ODPOWIEDZ
Asta
Miejscow*
24 lat/a, 168 cm
Nauczycielka literatury w John F Kennedy Senior High School
Awatar użytkownika
Whispers of life
I choć chcę cofnąć czas, oboje wiemy, nie ma jak,
I choć byliśmy blisko końca, znowu wracamy na start.
Wyszła ze szkoły, zakładając na nos przeciwsłoneczne okulary. Mocne, popołudniowe słońce niemal od razu otuliło jej ciało. Uwielbiała lato, dlatego dziś zamiast samochodu wybrała spacer. Szła spokojnie kolorowymi uliczkami w kierunku French Quarter, gdzie umówiła się na spotkanie. Valentina po wyjeździe pogubiła gdzieś wszelkie znajomości, zrywając kontakt ze wszystkimi i wszystkim co wiązało się z Nowym Orleanem. Co wiązało się ze wspomnieniami i bólem. Dlatego po powrocie, stare znajomości nie istniały. Przyjaźnie, które miały trwać wiecznie zniknęły w eterze niczym dym z papierosa. Nie winiła za to nikogo. Takie przecież było życie. Wyjechała, a czas w Nowym Orleanie się nie zatrzymał. Pędził, tak samo jak w Sacramento. Ludzie dorastali, zajmując się swoimi sprawami. Taka była kolej rzeczy. Kiedy wyjeżdżasz, miasto o Tobie zapomina. Telefon milczy, nikt nie dzwoni by złożyć Ci życzenia urodzinowe choć przecież jeszcze kilka lat temu spędzałaś ten dzień z radością w gronie najbliższych osób. Wyjazd wiązał się z wieloma wyrzeczeniami. Z bólem i stratą. Nie tylko przyjaciół, ale też czegoś jeszcze… tej pierwszej, młodzieńczej miłości….
Dlatego cieszyła się, że krótko po przyjeździe nawiązała znajomość z Fiorelle. Może nie mogła nazwać jej przyjaciółką, jeszcze za krótko się znały.. Ale chętnie wyskakiwały raz na jakiś czas na kawę czy spacer. Tak po prostu, porozmawiać. Dla Val znaczyło to wiele, bo choć naprawdę miała cudowną pracę… To gdy tylko wychodziła poza mury szkoły, czuła się samotna. Skazana sama na siebie, a tego nie lubiła najbardziej. Bo w ciszy szeptały głosy, których słyszeć nie chciała. Wspomnienia atakowały z podwójną siłą. A ona jeszcze nie była gotowa by się z nimi mierzyć….
Do Cafe Du Monde doszła po dłuższej chwili. Weszła do środka, gdzie przyjemny chłód klimatyzacji otoczył jej rozgrzane od ruchu i ciepłego powietrza ciało. Niemal do razu dostrzegła siedzącą przy jednym ze stolików znajomą twarz. Posyłając uśmiech kelnerce, ruszyła w stronę Fiorelle.
- Cześć. Mam nadzieję, że długo nie czekałaś. - Odezwała się, siadając na przeciwko dziewczyny i zawieszając torbę o oparcie krzesła. - Ale dziś jest tak pięknie na zewnątrz, że wybrałam spacer do pracy zamiast samochodu. - Zaśmiała się, odgarniając kosmyk blond włosów i zerknęła w kartę. W zasadzie to miała ochotę na coś zimnego. Może lody… albo kawę mrożoną. Kiedy do stolika podszedł młody kelner z rozbrajającym uśmiechem, postawiła na kawę. Z lekkim uśmiechem też przyglądała się jak chłopak wbija wzrok w Fio, a w jego oczach zapalają się iskierki. Było to na tyle urocze, że gdy tylko odszedł z zamówieniami, Val podążyła za nim wzrokiem.. By za chwilę przenieść go na blondynkę przed sobą.
- Wpadłaś mu w oko. - Stwierdziła z uśmiechem, kiwając lekko głową w stronę kelnera, żeby dziewczyna wiedziała o czym ta mówi. W książkach często opisywali miłość od pierwszego wejrzenia, gdzie serce biło szybciej od jednego spojrzenia. Choć Valentina uwielbiała literaturę i te wszystkie książki i wiersze o miłości, nie wierzyła w nią. Nie tak silnie, jakby chciała. Ale życzyła wszystkim jak najlepiej. Żeby odznaleźli swoje szczęścia w postaci drugiej osoby. Bo ludzie zasługiwali na miłość. Ale nie taką jak z Romea i Julii. Nie cierpiącą, a tą pełną ciepła. Która wznosi, która dodaje siły. Takiej miłości życzyła każdemu. Bo swoją już dawno straciła.

