Myre
Miejscow*
24 lat/a, 172 cm
Influencer w social media
Awatar użytkownika
Whispers of life
I'm feeling my best in your arms.
001. Work hard, party harder... damn
Muzyka poruszała jego ciałem, jakby było stworzone do tańca w tłumie pełnym spoconych ciał. Jakby przeszywała go na wskroś, jakby poruszała niewidzialnymi sznurkami, niczym mistrz swoją kukiełkę. Ciemne kosmyki lśniących włosów opadły mu na czoło, a makijaż podkreślający oczy trzymał się zadziwiająco dobrze. Biały podkoszulek lepił się do jego ciała, a cienkie sznurki, przytrzymujące go na ramionach zsunęły się, odsłaniając tylko więcej błyszczącej od pachnącej mgiełki skóry. Obcisła, czarna skórzana spódniczka trzymała się nisko na jego biodrach, a ciężkie burty na koturnie niosły go po parkiecie, jakby nic nie ważyły.
Sam nie wiedział kiedy dokładnie zgrabne nogi zaniosły go przed klub na papierosa. Być może ktoś go wyciągnął, być może sam uznał, że potrzebne mu przerwa na trujące opary. Nie wziął ze sobą nawet kurtki, a jedynie niewielką torebkę, która trzymała się na pasku przechodzącym na skos przez jego płaski brzuch. Zaciągnął się dymem raz, a potem drugi, wodząc spojrzeniem po osobach, które paliły z nim lub obok niego. Uśmiechnął się lekko, zachęcająco, do mężczyzny, który zmierzał do auta, chociaż jego wzrok przesuwał się sugestywnie po udach rosyjsko-hiszpańskiego mieszańca.
Od słowa do słowa, Lalo zdał sobie sprawę, że nieznajomy szuka naiwnej kurwy, której rzuci kilka banknotów za chociażby jeden nieprzyzwoity dotyk i kilka sprośnych odzywek. Tego pierwszego nie miał zamiaru mu dać, a co do drugiego - chyba przesadził. Gorący temperament zaprowadził go w końcu do niepochlebnych komentarzy odnośnie matki faceta, czego ten nie przyjął zbyt dobrze.
Lalo nie był dziwką i nikt nie będzie mówił, że jest inaczej. Alkohol krążący w jego krwi dodał mu odwagi, a kiedy było za późno na myślenie nad konsekwencjami, musiał radzić sobie sam. Wszyscy jego znajomi zostali w środku, a nie dało się cofnąć rozjebanego lusterka, które Lalo uszkodził pod wpływem emocji, kurwiąc przy tym jak najgorszy rynsztokowy menel. Pozostało mu tylko wziąć nogi za pas.
Wyłowił z chaosu myśli te, które skupiały się wokół znajomego, mieszkającego blisko klubu. Napisał jedną wiadomość, a potem kolejną i po chwili w jego telefonie widniało ich dziesięć, oprócz kilku połączeń telefonicznych, które nie zostały odebrane. Sam nie był już pewien czy podczas biegu na obcasach pisał na Facebooku czy innym komunikatorze. Nieważne, znał adres, więc najwyżej wydzwoni sobie azyl dzwonkiem do drzwi.
Dobiegł do wejścia na klatkę schodową, kilka razy się po drodze nieelegancko potykając, chociaż jeszcze chował w sobie resztki dumy. Za nim podążał mężczyzna od zniszczonego auta, który trzymał w dłoniach oderwane od samochodu, popękane lusterko. Chyba była bardziej pijany od samego Eladio.
Otwórz, jezu słodki 一 szepnął, przyciskając dzwonek kilka razy, by ostatecznie przykleić się do drzwi, jednocześnie potykając o jeden ze schodków i w końcu lądując na kolanach, które sobie obił. Czy to już dno i wodorosty, czy jeszcze jako tako się unosił na tych wodach poniżenia? W pewnym momencie poczuł ból w łydce, a potem usłyszał trzask, kiedy lusterko odbiło się od jego nogi i wylądowało na chodniku.
Czy ty kurwa we mnie rzuciłeś, chuju? 一 zapytał oburzony, przekręcając głowę, by spojrzeć na napastnika. Facet z ciemną, kozią bródką nie zatrzymał się jednak i rzucił się na niego, a Lalo uznał, że jedyną opcją w tym wypadku jest złapanie lusterka i oddanie ciosu. Przekręcił się więc na brzuch, zsunął się ze schodków i upadł na chodnik jak długi, wyciągając ręce przed siebie, by dosięgnąć zniszczonego przedmiotu. W tym momencie brunet złapał go za brzeg spódniczki i pociągnął w swoją stronę, co chłopak skwitował wściekłym krzykiem, wyrażającym irytację i ból jednocześnie.


Nikodem Crowther
Ostatnio zmieniony wt 20 lut 2024, 13:25 przez Eladio Navarro, łącznie zmieniany 1 raz.
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Tucha
Przyjezdn*
33 lat/a, 177 cm
Awatar użytkownika
Whispers of life
What's one bad night in paradise?
Only got one life, I'ma live it right
002

Sobotni wieczór zastał Nikodema pochylonego nad planem zajęć na drugą połowę trzeciej ćwiartki roku akademickiego. Wbrew pozorom podchodzenia do swojej kariery z całkowitym wylaniem, uczciwe ocenianie umiejętności uczniów posiadanych pod swoja opieką i zachęcenie ich do dbania o własne zdrowie potrafiło przejmować lwią część jego czasu wolnego. Tym razem musiał pociągnąć siłą garstkę osób bez szczególnego zapału - same ich oceny oznaczone na ekranie laptopa krwistą czerwienią wgryzały mu się w rogówki za każdym razem, kiedy spoglądał na spis roczników. Nie zamierzał być osobą przetrzymującą harujących nastolatków kolejny rok za niezdanie testu z biegania, jednak oznaczało to wymyślanie odmiennej metody na podciągnięcie ocen i pulsujący ból głowy przechodzący od skroni po same cebulki włosów skutecznie uniemożliwiał Nikodemowi wyznaczone zadanie.
Co więc mu zostało? Ciągnący go za nogawkę dresowych spodni Golden Retriever doskonale znał odpowiedź na to pytanie i niedługo później Crowther dał się zaprowadzić do sypialni, gdzie padł twarzą w dół na puszystą pościel. Orszakowi towarzyszyła cała zgraja, psy zajęły swoje miejsca po obu stronach łóżka, a kot zwinął się w kulkę na wolnej poduszce przy głowie właściciela i zapewne spędziliby w tym układzie resztę nocy, gdyby spokoju mieszkania nie przeszył jazgot dzwonka domofonu.
W półśnie, wybudzony przez nagłe, nerwowe szczekanie stojących na straży pupili, podniósł głowę i rzucił okiem w głąb ciemnego korytarza, jakby spodziewał się tam ujrzeć kogokolwiek utrudniającego mu wypoczynek. Nic takiego jednak nie miało miejsca, dzwonek wciąż wył, czworonogi mu wtórowały i przestępowały z nogi na nogę w oczekiwaniu na reakcję swojego właściciela. Tymczasem Nikodem ledwo widząc na oczy wysunął się spod kołdry i pomimo szczerych chęci nie zdążył dotrzeć do drzwi przed nagłym umilknięciem prowizorycznego budzika. Powrót do łóżka brzmiał niezmiernie kusząco, niemniej jedno spojrzenie na wygrzebany spod poduszki telefon wystarczyło, aby momentalnie wciągnął trampki i zbiegł po schodach na parter, zatrzymując się w drzwiach wyjściowych w szoku, kiedy tylko zarejestrował rozgrywającą się na ulicy scenę.
Być może widok czołgającego się po chodniku Lalo nawet by go rozbawił, bóg jeden wie do czego chłopak był w stanie się zniżyć, gdyby nie obcy człowiek przeciągający go po betonie jak szmacianą lalkę. Nie dał sobie chwili na zastanowienie czy dyplomatyczne podejście do sprawy, robiąc kilka kroków po niskich schodkach i wycelowując prawego sierpowego prosto w kość policzkową napastnika. Pulsowanie kłykci zostało przykryte przez skok adrenaliny i potrzebę obrony rozwalonego na płytkach młodzieńca. Nawet nie próbował się w tej chwili przekonywać, że był on w pełni niewinny zaistniałej sytuacji, mimo wszystko go znał, jednak nie było to dla niego w tej chwili kwestią szczególnie istotną. Wyraźnie potrzebował pomocy i Nils nie widział w okolicy nikogo innego gotowego jej udzielić. Korzystając z chwili zamroczenia zirytowanego mężczyzny, spojrzał przez ramię na Eladio.
- Do środka, już - polecił mu krótko, wskazując ruchem głowy na otwarte drzwi prowadzące do bezpieczeństwa, po czym szybko wrócił spojrzeniem na jeszcze bardziej rozwścieczonego, ale na szczęście oszołomionego mężczyznę. - Nie chcemy problemów - spróbował zapewnić nieznajomego, chociaż zanim zdążył dokończyć zdanie ten już ruszał w jego stronę, mamrocząc coś o kurwach, autach i zapłacie. Uznając dyplomację za nieudaną, Nikodem zrobił unik przed nadchodzącym ciosem i odepchnął faceta o kilka kroków w tył, po czym złapał Lalo za łokieć i niezbyt delikatnie poprowadził go resztę drogi do budynku, zatrzaskując za nimi drzwi. Następujący kilka sekund później huk odbijającego się o nie ciała udowodnił słuszność decyzji o odwrocie, inaczej mogliby tam sterczeć dopóki ktoś nie wylądowałby na ostrym dyżurze.
- Co do chuja, Lalo? Nic ci nie jest? - upewnił się, obrzucając skąpo ubranego młodziaka kontrolnym spojrzeniem, w razie jakby zamiast po schodach mieli biec do jego auta i szukać otwartej przychodni. - Co zrobiłeś? - dodał, kiedy pierwszy szok i strach o jego życie został zastąpiony nieco bardziej trzeźwym myśleniem. To tyle ze spokojnej sobotniej nocy.



