ODPOWIEDZ
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
021.
Kyra nie zamierzała brać udziału w licytacji – nie podejrzewała, by którykolwiek z przedmiotów mógł ją zainteresować na tyle, by przyszło jej do głowy licytować się o to z innymi, podbijając stawki i pewnie koniec końców kupując to za kosmiczną cenę, ale kiedy Ayida zaproponowały, by chociaż się temu przyjrzały, uznała, że to im właściwie nie zaszkodzi. Była też tak zwyczajnie ciekawa, za ile pójdą przedmioty, które były tego wieczoru wystawione na licytacji i czy jest to dokładnie tak snobistyczne, za jakie to uważała. Dopiła tylko drinka, którego szkoda było zostawiać i ruszyły.
Była pewna, że cały czas ma przyjaciółkę u boku i z tą też myślą wkroczyła do sali – w której odbywały się licytacje, jeśli dobrze zrozumiała lub wyczytała na ulotce. Niewiele myśląc przepchnęła się do przodu, chcąc zobaczyć o co tak zaciekle będą walczyli ci bogacze i nawet planowała rzucić jakimś zgryźliwym komentarzem w stronę Ayidy, ale kiedy odwróciła głowę, jej przyjaciółki nigdzie nie było. Obróciła się wokół własnej osi, próbując dostrzec, czy może nie rozdzieliły się gdzieś tutaj, czy jednak powinna się cofnąć, kiedy nagle jej wzrok trafił na jeden z przedmiotów wystawionych – jak sądziła – na licytację. Nagle wszystko wokół niej straciło znaczenie, a Kyra wpatrywała się w naszyjnik, który zdawał się emanować jakąś dziwną mocą. Darwood pierwszy raz poczuła, jakby coś mocno ją do niego przyciągało i zrobiła krok naprzód, gotowa jednak wziąć udział w licytacji – ba! Była bardzo zdeterminowana, by tę konkretną wygrać, ale nagle przed miejscem z naszyjnikiem pojawił się nie kto inny jak jeden z organizatorów i szybko zabrał talizman, rozglądając się, czy nie przykuł czyjejś niepotrzebnej uwagi. Kyra jednak nie mogła odebrać od niego zwrotu. A raczej – nie konkretnie od niego. I nie od naszyjnika. Koło mężczyzny z łatwością mogła dostrzec znajomą postać – tę samą, która zobaczyła wtedy na cmentarzu. A także w Gauche Crescent.
Powiedz o mnie Tristanowi.
Tristan. Przecież tak się nazywał mężczyzna, który przemawiał na otwarciu! I przewodniczący NOVA. Nagle ramię zaczęło ją piec, więc przycisnęła dłoń do miejsca, gdzie jakiś czas temu pojawiło się dziwne znamię, a w jej głowie rozbrzmiały słowa, których wcześniej nie słyszała. Trwała jak zaklęta, nim nie wybrzmiały ostatnie z nich. W rubinowej krwi twa gra.
Larissa! Kyra gwałtownie odwróciła się, chcąc zobaczyć, skąd dobiega głos ciotki, tak wyraźny, jakby stała tuż obok, ale nie dostrzegała jej w tym tłumie. Rozpychała się, kierując w stronę wyjścia, gdy nagle na kogoś wpadła.
Och, do diabła... – wymamrotała, zła, że ten ktoś nie zszedł jej z drogi i uniosła głowę, gotowa, by tę złość jakoś wyrazić. Ale ta przeszła jej jak ręką odjął, gdy zobaczyła znajomą twarz (o dziwo!!!) – Win. Co robisz, nie bierzesz udziału w licytacji? – spytała niedbale, nie skupiając jednak na nim spojrzenia, tylko rozglądając się na boki, jakby wciąż naiwnie wierzyła, że w tym tłumie naprawdę uda jej się dostrzec postać ciotki. Albo chociaż tego całego Tristana. Może rzeczywiście powinna mu powiedzieć o tym mężczyźnie?

Winston Palmer
Voodoo Queen
Ostatnio zmieniony ndz 30 cze 2024, 16:14 przez Kyra Darwood, łącznie zmieniany 3 razy.
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
025.
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że Winston nie czekał na licytacje, te bowiem zawsze były jakimś urozmaiceniem balu, wnosiły nieco emocji, adrenaliny. Stawki co prawda często przewyższały wartość licytowanego przedmiotu, aczkolwiek patrząc w szerszej perspektywie - ilość wyłożonych zielonych potrafiła się zwrócić, co oznaczało, że było to dobrą, przekalkulowaną inwestycją. W końcu dobre wrażenie, sprawienie, że ktoś istotny zwróci uwagę na hojnego darczyńcę, to w przypadku wielu osób miało zdecydowanie wyższą cenę, aniżeli to, ile stanowił czek i wylicytowany przedmiot otrzymany w gratisie. W głównym stopniu Palmer właśnie tak patrzył na tę atrakcję; jak na zbudowanie mocniejszej pozycji w hierarchii społecznej, a nie zaciekłe podnoszenie tabliczki, by za wszelką cenę otrzymać stary, podreperowany gramofon czy przykurzoną butelkę z dobrym winem (choć lubił gramofony i wino do kolacji też było okej od czasu do czasu, ale co poradzić, że jestem straszną gapą i licytacje mi uciekły). Załóżmy zatem, że prokurator zmierzał do kolejnej z sal, kiedy to dostrzegł coś, co sprawiło, że przystanął w miejscu, gdzieś zapewne przy wysokim filarze, i niby to przeglądając broszurę (którą chyba znał już na pamięć) przyglądał się sprzeczającej się parze, próbując jak najlepiej wyłapać i rozróżnić wyrzucane pojedynczo słowa. To, że w tle wciąż leciała muzyka, trwały licytacje (co także było głośne), a z kilku kierunków do jego uszu docierały naprzemiennie salwy śmiechu i strzępki rozmów innych ludzi, sprawiało, że ów zadanie nie było aż tak łatwe, jak można było pomyśleć. Win zrobił kilka kroków, niby to zmierzając na licytację, ale tak naprawdę zupełnie się na nią nie spieszył, kiedy to telefon w wewnętrznej kieszeni jego marynarki zawibrował. Sięgnął po smartfona, początkowo mając go wyciszyć (były sprawy ważniejsze, tak?), choć treść wiadomości od Morticia Ravenwood aż tak go zaabsorbowała, że od razu odpisał, w ostatniej chwili tłumiąc wulgarne słowo, które bardzo chciało się wyrwać spomiędzy męskich ust.
