29 lat/a 170 cm
malarka, właścicielka galerii w rodrigue studios
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Niespełniona malarka, której prac nikt nigdy nie docenił, podobnie jak jej nie docenił narzeczony, który zdecydował nie pojawić się na ślubnym kobiercu.
Miejscow*
Nie znała całej jego historii i bazowała wyłącznie na tym, co wiedziała na jego temat. Opierała się zatem na domysłach, z których Rory mógł ją wyprowadzić, gdyby tylko nabrał na to ochotę. I właśnie na to Solene liczyła, ponieważ pragnęła poznać go lepiej i chciała dowiedzieć się na jego temat wszystkiego, co ją interesowało, ponieważ zwyczajnie była tego ciekawa. Do tej pory ich rozmowy ograniczały się głównie do sztuki, jednak skoro zapragnęli wprowadzić do tej relacji nieco zmian, kolejnym krokiem naprzód okazałoby się otwarcie się na siebie nawzajem, do czego Solene dążyła. A przynajmniej chciała to zrobić z myślą o tym, że ta relacja przetrwa, choć tego nie była jeszcze pewna. Nie dlatego, że po drodze mogli popełnić jakieś błędy, ale głównie przez to, że nadal nie wiedziała, jak tak właściwie prezentowały się jego pragnienia. Na tę odpowiedź zamierzała cierpliwie czekać.
Wzruszyła lekko ramieniem, nie mając zamiaru ciągnąć go za język. Dobrze było wiedzieć, że ją doceniał, jednak do tego nie potrzebowała słów, a już na pewno nie takich, którymi atakowałby ją na co dzień, ponieważ za sprawą tego prędko straciłyby na znaczeniu. O wiele bardziej ceniła sobie czyny - drobne gesty i poważniejsze deklaracje, jak choćby ta, którą złożył jej samym tym wyjazdem. W ten sposób pokazał bowiem, że to właśnie z nią chciał teraz być, a przecież Solene niczego innego od niego nie oczekiwała. — A mogę przynajmniej zasugerować im czasami wagary, żebyś znalazł czas na wypicie ze mną kawy w swoim gabinecie? — zapytała, delikatnie splatając ze sobą ich palce. Nie stroniła od takich gestów nawet wtedy, kiedy razem zaszywali się w jej pościeli, ale miała wrażenie, że wówczas miało to zupełnie inne znaczenie. Wtedy nie składali sobie żadnych obietnic, ponieważ te i tak nie miałyby realnego pokrycia, natomiast teraz każdy ten gest niósł za sobą zapowiedź czegoś więcej. I chyba z myślą o tym Solene w końcu się zatrzymała, żeby móc z bliska omieść jego twarz spojrzeniem. — Ten pokój z dwoma łóżkami… To celowy zabieg? — zapytała, a kącik jej ust uniósł się w łagodnym uśmiechu. I nie, tym pytaniem wcale nie próbowała mu zasugerować, że podjął złą decyzję - wręcz przeciwnie, naprawdę podobało jej się to, że próbował szanować jej granice, ale jednocześnie właśnie przez to o wiele trudniej było jej się tego trzymać. Stratford sprawiał, że miała ochotę zapomnieć o wszystkich swoich zasadach.

