Dorek
Miejscow*
43 lat/a, 188 cm
Menager i przewodnik wycieczek w Cafe Lafitte in Exile
Awatar użytkownika
Whispers of life
An Aquarius isn't a rebel without a cause, they are the cause...
Gabriel Le Blanc
outfit


Nieopodal cmentarza znajdował się kościół, a Syfilis lubił udać się do niego raz na jakiś czas, aby przypomnieć sobie o ułomnościach naukach różnych religii katolickich. Wracając, nie umiał sobie darować spaceru ulubioną nekropolią. Szczególnie, kiedy mógł korzystać z wolnego dnia, odwiedzić groby bliskich, pozapalać im znicze tylko po to, aby wrócić doń wieczorem i porozmawiać. Gdy zapadał zmrok, cmentarz dostawał innej energii, wyglądał na bardziej ponury, ale zarazem piękniejszy. Wtedy miało się ochotę na nim być, przeżywać wspomnienia i cieszyć się zarazem ze swojego życia oraz z czyjejś śmierci - jakkolwiek źle to nie brzmi.
  Zamyślony blondyn z wolna szedł wydeptanymi przez siebie uliczkami. Dłonie trzymał za plecami, a głowę wysoko, starając się ujrzeć pierwsze gwiazdy. Łuna zniczy mieniła mu się lekko poniżej pola widzenia, a i ciepło bijące od małych płomieni dodawało mężczyźnie wigoru. Pozwalało mu to zapomnieć o odczuwaniu nieprzyjemnej temperatury. Od czasu do czasu zerknął na nagrobek jakiegoś krewniaka z uśmiechem, niekiedy z dezaprobatą. A przede wszystkim myślał nad tym czy to nie czas na coś nowego w życiu? Jak sport? Jego stryjeczna kuzynka od strony żony matki brata parała się taką dyscypliną i wydawała się ona teraz taka pociągająca, mistyczna, kusząca wręcz.
  - Na Księgi Selene, przepraszam - wycedził całkiem szczerze, kiedy nie zauważył jak wchodzi w jakiegoś chłopaka. Objął go niezręcznie za plecy i ramiona, kiedy ich zdarzenie miało miejsca a wyłącznie dlatego, aby żaden z nich nie wywrócił się na popękane płyty chodnikowe. Kiedy wszystko było już w porządku, syfek przycupnął na ławce obok jednego z nowszych nagrobków. - Co mu zrobiłeś? - Wskazał na pomnik malutkiej dziewczynki
Gabriel Le Blanc
Przyjezdn*
23 lat/a, 176 cm
student medycyny w Tulane University
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
   Śmierć była nieodłączną częścią życia. Gabriel, jak mało kto, zdawał sobie z tego sprawę. Pracował w szpitalu, a raczej odbębniał tam zajęcia, jednak jego życie w przyszłości będzie z tym miejscem nierozłącznie związane. Śmiał się, że będzie to prawie jak małżeństwo, jednak w tym związku musiał liczyć się z porażkami niosącymi poważniejsze komplikacje. Wiedział doskonale, że spoczywać będzie na nim ogromna odpowiedzialność, tak samo jak wiedział, że nie wszystkim uda mu się pomóc. Nie wierzył w Boga, chociaż jego rodzina była dość konserwatywna, a więc dużo uwagi poświęcała swojej religii. On im dłużej studiował, tym bardziej zaczynał w to wszystko wątpić. Religie nie miały dla niego żadnego znaczenia, a im był starszy, tym częściej zaczął dostrzegać hipokryzję tego wszystkiego. A zwłaszcza tej jednej religii, w której został wychowany.
   Nauka była jego religią i pożywką dla jego duszy. Mogło to brzmieć śmiesznie, ale to właśnie ona dawała mu pociechę w chwilach zwątpienia, bo potrafiła jasno i logicznie wyjaśnić wszystkie sprawy. No, a przynajmniej prawie wszystkie. Wielu rzeczy bowiem nie rozumieli. Jedną z nich były nowotwory. Gabriel wiele razy zadawał sobie pytanie, że jeśli Bóg rzeczywiście istnieje, to dlaczego zesłał na ludzi coś takiego. Nie widział w tym boskiego planu i nie wierzył w żadne miłosierdzie, kiedy był świadkiem tego, jak jego przełożeni musieli mówić zrozpaczonym rodzicom, że ich dziecko odeszło. Nie inaczej było w tym przypadku.
   Kilka dni temu stracili małą pacjentkę. Dziewczynka nie miała więcej niż kilka lat. Nie zdążyła się nacieszyć przyjemnościami i zasmucić przykrościami tego świata, chociaż co do tego drugiego nie miał pewności. Domyślał się bowiem, że ostatnie miesiące jej życia były obarczone ogromnym cierpieniem, bo sam był tego świadkiem. Ciągle jednak była nadzieja. Tak wszyscy mówili, a on w to oczywiście wierzył, bo nie miał innego wyjścia. Wielu lekarzy zaczyna się uodparniać i znieczulać na tego typu wydarzenia, bo niestety takie jest życie. On jednak dopiero zaczynał swoją przygodę z tym zawodem, która wykraczała poza mury uczelni. Nie był więc przyzwyczajony do utraty pacjentów, zwłaszcza takich młodych, więc gdy przytrafiło mu się to po raz pierwszy, to nie mógł się z tego otrząsnąć. Chodził przygnębiony i widok twarzy dziewczynki w ostatnich chwilach jej życia prześladował go za każdym razem, gdy zamykał oczy.
   Zwierzył się z tego swojej matce i zgodnie z jej radą, udał się na cmentarz, gdzie mała pacjentka została pochowana. Nie miał pojęcia, co mógłby na tym cmentarzu zrobić i jak się zachować. W końcu był dla niej kompletnie obcą osobą, która pojawiła się w jej życiu już praktycznie na samym końcu. Był przekonany, że zapewne nie zdążyła go dobrze zapamiętać, zwłaszcza że faszerowana była lekami przeciwbólowymi, a morfina potrafiła nieźle namącić w świadomości, zwłaszcza w dość osłabionym już organizmie. Stanął jednak przy nagrobku i spojrzał na uśmiechnięte zdjęcie blondynki. Zrobiło mu się ciężko na ciele. Zupełnie jakby ktoś zrzucił na niego kilka worków z kamieniami, a w głowie zaczęły krążyć najróżniejsze myśli.
   Nie modlił się, bo uznał, że skoro przestał wierzyć w Boga, to jego modlitwy nic nie wskórają. Na pewno on nie odnajdzie w nich pocieszenia. Kupił jednak kwiatka – żółtego żonkila, bo zapamiętał, że dziewczynka nosiła piżamkę we wzorki właśnie z tych kwiatków. Może je lubiła, może nie, teraz nie miało to już takiego znaczenia. Zrobił to również dla siebie, bo nie chciał przychodzić tutaj z pustymi rękami. Opuścił głowę i przyglądał się chwilę na ścięty kwiatek, po czym zdecydował się wrócić do mieszkania. Nie udało mu się jednak postawić jednego kroku, gdy poczuł impet wpadającego na siebie ciała.
   Impet było może przesadnym określeniem. Nikt bowiem nie ucierpiał. Chłopak był tak ogarnięty posępnymi myślami, że nawet nie zarejestrował, że nie przewrócił się tylko i wyłącznie dlatego, że nieznajomy go przytrzymał. Był całkowicie odklejony i w sumie bez słowa chciał po prostu odejść, gdyby nie głos i słowa mężczyzny.
   – Proszę? – zapytał, bo nagłe pytanie mężczyzny przywróciło mu jasność myślenia. – O czym pan mówi? – zagaił, bo zupełnie nie wiedział, co mężczyzna ma na myśli.

