18 lat/a 176 cm
dziś zatańczę w twoim oku
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Na jawie się czuję jak we śnie. Proszę cię, zabierz stąd, weź mnie. Widzę cię wszędzie.
Miejscow*
004. The moon is high, and so are we.
Zamknął oczy, a jego głowa po brzegi wypełniła się dźwiękami dudniącej muzyki, łączącej się z rozmowami nastolatków, z ich krzykami, śmiechami i śpiewem, kiedy dołączali się do wykonawcy utworu, tańcząc w dużym salonie jednego z większych, dobrze wyposażonych domów, w jednej z bogatszych dzielnic Nowego Orleanu. Siedział przy kominku, gdzie ustawiona była duża kanapa, kilka foteli i ława, na której piętrzyły się butelki alkoholu i przeróżnych napojów oraz sterta czerwonych, plastikowych kubków.
Etienne siedział na dywanie, rozłożonym pod ławą i opierał na grubym szkle, którym pokryty był jej blat dłonie, na których ułożył głowę. Od dłuższego czasu siedział tutaj samotnie, zmagając się z tysiącami przytłaczających go myśli. Nikt nie zwracał na niego uwagi, bo o tej godzinie każdy już był na niezłej fazie i zajmował się dalszym piciem, tańczeniem, zdobywaniem nowych, ciekawych znajomości lub obmacywaniem się po kątach.
Etienne nie tknął dzisiaj alkoholu. Nie pił odkąd dostał wezwanie na przesłuchanie w sprawie pamiętnej imprezy, podczas której doszło do tragedii, za którą jednak jeszcze nie zapłacił. Dał się namówić na wyjście z nadzieją, że pomoże mu to chociaż na chwilę zapomnieć, oderwać się od rzeczywistości i zająć czymś innym, niż patrzeniem w sufit, zastanawiając się ile czasu na wolności mu pozostało. Nagle nic nie było już jak kiedyś i zamiast żyć beztrosko, myśleć o zbliżającym się końcu szkoły, oszczędzaniu na własne mieszkanie i pracą na pełny etat, może później studiami, rozmyślać o przygodach, jakie go jeszcze czekają, przyjaźni, miłości, on myślał tylko o tym jak bardzo zniszczył sobie życie jedną, bezmyślną, złą decyzją.
Ułożył palce na chłodnej, gładkiej powierzchni stolika, policzek układając na ciepłych kostkach swojej dłoni. Z zamkniętymi dalej oczami próbował oddzielić poszczególne dźwięki, chcąc skupić się jedynie na melodii piosenki i odgłosach instrumentów. Podobał mu się dźwięk pianina. Kiedyś brał lekcje i sam potrafił grać, więc wyobrażał sobie, że przesuwa palcami po klawiaturze, naciskając odpowiednie klawisze, a te ustępują pod jego dotykiem, tworząc piękną, czystą melodię. Może nie do końca tak miało wyglądać odwracanie jego uwagi, ale działało i to było najważniejsze.
Drgnął i otworzył oczy, kiedy stolik zadrżał pod ciężarem, który ktoś na nim postawił. Odetchnął głęboko, wyrwany z zamyślenia, trochę jak ze snu i powiódł niepewnym spojrzeniem po przestrzeni przed sobą. Zauważył, że na kanapie usiadło kilka osób, z czego większość po to, aby wymieniać się śliną, ale to nie oni przyczynili się do sprowadzenia go na ziemię. Obok niego stał chłopak, którego nigdy wcześniej nie widział. Nie kojarzył go nawet ze szkoły, a miał wrażenie, że gdyby ten był uczniem, to na pewno by mu się w oczy rzucił. Był dosyć charakterystyczny, a jego uroda niezwykle interesująca. Odchylił głowę, aby lepiej przyjrzeć się jego twarzy, rozszerzając odrobinę błękitne oczy. Trwał tak przez moment, jakby chciał go zapamiętać, a dopiero potem zwrócił uwagę na plecak, który nieznajomy rzucił na ławę. A więc to on go obudził, i przewrócił kilka butelek swoją drogą, bo Etienne miał wrażenie, że nie tylko cały stolik zadrżał, ale i podłoga pod nim. Zapewne w środku znajdowało się coś ciężkiego.
Nastolatek wyprostował się, przeniósł ciężar ciała do tyłu i wylądował pośladkami na swoich piętach, po czym przeciągnął się, jakby wcale nie był na szalonej domówce, a u siebie w domu, planując właśnie szybki prysznic i wskoczenie do łóżka, aby zakopać się w pościeli i spać do rana. Oparł dłonie na udach, przesuwając nimi po materiale czarnych jeansów.
Jeżeli w środku są cegły, to będę bardzo zawiedziony 一 odezwał się w końcu, wskazując ruchem głowy duży plecak na środku ławy, na której jeszcze przed chwilą fantazjował o graniu na pianinie. Czy ktoś jeszcze tak robił? Sięgnął po pusty kubek i spojrzał na bla niezbyt pocieszony, bo zostały chyba tylko resztki przeróżnych alkoholi na dnie butelek. Ostatecznie naleje sobie wody z kranu, chociaż wolałby tego uniknąć. Z drugiej strony może mały drink dobrze mu zrobi? Coś słabego i orzeźwiającego pomogłoby się rozluźnić.

Prince E. Zachrey
21 lat/a 178 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
If I was a bird, I know who I'd shit on.
Przyjezdn*
Dom. Praca. Dom. Youtube. „Strajk w elektrowni paraliżuje Warehouse District. Przedsiębiorcy domagają się zdecydowanych działań”. Szybki prysznic. Praca.
I tak w kółko. Człowiek może zwariować, gdy dopada go rutyna, a chęć wejścia na Greater New Orleans i skoczenia w nurt Mississippi zaczyna pojawiać się w głowie częściej, niż potrzeba zjedzenia czegoś. Najczęściej jednak, zamiast zrobienia ze sobą czegoś cokolwiek pożytecznego, w takich właśnie chwilach umysł desperata walczy z umysłem debila, przez co podjęte decyzje dalece odbiegają od rozwoju, od przydatności. Jeden wolny wieczór, odwołana sesja, krótkie, mechaniczne prawie pożegnanie, spacer przez Iberville, dalej aleją Loyola. Chęć spojrzenia diabłu w oczy, poczucia na własnej skórze co to tak w ogóle znaczy, może wymiany kilku nieznaczących uwag z bezpośrednio dotkniętymi. Poszukiwanie natchnienia, trochę guza, a trochę zabicie nudy. Zamiast tego krótka, pełna próśb, obietnic i łapówek wymiana zdań przed sklepem i dziesięć minut spędzone na tylnym siedzeniu z ramieniem założonym na kark jakiegoś dziecka. Bo jak inaczej ich nazwać? Sam miał te osiemnaście lat i wszystko rozumiał. Też tak robił.
Szybkie zapoznanie z gospodarzem domówki. „Cześć. Cześć! wymienione na szybko. „Jest ode mnie” i zaraz mógł poczuć się jakby jeszcze nie dotyczyły go te same, znajome zmartwienia. Plecak zszarpał z ramienia bez gracji, na ławie zaś wyłożył jak słonia w kołyskę. Szkło tąpnęło o szkło i nawet mocny, sztywny materiał nie potrafił całkowicie ukryć krystalicznego brzdęku.
Nie od razu dostrzegł wpatrzone w niego błękitne oczy. Potrzebował wskazówki wyraźnej co najmniej jak przyjemny, choć zmęczony i przytłumiony, młody głos. Sensowny żarcik. Szybka zagajka. Uwaga sukcesywnie złowiona.
Jeśli w środku są cegły, będę pod wielkim wrażeniem. Nie wypuściłem go z rąk przez całą drogę i jeśli komuś udało się podmienić zawartość – należy mu się ona. 一 Puścił oko do młodzieńca, siadając na ostatnim, wolnym miejscu na kanapie i wyciągając paczkę papierosów. Odpalił jednego, za późno powstrzymując hojny gest poczęstunku. Zatrzymał dłoń w połowie drogi, przypominając sobie, że najprawdopodobniej nie powinien był tego robić. Westchnął cicho i wsunął ją z powrotem do kieszeni, zaciągając się głęboko. Mokre mlaskanie z prawej strony nie traciło na mocy – para splątanych ze sobą niczym węże nastolatków najwyraźniej średnio przejmowała się widownią. Prince rozejrzał się po towarzystwie. Ktoś tańczył, ktoś rozmawiał, ktoś podpierał ściany. Ktoś maślił się niczym dwa ślimaki w kałuży, ktoś siedział wpatrzony w ekran swojego telefonu, ktoś podjadał cheetosy z dużej miski w kwiaty. Pani tego domu miała dość przewidywalny gust, praktycznie katalogowy. Nie widział tu niczego, czego nie dałoby się dokupić w pierwszym większym sklepie. Bardzo zmyślne z jej strony – mając dorastające dziecko pewnie spodziewała się, że raz czy dwa jej kolekcja szkieł czy dywany mogą ucierpieć, a tak, ukrywając dowody zbrodni łatwo dało się uzupełnić braki. Wilk był syty, owca pozostawała cała, zaś osiemnastolatkowie, niezależnie od rocznika, byli tacy sami jak zawsze.
W pewnym momencie dostrzegł, że wzrok Etienne prześlizguje się po jego plecaku ponownie, a twarz napręża, jakby próbował odpowiedzieć samemu sobie na wyjątkowo drażliwe pytanie. Pochylił się ku ławie, rozsunął suwak i wyciągnął po kolei kilka piw, rozstawiając je po blacie. Tak naprawdę nie należały do niego. On jedynie przyjął pieniądze, dał namówić się na zakup i dostarczył tu bezpiecznie. Ciekawskie ręce dwójki imprezowiczów sięgnęły zza chłopaka, podając sobie puszki z piwem w akompaniamencie przygłuszonego Rihanną wiwatu.
Nie krępuj się. 一 Założył nogę na nogę, zerkając na niego ciekawie. 一 Wyglądasz jakbyś tego potrzebował.