Z telefonem w dłoni podniósł głowę, z lekką irytacją stwierdzając, że para się rozproszyła, toteż ruszył przed siebie, licząc, że dostrzeże kobietę w najbliższej z sal z licytacjami, ale zamiast tego wpadł na, jak kolejnych trzech sekundach się okazało, Kyrę.
Och – posłał w eter mimowolnie – wow, diabłem jeszcze nikt mnie nie nazywał. Powinienem podziękować czy poczuć się urażony? – Uniósł brew, posyłając kobiecie dłuższe spojrzenie, a potem bezwiednie otaksował ją wzrokiem, choć komplement odnośnie jej dzisiejszego wyglądu zdążył posłać wcześniej smsem. Oboje wybrali czerń i złoto, ale to akurat nie było niczym bardzo nietypowym, skoro poniekąd te kolory były też jednymi z motywów balu.
Planowałem, ale coś mnie zatrzymało. – Zmarszczył czoło, powoli przekierowując wzrok z tęczówek Kyry, gdzieś ponad jej ramię, chcąc tym samym odszukać w sali albo Tristana albo tajemniczą nieznajomą, która wydawała się dziwnie intrygująca podejrzana.
Wszystko w porządku? – zapytał, ponownie kierując się do niej, wszak trochę już Darwood znał i dostrzegał na kobiecej twarzy te drobne niuanse, które sprawiły, że musiał się upewnić.

Kyra Darwood
Voodoo Queen
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
Obecność dzisiejszego wieczoru na balu utwierdziła Kyrę w przekonaniu, że to nie jest jej świat. Niby wszystko było takie estetyczne, idealne i pełne przepychu, ale Darwood cały czas nie mogła oprzeć się wrażeniu, że większość tych ludzi wcale nie chce tu być, a cel charytatywny jest jedynie przykrywką dla próżności i czymś, czym można się zasłonić przy każdego rodzaju ataku. Oczywiście, naprawdę miała nadzieję, że datki na fundację będą hojne, ale nie mogła nie przyznać racji przyjaciółce, która zwróciła uwagę na to, ile musiało kosztować przygotowanie tego balu. Pieniądze bogaczy wyłożone po to, by inni bogacze mogli się zrzucić na wybrany cel charytatywny. Wiedziała oczywiście, że być może to spłyca i odzywają się jej uprzedzenia, ale chyba wcale nie czuła się z tym jakoś bardzo źle.
Nie obracała się raczej w takich kręgach, dlatego większość ludzi obecnych na balu była jej zupełnie obca. Ale los (chyba powoli zaczynała w niego wierzyć, tak jak i w inne rzeczy) postanowił jej pokazać, że nie ma rzeczy niemożliwych i nawet w takim tłumie może wpaść na tę jedną osobę, którą zna. Oczywiście wiedziała, że Winston tu jest – zdążyła go już wcześniej zauważyć, tak jak i on ją, zanim nastąpiła ta wymiana wiadomości, po której była trochę zła, chyba bardziej na siebie, że – w swoim mniemaniu – znów dała się sprowokować w temacie jego żony. Ale mimo tego wszystkiego, w głębi duszy nawet się ucieszyła na jego widok.
Wiesz, że nikt normalny nawet by nie rozważał, czy to był komplement, czy nie? Jakie szczęście, że trafiłam na właściwego Palmera – rzuciła z rozbawieniem, a kąciki jej ust uniosły się w zaczepnym uśmiechu, kiedy mimowolnie nawiązała do ich rozmowy przez smsy. Nie upłynęło jednak wiele czasu, nim te opadły, a umysł Kyry znów powędrował w rejony, które popchnęły ją ku wyjściu z sali. Z tym, że teraz, te kilkanaście – kilkadziesiąt – sekund rozproszenia uświadomiło jej, że Larissy wcale przy niej nie było, a ona najwyraźniej miała omamy.
Znów przemknęło jej przez myśl, że może po prostu wariuje. Wprawdzie w jej rodzinie nie było dotąd potwierdzonych chorób natury psychicznej, ale... z drugiej strony, jej rodzina zajmowała się magią. Nie, zdecydowanie nie miała normalności w genach.
Hm? – wymruczała, uświadamiając sobie, że Winston przypatruje się jej, najwyraźniej czekając na odpowiedź na zadane przez siebie pytanie. – Jasne. Tak.Nie, niekoniecznie. Właśnie zobaczyłam ducha, a drugiego – być może – usłyszałam.Jak najbardziej w porządku – kłamanie na temat swojego stanu chyba wchodziło jej w krew. – Szukam tego mężczyzny, który przemawiał dziś na otwarciu, Tristana. Widziałeś go może? – Ona dość szybko niestety straciła go z oczu i choć wciąż tak naprawdę nie wiedziała, co powinna zrobić, jakaś część niej chciała posłuchać prośby tamtego mężczyzny i dotrzeć do Tristana. Jednocześnie wiedziała, jak absurdalne to jest, nie mogła przecież podbić do faceta, mówiąc mu, że duch ją przysłał.

Winston Palmer
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
Winston, kiedy odkrył, że na takich wydarzeniach warto bywać, uczestniczył w nich w miarę możliwości i wolnego czasu, którego (z wiadomych względów) nie miał jakoś wybitnie dużo, szczególnie w ostatnich tygodniach. Tym razem mógł połączyć dwie istotne (dla niego) sprawy, a mianowicie pokazanie się, mające ponownie przybliżyć go do ważniejszych ludzi w Nowym Orleanie (bo oczywistym było, bez zbędnego oszukiwania się, że nie wszyscy liczyli się tak samo, bo w teorii hasła o równości były piękne, a tak naprawdę świat rządził się swoimi własnymi, dość surowymi prawami), ukazanie, że troszczy się o lokalną społeczność, jest w stanie wypisać spory czek aż wreszcie umocnienie swojego nazwiska, by bardziej utarło się w pamięci innych. Palmer nie rozpowiadał nikomu o tym, że interesował go awans, co było całkiem logiczne i sensowne po tych kilku latach w prokuraturze, gdzie (tak sądził) udowodnił niejednokrotnie to, jaki poziom prezentował. Wiedział, że sprawy zaginięć są na tyle głośne i medialne, że zarówno przez chęć dotarcia do prawdy, ale i swoje własne, mniej empatyczne pobudki, planował skupić się na znakach zapytania jak najbardziej. I to właśnie było kolejnym powodem, dla którego wziął udział w balu charytatywnym.
