ODPOWIEDZ
16 lat/a 162 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Tell me God almighty
If you don't like my presence
Why would you invite me?
Przyjezdn*
Ismena od zawsze miała do świąt dość ambiwalentny stosunek - z jednej strony niosły za sobą ogromny plus w postaci przerwy świątecznej, dzięki której mogła odpocząć od męczącej szkoły i jeszcze bardziej męczących rówieśników, z drugiej, całe te (jej skromnym zdaniem zupełnie zbędne) przygotowania potwornie ją irytowały. Najchętniej zupełnie wycofałaby się z robienia przedświątecznych porządków, gotowania, przystrajania mieszkania i całej reszty bzdetów, które nie miały dla niej absolutnie żadnego znaczenia. Była pewna, że kiedy już wyprowadzi się z domu, zrezygnuje z tego wszystkiego całkowicie, ograniczając się jedynie do świątecznego obiadu z ojcem - bo bądź co bądź był jej jedyną rodziną i nawet, jeśli czasami nie potrafiła się z nim dogadać, wciąż zależało jej, by utrzymywać w miarę pozytywne relacje.
Korzystając z dnia wolnego, całe przedpołudnie przeleżała w łóżku, popijając czarną herbatę z dodatkiem energetyka (brzmiało obrzydliwie, ale smakowało zaskakująco dobrze), oglądając Supernatural i uparcie odpychając od siebie fakt, że obiecała pomóc w pieczeniu pierniczków - miała zamiar spędzić w ten sposób cały dzień, ale ojciec postanowił zniweczyć jej plany i wysłać ją na zakupy. Przepaliły się zeszłoroczne lampki choinkowe, więc koniecznie trzeba było dokupić nowe; przy tej okazji stary stwierdził, że brakuje mnóstwa innych rzeczy, a Ismena nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to wszystko wcale nie było takie niezbędne i miało na celu jedynie zmotywować ją do wyjścia z łóżka. Dostała listę (którą rozszyfrowała z niemałym trudem, bo pismo ojca nie należało do najbardziej czytelnych), dodatkowe pieniądze na opłacenie ubera (jej warunek konieczny, bo przecież nie będzie rozbijała się komunikacją miejską z tymi wszystkimi torbami) i polecenie, by ogarnęła wszystko jak najszybciej, bo przecież w domu było jeszcze tyle rzeczy do przygotowania - i nie trzeba chyba dodawać, że oczywiście nic sobie z tego polecenia nie zrobiła. Wybitnie mocno nie miała ochoty ślęczeć nad garami tudzież biegać po domu z odkurzaczem, dlatego, wbrew temu, co obiecała ojcu, przeciągała swoją wycieczkę na zakupy jak tylko się dało, mając zamiar zwalić winę za swój późny powrót na niebotycznie długie kolejki w sklepach.
W drodze powrotnej zaczęły przychodzić do niej ponaglające esemesy, które z uporem maniaka ignorowała. Siedziała rozwalona na tylnym siedzeniu samochodu, popijając kawę ze Starbucksa, scrollując instagrama i zupełnie olewając wszystko, co działo się dookoła niej... do szarej rzeczywistości przywrócił ją dopiero pisk opon i soczysta wiązanka przekleństw z ust kierowcy. Nie uznawała zapinania pasów, więc pod wpływem gwałtownego hamowania poleciała do przodu, uderzając głową w zagłówek przedniego siedzenia i przy okazji wylewając kawę na fotel oraz swój bezrękawnik ze sztucznego futra.
Co do chuja... 一 wymamrotała, lekko zamroczona, poprawiając okulary przeciwsłoneczne, które zsunęły jej się na czubek nosa. Były jej w tej chwili absolutnie zbędne, ale nosiła je, przekonana, że stanowią idealne dopełnienie jej dzisiejszej stylizacji.
Wszystko w porządku? Nic się pani nie stało?
Zaśmiała się nerwowo, słysząc grzecznościowy zwrot. Doskonale wiedziała, że w pełnym makijażu wyglądała na więcej niż te swoje piętnaście lat, ale z jakiegoś powodu wciąż niezmiernie ją bawiło, kiedy dorośli ludzie zwracali się do niej per pani. Jej rozbawienie szybko jednak ustąpiło miejsca irytacji, kiedy zdała sobie sprawę, że jej nowe, białe futro, w wyniku bliskiego spotkania z sojowym latte, zyskało kilka pokaźnych plam.