Fiorelle Sutherland
Tak to znowu Isa
Przyjezdn*
23 lat/a, 156 cm
Barmanka w Velvet Flamingo
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
03
Ciepło słoneczne rozchodziło się przyjemnie po ciele, pieszcząc jasną skórę. Po wyjściu z domu, uniosła wysoko głowę idąc przed siebie i delektując się ciepłem. Wiosna była piękną porą roku. Wszystko budziło się d życia, począwszy od rozwijających się roślin, zwierząt i kończąc na ludziach. Ulice były głośne, miejski zgiełk nie ustępował, a grupki nastolatków przechadzały się przez chodnik, rozmawiając się i śmiejąc. Nowy Orlean budził się do życia. W barze na nowo było wielu klientów, a kawiarnie promieniały niezliczoną ilością kawiarzy. Biznesy na nowo funkcjonowały, a Fiore, idąc przez miasto, oglądała każdy z tych budynków, szczęśliwa z powrotu wiosny. Popołudnie miała spędzić w towarzystwie Valentiny — kobiety, którą poznała kilka miesięcy wcześniej. Od pierwszej rozmowy okazało się, że nadawały na tych samych falach. Rozmowa im się kleiła, a Fiore czuła się wyjątkowo komfortowo w towarzystwie nowej koleżanki. Do tej pory poznane przez nią osoby w Nowym Orleanie, wydawały się bardzo sympatyczne. Lubiła tych wszystkich ludzi, których poznała w barze i poza nim. Podobnie jak uwielbiała swoją pracę. Czuła się wyśmienicie, stojąc za barem i serwując drinki. Mogła też porozmawiać z klientami, co nie sprawiało jej problemu. Przeszkadzała jej ilość odbębnianych dziennie godzin i ciągnące się w nieskończoność zmiany — być może z tego powodu potrafiła docenić dzień wolny i wykorzystać go najlepiej, jak potrafiła.
Od wyjazdu Magie nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Czas w domu płynął jej niezmiennie wolno. Nie miała z kim porozmawiać po pracy, a w domu było smutno, tak cicho. Musiała też sama gotować. Z przyzwyczajenia gotowała więcej, jakby miała nadzieję, że Maggie zaraz wróci do domu i zjedzą wspólny posiłek. Nie gotowała tak dobrze, jak siostra bliźniaczka, ale wciąż było to zjadliwe — większe porcje oddawała swojemu przyjacielowi, z którym pracowała. Sama i tak wszystkiego by nie zjadła. Wyjście z Valentiną bardzo jej odpowiadało. Mogła spędzić czas w sympatycznym i atrakcyjnym towarzystwie.

W kawiarni pojawiła się kilka minut wcześniej. Nie lubiła się spóźniać. Wychodziła z założenia, że punktualność była ważną cechą. Dzięki temu nie miewała problemów w pracy i nikogo nie zawodziła. Czuła się komfortowo, gdy miała wyznaczone godziny, których mogła się trzymać. Nie spodziewała się, że po przekroczeniu progu kawiarni dostrzeże siedzącą przy którymś stoliku Valentine. Do oficjalnego spotkania pozostało im jeszcze kilka minut. Fiora mogła rozejrzeć się bez pośpiechu po lokalu i znaleźć stoliczek, który będzie odpowiedni do prywatnej rozmowy. Wybrała jeden z tych stojących na uboczu, pod jednym z okien. Nie musiała ściągać z siebie ubrań. Było na tyle ciepło, że pozwoliła sobie na bluzkę z krótkim rękawem. Usiadła na krześle, czekając na przyjście blondynki i ująwszy w dłonie menu, przejrzała listę proponowanych pozycji. Chyba wiedziała, czego się dzisiaj napije.
Słysząc głos należący do Val, przeniosła na nią bystre spojrzenie, uśmiechając się do niej w ciepły sposób.
— Nie czekałam. Zdążyłam przejrzeć powierzchownie menu i powiem ci, że całkiem ciekawe są te pozycje — przyznała, uśmiechając się ciepło do dziewczyny.