Rory Stratford
solie
po mieście błąka się tylko jedna dusza
40 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
wykładowca na wydziale sztuk pięknych i koneser sztuki, który niedawno odszedł od żony i stara się na nowo poukładać sobie życie
Miejscow*
Teraz mieli szansę poznać się lepiej, skoro nie musieli poruszać się wokół siebie na palcach. Nie było tematów tabu i chcieli się na siebie otworzyć, więc jeśli czegoś chcieli się o sobie dowiedzieć, mogli pytać. A na pewno Rory widział to w ten sposób i zamierzał zaspokoić ciekawość Solene, jeśli miała ochotę bardziej zagłębić się w jego osobę, co, jak przypuszczał, mogło mieć miejsce, skoro dała mu szansę. On zresztą też chciał ją lepiej poznać i dowiedzieć się o niej więcej, bo jego informacje na razie były dość powierzchowne. To mu nie miało wystarczyć, dlatego na pewno wspólnie spędzony czas wykorzysta na to, aby wyciągnąć z niej więcej informacji, choć nie miało się to rozegrać w formie “10 pytań do”. W końcu nie wszystko musieli odhaczyć od razu, mogli stopniowo odkrywać przed sobą kolejne karty.
Rory również uważał, że czyny sprawdzają się lepiej od słów. Choć nie powinno zabraknąć ani jednego, ani drugiego, to jednak gesty wydają się lepszym dowodem na zaangażowanie, zainteresowanie, docenienie i oddanie. Słowa często potrafią być puste, ale gest jest już konkretnym dowodem na to, że coś faktycznie jest prawdą. – Tylko z takiego powodu – uśmiechnął się, a gdy Solie splotła ze sobą ich palce, on delikatnie ścisnął jej dłoń. Na pewno nie będzie miał nic przeciwko jej wizytom u siebie w pracy, chociaż wcale nie musiała tak kombinować, żeby wygospodarował dla niej swój czas – wystarczyło, żeby wstrzeliła się w jego okienko, a wtedy byłby cały jej. – Na razie wydawał się właściwy – przyznał, co oznacza, że tak, był to celowy zabieg. Stratford pomyślał o granicach wyznaczonych przez Cosgrove, które chciał uszanować i nie stawiać jej w niewygodnej pozycji. Blondyn słuchał ją i nie wymuszał na niej niczego, bo nie tędy droga. Nie chciał, żeby do czegoś czuła się zobowiązana lub przymuszona, dlatego dawał jej opcje, jak z łóżkiem czy dłuższym pobytem na wyjeździe. Jednocześnie dawał jej do zrozumienia, że sam był otwarty na więcej, ale mógł na nią poczekać, ponieważ wiedział, że warto. Cierpliwość nie była jego słabą stroną, więc jeśli miał się nią wykazać, to nie miał z tym problem. Zresztą, sam poprosił Solene o cierpliwość, gdy chciała, aby opowiedział jej o swoich pragnieniach, które on najpierw musiał poznać.

Solene Cosgrove
ghostwriter
po mieście błąka się tylko jedna dusza
29 lat/a 170 cm
malarka, właścicielka galerii w rodrigue studios
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Niespełniona malarka, której prac nikt nigdy nie docenił, podobnie jak jej nie docenił narzeczony, który zdecydował nie pojawić się na ślubnym kobiercu.
Miejscow*
Ona także nie planowała gnać ze wszystkim w zastraszającym tempie, ponieważ w ten sposób prawdopodobnie zepsułaby sobie przyjemność z odkrywania tego, co Rory miał jej do zaoferowania. Solene chciała go poznać, ale nie zamierzała robić tego w tak trywialny sposób, zamiast tego oczekując, że to przyjdzie im naturalnie. Pragnęła poświęcić mu czas, na który zasługiwał, a następnie stopniowo odkrywać kolejne rzeczy, którymi mógłby ją urzec, albo doprowadzić do szału, ponieważ z tą drugą kwestią również radził sobie nienagannie. Mimo to nie uważała, że nie zasługiwał na jej uwagę. Wręcz przeciwnie, sama pragnęła mu ją poświęcić, skoro on był w stanie zrobić to dla niej, nie żałując już nawet, że nie zdecydował się na to od razu. Chyba zaczynała rozumieć, że sam mógł potrzebować czasu, żeby sobie to poukładać. Może też potrzebowała go ona, choć sama nie była tego świadoma.
Uśmiechnęła się kącikiem ust, chociaż wielce prawdopodobnym jest, że jeszcze przez długi czas Solene nie zdobędzie się na to, aby odwiedzić go w pracy w charakterze jego… dziewczyny? Nie chciała dawać ludziom w jego najbliższym otoczeniu powodów do plotek, a przecież oboje musieli zdawać sobie sprawę z tego, jak będzie to wyglądać. W oczach wielu osób miała stać się tą głupią, bezwzględną panną, która zniszczyła cudze małżeństwo, ale jeśli chciała z nim być, musiała chyba się z tym pogodzić. — Na razie — powtórzyła po nim i delikatnie pokiwała głową. Nie chciała składać mu żadnych obietnic, ponieważ obiecała sobie, że dopóki nie usłyszy o jego rozwodzie, sama będzie trzymać się od niego z daleka, ale w rzeczywistości mogła nie być aż tak silna. Nie jest przecież tajemnicą, że miała do niego przeogromną słabość. — Ale nie będzie nam zbyt wygodnie, jeśli w nocy będę chciała się do ciebie przytulić — zasugerowała i omiotła go spojrzeniem. Nie musieli spać ze sobą, aby spędzić noc w jednym łóżku, czego Solene przecież nie wykluczała. Spędzała z nim czas, trzymała go za rękę i całowała jego usta, zatem nie widziała przeszkód, aby w tę i kolejnych kilka nocy wtulić się w jego ramiona i po raz pierwszy mieć gwarancję, że to właśnie w nich się obudzi, a on nie zniknie po tym, jak przygotuje dla nich kawę.