Żyję 一 oznajmiła, desperacko próbując zetrzeć z siebie kawę, choć szybko stało się jasne, że bez prania się nie obejdzie. I po co ja się godziłam na te jebane zakupy? Następnym razem powie ojcu, żeby sam sobie jechał do sklepu a jej pozwolił w spokoju oglądać serial. 一 To może ja tu wysiądę... 一 rzuciła do rozemocjonowanego kierowcy, zerkając na niego przelotnie znad ciemnych okularów. Właściwie chyba nie miała innej opcji, bo dość oczywistym było, że w tej chwili samochód nie pojedzie dalej, dlatego w pośpiechu chwyciła torbę z zakupami, z tych emocji zupełnie zapominając o pustym kubku po kawie i wyszła na zewnątrz, zobaczyć, co tak właściwie się stało. Ledwie zarejestrowała fakt, że kierowca wysiadł z samochodu zaraz po niej.

Norma-Jean Garcia
29 lat/a 162 cm
weteranka, detektyw wydz. krymin. w criminal justice square
Awatar użytkownika
ABOUT ME
"Why is it that men are permitted to be obsessed about their work, but women are only permitted to be obsessed about men?"
Przyjezdn*


Czas świąt z pozoru nie był czasem spokojnym. Wszyscy ciągle gdzieś biegali, gnali za czymś. Dekoracje, prezenty, przygotowania do obiadu albo kolacji. Wszystko to zaczynało męczyć. Nawet kogoś takiego jak Normę, a może szczególnie ją. Oczywiście, nie była kompletną przeciwniczką ale i tak chciała mieć w tym czasie święty spokój. Szczególnie, że to była jedna z niewielu chwil, kiedy tak naprawdę mogła mieć wolne. Wszyscy wykorzystywali ten czas by zwyczajnie poleniuchować, oglądać jakieś głupoty w telewizji albo spać. Sen, byłby idealny. Gdyby nie to, że jednak wpadła na pomysł by pomóc. Odciążyć od całego tego zamieszania swoją rodzinę. Sprawić im przyjemność. Nie wiedziała jak mocno będzie tego żałowała. Jak wiele by dała, by zostać w ciepłym domu. Nie męczyć się z wyborem choinki. Właśnie o nią teraz chodziło. Jej wybór był przecież tak istotny. Chciała najlepszą możliwą, ale nie przesadnie dużą bo przecież nie było aż tak wiele miejsca w domu, by cokolwiek mogłoby się tak pomieścić, poza meblami, które już tam były.
Wycieczka okazała się z pozoru przyjemne. Nawet nie musiała się mocno wkurzać, na to że nie będzie wyboru. Sporo jeszcze było choinek, które nadawały się do czegokolwiek. Nawet uśmiechnęła się kilkakrotnie, co nie było podobne do niej. Może świadomość, że jednak potrafi sobie z tym poradzić dawała jej nadzieję. Wreszcie mogła wpakować choinkę na swój samochód, który na pewno nie nadawał się na przewożenie takich gabarytów. Wyglądało to wręcz komicznie, jak wyjechała z parkingu i włączyła się do ruchu. Drzewka trzęsło się przy każdej możliwej okazji. Próbowała jechać jak najwolniej się dało ale ciągle pojawiały się obawy, że może jednak powinna związać choinkę dwukrotnie. Chwilę potrwało za nim trochę się uspokoiła i skupiła na tym by dotrzeć do domu. Wtedy będzie mogła odetchnąć z ulgą i cieszyć się tym, że jest w stanie przytargać drzewko świąteczne do domu. Niestety nie przewidziała przecież, że sama dobra wola nie wystarczy. Dopiero kiedy usłyszała głośne zgrzyty i coś co przypominało pękającą linkę. Już wtedy wiedziała, że to na pewno nie skończy się dobrze. Nie musiała przewidywać, by za chwilę z ogromnym hukiem i impetem to co było teraz na dachu, za chwilę zaczęło odbijać się od drogi, na której ona nadal jechała. Zaczęła gwałtownie hamować, jakby chciała zatrzymać to co już się stało.
- Cholera - warknęła tylko i kiedy samochód zatrzymał się złapała powietrze w usta. Spojrzała w lusterko, widząc że choinka nadal tam jest. Nie przewidziało jej się. Nawet się ucieszyła, że jest cała. Nacisnęła szybko na drzwi i wyszła by podbiec do niej. Niestety w tej samej chwili, samochód który się zbliżał, musiał nie zauważyć tego wielkiego-zielonego-czegoś na środku drogi. Usłyszała tylko pisk opon i to jak z drzewka nie zostaje praktycznie nic.
- Jak jeździsz, kretynie - wydarła się. Jest już jednak za późno, żeby zrobić cokolwiek. Podeszła bliżej i złapała za gałązkę, która została jej w ręku. Wspaniale, po prostu wspaniale. Pomyślała sobie. Jeszcze chwilę stała nad "miejscem zbrodni", jakby chciała coś z tym zrobić ale już nie potrafiła. Dopiero po chwili dotarło do niej, że przecież spowodowała wypadek. Poczuła jak nogi jej się uginają pod jej własnym ciężarem. Rzuciła spojrzenie w kierunku kierowcy, a później na wychodzącą z pojazdu dziewczynę.