— A pogoda jest cudowna. Z domu też szłam na pieszo. Znaczy, powiedzmy... Podjechałam dwa przystanki autobusem, ale słowo daję, reszta to na pieszo — zaśmiała się, przykładając dłoń do klatki piersiowej, jakby składała przyrzeczenie. Widząc kelnera, który podszedł do stoliczka, przywitała się uroczym uśmiechem. Urok był jakby niedołączoną częścią osobowości Fiorelle. Miała w sobie delikatność kwiatu i impulsywność zbliżającego się wiatru. Potrafiła przyciągać uwagę i bardzo ją lubiła, lecz nie mówiła o tym zbyt otwarcie. Wolała kryć się za maską niepewności, która potrafiła stopić każde serce.
Zaśmiała się, odprowadzając kelnera wzrokiem. Nie zwróciła uwagi na czające się w jego spojrzeniu iskierki —nie dostrzegała pewnych sygnałów, które każdej innej osobie wydawały się oczywiste.
— No co ty, serio? Myślałam, że on był po prostu miły... Uśmiechnął się, zgarnął zamówienie i poszedł dalej — ściągnęła pytająco brwi, wracając jeszcze przez krótką chwilę spojrzeniem do młodego kelnera.

Valentina Boudreaux
Asta
Miejscow*
24 lat/a, 168 cm
Nauczycielka literatury w John F Kennedy Senior High School
Awatar użytkownika
Whispers of life
I choć chcę cofnąć czas, oboje wiemy, nie ma jak,
I choć byliśmy blisko końca, znowu wracamy na start.
Valentina nawet w liceum nie otaczała się wianuszkiem wielu koleżanek czy kolegów. Miała grono zaufanych znajomych, z którymi trzymała się. Wychodziła z założenia, że w życiu lepiej mieć kilku zaufanych przyjaciół, niż mnóstwo fałszywych koleżanek. Nigdy też nie uchodziła za osobę popularną. Nie była cheerleaderką, rzadko pojawiała się na tych wielkich imprezach licealnych i w klubach. Wolała wieczory spędzać na ogrodzie oglądając gwiazdy albo czytając ulubioną książkę. Ubierała się schludnie, nie wyzywająco przez to zdarzało się, że dziewczyny wyśmiewały się z niej. Choć nigdy nie okazywała tego przed nikim, zdarzało się że pękała i noce spędzała na przepłakaniu w poduszkę bo przecież ciągle była tylko nastolatką, która wcale nie była ze skały. Dlatego naprawdę ceniła ludzi w swoim towarzystwie. Takich, na których mogła liczyć i im ufać. Niestety kiedy wyjechała, nie przetrwała żadna znajomość. Niektóre zakończyły się z premedytacją, żeby było łatwiej. Inne nie dały rady z odległością, a jeszcze inne zabiła cisza. Dlatego cieszyła się, że kilka miesięcy temu poznała Fiorelle, z którą złapała naprawdę dobry kontakt. Dobrze było czasem wyjść i posiedzieć w dobrym towarzystwie.
Zaśmiała się na słowa blondynki. Pogoda ostatnio naprawdę rozpieszczała, otwierając swoje wiosenne ramiona dla Nowego Orleanu. Kochała tą porę roku. Choć w Luizjanie czy Sacramento nigdy nie było prawdziwej zimy, to mimo wszystko wiosna przynosiła więcej ciepła i słońca. Wszystko rozkwitało, kusząc pięknem i zapachem. Ludzie też rozkwitali. Wychodzili częściej na miasto, ulice płynęły gwarem i śmiechem. Nowy Orlean ożywał i sama Valentina liczyła, że wraz z nadejściem wiosny ona ożyje.
- No był miły, ale widziałam jak się na Ciebie spojrzał. - Odezwała się Val po chwili, uśmiechając się ciepło. Kto wie, może na tylnej części paragonu zostawi jej swój numer? Zaraz jednak Valentina uświadomiła sobie inną rzecz, o której jakiś czas temu rozmawiały. - A co z tym chłopakiem, z którym się spotkałaś jakoś niedawno? - Spytała, skoro już były w temacie podrywania. Życzyła Fio jak najlepiej, w końcu dziewczyna zasługiwała na naprawdę fajnego faceta.
Zanim jednak blondynka odpowiedziała, pojawił się kelner z ich zamówieniem. Postawił przed dziewczynami wybrane pozycję z menu i uśmiechnął się ciepło do Sutherland, przyglądając jej się chwilę dłużej. Zaraz jednak kiwnął głową i odszedł.