Eladio Navarro
Myre
Miejscow*
24 lat/a, 172 cm
Influencer w social media
Awatar użytkownika
Whispers of life
I'm feeling my best in your arms.
O.
Mój.
Boże.
Czemu to musiało się przytrafiać właśnie jemu? Czy nie nauczył się przez ostatnie lata, że jego porywczość nie wychodziła mu na dobre? Przecież kiedyś wpędzi się do grobu przez swoje nieprzyzwoite zachowanie. Jeszcze kilka godzin temu wychodził z mieszkania w szampańskim nastroju, z wdziękiem i delikatnym uśmiechem przechodząc przez uliczki magicznego miasta, zagadując znajomych elokwentnymi, grzecznymi wypowiedziami, kierując się w stronę klubu, aby potańczyć i wrócić do domu jak człowiek. A teraz leżał na chodniku poobijany, zniesławiony, drąc mordę i rzucając wyzwisko za wyzwiskiem, kurwę za kurwą.
Ucichł na chwilę, kiedy poczuł ból, gdy skórę z klatki piersiowej, tej odkrytej części, zdarł mu twardy beton, zostawiając krwawe zadrapania. Najważniejsze, że nie oberwał w twarz (jeszcze). Nie zdążył dosięgnąć lusterka, którym mógłby się bronić, ale usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, na który przekręcił się z nadzieją, aby zobaczyć czy Nikodem w końcu postanowił łaskawie przyjść mu z ratunkiem (w czym już miał spore doświadczenie).
Pomimo wściekłości i jakiegoś lekkiego zażenowania parsknął z rozbawieniem widząc jak wuefista z rozpędu wbija swoją pięść w twarz mężczyzny, który się do niego przyczepił. Facet jęknął z bólu i puścił Navarro, dzięki temu ten mógł przeczołgać się kawałek dalej i podnieść z parteru, gdzie na pewno nie było jego miejsce. Usłyszał słowa Nikodema, pospieszające go, ale nie przeszkadzało mu to najpierw otrzepać się z godnością, poprawić fryzury i obciągnąć oraz wygładzić spódniczki.
Oh… 一 Uniósł zdumione spojrzenie ze swojego ubrania, które niestety zostało zniszczone, co niezmiernie go zmartwiło, gdy został wciągnięty do środka siłą, ciągnięty za łokieć. Kolejny barbarzyńca. Zraniona skóra, kolana i łydka były trochę obolałe, ale uznał że poza tym nic specjalnie mu nie jest. Na klatce schodowej przekręcił się akurat, żeby zobaczyć jak facet z bródką uderza w nie od zewnątrz swoim ciałem. Uśmiechnął się rozbawiony z błyskiem triumfu w oczach, ale kiedy przeniósł spojrzenie na Nikodema i zobaczył jego minę to od razu spoważniał, by następnie wzruszyć lekko drobnymi ramionami z miną niewiniątka, otwierając oczy nieco szerzej, by maksymalnie zwiększyć pozory swojej (nie)podważalnej niewinności.
Zamrugał zalotnie, po czym zrobił kilka kroków w jego stronę i objął mężczyznę w pasie, przytulając policzek do jego klatki piersiowej. Zacisnął ręce wokół niego na kilka sekund mocniej.
Nic mi nie jest 一 odparł, kompletnie ignorując następne pytanie, bo krótko po tym jak padło, on już wspinał się po schodach, bo przypomniał sobie, że na górze są pieski. Nikodem mógł zauważyć kilkucentymetrowe rozcięcie na jego łydce, z którego krew strużkami spływała do luźno zapiętego buta. Emocje jeszcze nie opadły na tyle, aby sam Lalo się w tym zorientował, ale to była tylko kwestia czasu.
Wszedł do mieszkania jak do siebie i uśmiechnął się do poruszonych, machających ogonami psów, które przywitał czule, głaszcząc każdego po kolei z zapałem. Uwielbiał je, czyste szczęście. W końcu zdecydował się zdjąć buty, więc zsunął ze stopy jednego, potem drugiego i poczuł przy tym wilgoć na palcach. Zmarszczył brwi i uniósł dłoń do twarzy, a to co zobaczył wprawiło go w czyste przerażenie. Eladio cierpiał na hemofobie, więc reakcja była natychmiastowa - wywrócił oczami i zesztywniał, by sekundę później lecieć na ścianę, w którą bezwładnie uderzył ramieniem.

Nikodem Crowther
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Tucha
Przyjezdn*
33 lat/a, 177 cm
Awatar użytkownika
Whispers of life
What's one bad night in paradise?
Only got one life, I'ma live it right
Cała sytuacja zapewne wydawałaby się pokręconym snem, gdyby nie fakt, że Nikodem na dobrą sprawę nie był nawet szczególnie zaskoczony biegiem wydarzeń. Stanie w używanym w roli piżamy dresie na klatce schodowej po prawie-bójce z nieznajomym typkiem, wciąż wykrzykującym epitety zza drzwi wejściowych, o dziwo nie odbiegało szczególnie od normy jeśli w grę wchodził Lalo. Ten sam, aktualnie próbujący swoich sił w imitacji kota ze Shreka i najwyraźniej wierzący, że odrobina kokieterii wydostanie go z każdego problemu. Ciężkie, zmęczone westchnienie było jego jedynym komentarzem w tym temacie, gdy mały szkodnik się do niego przykleił, a potem pognał na górę w stronę mieszkania. Przynajmniej zdawał się dostatecznie mobilny by utrzymać się na własnych nogach, nawet jeśli te ociekały krwią. Pocierając jeszcze zmęczone od przerwanego snu oczy, podążył za niespodziewanym gościem po schodach z planem znalezienia apteczki i sprawdzenia czy ma w niej wszystko co potrzebne, aby się nim zająć.
Przekroczył próg mieszkania i ledwo zdążył zamknąć za sobą drzwi, kiedy Navarro zaliczył bliskie spotkanie trzeciego stopnia ze ścianą. Nie zdążył do niego doskoczyć na czas, pomimo szczerych chęci nie posiadał nadludzkich instynktów, nawet jeśli te wydawały się być niezbędnym zestawem umiejętności do utrzymania przy życiu filigranowego młodego gniewnego. Był w stanie jednak powstrzymać go przed ponownym wylądowaniem na ziemi, przytrzymując go w pasie i przyciskając do swojego boku z dala od ściany stanowiącej w tej chwili aktywne zagrożenie. Jak zdaje się wszystko naokoło.
- Lalo? - mruknął niepewnie, pstrykając palcami przed jego twarzą. Jeszcze chwilę temu wydawał się być w pełni energii i zdolny do przynajmniej podstawowych funkcji życiowych, nic nie zapowiadało nagłej utraty przytomności. - Te, książę, nie odpływaj mi teraz - dodał z przebijającymi się do głosu nerwami, pochylając się, aby zgarnąć chłopaka na ręce. Była to znacznie wygodniejsza opcja od próby prowadzenia bezwładnego worka kości, więc ponownie eskortowany przez swoich entuzjastycznych pupili pomaszerował do łazienki. Eladio był wręcz śmiesznie lekki i drobny, w tej chwili wydawał się całkowicie bezbronny, a uparcie powracająca scena szarpaniny ze znacznie większym od niego facetem odbijała się głęboką zmarszczką między brwiami Nilsa. Jakby miał go teraz przed sobą, chętnie wyrównałby mu limo także z drugiej strony, niezależnie od tego jaką rolę w tej przepychance pełniła Śpiąca Królewna na jego rękach.
Zmartwione skomlenie podążającego za nimi Vidara nie pomagało w uspokajaniu nastroju, kiedy odkładał Lalo na kafelki, opierając go plecami o wannę. Jedną ręką podtrzymując go w miejscu, by nie poleciał na bok ryzykując kolejną kontuzją, sięgnął po ręcznik, zmoczył go w zimnej wodzie i przyłożył do czoła chłopaka, próbując zachęcić go do powrotu do świata żywych. Vidi także robił swoje, trącając nosem jego palce i zlizując z jego dłoni wszelki syf jaki nazbierał na chodniku.
- No już, wracaj do mnie, aż tak cię nie poturbował - mamrotał pod nosem, przy okazji schładzania mu twarzy także ścierając z niej uliczny pył i rozmazując mu makijaż. Nie żeby miał się tym faktem jakkolwiek przejąć.