Z jednej strony Elizabeth - niedoszła współorganizatorka, która przepadła bez wieści. Ludzie z WM, być może posiadający wiedzę, którą nie chwalili się wcześniej, a pod wpływem ukradkiem przemyconych i wypitych bąbelków mógł rozwiązać im się język. Z drugiej: NOVA. Dziwna organizacja, z równie nietypowymi zwyczajami. Każda napotkana osoba mogła być równocześnie olbrzymim źródłem nowych informacji, albo uraczyć go kompletnie nijaką, nudną rozmową.
Traf chciał, że przypadkiem usłyszał bardzo ciekawą wymianę zdań, szkoda, że nim zdążył dowiedzieć się więcej, sprzeczająca się para zmieniła miejsce rozmowy.
Normalność jest nudna – skwitował tylko i wzruszył ramionami. – Czyli tego wieczora uraczyłaś mnie już dwoma komplementami. – Pierwszy to to, że nazwała go (wcale nie, ale niech będzie) diabłem, a drugi: był najwyraźniej nienormalny. Pierwsza lepsza osoba mogłaby się nadąsać, usłyszawszy takie zwroty, ale nie on; Win zgrabnie odwrócił zasłyszane hasła na swoją korzyść.
Powoli (i bez przekonania) skinął głową, gdy Kyra potwierdziła, że wszystko było w porządku. Nie miał powodu ku temu, by jej nie ufać, nie chciał też drążyć tematu i dopytywać czy na pewno, aczkolwiek zmarszczył czoło, kiedy wspomniała o Tristanie. Tak się składało, że i on go szukał, zupełnie nie wiedząc, dlaczego robiła to ciemnowłosa.
To też nie było jego sprawą, choć tu nie mógł się powstrzymać przed zadaniem pytania.
Być może – odparł ostrożnie – dlaczego? Planujesz wstąpić do NOVA? – Uniósł brew, przyglądając się jej podejrzliwie. Gorzej, jeśli mu powie, że była i to od dawna, a on tego nie zauważył. Po głębszym zastanowieniu uznał, że nie, to niemożliwe. Nie odnotował przecież na sobie żadnych śladów ukąszeń po wspólnie spędzonych nocach.

Kyra Darwood
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
Roześmiała się mimowolnie na słowa Winstona dotyczące normalności, choć w zasadzie mogłaby się z nim zgodzić w tej kwestii (ale nie zamierzała tego robić teraz, żeby za bardzo jeszcze bardziej nie obrósł w piórka). Normalność była przede wszystkim pojęciem bardzo względnym, bo właściwie kto ustalał, co było normalne, a co nie? Wszystko w jakiś sposób było umowne i w zasadzie normalność dla każdego mogła oznaczać coś innego.
To nieprawda – zaoponowała, bynajmniej nie odnosząc się już do kwestii normalności. – Tak właściwie to uraczyłam cię dziś już trzema komplementami – wyjaśniła niemal od razu i teraz to ona przesunęła wzrokiem po sylwetce mężczyzny, po jakiejś minucie dopiero unosząc z powrotem spojrzenie, by zawiesić je na wysokości oczy Winstona. Oczywiście miała na myśli komplement dotyczący jego dzisiejszego stroju i tego jak w nim wyglądał, który wyraziła w wysłanej do niego wiadomości. – Ale nie przyzwyczajaj się – dodała, przygryzając dolną wargę, by powstrzymać cisnący się na usta uśmiech.
Być może Kyra nawet zdawała sobie sprawę z tego, że nie wypada zbyt przekonująco, ale miała świadomość, że Win nie będzie jej ciągnął za język, poza tym i tak nie mogłaby mu powiedzieć prawdy, nawet gdyby z jakiegoś powodu chciała. To nie było coś, co dało się łatwo wytłumaczyć. Jak miałaby przyznać się do tego, że od jakiegoś czasu – prawdopodobnie – widuje zmarłych, że ma dziwne sny, które już raz zaprowadziły ją do ciała zamordowanego mężczyzny i że jakiś czas temu na jej ramieniu pojawiło się znamię w kształcie runy? Gdyby usłyszała takie wyznanie od kogokolwiek, byłaby pierwsza do tego, by uznać kogoś za wariata, ale przecież wcale nie czuła, by z jej psychiką było coś nie tak. Z drugiej strony – czy osoby z tego rodzaju problemami nie wypierały tego do samego końca? Tak naprawdę Kyra czuła, że na ten moment jedyną osobą, z którą mogłaby się tym podzielić była jej przyjaciółka, dlatego, że wierzyła w takie rzeczy i nie postrzegałaby ich jako zaburzeń.
Westchnęła, starając się pohamować irytację, którą poczuła. Mogła się spodziewać, że uzyskanie odpowiedzi nie będzie wcale takie proste.
Być może... – rzuciła, powtarzając jego słowa, choć bardzo szybko potrząsnęła głową, by zaprzeczyć, aczkolwiek podejrzewała, że wiedział to od samego początku. – Nie, wolę trzymać się z daleka od dziwnych orleańskich organizacji. – To też nie była do końca prawda, w końcu spotkanie z Enklawą wciąż było w niej dość żywe, no i to właśnie od wydarzeń na cmentarzu zaczęły się w jej życiu dziać te wszystkie dziwne rzeczy. Zawahała się, zastanawiając, ile powinna – mogłaby – zdradzić Winstonowi, ale przecież byli po tej samej stronie. Chyba. Dlatego zrobiła krok naprzód, zmniejszając między nimi dystans; z boku pewnie wyglądali na flirtującą ze sobą parę, a Kyrze przede wszystkim zależało, by to, co powie, nie dotarło do żadnych niepożądanych uszu. – Myślę, że Tristan znał tego mężczyznę z Gauche Crescent. Nie wiem jeszcze, co ich łączyło, ale coś na pewno – powiedziała ściszonym głosem, uznając, że kłamanie w tej kwestii nie miałoby sensu. W końcu był zaangażowany w śledztwo, a to mógł być ważny trop.