- Widzisz, mówiłam że wpadłaś mu w oko. - Stwierdziła luźno, przysuwając do siebie kubek z mrożoną latte. Przyjemmy smak kawy połączonej z waniliowymi lodami i bitą śmietaną rozszedł się w jej wnętrzu kiedy upiła łyk. Uwielbiała to połączenie, dlatego przymknęła na kilka sekund oczy. Zaraz jednak znów spojrzała na koleżankę i postanowiła podzielić się z nią ostatnim odkryciem.
- Parę dni temu dowiedziałam się, że moja babcia nie mówiła mi całej prawdy o rodzinie. - Zaczęła, spuszczając głowę na kawę w której zamieszała łyżeczką. Wydarzenia z uniwersytetu były dla niej nadal trudne do przetworzenia i potrzebowała porozmawiać o tym z kimś, kto może spojrzy obiektywnie. - Miała jeszcze inne wnuki, oprócz mnie. Moje kuzynostwo… - Westchnęła, unosząc spojrzenie na Fio. W jej oczach czaił się lekki żal. Nawet nie do samej Almy, ale do całej sytuacji. Może gdyby te parę lat temu znała prawdę, nie musiała by wyjeżdżać? - Spotkałam go na wykładach na uniwersytecie, gdy byłam z moimi uczniami. - Ten szok z tamtego dnia przetwarzała do dziś. Ciągle jakieś uczucie zdziwienia, żalu i może lekkiej złości czaiło się pod jej skórą. Myślała, że powrót do Nowego Orleanu nie będzie taki trudny… - Nie wiem, dziwnie tak po 24 latach dowiedzieć się, że jednak ma się jeszcze jakąś rodzinę. Zwłaszcza teraz… kiedy jestem całkiem sama. - Mruknęła niemrawo. Nie wiedziała co powinna zrobić. Rozmowa z Bastianem była trudna i choć umówili się na kolejną w bardziej dogodnych warunkach, Valentina nie wiedziała czy jest już na nią gotowa. Na odgrzebywanie starych spraw i rozdrapywaniu starych ran…

Fiorelle Sutherland
Tak to znowu Isa
Przyjezdn*
23 lat/a, 156 cm
Barmanka w Velvet Flamingo
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Podziały w społeczeństwie znane od lat były częstym motywem książek, filmów, poezji i tekstów piosenek. Osoby żyjące w zgodzie z moralnością, te dobre i kochające ludzi, próbowały pozbyć się tych różnic, oczyszczając świat z nienawiści. Ludzie posiadający większą ilość gotówki, z reguły czuły się lepsze, ważniejsze i uważały, że pieniędzmi mogą spełnić każdą zachciankę, a nawet utorować sobie drogę, zmuszając gorszy sort do wycofania się w cień. Fiorelle nie uznawała wyższości czy mniejszości jednej z grup. Dla niej wszyscy byli równi. Nikt nie miał prawa do samosądu, do hejtu — ludzie nie powinni cierpieć przez mankamenty, na które nie mieli wpływu. Zdaniem blondynki wszyscy byli równi, bo choć na ziemi niektórzy mogli udawać bóstwa, tak każdy człowiek był pod Bogiem, skazany na jego łaskę. Stając przed obliczem Stwórcy, wszyscy byli tacy sami, ale ludzie nie potrafili tego zrozumieć, notorycznie przekraczając kolejne granice tylko po to, by udowodnić swoją wyższość. Naśmiewanie się z braku markowych ubrań, czy skromnej osobowości również było formą przemocy — a Fiore przemocą wyjątkowo się brzydziła. Z oczywistych, głównie sobie znanych względów i doświadczeń, czuła się głęboko przejęta sączącą się z ludzi nienawiścią. Zawsze uważała, że Bóg stworzył ludzkość na swoje podobieństwo, by poprzez wbudowane człowieczeństwo, empatię i moralność, szerzyli przede wszystkim dobro. Dlaczego priorytety tak wielu osób opierały się na udowodnianiu sobie nawzajem o byciu lepszym? Przez pewien czas chciała to zrozumieć. Odpuściła, gdy policja wyprowadzała ojca w kajdankach, wpychając go do radiowozu. Niewiele chciała wiedzieć, nawet nie próbowała zrozumieć motywu ojca. Cieszyła się, że resztę lat spędzi w więzieniu.