Eladio Navarro
Myre
Miejscow*
24 lat/a, 172 cm
Influencer w social media
Awatar użytkownika
Whispers of life
I'm feeling my best in your arms.
Omdlenia na widok krwi zdarzały mu się już wcześniej i jakimś cudem nigdy nie skończyło się to większą tragedią, chociaż czasami było blisko. Tym razem również miał dużo szczęścia w tym nieszczęściu. Być może przyciągał kłopoty, ale z drugiej strony również bohaterów, którzy ratowali go z opresji. Od jakiegoś czasu tym bohaterem był Nikodem, który z jakiegoś powodu nie miał jeszcze dosyć i Lalo łapał się na tym, że coraz bardziej mu się to podobało. Mogło być też tak, że nie do końca przypadkiem znalazł się w klubie w pobliżu miejsca zamieszkania Crowthera. Chyba miał cichą nadzieję, że wpadnie tam na niego i spędzą trochę czasu razem. O dziwo nie był jeszcze na tyle pewny, aby otwarcie go gdzieś zaprosić, chyba jak na księżniczkę przystało, czekał na jego pierwszy ruch. Jak widać ten plan nie do końca się sprawdzał, ale koniec końców spotkali się, prawda?
Jego powrót do żywych poprzedziło słabe mruknięcie niezadowolenia. Nienawidził tego momentu, w którym po omdleniu wracała świadomość i był na granicy: jeszcze nie czuł dobrze swojego ciała, jakby było z waty, kręciło mu się w głowie i zbierało na mdłości. Fakt, że wypił trochę alkoholu na pewno w tym wszystkim nie pomagał, chociaż przez zaistniałą sytuację i tak trochę wytrzeźwiał. Wspomnienia wróciły, ale światło raziło w oczy, a każdy dotyk sprawiał dyskomfort. Wiedział co zrobić, żeby szybciej dojść do siebie, więc wybadał dłonią podłoże obok siebie i powoli zsunął się, aby się położyć i przekręcić na plecy, jednocześnie oddychając przez nos. Dotarło do niego, że Nikodem jest obok i przykłada mu do czoła okład, ale czuł się jeszcze zbyt źle, aby na to zareagować. Tak, jak na Vidara, liżącego jego dłoń.
Wody 一 poprosił, bo łyk chłodnej cieczy potrafił zdziałać cuda. Przymknął powieki i dalej skupiał się na oddechu, dłoń wsuwając na swój brzuch i tam ją zostawiając, nie chcąc się narazie poruszać. Po napiciu się kilku łyków wody i wzięciu kolejnych kilku głębokich oddechów zrobiło mu się w końcu lepiej, więc mógł słabym głosem wyjaśnić trochę sytuację, czy może wytłumaczyć się.
Przepraszam, nie znoszę widoku krwi. Chyba jestem ranny. 一 Zwilżył wargi językiem, ograniczając jednak wyjaśnienia do minimum, żeby dalej skupić się na oddychaniu przez nos. Chyba nie było to nic poważnego, skoro chodzenie wychodziło mu wcześniej całkiem nieźle. W każdym razie nie miał teraz jak sprawdzić skąd ta krew i co tam się dokładnie stało.
Przynajmniej czuł się tutaj bezpiecznie, więc chociaż nie przeżywał dodatkowego stresu, co działało zdecydowanie na jego korzyść. Poruszył stopami, na których miał krótkie błękitne, koronkowe skarpetki, jedną z nich zakrwawioną. Potem uniósł nieznacznie dłoń, żeby pogładzić goldena po pysku w uspokajającym geście. Dopiero po dłuższej chwili poczuł ból i pieczenie, ale nie tak duże, żeby wpaść w panikę. Oznaczało to, że cokolwiek mu się stało chyba nie było zbyt poważne. To go trochę uspokoiło.
Kiedy Nikodem postanowił zająć się jego łydką, wziął od niego wilgotny ręcznik i powoli przekręcił się na bok, żeby lepiej udostępnić mu nogę. Chłodny materiał przyłożył sobie do szyi i oparł na nim brodę, ręce przyciskając do klatki piersiowej. Miał nadzieję, że opatrywanie nie będzie jakoś bardzo boleć. Wpatrzył się w kąt łazienki, licząc rysy na kafelkach. Nie pamiętał kiedy ostatnio był tak spokojny i małomówny. Pewnie nie będzie to trwało długo, więc warto skorzystać z tej chwili spokoju.
Nazwał mnie kurwą. Odpowiedziałem, że jego matka była kurwą i musiała wypierdolić górę lodową, skoro wydała na świat takiego bałwana, a potem urwałem mu lusterko w aucie 一 mruknął w pewnym momencie całkowicie poważnie, ale po kilku sekundach zaśmiał się, dochodząc do wniosku, że dawno nie powiedział do kogoś nic równie głupiego. W nerwach gadał co mu ślina na język przyniosła i jednocześnie kochał to w sobie i nienawidził.

Nikodem Crowther
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Tucha
Przyjezdn*
33 lat/a, 177 cm
Awatar użytkownika
Whispers of life
What's one bad night in paradise?
Only got one life, I'ma live it right
Pierwsze nieskładne dźwięki i ruchy powracającego do rzeczywistości ciała spuściły z Niko nadmiar stresu, wypompowując go jak pękniętą dętkę i zostawiając za sobą głównie zmęczenie. Dopóki nie wisiało nad nim ryzyko poważnej kontuzji czy wręcz zagrożenia życia, potrzeba zajęcia się rozłożonym na posadzce Eladio nie wydawała się tak całkowicie tragiczna. Szczerze wolał go mieć tutaj, pod swoją opieką, niż w tak opłakanym stanie gdziekolwiek indziej. Z czystym sumieniem nie potrafiłby go wystawić za drzwi w środku nocy i na dobrą sprawę nawet tego nie chciał, gotowy puścić w zapomnienie plan spokojnego wyspania się. Zresztą, kto jak kto, ale on wyjątkowo nie przepadał za nudą i być może dlatego Lalo mimo wszystko znajdował się całkiem wysoko na liście osób, z którymi lubił spędzać czas. Był chaotyczny i nieprzewidywalny, co potrafiło człowieka wykończyć, jednak nie można było zaprzeczyć, że każde spotkanie było nową przygodą.
- Jasne, nie ruszaj się za bardzo - rzucił na odchodne, podnosząc się z podłogi, aby pomaszerować do kuchni po szklankę wody. Wracając skopał w korytarzu trampki, wcześniej zapomniane przez sytuację awaryjną i odklejanie twarzy gościa od ściany, i rzucił okiem na kota korzystającego z okazji by dobrze zapoznać się z nowymi butami porzuconymi przy drzwiach. Freya wyprostowana jak na służbie siedziała na straży przed drzwiami łazienki, czym zarobiła sobie podrapanie za uszami od przechodzącego obok właściciela. Niewątpliwie każdy nieznajomy próbujący dostać się do prowizorycznego szpitala zrobiłby sobie wyszczerzone kły i mógłby potencjalnie stracić kilka palców, zwierzęta faktycznie zdawały się upodabniać do swoich właścicieli.
- Nie zadław się - polecił, wręczając chłopakowi zamówioną wodę i zostawiając go samemu sobie na tę krótką chwilę, której potrzebował w celu znalezienia w szafce granatowej kosmetyczki robiącej mu za apteczkę. - No nie gadaj, nie zauważyłem - mruknął ze zdrową dozą sarkazmu na komentarz dotyczący ran. Oczywiście nie było to nic poważnego, szybkie oględziny wskazywały na zadrapania i drobne zacięcia, toczące krew jak głupie pomimo braku realnego zagrożenia. To jest, dopóki Eladio nie postanowi ponownie spojrzeć w dół. - I jeśli przepraszasz za omdlenie to sobie daruj, to nie twoja wina - zapewnił go, kucając obok i pomagając mu się przekręcić dla wygody ich obu. Zadowolony z otrzymanej uwagi Vidar zamachał ogonem i trącił nosem czoło pacjenta, po czym poszedł w jego ślady i sam legnął na podłodze tuż obok niego, dotrzymując mu towarzystwa, kiedy Nikodem atakował jego ranę środkiem antyseptycznym. Nie była głęboka, nic w niej też nie zostało, chociaż wyglądała podejrzanie prosto, jakby winowajcą miał być odłamek szkła. Przerwał pracę w trakcie oczyszczania okolicy zacięcia i parsknął śmiechem na całkowicie absurdalne podsumowanie wydarzeń sprzed szarpaniny pod swoimi frontowymi drzwiami.
- Zasłużone. Ale co ci lusterko zawiniło? - upewnił się z nieukrywanym rozbawieniem, sięgając po gazę. Zabezpieczenie łydki zajęło moment, po którym wytarł najbliższą okolicę z krwi, aby ograniczyć ryzyko kolejnych omdleń i oparł dłoń na biodrze Lalo, by przekręcić go z powrotem na plecy. - Przeczyszczę ci brzuch i kolana, coś jeszcze boli? - dopytał, jako że tylko tyle rzucało mu się w oczy. Miał szczęście, że ulica była w miarę czysta, jedna rozbita butelka i mogło skończyć się to znacznie bardziej drastycznie.