Etienne Martel
Ostatnio zmieniony pt 02 lut 2024, 17:34 przez Prince E. Zachrey, łącznie zmieniany 1 raz.
18 lat/a 176 cm
dziś zatańczę w twoim oku
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Na jawie się czuję jak we śnie. Proszę cię, zabierz stąd, weź mnie. Widzę cię wszędzie.
Miejscow*
Nie spodziewał się niczego spektakularnego ani po obcych ludziach, ani po swoich znajomych. Był niemal przekonany, że to będzie zwyczajna impreza, jakich wiele. Co prawda mógł się już nauczyć, że powinien spodziewać się wszystkiego, ale jak widać nie zawsze to do niego dochodziło. Osoby w jego wieku podobno były nieprzewidywalne, ale on widział wiele wzorców i podobnych zachowań, których konsekwencje można było łatwo przewidzieć. Nie był znawcą, nawet nie potrafił zadbać o samego siebie, a co dopiero zająć się innymi, a mimo wszystko spędzał zdecydowanie zbyt dużo czasu na analizowaniu otoczenia. Mógłby w tym czasie naprawdę robić wiele innych rzeczy, chociażby znaleźć sobie kogoś do obściskiwania się, migdalenia i robienia wielu innych jeszcze mniej grzecznych rzeczy. Mimowolnie powędrował wspomnieniami do wydarzeń sprzed kilku tygodni i westchnął krótko. Chyba sam nie do końca wiedział czego chce i czy to dziwne? Z drugiej strony bywali osiemnastolatkowie, którzy z własnej woli zakładali już rodziny. On siebie jednak nie widział jako rodzica, na pewno nie teraz i nie w najbliższej przyszłości.
Uśmiechnął się lekko, słysząc odpowiedź nieznajomego. Spostrzeżenie było błyskotliwe i chłopak miał rację, nawet jeżeli taki wyczyn był niemożliwy.
Cenna zawartość w dobrych rękach 一 zauważył, podsumowując historię. Obserwował wędrówkę paczki papierosów, ale ani drgnął, nie zdradzając się czy tak naprawdę chciał się poczęstować czy też nie. Prawda była taka, że mógłby zapalić, ale nie musiał. Nie palił nałogowo, a czasami tylko dla towarzystwa, a i na tym mu nie zależało jakoś wyjątkowo.
Kiedy dostawca zawartości plecaka, cokolwiek w nim było, zajął się paleniem i rozglądaniem się po salonie, Etienne powoli wstał i pochylił się, rozciągając przez moment mięśnie ud, bo chyba zasiedział się jednak odrobinę zbyt długo. Nie myślał o tym, że można czytać z niego jak z otwartej księgi. Może dlatego, że wokół nikt się nim nie interesował. Może odrobinę się zapomniał, a może już nie przykładał do tego takiej wagi. W końcu był tylko grzecznym chłopakiem z sąsiedztwa, a przynajmniej tak wszyscy o nim myśleli.
To aż tak po mnie widać? 一 zapytał, prześlizgując się spojrzeniem po wystawionych z plecaka piwach. Wyciągnął dłoń i zacisnął palce wokół puszki. Do tej pory odrobinę się jeszcze wahał, ale w momencie, kiedy jego skóra zetknęła się z chłodnym metalem, prawie poczuł na języku smak trunku. Piwo otworzył z charakterystycznym pstryknięciem, gdy kapsel odskoczył, otwierając otwór, przez który mógł się napić. Ugasił pragnienie, spoglądając znad puszki na Prince’a, po czym oblizał wilgotne wargi i zbliżył się do kanapy, aby ostatecznie przysiąść na jej oparciu.
Napijesz się ze mną? 一 zapytał w pewnym momencie, przekręcając głowę, by znowu spojrzeć na nieznajomego. Nie uciekło jego uwadze, że ten sam nie sięgnął po piwo, ale też nie zdawał się chętny do wyjścia. Dostarczył alkohol, spełnił swoje zadanie, a mimo wszystko nie chciał jak najszybciej się ulotnić. Może na kogoś czekał?

Prince E. Zachrey
21 lat/a 178 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
If I was a bird, I know who I'd shit on.
Przyjezdn*
Dużo malował i tym właśnie tłumaczył sobie, że inaczej spogląda na ludzi i rzeczy. S p e c j a l n i e. Nie miało to może głębi charakterystycznej dla wielkich artystów, ale pozwalało Zachreyowi dostrzec to, czym normalnie by się w ogóle nie zainteresował. Jakkolwiek jednak spostrzegawczy by nie był, z łączeniem wątków nie radził sobie zupełnie, przez co spłycał wszystko do własnego, znanego, bezpiecznego poziomu.
Dlatego też widział opuszczone do połowy powieki. Widział delikatną zmarszczkę u nasady nosa i zaciśnięte usta. Znikającą ze spojrzenia melancholię, gdy ten uniósł głowę, by spojrzeć na niego. Chłopak zupełnie nie pasował do atmosfery tej imprezy. Nie tańczył, nie gadał, nie obściskiwał się z nikim, a nawet, cholera, nie podpierał ściany w oddalonym, wyciszonym kącie domu. Zupełnie jakby nie mógł się zdecydować, czy chce, czy nie chce tu być. Zdecydowanie wyglądał jak ktoś, komu przyda się przynajmniej jedno zimne piwo.
Stuprocentowo rzuciła go dziewczyna. Jak w mordę strzelił...
Co widać? Chłopie, nie natachałem się tu tego tylko po to, byś grymasił i kręcił nosem. 一 Rozpostarł się na kanapie wygodniej, kierując na niego rozbawione spojrzenie. Etienne porzucił swą dziurę rozpaczy i od razu wyglądał lepiej. Gdy się zbliżył, przysiadając tuż obok, dało się zauważyć, że twarz mu jakby wyłagodniała, jak zmarszczone czoło wygładziło się. Rozmowa najwidoczniej mu służyła, czegokolwiek ważnego by przed chwilą nie robił. Prince wzruszył ramionami w odpowiedzi na pytanie, nie sięgając po alkohol, ale i nie odmawiając go. Zaciągnął się papierosem, wracając spojrzeniem do otoczenia. Nikt jeszcze nie zwrócił mu uwagi, więc chyba nie miał czym się przejmować.
Jak ma na imię? 一 Na pełne niezrozumienia spojrzenie chłopaka odpowiedział unosząc wysoko brwi i przechylając głowę w bok, jakby chciał przytulić ucho do ramienia. 一 Ta, która złamała ci serce. 一 Wypuścił dym w bok, starając się ominąć zarówno swego towarzysza, jak i siedzącą po prawicy parkę przyklejonych do siebie dzieciaków. Dziewczyna siedziała okrakiem na kolanach swego wybranka i ułożenie takie sprawiało, że przyklejała ciepłe, nagie pod krótką spódniczką udo do jego nogi. Zwracał dziś na to uwagę jakoś bardziej intensywnie, ale może wpływała na to atmosfera tego miejsca.
Nie był chuliganem, nie lubił niszczyć mienia i nie zamierzał testować swoich granic. Gdy wypalił papierosa, grzecznie rozejrzał się za jakąś popielniczką, nie znajdując jednak żadnej, przechwycił jeden z porzuconych na stole kubków. Pewnym, acz delikatnym ruchem wysunął z dłoni Etienne puszkę i ulał nieco jej zawartości w plastik, by następnie utopić w nim niedopałek. Zakołysał kubkiem i odstawił go pod nogi, by już na zawsze zapomnieć o nim. Z czarującym uśmiechem oddał chłopakowi co jego.
No chyba, że to ty narozrabiałeś i teraz zaczynasz żałować. W każdym razie impreza to chyba nie jest najlepsze miejsce, żeby cokolwiek rozpamiętywać. 一 Nie była to jego sprawa, przecież był nieznajomym, którego pewnie już nigdy nie spotka. Poza tym Etienne był już dużym chłopcem, a skoro potrafił rozsmakować się w goryczy piwa, mógł też podejmować własne decyzje.
Wiesz co? Jednak zdecydowanie się napiję. Podasz mi jedną?

