nie powiem, bo wstyd
Przyjezdn*
27 lat/a, 171 cm
kelner w bourbon house
Awatar użytkownika
Whispers of life
how long can i still play pretend?
how long 'til our worlds come crashing in?
Wiem — odpowiedział i wzruszył lekko ramionami. Zdawał sobie z tego sprawę, ale odkąd zakończył wszystko z Montym i wyprowadził się tutaj, do Nowego Orleanu, to postawił sobie za główny cel bycie bardziej asertywnym i stawianie na swoim. Co prawda, niekoniecznie mu z tym wyszło, ale były też kwestie, w których rzeczywiście tupał nogą. Nigdy nie potrafił powiedzieć tego ostatecznego nie kiedy Bonney za każdym razem błagał go o wybaczenie i zawsze łapał się na jego obietnice, żeby koniec końców dostać od chłopaka po ryju. Jak widać, tym razem miał do tego znacznie inne podejście i w końcu, w pierwszej kolejności, myślał głównie o sobie i o swoich uczuciach.
W odpowiedzi na jego pytanie kiwnął lekko głową. Co prawda, teraz już tak nie myślał i wcale mu tak nie życzył, ale wtedy miał w sobie naprawdę wiele żalu i złości względem Monty'ego i obwiniał go za całe zło, które mu się w życiu przytrafiło. Jakby nie było, to w dużym stopniu Bonney przyłożył swoją rękę do tego, że jego życie było takie chujowe. Temu nie można było zaprzeczyć. — Wiem. Domyślam się. Raczej ciężko żyć ze świadomością, że swoim zachowaniem doprowadziło się drugą osobę do czegoś takiego. Tak właściwie, to chciałem, żeby to było moją ostatnią próbą naprostowania cię. Liczyłem na to, że jak dostaniesz taki impuls, to uświadomisz sobie pewne rzeczy i w końcu zmądrzejesz — powiedział i wzruszył lekko ramionami. Jakby nie było, to było multum sposobów, w jakie mógłby sfingować swoją śmierć. Mógł to być chociażby wypadek. Wtedy na pewno Bonney aż tak by nie cierpiał i się nie biczował, ale właśnie tego chciał. — No, ale teraz to już nieważne, bo tu jesteś, tak? — odparł i pokręcił lekko głową na boki, unosząc kąciki ust w niemrawym uśmiechu.
I tak nie mamy tutaj nic innego i lepszego do roboty — stwierdził i wzruszył lekko ramionami, siadając na kanapie. Nie chciał też teraz siedzieć sam, więc najlepszym pomysłem wydało mu się obejrzenie czegoś wspólnie z Bonneyem. Powiódł za nim wzrokiem, gdy ten wstał i poszedł po pudełko z pizzą. Musiał przyznać, że trochę zgłodniał, więc w sumie to dobrze, że Monty postanowił ją kupić. Gdy chłopak już wszystko zniósł i wrócił do salonu, skinął lekko głową na jego słowa. — Akurat nie miałem dzisiaj pomysłu na to, co zjeść na kolację — stwierdził i uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Przeniósł wzrok na ekran telewizora, kiedy chłopak go włączył a na jego pytanie wydał z siebie cichy pomruk, jakby się zastanawiał. — Nie wiem, może jakiś horror? Dawno chyba nie oglądaliśmy niczego takiego — stwierdził i sięgnął do pudełka, żeby przełożyć jeden z kawałków na swój talerzyk. Przez to, że nie było tutaj na bagnach za wiele do roboty, to często oglądali jakieś filmy albo seriale, bo co innego mogliby robić? Dzisiaj jakoś miał ochotę na horror, bo nie pamiętał, kiedy ostatnio jakiś widział. Co prawda, zawsze przez większość czasu zasłaniał sobie twarz albo odwracał głowę, bo był dość strachliwy jeżeli chodziło o takie filmy, ale co z tego.

Monty
bez przesady
Przyjezdn*
27 lat/a, 180 cm
ochroniarz w Harrah’s Casin
Awatar użytkownika
Whispers of life
Nieokiełznane bydle
¯\_(- > -)_/¯
Wiesz, ja jestem za głupi na to, żebym miał zmądrzeć przez coś takiego — rzucił żartobliwie, chcąc zmienić temat. Nie chciał mu się dłużej żalić i opowiadać jak bardzo cierpiał po jego stracie i jak bardzo żałował wszystkiego, co mu zrobił, zwłaszcza że po przyjeździe tutaj pokazał, że nadal był takim samym chujem, jak kiedyś. A przynajmniej do czasu, aż się nie ogarnął i nie zaczął zachowywać się, jak na dorosłego człowieka przystało. Nie dało się zaprzeczyć temu, że przez to wszystko drastycznie się zmienił i był teraz zupełnie innym człowiekiem. Szkoda tylko, że doprowadziły do tego takie przykre rzeczy. — Tak, nieważne — powtórzył po nim i pokręcił delikatnie głową na boki.
Czy ty właśnie zarzucasz mi, że wybrałem złe miejsce do tego, żeby zamieszkać? — zerknął na niego podejrzliwie spod przymrużonych powiek. — Ciężko własnymi rękoma doprowadziłem ten domek do takiego przytulnego stanu, a ten mi powie, że nie ma tu nic do roboty — powiedział jakby do siebie i westchnął ciężko, chcąc mu pokazać, że naprawdę ugodziło to w jego dumę. Zdawał sobie sprawę z tego, że na takich bagnach nie było za dużo do roboty, ale po części właśnie dlatego zdecydował się kupić ten domek. Chciał w końcu odpocząć od życia w mieście i być z dala od rzeczy, które mogłyby go kusić. Jak imprezy, snucie się wieczorami po mieście, dilerzy, których wcale nie tak trudno było znaleźć. Im dalej od tego był, tym bezpieczniej się czuł w tej swojej zmianie i nowej drodze życia. Poza tym odkąd zamieszkał z nim Toto, to zawsze od razu po pracy grzecznie wracał do domu, bo to on był teraz jego priorytetem i chciał, żeby chłopak to dostrzegał. — W takim razie dobrze wyczułem — stwierdził. — Za mną chodziła już od jakiegoś czasu — przyznał. Tak na dobrą sprawę to pizza, to było to jedzenie, które zawsze za nim chodziło, bo po prostu ją lubił. — Horror mówisz? — powtórzył i włączył odpowiednią kategorię, żeby poszukać czegoś ciekawego. — Szkoda, że nie ma nic o potworach albo duchach na bagnach. Nadawałby się idealnie — stwierdził. Na pewno były takie filmy, ale nie chciało mu się szukać na jakichś niezbyt legalnych stronach, bo nie było to wygodne. W końcu znalazł jakiś tytuł, który go zainteresował, więc go włączył i odłożył pilot z powrotem na stolik. Sięgnął po talerzyk, żeby nałożyć sobie na niego kawałek pizzy i rozsiadł się wygodnie. Zabrał się za jedzenie i skupił swój wzrok na ekranie telewizora.