Eladio Navarro
Myre
Miejscow*
24 lat/a, 172 cm
Influencer w social media
Awatar użytkownika
Whispers of life
I'm feeling my best in your arms.
Czuł się jeszcze słabo, chociaż z chwili na chwilę odzyskiwał siły, a każdy kolejny głęboki oddech sprawiał, że wracał do formy sprzed omdlenia. Była jednak różnica, w końcu przed omdleniem, biorąc pod uwagę całokształt, Lalo wydawał się być kulą żywej, wkurwionej energii, za to teraz z tej złości i w pewnym momencie strachu o własne życie (głównie twarz) pozostało niewiele. Właściwie nic. Teraz czuł się bezpiecznie i to do tego stopnia, że nawet leżenie na podłodze w czyimś kiblu nie było aż tak straszne. W dodatku miał towarzystwo i to nie byle jakie.
Uśmiechnął się lekko do Vidara, który ułożył się w pobliżu jego głowy i uniósł się nieznacznie, tylko po to aby dotknąć nosem jego nosa, gdy ten wyciągnął pysk, aby powęszyć. Poza tym miał obok Nikodema i naprawdę nie wiedział co by teraz zrobił, gdyby nie on. Ułożył policzek na ręczniku i zerknął na mężczyznę, by obserwować jak ten cierpliwie się nim zajmuje. Przyznał mu w duchu rację. Przecież to naprawdę nie jego wina, w końcu taki się urodził. Nawet nie pamiętał kiedy właściwie zaczął tak reagować na krew, więc musiało to być jeszcze w dzieciństwie. W każdym razie jego omdlenia były również nieprzyjemne dla świadków, na pewno budziły w nich strach i były powodem stresu. Eladio nie zawsze przepraszał, a robił to tylko kiedy faktycznie nie chciał sprawiać komuś kłopotu, a dokładniej kiedy tym kimś była osoba, na której mu w jakimś stopniu zależało. Chyba chciał zrobić na Nikodemie dobre wrażenie, w końcu nie ukrywał, że ten mu się podobał. To, czy Crowther zauważył, to już inna sprawa.
Drgnął, czując jego dotyk w okolicy łydki, bo nie był pewien czy to nie będzie boleć, a zazwyczaj w takich sytuacjach panikował jeszcze zanim w ogóle coś się stało i zanim zabolało. Sama świadomość, że może boleć mu wystarczyła. Okazało się jednak, że nie było tak źle, a mężczyzna wykazał się wyczuciem.
Nic? Nie wiem. To stało się tak szybko, chyba byłem po prostu wściekły na typka. Nie sądziłem, że zacznie mnie gonić i… sam widziałeś. 一 Był rozbawiony, ale z drugiej strony przeszło mu przez myśl, że gdyby nie Niko, to facet naprawdę mógł mu zrobić krzywdę. Z małą pomocą przekręcił się powoli na plecy, znowu dotykając dłonią ściany wanny, jakby chciał się dodatkowo zabezpieczyć i nie walnąć przypadkiem głową w kafelki. Wzniósł spojrzenie na sufit, bo nie chciał patrzeć na swój brzuch i dekolt. Czuł pieczenie, więc były to pewnie tylko zadrapania, ale widok w tej chwili i tak pewnie nie był zbyt piękny.
Słysząc pytanie uniósł dłoń i obejrzał ją, zwracając uwagę na palce, a dokładniej paznokcie, bo miał wrażenie, że w jednym z nich ma dziwne uczucie.
Paznokieć mi pękł 一 mruknął, wyraźnie tym poruszony, nawet pokazał to Nikodemowi z ciężkim westchnieniem, jakby ten mógł tę tragedię zrozumieć. Opuścił w końcu rękę wzdłuż ciała, a jego myśli odpłynęły w całkowicie innym kierunku. Czy to normalne, że dotyk mężczyzny, nawet w tak niesprzyjających okolicznościach, wydawał się tak przyjemny, że aż zrobiło mu się ciepło? Szczególnie gdy jego palce muskały skórę na brzuchu influencera. Zacisnął oczy na moment, a potem je otworzył, bo musiał jeszcze o coś zapytać.
Mogę zostać na noc? 一 Prośba wyszła spomiędzy jego warg jakby z nutką niepewności, a jednocześnie nadziei. Przekręcił głowę na bok i spojrzał na twarz gospodarza, aby oprócz odpowiedzi zobaczyć jego minę.

Nikodem Crowther
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Tucha
Przyjezdn*
33 lat/a, 177 cm
Awatar użytkownika
Whispers of life
What's one bad night in paradise?
Only got one life, I'ma live it right
Wstępne emocje, stres i zmartwienie zdążyły opaść, otulając łazienkę komfortem wynikającym nie tylko z obstawy zapewnianej przez dwa rosłe czworonogi traktujące Eladio jak pokrzywdzonego członka stada. Jakby się nad tym zastanowić to w pewnym sensie faktycznie nim był, zwłaszcza w ostatnim czasie, kiedy stopniowo kręcił się w okolicy coraz częściej, a grupa znajomych, dzięki której się poznali, przestała być niezbędna do spędzania czasu w swoim towarzystwie. Nikodem nigdy nie był fanem nudy i spokoju, od kiedy pamiętał gonił za rozrywką, odrobiną chaosu, adrenaliną i energią, a chłopak stukający się nosami z jego psem był ucieleśnieniem właśnie tych elementów. Był nieprzewidywalny, tak jak dzisiaj potrafił momentalnie wyrwać go z pozornego wrażenia posiadania kontroli nad swoim życiem. Tej nocy miał zwyczajnie iść spać i spędzić resztę czasu wolnego zgodnie z odgórnym planem, co w tej chwili brzmiało niezmiernie nudno. Szczerze nie miał problemu z wyrywaniem z łóżka w środku nocy. Nie do końca doceniał wpakowanie się w skazaną na porażkę bójkę, tego wolałby uniknąć, jednak nie bez powodu aktualnie obserwował go z luźnym uśmiechem, wyraźnie rozbawiony całym przytoczonym scenariuszem.
- Napierdolony w trzy dupy i bardzo wkurwiony - podsumował obcego mężczyznę, próbując nawet nie sięgać myślami do tego, co mogło się zdarzyć, gdyby zszedł chociaż chwilę później. Zapewne już nie byłoby im do śmiechu. - Nie żebym mu się jakoś szczególnie dziwił, ujebałeś mu lusterko w aucie. Następnym razem może po prostu usuń się z miejsca zdarzenia? Znaczy nie, wróć, następnym razem nawet nie zbliżaj się do samochodów świrów - zaproponował na granicy prośby i nakazu. Pomijając kwestie zniszczonego mienia, to już zakrawało o pakowanie się w zbędne ryzyko, facet mógł okazać się psycholem. I o ile potrafił wyciągnąć go z sytuacji mającej miejsce chwilę temu, jakby ktoś go gdzieś wywiózł to znalazłby się całkowicie poza zasięgiem i ta myśl nie leżała zbyt komfortowo na jego żołądku.
Ostrożnie odsunął podarty materiał mający w teorii zasłaniać jego tors, oceniając pobieżnie stan jego skóry i niekontrolowanie krzywiąc się na wściekle czerwone otarcia od betonu, chociaż zanim zdążył cokolwiek z nimi zrobić, najwidoczniej posiadał bardziej naglącą kwestię do ogarnięcia.
- Hm? - mruknął, podnosząc wzrok na wyciągnięty w swoją stronę palec z uniesioną pytająco brwią. Prychnął z niedowierzaniem, przesunął językiem po dolnej wardze i kiwając głową z westchnieniem sięgnął do swojej apteczki, aby znaleźć małe pudełeczko plastrów. Chwilę później złamany paznokieć został ukryty pod kolorowym opatrunkiem z miniaturowymi księżniczkami Disneya tańczącymi wkoło koniuszka pokrzywdzonego przez świat paluszka. Dodając odrobinę dramatyzmu, podniósł jego dłoń i cmoknął plaster dla szybszego zagojenia. - Do wesela się zagoi - zapewnił, odkładając trzymaną rękę z powrotem na kafelki i wracając do poharatanego brzucha. A przynajmniej próbował wrócić. Pytanie wzięło go z zaskoczenia, więc rzucił okiem na przekręconą w swoją stronę twarz Lalo i złapał z nim kontakt wzrokowy, jakby próbował zadać niewerbalnie wszystkie pytania, które cisnęły mu się na język.
- Nie, jak skończę to wystawię cię na drugą rundę z Romeo pod drzwiami, może wciąż na ciebie czeka - podstawił na sarkazm, nie dowierzając, że ten w ogóle musiał pytać. Spontaniczne piżama party nie były co prawda szczególnie częstym elementem ich znajomości, ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Nie planował wypuszczać go z mieszkania w takim stanie, miał jakieś swoje zasady. I serce. - Spytałbym czy upadłeś na głowę, ale chyba znam już odpowiedź. Tak, możesz zostać na noc. Tylko wszystko ma swoją cenę - dodał, posyłając mu zaczepny uśmiech. - Zdejmij to dla mnie, co książę? - poprosił, ciągnąc lekko za brzeg jego topu, naprawdę potrzebując lepszego dostępu by faktycznie być w stanie oczyścić jego rany.