- Wszyscy żyją, prawda? - zapytała, a przecież nie był to najbardziej spektakularny wypadek jaki widziała w swoim życiu. Nigdy jednak nie wiadomo. Zawsze trzeba być przygotowanym na najgorsze.
- Wszystko w porządku? - zapytała, podchodząc do dziewczyny. Widziała, że wygląda bardziej na wkurzoną niż na to, że coś jej się stało ale zapytać przecież mogła. Nikomu nic się nie stanie, jeśli to zrobi.

Ismena Holmes
16 lat/a 162 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Tell me God almighty
If you don't like my presence
Why would you invite me?
Przyjezdn*
Dlatego właśnie wychodziła z założenia, że nie warto się starać i wychylać się zbytnio z żadną własną inicjatywą - od najmłodszych lat nie kryła się ze swoim egoistycznym podejściem do życia i póki co wychodziła na tym dobrze. Nigdy nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ludzie tak bardzo demonizują stawianie siebie i swoich potrzeb na pierwszym miejscu i jeszcze wymagają od niej, żeby przekładała cudze szczęście ponad swoje własne. Nie była żadną matką Teresą, żeby z przyjemnością poświęcać się dla innych, to nijak nie leżało w jej interesie, dlatego była bardziej niż pewna, że gdy stanie się dorosła i niezależna i nie będzie musiała dłużej słuchać ojca, będzie robiła tylko to, co przyniesie jej jakąś korzyść - do czego z pewnością nie zaliczało się ganianie po sklepach dwa dni przed świętami. Żałowała, że tak łatwo dała się w to wrobić, ale obiecała sobie w myślach, że do świąt już nie kiwnie palcem, jeśli nie będzie miała ochoty.
Nawet nie starała się ukrywać poirytowania, kiedy wysiadała z samochodu z siatką na zakupy. Nie w smak jej było, że jej powrót do domu znacznie się przez to wszystko opóźni; dopiero po chwili przyszło jej do głowy, że właściwie może przekuć tą sytuację na własną korzyść. Odstawiła torbę na ziemię i wyjęła z kieszeni swojego nowiutkiego iphone'a - przedwczesny świąteczny prezent.
Jak widać 一 rzuciła lakonicznie, bo jej uwaga chwilowo skupiona była na trzymanym w dłoni telefonie. Udawała, że coś sprawdza, podczas gdy w rzeczywistości zrobiła kilka dyskretnych zdjęć całego tego pobojowiska - bez dowodów ojciec nigdy w życiu nie uwierzyłby jej w taki wypadek (sama zapracowała sobie na brak zaufania z jego strony, co oczywiście konsekwentnie wypierała, woląc przyjąć wygodniejszą wersję, że stary po prostu nie traktuje jej poważnie), a teraz miała przynajmniej solidną, wiarygodną wymówkę na swoje spóźnienie. Można śmiało pokusić się o stwierdzenie, że przypadkowa kolizja na drodze ostatecznie w pewnym sensie była jej dzisiaj na rękę. Tylko ten nieszczęsny biały bezrękawnik... 一 Zniszczyłam futro, ale poza tym wszystko okej 一 odpowiedziała na kolejne pytanie, przy czym zniszczyłam było powiedziane nieco na wyrost, bo przy użyciu odpowiednich środków odplamiających futro na pewno było do uratowania. 一 Największym poszkodowanym jest chyba ta choinka 一 dodała, ruchem głowy wskazując pozostałości po świątecznym drzewku, sponiewierające się na drodze i pod kołami samochodu jej kierowcy. Swoją drogą, koniecznie będzie musiała zadzwonić do supportu ubera i dopomnieć się o zwrot kosztów za przejazd, skoro ostatecznie nie dojechała do domu. Zagadałaby o to do kierowcy, gdyby nie fakt, że był obecnie zbyt zajęty chodzeniem wokół własnego samochodu, ocenianiem strat i odgrażaniem się, że zaraz wezwie policję. Słowo policja nie kojarzyło jej się zbyt dobrze, dlatego momentalnie się spięła i zaczęła zastanawiać się, czy ulotnienie się stąd nie będzie w tej chwili najlepszym pomysłem. 一 Myśli pani, że będę tu musiała zostać w roli świadka, jeśli rzeczywiście zadzwoni na psy... znaczy po policję? 一 zwróciła się do właścicielki zmasakrowanej choinki, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Jakiś miesiąc temu wraz ze swoimi osiedlowymi znajomymi została przyłapana na piciu wódki w parku i odstawiona radiowozem do domu, dlatego miała do policji oczywistą awersję i naprawdę wolałaby nie musieć zeznawać dzisiaj w sprawie wypadku. Miała nadzieję, że kierowca poprzestanie na straszeniu i tak naprawdę nigdzie nie zadzwoni, ale pewności mieć nie mogła, zważywszy, na jakiego zdenerwowanego wyglądał.