Przez dłuższy czas po prostu jadł pizzę i skupiał się na filmie, ale w końcu poczuł potrzebę, żeby przerwać tę ciszę, która między nimi zapadła. — W ogóle — zaczął. — Chciałbym się przejechać za jakiś czas do galerii. Muszę sobie kupić jakieś spodnie — westchnął, bo ani trochę go to nie nastrajało. To była jego najmniej ulubiona część garderoby do kupowania. — Jak sobie pomyślę, że będę musiał mierzyć każde jedne, które mi się spodobają, to coś mi się robi — mruknął sobie pod nosem i dojadł swój kawałek pizzy. Odstawił talerz na stolik, żeby nałożyć sobie kolejny kawałek. — Możemy potem gdzieś skoczyć na obiad albo kawę, jeśli będziesz chciał — dodał jeszcze, żeby uświadomić mu, że oczekiwał, że pojedzie na te zakupy razem z nim i że mu pomoże z wyborem.

Toto
nie powiem, bo wstyd
Przyjezdn*
27 lat/a, 171 cm
kelner w bourbon house
Awatar użytkownika
Whispers of life
how long can i still play pretend?
how long 'til our worlds come crashing in?
No tak — skwitował i wypuścił głośno powietrze nosem. Akurat mógł się przekonać o tym, że Monty nic a nic nie zmądrzał, bo po tym jak już go w tym Nowym Orleanie dopadł, to zdecydowanie nie zrobił dobrego pierwszego wrażenia. Tak właściwie, to tylko udowodnił mu, że w ogóle się nie zmienił przez te wszystkie lata i wciąż był dokładnie tym samym człowiekiem, którego Toto absolutnie nie chciał dłużej znać. Zmienił się dopiero wtedy, kiedy jego stan znacznie się pogorszył i próbował targnąć się na swoje życie. Dopiero wtedy Bonney w końcu poszedł po rozum do głowy i uświadomił sobie, że jego akcje jak najbardziej niosły ze sobą konsekwencje i w tym przypadku, były one dość przykre. No i nie powiedziane, że to, jaki Monty był teraz, będzie trwało w nieskończoność i ten znowu nie wróci do swoich starych nawyków. Skinął jeszcze głową na jego kolejne słowa i wydał z siebie cichy pomruk, uznając już ten temat za zamknięty.
Nie. Po prostu stwierdzam prosty fakt — stwierdził. Nie miał nic przeciwko temu, że mieszkali na bagnach, bo lubił tę ciszę i spokój, która tutaj panowała. Co prawda, musiał dojeżdżać dłużej do pracy, ale miło było mieszkać tak daleko od zgiełku miasta. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie było tutaj za wiele do roboty, a po zmroku to w ogóle strach było wychodzić z domu, bo nie wiadomo co czyhało w ciemnościach. — No a jest? — zapytał i spojrzał na niego z politowaniem. Jeżeli było, to chętnie dowie się od Monty'ego, co takiego. Na szczęście, nie przeszkadzało mu to, bo i tak raczej był typem domatora i lepiej się czuł, kiedy był zamknięty w czterech ścianach. Nigdy nie był imprezowym człowiekiem, a tutaj, w Nowym Orleanie, też nie miał zbyt wielu znajomych, więc nawet nie miał okazji do częstych wyjść. — Tak. Telepatia — stwierdził i skinął lekko głową, unosząc kąciki ust w nikłym uśmiechu. — Mhm, horror — potwierdził. — Chyba dobrze, że nie ma. Po czymś takim na pewno nie mógłbym usnąć w nocy, bo bałbym się, że coś mnie tutaj dopadnie — powiedział i przewrócił oczami. Włączenie takiego filmu to na pewno nie byłby dobry pomysł, więc dobrze, że nie było czegoś w tym stylu. Gdy chłopak wybrał i włączył film, zgarnął ze stolika talerzyk ze swoim kawałkiem pizzy i również rozsiadł się wygodnie na kanapie, po czym wziął się za jedzenie.
Wzdrygnął się, kiedy Monty tak nagle się odezwał, bo filmie akurat była jakaś scena pełna napięcia. Zacisnął wargi w wąską linię i wypuścił głośno powietrze nosem, po czym spojrzał na niego. — Spoko — odparł i kiwnął lekko głową. W sumie, sam też mógłby się wybrać na jakieś zakupy, bo było parę rzeczy, których potrzebował. Dawno też nie był w galerii. — No nie można zaprzeczyć temu, że kupowanie spodni jest dość upierdliwe — też chyba lubił to najmniej, jeżeli chodziło o kupowanie ubrań. Sam również dojadł swój kawałek i sięgnął po kolejny, przekładając go na talerzyk. — Och. Okej. Możemy, czemu nie? Fajnie będzie ruszyć dupę gdzieś indziej, niż tylko do pracy — stwierdził i uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Przeniósł wzrok z powrotem na ekran telewizora i już miał wziąć kolejny kęs pizzy, kiedy nagle na ekranie pojawiła się niespodziewana scena, która go przestraszyła, w rezultacie czego dość mocno się wzdrygnął.

Monty
bez przesady
Przyjezdn*
27 lat/a, 180 cm
ochroniarz w Harrah’s Casin
Awatar użytkownika
Whispers of life
Nieokiełznane bydle
¯\_(- > -)_/¯
No tak — odparł i wydał z siebie krótkie mruknięcie. Mimo wszystko miał nadzieję, że podobało mu się tutaj i że dobrze mu się mieszkało. Naprawdę nie chciałby, żeby się okazało, że jego ciężka praca nie była doceniona. Włożył w ten domek sporo czasu i energii, ale też pieniędzy i nie chciałby, żeby Toto miał jakieś ale. — Nie, raczej średnio — odparł i pokręcił delikatnie głową na boki. No, jeszcze coś mu przychodziło do głowy, ale zważając na ich wcześniejszą rozmowę, nie chciał żartować sobie na takie tematy. Nie chciałby, żeby Toto pomyślał sobie, że miał w głowie tylko jedno, nawet jeśli w dużej mierze właśnie tak było. Nie jego wina, że nabrał apetytu na więcej, skoro uprawiali ze sobą seks po takiej przerwie. Niestety, zanosiło się na to, że jeszcze długo nie będzie miał szansy na to, żeby to powtórzyć, o ile kiedykolwiek się to stanie. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, gdy chłopak stwierdził, że to była telepatia, bo było w tym coś uroczego. — No właśnie przecież o to chodzi w horrorach, żeby się bać. Jakby ci siadł na głowę taki, który dzieje się na bagnach, to oznaczałoby to tylko tyle, że był naprawdę dobry i że się udał — spojrzał na niego z politowaniem. Sam chyba jeszcze nigdy nie oglądał filmu, który by go przeraził, ale jego po prostu nigdy nie wzruszało to, co leciało na ekranie. Nie darzył filmów żadnymi emocjami i dla niego mogło lecieć cokolwiek, byleby się ruszało i miało dźwięk.