Rory Stratford
solie
po mieście błąka się tylko jedna dusza
40 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
wykładowca na wydziale sztuk pięknych i koneser sztuki, który niedawno odszedł od żony i stara się na nowo poukładać sobie życie
Miejscow*
Ich wspólna historia pokazała im już, że pośpiech im nie służył. Gdy wymuszali na sobie szybsze tempo, nie wyrabiali i cóż, raz już rozstali się, bo nie potrafili poczekać. A czas był kluczowy dla Rory’ego, który musiał pewne rzeczy sobie przemyśleć, aby dojść do wniosku, że musiał zaprowadzić w swoim życiu poważne zmiany, a także chciał postawić na Solene. Nie dlatego, że nie cenił jej wystarczająco. Po prostu wiele się w jego życiu działo, w związku z czym musiał się na chwilę zatrzymać, aby wszystko sobie przemyśleć i w ogóle zrozumieć siebie oraz swoje uczucia. I chyba wreszcie mu się to udało – czuł się tak, jakby znalazł się na właściwej drodze, dlatego podążał nią i na razie nie miał na co się skarżyć. Nie wiedział jeszcze, dokąd dokładnie go zaprowadzi, ale to nie było aż tak ważne. Skupiał się na tym, co było tu i teraz i czerpał z tego przyjemność, co nie było takie trudne, gdy Cosgrove była obok.
Nie mieli wpływu na to, co inni będą mówić. Mogli zadbać o to, aby bliskie im osoby usłyszały właściwą historię, ale cała reszta? Cóż, Rory i Solie musieli pogodzić się z tym, że mogą krążyć różne plotki i opinie. Blondyn był gotowy stawić temu czoła. I miał nadzieję, że brunetka również będzie, gdy przyjdzie na to pora. Do czego też nie musieli spieszyć, na razie mogli jeszcze pozostać zamknięci w swojej bańce. Nie musieli od razu wystawiać się znajomym. – W takiej sytuacji pewnie musielibyśmy zsunąć ze sobą łóżka – stwierdził, rozważając ten potencjalny scenariusz. W tym samym momencie na jego twarz zakradł się zadziorny uśmiech, który świadczył o tym, że doskonale wiedział, do czego zmierzała. – Myślę, że byłbym w stanie to zrobić – dodał i lekko poruszył zaczepnie brwiami, pochylony nad Solie. Podobała mu się ta opcja, nawet jeśli miała oznaczać tylko przytulanie. Prawdę powiedziawszy to i tak uważał już za wiele, a poza tym… Sam by nie pogardził bliskością Solene, również w takiej formie. Stęsknił się za nią i jeśli miał być szczery, takie proste bycie ze sobą było teraz czymś, czego łaknął, ponieważ wcześniej nie mogli sobie na to pozwolić, gdyż byłoby to przekroczeniem pewnej granicy. W końcu wtedy nie mogli okazywać sobie uczuć… Mieli być tylko kochankami.