Syfilis Addams
Dorek
Miejscow*
43 lat/a, 188 cm
Menager i przewodnik wycieczek w Cafe Lafitte in Exile
Awatar użytkownika
Whispers of life
An Aquarius isn't a rebel without a cause, they are the cause...
Gabriel Le Blanc



Jedyna rzecz, która mogła podsumować tę smutną sytuację to ciężkie westchnięcie. To właśnie nim blondyn obdarował młodzieńca, którego spotkał na cmentarzu w okolicznościach raczej smutnych dla jednego z nich. Addams miał tego świadomość z kliku powodów. Główny stanowiła aura chłopaka, taka przygaszona, niemrawa, niemal niewidoczna. Jej kolory nie iskrzyły się wokół sylwetki, a jedynie lekko mieniły się przy delikatnej skórze. Takie słabe energie - wbrew pozorom - czuł się bardziej. Ot, proste zależności fizyczne, trochę empatii i człowiek od razu wie, iż ktoś jest przytoczony swoim własnym krzyżem pańskim.
  Dlatego blondyn wskazał ręką na kwiatek zostawiony przy podobiźnie dziewczynki, która opuściła padół niedoli oraz nieszczęścia śmiertelników. Dlań zdawało się to oczywiste. Młoda dusza niechętnie kręciła się wokół grobu, oddając do młodego chłopaka jakąś pretensję. Niekoniecznie zasłużoną, raczej wymuszoną.
  - Żonkil stanowi symbol pamięci, żółty to kolor wstydu, a że jest tu jeden to mogę tylko zgadywać, że dotyczy to strachu przed własnymi emocjami - powiedział niczym ekspert. Cóż, niejako Syfek uznawał się za eksperta w temacie znaczenia symboli w różnych kulturach. Wiedział również, iż ludzka podświadomość funkcjonuje w kulturze niekiedy bardziej niż ludzka świadomość. Dlatego te proste wnioski powiedział na głos, nieco sprowokowany pytaniem młodzieńca o tym, o czym mówił. Oczywiście, Addams spodziewał się, że mógł nie mieć racji, a to w jaki sposób połączył wątki to totalny wymysł i zbieg okoliczności. Niemniej wiedział jedno - czuł tutaj smutek.
  Smutek, który bardzo mu się podobał. Uczucie bliskie oczyszczeniu, do którego dążyli starożytni Grecy poprzez teatr. Potrzebne do zrozumienia swojego człowieczeństwa. Takie, które często jest pomijane i odbija się wielkim echem poprzez złe samopoczucie, kiedy długo się je ignoruje. Właśnie takie uczucie smutku było piękne. Przeżywanie go tworzyło harmonię. Doznawanie wypełniało żyły niepokojem, który zrozumiany stawał się łagodnym niczym mleko i miód.
  Blondyn oparł się na ławce dłońmi, wyprostował kręgosłup i znów zaczął poszukiwania gwiazd na jasnym niebie. Nie umiał jeszcze dostrzec nawet księżyca, który nieśmiało bał się zdominować niebo póki trwa na nim słońce.
  - Wiesz? Śmierć jest straszna. Jednak nigdy nie mogę o niej tak myśleć na cmentarzu - dla takich osób jak Addams, cmentarze tętniły życiem. Wielu jego znajomych zostawiało duchom napoje czy jedzenie w ramach danin. Wiele dusz nawet urządzało sobie imprezy w niektóry dni roku. Sam Syfilis przychodził z instrumentami, grając soft jazz dla spokoju ducha swego i bliskich zmarłych. I to w śmierci było piękne.
Gabriel Le Blanc
Przyjezdn*
23 lat/a, 176 cm
student medycyny w Tulane University
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
   Rzadko myślał o śmierci. Wiedział, że kiedyś będzie musiał z nią obcować dość blisko, bo żaden lekarz nie miał na swoim koncie stuprocentowej skuteczności, a przynajmniej nie jeśli chodzi o chirurgów. Oczywiście mógł się postarać i nauczyć się wybierać tylko takie zabiegi, które kończyłyby się sukcesem, jednak nie chciał tego robić. Chciał pomagać ludziom i niekiedy w tym pomaganiu należało podejmować ryzyko. Na aurach się jednak nie znał. Nie potrafił wyczytywać z tego ludzkich emocji, jednak miał oczy, które umiał wykorzystać tak, by dowiedzieć się, co mogą czuć. W jego zawodzie była to dość ważna umiejętność. Podobnie było z empatią, dlatego też starał się nie być znieczulonym. Nie chciał do wszystkiego podchodzić beznamiętnie, bo w jego opinii straciłby zdolność postrzegania ludzi jako żywe istoty. Może jednak powinien sobie na to pozwolić? Dla swojego własnego dobra.
   Przyglądał się tajemniczemu mężczyźnie. Początkowo faktycznie chciał odejść i wrócić do domu, zająć się swoimi sprawami i nie myśleć o tym, co się stało. Nie miał tylko pojęcia, co mógłby zrobić innego, czego nie robił przez ostatni tydzień. Nie miał też pojęcia, dlaczego śmierć tej dziewczynki tak bardzo go poruszyła. Oczywiście mogło to wynikać z tego, że po raz pierwszy był świadkiem takiego zdarzenia i to dodatkowo zmarłą okazała się nieletnia osoba. Takie wydarzenia zawsze były dużym szokiem. Miał tylko nadzieję, że w przyszłości będzie w stanie radzić sobie z podobnymi sytuacjami nieco lepiej.
   – Po prostu lubiła żonkile – stwierdził, chociaż takiej pewności nie mógł mieć. Kierował się bowiem jedną rzeczą, która udało mu się zapamiętać. Równie dobrze dziewczynka mogła lubić inne kwiatki, ale akurat tego dnia nosiła piżamkę w żonkile. Dla niego sam kwiatek nic nie znaczył i słowa mężczyzny go tylko zirytowały, nie chciał się na nich skupiać zbyt długo. Zresztą nie znał go i nie miał pojęcia, o co mogło mu chodzić. Czyżby komuś nudziło się w domu, więc postanowił pozaczepiać obcych ludzi na cmentarzu.
   – Mam inne zdanie – mruknął, bardziej do siebie. Niekoniecznie chciał wdawać się w dyskusję z facetem, którego widział na oczy po raz pierwszy. Nie mógł się jednak powstrzymać przed komentarzem. – Cmentarze to chyba ostatnie miejsca, w których uważałbym, że śmierć nie jest straszna – dodał, rozglądając się dookoła. Owszem, panowała tu pewna dziwna atmosfera, która z jakiegoś powodu nie budziła strachu, jednak widok tych wszystkich nagrobków oraz imion i zdjęć, które je zdobiły, sprawiały, że Gabrielowi ciężko było odnaleźć piękno w śmierci. – A jak o niej myślisz? – zagaił z ciekawości.