Daj spokój. Jeszcze co sklep, to zupełnie inne rozmiary i potem człowiek nie wie, jaki tak naprawdę nosi — westchnął. Jak przychodziło do wybierania rozmiaru, to nie miał pojęcia, jaki miał wziąć. Zawsze brał na oko i niemal zawsze okazywało się, że wziął nie taki i potem musiał drałować, żeby wymienić na taki, który miał większe szanse na to, żeby pasować. Bo to nie tak, że od razu mógł zabrać sobie różne rozmiary i je sprawdzić. — Właśnie tak sobie pomyślałem, że to byłaby miła odmiana — uśmiechnął się do niego delikatnie. Nie chciał na głos mówić, że to trochę wygląda jak zaproszenie na randkę, bo nie chciałby, żeby Toto się nagle rozmyślił, ale jak dla niego, to totalnie tak to wyglądało i na pewno będzie sobie wkręcał, że to rzeczywiście była randka, a potem się rozczaruje, kiedy Solace się z tym nie zgodzi.
Zerknął kątem oka na chłopaka, kiedy ten tak się wzdrygnął przez to, co było na ekranie. Zaśmiał się krótko pod nosem na tę jego reakcję, bo wydala mu się zabawna. — Jesteś strasznie uroczy, kiedy boisz się takich rzeczy — stwierdził, kręcąc delikatnie głową na boki. Nigdy nie mógł wyjść z podziwu, że młodszy tak się czasami bał scen w horrorach. — Przytulić cię, żebyś się więcej nie bał? — zapytał i puścił mu oczko. Nie miałby nic przeciwko temu, żeby oglądali ten film przytuleni. Wiadomo, że każda bliskość z Toto była dla niego bardzo ważna i cenna, zwłaszcza że nie byli razem i to nie było na porządku dziennym.

Toto
nie powiem, bo wstyd
Przyjezdn*
27 lat/a, 171 cm
kelner w bourbon house
Awatar użytkownika
Whispers of life
how long can i still play pretend?
how long 'til our worlds come crashing in?
No właśnie — powiedział. Nie było tutaj zbyt wiele do roboty, co mogłoby im urozmaicić jakoś czas. Znaczy no, była jedna rzecz, ale ich poniekąd to chyba nie dotyczyło. Chyba, bo jakby nie było, to raz sobie już tak czas urozmaicili i Toto zdecydowanie nie miał temu nic do zarzucenia. Co prawda, nie było to u nich na porządku dziennym, bo nie byli w relacji, która by na to nie pozwalała. Wszystko przez to, że Toto po prostu czuł się w tym wszystkim zagubiony i bił się sam z sobą, z jednej strony chcąc czegoś więcej, ale z drugiej nie chcąc sobie na to pozwalać w obawie, że skończy się tak samo jak zwykle kończył się każdy powrót do Bonneya. Nie ma co, był aktualnie w naprawdę chujowej sytuacji. Czasami odnosił wrażenie, że w całym swoim dotychczasowym życiu nie miał ani jednej chwili wytchnienia. Zawsze coś zaprzątało mu głowę i spędzało mu sen z powiek. — Wiem, że o to chodzi, ale mimo wszystko nie chcę się bać wyjść z domu, bo naoglądałem się jakichś strasznych rzeczy, które miały miejsce na bagnach. Wolę jednak zachować jeszcze jakieś resztki spokoju. Już i tak ciągle sram się, że gdzieś mnie dopadnie jakiś aligator albo inne dzikie zwierzę lub bestia. Na przykład Rougarou — powiedział i skrzywił się. — Słyszałeś w ogóle ostatnio o tych wszystkich pogłoskach na ten temat? No wiesz, w związku z tą wybijaną zwierzyną w okolicy — odparł i aż wzdrygnął się na samą myśl. — Ostatnio jak cię nie było to przyszedł nawet ten twój sąsiad co ci pomagał przy remoncie i pytał czy mamy strzelbę, bo jak coś, to może nam jedną pożyczyć — skrzywił się. Świadomość tego, że gdzieś tutaj na bagnach mogła się kryć jakaś żądna krwi bestia, aż coś mu się robiło w środku. Odkąd zaczęły krążyć te plotki, to coraz rzadziej wyściubiał nos z domu po zmroku, a jak już musiał wyjść gdy było ciemno, to z reguły zabierał ze sobą Monty'ego, bo nie było szans, że ruszyłby dupę sam.
No, z tym to jest przewalone. Powinno to być w jakiś sposób ustandaryzowane czy coś — powiedział i przewrócił oczami. Rzeczywiście, bywało to upierdliwe, bo w jednym sklepie kupił jeden rozmiar i był dobry, a potem poszedł do drugiego sklepu i wziął ten sam, a ten okazywał się albo za duży albo za mały. Ostatecznie człowiek potem nawet nie wiedział, jaki tak właściwie nosił. — Tak. W takim razie jesteśmy umówieni — spojrzał na niego i posłał chłopakowi delikatny uśmiech. Miło będzie w końcu spędzić czas w jakiś inny sposób niż zwykle i ruszyć tyłek do miasta w innym celu, niż jedynie do pracy.
Kiedy usłyszał jego komentarz odnośnie tego, że tak się przestraszył sceny w filmie, posłał mu nieprzychylne spojrzenie, bo jego słowa w ogóle nie przypadły mu do gustu. — Nie ma w tym niczego uroczego — burknął, wyraźnie nieco nadąsany. Był dorosłym facetem i nie powinien ani bać się takich rzeczy, ani tym bardziej być uroczym. Kolejnego pytania chłopaka się nie spodziewał, ale zamiast odpowiedzieć na nie jednoznacznie, po prostu wzruszył ramionami, nie potwierdzając, ani nie zaprzeczając. Najwyraźniej postanowił dać Bonneyowi wolną rękę odnośnie tego, co powinien zrobić. Nie chciał wyjść na takiego, co to dopraszał się pieszczot, zwłaszcza po tym o czym wcześniej rozmawiali.