Winston Palmer
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
Piórek w strojach - przede wszystkim kobiet - było na tym balu naprawdę wiele, zatem Winston nie musiał obrastać w kolejne, z drugiej zaś strony prawione przez Kyrę (trzy!) komplementy działały na męskie ego bardzo przyjemnie. I choć początkowo nie był pewien, jaki komplement miała na myśli ciemnowłosa, wystarczyło, że skupił się na tym, gdzie wędrowało jej spojrzenie, by już sobie przypomnieć i wiedzieć.
Szkoda. Byłoby to miłą odmianą – powiedział, niby to poważnie, ale niedługo po swoich słowach posłał Darwood krótki uśmiech. Wiedział, że zazwyczaj jeśli się czymś wymieniali, to raczej albo informacjami (głównie w związku z jej zaginioną ciotką), albo złośliwościami. Skłamałby, gdyby nagle oświadczył, że nie lubił tych drobnych, kąśliwych uwag.
To dobrze. Bałbym się wypić u ciebie lampkę wina, gdybyś kiedyś postanowiła mnie na nie zaprosić – mruknął, a kącik męskich ust raz jeszcze drgnął w uśmiechu. Różniło się teraz jedynie to, że mówiąc to, nie patrzył na znajomą, a spojrzeniem lawirował między przechodzącymi ludźmi. Niestety, nie widział tych postaci, które chciał wypatrzeć. Jak się później okazało, i Kyra poszukiwała jednej z nich.
W ciszy i skupieniu wysłuchał tego, co mówiła mu w dalszej kolejności, odrywając wzrok od pojawiającego się na miejscu Henry'ego Atkinsa (!!!), na widok którego zacisnął mimowolnie szczękę. Widok policjanta był tu niemałym zaskoczeniem; Palmer nie spodziewał się, że facet jest na tyle hojny, aby wziąć udział w balu charytatywnym, a tym bardziej kręcić się po salach, gdzie prowadzone były licytacje. I to właśnie te dziwne roztargnienie - na jego widok - które zostało zastąpione skupieniem - tu: na to, co mówiła ciemnowłosa - spowodowało, że ocucił go nagły, niespodziewany rozbłysk.
Pięę-ęęęęknie państwo wygląąą-daaają – zaświergotał mężczyzna zza aparatu. Czyli to zapewne ten, który na broszurze widniał jako atrakcja z lat dwudziestych. – Serdeee-eecznie zapraszam do wykupienia tej pamiątkowee-eej fooo-tografii – dodał, całkowicie przeszkadzając im w rozmowie i zupełnie niczego sobie z tego nie robiąc. Dopiero widząc powagę na twarzy prokuratora, rzucił coś o tym, że zdjęcie będzie gotowe do odebrania za chwilę, więc w tym czasie mogą się zastanowić czy chcą i podejść do odpowiedniego stanowiska. Wspomniał też, że warto kupić, wszak całość dochodu przeznaczona będzie na szczytny cel.
Tak, jasne – rzucił do jego pleców Win i spojrzał na Kyrę, łapiąc ją pod ramię i lekko odciągnąć w bok, gdzie było mniej ludzi.
Ten mężczyzna, którego ciało znalazłaś, nazywał się Lucien Devenport. Podobno był liderem sekty The Shadow Enclave – wypowiedział cicho, aby tylko ona mogła go usłyszeć i do jedynie wtedy, kiedy nachylił się, szepcząc gdzieś przy jej uchu.
Widziałaś naszyjnik, który na chwilę pojawił się na licytacji? – Uniósł wzrok, by sięgnąć nim kobiecych tęczówek, choć trwało to zalewie ułamek sekundy, bo wydawało mu się, że widział w tle przechodzącego między ludźmi Tristana. Kierował się do wyjścia? Do innej sali? Ciężko było z całą pewnością założyć, więc ruchem głowy wskazał kierunek, w którym powinni ruszyć.

Kyra Darwood
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
Popatrzyła na niego z niejaką konsternacją. Mimo tego, że znali się nie od dziś, Kyra nie była pewna, czy mimo uśmiechu, Winston tak całkowicie sobie z tego żartuje. A z drugiej strony – czy to nie była jakaś jej nadinterpretacja? Prawdą było, że wypracowali sobie całkiem niezły system współpracy, mimo wydarzeń z przeszłości. Nieprawdą było, że Kyra wyczekiwała momentu, kiedy ich drogi rozejdą się w dwie różne strony, tym razem już na dobre. Wiedziała, że kiedy odnajdzie się Larissa (mimo złych przeczuć, wciąż tliła się w niej nadzieja, że ta historia ma jeszcze dobre zakończenie) nie będzie już żadnego powodu, dla którego mieliby się widywać. I chyba jakaś część niej chciałaby odłożyć ten moment na dużo później, choć takie myśli obciążały jej sumienie. Przecież powinna chcieć, żeby jej ciotka znalazła się jak najszybciej.
I chciała, naprawdę chciała. Ale jednocześnie w jakimś niewielkim stopniu było jej szkoda na myśl o momencie, kiedy już nic nie będzie jej trzymało w Nowym Orleanie.
Każdy rozsądny facet na twoim miejscu i tak trochę bałby się wypić u mnie lampkę wina, bynajmniej nie w obawie przez krwią w kieliszku – skwitowała pół żartem, pół serio. Była to historia niemal stara jak świat, kiedy to zraniona kobieta na tyle mocno pałałaby żądzą zemsty za własne krzywdy, że w kieliszku, prócz wina, mogłaby się znajdować trucizna. Całe szczęście Winston nie podpadł Kyrze aż tak bardzo, by chciała sprawę rozwiązać w ten sposób, więc koniec końców raczej rzeczywiście nie miał się czego obawiać z jej strony.