Etienne Martel
18 lat/a 176 cm
dziś zatańczę w twoim oku
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Na jawie się czuję jak we śnie. Proszę cię, zabierz stąd, weź mnie. Widzę cię wszędzie.
Miejscow*
Zamrugał z zaskoczenia, słysząc komentarz Prince’a, ale zaraz zreflektował się i ostatecznie lekko uśmiechnął. Nie był mistrzem kamuflażu i zwyczajnie zapomniał, że można było z niego czytać, jak z otwartej księgi. W jego obecnej sytuacji była to poważna wada, tym bardziej jeżeli niedługo miał niby zachować pokerową twarz, kłamać jak z nut i starać się nie pokazać po sobie zdenerwowania. Być może była to misja niemożliwa do wykonania.
Dostawca piwa zdawał się być jego przeciwieństwem - rozluźniony, wygadany i pewny siebie. Było w nim coś przyciągającego. Pewnie dlatego Etienne tak szybko znalazł się nieco bliżej niego. Nie uzyskał jednoznacznej odpowiedzi na swoje pytanie, za to został zaskoczony pytaniem rozmówcy, na które w pierwszej chwili nawet nie wiedział jak odpowiedzieć. Może najprościej było skłamać i potwierdzić, bo to zwyczajnie najprostsze wyjaśnienie, a przecież nie powie mu prawdy. Z drugiej strony zaczął doszukiwać się drugiego, trzeciego i czwartego dna, jak zwykle wypełniając głowę bzdurami.
Ja nie… 一 zaczął i zaciął się, zaciskając palce na chłodnej puszce, wypełnionej piwem. Co nie? Nie mam żadnej dziewczyny i nigdy nie miałem? Nie mam złamanego serca? Powiódł wzrokiem za strużką dymu, uciekającą spomiędzy warg chłopaka, a piwo oddał bez sprzeciwu, a nawet z iskierką ciekawości w oczach. Przez chwilę był prawie pewien, że ten zwyczajnie się napije. Odebrał swoją zdobycz, kiedy już zaspokoił ciekawość
Gdy tak zastanawiał się jak dokończyć wypowiedź, ponownie Prince przyszedł mu na ratunek i podsunął wyjaśnienie, które chyba pasowało najbardziej, nawet jeżeli nie idealnie.
Masz rację. To nie miejsce na przymulanie 一 wybrnął średnio przekonująco. Czasami był na siebie zły, że nie potrafi radzić sobie w sytuacjach stresowych zbyt dobrze. Nawet na imprezie nie był w stanie normalnie porozmawiać z fajnym chłopakiem, żeby nie robić z siebie dziwadła. Upił pospiesznie kilka łyków piwa, a gdy gorycz spłynęła już po jego gardle do żołądka, przesunął językiem po wargach i podniósł się, słysząc prośbę.
Jasne. 一 Z jakiegoś powodu nawet nie przeszło mu przez głowę, aby odmówić czy drażnić się z nim, aby sam sobie wziął piwo. W końcu chyba zasłużył na ten drobny gest, przynosząc tu całe te zapasy alkoholu. Pospiesznie złapał za nową puszkę, jednocześnie machnąwszy swoją, przez co nieco płynu chlusnęła na jego palce.
Kiedy wrócił na kanapę, opadł na miejsce obok rozmówcy, wciskając się między niego, a oparcie. Oddał przyniesioną puszkę, a swoją przełożył wtedy do drugiej ręki, by wilgotne palce unieść do ust i posmakować piwa prosto z nich, zamiast je w coś bezczelnie wytrzeć. Zerknął kątem oka na Zachrey’ego, który akurat go obserwował i opuścił dłoń, jak gdyby nigdy nic, chociaż odrobinę się zmieszał.
Zaopatrzyłeś bandę dzieciaków w alkohol z dobroci serca czy kryje się za tym jakaś ciekawsza historia? 一 zapytał, unosząc swoje piwo, aby znowu się napić. Dosłownie chwilę później dziewczyna siedząca na kolanach swojej sympatii gwałtownie podniosła się i uderzyła chłopaka w twarz, a ten zepchnął ją prosto na Prince’a siarczyście przeklinając. Siłą rzeczy Etienne odczuł popchnięcie, a część zawartości puszki wylądowała na jego szyi i koszulce. Żeby tego było mało zawartość kubeczka z odrobiną piwa i pływającym w nim kiepem wylądowała na dywanie i nieelegancko w niego wsiąknęła. Martel nabrał powietrza w płuca zaskoczony i poruszył się, chcąc wstać, co mu się nie udało, bo Prince przesunięty nieco w jego stronę ciężarem dziewczyny wcisnął go w kanapę jeszcze bardziej.
Stacy, kurwa, złaź z niego 一 syknął do pijanej nastolatki, dopiero teraz rozpoznając w niej szkolną gwiazdę onsów. Czy mógł mieć więcej pecha? Smród piwa nie zejdzie z niego dopóki nie wróci do domu i nie weźmie prysznica. Jeżeli matka albo ojciec go przyłapią, to pewnie otrzyma jakiś wymyślny szlaban. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że dostawca piwa zapewne zaraz zwinie się stąd zniesmaczony, a nawet nie poznał jego imienia.

Prince E. Zachrey
21 lat/a 178 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
If I was a bird, I know who I'd shit on.
Przyjezdn*
Ja nie...
Nie co? Nie powiem, obronię ją przed osądem, nawet jeżeli ten miał być jedynie pokazówką, by poprawić mi nastrój? Nie znam tak naprawdę jej imienia, bo na szkolnej wycieczce podała dane nielubianej nauczycielki ze świetlicy? Nie umiem znaleźć ładnej wymówki do tego, by się zawinąć, bo zrobiło się niezręcznie i prywatnie? Nie wiem od czego zacząć?
Możliwości było tak wiele, jednak zagubiona mina Etienne pokazywała wszystko. Nie chciał o tym rozmawiać. Nie planował niczego zdradzać, jeszcze bardziej upewniając Zachreya, że sprawa była natury sercowej. W końcu co jak nie miłość tak łamało ducha? Młodzi chłopcy tracili z oczu cele całego swojego życia, bo serc i rozporki ciągały ich w drugą stronę. Jasna cholera, sam przecież całkiem niedawno jeszcze był młodym chłopcem, więc relatywnie świeże wspomnienia kształtowały jego osąd bez potrzeby zasięgania języka u chłopaka.
Przyjemniej było jednak, gdy ten mówił.

Obiecaj, że nikomu nie powiesz. 一 Pochylił się odrobinę w jego kierunku, krzywiąc twarz w uprzejmym uśmiechu. Naiwne pytanie go rozbawiło i wyglądało na to, że sukcesywnie odwróciło uwagę od tematów zdrad i rozstań. Słowa zamarły mu w ustach jedynie na moment, w którym spod uniesionej brwi obserwował Etienne zlizującego piwo z palców. Chłopiec zrobił to tak naturalnie i odruchowo, jakby nie istniało prostsze rozwiązanie. Gdzie była jego głowa? O czym myślał, gdy dociskał język do skóry, wargi zamykając na zgięciu pierwszego paliczka? Prince sam mimowolnie oblizał górną wargę, nie dostrzegając już tej chwili refleksji, ignorując krótkie zmieszanie. 一 Koleś, który wam to zasponsorował, powiedział mi, że mogę zgarnąć tego, kto wpadnie mi w oko i zabrać do lasu w ramach małej ofiary za przysługę. Zabawić się i zakopać. Nie kłamał – jak patrzę na twoich znajomych, nikt by nie zauważył zniknięcia jednej osoby. Nie sposób było odmówić łatwej zabawie. 一 Puścił do niego oko, wracając do rytmu przerwanego żartu. Nie był na tyle starszy od zebranych tutaj nastolatków, by tak bardzo odbiegać poziomem żartów. Czego jednak nie wiedział, to że jego na szybko wymyślona historyjka może nie przypaść nowemu koledze do gustu przez przez fakt przykrych skojarzeń.
Co sądzisz o tej rudej z kątACH KURWA! 一 Zrzucona z kolan swego towarzysza Stacy wylądowała na nim, łokieć pakując mu prosto pod żebra i spychając w kierunku Martela niczym fala boję. Sapnął krótko, a gdy tylko dziewczyna odwróciła ku niemu twarz, skierował ku niej kolejny szeroki uśmiech. Nie był dzieckiem, potrafił poradzić sobie z pijaną osiemnastolatką, która wyraźnie nie miała intencji pakowania się akurat na niego, co jednak rozbawiło go mocniej to właśnie Etienne wchodzący w rolę jego obrońcy. Wyciągnął ponad niego ramię z piwem, by objąć go nieco, przychylając głowę w jego kierunku.
Spokojnie, mój ty rycerzu na białym koniu. Nic się nie stało. 一 Spuścił wzrok na nieco zbyt wysoko podkasaną, kusą spódniczkę, teraz ukazującą krawędź grzecznych, biało-niebieskich majtek.
Ktoś ty? 一 Ciężko było stwierdzić, czy zwraca się do niego, czy do małego ochroniarza, którego ramieniem przyciskał do boku, pokładając się na oparciu kanapy. Chłopak, z którym się obściskiwała puścił w ich kierunku wiązankę przekleństw, zrywając się z miejsca i odchodząc. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że ciężko było stwierdzić, co tak naprawdę poszło nie tak, w tym jednokierunkowym spacerze do sypialni rodziców gospodarza. Może wsunął jej rękę pod spódniczkę nieco zbyt wcześnie, a może szepnął za dużo o jedną sprośność, czując jak bezwstydnie dociska do niego piersi?
Prince na szczęście jeszcze nigdzie się nie wybierał. Bycie w centrum wydarzeń sprawiało mu ogromną satysfakcję.