Monty
bez przesady
Przyjezdn*
27 lat/a, 180 cm
ochroniarz w Harrah’s Casin
Awatar użytkownika
Whispers of life
Nieokiełznane bydle
¯\_(- > -)_/¯
No tak, byłoby trochę słabo, jakbyś przez jakiś film bał się wychodzić. Ani trochę nie byłoby to wygodne — zgodził się z nim. Musiał przyznać mu rację, że lepiej było nie wkręcać sobie jakichś rzeczy, przez które potem człowiek miał schizy. Jego następne słowa trochę go zaskoczyły, ale też mu się nie spodobały i to nie dlatego, że bał się potworów, a dlatego, że jak ostatnio mu wspominał o Rougarou to chłopak go wyśmiał. — Mówiłem ci! — powiedział trochę za głośno. — Mówiłem ci, że na bagnach żyje ten potwór, a ty spojrzałeś wtedy na mnie, jakbym był jakiś głupi. Znaczy no... nie jestem najmądrzejszy, ale to nie znaczy, że zmyślam sobie potwory — spojrzał na niego niezbyt przychylnym spojrzeniem. — Zobaczysz jeszcze, jak podejdzie pod sam domek i będziesz do mnie dzwonił, żebym szybciej wrócił, to ci powiem, że przecież nie istnieją — dodał jeszcze, chcąc mu zagrozić. Sam był w stanie uwierzyć w to, że na takich niezbadanych bagnach coś może się czaić i nie byłoby niczym dziwnym, gdyby żyło tam coś, czego człowiek jeszcze nie zbadał. Choćby Rougarou. — I tak, słyszałem o tych pogłoskach. Sąsiad mi wspominał — odparł już poważniejszym tonem i skinął delikatnie. — Trochę mnie to niepokoi. Nie chciałbym paść czyjąś ofiarę. Nieważne czy zwierzęcia, potwora czy kłusownika — skrzywił się. — Musisz znacznie bardziej uważać, jak będziesz wychodził z domu — powiedział stanowczym tonem, jakby był jego rodzicem, który właśnie go instruuje, że po szkole ma wracać prosto do domu, bo w okolicy szaleje porywacz dzieci. — Skoro się oferuje, to powinniśmy skorzystać. Nigdy nic nie wiadomo. Jak będę jutro wracał z pracy, to podjadę i wezmę tę strzelbę — podsumował. Wolał ją mieć i nie użyć, niż jakby miał nie mieć, a musiałby użyć. Oby to były tylko takie pogłoski, a nie, że rzeczywiście dzieje się coś złego.
Odgórne prawo na temat rozmiarów ubrań — odparł. — To brzmi jak coś, czym powinni zając się politycy, a nie jakieś pierdoły — dodał i pokręcił głową z dezaprobatą. Naprawdę wkurwiało go to, że każdy sklep miał swoją rozmiarówkę i że te tak diametralnie się od siebie różniły. Skinął jeszcze głową, żeby potwierdzić. Już nie mógł się doczekać tego wspólnego wyjścia. Zawsze miło było ruszyć gdzieś tyłek, nawet jeśli sprawa nie była zbyt przyjemna, jak kupowanie spodni.
Wywrócił oczami, uśmiechając się do siebie pod nosem na to jego nieprzychylne spojrzenie, bo niewiele sobie z tego zrobił. — Jak dla mnie jest — uśmiechnął się do niego łobuzersko. Dla niego cały Toto był uroczy, więc cokolwiek by nie zrobił, to będzie uważał to za rozczulające. Ściągnął brwi, kiedy ten tak wzruszył ramionami, bo nie do końca wiedział, jak to sobie odebrać. Biorąc pod uwagę ich wcześniejszą rozmowę, uznał, że chyba w takim razie miało to oznaczać nie. — No trudno. Nie to nie — powiedział z krótkim westchnięciem. Chciałby się z nim poprzytulać, ale przecież nie będzie robił nic na siłę. Skoro Toto nie wyraził jasno na to chęci, to nie miał zamiaru go do tego przymuszać.

Toto
nie powiem, bo wstyd
Przyjezdn*
27 lat/a, 171 cm
kelner w bourbon house
Awatar użytkownika
Whispers of life
how long can i still play pretend?
how long 'til our worlds come crashing in?
No właśnie — wymamrotał i przygryzł jeden z policzków od wewnętrznej strony. Już teraz bał się wychodzić po zmroku nawet na taras, więc tym bardziej chyba w ogóle by nie wyściubiał nosa z domu po obejrzeniu takiego horroru. Na szczęście, fabuła tego, który znalazł chłopak nie miała miejsca na bagnach, więc będzie mógł spać spokojnie. Chyba. Miał nadzieję. Skrzywił się, kiedy chłopak tak głośno się odezwał. Po chwili też przewrócił oczami i westchnął ciężko. Zapomniał już, że kiedy Monty mu o tym wspominał, to go trochę wyśmiał i pukał się w czoło. Teraz kiedy sam tutaj mieszkał w tej dziczy i głuszy, to był bardziej podatny na takie sugestie, a co za tym szło, kiedy rozmawiał z sąsiadem i słuchał o tych wszystkich pogłoskach, to wcale już nie był pewien co do tego, że ten Rougarou rzeczywiście nie istniał. — Aha. Spoko. Najwyżej mnie zabije i pożre, a potem ty będziesz miał wyrzuty sumienia, że nie przyjechałeś mi z pomocą — powiedział nadąsany i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wbijając spojrzenie w ekran telewizora. Co prawda, taki scenariusz był raczej mało prawdopodobny, ale i tak chciał go trochę nastraszyć, że jakby nie przybył mu z pomocą, to pewnie by zbierał tylko jego resztki z tarasu. — No ja też ostatnio nie czuję się tutaj zbyt bezpiecznie. Nie lubię, kiedy muszę zostawać sam wieczorami — powiedział i skrzywił się. W ogóle go to nie urządzało i za każdym razem kiedy taka sytuacja miała miejsce, to odczuwał spory niepokój. — Okej. W sumie lepiej, żebyśmy mieli jakąś strzelbę, niż jakbyśmy nie mieli się czym bronić — stwierdził. I nie dotyczyło to jedynie jakichś dzikich bestii, ale ogólnie jakichkolwiek intruzów, którzy mogliby się tutaj napatoczyć i mieć jakieś złe zamiary. Jakby nie było, mieszkali trochę w dziczy, sąsiedzi byli daleko, więc takie domki mogły wydawać się dobrym celem chociażby na rabunek.
Tak, zdecydowanie — odparł i pokręcił lekko głową na boki rozbawiony. Oczami wyobraźni już widział, jak łażą po tych sklepach i obaj się wkurzają, bo nie mogą znaleźć odpowiednich spodni. Miał tylko nadzieję, że Monty nie wkurwi się na tyle, żeby się odpalić i zacząć awanturować. Jakby nie było, to nie była wina tych biednych pracowników, że firma dla której pracowali nie znała się na rozmiarówce.
Prychnął cicho na jego słowa i pokręcił przecząco głową, najwyraźniej wciąż nie zgadzając się z Bonneyem. Zawsze się bardzo obruszał, kiedy chłopak komentował to, że jest taki uroczy albo wytykał mu, jaki malutki był. Szczerze powiedziawszy, oczekiwał tego, że Monty jak najbardziej go przytuli, bo zawsze to robił, nie zważając na to co mu mówił. Dlatego był zaskoczony, kiedy tak się nie stało i ten jeszcze skomentował to w taki sposób. Spojrzał na niego i przez chwilę przyglądał mu się intensywnie, jakby co najmniej chciał wywiercić wzrokiem dziurę w jego twarzy. W końcu chwycił jego przedramię, po czym przerzucił je sobie za karkiem, obejmując się nim samemu, skoro Monty'emu tak ciężko było podnieść rękę i to zrobić. Akurat w tym samym momencie w filmie rozległ się dość głośny, nieprzyjemny dźwięk, na który dość mocno się wzdrygnął, po czym wypuścił głośno powietrze nosem. — Ja pierdole — skwitował jedynie i westchnął ciężko. Takie rzeczy nie były na jego nerwy.