Solene Cosgrove
ghostwriter
po mieście błąka się tylko jedna dusza
29 lat/a 170 cm
malarka, właścicielka galerii w rodrigue studios
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Niespełniona malarka, której prac nikt nigdy nie docenił, podobnie jak jej nie docenił narzeczony, który zdecydował nie pojawić się na ślubnym kobiercu.
Miejscow*
Solene nigdy nie chciała na niego naciskać. Nie próbowała swoimi działaniami za wszelką cenę postawić na swoim i zmusić go do odejścia od żony, ponieważ nigdy nie chciała, aby taką decyzję podjął wbrew sobie. Jeśli chciał zatrzymać w swoim życiu Cosgrove, musiał dojść do tego sam, dlatego Solene zasugerowała mu to wyłącznie raz, a później wycofała się, nie chcąc wpływać na to, do jakich mógłby dojść wniosków. Być może nie było to z jej strony najrozsądniejsze posunięcie, ale w tamtym momencie wydawało jej się właściwe, dlatego nie potrafiła go pożałować. Zresztą, ostatecznie i tak znaleźli się właśnie w tym miejscu, w którym ona od pewnego czasu pragnęła się znaleźć, zatem obecnie nie mogłaby być szczęśliwsza. No, może za wyjątkiem scenariusza, według którego zyskałaby pewność, że Stratford pragnął od życia tego samego, czego chciała ona, jednak w tej kwestii jeszcze trochę musiała poczekać na ewentualne potwierdzenie i znów nie zamierzała na niego naciskać. Czegokolwiek pragnął, do tego również musiał dojść sam.
Nie chciała musieć go ukrywać. Nie chciała, żeby stał się jej tajemnicą, ponieważ naprawdę zależało jej na tym, aby ich relacja dobrze się układała, ale jednocześnie miała wrażenie, że przysłużyć mogło się temu chwilowe milczenie. Ich znajomi rzeczywiście nie musieli od razu zostać wprowadzeni w szczegóły tej znajomości, a ich dwójka powinna zadbać o nią i odpowiednio ją umocnić, zanim komukolwiek o niej powiedzą. W tym momencie była bowiem jeszcze wyjątkowo krucha, a Solie nie chciała ryzykować, że przy pierwszym kryzysie ona znów się rozpadnie. — Naprawdę? — zapytała, zerkając na niego z powątpiewaniem, jednak wcale nie wątpiła w jego możliwości, bowiem co skomplikowanego mogło być w zsunięciu ze sobą łóżek? Gdyby się postarała, byłaby w stanie zrobić to nawet samodzielnie. — To chyba o wiele lepszy pomysł niż ciśnięcie się na jednym. No chyba, że koniecznie chcesz mieć swoje łóżko tylko dla siebie — stwierdziła i omiotła go spojrzeniem, jak gdyby rzeczywiście była skłonna wywiesić w tej kwestii białą flagę, choć w rzeczywistości oczywiście jedynie się z nim droczyła. Skoro byli tutaj razem, chciała jak najwięcej wyciągnąć z tego wyjazdu, a w to wpisywało się najwyraźniej także spędzenie nocy wtuloną w jego ramiona.

Rory Stratford
solie
po mieście błąka się tylko jedna dusza
40 lat/a 185 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
wykładowca na wydziale sztuk pięknych i koneser sztuki, który niedawno odszedł od żony i stara się na nowo poukładać sobie życie
Miejscow*
I dobrze, że na niego nie naciskała, tylko pozwoliła mu samemu dojść do wszystkiego. Szkoda tylko, że po drodze ich relacja musiała się tak mocno skomplikować, ale może potrzebowali także tego, żeby ostatecznie sprawy ułożyły się po ich myśli? Jedno jest pewne, Rory samodzielnie dotarł do tego miejsca, uświadamiając sobie, czego faktycznie chciał od życia. Już się nie wahał i nie zamierzał zwodzić Solene. Grał z nią w otwarte karty. Z tego też powodu od razu powiedział jej, że nie wie, czy chce od życia tego samego, co ona. Ale to akurat nie dziwi, w końcu dopiero co zaszły w jego życiu poważne zmiany. Mógł nie być pewny tego, jak chce je dalej poprowadzić. Nie był przecież przygotowany na to, że jako czterdziestolatek będzie rozwodnikiem, który zaczyna niemal wszystko od nowa.
Musieli dać sobie czas. Na razie mogli pozwolić, aby ta relacja ukształtowała się, pozostając między nimi. Nie jest to nic niezwykłego, czy pary na ogół nie zamykają się na początku w swojej bańce, zanim wyjdą do znajomych? W ich przypadku było niestandardowo ze względu na to, że coś ich połączyło już wcześniej, ale dopiero teraz dawali szansę związkowi, więc tak naprawdę wszystko było dla nich nowe. Mogli więc na razie skupić się na sobie, na ich relacji, a później, gdy już będą jej pewni i będą gotowi stawić czoła wszystkiemu, co na nich czekało poza ich bezpieczną bańką, mogli wyjść do innych i przestać się ukrywać.
Kiedy zwątpiła w niego, Rory popatrzył na Solie z politowaniem, nawet jej już nie odpowiadając. Nie było takiej potrzeby. – Niekoniecznie… – odparł, a po tym, jak wzruszył ramionami, zbliżył się do Cosgrove jeszcze bardziej, aby skraść jej pocałunek. Czuły i nie za długi. Odkąd mógł pozwalać sobie na podobne gesty wobec niej, co w ich relacji było nowe, lubił z tego korzystać. Dlatego również teraz nie odmówił sobie tej czułości, która nie była ostatnią podczas ich wyjazdu, podczas którego mogli w spokoju pobyć ze sobą, odkrywając, co to tak właściwie dla nich oznacza.

KONIEC


Solene Cosgrove
ghostwriter
po mieście błąka się tylko jedna dusza
ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”