004. The moon is high, and so are we.
Zamknął oczy, a jego głowa po brzegi wypełniła się dźwiękami dudniącej muzyki, łączącej się z rozmowami nastolatków, z ich krzykami, śmiechami i śpiewem, kiedy dołączali się do wykonawcy utworu, tańcząc w dużym salonie jednego z większych, dobrze wyposażonych domów, w jednej z bogatszych dzielnic Nowego Orleanu. Siedział przy kominku, gdzie ustawiona była duża kanapa, kilka foteli i ława, na której piętrzyły się butelki alkoholu i przeróżnych napojów oraz sterta czerwonych, plastikowych kubków. Etienne siedział na dywanie, rozłożonym pod ławą i opierał na grubym szkle, którym pokryty był jej blat dłonie, na których ułożył głowę. Od dłuższego czasu siedział tutaj samotnie, zmagając się z tysiącami przytłaczających go myśli. Nikt nie zwracał na niego uwagi, bo o tej godzinie każdy już był na niezłej fazie i zajmował się dalszym piciem, tańczeniem, zdobywaniem nowych, ciekawych znajomości lub obmacywaniem się po kątach.
Etienne nie tknął dzisiaj alkoholu. Nie pił odkąd dostał wezwanie na przesłuchanie w sprawie pamiętnej imprezy, podczas której doszło do tragedii, za którą jednak jeszcze nie zapłacił. Dał się namówić na wyjście z nadzieją, że pomoże mu to chociaż na chwilę zapomnieć, oderwać się od rzeczywistości i zająć czymś innym, niż patrzeniem w sufit, zastanawiając się ile czasu na wolności mu pozostało. Nagle nic nie było już jak kiedyś i zamiast żyć beztrosko, myśleć o zbliżającym się końcu szkoły, oszczędzaniu na własne mieszkanie i pracą na pełny etat, może później studiami, rozmyślać o przygodach, jakie go jeszcze czekają, przyjaźni, miłości, on myślał tylko o tym jak bardzo zniszczył sobie życie jedną, bezmyślną, złą decyzją.
Ułożył palce na chłodnej, gładkiej powierzchni stolika, policzek układając na ciepłych kostkach swojej dłoni. Z zamkniętymi dalej oczami próbował oddzielić poszczególne dźwięki, chcąc skupić się jedynie na melodii piosenki i odgłosach instrumentów. Podobał mu się dźwięk pianina. Kiedyś brał lekcje i sam potrafił grać, więc wyobrażał sobie, że przesuwa palcami po klawiaturze, naciskając odpowiednie klawisze, a te ustępują pod jego dotykiem, tworząc piękną, czystą melodię. Może nie do końca tak miało wyglądać odwracanie jego uwagi, ale działało i to było najważniejsze.
Drgnął i otworzył oczy, kiedy stolik zadrżał pod ciężarem, który ktoś na nim postawił. Odetchnął głęboko, wyrwany z zamyślenia, trochę jak ze snu i powiódł niepewnym spojrzeniem po przestrzeni przed sobą. Zauważył, że na kanapie usiadło kilka osób, z czego większość po to, aby wymieniać się śliną, ale to nie oni przyczynili się do sprowadzenia go na ziemię. Obok niego stał chłopak, którego nigdy wcześniej nie widział. Nie kojarzył go nawet ze szkoły, a miał wrażenie, że gdyby ten był uczniem, to na pewno by mu się w oczy rzucił. Był dosyć charakterystyczny, a jego uroda niezwykle interesująca. Odchylił głowę, aby lepiej przyjrzeć się jego twarzy, rozszerzając odrobinę błękitne oczy. Trwał tak przez moment, jakby chciał go zapamiętać, a dopiero potem zwrócił uwagę na plecak, który nieznajomy rzucił na ławę. A więc to on go obudził, i przewrócił kilka butelek swoją drogą, bo Etienne miał wrażenie, że nie tylko cały stolik zadrżał, ale i podłoga pod nim. Zapewne w środku znajdowało się coś ciężkiego.
Nastolatek wyprostował się, przeniósł ciężar ciała do tyłu i wylądował pośladkami na swoich piętach, po czym przeciągnął się, jakby wcale nie był na szalonej domówce, a u siebie w domu, planując właśnie szybki prysznic i wskoczenie do łóżka, aby zakopać się w pościeli i spać do rana. Oparł dłonie na udach, przesuwając nimi po materiale czarnych jeansów.
一 Jeżeli w środku są cegły, to będę bardzo zawiedziony 一 odezwał się w końcu, wskazując ruchem głowy duży plecak na środku ławy, na której jeszcze przed chwilą fantazjował o graniu na pianinie. Czy ktoś jeszcze tak robił? Sięgnął po pusty kubek i spojrzał na bla niezbyt pocieszony, bo zostały chyba tylko resztki przeróżnych alkoholi na dnie butelek. Ostatecznie naleje sobie wody z kranu, chociaż wolałby tego uniknąć. Z drugiej strony może mały drink dobrze mu zrobi? Coś słabego i orzeźwiającego pomogłoby się rozluźnić.
Prince E. Zachrey