Monty
bez przesady
Przyjezdn*
27 lat/a, 180 cm
ochroniarz w Harrah’s Casin
Awatar użytkownika
Whispers of life
Nieokiełznane bydle
¯\_(- > -)_/¯
Dobrze wiesz, że jakbyś zadzwonił, że mam przyjechać, bo jakiś potwór stoi pod domem, to od razu bym wsiadł w samochód — odparł i wywrócił oczami. Na pewno nie zostawiłby go samego z takim problemem. Mimo wszystko miał nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie i że nie będzie musiał go ratować przed dziką bestią. W sumie to teraz na poważnie zaczął się cykać, że taki Rougarou tylko czaił się na samotną zwierzynę albo człowieka, żeby go upolować. Oby nie, ale nigdy nie wiadomo. W każdej legendzie było ziarno prawdy. — Niestety, taką mam pracę, że pracuję głównie wieczorami i w nocy — westchnął. Nie było to dla niego zbyt wygodne, zwłaszcza że teraz mieszkał z nim Toto, który z kolei pracował w normalnych godzinach, ale nie chciał rezygnować z tej posadki, bo jego szef przymknął oko na to, jaki był jeszcze do niedawna i nie pytał za dużo, kiedy mówił, że potrafił się bić. Mimo wszystko zastanawiał się nad tym, czy by nie poszukać czegoś, co bardziej by się zgrywało z pracą Toto. Na razie jednak nawet mu o tym nie wspominał, bo nie był pewien, jak chłopak zareaguje. No i nie wiadomo, czy w nowej pracy dałby radę utrzymać się tak bardzo jak w tej, którą miał teraz. — Też tak uważam — zgodził się z nim. Na pewno będą spać spokojniej, kiedy będą mieli coś do obrony. Nie było to głupie nawet jeśli po bagnach nie krążyło żadne mityczne stworzenie. Na ludzi, którzy chcą się włamać albo zrobić im krzywdę też by się przydała.
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy chłopak tak prychnął, bo to też wydało mu się urocze. Najchętniej to chwyciłby go za policzki i wytarmosił, ale wtedy chyba przelałaby się czara goryczy. Zamrugał kilkukrotnie, kiedy Solace tak się w niego wpatrywał. Nie był pewien, jak miał sobie to odebrać, ale poczuł się z tym trochę niekomfortowo. Już chciał coś powiedzieć, kiedy chłopak sam się objął. Spodobało mu się to zagranie, więc chętnie go do siebie bardziej przyciągnął, by ciaśniej go przytulić. Ściągnął brwi na tę reakcję, bo nie spodziewał się tego, że coś takiego go przerazi. — Jesteś pewien, że chcesz oglądać taki straszny film? — zapytał, zerkając na niego kątem oka. Na nim takie rzeczy nie robiły żadnego wrażenie, ale jak Toto miał potem bać się spać, to może lepiej, jakby sobie darowali. — Wiesz, w razie czego, to nie musisz się bać. Jak będzie trzeba, to cię obronię. Niezależnie czy to będzie duch, czy inny demon — dodał i puścił mu oczko. Szkoda, że przed samym sobą tyle lat nie potrafił go obronić. Tyle tylko, że wtedy był zupełnie innym człowiekiem i to dużo gorszym. Teraz starał się jakoś mu to wszystko wynagrodzić. Niestety, to wszystko nie starczyło, żeby przekonać go do tego, żeby raz jeszcze dał mu szansę. — Pamiętasz, jak byliśmy kiedyś w kinie na tym horrorze o duchach? — zapytał nagle. — No wiesz, na tym, po którym nie mogłeś spać — dodał i zaśmiał się krótko pod nosem. Pamiętał, jak przez cały film Toto uwieszał mu się na ramieniu, jakby miało to sprawić, że film będzie mniej straszny.

Toto
nie powiem, bo wstyd
Przyjezdn*
27 lat/a, 171 cm
kelner w bourbon house
Awatar użytkownika
Whispers of life
how long can i still play pretend?
how long 'til our worlds come crashing in?
Tak, wiem — odparł. Wiedział, że chłopak tylko tak się z nim droczył, ale gdyby tylko do niego zadzwonił i oznajmił mu, że być może grozi mu niebezpieczeństwo, to Monty rzuciłby wszystko co robił i od razu by do niego pędził. Pod tym względem zawsze mógł liczyć na Bonneya, nie mógł temu zaprzeczyć. Zawsze czuł się przy nim z tego powodu bezpiecznie, no, a przynajmniej do czasu, kiedy ten go nie uderzył. Wtedy sobie uświadomił, że ktoś, kto przez tyle czasu był jego ostoją, jednocześnie mógł stać się jego oprawcą. Teraz jednak ponownie polegał na nim w kwestii bezpieczeństwa, zapewne bardziej, niż powinien. Właściwie, to polegał na nim w wielu kwestiach. Chłopak zapewniał mu dach nad głową, dbał i troszczył się o niego. To jednak wciąż było za mało dla Toto, żeby zdecydować się na to, aby dać Monty'emu szansę. — Tak, wiem. Przecież ja też często pracuję do późna i w ogóle. Po prostu odkąd zaczęły krążyć te plotki i nie wiadomo tak właściwie, kto albo co jest odpowiedzialne za wybijanie tej zwierzyny, to czuję się strasznie niespokojny kiedy zostaję tutaj sam, zwłaszcza gdy jest już ciemno — powiedział i westchnął ciężko. Najgorzej było, kiedy musiał tutaj wrócić w środku nocy, po popołudniowej zmianie. Zwłaszcza w weekendy, kiedy zamykali restaurację bardzo późno, bo wtedy był największy ruch i najwięcej imprez oraz rezerwacji. Na jego kolejne słowa wydał z siebie cichy pomruk i skinął lekko głową. No cóż, to nie pozostało nic innego, niż żeby jutro Bonney rzeczywiście podskoczył do sąsiada po tę strzelbę, którą ten chciał mu pożyczyć.
Tak, jestem pewien — odpowiedział i kiwnął głową. Skoro chłopak już go tak do siebie przyciągnął i porządnie go przytulił, sam przerzucił rękę przez jego brzuch, żeby objąć go w pasie i wsparł się głową na jego ramieniu. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, czując jego zapach, który tak bardzo lubił. Wiedział, że sam takim zachowaniem robił sobie tylko jeszcze bardziej krzywdę, ale nie potrafił inaczej. To było silniejsze od niego i fizycznie po prostu ciągnęło go do chłopaka. Gdy Bonney zaczął mówić, odchylił nieco głowę, żeby móc na niego spojrzeć. — No ja mam nadzieję, że mnie obronisz, a nie zostawisz na pastwę losu — powiedział to takim tonem, jakby był oburzony wizją tego, że Monty nie stanąłby w jego obronie. Ponownie ułożył wygodniej głowę na jego ramieniu, zawieszając wzrok na ekranie telewizora. — Tak, pamiętam — odpowiedział i westchnął cicho. Nie wiedział do końca jak powinien się czuć z tym, że chłopak zaczął wspominać takie rzeczy. Miał co do tego mieszane uczucia, bo nie był pewien, czy chciał wracać myślami do tych dobrych momentów. Coś czuł, że to tylko jeszcze bardziej namiesza mu w głowie. — No i dobra. Był straszny i w dodatku mega realistyczny. Zapewne nie tylko ja tam prawie miałem mokro w gaciach — burknął i westchnął cicho. Zdecydowanie horrory to nie były filmy dla niego. Zawsze zgrywał odważniejszego niż był, a potem kończyło się tak jak teraz, że wczepiał się w Monty'ego i liczył na jego wsparcie. — Poza tym, nawet jakbym bał się spać w nocy, to zawsze mam ciebie obok — stwierdził jeszcze i wzruszył ramionami.

