośpiesznie chwycił za długopis i otworzył notes na pustej stronie.
Pod koniec bolały mnie już oczy i myślałem tylko o tym, żeby wrócić do domu i położyć się przy tobie. Myślałem, że to niemożliwe, ale odzwyczaiłem się ślęczenia od dokumentami i chyba przestałem to lubić.
Podsunąwszy Epiphany zeszyt, skoncentrował się na Mozarcie, który dopominał się uwagi (rozmowa rodziców była mu wyjątkowo nie w smak, bo przez nią tracili zainteresowanie nim). Castor, wierząc, że tym przekona do siebie urażonego pupula, sięgnął po parę malin. 一 Z-zjadaj 一 zachęcił, nie przyjmując odmowy.
Nie tylko Epi musiała dbać o siebie i jeść owoce; po sprawdzeniu, które z nich mogły jeść psiaki, Hathaway wpychał je również labradorowi.

epiphany hart
wpisywanie 7 raz tego samego jest przykre
po mieście błąka się tylko jedna dusza
25 lat/a 180 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Beauty is a knife I've been holding by the blade
Swallowing my pride so I won't eat anything
It's all a lie, honestly, it's eating me alive
Przyjezdn*
Czuła się okropnie.
Tym różniła się Epiphany sprzed związku z Castorem od Epiphany dzisiejszej - wciąż potrafiła odjebać przedstawienie jak cyrkowy małpiszon, lecz tamta nie odczuwała wyrzutów sumienia, a tę gryzły one od środka od pojawienia pierwszej, niepotrzebnej myśli.
Tylko jak miała je zatrzymać? Pędziły pomiędzy jednym uchem a drugim, bo Lynette była piękną kobietą, z którą Castor spędził długi wieczór. Nie, na pewno do niczego nie doszło, ale wieczorów przy słabym świetle lampki będzie więcej, a ona na pewno ostrzyła sobie kły na taki smakowity kąsek.
Chryste, nawet z uprzedmiotawianiem partnera czuła się jak najgorsza imitacja człowieka, ale co miała na to poradzić? Zanim ktoś go pozna (a lepiej, żeby Lynette nie poznała, bo zakocha się bez pamięci - tak traktowało delulu Hart), to widzi opakowanie, a opakowany był kurewsko niemożliwie zajebiście apetycznie. Zawsze uważała go za przystojnego, a dobroć ukrytą w głębi męskiego spojrzenia za cholernie magnetyczną, lecz to wszystko było niczym przy jej nowo odkrytym libido. Teraz Castor jawił się Epiphany jako najseksowniejszy (i jedyny seksowny) człowiek na świecie, który wręcz ociekał perfekcją zamiast potu, gdy wykonywał prace remontowe ich chatki.
JAK LYNETTE MIAŁA NA TO NIE POLECIEĆ?
JAK KTOKOLWIEK MIAŁ?
Czułam jej perfumy — powiedziała szybciej, niż zdążyła choćby ręką zasłonić własną gębę i zapobiec katastrofie. Czuła j a k i e ś kobiece nuty. Czy tamta lampucera (przepraszam) tak się wypsikała, że przesiąkł zapachem, czy próbowała niby niewinnie miziać go swoim nadgarstkiem przy sięganiu po kolejne kartki, zaznaczając teren?! — Czułam jej perfumy na tobie, gdy kładłeś się przy mnie — doprecyzowała drżącym głosem, choć znów - nie podejrzewała, że mogło już dojść do ordynarnej próby ze strony kobiety, a jedynie, że szykowała ku temu fundamenty.
Wstała, a resztki ze swojej miseczki opróżniła do kosza na śmieci. Podeszła do zlewu, odkręciła wodę i nasączyła gąbkę płynem, by już za chwilę rozpocząć zmywanie po śniadaniu. Zazwyczaj zostawiała to zadanie Castorowi, który robił - dzięki kontroli nad dłońmi - mniej hałasu, ale teraz akompaniament tłukącej się w zbiorniku porcelany i szkła jakoś pasował do nastroju.