Syfilis Addams
Dorek
Miejscow*
43 lat/a, 188 cm
Menager i przewodnik wycieczek w Cafe Lafitte in Exile
Awatar użytkownika
Whispers of life
An Aquarius isn't a rebel without a cause, they are the cause...
Gabriel Le Blanc



Świat i ludzka głowa posiadają ogrom rzeczy, które z łatwością mówi się znajomym. Znajdują się też w nich pewne kwestie czy sprawy, o których nie chce się rozmawiać z jakaś przyjazną duszą i dopiero przy obcym można się otworzyć na te nieznośne myśli. Odważyć się na ich głośne wypowiedzenie czy skonfrontować je ze światem - boleśnie bądź nie. Trudno tutaj stwierdzić czy Syfilis chciał się zabawić w dziwaka, który nęka winnych duszę Bogu ludzi na cmentarzu dziś, czy też robi to częściej. Jak to starzec, szukający trochę kontaktu z ludźmi. i nawet to wszystko nie jest ważne, ani czyjeś motywacje, ani cudze żonkile. Przecież istniało jedynie tu i teraz, którymi blondyn chciał się rozkoszować zaś Nieznajomy został zwierzyną łowną w tym polowaniu na dzielenie się wielkością i wspaniałością świata - tak, obrzydliwa tendencja ludzi z Nekropolii.
  - Tutaj?- Udawał zdziwienie. - Co cie tutaj martwi w śmierci? - Zapytał niewinnie i lekko. Dopiero teraz lustrując, że jeszcze nie przypatrzył się z kim rozmawia. Ot, widział aurę młodzieńca. Jak odcięty od życia kwiat tkwił w swym nieuchwytnym pięknie na grobie młodej duszyczki, która nie musi już dźwigać ciężaru śmiertelności. Spoglądnął na jego dłonie. Jak ręce, które przeżyły wiele paskudnych żyć i są tutaj, aby cieszyć się pięknem każdego dnia i nieść dobro. To wszystko klarowało Addamsowi pewien obraz, młodzieńca, trzymającego śmierć daleko od siebie. Zaś im dłużej blondyn siedział w jego otoczeniu, rozkoszując się energią świeżej żałoby - smutkiem, goryczą, rozpaczą - rosło jego serce i empatia. Wtedy zawsze przypominał sobie o Niej, o La Santa Muerte.
  - Jak o znajomej, którą znamy od zawsze. Dorasta gdzieś daleko od nas, ale wiemy, że jest. Później staje się naszą koleżanką, mamy z nią odczynienia częściej i niekoniecznie ją lubimy. Aż w końcu coś się w nas zmienia i chcemy się ją zaprzyjaźnić. I wtedy, kiedy do nas przychodzi, nie boimy się - bierze nas za rękę a my doznajemy ostatniego spaceru. Z kimś bliskim naszemu sercu. Przestajemy się bać, gdyż ją znamy. Brak jest krzywdy z jej strony. Nie wmusza w nas nic poza naszą wolą. To piękna personifikacja ludzkiego konceptu. Jednak przez kult Świętej Śmierci, Syfilis tak niechętnie zwiedzał Meksyk.