Eladio Navarro
Myre
Miejscow*
24 lat/a, 172 cm
Influencer w social media
Awatar użytkownika
Whispers of life
I'm feeling my best in your arms.
Lalo był chaosem samym w sobie. Był kulą energii, która uderzała z siłą, o którą na pierwszy rzut oka nie posądzonoby kogoś tak niepozornego. W tym drobnym ciele kryła się moc, która jednocześnie była jego błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Nie można było przejść obok niego obojętnie i albo się go uwielbiało, albo szczerze nienawidziło, czego dobrym przykładem był mężczyzna z klubu, który gonił go z lusterkiem przez kilka przecznic tylko po to, aby srogo mu wpierdolić, a może i coś więcej, trudno było to teraz stwierdzić. Niko za to był przeciwieństwem, dla kontrastu. Był osobą, która zamiast go bić i wyzywać od najgorszych przyklejała mu właśnie kolorowy plaster na pęknięty paznokieć i pozwalała zostać u siebie na noc, na swój własny oryginalny sposób.
Jeżeli wuefista zastanawiał się jak kolorowe i nieprzewidywalne życia potrafiło być, gdy od czasu do czasu pojawiał się w nim Eladio, to co miał myśleć sam Eladio, który miał siebie na co dzień?
Napierdolony w trzy dupy i bardzo wkurwiony.
No może i odrobinę przesadziłem, ale… 一 zaczął, ale urwał gdy ciąg dalszy wypowiedzi uzmysłowił mu, że Niko nie mówił o nim, tylko o tym facecie od lusterka. 一 Ah, tak. Masz rację. Znaczy sam nie wiem. Po prostu to był taki impuls. Obrażał mnie i co miałem niby zrobić? Stać tam bezczynnie i wrócić do klubu tak po prostu, jakby nic się nie stało? 一 zaczął się bronić, chociaż chyba nie wychodziło mu to najlepiej, bo w zasadzie właśnie tak powinien, według Nikodema, zrobić. Wtedy oszczędziłby i sobie i jemu kłopotów. Trochę zapowietrzył się i zmarszczył brwi, szukając na szybko czegoś, co mimo wszystko udowodniłoby jego rację, nawet jeżeli byłoby naciągane. 一 Nie było nikogo, kto stanąłby w mojej obronie. Nikogo, kto broniłby mojego honoru, więc musiałem sam 一 wyjaśnił więc zaraz i kiwnął lekko głową, upewniając się w tym. Miał duże poczucie własnej wartości i nie krył się z tym specjalnie.
Plaster, który Niko wybrał spodobał mu się na tyle, że nieco się rozchmurzył. Nie był skomplikowanym stworzeniem i czasami wystarczył mały gest, aby po prostu go udobruchać.
Na pewno, bo ja i wesele to trochę nie po drodze 一 przyznał, nawet się nad tym specjalnie nie zastanawiając. Z góry uznawał, że nie nadaje się do związku, który zakończyłby się małżeństwem. Kto by z nim wytrzymał? 一 Chyba, że do cudzego, to ok. 一 Oderwał spojrzenie od plastra, który chyba obejrzał ze wszystkich stron.
Co? 一 zapytał, przez chwilę zastanawiając się nad sensem słów mężczyzny, jakby wziął je absolutnie na poważnie. Spojrzał na jego twarz uważnie i parsknął cicho śmiechem, kiedy zorientował się, że ten żartuje (chyba). 一 Bardzo śmieszne. Wtedy bym dalej do ciebie dzwonił 一 uznał zgodnie z prawdą, chociaż można było pomyśleć, że po prostu podjął żart.
To przed chwilą było jednak niczym w porównaniu z tym, co pomyślał sobie Eladio, kiedy usłyszał odpowiedź na pytanie o nocleg dotyczącą ceny za niego. Przełknął ślinę jakby z trudem, zastanawiając się czy Niko nie zrozumiał nic z jego tłumaczenia się, że nie jest kurwą. Ale skoro nią nie był, to czemu od razu pomyślał, że ceną za nocleg miałoby być danie mu dupy? Może jednak wcale nie był taki pewien czy tą kurwą, w pewnych sytuacjach, nie był. Właściwie to całkiem chętnie przespałby się z Noikodemem, nawet bez udzielenia mu schronienia (chociaż kolacja ze śniadaniem brzmiała zawsze fajnie).
No… dobrze 一 uznał po głębszym zastanowieniu i trudno było powiedzieć czy zgodził się ze swoimi myślami, że da mu dupy na przenocowanie, czy na to żeby zdjąć uszkodzoną koszulkę. Tak czy siak powoli podniósł się do siadu i ostrożnie zdjął z siebie top. Wyglądało na to, że ruchy sprawiają mu trudność, bo w tym momencie czuł już ten ból po upadku. Skrzywił się lekko i odetchnął głęboko, a gdy tylko pozbył się już odzienia, podparł się dłonią o podłogę i nabrał powietrza przez nos.
Dasz mi jakąś koszulkę… do spania? Mogę nago, jeżeli wolisz 一 mruknął w pewnym momencie, bo w zasadzie jemu było wszystko już jedno. Powoli marzył, żeby się położyć na czymś miękkim, niezależnie czy to będzie kanapa, materac na łóżku czy sam Crawther i jego przyjemne dla oka ciało.