Etienne Martel
18 lat/a 176 cm
dziś zatańczę w twoim oku
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Na jawie się czuję jak we śnie. Proszę cię, zabierz stąd, weź mnie. Widzę cię wszędzie.
Miejscow*
Obiecaj, że nikomu nie powiesz.
Te słowa rozświetliły się na wściekły, czerwony kolor w jego umyśle. Poczuł ciekawość, może nawet ekscytacje. Czemu tajemnice tak na niego działały? Może dlatego, że sam miał kilka, z czego jedną tak głęboką, skrywaną w cieniu poczucia winy, że trudno było mu przez nią oddychać. Tak jak teraz z trudem nabierał tchu, gdy Prince się do niego pochylił. Zaciągnął się jego zapachem, zmieszanym z wonią dymu papierosowego, co było zarówno przyjemne, jak i denerwujące. Zagubił się w tym uczuciu, to nim zawładnęło, a nie reagował tak na każdego. Chociaż czy w tym też się oszukiwał? Odetchnął głęboko i wstrzymał powietrze, prześlizgując się zaciekawionym spojrzeniem po przystojnej twarzy chłopaka od piwa. W pewnym momencie zapragnął się nieśmiało roześmiać, a bawił go nie Prince, a jego własne nastawienie, które nagle zmieniło się diametralnie i w taki sposób, że przestał mieć nad tym kontrolę. Może nawet nie chciał już tego kontrolować. Nie chciał się temu opierać. Jak to o nim świadczyło? Jak świadczył o nim fakt, że wystarczyła ładna buzia, pociągający głos i chwilowa bliskość bez podtekstów, aby wiedział, że ktoś mógłby z nim zrobić wszystko. Ot tak, bez wysiłku.
Odwrócił od niego wzrok i skinął lekko głową, przyrzekając mu tym samym, że cokolwiek powie, to zostanie między nimi. Zerknął tylko nieśmiało, gdy język chłopaka przesunął się po wargach, zostawiając na nich lśniący w świetle, mokry ślad. Uniósł spojrzenie dopiero, kiedy usłyszał co chłopak miał mu do powiedzenia.
Co? Poważnie? 一 Łyknął jego słowa jak młody pelikan. Już chciał zapytać czy ktoś wpadł mu w oko, jakby całkowicie zignorował dalszą część żartobliwego planu, ale ugryzł się w język, dosłownie, kiedy usłyszał o jakiejś rudej, a potem… Syknął cicho, marszcząc brwi. Wszystko stało się dosyć szybko, a głośne przekleństwo odbiło się echem od ścian jego czaszki.
Wstrzymał powietrze, czując go bliżej, niż się spodziewał. Pierdolona Stacy zrobiła zarówno najgłupszą, jak i najmądrzejszą rzecz w swoim życiu. Etienne trochę się zmieszał, gdy został nazwany rycerzem i z jakiegoś powodu poczuł potrzebę wyjaśnienia tego, jakby wcale nie o to mu chodziło.
Znaczy, myślałem że może ci przeszkadzać… 一 mruknął spokojniej, ale gdy zerknął na Stacy, to znowu się oburzył. Prince za to wyglądał, jakby ta cała sytuacja go wręcz zaciekawiła i rozbawiła. To znowu wprawiło go w tryb fascynacji. Odprowadził wzrokiem chłopaka, z którym nastolatka przed chwilą miała kilka intymnych, chociaż publicznie, chwil i przez chwilę zastanawiał się jak z tego wybrnąć, tym bardziej, że koszulka lepiła mu się do piersi.
一 Co? Kto? 一 zapytała zdezorientowana dziewczyna, zerkając na Prince’a wzrokiem, który nie wyrażał zbyt dużo inteligencji. Zaraz jednak przeniosła wzrok na Martela. 一 Sam z niego złaź 一 odparła buntowniczo, nawet nie zawracając sobie głowy, żeby opuścić spódniczkę. Może nawet nie zauważyła, że każdy mógł obecnie podziwiać jej bieliznę. 一 Jestem Stacy, a ty? 一 Wróciła bez skrępowania do odpowiadania na pytanie starszego z chłopców, jakby kompletnie zapomniała o tym, z którym się przed chwilą obściskiwała, jakby znalazła sobie kolejną ofiarę.
Etienne zamarł, sam nie wiedząc już co z tym zrobić. Dziewczyna była pijana, a on za to nie wypił jeszcze wystarczająco dużo, żeby z nią wojować, pomijając że więcej alkoholu znalazło się na jego koszulce, niż we krwi. Chciał się podnieść i pomóc sobie w tym, opierając dłoń na brzegu kanapy, ale zamiast to zrobić, jego dłoń wylądowała na udzie Zachrey’ego, na którym zacisnął palce. Byli tak ściśnięci, że nie miał innego manewru. Policzki zapłonęły mu rumieńcem, ale mimo wszystko próbował się odepchnąć, co wcale nie był takie łatwe, bo Stacy w tym momencie przylgnęła do boku dostawcy piwa, zarzucając mu ręce na szyję i tym samym wbijając Etienne w miejsce, z którego prawie się wydostał.
Czy jej majtki wpadły ci w oko? 一 zapytał w pewnym momencie, kierując spojrzenie na Prince’a. Sam nie wiedział jakim cudem to mu się wymsknęło, ale jednocześnie przestał walczyć i próbować się podnieść. Wcisnął się w róg kanapy, pozwalając dociskać się do jej obicia ramieniu chłopaka i plecami Stacy, która próbowała skupić na sobie całą uwagę nowego obiektu zainteresowania.
Może niech weźmie małą ladacznice do tego lasu i zakopie ją raz, a dobrze. Na zawsze. Nawet nie dopuszczał do siebie myśli, jak bardzo kojarzył mu się ten żart z tym, co zrobił on i jego przyjaciele z ciałem kolegi kilka tygodni temu. Teraz przejmował się tylko tym, że to nie na jego majtki patrzy książę. Co za dno.

Prince E. Zachrey
21 lat/a 178 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
If I was a bird, I know who I'd shit on.
Przyjezdn*
Nie trzeba było być Sherlockiem Holmesem, by odczytać żywe zainteresowanie z twarzy chłopaka. Pochylił się ku niemu i zamarł, wpatrzony szeroko otwartymi oczami, z zaciśniętymi z przejęciem ustami – jak dziecko, któremu powierzało się mały sekrecik. Łączyło ich w tym wiele podobieństw. Prince także łatwo zawierzał, spijał słowa innych jak prawdy i naprawdę rzadko coś kwestionował, nie poddając dyskusji niczego, co wydawało się nawet odrobinę jedynie prawdopodobne. Byli przez to tak samo łatwiejsi w obejściu, co podatni na kłamstwa, a dalej i złe wybory.
Ta nieszczęśliwa konfiguracja miała ich zaprowadzić w miejsca, których odwiedzenia będą bardzo żałować i szczęście w nieszczęściu, że Zachreyem teraz miał się kto opiekować. Sam szybko zgubiłby się w świecie.
No i miałeś rację, bo nie było to wyczekiwane, a z pewnością nie jest wygodne. Ale stało się, no już trudno. 一 Roześmiał się cicho, ale wesoło do tych słów, spoglądając na niego. Etienne się starał, a jednak wychodziła z niego niezręczność, młody wiek i pośpiech. Zareagował impulsywnie, co z dalszej perspektywy było po prostu urocze, ale niepotrzebne. Wcześniej już zdążył zauważyć, że Prince nie pasował do nich. Zdecydowanie wyglądał na starszego, nawet jeżeli w praktyce dzieliło ich jedynie kilka lat, co już samo sugerowało, że powinien potrafić sobie sam radzić. Nie potrzebował nadzoru i opieki, a choć najprawdopodobniej chłopak zrobił to wszystko instynktownie, teraz sam musiał dostrzegać, że wychylenie się nie zaowocowało w sposób, w jaki powinno. Stacy nie wyparowała z kolan Zachreya i nie odbiegła za swoim kolegą, za to umościła się jakby wygodniej, wciąż bezwstydnie, kręcąc z zaciekawieniem głową niczym sówka. Musiała być nieźle wstawiona, nie rejestrowała bowiem faux pas swojego zachowania. Odwaga dodała jej skrzydeł, gdy oplatała go ramionami, uśmiechając się zalotnie. Wpatrzona w jego brązowe oczy szybko przestałą zwracać uwagę na wyraźnie obruszonego Martela. To, czemu od razu skreśliła potencjalnie przystępnego chłopca miało pozostać jej tajemnicą już na zawsze.
Cześć, Stacy. Ja jestem… poruszony twoją bliskością. – Poprawił ją sobie na tyle, by móc zleźć z Etienne i przestać wgniatać go w podłokietnik. To musiało być turbo niewygodne, a że poprzedni obiekt jej afektu zdawał się chwilowo odpuścić pola, pozostawił im tyle miejsca, by mogli usiąść jeszcze wygodniej. Przesunął się zatem ku środkowi, zdejmując rękę z ramienia chłopaka i wyprostował, wciskając plecy w wysokie oparcie sofy.
I niezainteresowany. 一 Spuścił z jej twarzy wzrok, spod wysoko uniesionych brwi spoglądając na palce zamykające się na jego udzie. Nie przypominał sobie, żeby imprezy z jego rocznika były tak pełne młodzieńczej, seksualnej frustracji, a przecież sam nie był święty. Chociaż… Może to zależało po prostu od perspektywy i tego, że sam nie był napruty pod kurek? Łatwiej przychodziłoby mu ochocze oddawanie atencji, gdyby był po kilku piwach, a tak… Westchnął jedynie, tuląc policzek do lekko uniesionego ramienia.
Serio, zejdź słońce. Przeszkodziłaś nam w rozmowie. 一 Dziewczyna nie odpuszczała, uwieszając się na nim bardziej, praktycznie cofając go na nowo na Martela. To nie była pewność siebie. Wypity wcześniej alkohol i wzbudzone umizgami podniecenie dodawały jej animuszu, odbierając możliwość lepszej oceny sytuacji. Była śliczna, ale nie żyła w bajce dla napalonych nastolatek – to że była chętna na pogłębienie znajomości nie znaczyło, że każdy facet się na nią rzuci.
Potraktowany bezczelnym pytaniem na nowo obrócił się ku swemu towarzyszowi, spoglądając na niego w krótkim, ale dziwnie intensywnym milczeniu. Cała jego twarz obrazowała krótkie „co?”, jakiego nie zdołał wypuścić z siebie, potrzebując czasu na przetrawienie sytuacji. Śladem parsknięcia podążył szczery, wesoły śmiech. Głos Prince’a był dziś przyjemnie niższy niż zazwyczaj, co nadawało jego radości nowej, niecodziennej głębi.
A tobie nie? Pierdolisz! Wzrok tak ci ucieka, że aż bronisz się mówieniem o nich! 一 Stacy spojrzała w dół, nie wiedząc o czym tak właściwie rozmawiają. Sama nie dostrzegała niczego niestosownego, skąd więc pojawił się temat majtek? Dźwignęła lekko jedną nogę, jej wzrok zdawał się jednak nie rejestrować białoniebieskich pasków.
Co wy pieprzycie? 一 Uniosła wreszcie głowę, a jej twarz skrzywiła się z niezadowolenia. Nie tak to miało wyglądać. Chciałaa się zabaawić, nie dyskutować. Dlaczego on nie kładł jej rąk na tyłku i nie całował? Miała dziś popełniać błędy, nie rozwiązywać zadania domowe. Prince wrócił do niej, uspokajając się po krótkim ataku śmiechu.
Naprawdę, Stacy. Nie jesteś w moim typie.