Przez rozedrganie i nieuwagę zacięła się nożem, co skwitowała syknięciem, gdy gorąca woda spłynęła po ranie razem z krwią. Zakręciła kurek, owinęła dłoń kawałkiem ręcznika kuchennego i zaczęła niedelikatnie poszukiwać opatrunków po szafkach.
Nie ruszaj — zaraz zwróciła się do Castora, który - obstawiam - zechciał zareagować i pomóc. Lepiej, żeby jej teraz nie dotykał, a już zwłaszcza nie z czułością, która tylko przypominała o tym, jak wiele mogła stracić na rzecz jakiejś tlenionej blondyny.
W końcu jedno wiedziała o Hathawayu: to był jego gust, tylko tamta wyglądała z d r o w i e j.

castor hathaway
Epi
po mieście błąka się tylko jedna dusza
32 lat/a 189 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
A potem świat znowu zaczął istnieć, ale istniał zupełnie inaczej.
Przyjezdn*
Jego zmysły wyostrzyły się; Castor skoncentrował całą swoją uwagę na Epiphany, bo nie pierwszy raz słyszał podobne słowa. Gdy ciężar stwierdzenia osiadł na jego barkach, wyobraźnia przeniosla go do Sapphire Creek; był tam, na podjeździe własnego domu, otoczony zimową scenerią. Wracał od kochanki i na spotkanie wyszła mu Amanda, jego była żona; także pytała, dlaczego pachniał inną, ale wtedy castorowe usta bez problemu składały się w wierutne kłamstwa. Tamten Castor nie widział w tym niczego złego i całe szczęście, że obecna wersja nawet przez chwilę nie myślała o tym, by skłamać.
Choć przez umysł przewijała się setka myśli na sekundę, nie wiedział, która z nich była tą właściwą. 一 Epi 一 szepnął, potrząsając głową. Nie chciał, by szli tą drogą; nie chciał, żeby oskarżali się o coś, co nigdy nie będzie miało miejsca.
Ani przez chwilę nie myślał, że jego kobieta przesadza; taktował wszystko wyjątkowo poważnie, bo kiedyś 一 w bardzo odległej przeszłości 一 doświadczał wielu analogicznych sytuacji, które w późniejszym okresie okazały się być prawdą. Poza tym przyznał się; w tamtym liście opisał liczne zdrady, więc teraz miała podstawy, by go podejrzewać.
Prawdopodobnie właśnie dlatego traktował wszystko cholernie poważnie i starał się, by jak najszybciej wyjaśnić sytuację (i zapewnić, że naprawdę nie było się o co martwić, bo nie widział świata poza nią).
Wiedział, że sytuacja staje się coraz poważniejsza; w chwili, w której Epi zdecydowała się pozmywać naczynia, westchnął i spojrzał w górę z nadzieją, że uda mu się wybrnąć z sytuacji.
Nim jednak zdążył napisać cokolwiek w zeszycie, jego dziewczyna skaleczyła się w palec. Hathaway poderwał się ze swojego miejsca (na tyle, na ile pozwoliła mu złamana noga) i próbował jej pomóc. Niestety, Epiphany odrzuciła jego dobre chęci; nie ruszaj zatrzymało go w pół kroku i sprawiło, że na jego twarzy pojawiło się zdezorientowanie. 一 Proszę 一 rzucił nieustępliwie, p r ó b u j ą c zawalczyć o przestrzeń do rozmowy.
Nie mógł się poddać; nie mógł uciec, bo to będzie jedynie upychanie trupa w szafie.
Nie wiem, jak to się stało, że pachniałem jej perfumami. Epi, ja naprawdę nie wiem i nie chcę, żebyś czuła się źle przez moje wyjścia. Strasznie cię przepraszam i przysięgam, że siedzieliśmy po dwóch różnych stronach biurka.
Niepewnie odwrócił zeszyt i ustawił go w takiej pozycji, by Hart mogła przeczytać wiadomość.
Wiem, że zeszło nam strasznie długo, ale znów udało nam się znaleźć dane Coltona. Nie gniewaj się na mnie, proszę. Jeśli chcesz, następnym razem możesz pojechać ze mną.