Ciemnowłosa zamrugała, by nagle obok nich pojawił się fotograf, zakłócając ich rozmowę, proponując, by wykupili zdjęcie, które właśnie im zrobił. Na szczęście, być może orientując się, że nie wyglądają na zbyt szczęśliwych, że im przerwano, ulotnił się równie szybko, co pojawił, pewnie szukając kolejnych par czy grup, którym mógłby zaproponować to samo. Kyra bezwiednie pozwoliła, by Winston wyprowadził ich z tego tłumu, cały czas szukając wzrokiem oznak obecności Tristana.
Myślała, że niewiele już ją zaskoczy, a jednak informacje od Winstona sprawiły, że poczuła się totalnie skołowana.
Lucien Davenport... – powtórzyła szeptem po Winstonie, jakby próbowała odszukać we własnej pamięci jakiekolwiek informacje na temat tego mężczyzny. Ale rzecz jasna nic tam nie było. Może Elora wiedziałaby cokolwiek na jego temat. – Ale przecież jest jeszcze Ambrosia Benoit. Ona też była liderką sekty. Tak przynajmniej mówiło się w społeczności magicznej. – A Kyra wiedziała, że była to prawda. – To raczej nie może być przypadek, że oboje nie żyją?
Obróciła głowę akurat w momencie, kiedy Winston się prostował i próbowała powędrować spojrzeniem za jego wzrokiem, jednakże nic nie dostrzegła, postanowiła zatem zaufać Palmerowi i razem z nim ruszyła w kierunku, który wskazał.
Tak. To było dziwne, Tristan bardzo szybko zabrał go stamtąd. Tak jakby nigdy wcale nie miał trafić na licytację – przyznała, lekko marszcząc nos, jak zwykle, gdy nad czymś intensywnie myślała. – Dlaczego o niego pytasz? – dopytała, zerkając na niego kątem oka, cały czas pilnując, by nie wpaść (znów!) na kogoś.

Winston Palmer
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
Po - mniej więcej - dwóch pierwszych rozmowach, tych, które miały miejsce po niespodziewanym spotkaniu na początku roku w Nowym Orleanie, Palmer miał wrażenie, że kolejne wymiany zdań przychodziły im całkiem naturalnie. No może potrafiłby w pamięci przywołać jeszcze jeden okres, kiedy to po powrocie z Filadelfii trochę się mijali i panowała cisza z obu stron (ciekawe dlaczego), ale poza tym nie czuł się w żaden sposób niekomfortowo przez to, że mimo zapowiadanego końca, ten tak naprawdę nie miał miejsca. W przeciwieństwie do Darwood nie zastanawiał się jednak nad tym, co będzie wtedy, kiedy (jeśli) wróci Larissa. Chyba całkiem podświadomie założył, że Kyra będzie mogła odetchnąć z ulgą, przy okazji błędnie zakładając, że ciemnowłosa zostanie w Nowym Orleanie. Rzeczywiście - dlaczego miałaby, skoro jej wizyta związana była bezpośrednio z tajemniczą, przedłużającą się nieobecnością ciotki?
A co, słyniesz z tego, że po lampce wina zaczynasz rzucać zaklęcia, dosypujesz do niego cyjanku, czy zamieniasz się w modliszkę? – zagaił, przyglądając jej się z rozbawieniem. – Ciekawe, że o tym nie słyszałem, skoro każdy rozsądny facet bałby się to zrobić. Czyżbyś zyskała już taką renomę? – mruknął ponownie ze śmiechem i pokręcił głową. – Będę musiał z tych tajemniczych śmierci sprawdzić ofiary płci męskiej, między... – Urwał, mierząc Kyrę wzrokiem, jakby chciał oszacować, w jakim wieku mężczyźni byliby w spektrum jej zainteresowania. – Dwudziestym piątym a czterdziestym piątym rokiem życia – dokończył, trochę strzelając, no bo skąd akurat to miał wiedzieć. Nigdy nie rozmawiali o innych facetach niż on (to żadne zaskoczenie, że Winston lubił mówić o sobie) w kontekście jakiegoś jej partnera, czy to w kontekście romantycznym czy czysto fizycznym.
Zaryzykuję, nie jestem tchórzem – powiedział w następstwie – albo brakuje mi rozsądku. – Wzruszył lekko, dość nonszalancko ramionami, a utrzymanym na wysokości jej tęczówek wzrokiem sugerował, że to teraz jej posyłał wyzwanie. Czy ona będzie na tyle odważna (albo nierozsądna), by się go podjąć? Okaże się. Sam w każdym razie nie miał zamiaru się wpraszać na wspomniany kieliszek wina, albo narzucać się w jakimkolwiek innym aspekcie.
Spoważniał, gdy wrócili do tematu naszyjnika, Tristana, Luciena. Palmer westchnął ciężko i mina mu ewidentnie zrzedła.
Na sektach akurat się nie znam. – Uniósł dłonie w geście kapitulacji. – Przyjaciółka mi napisała, że był liderem, więc może... był wcześniej, jeszcze przed nią? Albo mają jakieś swoje... – Wciągnął powietrze i popatrzył na Kyrę, szukając w jej tęczówkach odpowiedzi. – Komórki organizacyjne i każda z nich ma lidera? – Zmarszczył czoło, bo naprawdę jeśli chodziło o te nowoorleańskie stowarzyszenia, to racjonalne i przyziemne spojrzenie na świat Wina, akurat tego nie ogarniało, zatem posługiwał się bardziej określeniami pasującymi do policji, a nie sekty...
Dobrze, że chociaż jakoś pojął te zjawy Morticia Ravenwood, która de facto napisała mu u Lucienie, a on teraz już sam biedny nie wiedział jak to z nim było.
Kłócił się z jakąś kobietą – wyjaśnił – zapytał, skąd miała ten naszyjnik, bo rzekomo należał właśnie do Luciena. Czyli wygląda na to, że Tristan się z nim znał – doprecyzował, wciąż przechadzając się z Kyrą i próbując wyłapać w tłumie albo Vossa, albo Jane, która patrząc na kontekst poprzednuch wydarzeń, oddała przedmiot na licytację.