/Przepraszam za długi czas realizacji.
Gabriel Le Blanc
Przyjezdn*
23 lat/a, 176 cm
student medycyny w Tulane University
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
   Cmentarze zawsze źle mu się kojarzyły. Jego rodzina była dość wierząca, więc zdarzało się, że chodzili na pogrzeby. Widok trumien opadających w dół i będących przysypywanych ziemią zawsze robił na nim złe wrażenie. Wizja śmierci przerażała go, ale nie powinno to nikogo dziwić, skoro chciał zostać lekarzem i sprawić, żeby ludzie jak najdłużej mogli cieszyć się swoim życiem. Wiedział, że były to dość naiwne marzenia, bo jednak życie miało swoje prawa i żaden lekarz, nawet najlepszy, nie potrafił odwlec nieuniknionego.
    – No… jesteśmy na cmentarzu, tutaj wszystko przypomina człowiekowi, że prędzej czy później się tutaj zjawi, a wtedy nie będzie już nic. To jest przygnębiające – powiedział. Temat śmierci nie był dla niego obcy. W swojej pracy musiał się z nim liczyć i o ile wiedział, że na każdego przyjdzie czas, to jednak trudno było się z tym pogodzić. A już szczególnie wtedy, gdy było się świadkiem śmierci dziecka, które powinno cieszyć się życiem jeszcze przez długie, długie lata.
    – Ciekawe podejście… jak w tym serialu. Oglądałeś Sandmana? – zapytał, od razu przechodząc na ty. Nie wiedział, czy było to mądre posunięcie, w końcu cały czas nie miał pojęcia, z kim tak właściwie rozmawiał. Wizja Śmierci, jaką tam zaprezentowali, z całą pewnością była taka, jaką chciałby, żeby była w prawdziwym życiu. Jednak nie wierzył w antropomorficzne postacie pojęć. I tyczyło się to wszystkiego. On nie był osobą wierzącą. Wiedział, że gdy jego oczy zamkną się po raz ostatni, to z pewnością niczego nie zobaczy po drugiej stronie. Pogrąży się w ciemności i pozwoli na to, by mózg powyłączał wszystkie organy i na końcu siebie samego. Skończy się on i świat, który znał. A świat będzie trwać dalej. Będzie gnać, nie zastanawiając się nad życiem, które właśnie minęło. I to chyba w tym wszystkim było najgorsze.
    – Uroczą snujesz wizję, jednak chyba nieprzekonującą – stwierdził, kiwając nieznacznie głową. Gdyby mógł, to chciałby uwierzyć w to, co mówił do niego nieznajomy. W sumie to powinien odwrócić się i ruszyć w kierunku domu. W końcu na cmentarzu zrobił już to, po co tu przyszedł. Coś go jednak przyciągało do nieznajomego. Przyciąganie było może jednak nieodpowiednim określeniem. Bardziej chodziło o to, że Gabriel nie odczuwał potrzeby odchodzenia stąd, zwłaszcza teraz, gdy już zaczęli rozmawiać. Być może chłopak potrzebował się wygadać?

Syfilis Addams
Dorek
Miejscow*
43 lat/a, 188 cm
Menager i przewodnik wycieczek w Cafe Lafitte in Exile
Awatar użytkownika
Whispers of life
An Aquarius isn't a rebel without a cause, they are the cause...
Gabriel Le Blanc