Stawiał na przejrzystość i transparentność; chciał, by Epi na własne oczy zobaczyła, jak wyglądają spotkania i że podczas nich nie dzieje się nic, co mogłoby świadczyć o choćby namiastce zdrady.

epiphany hart
wpisywanie 7 raz tego samego jest przykre
po mieście błąka się tylko jedna dusza
25 lat/a 180 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Beauty is a knife I've been holding by the blade
Swallowing my pride so I won't eat anything
It's all a lie, honestly, it's eating me alive
Przyjezdn*
W amoku emocji nie panowała nad sobą. Trzymała się długo - od wczorajszego wieczoru, przez całą noc i część poranka, lecz słowa napisane na kartce papieru podsunęły wyobraźni jeden obrazek. Jeden, o jeden za dużo. J e d e n, w którym Castor i Lynette bawili się świetnie, a kobieta trzepotała tymi długimi jak z bajki rzęsami i minuta po minucie zaskarbiała sobie więcej jego względów.
Nim Epiphany miała się zorientować, w tej wersji, spotkań byłoby więcej. Zawsze motywowane bratem, tak, by nie było się do czego przyczepić. Tylko wariatka czepiałaby się przecież o próby uniewinnienia członka rodziny niesłusznie zamkniętego w więzieniu. Więcej spotkań, więcej okazji by ta wstrętna lafirynda uwiodła dobrego, kochanego, miękkiego jak chałka z mlekiem chłopca, w każdym calu perfekcyjnego.
Niechętnie spojrzała na zeszyt, wciąż przyciskając papier do skaleczenia, gdyż plasterków w emocjach nie była w stanie znaleźć. Bała się tego, co przeczyta i bała się siebie, w reakcji na tekst. Bała się, że będzie jak dawniej. Że będzie krzyczeć, że polecą wulgaryzmy, a potem będzie jej tak bardzo wstyd za swoje zachowanie…
W tej chwili bała się wszystkiego, bo ziarenko wątpliwości (które sama sobie zasiała!) zagrażało wszystkiemu, co dla niej najcenniejsze.
Ona wygląda jak ja, i jak Sicy… — wymamrotała wreszcie, gryząc się w język za późno. Nie miała prawa używać jej imienia, nie miała prawa wypominać przeszłości mężczyźnie, który był przecież wobec niej brutalnie szczery. Ale nie o wypominanie chodziło, a o strach, że Lynette spełniała jego kryteria. — Jest piękna i mądra i, ja pierdolę, Castor, ma własne MUZEUM?! — kuchnię wypełniała rozdzierająca serce rozpacz. Lynette była symbolem sukcesu i perfekcji, w kontraście do rozsypanej Epiphany z sercem, które ledwo biło uderzenie za uderzeniem.
A ty jesteś taki naiwny — dodała. — To nic złego, za to cię kocham, bo jesteś dobry i nie sądzisz, że ktoś mógłby… I nie wierzysz w siebie, ale ja wierzę w ciebie i… — potrząsnęła głową. — Nie wierzę, że ona nie widzi w tobie tego, co ja widzę.
Prędzej czy później wykona jakiś ruch, a Castor niczym bohater chujowej netfliksowej produkcji będzie musiał wybrać w tym trójkącie miłosnym.
I nie wybierze Epi, bo Epi nie wybrałby nikt. Nie przy takiej rywalce, jak Lynette.

castor hathaway
Epi
po mieście błąka się tylko jedna dusza
32 lat/a 189 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
A potem świat znowu zaczął istnieć, ale istniał zupełnie inaczej.
Przyjezdn*
Robił wszystko, by chęci ucieczki i schowania głowy w piasek nie przechyliły szali na jego niekorzyść; bo choć w przeszłym życiu rozwiązanie byłoby czymś oczywistym, teraz Castor walczył, by wytrwać i doprowadzić rozmowę do końca. Teraz m u s i a ł wyjaśnić, bo odkrył, że podejście było kluczem do sukcesu (a przynajmniej dzięki próbowaniu nie miał aż takich wyrzutów sumienia).
Powiedzieć, że imię tragicznie zmarłej kochanki było niczym siarczysty policzek, to jak nie powiedzieć niczego. Castor na chwilę przymknął oczy, a później westchnął i rozpoczął w myślach tworzenie przemowy.