Norma-Jean Garcia
29 lat/a 162 cm
weteranka, detektyw wydz. krymin. w criminal justice square
Awatar użytkownika
ABOUT ME
"Why is it that men are permitted to be obsessed about their work, but women are only permitted to be obsessed about men?"
Przyjezdn*
Może i ona powinna pomyśleć o sobie. Przestać robić wszystko tak by inni byli zadowoleni. Choć to w jakimś sensie dawało jej jakąś tam satysfakcję. Chorą, czy nie chorą ale nie musiała myśleć o sobie jako o tej bezużytecznej. Czuła się tak przez sporą część swojego dotychczasowego życia, jakby nie mogła robić to co było dla niej ważne. Ważniejsze od samej siebie. Zapewne spotkały się tutaj dwie bardzo różniące się osoby, co wcale nie musiało oznaczać totalnej katastrofy. Najwidoczniej mogły wyciągnąć z tego spotkania jakąś większą lekcję, niż mogłoby się wydawać. Oczywiście, to nie tak że zamierzała tutaj rzucać jakimiś tezami, czy też tym, że każdy powinien iść w jej ślady. Zadawała sobie sprawę, że jej podejście do życia nie jest idealne. Nie uważała siebie za żaden wzór, wręcz przeciwnie. Uciekała od jakikolwiek takich porównań. Ona również, nie spoglądała na innych jak na tych, od których chciała by chłonąć jak gąbka. Wręcz przeciwnie, raczej jest z tych ludzi, którzy ucząc się na własnych doświadczeniach i co najważniejsze to błędach. Teraz również była dość mocna lekcja tego, jak się zabierać za coś takiego jak przewożenie bezpiecznie choinki. Jeśli zaczęłaby analizować wszystkie kroki, które doprowadziły ją do tej sytuacji, to na pewno znalazłaby powody swojej porażki. Chociaż, nie mogła obwiniać tylko siebie. Ostatecznie drzewko świąteczne przeżyło, pierwszy kontakt z drogą. Największa tragedia wydarzyła się, kiedy kolejny i nieuważny kierowca najechał na to co jeszcze przed chwilą kojarzyło się z choinką.
Co jakiś czas nerwowo zerkała w kierunku, gdzie leżało to zmaltretowane coś. Nie mogła już tego nazwać niczym szczególnym. Odpowiedź dziewczyny wybiła ja tylko z równowagi. Naprawdę teraz miała zbyt wiele zmartwień jak na jedną chwilę. Zbyt wiele się wydarzyło, by mogła to jakoś sensownie wytłumaczyć. Samej siebie w szczególności. Nie tak planowała ten wypad. Nie tak to miało się wszystko potoczyć. Wzięła głęboki wdech, żeby po prostu nie powiedzieć albo nie zrobić czegoś głupiego. Trajkoczący kierowca ubera, zaczynał powoli działać jej na nerwy. Obwiniając ją za wszystko co się stało. Jakby to ona prowadziła jego pojazd.
- Może powinniśmy wezwać pogotowie? - zapytała, choć bardziej interesowała ją odpowiedź, ze strony dziewczyny, która widocznie była zajęta sobą i tym, że nie mogła tak po prostu wrócić do domu. Nie dziwiła się, że mogłaby być wściekła.
- Futro? - zapytała, jakby w pierwszej chwili nie do końca wiedzieć, jaki miało to związek z tym wydarzeniem drogowym. Dopiero kiedy zaczynała powoli ogarniać wszystko. Skinęła tylko głową, jakby nie wiedziała jak ma jej odpowiedzieć i co zrobić. Pewnie powinna zaproponować jakieś czyszczenie na jej koszt, z drugiej strony przecież ona nie jechała z nią tylko uberem. Może to jego kierowca powinien zainteresować się swoja pasażerką, a nie tym by wyznaczać teraz winnego.

Spojrzała znowu na choinkę, zaciskając dłonie na skroniach. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze przed chwilą miała choinkę na dachu swojego samochodu, a teraz leżała cała w strzępach. Teraz mogła przypominać co najwyżej przejechane wieńce albo inne ozdoby świąteczne.
- Właśnie, choinka - wyszeptała, zerkając znowu na dziewczynę, jakby chciała ją mieć ciągle na oku. Będąc w tej chwili odpowiedzialną za wszystkich, nie tylko za siebie. Wreszcie spojrzała na kierowcę, drugiego samochodu. Mając już serdecznie dość.