Etienne Martel
18 lat/a 176 cm
dziś zatańczę w twoim oku
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Na jawie się czuję jak we śnie. Proszę cię, zabierz stąd, weź mnie. Widzę cię wszędzie.
Miejscow*
Gdzieś między jednym słowem Prince’a, a drugim, Etienne zerknął badawczo na jego twarz, przekrzywiając lekko własną głowę, jakby wydarzyła się co najmniej jednak rzecz, której absolutnie nie rozumiał. Jego, niby, bohaterskie zachowanie wcale nie miało takie być. Nie do końca chodziło mu o uwolnienie od pijanej nastolatki starszego chłopaka, a o to że sam nie chciał jej towarzystwa i nie podobało mu się, że przerwała im rozmowę zachowaniem, które mogło wypłoszyć dostawcę piwa na dobre, a wtedy Etienne zostałby sam.
Zamrugał zdziwiony własnym odkryciem i przygryzł lekko dolną wargę, zastanawiając się czy najlepszym rozwiązaniem nie byłoby zadzwonienie do bliźniaczki, która być może zdecydowałaby się przyjechać po niego autem ojca.
No już trudno.
To prawda. Stało się, a wiadomo że dokonanego nie da się cofnąć. Wiedział o tym aż za dobrze. Zacisnął palce na puszce, w której w zasadzie niewiele zostało, co zmotywowało Etienne, żeby znowu spróbował się podnieść, gdy tylko Prince w swej łaskawości zdecydował się zrobić mu w końcu miejsce. To była trzecia próba i tym razem udana, szczególnie że w końcu mógł podeprzeć się na brzegu kanapy, nie czyimś ciele, i miał wystarczająco miejsca, aby nic go nie zatrzymywało (głównie również czyjeś ciało).
Pochylił się, ale zanim wstał jego wzrok znowu przyciągnął Zachrey, najpierw zapewniając Stacy, że jest niezainteresowany, w co Etienne trudno było do końca uwierzyć. Odniósł wrażenie, że chłopak jest zachwycony zaistniałą sytuacją i świetnie się bawi, robiąc sobie więcej miejsca razem z siedzącą mu na udach lafiryndą. Właściwie nie winił go, nawet jeżeli trochę oceniał za taki wybór, w końcu niektórzy woleli wręcz młode i łatwe. Obecnie nie było w tym nic dziwnego. Czemu za to wyrwał mu się komentarz o majtkach? Właściwie było to nawiązanie do jego wcześniejszego planu, czyli zasugerował że Stacy mogłaby znaleźć się w takim lesie i zwyczajnie zniknąć mu z oczu. Był to żart, bo naprawdę nikomu nie życzył śmierci, nawet największej zdzirze w całej szkole. Czasami zapominał wręcz co sam zrobił zaledwie miesiąc temu i że będzie tego żałować do końca życia.
Odepchnął się od miękkiego obicia mebla i wstał, ignorując już całkowicie mokrą koszulkę. Chciał tylko wymienić pustą puszkę na pełną i po prostu znowu się napić. Wtedy usłyszał odpowiedź odnośnie majtek Stacy i odwrócił głowę trochę zaskoczony napaścią słowną, która uleciała do jego uszu prosto z ust Prince’a.
Właściwie to nie. Nie są w moim guście 一 przyznał, po czym wzruszył lekko ramionami, a spojrzenie zielonych oczu powędrowało do twarzy nachalnej nastolatki i objęło rozgniewany wzrok, gdy zorientowała się o czym w ogóle chłopcy mówią. Westchnął ze zrezygnowaniem, po czym zajął się otwieraniem sobie nowego piwa. Kapsel odskoczył, odrobina piany z sykiem wydostała się na zewnątrz, a on upił ją i napił się kilku porządnych łyków, na krótki moment nieznacznie opuszczając powieki, jakby przyniosło mu to ulgę.
To nie był koniec przygód ze Stacy, bo gdy blondynka usłyszała najpierw krytykę swojej bielizny, a potem została dodatkowo odrzucona przez bruneta, na którego kolanach chciała uwić sobie małe gniazdko, coś w niej pękło (i nie była to gumka majtek). Wściekła zsunęła się z kolan Prince’a i stanęła na równe nogi, by zaraz pospiesznie zacząć poprawiać swoją koszulkę, a potem spódniczkę.
一 Nic dziwnego, Martel. Wszyscy wiedzą, że jesteś pieprzonym pedziem 一 warknęła i chyba nie miała zamiaru zamknąć ust po tym niezbyt delikatnym wyznaniu. Etienne opuścił powoli puszkę i rozszerzył oczy ze zdumienia, przerażone spojrzenie wbijając w twarz Stacy. Momentalnie pożałował każdego przytyku, który skierował w jej kierunku. Mógł po prostu siedzieć cicho. Pospiesznie powiódł wzrokiem po salonie, szukając oczu, które śledziłyby z jakiegoś powodu ich rozmowę. Czy ktoś znajomy mógł to usłyszeć? Czy to w ogóle prawda, że podobne plotki krążyły po szkole? No bo skąd ona by wiedziała takie rzeczy? Czy to naprawdę stało się takie oczywiste? Przecież tak bardzo się pilnował. Może jednak blefowała?
Przestań głupoty gadać. Jesteś pijana 一 odparł, chociaż słowa ledwo przeszły mu przez gardło, pod które dopiero co podeszło serce, bijące tak mocno, że ledwo nadążał z oddechem. Stacy uśmiechnęła się głupkowato i podeszła do niego chwiejnym krokiem, by ostatecznie przechylić się niebezpiecznie na bok i podeprzeć dłonią o stół tuż przed Etienne. 一 Ten też woli typów? Dlatego tu razem gruchacie, mnie odrzucacie? 一 jęknęła dramatycznie, bełkocząc przy tym lekko, dłonią dotykając własnego obojczyka. Nastolatek poczuł od niej silną woń alkoholu i coś jeszcze, czego nawet w myślach nie chciał nazywać. Wskazała na Prince’a kciukiem, by potem wrócić wzrokiem na spanikowanego wewnętrznie Martela. Jeżeli uczniowie szeptali już między sobą, to ile zajmie zanim te informacje nie dotrą do jego rodziców?
Spierdalaj, Stacy 一 mruknął w pewnym momencie i przekręcił się do niej bokiem, aby znowu się napić. Być może w końcu sobie odpuści, skoro dał jej do zrozumienia, że nie ma zamiaru kontynuować tematu i dać się prowokować. Nic bardziej mylnego. Szarpnęła go za ramię, zmuszając by znowu na nią spojrzał. Jego wzrok przepełniony był niepewnością i irytacją.
一 Głuchy jesteś? Odpowiedz.