Zasłużył.
Fiore naprawdę nie dostrzegała niczego nadzwyczajnego w spojrzeniu kelnera. Dopiero gdy Valentina zwróciła jej uwagę na zachowanie mężczyzny, starała się na niego zerkać w sposób dyskretny. Dyskretność w wykonaniu Fiore mogła się wydawać zabawna, bo właściwie trzymała głowę na tyle sztywno, że nawet sunąc źrenicami za chłopakiem, widziała go tylko przez chwilę. A nie chciała udawać bardziej zainteresowanej niż była w rzeczywistości, bo obawiała się, że wtedy będzie musiała z nim porozmawiać — a Fiore nie potrafiła rozmawiać, gdy ktoś czuł się nią zainteresowany. Poza tym nie chciała tego zainteresowania. Uważała, ze póki co, musi poukładać sobie inne sprawy w głowie (Francis był jej sprawą do ułożenia w głowie). Słysząc pytanie o Francisa, spojrzenie Fiorelle powędrowało ponownie w kierunku Valentiny. Odchrząknęła, czekając na karmelową, mrożoną kawę, którą kelner niósł do stolika. Podziękowała mu uroczym uśmiechem, chcąc sprawdzić, czy aby na pewno zerkał na nią w inny sposób niż na klientkę — i chyba faktycznie dostrzegła ten specyficzny, bliżej nieokreślony błysk w jego oczach.
— No, wiesz... Ten chłopak ma na imię Francis — odparła zmieszana, czując jak na dotychczas jasne policzki, wkrada się uroczy rumieniec. — Zorganizowałam nam wycieczkę jachtem. Zawsze chciałam obejrzeć miasto z tej innej perspektywy. Te świecące neony wyglądają pięknie ze statku — przyznała szczerze, spinając nagle ramiona. W nerwowym, spowodowanym zmieszaniem geście, pocierała kciuk prawej dłoni o ten lewej. Temat Francisa wywoływał w niej gamę różnych emocji — lubiła o nim mówić, ale nie chciała się na nic nastawiać, bo mogli być tylko i wyłącznie krótkotrwałą fascynacją.
Poczuła się śmielej, gdy Val wspomniała o babci — i w tym momencie musiała odstawić kawę, bo bezwiednie rozchyliła usta, a na dolnej wardze i brodzie dziewczyny pojawiła się strużka napoju. Przecierając podbródek jasnym sweterkiem, nawet przez chwilę nie zdała sobie sprawy z tego, że kawę dość trudno spiera się z jasnych rzeczy. To był odruch.
— Inne wnuki? Może... Z tą rodziną wiąże się jakaś zawiła historia. Wiesz, czasem... Czasem bliscy nie mówią nam wielu rzeczy, tłumacząc trzymanie tego w tajemnicy zwyczajną troską — Jej ojciec opowiadał o matce, która zostawiła ją i Maggie, gdy miały po dwa lata. Dopiero niedawno, dwa late temu okazało się, że było to kłamstwo. Ojciec stworzył własnej żonie piekło, ale nie dzielił się z tym córkami, tłumacząc się dawaniem im ochrony.
— Jeśli masz okazję poznać ten wątek, dowiedzieć się czegoś więcej o swojej rodzinie, to będąc na twoim miejscu, po prostu bym to zrobiła. Cokolwiek by to nie było, nie zmieni twoich uczuć do babci — i na pewno nie zmieniłoby uczuć Almy do Valentiny, gdyby staruszka jeszcze żyła.

Valentina Boudreaux
Asta
Miejscow*
24 lat/a, 168 cm
Nauczycielka literatury w John F Kennedy Senior High School
Awatar użytkownika
Whispers of life
I choć chcę cofnąć czas, oboje wiemy, nie ma jak,
I choć byliśmy blisko końca, znowu wracamy na start.