Czasem się komuś zapomina (mi), że Syfilis należy do bogatej rodziny, która od pokoleń zajmuje się przycmentarnymi porządkami - chowają zwłoki, tworzą trumny, kopią doły. Stąd też czasem komuś (mi) zapomina się, że Addams czuję się na każdym cmentarzu niemal jak w domu, odwołując się do słodkich, niewinnych, dziecięcych wspomnień. Może właśnie stąd wizja śmierci w takich miejscach jest niczym łagodna bryza nad morskim brzegiem a nie niczym huragan, który zniszczył niegdyś większość Nowego Orleanu.
  - Jesteśmy na najbardziej znanym cmentarzu w tym mieście i jeśli nie wykupiłeś sobie trzy lata temu nieruchomości tutaj to raczej w tym miejscu nie będziesz pochowany. A to już jedna troska mniej - i typ powiedział to całkiem szczerze. Sam chciałby dostać takie słowa w ramach pocieszenie przed spotkaniem się z bytem i niebytem Nieskończoności. Niemniej, pomijając bycie tak szczegółowym, dopiero po swoich słowa Syfilis zrozumiał, że chłopakowi może chodzić o sam koncept cmentarza niżeli ten konkretny w Santa Louis.
  - Pierwsze słyszę o takiej produkcji serialowej. - Chociaż sam tytuł raził go w uszy. Brzmiał jak jakieś dzieło Marvela, który stracił swój urok dawno temu, sprzedając dusze Disneyowi. I mimo, iż w mężczyzna darzył ciepłymi uczuciami jedno i drugie, tak nienawidził rzeczy, które są przyjazne rodzinom. To kłóciło się z jego wewnętrzną chęcią absorbowania kinematografii przedstawiającej świat takim, jakim jest. Nie zaś takim jakim być powinien w idealnej wersji siebie. - Ale mogę zgadywać! Wiem, że jest to serial. Główny bohater to facet. Albo jest antagonistą spider-man'a i chce się zemścić albo poznajemy jego wcześniejsza historię. Ewentualnie jest to koncept zaczerpnięty od Piaskowego Chłopca, czyli serial o władcy snów, który nie może zrealizować swojego sennego marzenie. - Jednak żadna z opcji nie wpasowywała się w klimat żonkila. - Ale ani jedno, ani drugie nie łączy się z tym, o czym mówiłem - podzielił się głośno swoją spostrzegawczością.
  - Nie chciałem cie przekonywać, ale wciąż... - wskazał głową na nagrobek. - Nie wyjaśniłeś tego - czego Syfilis nie oczekiwał. Gdyby rzeczywiście zależało mu na odkryciu tego, jaki sekret łączy zgromadzonych tutaj żywych i martwych to spytałby się malutkiej duszyczki. Takie duchy przynajmniej nie kłamią.
Gabriel Le Blanc
Przyjezdn*
23 lat/a, 176 cm
student medycyny w Tulane University
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
   Gabryś nie miał do czynienia z cmentarzami zbyt często, jednak wydawałoby się to oczywiste, ze jeśli ktoś obraca się w biznesie związanym z pogrzebami, to pewnie miejsce to nie robiło wrażenia. Jako nowoprzyjezdny, Gabriel nie znał jeszcze miejscowych, a więc nazwisko Addams brzmiało dla niego wyjątkowo nijako. W sensie nie kojarzyło mu się z niczym szczególnym poza serialem i kilkoma filmami. Tutejsze rodziny stanowiły więc dla niego tajemnicę taką samą, jak życie po śmierci. Ludźmi mało się jednak interesował. Pragnął poznać to miasto, a to, czy uda mu się kogoś spotkać na swojej drodze, było już tylko dodatkiem.
   Przyjrzał się mężczyźnie. Chciałby w nim kogoś rozpoznać, dowiedzieć się, kim był, bo nie lubił rozmawiać z ludźmi i nie móc ich przypasować do żadnej kategorii. W końcu nie chciałby go kojarzyć jako cmentarnego nieznajomego. Chociaż pewnie już tak zostanie, bo w końcu pierwsze wrażenia ciężko było już zmienić.
    – Nie planuję pochówku w tym miejscu – stwierdził, rozglądając się dookoła. Było tutaj dość posępnie, jak na jego gusta, jednak jeśli będzie już martwy, to przecież nie będzie mieć zbyt wiele do gadania. Oczywiście mógł wcześniej wszystko sobie zaplanować, jednak nie znał osoby, która chciałaby się tym zająć. Nie śpieszyło mu się do załatwiania spraw związanych ze swoim ewentualnym pogrzebem. Nie śpieszyło mu się do umierania, ale kto tak właściwie oczekiwał śmierci.
    – Mogłoby ci się spodobać – skwitował. Niezbyt miał ochotę rozmawiać o serialach, chociaż pewnie był to znacznie przyjemniejszy temat niż przemijanie. Lubił oglądać seriale, lubił zapominać o otaczającym go świecie i znikać w innym.
    – Nie ma tu nic do wyjaśniania – powiedział. Na pewno ostatnie, co chciał robić, to dzielić się z nieznajomym na temat zmarłej dziewczynki, której również nie znał zbyt dobrze, a która stała się dla niego ważna tylko i wyłącznie dlatego, że był świadkiem jej śmierci. Takie wydarzenia zapadały w pamięć. Poza tym chyba nie mógł rozmawiać o pacjentach, z którymi miał kontakt. Być może było to naruszenie jakichś przepisów. Ostatnie co chciał, to pozew.
    – A pan tak często się kręci po cmentarzach i zaczepia ludzi, pytając, po co przyszli? – zagaił. Facet wyglądał na takiego, który cmentarze mógł traktować jako swego rodzaju hobby, czego Gabriel zupełnie nie potrafił zrozumieć.

Syfilis Addams
Dorek
Miejscow*
43 lat/a, 188 cm
Menager i przewodnik wycieczek w Cafe Lafitte in Exile
Awatar użytkownika
Whispers of life
An Aquarius isn't a rebel without a cause, they are the cause...
Gabriel Le Blanc