Monty
bez przesady
Przyjezdn*
27 lat/a, 180 cm
ochroniarz w Harrah’s Casin
Awatar użytkownika
Whispers of life
Nieokiełznane bydle
¯\_(- > -)_/¯
Domyślam się — odparł. — Muszę przyznać, że sam się tak czuję, kiedy mam wolne, a ty masz późniejszą zmianę — przyznał. Nawet nie chodziło o to, że coś zabijało zwierzynę, ale tak po prostu czuł się nieswojo, kiedy był tutaj sam. Zupełnie jakby się bał, że Toto uzna, że jednak nie chciał z nim mieszkać i nie wróci, zostawiając go tutaj samego. Na samą myśl, że w końcu może przyjdzie ten moment, kiedy Solace będzie chciał się wynieść na swoje, czuł nieprzyjemny ścisk w żołądku. Nie tylko dlatego, że chciał go mieć przy sobie, bo go kochał, ale też dlatego, że bał się, czy ten na pewno będzie gotowy, żeby mieszkać samemu, zwłaszcza po dzisiaj, kiedy wiedział, że chłopak znów robił sobie krzywdę.
W porządku — odparł. Skoro chłopak chciał, to nie miał nic przeciwko temu, żeby kontynuować. Co prawda, nie do końca ogarniał fabułę, bo ciągle gadali, ale ta chyba nie była zbyt głęboka i skomplikowana. Nie spodziewał się tego, że ten wykona taki gest, ale z tego powodu na jego twarz wdarł się delikatny uśmiech. Podobało mu się to, że Toto zachowywał się teraz w taki sposób. No, tyle tylko, że mącił mu tym w głowie, bo dopiero co powiedział, że nie chciał do niego wracać. Nie ma co, Solace świetnie wiedział, jak namieszać Monty'emu w głowie. Im częściej wykonywał wobec niego takie gesty, tym bardziej Bonney zaczynał wierzyć w to, że jeszcze będą razem i że jeszcze wszystko nie jest stracone. — Nie ma opcji, żebym zostawił cię na pastwę losu. Za kogo ty mnie masz? — wywrócił oczami i prychnął krótko pod nosem, chcąc mu pokazać, jak to było niedorzeczne. No, nie było to aż tak niedorzeczne, biorąc pod uwagę fakt, że ostatecznie to on stał się jego oprawcą i kimś, przed kim powinien go obronić. Gdy tak się poprawił i ponownie ułożył w ten sposób swoją głowę, odruchowo wsunął dłoń w jego włosy, żeby pogłaskać go po tyle jego głowy. Toto nie mógł oczekiwać tego, że będzie trzymał łapy przy sobie, kiedy siedział zaraz obok tak przytulony. Skinął delikatnie głową, gdy chłopak potwierdził, że pamiętał. Sam dość dobrze pamiętał te wszystkie fajne rzeczy, które ze sobą robili. Pamiętał też te złe i niestety, ale tych było znacznie więcej. — Tak, to prawda. Był całkiem niezły — zaśmiał się krótko pod nosem i pokręcił delikatnie głową na boki. Jego takie filmy nijak nie ruszały, więc zawsze był zaskoczony, gdy ktoś tak się bał. Bardzo spodobało mu się to, co usłyszał w następnej kolejności i uśmiechnął się przez to do siebie pod nosem. — Masz — przyznał i objął go na moment nieco ciaśniej. — Nawet jak nic się nie dzieje i niczego się nie boisz, to w nocy i tak się przytulasz — wypalił. — Nie mogę na to narzekać — dodał. Nie był pewien, czy chłopak robił to świadomie, czy nie, ale czasami w nocy zdarzało się, że sam się przytulał. Oczywiście wtedy Monty nie pozostawał mu dłużny, bo sam chętnie go wtedy do siebie przyciągał. Cholernie się cieszył, że Toto pozwolił mu ze sobą spać, bo naprawdę stęsknił się za jego bliskością. Spało mu się o wiele lepiej, kiedy miał go przy sobie i czuł ciepło jego ciała oraz jego zapach. Szkoda tylko, że od ostatniego razu do niczego między nimi nie doszło.

Toto
nie powiem, bo wstyd
Przyjezdn*
27 lat/a, 171 cm
kelner w bourbon house
Awatar użytkownika
Whispers of life
how long can i still play pretend?
how long 'til our worlds come crashing in?
No właśnie. To tym bardziej wiesz co i jak — stwierdził i westchnął ciężko. Lubił tutaj mieszkać, bo była cisza i spokój, ale nie mógł zaprzeczyć temu, że gdy przychodził wieczór i robiło się ciemno, to nie czuł się tu zbyt komfortowo. A teraz, kiedy zaczęły krążyć te pogłoski, wystarczył najmniejszy odgłos, szelest, czy cokolwiek innego, żeby Toto od razu oblatywał strach i dziesięć razy sprawdzał, czy na pewno tylko drzwi do domku były zamknięte na wszystkie spusty, żeby nic ani nikt nie mogło się wedrzeć do środka. Nie to, że były jeszcze okna, które raczej bez problemu możnaby wybić. — Wiesz, w sumie... Zastanawiałem się ostatnio, czy zainstalowanie w oknach rolet zewnętrznych nie byłoby dobrym pomysłem. Zwłaszcza teraz, kiedy tyle się tutaj dzieje — powiedział. Co prawda, domek nie należał do niego, więc nie był pewien tego czy w ogóle powinien proponować coś takiego. Nie można jednak było zaprzeczyć, że to na pewno zapewniłoby im nieco więcej bezpieczeństwa, zwłaszcza kiedy wybraliby taki antywłamaniowe.