- Nie wiem. Chyba tak. Przecież ja nie jestem odpowiedzialna, za to że ktoś nie potrafi zauważyć wielkiej choinki na drodze - prychnęła trochę złośliwie nie w jej kierunku, ale w kierunku faceta, który prowadził ubera. Jeśli wina miała być tutaj ustalona, to chciała by zajął się tym ktoś, kto byłby stronniczy albo chociaż potwierdził jej podejrzenia, że jednak jest ona rozdzielona pomiędzy ich dwójkę. Ona powinna zadbać o zabezpieczanie ładunku, ale on powinien zareagować o wiele szybciej.

Oczywiście nie chciała wplątywać w to wszystko policję, ale przecież na to się zapowiadało. W dodatku nie zamierzała się tutaj z nikim kłócić, zwyczajnie nie miała do tego sił ani też chęci. Spojrzała na swój telefon i nawet wybrała już numer pod który miała zadzwonić. Spojrzała jeszcze raz na faceta, który ciągle się o coś wydzierał. Chciała dać mu szansę ale on nie dał jej innej możliwości. Po chwili rozmawiała już z kimś, kto wiedział co zrobić. Kilka minut później, wiedziała że nie da się już tego tak przerwać.
- Powinni zaraz być - wyszeptała, widząc niezadowolenie wymalowane na twarzy Holmes.


Ismena Holmes
16 lat/a 162 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Tell me God almighty
If you don't like my presence
Why would you invite me?
Przyjezdn*
Ismena niestety była w tej kwestii niereformowalna. Jej egocentryzm nie pozwalał jej dopuścić do świadomości, że mogłaby nie mieć racji; w jej głowie jej podejście do życia było jedynym słusznym, zwłaszcza, że już niejednokrotnie miała okazję przekonać się, że egoizm i wyrachowanie popłacają dużo bardziej niż empatia czy współczucie. Ciężko stwierdzić, dlaczego wyrosła na taką zapatrzoną w siebie osobę - wszak jej świętej pamięci matka była uosobieniem dobroci i empatii a i ojciec, starał się jak mógł, żeby wyprowadzić ją na ludzi.
Nie trzeba, na pewno mają pilniejsze wezwania 一 rzuciła, słysząc o pogotowiu, bo jeszcze tego im tutaj brakowało. Nic jej przecież nie było, zaledwie lekko przywaliła głową w zagłówek, o czym zresztą zdążyła już zapomnieć. Znacznie większym problemem była dla niej strata cennego czasu, który mogłaby teraz beztrosko marnować we własnym łóżku (oczywiście pod warunkiem, że ojciec, pod groźbą odcięcia kieszonkowego nie zmusiłby jej do robienia świątecznych porządków albo innej równie bezsensownej rzeczy). 一 No, futro. Nie było tanie. 一 Nikt nie pytał, ale poczuła nieodpartą potrzebę, żeby to podkreślić. Bywała przesądna, przez co od czasu do czasu pozowała na bardziej zamożną, niż była w rzeczywistości, żeby przyciągnąć pieniądze poprzez stwarzanie pozorów. Przeczytała o tym w jakimś wątpliwej jakości poradniku i choć do tej pory jej działania nie przyniosły nawet znikomych rezultatów, to jeszcze nie był dla niej wystarczający argument, żeby zwątpić w moc manifestacji.
Naprawdę nie ma innej opcji? 一 zapytała, wzdychając cierpiętniczo. Do samego końca miała nadzieję, że uda jej się tego uniknąć, jednak najwyraźniej cały świat sprzysiągł się przeciwko niej. Gorzej mogłoby być chyba tylko wówczas, gdyby kazali jej składać zeznania na komisariacie.
Dodatkowym czynnikiem, który wzmagał jej rozdrażnienie był kolejny wysyp ponaglających wiadomości od ojca - Ismena była bardziej niż pewna, że już żałował wysłania jej na zakupy i że po powrocie do domu nie ominie jej oburzona litania pełna zarzutów pod jej adresem. Jesteś nieodpowiedzialna. Nie można na tobie polegać. Najwyższa pora dorosnąć. Znała to już na pamięć i w dalszym ciągu konsekwentnie nic sobie z tego nie robiła. Mimo wszystko, dla świętego spokoju postanowiła łaskawie poinformować starego, dlaczego wciąż nie ma jej w domu.
online
Ismena
jeszcze trochę mi zejdzie, miałam wypadek, czekam na policję
uprzedzając pytanie
NIE, NIC MI NIE JEST
po prostu niektórzy chyba naprawdę znajdują prawo jazdy w chipsach
Wiadomość...
Do wiadomości dołączyła zrobione chwilę wcześniej zdjęcie, które z pewnością obrazowało sytuację lepiej, niż te kilka naprędce wystukanych zdań bez ładu i składu. Będzie musiało wystarczyć, bo bynajmniej nie miała zamiaru bawić się w pisanie sprawozdania z miejsca zdarzenia, ani tym bardziej dzwonić do ojca. O wiele bardziej absorbował ją rychły przyjazd policji i paradoksalnie, czas nagle zaczął jej się dłużyć, bo wolałaby, żeby już było po wszystkim.