Dopiero w pewnym momencie tego zadziwiającego spotkania blondyn sposępniał, przypominając sobie, że on jest tym wariatem, który od trzech dekad ma zaplanowane dwa wydarzenia w swoim życiu: ślub i pogrzeb. W szafie rodzinnej posiadłości od lata widzą dwa garnitury, wyczekujące swojego jedynego dnia przeznaczenia. Co kilka miesięcy zachodzą w nich drobne poprawki, przypominające Addamsowi o dwoistości życia. W jedynym i drugim stroju schowane są dwie, dawno wypalone płyty CD. Jedna chowa w sobie piosenkę Teenage dream Kaśki Perry, druga - Government hooker Lady Gagi. Tak, aby te dwie istotne chwile w życiu oraz nieżyciu Syfilisa zostały spięte parallernie.
  - Skoro tak uważasz - wydobył z siebie to jedno zdanie, chcąc podsumować całość rozmowy. W pewien sposób, aby ją olać, kiedy przestała iść po jego myśli. Zaś z innego punkty widzenia blondyn rzeczywiście sposępniał. Niebo zaczynało mu ciążyć niczym świadomość całego zła wymiaru astralnego, wiedza o śmierci wydała się paść na jego barki jak siedem ton, a i ławka na cmentarzu zdała się nagle pomnikiem mniej trwałym niż spiż.
  Na cmentarzu, w otoczeniu ciszy, ten mały nagrobek przed nimi, który wznosi się jak skromna korona na ziemi. Jego kamienna struktura odbija czerń nieba w świetle zachodzącego słońca, tworząc aurę słowiańskiej krainy zmarłych. To tutaj spoczęła historia małej dziewczynki, która przedwcześnie opuściła świat, znikając w objęciach wieczoru. Po chwili refleksji, jakby wiatr chciał nieść w dal jej imię w urokliwym przypomnieniu, aby cieszyć się życiem, tańczyć na mokrej, jak delikatny motyl nad łąką, pozostawiając wspomnienie o swoim kruchym jestestwie, które trwa w niezmierzonej przestrzeni. Piękna i straszna wizja zarazem.
  W tej chwili zatrzymanej w czasie, nad grobem dziewczynki wije się rzeka wieczności. Jej krótki sen jest opłakiwany przez wiatr, ale jej serce trwa wiecznie, świecąc jak gwiazda na niebie. Otulona przez noc, jej pamięć tkwi w tajemniczym mroku, a gwiazdy nieśmiało chcące przebić sklepienie nieba chcą rozjaśnić ostatnie o niej wspomnienia, krążące wokół nagrobka niczym niesforne iskierki wdzięczności.
  - To niezmiernie ciekawe - dopiero dotarło o niego, że przez ostatnią chwilę zapomniał o mruganiu, będąc całkiem skupionym na pomniku przed sobą. - To czemu ludzie przychodzą na cmentarz - Syfilis przychodził, bo bał się umrzeć.
Gabriel Le Blanc
Przyjezdn*
23 lat/a, 176 cm
student medycyny w Tulane University
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
   Cmentarne powietrze było ciężkie. Idąc chodnikiem w kierunku tego nagrobka, Gabriel miał wrażenie, jakby jego ciało napotykało opór, którego jeszcze nigdy nie było mu dane poczuć. Atmosfera tutaj rzeczywiście gęstniała… nie wierzył w duchy, ale jeśli miałby wybierać miejsce, gdzie mogłyby się one znajdywać, to wskazałby właśnie to. Nie był miejscowym, więc nie znał historii tego miejsca. Nie interesowało go to. On od zawsze poruszał się w strefie faktów i liczyło się dla niego to, co mógł zobaczyć i czego mógł dotknąć. Może nie było to zbyt mądre, bo nie wszystko udało się jeszcze odkryć. W końcu każdy kolejny dzień przynosił dowody na istnienie rzeczy, które dzień wcześniej były jedynie fantazjami albo matematycznymi wzorami.
   Być może duchy też były czarnymi dziurami. Nie dosłownie oczywiście. Nie chciał więc wypierać się ich istnienia. Ale nigdy nie miał okazji ich zobaczyć, więc nie mówił też, że był zagorzałym zwolennikiem wszystkich teorii i dowodów, które miałyby świadczyć o ich istnieniu. Jedyne co było dla niego prawdziwe w tej chwili to on sam, nagrobki i mężczyzna, któremu dokładnie się teraz przyglądał. Jego twarz zmieniła się diametralnie. Nie potrafił ocenić jego emocji, bo nie znał go na tyle, by móc to zrobić. Nie wyglądał jednak na zagrożenie, za jakie mógł go uważać poprzednio. Ta myśl pozwoliła mu spojrzeć ponownie na niewielki nagrobek. Momentalnie poczuł się, jakby jego ciało zaczęło ważyć kilkanaście kilogramów więcej. Nie wiedział, czy było to spowodowane ciężarem winy, którym się obarczał za jej śmierć, chociaż tak właściwie niczego nie zrobił. Po prostu był w pobliżu. To inni, bardziej doświadczeni ludzie dbali o to, by dziewczynka mogła przeżyć kolejny dzień. Jak widać, kiedyś przychodzi taki dzień, że umiejętności przestają być przydatne.
   Westchnął ciężko.
    – Nie wiem… z przyzwyczajenia? – zastanowił się. W końcu na cmentarzach leżeli członkowie rodzin i przyjaciele, których darzyło się uczuciami i dzieliło wspomnieniami. Czasami ciężko było pozwolić temu wszystkiemu uciec. Gabriel jednak nie darzył dziewczynki niczym szczególnym. Być może poczuciem winy i myślą, że nie zasługiwała na tak szybki i dramatyczny koniec. Podszedł bliżej, chociaż umysł nakazywał mu powrót do domu.
    – Była pacjentką w szpitalu, w którym praktykuję… umarła gdy byłem w szpitalu – powiedział, jakby to miało wyjaśnić powód jego przyjścia tutaj. Nie wiedział, czy dla mężczyzny było to wystarczające, ale w sumie nie miał zbyt wiele do dodania, bo nic więcej go z tym dzieckiem nie łączyło. Niczego o niej nie wiedział. – Wydawało mi się, że jak tu przyjdę, to poczuję się lepiej, ale nic z tego – dodał, podchodząc jeszcze bliżej nagrobka. Zdjęcie dziewczynki wydawało się teraz jeszcze wyraźniejsze, przez co zrobiło mu się jeszcze gorzej.