Dla Valentiny podziały nie wynikały ze stanu konta bankowego czy pochodzenia, ale z decyzji jakie człowiek podejmował każdego dnia. Val nie była atrakcyjną koleżanką, ponieważ nie podejmowała decyzji które społeczeństwo w jej wieku akceptowało. Nie chodziła na imprezy, nie piła wódki do odcięcia i nie paliła papierosów. Nie wzbudzała zainteresowania u facetów bo zwyczajnie nie miała w sobie nic niezwykłego. Nie przyciągała uwagi mocnym makijażem, stawiała na lekkie podkreślenie oczu i ust, więc w jej codziennym makijażu było miejsce tylko na maskarę i błyszczyk. Nie ubierała się w krótkie spódniczki i bluzki z głębokim dekoltem. Nie chodziła w wysokich szpilkach i nie nosiła torebek od prady. Dla Val ważniejsze było to jak wyglądało wnętrze. A większość tych ,,wypucowanych’’ dziewczynek w krótkich spódniczkach miała paskudne charaktery. Lubiły plotki, obgadywały gorsze laski i lubiły jak chłopaki z drużyny koszykarskiej patrzyli im na tyłki. Życie od zawsze było pełne kontrastów. Piękne i okrutne zarazem. Nie wierzyła, że człowieczeństwo było dane wszystkim w równym stopniu. Ludzie deptali innych, by tylko podnieść siebie o centymetr wyżej, bo w środku byli po prostu zepsuci. Dowartościowywali się na krzywdzie innych.
- Brzmi jak całkiem udana randka. - Zaśmiała się cicho, zaraz spojrzała ciepło na blondynkę przed sobą. - Spodobał Ci się? - Spytała ze szczerą ciekawością. Val nie była wścibska, ale lubiła znać ważne aspekty życia ludzi z którymi trzymała się blisko. O to przecież chodziło w relacjach. Wspólnym dzieleniem się dobrych i złych chwil. W rozmowach i pokazywaniu własnych uczuć. Boudreaux zawsze była trochę inna jeśli chodziło o relację z ludźmi. Nie lubiła płytkich znajomości, w których ludzie bali się opowiadać o sobie. Uważała, że znajomość zawsze powinna być dwustronna i w niej powinno się mówić ale też słuchać. Dlatego chciała wiedzieć, co u Fiorelle. Z życzliwości i koleżeńskiej sympatii. Nie z upierdliwej ciekawości, która przecież była pierwszym stopniem do piekła. W kwestii Francisa, również chciała życzyć jej jak najlepiej. W końcu każdy zasługiwał na swojego człowieka. Ale po przejściach w Kalifornii… Nie uważała, że powinno się szybko ufać. Ludzie potrafili kryć się za warstwą masek. Dean miał ich w cholerę, a gdy Val się na nie złapała.. Opadły wszystkie odkrywając postać prawdziwego szatana.
Westchnęła. Przez tyle lat nie sądziła, że Alma mogła ją okłamywać. A teraz, kiedy prawda wyszła na jaw nie mogła zrozumieć dlaczego kłamała. Dlaczego nigdy nie powiedziała o drugiej córce i wnukach. Dlaczego gdy umierała, pozwoliła wierzyć swojej wnuczce, że została sama. Jakieś uczucie żalu zakiełkowało w niej, gdy się dowiedziała. Kochała babcię całym sercem i żadne tajemnice tego nie zmieniły, ale pytania na które nie było odpowiedzi krążyły jej wciąż po głowie.
- Nie wiem, chyba boje się trochę poznać całą prawdę… Wiesz. Zawsze myślałam, że jesteśmy tylko we dwie. - Przyznała i spojrzała za okno, gdzie mimo słońca zaczęły pojawiać się chmury. Jakby pogoda dopasowywała się do niej. - Ale z drugiej strony wiem, że nie da mi to spokoju… - Spojrzała na Fio z krzywym uśmiechem. - Z resztą… Skoro już poznałam kuzyna, to szkoda byłoby zmarnować szansę. Wiele musimy przetworzyć i zbudowanie rodzinnej więzi nie będzie proste. Ale może warto spróbować. - Uznała po chwili ciszy, w której się zastanawiała. Cieszyła się, że mogła z Fiorelle porozmawiać swobodnie. O swoich obawach, uczuciach… I wydarzeniach z życia. Ceniła ich znajomość i po cichu wierzyła, że przerodzi się ona w przyjaźń.
