01
Chadwick poznał Marco już w przedszkolu, kiedy podzielił się z nim swoimi resorakami. I choć oboje jeszcze wtedy seplenili, to nawiązała się między nimi nić porozumienia, którą przypieczętowali braterstwem. Przysięgali na ślinę, że zawsze będą bawić się resorakami na szkolnym podwórku. Chadwick wtedy jeszcze nie wiedział, że chłopiec, który prędko stał się jego pierwszym najlepszym kumplem i zastąpił figurkę policjanta, ku ironii, był z całkiem innego świata.Granice między nimi były wówczas zatarte i dopiero z czasem Chadwick przekonał się, że dom jego kolegi wyglądał całkiem inaczej. Choć na zewnątrz różnice były niemal niedostrzegalne gołym okiem, to jednak w środku panowało ciepło rodzinnego ogniska. Obdrapana farba na fasadzie bloku Jansena była równie brzydka co jego wnętrze.
Marco z pewnością mógł powiedzieć Dobranoc mamo. Kiedy matka Chadwicka być może włóczyła się po burdelach.
Marco nigdy nie musiał przejmować się tym, że na kolacje zje suchy chleb, a jego ojciec dawał mu wszystko to o co tylko poprosił. Mimo to Marco zawsze był obok i nigdy nie zakpił z biedy, która go otaczała. Wiernie trwał przy boku Chadwicka nawet wtedy, kiedy jego macocha wciskała mu woreczki strunowe z dragami, które miał opchnąć dzieciakom w szkole. Biegł z nim ramię w ramię, uciekając przed patrolem z plecakiem adidasa wypchanym nielegalnym towarem. Marco chyba zwyczajnie to lubił. Adrenalinę rozpierającą mu żyły, przyspieszającą tętno i scenariusze, które dalekie były od jego zwyczajnego, poukładanego życia. Chadwick szczerze tym gardził, choć nigdy nie wyraził swojej dezaprobaty.
Ufał Marco bezgranicznie.
Dałby uciąć sobie za niego rękę i zawierzyłby własne życie.
I by teraz kurwa nie miał ręki, a tłum śpiewałby prężnie anielski orszak.
Zaciągnął się gwałtownie papierosem, wystawiając ramię przez uchylone okno auta. Klimatyzacja nie nadążała schładzać dusznego powietrza, które sprawiało, że pot spływał mu po czole. Siedział wpatrzony w szyld kawiarni, której nigdy nie odwiedził, choć tak wiele już o niej słyszał. Mijała już piąta godzina i dochodził wieczór, a Chadwick nadal ślęczał w tym samym miejscu, popalając jednego peta za drugim, by zabić nudę.
Ostatni klienci wychodzili już z kubkami parującej kawy w ręce i torbami załadowanymi słodkościami, kiedy lunął deszcz. Deszcz, który nie przyniósł nawet lekkiej ulgi, bo brukowe ulice wręcz parowały od ciepła. Omiótł spojrzeniem kobietę, która pobiegła w stronę zaparkowanego obok auta, kryjąc się przed ulewą pod papierową, ekologiczną torbą z logo kawiarenki. Bezwstydnie wpatrywał się weń wyczekująco, kiedy poprawiała mokre włosy już wewnątrz nagrzanego samochodu i wreszcie zasunął okno kiedy wreszcie odjechała. Jego jeep był ostatnim autem, które nadal stało na pustym parkingu. Powoli wyszedł na zewnątrz, trzaskając drzwiami i wciągając na głowę kaptur czarnej bluzy, po czym sprężystym krokiem pokonał parę metrów które dzieliły go od drzwi. Otworzył je powoli, wsuwając się do środka niemal bezszelestnie, choć paląca go złość miała ochotę wypełznąć na zewnątrz i pierdolnąć nimi o ścianę. Pięć godzin spędził na parkingu w piekarniku, naiwnie licząc na to, że Marco zechce odwiedzić w końcu swoją jedyną siostrę. Jednak Marco rozpłynął się w powietrzu, a Chadwick powoli tracił cierpliwość, bo razem z nim przepadła też torba pieniędzy, którą mu powierzył i której miał strzec jak oka w głowie dopóki nie ucichnie echo pewnej kradzieży w Lake Charles.
Ciemnowłosa dziewczyna stała odwrócona do niego plecami za ladą, a on odchrząknął jedynie, wykrzywiając twarz w dziwnym grymasie, choć próbował się przecież lekko uśmiechnąć, by nie wyglądać jak bandzior, a jak ktoś, z kim można uciąć miłą pogawędkę. Dziewczyna w końcu być może posiadała cenne informacje, a Chadwick łaskawie litościwy nie chciał wcale rzucać jej do aligatorów, by je wyciągnąć. Ciszę zagłuszył grzmot, kiedy przygniatał siostrę Marco spojrzeniem, ale wreszcie zerknął na pozostałe na ladzie babeczki.
-Wezmę wszystkie - wymamrotał w końcu, bo przecież zamierzał zająć sporo jej cennego czasu. Musiała wiedzieć gdzie był Marco.
Sunny Willson