Nie ulegało wątpliwości, że miał swój typ kobiety; od zawsze podobały mu się blondynki i większość kobiet, z którymi się umawiał była do siebie podobna. Istniała szansa, że kiedyś, w bardzo odległej przeszłości, zawiesiłby oko na Lynette, ale teraz jej wygląd fizyczny nie miał żadnego znaczenia. Była piękna, ale Castor zdawał się tego nie dostrzegać; nawet przez chwilę nie patrzył na Lyn jak na potencjalny obiekt westchnień, bo dla niego liczyła się tylko roztrzęsiona blondynka, która miała cholernie niską samoocenę.
To nie ma z-znaczenia 一 zapewnił, odkładając zeszyt i kuśtykając w jej stronę. Nim powiedział coś jeszcze, odnalazł pasterki i podał je kobiecie, którą k o c h a ł. 一 Nie ma z-znaczenia, bo to z t-tobą 一 w tym momencie urwał i wskazał na ukochaną 一 z tobą c-chcę b-budo-budować życie. 一 M ó w i ł; chcąc pokazać, jak ważna dla niego była, przełamywał swoje bariery i pokazywał, jak wiele dały ich wspólne ćwiczenia. 一 N-nieważne, co b-będą r-robić inni. N-nieważne, j-jak wyg-wyglą... 一 zirytował się, bowiem aparat mowy nie chciał z nim współpracować. 一 Liczysz się tylko ty. Zawsze. Tylko ty. 一 mówił z pasją i ogromnym przekonaniem. Biła od niego szczerość, a na twarzy malował się szeroki uśmiech.
Miał gdzieś muzea; miał gdzieś to, że ktoś mógł go podrywać. Jego całym światem była Epiphany, bo to ona sprawiła, że był lepszym człowiekiem; to z nią tworzył rodzinę, to z nią miał psie dziecko i TO Z N I Ą chciał być już do końca. 一 M-może s-sobie wi-widzieć, co chce. Ja wi-widzę tylko ciebie 一 powtórzył raz jeszcze, oficjalnie ustanawiając rekord wypowiedzianej liczby słów.

epiphany hart
wpisywanie 7 raz tego samego jest przykre
po mieście błąka się tylko jedna dusza
25 lat/a 180 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Beauty is a knife I've been holding by the blade
Swallowing my pride so I won't eat anything
It's all a lie, honestly, it's eating me alive
Przyjezdn*
Zmierzyła plasterki - różowe, w jednorożce - wściekłym spojrzeniem. Zeń ciskała laserami i niewiele brakowało, by w chatce kolejny raz popękały okna, ściany uległy zawaleniu, a Mozart szukał im ratunku po bagnach.
Chwila kalkulacji - czy chciała dąsać się aż tak bardzo i odmówić wzięcia opatrunku robiąc na złość samej sobie, czy była gotowa choć tyle odpuścić. Po minucie - skinęła głową i pozwoliła nawet Castorowi chwycić jej dłoń, a potem starannie okleić poszkodowany paluszek. Tylko tyle, choć w ich sytuacji a ż tyle, bo niegdysiejsza Epiphany już trzaskałaby drzwiami i na piechotę, boso, szła przez bagna do miasta. Drąc się przy tym, że każdy facet to świnia, że ona już ma dosyć i że z tego nic nie będzie.
Dopiero w tej chwili docierało do niej, jak długą drogę przeszła od momentu wylądowania w Montanie na przymusowym odwyku, wreszcie w grupie wsparcia która od początku przyprawiała ją o mdłości... Wreszcie była w dobrym miejscu i poczuła się przez moment jak niewdzięczna gówniara, robiąca jedynemu partnerowi który z nią wytrzymywał i dbał o nią - jazdy za coś, co mogłoby się wydarzyć, ale przecież nie wydarzyło.
Im więcej mówił - M Ó W I Ł - tym bardziej jej było wstyd. Serce miękło, emocje opadały i zastępowała je duma, że tak pięknie artykuował myśli. Potykając się o sylaby, tak, ale w najpiękniejszy dla jej uszu sposób, którego nigdy nie miała mieć dosyć.