Nie będę kłamać, nie jest mi to na rękę. Nie dało się załatwić tego jakoś polubownie? 一 Po raz kolejny podkreśliła swoje niezadowolenie, bo po ostatniej, niezbyt przyjemnej przejażdżce radiowozem nie pałała uwielbieniem do wszelkich służb mundurowych.
Polubownie? 一 Wzburzony kierowca nieoczekiwanie zainteresował się rozmową, patrząc na Ismenę tak, jakby właśnie powiedziała najbardziej idiotyczną rzecz na świecie. 一 Mam opóźnienie, a ta pani 一 ruchem głowy wskazał Normę, rzucając jej równie nieprzychylne spojrzenie. 一 chce obarczyć mnie odpowiedzialnością za ten cały syf. Z niektórymi nie da się dogadać. Dorośniesz, będziesz mieć prawo jazdy, to może zrozumiesz. 一 Tym razem, zwracając się do Ismeny, darował sobie grzecznościowy zwrot, uznając najwyraźniej całkiem słusznie, że Holmes jednak jest dzieciakiem, który w dupie był i gówno widział. Ona oczywiście na poczekaniu wymyśliła kilka ripost, jedna bardziej wyszukana od drugiej, ale ostatecznie nie powiedziała nic, bo właśnie w tym momencie na horyzoncie zamajaczył jej radiowóz.
Błagam, niech ten cyrk skończy się jak najszybciej.

Norma-Jean Garcia
29 lat/a 162 cm
weteranka, detektyw wydz. krymin. w criminal justice square
Awatar użytkownika
ABOUT ME
"Why is it that men are permitted to be obsessed about their work, but women are only permitted to be obsessed about men?"
Przyjezdn*
Nie tak planowała spędzić ten czas. W tej chwili zbliżałby się do własnego domu, może nawet taszczyłaby ze sobą choinkę, którą tak długo wybierała. Zamiast tego, czekała teraz na przyjazd policji. Jakby tego właśnie jej brakowało. Nie chciała przecież przenosić to wszystko na drogę formalną, ale kierowca ubera nie był aż tak chętny do tego, by chociaż w połowie uznać siebie winnym. Zerknęła tylko na młodą dziewczynę, bo chyba ona tutaj okazywała swoją największą niechęć do tego wszystkiego. Miałą przecież prawo do tego by być niezadowoloną. Wydawało się, że nie zostanie dowieziona do wyznaczonego celu. Wszystko też miało się przeciągnąć o kolejne minuty, może nawet godzinę. Oczywiście, że tak szybko nie da się zakończyć całej sprawy. Przynajmniej nie dla osób, które kierowały samochodami.
Nie skomentowała tego, że nie chce by pojawiło się tutaj pogotowie. Norma przecież myślała o tym, by mieć wszystko pod kontrolą. Kontrolą, która pozwoliłaby jej na to by mogła się uspokoić. Przestać myśleć o tym, że zwyczajnie wpakowała się w tą sytuację z własnej winy. Mogło się to potoczyć o wiele sprawniej, gdyby w ogóle nad tym pomyślała albo chociaż miała plan, który miałby większy sens, który prowadziłby do szczęśliwego zakończenia tej wyprawy. Teraz musiała skupić się na tym, by udowodnić to że nie jest całkowicie odpowiedzialna za to co wydarzyło się na drodze. Miała w tym jakiś swój udział. Może nawet dość sport.
- Wyślij mi rachunek z pralni - rzuciła, kiedy dziewczyna wspomniała o tym że futro nie było tanie. Nie znalazła się na tym tak dobrze ale mogła się tego domyśleć. Wiedziała jak zareagowała na to, że było poplamione. Nikt przecież nie reaguje w podobny sposób, kiedy ubranie jest wartę parę groszy. Może powinna się bardziej zainteresować modą i tym co powinna nosić. Jej zależało głównie na wygodzie.

Widząc rozczarowanie dziewczyny, westchnęła tylko ciężko. Nie chciała przecież, żeby policja była w to wszystko wplątana, ale jakie ona miała teraz wyjście?
- Próbowałam się dogadać, niestety nie z każdym da się to zrobić - spojrzała w stronę kierowcy ubera, który zrobił z tego drobnego wypadku, jakąś narodową tragedią. Gdyby mógł to pewnie wezwałby całą gwardię. Wywróciła tylko oczami, bo przecież nie mogła już dłużej udawać, że nie jest zdenerwowana. Chociaż i tak świetnie sobie radziła z tym, by trzymać swoje emocje na wodzy. Lata praktyki, najwidoczniej dawały jej w tym wszystkich ogromną przewagę.