Tak to znowu Isa
Przyjezdn*
23 lat/a, 156 cm
Barmanka w Velvet Flamingo
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Słysząc pytanie, czy Francis jej się podobał, zmrużyła oczy, patrząc na Val w zastanowieniu. Nie myślała nad tym. Zdaniem Fiorelle był bardzo atrakcyjny. Ciemne włosy chłopaka, ciemna oprawa oczu i przyjemne rysy twarzy zapisały się w pamięci blondynki, wywołując przyjemne łaskotanie i rumieńce na policzkach. Wizualnie, zdaniem Sutherland spełniał każdy wymóg faceta, dla którego mogłaby stracić głowę. Charakter? Wciąż nie zdała go zbyt dobrze. Nie potrafiła powiedzieć, co siedziało w jego głowie, ani określić, o czym myślał, gdy poruszała ważny (bądź lekki) temat. Przyciągał ją swoją otwartością i przyjemny uosobieniem. Opowiadał zabawne żarty, a gdy się uśmiechał, jego kąciki ust wędrowały uroczo ku górze. Na twarzy Fiorelle nietrudno było dostrzec skupienie, gdy intensywnie myślała, w jaki sposób powinna odpowiedzieć na to pytanie. Podoba ci się, miało różne definicje — mógł jej się po prostu podobać, mogła lubić spędzać z nim czas, ale mógł jej się również podobać. Mogła po cichu do niego wzdychać, myśleć o tym, jak smakowałyby jego usta podczas pocałunku, ale... Nie, te myśli nie pojawiały się w głowie Fiorelle. Czuła się zbyt niepewnie, by otwarcie okazywać mu zainteresowanie — o ile w ogóle potrafiła to zrobić. Nie myślała nad relacją z Francisem w ten sposób. Traktowała go raczej jako mężczyznę, z którym się spotykała, by lepiej go poznać. Nazywała te spotkania randkami, bo tak jej było wygodnie, ale czy faktycznie były to randki? Może.
— W sensie, wiesz... Dobrze mi się z nim rozmawia. Podoba mi się, w sensie takim, że jest przystojny i ma przyjemne poczucie humoru. I ma duże dłonie, tak ze dwa razy większe niż moje, czy ty to rozumiesz?! — udzieliła odpowiedzi, ekscytując się końcówką zdania. Miał duże dłonie i dzięki temu mógł bez problemu objąć całą dłoń Fiorelle. Jakby jeszcze Val nie była pewna, co miała na myśli, mówiąc duże dłonie, uniosła prawą dłoń do góry, nakładając na nią lewą, jakby w ten sposób chciała przedstawić wizualnie różnicę między wielkością swojej dłoni, a tej należącej do Francisa. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, ale Fiore, jako osoba, która już od kilku lat nie miała bliskiego kontaktu z mężczyzną, czuła się jak nastolatka odkrywająca ten świat dla dorosłych. Była szczerze podekscytowana. Rozumiała zainteresowanie Valentiny takimi rzeczami — gdyby Fiore wiedziała, że dziewczyna z kimś się spotykała, sama zaczęłaby dopytywać. Słyszała tylko pokrótce o przyjacielu Val, którego zostawiła w Nowym Orleanie, gdy wyjeżdżała.
Chciała zapytać tego mężczyznę, lecz uwagę Fiorelle odwrócił inny temat — rodziny Valentiny i jej historii. Spojrzała na dziewczynę nieco przygaszona, słysząc cichszy, podsycony niepewnością ton świadczący o zmianie nastroju kobiety. Fiorelle bez namysłu sięgnęła swoimi dłońmi po dłonie Valentiny, splatając ich palce na stole. Spojrzała łagodnie w kierunku blondynki, posyłając jej ciepły, pełen wsparcia uśmiech.
— Najbardziej boimy się tych historii rodzinnych, które nosimy w sobie, choć nigdy nie zostały opowiedziane na głos — Zacytowała, głaszcząc czule dłoń Valentiny. — Mój ojciec miał taką książkę z różnymi złotymi myślami i ten cytat mi strasznie zapadł w pamięci. Wydaje mi się, że idealnie tutaj pasuje. To część ciebie. Myślę, że jak porozmawiasz z tym kuzynem, to naprawdę zrobi ci się lepiej na duszy, bo jednak wiesz... To ktoś bliski. Na pewno będzie trudno nawiązać tę relację rodzinną, ale jeśli facet jest do dogadania, to nie będzie problemu — byli dorośli, a od dorosłych wymagało się odpowiedzialności i odpowiedniego zachowania. Rozmowa, która była przed tą dwójką na pewno nie należała do prostych, ale musieli o tym porozmawiać. Cisza była cichym zabójcą.

Valentina Boudreaux
ODPOWIEDZ

Wróć do „Cafe Du Monde”