Trochę głupio zrobiłam, co nie? — wydukała w końcu, zażenowana, wbijając zakłopotany wzrok w podłogę. Zrobiła kroczek naprzód, i jeszcze jeden, i jak takie dziecko które dobrze wie że nabroiło - wcisnęła się chudym ciałem w jego sylwetkę. — Tak się zdenerwowałam, za nic — przyznała mu rację, choć miał na tyle klasy, by werbalnie jej nie wypomnieć, że kręciła awanturę z niczego. Nie chciał jej zranić - widziała to dobitnie i powinna wreszcie nauczyć się ufać, że samo posiadanie okazji do zdrady zdradą nie jest. Bo on z tej okazji nigdy by nie skorzystał.
Teraz mi wstyd — zadarła głowę, by spojrzeć na niego z największą skruchą, a wreszcie objęła go mocno. Najmocniej, jak kruche ciało było w stanie. — Ale nie żałuję, bo przynajmniej... Przynajmniej cię zdenerwowałam i zobacz, okazało się, że tak dobrze ci idzie w emocjach! — pochwaliła - pękając z dumy - i ucałowała czule jego szorstki policzek.
Głupio mi. Przepraszam... Mógłbyś mnie jeszcze kochać, mimo wszystko? Nie chcę być samotną matką...

castor hathaway
Epi
po mieście błąka się tylko jedna dusza
32 lat/a 189 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
A potem świat znowu zaczął istnieć, ale istniał zupełnie inaczej.
Przyjezdn*
Mając możliwość opatrzenia jej palca, czule przykleił plasterek, a później 一 zgodnie z zasadą, że ranę należało pocałować 一 musnął wargami skaleczone miejsce.
Ze spokojem obserwował swoją kobietę, bowiem wiedział, że mogło być różnie; finalnie jednak jej reakcja nie miała żadnego znaczenia. Nie miała, bo taką ją pokochał i nie zamierzał z niej rezygnować n i g d y.
Tr-troszkę 一 przyznał, uśmiechając się słabo. 一 Ale to nic 一 dodał zaraz, czym chciał zaznaczyć, że bynajmniej nie chował urazy. Z jego perspektywy miała pełne prawo do obaw (bo przecież w przeszłości zdradzał), ale jego zadaniem było danie jej gwarancji, że przeszłe życie już nie wróci.
Kiedy Hart się w niego wtuliła, objął ją ciasno (zupełnie jakby chciał pokazać, że sprawa była przesądzona od dawna i że utknęli razem na zawsze). 一 Tak, ale nie rób tego w-więcej 一 zaśmiał się, bowiem mówienie, by ją uspokoić, nie było jego wymarzonym sposobem walki z problemem.
Tak. Wszystkiego najlepszego, Epi 一 zapewnił, posyłając jej spojrzenie przepełnione miłością. Kwitował wszystko słowami, które wypowiedział do niej po raz pierwszy, czym 一 w niemal poetycki sposób 一 tworzył swoistą klamrę. Hart mogła być spokojna; Castor nigdzie się nie wybierał i prędko puszczał w niepamięć jej sceny zazdrości.
później...
Nie spodziewał się, że wszystko będzie wyglądało w ten sposób; w najśmielszych snach nie podejrzewał, że jego książka odniesie taki sukces. Jego pocztę zalewały zaproszenia do kolejnych programów, ale Castor 一 z uporem maniaka 一 odrzucał każde z nich. Wolał swoje spokojne życie u boku najcudowniejszej kobiety, jaką było mu dane poznać; wolał leniwe, przepełnione czułościami poranki, popołudnia, gdy siedzieli w ogrodzie i r o z m a w i a l i (szło mu coraz lepiej i już nie wstydził się potknięć) oraz wieczorów, gdy zasypiali wtuleni w siebie na swoim wygodnym łóżku z baldachimem.
Życie po poznaniu Epiphany Hart było bajką; było bajką, z której nie chciał się wydostać już nigdy.

Koniec <3 <3 <3 <3
epiphany hart
wpisywanie 7 raz tego samego jest przykre
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Zablokowany

Wróć do „Rozgrywki”