Prince E. Zachrey
21 lat/a 178 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
If I was a bird, I know who I'd shit on.
Przyjezdn*
Potayto, potahto.
Prince widział to co chciał i to, co było dla niego dostępne. Za wcześnie było na owocne dywagacje, za wcześnie na argumenty i wnioski. Świetnie odnajdywał się w tej nieoczekiwanej sytuacji rodem z antycznego teatru, dlatego mała pokazówka ze strony jego nowego kolegi jedynie mocniej go rozbawiła. Choć nie patrzył na niego, wspierając podbródek odwróconej głowy na wspartej na kanapie ręce, na jego twarzy kwitł filuterny uśmieszek. Czymże było życie bez dramatów? Zupełnie nie planował za szybko się stąd zwijać, choć nie wiedział jak mogą zmienić się okoliczności.
Uniósł wzrok dopiero na, zdaje się, obelgę skierowaną ku chłopcu. Sam dawno temu pogodził się ze swoją orientacją, ale potrafił jeszcze empatyzować ze zmieszaniem powodowanym wyzwiskami na jej tle. Może i sam nigdy nie był prześladowany, ale widział co robiło to z innymi. Mając zbyt wiele wolnego czasu oglądał też po szkole niestosownie dużo telewizji, nie ograniczając się jedynie do show muzycznych i filmów akcji. Kiedyś nie miał jaj, by kogokolwiek bronić i dziś też nie poczuwał się do pilnowania nieznajomego, ale już i tak został w to zaplątany, dlatego równie dobrze mógł się przyłączyć. Wyciągnął telefon z kieszeni i zaskoczyło go, jak niewiele czasu potrzebował na odnalezienie interesujących go informacji.
Uniósł rękę przed siebie i na szczęście nie musiał krzyczeć, zwrócił bowiem uwagę widocznie podminowanej, pijanej nastolatki.
Przyłapany. Lubię facetów… i blondynki. Drobne, z niebieskimi oczami. Nie lubię za to pizd bez klasy, które nie potrafią z gracją zareagować na „nie”, Stacy. 一 Wstał z kanapy i podszedł do nastolatków, uwieszając się na nich. Jedną ręką objął spanikowanego Martela, drugą wojowniczą dziewuchę. Spojrzał im obojgu głęboko w oczy, a gdy wydawało się, że któreś z nich jest na granicy pęknięcia i spytania się, co odpieprza, uśmiechnął się szeroko.
Przyszliście się tu upić i zabawić, czy odstawiać teatrzyk, hm? 一 Spojrzał to na jedno, to na drugie, chociaż wcale nie czekał na odpowiedź. Zamiast tego pochylił się nieco ku dziewczynie i szepnął jej cicho kilka słów na ucho. Etienne nie mógł ich usłyszeć nawet z tak bliska, jednak powinien zobaczyć jak poirytowana twarz koleżanki rozluźnia się, a kąciki ust opadają. Jak nabiera powietrza przez rozchylone wargi, a jej spojrzenie prześlizguje się po Zachreyu z mieszaniną lęku i niedowierzenia.
Pff, mam w to uwierzyć? Pokaż je.
Nie musisz, możesz się przekonać potem. Możesz też sobie dziś odpuścić, tak jak ja odpuszczę sobie zagadanie do Brittney.
Kolejnym co już obaj mogli podziwiać było odsunięcie się i otrząśnięcie, jakby Stacy właśnie uświadomiła sobie, że dotknęła czegoś naprawdę paskudnego. Dziewczyna była pijana, przyjemnie otumaniona tym, co wcześniej podał jej chłopak, ale jak każda nastolatka, przede wszystkim myślała o tym co dalej i z pewnością nie chciała tego zaprzepaścić marnując noc na jakiegoś tam Martela.
Świetnie! 一 Rzuciła im ostatnie, zdegustowane spojrzenie, nim krzywiąc twarz w grymasie irytacji odwróciła się i zostawiła, wystawiając na odchodne jeszcze środkowy palec. Prince mrugnął do Etienne, nim upił nieco piwa, by zaraz pozostawić je na blacie. Wrócił na kanapę, rozsiadając się na niej, korzystając z wolnego miejsca. Mało kto zwrócił uwagę na to, co się tu wydarzyło. Wszyscy zajęci byli sobą, głośna muzyka zagłuszała podniesiony głos i tylko najbliżsi im imprezowicze zauważyli, że do czegokolwiek w ogóle doszło.
Martel nie był już niepokojony, choć najprawdopodobniej jego obawy nie odpuściły. Mógł zadzwonić po siostrę, wyjść, zagadać do kogoś lepiej mu znanego, czy wrócić do Zachreya, który właśnie odpalał sobie drugiego papierosa.

Etienne Martel
18 lat/a 176 cm
dziś zatańczę w twoim oku
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Na jawie się czuję jak we śnie. Proszę cię, zabierz stąd, weź mnie. Widzę cię wszędzie.
Miejscow*
Tak bardzo skupił się na tym, co powiedziała Stacy i na myślach, które zaczęły tańczyć chaotycznie wokół zagadki kto wie, że przez chwilę zupełnie zapomniał o dostawcy piwa, siedzącym na kanapie i słuchającym każdego słowa pijanej nastolatki. Kiedy więc strącił dłoń dziewczyny ze swojego ramienia, ze zdumieniem zerknął na Prince’a. Nie wiedział czego się spodziewał, chyba niczego. Może przez chwilę nawet zazdrościł mu tego, że tak swobodnie przyznał się do swoich upodobań. Chociaż może tylko się z jakiegoś powodu zgrywał? Etienne sam już nie był pewien. Właściciel mógł powiedzieć wszystko, bo nikt go tutaj nie znał.
Przełknął z trudem ślinę, ostrożnie, ale zdecydowanie odsuwając się i wyswobadzając z objęć chłopaka, gdy ten uwiesił się na nim i Stacy. Miał wrażenie, że to wszystko tylko upewniało dziewczynę, i każdego kto słuchał lub na nich patrzył, że lambadziara miała rację.
Teatrzyk? 一 zapytał cicho, trochę zaskoczony tym oskarżeniem. Ostatnim czego chciał było robienie wokół siebie i swojej intymności szumu. Nie był konfliktowy i zazwyczaj unikał nieprzyjemnych konfrontacji, starając się pozostawać w cieniu. Do tej pory nie obchodził innych, ludzie po prostu go omijali, bo nie wykazywał chęci do towarzyskich interakcji. Wszystko zmieniło się kilka miesięcy temu, kiedy zaczął nieco częściej wychodzić z domu i trzymać się z paczką znajomych, do których należała również jego siostra. Być może gdyby nie ona, to siedziałby teraz w domu przed komputerem albo telewizorem i wszystko byłoby po staremu.
Ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się jak brunet szepcze Stacy coś na ucho, a ta potulnie się wycofuje. Nie rozumiał co właściwie się stało, ale poczuł ulgę, kiedy dziewczyna odeszła. Jeden kłopot mniej. Chociaż co z tego, kiedy zostało ich jeszcze dziewięćdziesiąt dziewięć? Patrzył na twarz Prince’a, kiedy ten do niego mrugnął. Czemu się za nim w ogóle wstawił? Bardzo trudno było mu odczytać jego intencje, chociaż próbował, obserwując go jeszcze przez krótką chwilę, kiedy wracał na kanapę i zapalał ciepły płomień, by podpalić końcówkę swojego papierosa.
Odwrócił się i spojrzał przed siebie na wazon ze sztucznymi kwiatami, stojący na kominku, chociaż jego wzrok był pusty, wcale się na tej rzeczy nie skupiał. Potarł dłonią ramię, po czym oparł ją na brzegu stołu, w tym samym czasie drugą unosząc puszkę, aby pospiesznie dopić piwo do końca. Nie wiedział co ze sobą zrobić, ale chyba nie potrafiłby się teraz rozluźnić i tak po prostu dalej cieszyć imprezą i rozmową. Czasami chciałby być kimś innym, bardziej pewnym siebie, kimś kto radzi sobie w stresujących sytuacjach i tak bardzo nie przejmuje opinią innych. Może Prince właśnie taki był? Jeżeli tak, to mógłby to nawet w nim podziwiać, byle tylko nie czuł teraz palącego go wstydu.
Odstawił pustą puszkę na stół, po czym przesunął dłonią po swojej koszulce, która nadal była wilgotna i śmierdziała niemiłosiernie. Może zanim cokolwiek postanowi, to skoczy na piętro i rozejrzy się za sypialnią gospodarza tej chaty, żeby znaleźć czystą koszulkę i kulturalnie mu ją podjebać, żeby się przebrać. Odwrócił się i ruszył w stronę schodków, zatrzymując się na chwilę przy kanapie.
Dziękuję 一 powiedział tylko, zerkając przelotnie na chłopaka kątem oka. Zawahał się, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale ostatecznie ruszył dalej przed siebie i wspiął się po schodach, po drodze zdejmując oblaną piwem koszulkę. Czemu nadal miał przed oczami urocze piegi, które zauważył na nosie Zachreya? Nie powinien teraz o tym myśleć.
Na piętrze odnalazł łazienkę, w której pospiesznie przetarł zwilżonym ręcznikiem klatkę piersiową i szyję. W międzyczasie ktoś zaczął walić do środka, więc zwolnił pomieszczenie, wpuszczając do niego parę napalonych nastolatków. Na całe szczęście sypialnia była wolna. Zajął się przeszukiwaniem szuflad w poszukiwaniu t-shirtów na krótki rękaw. Wyglądało na to, że właściciel pokoju nosił jego rozmiar, może jeden więcej, ale to mu nie przeszkadzało. Grunt, że nie będzie musiał wracać w brudnym, śmierdzącym ubraniu.