Nikodem Crowther
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Tucha
Przyjezdn*
33 lat/a, 177 cm
Awatar użytkownika
Whispers of life
What's one bad night in paradise?
Only got one life, I'ma live it right
Obdarował go wyłącznie długim, cierpliwym spojrzeniem z igrającym w kąciku ust uśmiechem, czekając aż wyciągnie swoje wnioski z zaistniałej sytuacji. Bez dwóch zdań wolałby, gdyby jego gość wyszedł z całej tej potyczki bez szwanku, uniósł brodę wysoko i wycofał się zanim doszło do rękoczynów, niemniej znał go już dostatecznie dobrze, by darować sobie jakiekolwiek oczekiwania względem jego reakcji. Między Bogiem a prawdą nie mógł nawet robić mu szczególnych wykładów - gdyby znalazł się w centrum akcji pod wpływem i usłyszał przytoczoną rozmowę na żywo, niewykluczone że siedziałby teraz na komisariacie.
- Przypomnij mi, żebym załatwił ci gaz pieprzowy - mruknął jedynie, widząc to w tej chwili jako najmniej inwazyjną formę samoobrony i chronienia swojego honoru podczas samotnych imprez. - I koniec rozwalania samochodów. Okej? Albo przynajmniej kopnij typa w jaja przed, żeby nie mógł cię za szybko gonić - zaoferował złotą radę, mając szczerą nadzieję, że to ostatni raz kiedy widzi go w takim stanie pod swoim domem. Albo w jakimkolwiek innym miejscu, czołganie się po chodniku do niego nie pasowało.
Dla całkowitej pewności, że jego pacjent nie wykopyrtnie się z powrotem na kafelki, zapewnił mu asekurację w postaci dłoni opartej w dole jego pleców, kiedy wydostawał się z rozdartego kawałka materiału. Korzystając z nieograniczonego dostępu do przeoranej skóry, od razu zabrał się za doczyszczanie ostatnich zaognionych kresek zdobiących ciało Lalo. Nic więcej nie krwawiło, na szczęście, więc darował sobie dalsze opatrunki i już chwilę później mógł pakować swoje przybory małej pielęgniarki z powrotem do kosmetyczki.
- Kręci ci się w głowie? - upewnił się, obserwując go uważnie przez ciężką do przeoczenia serię głębokich oddechów. Instynktownie miał ochotę kazać mu wsadzić głowę między nogi i przeczekać, jednak w tej sytuacji im mniej zginania się tym lepiej dla jego pokaleczonego brzucha. Następne pytanie bardzo szybko odjęło mu znaczną część zmartwienia, zastępując je kolejno dezorientacją i nieukrywanym rozbawieniem.
- Ja wolę? - powtórzył po nim, nie rozumiejąc do końca co miał do gadania w temacie jego preferencji co do ilości warstw zakrywających go w nocy. Co prawda nie narzekałby jakby była ona bliska zeru, niemniej to wciąż było kwestią komfortu samego Eladio. - Mogę ci dać co chcesz, tylko koszulka może cię niepotrzebnie podrażniać - zauważył, odsuwając humor na bok i podchodząc do kwestii nieco bardziej praktycznie. Cały czas miał z tyłu głowy fakt, że chłopak wracał pijany z imprezy i dopiero co został poturbowany przez nieznajomego, przede wszystkim chciał zapewnić mu wsparcie i bezpieczne warunki dopóki nie będzie w stanie stanąć na własne nogi. A propos.
- Myślisz, że wstaniesz sam? - zaczął, przekręcając się z kolan i kucając obok, by w razie czego wygodniej móc go podtrzymać. Potrzebował tylko chwili rozważania możliwych komplikacji, by wycofać się z zadanego pytania. - Albo... nieważne. Tylko za bardzo nie wierzgaj - polecił, bez zbędnych ceregieli ponownie zgarniając go na ręce i przyciągając do klatki piersiowej, po czym podniósł się z nim do pionu i lekko go podrzucił, poprawiając chwyt pod jego kolanami i na plecach. Zainteresowany nagłym zamieszaniem Vidar zerwał się na cztery łapy i okrążył nogi Nikodema, próbując się na nich podeprzeć i dosięgnąć do trzymanego nad ziemią chłopaka. Stanowcze cmoknięcie ze strony właściciela trochę ostudziło jego entuzjazm, chociaż wciąż machając ogonem stał przy jego nodze i spoglądał w górę niemalże jakby oczekiwał, że Nikodem rzuci Lalo jak patykiem i każe mu aportować.
- Jesteś gwiazdą wieczoru - wymamrotał, przewracając oczami i przechodząc z łazienki do sypialni, ostrożnie, aby nie obić go po drodze o żadną framugę. Na miejscu bez szczególnych ceremoniałów ani ostrzeżeń upuścił go na środek rozkopanej w pośpiechu pościeli. - Dasz radę się przebrać czy mam ci pomóc? - dopytał i chociaż założenia miało być to w pełni neutralną propozycją, nie był w stanie powstrzymać niewielkiego uśmiechu i zaczepnie uniesionej brwi, kiedy rzucał krótkie, znaczące spojrzenie na zapewne niezbyt wygodną do spania spódniczkę.



Eladio Navarro
Myre
Miejscow*
24 lat/a, 172 cm
Influencer w social media
Awatar użytkownika
Whispers of life
I'm feeling my best in your arms.
Odwzajemnił uśmiech Nikodema, wpatrując się w niego całkiem niewinnym, na pozór, spojrzeniem. Uśmiech Lalo, w odróżnieniu od tego powściągliwego, którym uraczył go Crowther, był na pewno szerszy, bardziej łobuzerski. Być może będą mogli jeszcze kiedyś sprawdzić jak skuteczny jest Niko w obronie godności Navarro, bo znając charakter chłopaka, to pewnie takie okazje się jeszcze zdarzą, pytanie czy mężczyzna będzie wtedy obok.
Zaśmiał się bezgłośnie, słysząc rady Nikodema. Gaz pieprzowy i kopanie po jajach na pewno było skuteczną formą obrony, nie mógł się z tym nie zgodzić. To ciekawe, że uznał jego słowa za urocze, głównie dlatego że zaoferował się sam załatwić mu gaz, a to znaczyło że chciał się o niego zatroszczyć. Może nawet chodziło o chęć dalszych spotkań? Być może go jednak do siebie nie zraził.
Będę pamiętał gdzie w razie czego kopać. Poza tym mógłbyś częściej być obok 一 powiedział, na krótki moment odrobinę poważniejąc. Zaraz jednak opuścił wzrok, chociaż kusiło aby przyjrzeć się mu z bliska, kiedy ułożył dłoń na jego plecach i pochylił się, gdy Lalo zdejmował podartą koszulkę. Zerknął więc ostatecznie na jego twarz i musiał przyznać, że im była bliżej, tym bardziej ją lubił.
Zadrapania lekko piekły, ale powoli ból ustępował, a przynajmniej na tyle aby było to znośne. Głębokie oddechy pozwalały mu się oswoić nieco z nową sytuacją, bo dawno nie zdarzyło mu się coś podobnego, nawet jeżeli wiele razy było blisko.
Nie. Już jest lepiej. Trochę piecze, ale chyba nie umrę 一 odparł i lekko się uśmiechnął, wolną dłonią sięgając na moment do Vidara, aby podrapać go za uchem. Domowe zwierzęta Niko zdążyły już wcześniej skraść jego serce. Kolejne spojrzenie rzucone gospodarzowi było odrobinę rozbawione. Był niesamowity, doprawdy. Może Eladio powinien być bardziej bezpośredni? Musiał go wyczuć, aby jednocześnie przekazywać swoje myśli dosadnie i go nie zniechęcić, gdyby przegiął.
Dobrze, w takim razie bez koszulki 一 zdecydował ostatecznie, zabierając dłoń od psiaka, aby ułożyć ją powoli na kafelkach obok siebie. Właściwie wydawało mu się, że ma już wystarczająco sił, aby wstać i wyjść z łazienki sam, ale nie będzie stuprocentowo pewny, dopóki nie spróbuje. Już chciał odpowiedzieć, że zaraz się okaże jak mu pójdzie, ale nie zdążył, bo Niko obrał inną taktykę, całkiem ciekawą swoją drogą.
Bez protestów objął mężczyznę za szyję i pozwolił się podnieść. Podobała mu się ta forma pomocy i ani trochę nie było mu niezręcznie, wręcz przeciwnie. Spokojnie wpasował się w jego ramiona, przylegając do jego ciała ufnie, a głowę opierając wygodnie o ramię, nosem prawie dotykając jego szyi. Pachniał całkiem przyjemnie, tym bardziej z żalem przyjął nagły koniec wędrówki, gdy opadł na materac i przekręcił się na plecy z cichym westchnieniem.
Muszę częściej mdleć, chyba że noszenie mnie na rękach stanie się twoim nowym hobby i w innych okolicznościach 一 powiedział, posyłając mu zaciekawione spojrzenie. Dalej czuł rozluźnienie spowodowane przez wypity alkohol, ale było to raczej przyjemne, nawet jeżeli ciało siłą rzeczy osłabione. Przesunął dłonią po miękkiej pościeli, aby ostatecznie ułożyć ją na swoim brzuchu. 一 Zawsze jestem gwiazdą wieczoru 一 dodał, aby nie było co do tego żadnych wątpliwości. Tym razem uśmiechnął się nieco szerzej.
Słysząc o pomocy przy przebraniu się, czy może rozebraniu, nie musiał się dwa razy zastanawiać od razu przyjmując odpowiednią do nastroju taktykę. Podparł się na łokciach, by odrobinę unieść tułów, napinając przy tym mięśnie brzucha. Uśmiech przygasł, ale słaby nadal błąkał się po jego obliczu.
Skoro proponujesz pomoc, to nie krępuj się 一 odparł, unosząc lekko brew, odrobinę prowokacyjnie. Kiedy zobaczył, że Nikodem odpowiedział podobnie sugestywną miną, poczuł napływ młodzieńczego podekscytowania całą tą sytuacją. Pod spódniczką o dziwo nosił dzisiaj bieliznę, ale był to jedynie skrawek cienkiej koronki, zakrywający niezbędne minimum.

