Nadgarstkiem przetarł błoto z czoła, strzepnął pot na ziemie i wziął oddech wilgotnym powietrzem. Miał nadzieję, że szczepienia na malarie dalej miał aktualne, a nie tylko przedłużył sobie termin na dokumencie. Owady wkurwiały go niemiłosiernie, włosy opadały mu na czoło a on co chwila usiłował je zdmuchnąć. Czuł się jak nieporadny prawiczek, który pierwszy raz w życiu dobiera się gumek. Nieśmieszna, ale urokliwa chwila.
- Wydaje mi się, że tam - wskazał podbródkiem otaśmowaną część wykopalisk. Poprawił okulary przeciwsłoneczne na nosie, wyciągając z kieszeni lnianej koszuli starawą mapę. No, taką mającą ze trzy tygodnie, ale wymiętoszona była w taki sposób, jakby żyła już z rok. - Podobno znaleźli tam już naczynia ceramiczne - zarzucił temat dalej, czując jak żar słońca wyciska z niego siódme poty. - Ja potrzebuję mosiężnego kielicha - zaznaczył ostro, chowając mapę w bezpieczne miejsce. Pozyskanie schematu wykopalisk zajęło mu trochę, miał nadzieję, że ryzyko się opłacało.
Zeskoczył z drzewa na ziemie wielce niezgrabnie, ruszając przez chaszcze w stronę ogrodzonego terenu. Z tylnej kieszeni spodni wykrzesał kartę z uprawnieniem do zawodu z fałszywym nazwiskiem - dajmy na to, Tom Ellis, gdyż miał aktualnie nań krasza - aby przejść ewentualną scysję z ochroną stanowiska archeologicznego. Poprawił łopatę, którą niósł na plecach i dla uspokojenia przewracał szczęśliwą obrączkę. A już po krótkim spacerku, w stronę raniutko wschodzącego słońca, dotarli na nieprzekopane miejsce. Piraci mogliby je oznaczyć "X", Syfek oznaczył je wbiciem łopaty i propozycją, aby urocza towarzyszka zaczęła kopać.