Syfilis Addams
Dorek
Miejscow*
43 lat/a, 188 cm
Menager i przewodnik wycieczek w Cafe Lafitte in Exile
Awatar użytkownika
Whispers of life
An Aquarius isn't a rebel without a cause, they are the cause...
Gabriel Le Blanc


Spokój ducha - tego szukają żywi i martwi we wszystkich nekropoliach na świeci. Ci pierwsi przychodzą, aby zaznać spokoju doczesnego: zwolnić się, wyciszyć, pobyć samemu ze sobą. Mało gdzie można znaleźć takie drugie miejsce, w którym ludzie rzeczywiście przestrzegają takich obyczajów. Wchodząc na cmentarz, Żywi opuszczają niemal całkiem współczesny świat na rzecz czegoś większego i piękniejszego niż oni sami.
  Martwi natomiast często baraszkują przy swoich nagrobkach. Czasem dlatego, że mają niedokończone sprawy a sama dusza ma opory, aby oddalić się od ciała. Częściej, wyczekuje się przy nagrobkach bliskich, którzy zostali w żywym świecie. Czemu? Aby ich wesprzeć, udowodnić, że miłości można zaznać więcej niż w jednym wymiarze oraz dla poczucia spełnienia i tego, że życie było dobre. Spokój ducha, niby coś tak banalnego, a jednak jakże trudno go osiągnąć.
  - Przyzwyczajenia? - Powtórzył tempo, śmiejąc się pod nosem w pewnym niedowierzeniu. Addams nie znał nikogo, kto z takiego powodu przychodził na cmentarz, a znał wiele osób, które praktykują to niemal codziennie. A może w tej głupotce jest pewien sens? Może rzeczywiście przyzwyczajenie do rozmów z kimś i czyjejś obecności przyciąga śmiertelników do nagrobków jak ćmy do światła? Będzie musiał chłop pogadać o tym z babciami.
  - Czasem lekarstwo nie działa od razu - zaznaczył od razu, sam blondyn też wiedział jak to jest. Niekiedy należy osiągnąć dno złe samopoczucia, aby dopiero się odbić i czuć się lepiej. Tego jednak już nie chciał mówić chłopakowi. Liczył, że jak stąd wyjdzie, prześpi się a rano spojrzy w swoją twarz w odbiciu lustra ze słowami: tego potrzebowałem. - A to, że tu jesteś, jest po prostu miłe - rzucił od niechcenia w formie pocieszenia. Młodzi ludzie byli zabawni w tym aspekcie.
Gabriel Le Blanc
Przyjezdn*
23 lat/a, 176 cm
student medycyny w Tulane University
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
    – Tak, przyzwyczajenia – powiedział, kiwając głową. – Rozumiem, że ty tak nie uważasz – uśmiechnął się lekko prowokacyjnie, chcąc zachęcić mężczyznę do dyskusji. Nie był osobą konfliktową. Nie wierzył w duchy i życie po śmierci, jednak przyjemnie słuchało się osób, które posiadały inne spojrzenie na świat. Można to nazwać otwartością umysłu. I chociaż Gabriel raczej nie był skłonny do zmiany swojego zdania na ten temat, to nie byłoby mądrym nie wysłuchać argumentów innych osób. – Jesteśmy przyzwyczajeni do osób, które odeszły, a ostatnie cząstki, które po nich mamy, są właśnie tutaj pod ziemią – stwierdził. Ludzie utożsamiali cmentarze z miejscami, w którym znajdują się osoby, które kochamy. Ciężko się wyzbyć tych uczuć. W rodzinie Gabriela, która była wierząca, cmentarze również były niezwykle ważnymi miejscami. Jego rodzina gromadziła się przy grobach i wspominała zmarłych. Gabriel lubił takie spotkania, bo można było powspominać momenty, które dzieliło się ze zmarłymi. On jednak utożsamiał cmentarze właśnie z tego typu rzeczami, nie szukał tutaj żadnych rozmów z duchami.
    Jak można się jednak domyślić, cmentarz musiał odgrywać jakąś rolę w jego życiu, skoro zdecydował się tutaj przyjść. Może potrzebował zobaczyć nagrobek dziewczynki, żeby raz na zawsze uświadomić sobie to, że odeszła i już nic nie da się zrobić. Jej śmierć nie była też jego winą. Po prostu stał z boku i przyglądał się, jak bardziej doświadczony personel medyczny próbuje ją uratować. Te starania jednak nie przyniosły oczekiwanego rezultatu i mógł być pewny, że skoro im się nie udało, to i jego pomoc nic by nie wskórała. A jednak stanie z boku też wydawało mu się niewłaściwym posunięciem. Możliwe, że to ta właśnie bierność była tym, przez co tak źle się czuł.
    – Dzięki, dobrze to słyszeć – powiedział, chociaż wątpił, że mężczyzna był jakkolwiek związany ze zmarłą dziewczynką, bo nigdy nie widział go w szpitalu. Niemniej jednak jego słowa nieco mu pomogły. Poczuł się lepiej.

Syfilis Addams
Dorek
Miejscow*
43 lat/a, 188 cm
Menager i przewodnik wycieczek w Cafe Lafitte in Exile
Awatar użytkownika
Whispers of life
An Aquarius isn't a rebel without a cause, they are the cause...
Gabriel Le Blanc