Nikodem Crowther
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Tucha
Przyjezdn*
33 lat/a, 177 cm
Awatar użytkownika
Whispers of life
What's one bad night in paradise?
Only got one life, I'ma live it right
Komentarz o częstszym dotrzymywaniu towarzystwa Lalo podczas eskapad grożących wybiciem zębów zarobił mu dłuższe spojrzenie ze strony Nikodema, zupełnie jakby rozważał na poważnie propozycję robienia mu za prywatnego ochroniarza. Ostatecznie uśmiechnął się tajemniczo, mruknął pod nosem "Zobaczymy." i zostawił temat w spokoju, na razie. Być może wrócą do tego gdy nadejdzie kolejna gorączka sobotniej nocy, kiedy Navarro będzie mniej uszkodzony i bardziej trzeźwy, by ponownie móc zmienić ten stan, tym razem nieco bezpieczniej. A przynajmniej mógł się łudzić, że jego obecność jakkolwiek zniechęciłaby chłopaka przed pakowaniem się w tarapaty.
Noc bez dwóch zdań mogła skończyć się dla niego gorzej niż teraz, niemniej rzucając okiem na sylwetkę wyłożoną na swoim łóżku Crowther musiał przyznać, że bez niespodziewanej wizyty jego noc także byłaby mniej przyjemna. Nudna, samotna, przewidywalna. Tymczasem sama obecność Eladio zdawała się wprawiać powietrze w ruch, podnosić temperaturę w pokoju i wprowadzać niespokojną atmosferę w najbardziej pozytywnym sensie, w jakim się dało. Praktycznie wysysał z pomieszczenia monotonię i zastępował ją sobą, wpasowując się dość dobrze, by stać się niezastąpionym elementem wystroju i by jego późniejszy brak był fizycznie odczuwalny. Nawet psy mogły to potwierdzić, ponownie zaczynając kręcić się wkoło łóżka, jakby bały się stracić gościa z oczu.
- Chcesz mi robić za ciężarek na siłce? - dopytał, unosząc brew i łapiąc z nim chwilowy kontakt wzrokowy. Mógłby wyliczyć kilka ciekawszych okoliczności na wykorzystanie faktu, że Lalo był dla niego lekki i idealnie wpasowywał się w jego ramionach, jednak dla własnej rozrywki wolał zostawić te przemyślenia dla siebie. Jeśli autor miał coś innego na myśli, mógł w każdej chwili go poprawić.
- Oczywiście, że jesteś - zapewnił go, wywracając oczami i nie potrafiąc powstrzymać ciepłego uśmiechu cisnącego się na twarz. Zaczynał mieć wrażenie, że nie tylko jego zwierzęta miały słabość do tej chaotycznej kulki energii, włącznie z jego niezachwianą pewnością siebie, która wydawała mu się zwyczajnie urocza. I niezależnie od tego czy chciał to pokazywać, czy nie, nigdy nie był najlepszym aktorem.
Obserwując mały pokaz ze swojego miejsca przy brzegu łóżka znalazł niewielki błąd we własnym rozumowaniu, kiedy zadawał mu pytanie o potrzebę pomocy. Nie widział powodu, dla którego ten miałby nie być w stanie sam zrzucić z siebie tych resztek materiału i nawet wpakować się w luźne spodenki od piżamy bez większej pomocy. Jednocześnie mimo tego ciężko było mu wyobrazić sobie scenariusz, w którym faktycznie by mu odmówił. Zdaje się, że na krótką chwilę zapomniał z kim ma do czynienia i teraz, cóż, obowiązki wzywały. Wedle polecenia nie zamierzał się krępować i po krótkiej podróży do szafy po coś na zmianę, podparł się kolanem o łóżko i pochylił nad Eladio wyglądającym w tej chwili jak całkowite przeciwieństwo osoby, która właśnie została przeciągnięta po betonie. Oczywiście pomijając wgryzające mu się w skórę ślady po potyczce. Przesuwając palcami po obu stronach jego bioder w poszukiwaniu zamka, rzucił kontrolne spojrzenie na jego twarz, czy aby na pewno czuł się w tej sytuacji komfortowo. Niespiesznie prześlizgnął opuszkami po czarnej skórze i pociągnął w dół wymacany kawałek metalu, poluźniając materiał i ponownie łapiąc go w obie dłonie.
- Podnieś biodra - polecił mu, klepiąc palcami wspomnianą część ciała i owiewając oddechem jego twarz, przy czym dopiero wtedy zdał sobie sprawę jak nisko pochylił się podczas całego procesu. Jakby naszła go ochota byłby w stanie przeliczyć pieprzyki na jego twarzy i nie czuł zbytniej potrzeby by ponownie powiększyć dzielący ich dystans. Gdy tylko dostał taką możliwość, przeciągnął pod jego szanownymi czterema literami zbędny element stroju i odłożył go gdzieś na bok, a zamiast od razu sięgnąć po ciuchy przygotowane na zmianę, oparł się dłonią o łóżko po jego drugiej stronie i został w miejscu, w połowie klęcząc na łóżku i pochylając się w jego przestrzeni osobistej.
- To jak będzie? Ubrać cię czy wolisz nago? - dopytał, posyłając mu całkowicie niewinny uśmiech. Oczywiście chodziło wyłącznie o upewnienie się co do o jego preferencji, nie zamierzał przecież wmuszać go w ciuchy wbrew woli, tylko dlatego, że przechowywał go na noc.



Eladio Navarro
Myre
Miejscow*
24 lat/a, 172 cm
Influencer w social media
Awatar użytkownika
Whispers of life
I'm feeling my best in your arms.
Jego uwadze nie umknęło mrukliwe zobaczymy, wypowiedziane przez Nikodema. Postanowił zapamiętać je i dobrze pielęgnować, aby w odpowiednim momencie do tego wrócić. Czy zrobił sobie nadzieję, chociaż w zasadzie nic mu nie obiecano? Jak najbardziej. Był trochę jak tonący, łapiący się brzytwy.
Na wzmiankę o siłowni tylko zaśmiał się bezgłośnie i pokręcił głową. Miał na myśli nieco przyjemniejsze aktywności, chyba że Nikodemowi ćwiczenia w zatęchłej sali, wśród łez i potu ćwiczących osiłków dawało jakąś satysfakcję. Lalo mógłby tam co najwyżej ćwiczyć zdegustowane miny i spojrzenia pełne niedowierzania, że znalazł się w ogóle w podobnym miejscu. Właściwie nawet chciał to jakoś skomentować, ale wtedy Niko postanowił obdarzyć go komplementem, więc zamknął usta i uśmiechnął się usatysfakcjonowany, kątem oka zerkając na przechadzające się niedaleko psy. Rozejrzał się jeszcze kontrolnie za kotem, bo nigdzie go do tej pory nie zauważył i już chciał zapytać gdzie jego ulubiony futrzak, ale wtedy gospodarz oddalił się od łóżka, co przykuło jego uwagę. Miał nadzieję, że jednak nie postanowił uciec i zostawić go tutaj, gasząc jego zapał do większej liczby dwuznaczności i okazji do dotyku.
A Crowther jednak wrócił i w dodatku postanowił faktycznie pomóc mu w rozebraniu się. Gdy tylko dotknął jego bioder, Lalo odetchnął głęboko, chociaż najciszej jak potrafił i wpatrzył się szeroko otwartymi oczami w jego dłonie i to jak wędrują po skórzanej spódniczce w kierunku zamka. Powoli odchylił głowę i powędrował spojrzeniem do twarzy mężczyzny, który nie dał mu właściwie innego wyboru, pochylając się naprawdę nisko. Eladio czuł niemalże zapach jego skóry i przyjemnie ciepły, lekko wilgotny oddech, którym raczył go, jednocześnie wydając polecenie, na dźwięk którego zrobiło mu się gorąco.
Zgiął ręce i ułożył dłonie na własnych ramionach, jednocześnie opierając się stopami o materac i unosząc nieco biodra, wzroku jednak nie odwracając, urzeczony całą tą sceną. Jak widać były dwie sytuacje, w których Eladio zapominał języka w gębie: omdlenie, kiedy zwyczajnie nie miał siły mówić i ekscytacja oraz fascynacja połączona z podnieceniem, kiedy był tak rozemocjonowany, że o mówieniu praktycznie zapominał.
Nikodem podobał się mu już wcześniej, chociaż do tej pory był nim jedynie zainteresowany, no przynajmniej bardziej, niż inniymi ale dzisiejszego wieczoru był już niemalże pewien, że zaczął go niezdrowo pociągać. Pomimo tego, że był podpity i ranny, to jedyne uczucie jakie teraz czuł, to pragnienie, żeby Niko znowu go dotknął i żeby dotykał go tylko coraz bardziej.
Wstrzymał oddech, gdy padło pytanie i można było pomyśleć, że Lalo nie odpowie, zbyt zajęty wpatrywaniem się w oczy Crowthera, chociaż jego wzrok momentami uciekał do wygiętych w lekkim uśmiechu ust, które były tak blisko, że miał ochotę odrobinę się unieść i do nich sięgnąć.
Wolę nago 一 wydusił z siebie w końcu zduszonym głosem, bo uznał że najbardziej to chciał, aby Nikodem go, brzydko, ale dosadnie mówiąc, zerżnął, a w ubraniach mogłoby być to utrudnione. Wyglądał teraz jak bezbronna rusałka, gotowa na wszystko, z dłońmi ułożonymi po bokach, gdzieś obok swojej twarzy, nogami lekko ugiętymi w kolanach, które ledwie wyczuwalnie drżały i to nie z zimna.