Prince E. Zachrey
21 lat/a 178 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
If I was a bird, I know who I'd shit on.
Przyjezdn*
Byłby go zostawił w świętym spokoju, bo chłopiec nie wyglądał jakby zamierzał jeszcze kiedykolwiek kontynuować tę ich przerwaną konwersację, ale nie zrobił tego. Naprawdę rzadko pchał się z buciorami tam, gdzie nie był mile widziany, Etienne jednak przyglądał mu się zbyt intensywnie, by to przeoczyć. Czy była to ich wcześniejsza rozmowa, czy gadka o domniemanym pedalstwie, czy może szczera, choć bardzo dobrze skrywana wdzięczność za wstawiennictwo Zachreya – nie było to ważne, bo liczył się efekt, a ten był taki, że Martel kierował na niego wzrok dłużej niż powinien człowiek niezainteresowany dalszą dyskusją.
Wcale nie chodziło o przereklamowane 4 sekundy do zauroczenia.
Z dystansu obserwował, jak ten instaluje się w łazience, by zaraz udostępnić ją kolejnej z licznych tutaj napalonych parek. Wszystkich przydałoby się spryskać wodą jak koty, by potem obserwować popłoch w trzeźwiejących spojrzeniach i panikę powrotu do akceptowalnego społecznego dystansu. Imprezy jednak rządziły się swoimi własnymi prawami niezależnie od rocznika. Atmosfera udzielała się prawie wszystkim, dlatego potulny i wyraźnie uległy wobec pozostałych chłopak wyróżniał się na tle obecnych nastolatków. Czy robił to nieświadomie, czy może intencjonalnie, nie liczyło się zupełnie, z perspektywy Zachreya bowiem widoczne było jedynie to, jaki płatek śniegu z niego wychodził.
Szperamy po nieswoich szafkach i kradniemy, co? Od grzecznego chłopca, przez miss mokrego podkoszulka, do łobuza w ciągu dwudziestu minut, no ładnie. 一 Uśmiechnął się w jego kierunku, przystając w wejściu i opierając się ramieniem o futrynę. Żywo i z zaciekawieniem spoglądał na chłopaka, odnajdując niezwykłą przyjemność w ponownym zagonieniu go do rogu. Może znowu podwinie ogon i wymiga się od niesatysfakcjonującego go tematu? Nafuka na niego i, dostrzegając pierwszą lepszą okazję, po prostu sobie pójdzie? A może jeszcze przez chwilę zabawi go rozmową, nim Prince zrozumie, że cała ta akcja była wielkim marnowaniem czasu, który chciał przecież przeznaczyć na wejście w serce strajków. W przypadkowych sytuacjach szukał pożywki dla swej inspiracji, a nie odnajdywał niczego, co choćby odrobinę zbliżało go do nowych prac i pomysłów.
Jeśli spróbujesz sprzedać mi bajeczkę o tym, że to twoje, chciałem powiedzieć trzy rzeczy. Jeden: Masz super chatę. Dwa: Naprawdę dajesz ją tak brukać rzygami i innymi płynami ustrojowymi? Trzy: Przedstawiono mnie prawdziwemu właścicielowi i nie wyglądasz jak on. 一 Kolejny szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. Prince… Potrafił być czarujący, kiedy chciał. W dziewięćdziesięciu procentach jednak mówił to, co ślina przyniosła mu na język. Powinien częściej zastanawiać się nad konsekwencjami własnych decyzji, ale nie potrafił się tym przejąć w adekwatny sposób.
Przejmujesz się tym, co ci zarzuciła? Twoja nawalona koleżanka. 一 Delikatnie spojrzał za siebie, jakby próbował zwrócić uwagę Etienne na korytarz za swoimi plecami. Stacy gdzieś tam była. Gdzieś paradowała, głosząc jacy to niektórzy ludzie potrafią być beznadziejni. Jak zwykle nie wliczała siebie w rachunek. 一 Za jakiś rok nie zobaczysz jej już. Za dwa, czy trzy nie będziesz pamiętać w ogóle jej imienia, nazwiska, raczej też i twarzy.
Nie odrywał wzroku od pleców Martela, od jego szczupłych nadgarstków, chudych nóg. Niby wiedział, że rady od randomowego nieznajomego potrzebne chłopcu były jak świni siodło, ale czuł wewnętrzną potrzebę wygadania się.
Co próbuję powiedzieć, to… Nie warto marnować życia na martwienie się takimi cipami.

Etienne Martel
18 lat/a 176 cm
dziś zatańczę w twoim oku
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Na jawie się czuję jak we śnie. Proszę cię, zabierz stąd, weź mnie. Widzę cię wszędzie.
Miejscow*
Ciężkie westchnięcie, gdy zdał sobie sprawę z braku sensu jego obecności tutaj, zdawało się głośniejsze, niż by chciał, chociaż zniknęło zaraz wśród dźwięków imprezy. Czy więcej sensu nie miałoby wyniesienie się stąd od razu, aby poszukać miejsce, które lepiej by do niego pasowało, jak cztery ściany własnego pokoju - ciche i bezpieczne. Czego szukał? Czego się spodziewał?
Dudniąca muzyka i odgłosy rozmów były tutaj przytłumione, więc łatwiej było mu skupić myśli - płynące jak alkohol w jego żyłach, wypity na szybko - chaotyczne i przekrzykujące się, bo jedna chciała koniecznie być ważniejsza od drugiej. Zacisnął dłonie na świeżej koszulce, przesuwając wzrokiem po jej nadruku, który nie miał dla niego żadnego znaczenia. Czuł, że nie pasował ani do części obcej, pożyczonej bez pytania, garderoby, ani do tego domu i ludzi, którzy z jakiegoś powodu czuli się na miejscu. Może dlatego że czuli się też, w odróżnieniu od niego, dobrze ze sobą? Chociaż czy w tym wieku można było siebie tak po prostu akceptować? Życie chwilą wbrew pozorom nie było wcale takie łatwe, ale wielu posiadało chociaż złudne nadzieje na świetlaną przyszłość, podczas gdy on się już nawet nie łudził. Z trudem przełknął ślinę, która spłynęła po gardle razem z gorzką myślą o zbliżającym się przesłuchaniu. Może to jego ostatnia okazja do zrobienia czegoś, za czym długo będzie tęsknił?
Zabiłeś go, a dalej myślisz tylko o sobie, Etienne?
Wyrzuty sumienia były zbyt głośne i przychodziły w najgorszych momentach, kiedy był najsłabszy, rzucony na ziemię bez litości, deptany podeszwami obcych butów. Drgnął, gdy usłyszał głos Prince’a za sobą. Nie spodziewał się, że postanowi przyjść za nim i sam nie wiedział co o tym myśleć. Z jednej strony chyba nie miał ochoty na rozmowę, ale z drugiej być może jej potrzebował. Przynajmniej nie była to Stacy i jej niewyparzona gęba.
Przekręcił głowę i uniósł spojrzenie na stojącego w progu chłopaka, uśmiechnął się nawet lekko, słuchając tych oskarżeń z dystansem.
Jak widać pozory mylą 一 odparł, bo do grzecznego chłopca chyba było mu daleko. Może i sprawiał takie wrażenie, może i chciał taki być, ale nie zawsze ma się to, czego się chce. Zaśmiał się krótko, słysząc jego kolejne słowa. Odwrócił się całkowicie przodem do Zachrey’a, przyglądając się mu badawczo. (Trzy sekundy do zauroczenia.) Być może potrafił być czarujący, nawet kiedy nie chciał.
Nie jestem nawet podobny? 一 zapytał żartobliwie, chociaż żarty średnio się go teraz trzymały. Przejmował się, jasne że tak. Tylko nie chodziło o Stacy i jej długi jęzor, a o to kto mógł to usłyszeć i kto jeszcze o tym mówił. Przejmował się opinią, która zszargana mogła przynieść mu wiele nieprzyjemnych słów, sytuacji i trudnych rozmów. Chociaż czy miał siłę dalej z tym walczyć? Ze sobą samym?
Przygryzł lekko policzek wewnątrz ust i powoli ruszył w kierunku chłopaka.
Nie przejmuje się opinią Stacy 一 zaczął, chociaż czemu miałby mówić mu o swoim życiu prywatnym i o rodzinie? To go przecież nie obchodziło. Nawet nie znali swoich imion. Widział jego twarz coraz wyraźniej i mógłby już z tej odległości policzyć piegi na jego nosie. (Dwie sekundy.)
Może i masz rację. Może nie warto 一 mruknął, zatrzymując się o dwa kroki przed nim. 一 A co jeżeli jej nie masz? 一 zapytał, po czym założył czystą koszulkę przez głowę i zakrył nią tors, a potem brzuch. Miał wrażenie, że jego ciało nie potrafiło pomieścić tych wszystkich skrajnych emocji, a umysł krążących bez ustanku myśli. Zrobił kolejny krok do przodu i wypełnił płuca powietrzem, które zaraz uszło zadziwiająco spokojnie spomiędzy jego warg. (Sekunda.)
Teraz martwię się chyba tym, że mi się podobasz 一 przyznał, przesuwając wzrokiem po jego twarzy, ostatecznie unosząc go ponad niego, na korytarz, jakby wypatrywał wspomnianej wcześniej nastolatki. 一 Nie nią.
Stacy nie mógł już powstrzymać. Nie mógł cofnąć czasu.
Nieodpowiednia osoba w złym miejscu i o złym czasie 一 dodał i trudno było powiedzieć czy zwrócił się do Prince’a, czy bardziej do siebie. To był kolejny odpowiedni moment, aby wyjść. Może kiedyś zmądrzeje.