Kyra Darwood
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
Kiedy przyjechała do do Nowego Orleanu przed miesiącami była pewna, że to będzie kwestia tygodni, zanim wróci do Atlanty i swojego życia tam. Potem, kiedy babcia poprosiła ją, by zajęła się Hoodoo House, a Kyra zrozumiała, że ta nieobecność się przedłuży, podjęła decyzję o złożeniu wypowiedzenia w swojej poprzedniej pracy, jednak wciąż zakładała, że to wszystko jest tylko chwilowe. Teraz już nie była tego tak pewna. I przede wszystkim nie wiedziała, czy chce, by to było rzeczywiście chwilowe.
Spędziłeś ze mną niejedną noc, Win. Zamieniłam się kiedyś w modliszkę? – spytała czysto retorycznie, z wyraźnym rozbawieniem. Może i miała niełatwy charakter, ale wciąż do modliszki chyba było jej daleko. Co do innych zarzutów... Postanowiła to przemilczeć. – Wow, spora rozpiętość! Nie powiem, lubię starszych mężczyzn, ale bez przesady – parsknęła mimowolnie, lekko kręcąc głową. Może nie pomylił się aż tak bardzo, bo rzeczywiście jej dotychczasowi partnerzy byli zwykle od kilku lat młodsi do kilku lat starsi, ale dotąd Kyra nie gustowała w aż tak dojrzałych mężczyznach, jak zasugerował tą Win. Zabawne, lecz wydawało jej się, że do tej pory to właśnie on był jej najstarszym partnerem.
To dobrze, bo mnie czasem też – przyznała w kwestii rozsądku, mimowolnie się uśmiechając na wspomnienie sytuacji, kiedy ostatni raz była tak nierozsądna – lub odważna – zależy jak na to spojrzeć. Wspólne wypicie lampki wina nie wydawało się niczym złym.
Kiedy Kyra wróciła do miasta, Enklawie musiała już przewodniczyć Ambrosia, z tego co wiedziała. To oznaczało, że zaginięcie Luciena musiało być jeszcze wcześniej. W takim razie – kiedy to wszystko się właściwie zaczęło?
Być może kiedy zaginął Lucien to właśnie Ambrosia objęła władzę. A teraz sama nie żyje. – Bycie liderem sekty nagle stało się strasznie niebezpieczne. I co właściwie wspólnego z tym wszystkim miał Tristan? Kyra nigdy nie słyszała o tym, by członkowie TSE i NOVA zacieśniali stosunki, a tu przecież chodziło o liderów dwóch organizacji. Kiedy przeszli do kolejnej sali, w której nie dało się dostrzec ani Tristana, ani – jak sądziła – kobiety, którą widział Winston, Darwood poczuła się zniechęcona. Poza tym miała trochę wyrzutów sumienia, że zostawiła Ayidę na tak długo samą.
Nie wiem, czy jest sens dalej ich szukać – stwierdziła, lecz zanim dodałaby coś jeszcze przed nią i Winem stanęła nagle nieco korpulentna, ale elegancko ubrana kobieta, z twarzą wykrzywioną złością.
Co za bezczelność! Najpierw gorszycie swoim tańcem przyzwoitych ludzi, a teraz będziesz się kręcić wokół takiego miłego dżentelmena! A tfu! – wycharczała, udając, że spluwa pod nogi Kyry, na co ta popatrzyła na nią osłupiała, zupełnie nie wiedząc o bo tej babie chodzi.
Słucham? O czym pani w ogóle mówi? – Naprawdę z całych sił starała się zachować powagę, a przede wszystkim nerwy na wodzy.
Już ty dobrze wiesz! Wszędzie wciskacie tę swoją ideologię i omamiacie porządnych ludzi, którzy nie są tak skrzywieni. – Tamta wciąż nie wydawała się mieć dość.
Kyra popatrzyła na Winstona, bezradnie wzruszając ramionami, a jej spojrzenie zdawało się mówić wariatka jakaś, jak nic!


Winston Palmer
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
Winston zagościł w Nowym Orleanie w okolicach swoich trzydziestych urodzin, nie wiedząc, jak długo będzie pełnił posadę prokuratora w tutejszym sądzie. Nigdy jednak nie miał jakichś większych uczuć co do zamieszkiwanego miasta; lubił je, skłamałby mówiąc, że nie, mieszkało mu się tu lepiej aniżeli w Chicago (to z wiadomych względów), aczkolwiek żadnego związku nie miała z tym wiara w cokolwiek paranormalnego i nadprzyrodzonego. Właśnie te aspekty: sekty, dziwne zgromadzenia, gangi, które niekiedy miały jakieś nagłe zrywy swojego działania i nie było wtedy za wesoło - to sprawiało, że było jednak trochę goryczy w tym lubieniu. Z drugiej strony wiedział, że ciężko było o większe miasto, gdzie nikt nie wierzył w nic dziwnego, było całkowicie bezpiecznie (po co byłaby wtedy jego praca?) i spokojnie. Wobec tego wszystkiego Palmer nie myślał o żadnym wniosku z prośbą o przeniesienie, ale też nie protestowałby, gdyby dostał ofertę pracy w innym, dużym mieście. Małomiasteczkowość preferował na wczasach, podobnie jak egzotykę albo wręcz przeciwnie, tereny, gdzie panował surowy, chłodny klimat i królowała natura.
Hmm... – mruknął przeciągle i spoważniał. – Chciałbym ci na to odpowiedzieć, ale tak się składa, że nie pamiętam. Musiałabyś mi przypomnieć – powiedział zadziornie, opierając wzrok na tęczówkach ciemnowłosej. I ten humor w tym przypadku nie był pobudzony w żadnym przypadku winem, albo innym wyskokowym trunkiem, wszak Palmer od kiedy przyszedł, raczył się samymi bezalkoholowymi koktajlami, zdecydowanie unikając wszystkiego, co zawierało czerwony barwnik.
Pamiętasz o naszych planach na moje urodziny? – zagaił w następstwie, bo skoro rozmawiali o wieku, a zbliżał się sezon letni, to to automatycznie kazało mu podjąć temat. Czasu było tak po prawdzie jeszcze trochę, choć ostatnie miesiące mijały ciemnowłosemu tak szybko, że był (niestety) przekonany, że nim się obejrzy, to lato dobiegnie końca. Lata przestały trwać całe lata...