Nikodem Crowther
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Tucha
Przyjezdn*
33 lat/a, 177 cm
Awatar użytkownika
Whispers of life
What's one bad night in paradise?
Only got one life, I'ma live it right
Komfortowa atmosfera roztaczająca się w pomieszczeniu zdawała się zyskiwać napięty posmak z każdą mijającą chwilą znajdywania się twarzą w twarz z Eladio. Wskazówki zegara zwolniły, przeciągając sekundy i dając Nikodemowi przestrzeń na dogłębne wpatrywanie się w każdy detal błękitnych tęczówek. Przynajmniej dopóki te nie uciekły w dół, dosadnie zatrzymując na wysokości jego warg. Wraz z ponownym złapaniem kontaktu wzrokowego, nastrój zdawał się delikatnie zmienić. Świadomość bliskości i ciepła bijącego od leżącego pod nim mężczyzny przebiła się do pierwszego rzędu, przejmując jego zmysły, goniona wyłącznie przez niespodziewane wnioski wyciągnięte ze spojrzenia skaczącego z zainteresowaniem po jego twarzy. Wrażenie, że Lalo czegoś od niego chciał, a najpewniej nie chodziło o zawinięcie go w kołdrę i cmoknięcie w czoło na dobranoc, umacniało się z każdym kolejnym elementem znajdującym swoje miejsce w układance. Mowa ciała, komentarze wcześniej brane wyłącznie za żarty, decyzja podjęta zduszonym głosem, uświadamiającym Niko jak bardzo tak właściwie się wkopał.
Problemem był bowiem fakt, że chociaż niezaprzeczalnie widział w nim coś więcej niż tylko ładną twarz, nie był ślepy na fizyczne walory bardziej-niż-półnagiego Navarro wyłożonego na swoim łóżku. Nie było to świeże odkrycie, od kiedy dostał okazję poznania go bliżej, bez bicia przyznawał przed samym sobą jak bardzo atrakcyjną osobą tak naprawdę był, jednak dotychczas znajdowało się to gdzieś z tyłu jego głowy. Przykładanie wagi do wyglądu chłopaka nie miało sensu, kiedy łączyła ich wyłącznie luźna znajomość i nic nie sugerowało zmiany tego stanu rzeczy. Aż do tej chwili.
Wcześniej widział całą tę sytuację jako niewielką przysługę, pomoc drugiej osobie w potrzebie, spotkanie utrzymane w atmosferze żartów i niespełnionych sugestii, mające skończyć się niewinnym nocowaniem ze względu na niesprzyjające okoliczności. Teraz? Zdał sobie sprawę z faktu, że wisiał nad Lalo proszącym, aby go rozebrać, patrzył mu prosto w oczy, oddychał z nim jednym powietrzem i w trakcie trwania ich małej bitwy na spojrzenia jego własna bielizna stała się odrobinę ciaśniejsza.
- Mówisz? - mruknął zniżonym tonem, znajdując w sobie chęć przeciągnięcia tej niecodziennej chwili i skorzystania z nowo otrzymanych informacji. Kącik jego ust uniósł się nieco wyżej, zmywając fasadę niewiniątka. - Brzmi wygodnie. Mam do ciebie dołączyć? - zaoferował, przyglądając się uważnie twarzy Eladio, chcąc wyłapać wszystkie zmiany w jego mimice i zdecydować czy nie pomylił się za bardzo z pochopnymi wnioskami. Nie marnował jednak czasu, dając mu moment na odpowiedź, w międzyczasie wykonał wystosowaną prośbę i niespiesznie pozbył się ostatniego skrawka materiału chowającego go przed światem. Skrawka, bo na dobrą sprawę nie był w stanie dopasować żadnej kategorii odzieży do czegoś zasłaniającego tak niewiele. Odrzucił go w tę samą stronę, gdzie wcześniej poleciała spódnica, i wrócił wzrokiem do twarzy leżącego pod nim chłopaka, po drodze przyswajając jego ciało w całej okazałości. Przełknął ślinę, przesunął kciukiem po odkrytym biodrze i ponownie spojrzał w jego oczy, szukając przyzwolenia.



Eladio Navarro
Myre
Miejscow*
24 lat/a, 172 cm
Influencer w social media
Awatar użytkownika
Whispers of life
I'm feeling my best in your arms.
Trigger Warning
Erotyka
Spoiler
To niesamowite, jak zaskakująco zmieniał się bieg wydarzeń dzisiejszej nocy. Eladio jeszcze kilka godzin wcześniej nie spodziewał się, że skończy w łóżku Nikodema, nagi, wpatrując się w jego twarz z uczuciem narastającego podniecenia, czując jego dłoń na swoim biodrze. Nie sądził nawet, że w ogóle się z nim zobaczy, chociaż miał cichą nadzieję, że ten wpadnie do klubu. Faktycznie wydarzenia przerosły jego wyobrażenia, zarówno jeżeli chodziło o sytuację ze ścigającym go właścicielem zniszczonego auta, jak i wszystko, co wydarzyło się później i działo teraz.
Crowther podobał mu się już wcześniej, ale do tej pory ich znajomość nie wychodziła ponad zwyczajną relację dwóch znajomych, chociaż ich rozmowy i całe spotkania bardzo przypadły mu do gustu. Nie analizował tego jakoś bardzo dogłębnie, ale czekał na to, aż znowu na niego wpadnie. Nawet zastanawiał się kilka razy, aby rzucić mu w wiadomości chęć wyskoczenia gdzieś razem, ale jednak duma nie pozwalała mu zrobić pierwszego kroku. Jak widać los go do tego zmusił.
Leżąc wręcz pod nim, zupełnie zapomniał w jakim stanie wszedł do mieszkania i że po drodze zaliczył omdlenie. Był chyba zbyt zafascynowany obecną sytuacją, zarówno psychicznie, jak i fizycznie, aby odczuwać jakikolwiek dyskomfort. Adrenalina skutecznie spychała na bok wszystko, co mogłoby mu teraz przeszkadzać. Skupiał się tylko na tej nieoczekiwanej bliskości, do której tak naprawdę dążył, odkąd leżąc na kafelkach w łazience poczuł pierwszy dotyk Niko, niezależnie od okoliczności.
O ile do tej pory sporo wypowiedzianych słów było na granicy żartów i chłopak nie był pewien czy Nikodem jest nim w ogóle zainteresowany, tak teraz coraz bardziej upewniał się w tym, że coś się między nimi dzieje. Dostrzegał w spojrzeniach mężczyzny, w jego tonie głosu i ruchach, że zmienił swoje nastawienie. Może to tylko droczenie się? Może tylko jego wybujała wyobraźnia i podniecenie? Nie dowie się, dopóki nie sprawdzi.
Wstrzymał oddech, kiedy jego bielizna została zsunięta i odrzucona, a ciepła dłoń wróciła na jego ciało. Poruszył się, jakby trochę niecierpliwie, chcąc, żeby palce mężczyzny dotykały go dalej, intensywniej.
Zrób to 一 powiedział bez najmniejszych oporów. Wspomniane to mogło zarówno oznaczać zgodę, aby on do niego dołączył, jak i na to, aby zrobił o wiele więcej. Zrobił z nim o wiele więcej. Najprawdopodobniej chodziło i o jedno i drugie. Dla Eladio wszystko trwało już o wiele za długo, a młodzieńcza werwa dawała o sobie coraz mocniej znać. Wyciągnął do niego dłonie i podciągnął jego koszulkę, by zachęcić go do ściągnięcia jej i jednocześnie by przesunąć palcami po jego torsie, badając nimi zarysowane mięśnie. Zamruczał cicho, bo to doznanie było wyjątkowo przyjemne, powodujące lekki dreszcz, przebiegający przez jego nagie ciało. Nie mógł się dłużej powstrzymywać, co zaowocowało jego kolejnymi ruchami i żaden z nich nie był ani nieśmiały, ani powściągliwy.
Przyciągnął go bliżej, pomagając mu wyzwolić się z tej nieszczęsnej koszulki do końca, po czym podciągnął się odrobinę, zarzucając mu jedną z rąk na szyję, drugą chwytając pewnie za jego dłoń i układając ją na twardniejącej męskości, co skwitował ostatecznie czymś na pozór głośnego wydechu i jęku tuż przy uchu Nikodema.
Nikodem Crowther
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Zablokowany

Wróć do „Rozgrywki”