No to dobrze — skwitował i uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Wiadomo, że tylko droczył się z chłopakiem i wiedział, że ten nigdy by go nie zostawił w sytuacji, w której potrzebowałby pomocy. Szkoda tylko, że chłopak o tym zapomniał w momencie, kiedy to on sam postanowił go uderzyć. Gdyby nie to, być może nie skończyliby nigdy w takiej sytuacji w jakiej byli teraz. Za każdym razem kiedy sobie o tym przypominał, uderzało w niego, jak bardzo był wtedy przerażony. Doskonale pamiętał, że to był pierwszy raz w życiu, kiedy Bonney wydał mu się całkowicie obcym człowiekiem. Nie kimś, kogo znał przez tyle lat i kogo kochał. Zapewne kiedy Monty zdecydował się na ten ruch, nie przewidział tego, jak to wszystko się skończy. Być może czuł się w tym związku na tyle pewnie, że był przekonany o tym, że nawet po czymś takim go nie zostawi? A może kierował się jakimiś innymi pobudkami. Tak czy siak, skończyło się chujowo, zarówno dla nich obu. I nawet jeżeli teraz ich relacja wyglądała teraz tak, a nie inaczej, to wciąż obaj nie wiedzieli na czym stoją i co tak właściwie między nimi jest. Co prawda, najwięcej zależało od Toto, który nie był w stanie podjąć absolutnie żadnej decyzji. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy Monty wsunął dłoń w jego włosy i zaczął go głaskać po głowie, bo ten gest przypadł mu do gustu. — Mhm — mruknął, żeby się z nim zgodzić. Na jego kolejne słowa westchnął cicho. — Odruch bezwarunkowy — stwierdził wymijająco, chociaż tak nie do końca była to prawda. — Domyślam się — odparł. Logiczne, że jak już miał go obok siebie, to jakoś tak odruchowo do niego lgnął i się przytulał. Czasami przez sen, a czasami, kiedy potrzebował czyjejś bliskości, całkowicie świadomie – o tym jednak nie miał zamiaru mówić na głos. Nie mógł zaprzeczyć temu, że znacznie bardziej preferował spanie z Montym, niż samemu. Zasypiało mu się łatwiej i bardziej się wysypiał.

Monty
bez przesady
Przyjezdn*
27 lat/a, 180 cm
ochroniarz w Harrah’s Casin
Awatar użytkownika
Whispers of life
Nieokiełznane bydle
¯\_(- > -)_/¯
Zamyślił się na dłuższą chwilę nad jego propozycją, bo chciał przemyśleć, czy byłoby to możliwe. Uznał jednak, że nie znał się na roletach i pewnie trzeba by eksperta, który by przyjechał i stwierdził, czy można jakieś zamontować. — Możemy o tym pomyśleć — zgodził się z nim. — Na pewno będę spokojniejszy, kiedy będę wiedział, że jesteś całkiem bezpieczny — dodał i skinął delikatnie głową na potwierdzenie swoich słów. — Jutro poszukam jakiejś firmy, która się tym zajmuje, żeby ktoś przyjechał i ocenił, czy się da i ile to będzie kosztowało — dodał. Na razie kwestią finansową nie musiał się martwić, bo wciąż zostało mu całkiem sporo spadku. Starał się nie ruszać tych pieniędzy i brał z nich tylko wtedy, kiedy rzeczywiście nie było wyjścia. Musiał przyznać, że odkąd przestał ćpać i chlać, to nagle zostawało mu o wiele więcej z wypłaty. Kto by pomyślał, że to było od siebie zależne? Na pewno nie Monty.
Odruch bezwarunkowy — powtórzył po nim, ściągając brwi. — No dobrze, niech tak będzie — dodał i uniósł kącik ust w uśmiechu. Coś czuł, że to wcale nie był aż taki odruch bezwarunkowy, jak Toto chciałby w to wierzyć. — W innych sytuacjach też mógłbyś go mieć. Jak teraz — podsumował i odchrząknął. Lubił, kiedy dochodziło między nimi do takich sytuacji pełnych czułości. Nie było to coś wielkiego, a sprawiało, że czuł się lepiej. Sądził, że po tym, jak się ze sobą przespali, to będą częściej okazywać sobie takie gesty, ale niestety w tej kwestii się pomylił. Toto nadal trzymał go na dystans i nie zapowiadało się na to, że miało się to zmienić. — Tylko bym spróbował, co? — zapytał i zaśmiał się krótko pod nosem. — Cieszę się, że lubisz ze mną spać. Miło mieć cię blisko siebie — dodał nieco ciszej i zerknął na niego, żeby uśmiechnąć się do niego delikatnie. Przez chwilę mu się przyglądał, ale w pewnym momencie nachylił się nad nim, żeby czule go pocałować. To był bardzo krótki pocałunek i zdawał sobie sprawę z tego, że donikąd ich nie zaprowadzi, ale nie mógł sobie darować, kiedy miał go zaraz obok siebie i gdy byli w takiej sytuacji. Szybko jednak przerwał ten pocałunek i odwrócił głowę, żeby wbić wzrok w telewizor, jakby nic się nie stało. Nie wiedział, czy mógł sobie na to pozwolić, ale dotarło to do niego, dopiero po chwili. Miał nadzieję, że chłopak nie będzie miał mu tego za złe. Zapewne to był zły ruch, biorąc pod uwagę to, na jaki temat wcześniej rozmawiali, ale naprawdę wiele go kosztowało, żeby na każdym kroku nie zachowywać się wobec niego w taki sposób. Kochał go, więc wiadomo, że chciał okazywać mu swoje uczucia. Niestety, nie mógł oczekiwać tego samego w zamian. Najgorsza była świadomość, że przez to wszystko Toto aż zaczął robić sobie krzywdę. Na samą myśl o tym, coś mu się robiło w środku. — Sorki za to — odezwał się w końcu z krótkim westchnięciem. Oby tylko nie zepsuł tym całej atmosfery, bo ta w końcu zrobiła się dość przyjemna.

Toto
nie powiem, bo wstyd
Przyjezdn*
27 lat/a, 171 cm
kelner w bourbon house
Awatar użytkownika
Whispers of life
how long can i still play pretend?
how long 'til our worlds come crashing in?
Okej — skinął lekko głową. — Ja też będę spokojniejszy kiedy będę zostawał sam i będę mógł czuć się bezpieczniej — stwierdził i uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu. — Okej. Dzięki — odparł i spojrzał na chłopaka. Wiedział, że Monty nie miał obowiązku tego robić i wcale nie musiał, więc naprawdę doceniał to, że Bonney postanowił pomyśleć o tych roletach na poważnie i chciał je zrobić. Wiadomo, że kiedy zostawał tutaj sam, to nie czuł się zbyt bezpiecznie w tej dziczy, bo nigdy nie wiedział czego mógł się spodziewać, czy to ze strony dzikiej zwierzyny, czy innych ludzi, którzy mogli mieć jakieś złe zamiary. Gdyby mógł się zabunkrować w domku na cztery spusty, to na pewno odczuwałby większy spokój.