Prince E. Zachrey
21 lat/a 178 cm
Awatar użytkownika
ABOUT ME
If I was a bird, I know who I'd shit on.
Przyjezdn*
Co, jeśli jej nie mam? 一 Wzruszył ramionami, nie rozumiejąc tego pytania. Nikt nie był nieomylny. Nawet jeśli powinien się przejmować, nic dobrego z tego nie wychodziło, póki sam nie potrzebował czegoś w zamian. Mało kto lubił pesymistów, nawet oni sami. Jeśli koleś chciał się zamartwiać, nie czekało go nic dobrego.
Nie odwracał wzroku, gdy ten się ubierał. Obaj byli facetami, Etienne musiałby się naprawdę postarać by go czymś zaskoczyć, a że nie posiadał ani trzeciego sutka, ani dodatkowej ręki, nie musiał się wstydzić. Ciężko jednak było powiedzieć, że był jedynie przeciętny. Młody, szczupły, zadbany, przystojny – nie było opcji, by nie złowił do tej pory chociaż jednego zainteresowanego wzroku. Prince go nie znał, nie wiedział o nim niczego, toteż opierać mógł się jedynie na swojej powierzchownej, płytkiej obserwacji i pierwszym wrażeniu. Przyjemnie było z nim porozmawiać, choć podkulając pod siebie ogon przed napastliwą nastolatką tracił na swoim uroku.
Chyba? 一 Na twarzy Zachreya pojawił się szeroki, przyjemny uśmiech. 一 Nie dostrzegam powodu do zmartwienia. Lubię się podobać innym. 一 Był pewien swojej seksualności, nie stresowały go takie wyznania. Słyszał je tak naprawdę co jakiś czas, w najróżniejszych kontekstach – głównie tuż przed propozycjami pozowania, którego z braku lepszych zajęć i satysfakcjonującej rekompensaty podjął się już kilkukrotnie. Puścił do niego oczko, i wsunął się głębiej do pokoju. Tej rozmowie niepotrzebne było dodatkowe towarzystwo. Wolno zamknął za sobą drzwi, zakluczając je zamkiem. Jeżeli ktoś miał im teraz przeszkodzić, musiałby mieć impet nosorożca. Nieintencjonalnie też odcinał drogę ucieczki dla Etienne.
Spokojnie, nie zrobię ci niczego, chyba że będziesz bardzo nalegał. 一 Klepnął go w ramię, nim wyminął go i rozwalił się na łóżku. Skrzyżował nogi w kostkach, ręce założył za głowę i zmrużył oczy, spoglądając na niego, myśląc przez chwilę o czymś, o czym zaraz zapomniał. Dobry humor się go trzymał, nie odpuszczał więc chłopcu, doskonale bawiąc się w jego towarzystwie.
Czyli Stacy się nie myliła, co? Lubisz kolesi? 一 Skinął na niego głową, by Martel podszedł nieco bliżej. Miło by było, gdyby ten usiadł lub położył się przy nim na drugiej, wolnej stronie. 一 To nie koniec świata, eh? Nie żyjemy już w średniowieczu, serio. To, komu pakujesz język w usta, czy rękę w majtki to twoja osobista sprawa.
Nastolatek miał pełne prawo pomyśleć, że to była wystawka. Nie usłyszał tego, co Prince wyszeptał do Stacy i nie mógł wiedzieć, czemu ta zmyła się bez dalszych protestów. Mógł sądzić, że zaraz wskoczy obwarowana swoimi przyjaciółmi jak Hitler nazistami i dopieprzy się do niego pięć razy mocniej niż przedtem. Jego reakcja zależała jedynie od poziomu zaufania, jakim gotów był obdarzyć Zachreya. Prince nie zrobił niczego, co mogło mu przysporzyć niechęci chłopaka prócz komentarza o bieliźnie, sam jednak gotów był zeznawać pod przysięgą, że i on przez chwilę wgapiał się w nie jak urzeczony. Nawet w obecnych czasach grzeczne, szerokie figi nie były często spotykaną atrakcją.
Rozchmurz się, hm, Martel? To twoje imię? Ciekawe. 一 Prince wyciągnął się na pościeli wygodnie i nie wyglądał, jakby miał zamiar szybko się z niej ewakuować. Smuciła go jedynie myśl, że zapomniał zabrać ze sobą jakiejkolwiek puszki, czy butelki ze stolika. Obecność piwa mogłaby jemu osłodzić tak naprawdę wszystko, a Etienne dodatkowo poluzować, bo choć ten odważył się najwyraźniej rzucić mu wyzwanie, w jakiś sposób sprowokować, czy nawet wytrącić z równowagi, sam wyglądał jakby zamiast zdrowych trzewi miał w brzuchu wyjątkowo przygnębionego króla szczurów. 一 Jeśli naprawdę to jest twoim aktualnym ”zmartwieniem” to możesz przestać się zadręczać. Mi to nie przeszkadza, a nawet mocno schlebia. Powiedz mi, co ci się we mnie takiego podoba?
Czy lubił słuchać o sobie?
Komplementów?
A jakże!

Etienne Martel
18 lat/a 176 cm
dziś zatańczę w twoim oku
Awatar użytkownika
ABOUT ME
Na jawie się czuję jak we śnie. Proszę cię, zabierz stąd, weź mnie. Widzę cię wszędzie.
Miejscow*
Co, jeśli jej nie mam?
Etienne pomyślał wtedy, że być może nic się nie stanie. Nie potrafił przewidzieć jak zachowa się Stacy i jakie będą tego następstwa. Jeżeli przestanie się przejmować, to straci kontrolę, chociaż czy kiedykolwiek ją miał? Wyglądało na to, że już dawno poukładane, z pozoru bezpieczne, życie zaczęło wymykać mu się spod kontroli, przeciekać przez palce. W jego przypadku trudno było nie być pesymistą, nawet jeżeli się starał. Gdyby chciał pogrążyć się w czarnych myślach całkowicie, to zostałby dzisiaj w domu, żeby użalać się nad sobą w samotności.
Może nie był jednak tak całkowicie stracony?
Podobało mu się jak chłopak wyłapuje kluczowe słówka, łapie za nie i bezwstydnie wyciąga ponad inne, stawiając rozmówcę pod ścianą. Trochę mu to imponowało, sam nie potrafił być tak pewny siebie, chociaż dzisiaj sam zaskoczył się tak śmiałym wyznaniem. Jednocześnie beształ się za nie, nawet jeżeli dzięki temu skupiał na sobie uwagę, której potrzebował. Może być desperatem? Coraz częściej tak o sobie myślał, szczególnie budząc się nad ranem w obcych ramionach i wymykając się po cichu, wystraszony bo nie powinien był zasypiać, nie powinien był przeciągać tych kilku ulotnych chwil intymności, których nie chciał przecież powtarzać.
Uśmiechnął się lekko, z ulgą przyjmując całkiem bezpieczną reakcję Prince’a. To w zasadzie miał być komplement, więc dobrze że tak właśnie został odebrany. Ten lekki, miły dla oka grymas zniknął nagle, gdy chłopak zamknął drzwi na zamek. W pierwszej chwili poczuł chęć ucieczki, czując ją niemal boleśnie w spiętych mięśniach. Nie potrafił tego wyjaśnić. Uniósł nawet nieznacznie dłoń, jakby chciał zaprotestować, ale dosłownie sekundę później dotarła do niego pozytywna strona tej sytuacji. Głosy imprezy ucichły, a brak widoku na korytarz sprawił mu ulgę. Opuścił więc dłoń, palcami zaczepiając o materiał spodni i odetchnął, zerkając kątem oka na dłoń, którą poklepał go Prince, nim wyminął go, aby ułożyć się na łóżku. Przekręcił głowę, oczami wodząc za nim z zaciekawieniem. Kolejną rzeczą, która mu się w nim podobała, to jego swoboda i spokój, którym wręcz emanował.
Nogi same zaprowadziły go do łóżka, na którym usiadł, a potem ułożył się na plecach, wzrok kierując na sufit. Uprzednio jedynie skontrolował materac i pościel wzrokiem, aby nie spotkać się z jakąkolwiek wydzieliną, o której Zahrey wcześniej wspominał. Kiedy układał jedną z dłoni na swoim brzuchu, czuł lekkie drżenie, być może serce biło mu za szybko, chociaż z biegiem sekund zwalniało, kiedy się rozluźniał.
Lubię 一 przyznał, tym razem już bez oporów. Miał już chyba na tyle doświadczenia dziewczynami, że pokusiłby się o stwierdzenie, że wolał kolesi, ale czy to nie za wcześnie? 一 Może i nie koniec świata, chyba że mojego, jeżeli ojciec się dowie. 一 Powiedział całkowicie szczerze, uznając że nic nie straci, trochę bardziej się uzewnętrzniając przed osobą, której pewnie nigdy więcej nie spotka.
Przez chwilę obserwował sufit, jakby faktycznie było w nim coś ciekawego, chociaż prawda była inna 一 błądził przez chwilę we własnych myślach, bijąc się z nimi i tym razem wygrał bitwę, chociaż z małą pomocą Prince’a, który zwrócił się do niego po nazwisku.
Etienne 一 odpowiedział automatycznie, po czym przekręcił głowę, aby zobaczyć profil rozmówcy. Niedługo później przekręcił się na bok, przodem do niego, opierając dłoń na materacu w przestrzeni pomiędzy nimi. Powiódł łagodnym spojrzeniem po kształtnym nosie chłopaka, ozdobionym piegami, zauważając również ciemne rzęsy, dodające mu uroku. Nie tylko mu się podobał, Etienne dawno nie widział kogoś o tak przyjemnej aparycji. Nie przeszkadzałoby mu, gdyby mógł po prostu patrzeć na niego bez słowa dłuższy czas.
Tym razem pytanie go nie zaskoczyło. Już wcześniej zauważył, że ten chyba lubił być adorowany, chociaż kto nie lubił? Nie było w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Najciekawsze w tym wszystkim było, że Etie miał ochotę poświęcić mu uwagę, nie oczekując tak naprawdę niczego w zamian. Dobrze mu się rozmawiało, dobrze mu się na niego patrzyło. Czuł się trochę jak w galerii sztuki, podziwiając piękny obraz lub rzeźbę.
Wątpię czy usłyszysz coś nowego. Pewnie wiele osób ci to mówi 一 zaczął, po chwili wahania, odrywając dłoń od pościeli i unosząc ją, żeby odgarnąć kilka loków, przesłaniających czoło Prince’a. Dłoń zaraz cofnął, chociaż spojrzenia nie odwracał. 一 Twoje piegi są urocze. Masz niesamowite oczy i piękne usta, a linia szczęki… 一 Kusiło go, żeby dotknąć jego twarzy, przesunąć opuszkami palców po wspomnianej linii i delikatnie pulsującej żyle na jego szyi, ale nie zrobił tego.
Co jej szepnąłeś, że uciekła? 一 zapytał za to po dłuższej chwili milczenia. Jak widać ciekawość zwyciężyła, bo nie mógł pozbyć się tamtego wspomnienia z głowy.

Prince E. Zachrey
ODPOWIEDZ

Wróć do „Washington Ave”