Wędrowcy ścieżkami wspomnień, odwracają swe kroki ku sennym krainom kamieni. Wśród chmur szarej melancholii, w ciszy jak spadające liście, przyzwyczajenia prowadzą ich na cmentarz - sanktuarium przemijania. To miejsce, gdzie dłonie wspomnień splatają się z zimnymi nagrobkami, gdzie szepty przeszłości tka się w opowieści o tych, którzy odeszli, ale czy każdy krok na tej ziemi jest akt wiernego oddania hołdu? Czy serca, które tam wędrują, tchną prawdziwą skruszoną tęsknotą, czy też tylko cieniem przyzwyczajenia? O, jak gorycz płynie z kamieni, gdy patrzymy na te maszerujące procesje, które stają się jedynie rytuałem, pozbawionym szacunku i refleksji.
  Bo czyż nie przemienia się tęsknota w puste gesty, kiedy staje się ona jedynie odruchem, przyzwyczajeniem? Nagrobki, zamiast być pomnikami życia, stają się jedynie punktami orientacyjnymi na mapie naszej rutyny, a serca tracą wrażliwość, czyniąc naszą obecność pustą jak niedopięty guzik. Gorzkie są łzy, które spadają na ziemię, gdy dostrzegamy, że nasze wizyty na tym cmentarzu stają się jedynie powtarzalnymi aktami, pozbawionymi znaczenia! To nie miejsce dla tych, którzy wędrują mechanicznie, lecz dla tych, których serca tęsknotą drżą, dla tych, którzy znaleźli w kamieniach śpiew wieczności, a nie tylko powierzchowność przyzwyczajenia.
  - Masz w telefonie numer do nieżywych już ciał? - Tak trochę cytując Nosowską się zapytał, ale nieco chciał zmienić temat, aby nie odpowiadać czemu przyzwyczajenie w tym przypadku uważał za coś obrzydliwego. Aż poruszył się niepewnie na ławce, zmieniając nieco pozycję. Nawet duszyczka dziewczynki to zauważyła i Syfilis mógł poczuć kojące ciepłe w okolicy ramienia, które w czułym geście rozprowadzało spokój po całym jego ciele. - Podziękuj sobie, nie mi - skwitował to krótko.
Gabriel Le Blanc
Przyjezdn*
23 lat/a, 176 cm
student medycyny w Tulane University
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
    Zamyślił się. Miejsce to chyba sprzyjało rozmyślaniom na najróżniejsze tematy. Nie zdziwiło go to, było tutaj spokojnie i cicho. No i w całej tej okolicy kryło się jakieś większe i głęboko ukryte piękno. Domyślił się, co ludzi przyciągało do cmentarzy. On sam jednak nie odnajdywał tutaj żadnego pocieszenia. Ot zwykłe miejsce przepełnione nagrobkami i miejscami, w których kiedyś znajdowały się ciała. Bo on, jako lekarz, właśnie tak myślał o ludziach po śmierci. Były to już ciała, pozbawione wszystkiego, co czyniło z nich jednostki.
    – Tak mam… dziwne to jest – przyznał. Coś mu oczywiście podpowiadało, że mężczyzna wcale tak o tym nie myślał, ale i tak nie powstrzymał się przed wypowiedzeniem swojej opinii. Nie miał wytłumaczenia na takie zachowanie. W sumie to nigdy o tym wcześniej nie myślał. Numery w telefonie zostawały dotąd, dopóki ktoś nie zdecydował się ich usunąć. Gabriel nie musiał robić żadnych porządków na liście swoich kontaktów, więc numery po prostu tam zostawały. Łącznie z tymi, które należały do ludzi, którzy już nigdy nie odbiorą od niego telefonu. Był chyba zbyt leniwy, by zrobić z tym porządek.
    – A co ty sądzisz o śmierci? Jest coś więcej niż ciemna pustka? – zapytał z ciekawości. Dopiero się spotkali i w sumie Gabriel nie miał prawa oceniać nieznajomego pod żadnym kątem, jednak coś mu podpowiadało, że pod tym względem byli całkowitymi przeciwieństwami.

Syfilis Addams
Dorek
Miejscow*
43 lat/a, 188 cm
Menager i przewodnik wycieczek w Cafe Lafitte in Exile
Awatar użytkownika
Whispers of life
An Aquarius isn't a rebel without a cause, they are the cause...
Gabriel Le Blanc


Syfilis przez chwilę obserwował cmentarz, nasłuchując delikatnych szelestów liści, które towarzyszyły ich rozmowie. Zastanawiał się nad odpowiedzią, przenosząc wzrok na kolejne nagrobki, które wyznaczały granice tej przestrzeni między życiem a śmiercią.
  - Cóż, dla mnie śmierć nie jest końcem, a raczej kolejnym rozdziałem – zaczął, jego głos nabrał delikatnego, niemal melodyjnego tonu. – Wierzę, że za tą ciemną pustką kryje się coś więcej. Coś, czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć za życia. Każda dusza wędruje dalej, niezależnie od tego, jak postrzegamy ciała, które zostawiamy za sobą. Syfilis przerwał na chwilę, pozwalając, by jego słowa wsiąkły w spokojną atmosferę cmentarza. Odetchnął głęboko, czując zimne powietrze na swojej skórze.
  – Może to dziwne, ale wierzę, że każde miejsce, każde wspomnienie ma swoje własne życie. Numery w telefonie, nawet te, które należą do zmarłych, są jak małe pomniki ich obecności.
– Uśmiechnął się lekko, patrząc na Gabriela. – Może nie odbiorą już nigdy, ale to nie znaczy, że przestali istnieć. Żyją w naszych wspomnieniach, w tym, co po sobie zostawili. - Zamilkł na moment, czując delikatne ciepło duszyczki dziewczynki, która wciąż była blisko. Jej obecność przypominała mu, że życie i śmierć są nierozerwalnie ze sobą związane.
  – Wiesz, Gabriel, cmentarze są pełne historii, które czekają, by je odkryć. Każdy nagrobek to brama do czyjegoś życia, do czyichś marzeń i lęków. Może warto czasem przystanąć i posłuchać tych szeptów przeszłości. Może wtedy dostrzeżemy, że śmierć nie jest końcem, a jedynie przejściem do innego stanu istnienia. - Syfilis spojrzał na Gabriela z łagodnym uśmiechem, czując, że ich rozmowa powoli zmieniała ich oboje. – A co do ciemnej pustki? Cóż, myślę, że to tylko część większej podróży, której sens zrozumiemy dopiero po jej zakończeniu. - Chociaż nie, go nie zmieniała w ogóle. Dalej czuł się starym creepem ze cmentarza. Bezapelacyjnie.
Zablokowany

Wróć do „Rozgrywki”