Zerknęła znowu na dziewczynę, kiedy ponownie się odezwała, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, to odezwał się drugi kierowca. Znowu wbiła w niego swoje spojrzenie, słuchała to co ma do powiedzenia. Szczerze to nie mogła uwierzyć, że wśród wszystkich innych prowadzących pojazdy, ona musiała trafić na kogoś takiego. Upartego jak osioł faceta, któremu wydawało się, że może wymusić wszystko na niej, tylko dlatego że jest kobietą. Chciał ją na pewno zastraszyć, licząc na to, że zaraz będzie skora do zapłacenia ogromnej ilości pieniędzy.
- Naprawdę? Może by pan przestał się odzywać. Poczekamy na policję i zobaczymy co nam powiedzą - prychnęła, widocznie niezadowolona z tonu w jakim odzywał się do dziewczyny. Nie powinien w ogóle komentować pewnych spraw i zająć się tym, by skupić się na drodze. Gdyby nie jego nieuwaga, to nie doszłoby do tego wszystkiego. Wyczekiwała teraz na przyjazd radiowozu. Kiedy wreszcie pojawił się. Ruszyła w ich kierunku, chcąc być pierwszą którą wytłumaczy całe to zamieszanie. Będzie najbardziej odpowiednią osobą, do wytłumaczenia, że nie jest do końca winna.


Ismena Holmes
16 lat/a 162 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Tell me God almighty
If you don't like my presence
Why would you invite me?
Przyjezdn*
Obserwując całą sytuację z boku po raz kolejny w swoim życiu utwierdzała się w przekonaniu, że wiek to tylko liczba i w żadnym razie nie świadczy o czyjejś dojrzałości. Być może była to z jej strony lekka hipokryzja, zważywszy na fakt, że w niektórych sytuacjach sama nie była fanką pokojowych rozwiązań, ale niepojętym dla niej było, jakim cudem dwójka dorosłych, teoretycznie dojrzałych osób może kłócić się na środku ulicy o rozjechaną choinkę, zamiast spróbować jakoś normalnie się dogadać. Mimo całej swojej niechęci do policji, zrozumiałaby konieczność interwencji, gdyby ktoś był ranny albo któryś z samochodów zostałby uszkodzony, ale ani jedno ani drugie przecież nie miało miejsca. Ismena odnosiła wrażenie, że chyba nawet nie chodziło tu już o to cholerne martwe drzewko, a o to, kto ma rację - a ona musiała stać tu jak ostatnia idiotka i tłumaczyć się później przed psami, chociaż w rzeczywistości nie miała z tym wszystkim nic wspólnego. Życie było niesprawiedliwe.
Dzięki. 一 Być może nie były to najbardziej wylewne podziękowania, na jakie było ją stać, ale naprawdę doceniła fakt, że kobieta przejęła się jej poplamionym futrem. Zaplusowała pokryciem rachunku za czyszczenie, w przeciwieństwie do frustrata z ubera, który z minuty na minutę irytował ją coraz bardziej. Miała przeogromną ochotę wyciągnąć nielegalnie zdobytą, ukrytą na dnie torebki paczkę papierosów i zapalić jednego, by chociaż trochę się uspokoić; powstrzymywała ją jedynie obawa przed tym, że ktoś mógłby zainteresować się, ile faktycznie miała lat. Nie potrzebowała teraz dodatkowych kłopotów.
Wystawię mu słabą ocenę na uberze 一 rzuciła konspiracyjnym szeptem, tak, żeby mężczyzna przypadkiem jej nie usłyszał. Tak czy inaczej musiała zadzwonić do supportu, żeby upomnieć się o pieniądze, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby przy okazji wyraziła swoją niepochlebną opinię i na koniec zwieńczyła wszystko jedną gwiazdką w aplikacji. Musiała jakoś dać upust swojej frustracji, a kierowca zdążył zdenerwować ją na tyle, że wszystkie negatywne emocje postanowiła odreagować właśnie na nim - rzecz równie dorosła i dojrzała, co kłótnia o choinkę.
Tak, Ismena Holmes niewątpliwie była hipokrytką.
Na widok radiowozu zrobiła kilka taktycznych kroków w tył, nie chcąc rzucać się w oczy, póki nie będzie to absolutnie konieczne. Z bezpiecznej odległości obserwowała kierowcę, który ruszył w stronę radiowozu w ślad za kobietą, by chwilę później otaksować spojrzeniem wysiadających z samochodu policjantów, chcąc upewnić się, że to nie ci sami, którzy nie tak dawno temu zgarniali ją pijaną z parkowej ławki. Na szczęście nie rozpoznała twarzy żadnego z nich; w przeciwnym razie ulotniłaby się stąd w tej samej sekundzie, nawet, jeśli miałoby to oznaczać powrót do domu na piechotę. Liczyła, że uda jej się podsłuchać rozmowę, żeby mniej więcej wiedzieć, na jakie pytania powinna się przygotować, ale z tej odległości docierały do niej jedynie strzępki zdań, z których nie wynikało nic sensownego. Zirytowana, przeklęła pod nosem, ponad wszystko pragnąc mieć to śmieszne przesłuchanie za sobą.