Wiem – potwierdził, wracając wspomnieniami do tej konkretnej nocy, którą wspominał bardzo dobrze. I mimo wcześniejszych zgrzytów, niemalże zakończonej znajomości, nie mógłby powiedzieć, że jej nie lubił.
Pokiwał głową. Kiedy przeanalizował informacje ponownie, rzeczywiście wszystko zaczęło się zgadzać. Bo nawet jeśli Win, tak jak było już wspomniane, niekoniecznie interesował się sektami i zupełnie się na nich nie znał, tak z Ambrosią spotkał się raz, może dwa razy, dopóki nie zaczęła go nieco przerażać, gdy tematy zaczęły oscylować wokół TSE.
Ostatnia nadzieja to to, że sami się znajdą. Tak jak wcześniej – rzucił, przechodząc z Kyrą do kolejnej sali, i znów, jak na złość, mijając Atkinsa, który dość ostentacyjnie zmierzył ciemnowłosą wzrokiem. – Ten za to jest wszędzie. Rozprzestrzenia się jak jakiś... wirus. – Zacisnął szczękę, ale posłał koledze skinienie głową. Chciał dodać coś jeszcze, ale jego wywód przerwała nieznajoma kobieta. Prokurator najpierw stał zaskoczony, patrząc to na nią to na swoją towarzyszkę, aż wreszcie...
Matilda, tu jesteś – rzucił Henry, w pośpiechu podbiegając (niemalże) do żony (jak się okazało). – Szukałem cię, patrz, co udało mi się dostać. – Uśmiechnął się do żony (nieśmiało!), dzierżąc w dłoni dwa kieliszki, niczym jakieś trofea. I dopiero wtedy, kiedy skupił się na Winstonie i Kyrze, jego mina zrzedła, bo chyba i on dostrzegł w którymś z nich... diabła.
Dobry wieczór – przywitał się kulturalnie, patrząc to na policjanta, to na Matyldę. – Winston Palmer. – Podał kobiecie dłoń, widząc, jak ta patrzy na niego z konsternacją. – A to moja... przyjaciółka..., Kyra – przedstawił Darwood, by nie być niekulturalnym bucem za którego pewnie akurat oni go mieli, a kobieta przestała być nieznajoma.
Henry! – pisnęła Matilda. – Mówiłeś, że ten podły prokurator jest starszy od ciebie, gruby i łysiejący – kontynuowała jakby nigdy nic pani Atkins. Jej mąż zaś zrobił się jeszcze bardziej różowy na policzkach (co bardzo rzucało się w oczy na tle jego szarego garnituru) i pociągnął żonę w inną, dobrą stronę, bo zdecydowanie z dala od Wina i Kyry.
Wow – posłał w eter – pierwszy raz jestem w stanie mu współczuć – oświadczył z powagą, patrząc na plecy małżeństwa powoli niknącego pośród innych ludzi. Ewidentnie nie było między nimi fal.

Kyra Darwood
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
Jej Nowy Orlean był pełen magii i dziwnych rzeczy, rytuałów i zaklęć, talizmanów, szczęśliwych cyfr i zapachu kadzideł, nawet jeśli średnio w to wszystko wierzyła. Nie dało się tego przeskoczyć, w końcu wychowała się w takim, a nie innym środowisku. Mogła być najmniej zaangażowana w rodzinne wierzenia, ale nigdy nie wyzbyła się tego całkowicie. W jakimś stopniu magia, cokolwiek nią było, była w jej życiu obecna, choć lata spędzone poza miastem pozwoliły jej o tym zapomnieć.
Cóż… – zaczęła, odruchowo przygryzając dolną wargę. – Być może będę to mogła zrobić. Po wspomnianej przez ciebie lampce wina, tak żebyśmy się mogli raz na zawsze przekonać, jak się skończy taki wieczór. Przede wszystkim dla ciebie. Na pewno jesteś aż tak odważny? – zapytała, specjalnie wybierając odwagę ponad nierozsądek. W swoim własnym uporze mogłaby przypomnieć (głównie sobie), że to miało się zakończyć już dawno temu. Ale byłaby wtedy największą hipokrytką na świecie. Mogłaby też powiedzieć – znów przede wszystkim sobie – że mieli już swój czas, który upłynął niedługo przed jej powrotem do Nowego Orleanu. Żadnej z tych rzeczy tak naprawdę nie chciała jednak mówić, bo była coraz bliższa przekonania, że to już tak właściwie nie miało żadnego znaczenia. Nie miało też na nią takiego impaktu, jak powinno, choćby wymówiła to milion razy.
Boisz się, że spróbuję się wycofać? – spytała z uśmiechem, nie od razu odpowiadając wprost na jego pytanie. – Możesz już wspomnieć w pracy, że przez kilka dni pod koniec sierpnia będziesz nieuchwytny i lepiej, żeby żadni przestępcy nie próbowali popsuć naszego urlopu, bo będą mieli do czynienia ze mną – dodała po chwili, niby lekko żartobliwym tonem, a jednak zupełnie poważnie. Od samego początku traktowała zresztą tamtą rozmowę poważnie i kiedy wówczas zaaprobowała ten pomysł wspólnego wyjazdu, nie zamierzała się z niego wycofywać, nawet jeśli jeszcze wtedy trudno było jej sobie wyobrazić, jak to będziesz. Szkocja była na liście jej marzeń, Winstona – z tego co mówił – również, więc nie widziała powodu, dla którego mieliby tego nie zrealizować.
Była zaskoczona, kiedy razem z Winstonem wpadli na nielubianego przez niego policjanta, który zresztą również Kyrze nie przypadł do gustu, ale jeszcze większe zdziwienie wywołał fakt, że kobieta, która pojawiła się zaraz potem, obsypując Darwood lawiną niepochlebnych komentarzy, była jego żoną. Miała wrażenie, że uczestniczy w jakimś tragikomicznym spektaklu i właściwie odetchnęła z ulgą, kiedy Atkins oddalił się, zabierając ze sobą żonę.