Tak, odruch bezwarunkowy — powiedział i kiwnął lekko głową, żeby potwierdzić swoje słowa. Wiadomo, że przecież nie przyzna się na głos do tego, że celowo się do niego przytulał, bo po prostu łaknął jego bliskości. Łatwiej było skłamać i powiedzieć, że robiło się to przez sen i był to odruch, którego nie kontrolował i nie był świadom. Na jego kolejne słowa tylko spojrzał na niego z politowaniem i pokręcił na boki głową, wzdychając. Zdecydował, że tego nie skomentuje, bo nawet nie do końca wiedział jak. Obaj tkwili teraz w takiej sytuacji zawieszenia, gdzie niby dochodziło między nimi do jakichś rzeczy, ale potem Toto się dystansował i sam już nie wiedział, na ile powinien pozwalać, a na ile nie. — Nigdy nie powiedziałem, że lubię — stwierdził i spojrzał na niego, posyłając mu zaczepny uśmiech. Skorzystał z okazji, żeby nieco podroczyć się z Montym i przy okazji spróbować w ten sposób nieco rozluźnić atmosferę, która wciąż była dość napięta. Nie chciał, żeby zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie, skoro zeszli na takie tematy. Cóż, chociaż Bonney chyba właśnie do tego dążył, zważając na to, że tak po prostu, bez uprzedzenia postanowił go pocałować. Nic więc dziwnego, że w pierwszym odruchu był tak zaskoczony jego gestem, że dopiero po krótkiej chwili odwzajemnił jego pocałunek. To, oczywiście, na pewno też było odruchem bezwarunkowym, tak? Kiedy chłopak tak nagle przerwał i po prostu się odwrócił, Toto siedział i uporczywie się w niego wpatrywał, bo nie wiedział, o co mu tak właściwie chodziło. W końcu westchnął cicho i również przeniósł spojrzenie na ekran telewizora, zagryzając jeden z policzków od środka. Wpatrywał się w telewizor, dopóki Monty ponownie się do niego nie odezwał. — Spoko — odparł i skinął lekko głową, bo nie wiedział jak inaczej powinien na to zareagować. Przez chwilę po prostu tak siedział w ciszy, ale w końcu spojrzał z powrotem na Bonneya, zbliżył się do niego i sam go pocałował, robiąc to jednak znacznie zachłanniej niż chłopak wcześniej. Monty nie mógł oczekiwać, że skoro zaczepiał go w taki sposób, to nie zadziała to na Toto prowokująco.

Monty
bez przesady
Przyjezdn*
27 lat/a, 180 cm
ochroniarz w Harrah’s Casin
Awatar użytkownika
Whispers of life
Nieokiełznane bydle
¯\_(- > -)_/¯
Mhmm — mruknął przeciągle, bo był pewien, że to wcale nie był odruch bezwarunkowy. Wiedział jednak, że Toto na pewno tego nie przyzna i że nie powie na głos, że było zupełnie na odwrót i że celowo doprowadzał do sytuacji, w której byli ze sobą blisko. Nie był aż tak głupi, żeby nie zauważać, że chłopak dość często przypadkiem doprowadzał do sytuacji, w których byli blisko siebie. Zupełnie jakby mimo wszystko łaknął jego bliskości. Byłoby miło, gdyby rzeczywiście tak było. Ściągnął brwi na jego słowa, bo nijak mu się nie spodobały, ale dość szybko wywnioskował sobie, że ten tylko się z nim droczył. — Nie musiałeś — odparł i puścił mu oczko. Podobało mu się to, że atmosfera trochę się oczyściła i że Toto próbował ją trochę rozluźnić. Tyle dobrego, że z takich przykrych tematów dość szybko udało im się przejść do normalnej sytuacji. Jasne, nadal się tym martwił i nadal będzie się zadręczał tym, że Toto robił sobie krzywdę, ale musieli jakoś funkcjonować. Nie mogli ciągle się tym zadręczać.
Nie był zaskoczony tym, że chłopak nie od razu oddał jego pocałunek. Tak naprawdę, to zakładał, że w ogóle go nie odda, więc był mile zaskoczony, gdy to zrobił. Mimo wszystko nie chciałby przesadzać i nie chciał przeciągać struny. Nie był pewien, czy w ogóle powinien wykonywać wobec niego takie gesty. Zerknął na niego, gdy powiedział, że spoko. Odetchnął krótko, bo zrobiło mu się trochę niezręcznie przez to, że go pocałował. Nie umknęło mu to, że Solace tak po prostu się na niego patrzył, ale na pewno nie spodziewał się tego, co zrobił jako następne. Nie miał na co narzekać i od razu oddał ten pocałunek, robiąc to równie zachłannie. Wydał przy tym wszystkim z siebie krótkie mruknięcie, które świadczyło o tym, że podobało mu się to, co się działo. Naparł na niego, wsuwając dłoń pod materiał jego koszulki, by zacisnąć palce na jego talii. Oderwał się od jego ust, a na jego twarzy zagościł zaczepny uśmieszek. — Chyba nie ma sensu dalej oglądać tego filmu, skoro tak bardzo się go boisz, co? Myślę, że trzeba zająć twoje myśli czymś innym — powiedział, po czym pocałował go przeciągle. Odruchowo zacisnął nieco mocniej dłoń na jego talii i naparł na niego, chcąc znaleźć się bliżej.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Toto
nie powiem, bo wstyd
Przyjezdn*
27 lat/a, 171 cm
kelner w bourbon house
Awatar użytkownika
Whispers of life
how long can i still play pretend?
how long 'til our worlds come crashing in?
Był pojebany. Co do tego nie można było raczej mieć wątpliwości. Nie miał pojęcia, co on tak właściwie odpierdalał. Jak widać, w ogóle nie miał nauczki po ostatnim razie i po tym co po tym wszystkim sobie zrobił. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że to było silniejsze od niego. Po prostu ciągnęło go do Bonneya i tyle. Chłopak go pocałował, potem po prostu tak się odsuwając, a Toto uznał, że to było dla niego za mało. Dlatego postanowił go sam pocałować, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, w jakim kierunku to może zmierzyć. Wiedział, że w takich sytuacjach Bonney od razu chciał przechodzić tylko do jednego i nie zdziwiłby się, gdyby tym razem też tak było. Nie ma co, nie można było powiedzieć, że obaj kompletnie niczego się nie nauczyli. Gdy chłopak tak na niego naparł, wydał z siebie cichy pomruk i przylgnął do niego ciasno, ramionami obejmując jego szyję. Czując jego dłoń pod swoją koszulką, wzdrygnął się delikatnie, dostając przyjemnych dreszczy pod wpływem jego dotyku. Teraz tym bardziej nie miał wątpliwości co do tego w jakim kierunku to wszystko zmierzało. Wbił spojrzenie w jego twarz, kiedy Bonney oderwał się od jego warg. Na słowa chłopaka uśmiechnął się zaczepnie. — Strach strachem, ale jeśli masz lepszy sposób na przyspieszone bicie serca, to jestem ciekaw jaki — odparł w odpowiedzi. Co prawda, doskonale wiedział, jaki sposób to był i Monty nie musiał mówić tego na głos, ale miło będzie mu usłyszeć, co takiego ten chciał mu zrobić. Za każdym razem, kiedy Bonney mówił mu, na co miał ochotę, to czuł przyjemne motylki w brzuchu. Chętnie odwzajemnił jego pocałunek, ponownie wydając z siebie cichy pomruk.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Monty
ODPOWIEDZ

Wróć do „Willow's Edge”