A mogłam stąd spierdalać, kiedy była okazja.

Norma-Jean Garcia
29 lat/a 162 cm
weteranka, detektyw wydz. krymin. w criminal justice square
Awatar użytkownika
ABOUT ME
"Why is it that men are permitted to be obsessed about their work, but women are only permitted to be obsessed about men?"
Przyjezdn*
Norma powoli traciła resztki swojej całej cierpliwości. Jakby wyczerpała całą jej ilość, tylko dlatego, że miała przed sobą kogoś kto był na tyle uparty ale co najgorsze nie potrafił jej wysłuchać. Każda próba komunikacji albo ugadania się, była jak zderzeniem z ogromnym murek. Jego słowa ciągle powtarzane, zaczynały ją irytować. Widziała, że nie tylko ona miała już dość tego jaka jest postaw kierowcy ubera. Czy nie byłoby łatwiej, gdyby doszli do jakiegoś wspólnego porozumienia i rozeszli się spokojnie. Każdy zająłby się własnymi obowiązkami, szczególnie kiedy jeden z nich miał na pokładzie swojego samochodu klientkę. Młodą klientkę. Nie chciała pytać o jej wiek ale przecież to też nie była jej sprawa. Chyba zawsze skupiała się na tym, by nikomu nic się nie stało. Bezpieczeństwo innych było dla niej podstawą. W tej chwili próbowała jednak uspokoić swoje nerwy, które zaczynały być wystawiane na próbę, której mogły nie przetrwać. Coraz mocniej było po niej widać, że jednak zostaje wyprowadzana z równowagi. Przełykając ślinę, próbowała nie palność coś głupiego albo wdać się w niepotrzebną kłótnię, choć nie brakowało zbyt wiele by właśnie tak się stało.
Na szczęście już po chwili policjanci zaczęli zajmować się tym co było istotne, czyli zebraniem wszystkich informacji, które były ważne by rozwiązać ten konflikt. Zaczęli zapewne od kierowców. Norma nie szukała żadnych wymówek i powiedziała tak jak było, biorąc też część winy na siebie. Nie potrafiła przecież udawać, że wcale tak nie było. Oczywiście to nie dotyczyło kierowcy drugiego pojazdu, który dość głośno i ostentacyjnie zaczynał domagać się sprawiedliwości i oskarżał blondynkę o całe zdarzenie.
- No i widzi Pan z czym musiałam się zmagać - mruknęła tylko znowu wywracając oczami. Zerknęła ostatecznie na dziewczynę, która już całkowicie się niecierpliwiła. Spojrzała znowu na policjanta z drogówki, który stał jeszcze przy niej - Powinien Pan porozmawiać z nią - wskazała dłonią w jej kierunku. Po chwili i ona mogła odpowiedzieć na kilka pytań, choć pewnie nie była aż tak uważna jak Norma. Nikt przecież nie wymagał od pasażerów, by ciągle obserwowali drogę, a co gorsza co robią kierującymi samochodami. Cierpliwie czekała na to, aż wreszcie będzie mogła stąd odjechać. Denerwowała się a to na pewno nie wpływało zbyt dobrze na jej obecne samopoczucie. Złość narastała niemal z każdą kolejną sekundą.
Kiedy wreszcie obie zostały same, a teraz dwójka policjantów rozmawiała z kierowcą ubera, ona znowu podeszła do niej i westchnęła ciężko. Wpatrywała się w nią jeszcze przez dłuższą chwilę. Wyjęła szybko swój telefon i spojrzała na nią.
- Przyda ci się taksówka albo uber. Zamówię dla ciebie transport i przy okazji podasz mi swój telefon, żebym mogła zapłacić za twoje pranie - zaproponowała dość pewna tego, że to jednak dobry pomysł. Przecież nie mogła jej tutaj zostawić, a tym bardziej nie mogła jechać dalej z tym starym bucem, którego w tej chwili szczerze nienawidziła. Może tylko przez moment ale na pewno zapamięta to zdarzenia na dłużej. Zerknęła znowu w jego kierunku, widząc jak zaczyna się awanturować.
- Nie ma sensu, żebyś tutaj stała i czekała aż sprawa się rozwiąże - znowu zwróciła się w jej kierunku, zaciskając dłoń na swoim telefonie. Wiedziała już teraz, że spędzi tutaj kolejną godzinę, a może kilka. Powrót do domu wydawał się oddalać jeszcze bardziej, co ją na pewno nie cieszyło. Nie było powodu do tego, by przez moment poczuła magię świąt.

Ismena Holmes
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czasoprzestrzeń”