Czyli mówisz, że małżeństwo robi z was, mężczyzn, mizoginistycznych dupków, którym należy współczuć? – Odwróciła twarz ku niemu i choć jej słowa mogły zabrzmieć na serio, to nieco zadziorny uśmiech wyraźnie psuł ten efekt. – To co, może dasz się porwać na parkiet na jeden taniec… przyjacielu? – zapytała, dość nieumiejętnie powstrzymując rozbawienie. Nic nie mogła poradzić na to, że w życiu nie pomyślałaby, że ją w ten sposób określi. Z drugiej strony, czy było aktualnie określenie, które właściwie opisywałoby ich relację? – Potem muszę wracać, żeby poszukać mojej przyjaciółki, z która będę dalej gorszyć porządne panie i panów lub zapijać smutki w alkoholu, skoro jesteśmy takim złem wcielonym. – Być może po prostu Matilda Atkins nie miała okazji widzieć dobrze bawiących się w swoim towarzystwie dwóch kobiet. Kyra podejrzewała, że ma dość smutne – z jej perspektywy – życie.

Winston Palmer
m.
Przyjezdn*
38 lat/a, 189 cm
Prokurator Generalny w Criminal Justice Square
Awatar użytkownika
Whispers of life
Win a no-win situation by rewriting the rules.
Kiwnął głową, dając jej znać, że przyjmuje zaproszenie i bynajmniej nie zamierzał się wycofać. Nawet jeśli początkowy temat wywiązał się całkiem żartobliwie i długo w formie żartu był prowadzony, tak teraz zamierzał odwiedzić Kyrę całkiem na poważnie.
Wezmę ze sobą wino. Wiesz, tak w razie czego, gdybyś miała dwa w takich samych butelkach, a jedno z nich zatrute – rzucił, zaciskając wargi, by się nie zaśmiać. Wiadomym było, że i tu pozwolił sobie na żart, jednakże pobrzmiewała w nim prawdziwa deklaracja - nie miał problemu z tym, by wziąć ze sobą wino, szkoda tylko, że nie udało mu się wylicytować tego, które znajdowało się na dzisiejszej aukcji. Byłoby to całkiem ciekawym dopełnieniem, ale nie wątpił, że znajdzie jakiś godny temu zamiennik.
Tak – przyznał zgodnie z prawdą – że powiesz, że to był żart i nic takiego nie pamiętasz – dodał, po czym uniósł dłonie w geście kapitulacji. Naprawdę przeszło mu to przez myśl, możliwe, że przez to, że wiele ich rozmów miało całkiem żartobliwy ton, wydawało się dwuznaczne, złośliwe też, a tak w rzeczywistości ich faktyczny przekaz znajdował się jeszcze gdzie indziej.
Mam nadzieję, że do tego czasu znajdziemy sprawcę lub sprawców ostatnich wydarzeń. – Z naciskiem na sprawców jednak, bo sprawa zdawała się tak powiązana, że Palmer szczerze mówiąc wątpił, że mogła stać za tym jedna osoba. Za dużo rzeczy się działo, często miało się wręcz wrażenie, że dzieją się równocześnie, a mimo tego osoba za to odpowiedzialna była nieuchwytna. Istniało prawdopodobieństwo, że faktycznie ktoś wywrócił spokój w mieście do góry nogami w pojedynkę, bo nie można było tego wykluczyć, aczkolwiek na pewno byłby tym faktem zaskoczony.
Po prostu dupków – potwierdził i zaśmiał się. – Mizoginistyczna była bardziej jego żona w tej sytuacji – mruknął, przekierowując wzrok na ciemnowłosą, jakby wymownym spojrzeniem chciał jej przypomnieć, w jaki sposób zwróciła się do niej Matilda.
Ostatni raz rozejrzał się, ale bardziej w poszukiwaniu Tristana albo Jane, a nie Atkinsów, i z krótkim westchnięciem stwierdził, że Kyra miała rację i należało te poszukiwania odpuścić.
A skoro mowa o nich...
Wiesz coś nowego w sprawie Larissy? – zapytał, w następstwie pociągając ją w stronę parkietu. Nie tańczył najgorzej, miał całkiem niezłe poczucie rytmu, toteż jeśli liczyła, że go zawstydzi, a Palmer zacznie szukać wymówek - to to nie wyszło.
O alkoholu to tu chyba tylko można pomarzyć. To bezalkoholowe prosecco, które serwują, jest paskudne – ostrzegł, zgodnie z tym, co on pił; alkoholu nie uświadczył, czerwonych drinków się wystrzegał, ale wspomniane wino musujące też nie należało do najlepszych.

Kyra Darwood
A.
Miejscow*
31 lat/a, 173 cm
grafik freelancer i właścicielka w hoodoo house
Awatar użytkownika
Whispers of life
I desire the things which will destroy me in the end.
Jeśli dzięki temu poczujesz się bezpieczniej – skwitowała, posyłając mu uśmiech. Wiedziała, że się zgrywa – tak jak i ona od samego początku tej rozmowy. Oczywiście, wyłącznie w kontekście ewentualnego trucia kogokolwiek, a nie samego spotkania. Bo akurat jej zaproszenie nie było wcale żartem. Dokładnie tak jak opcja wspólnego wyjazdu z okazji urodzin Winstona. Owszem, pomysł, który padł w Filadelfii mógł pozostać jedynie w sferze nigdy niezrealizowanych planów, ale Kyra wcale nie chciała go tam umieścić. Owszem, wtedy przystała na niego dość spontanicznie, myśląc jednocześnie, że do tego czasu może się zdarzyć wiele rzeczy, które im to uniemożliwią. Przede wszystkim – wówczas jedną z myśli w jej głowie było to, że do końca wakacji już od dawna będzie poza Nowym Orleanem. Na to się jednak póki co nie zanosiło Ale teraz – naprawdę chciała tego wyjazdu.
Nigdy nie traktowałam tego jako żart – przyznała, wzruszając przy tym delikatnie ramionami, bo z jakiegoś powodu wydawało jej się istotnym, by to głośno wybrzmiało.
Pokiwała głową, niemo wyrażając to samo życzenie. Miała wiele sposobności, by myśleć nad całą tę sprawą, choć pewnie o wielu szczegółach nie miała pojęcia i sama nie wiedziała, czy jedna osoba byłaby w stanie opracować taki plan, a przede wszystkim zostawić za sobą tyle trupów.
Okej, po prostu dupków – poprawiła się, dorzucając do tego pojedyncze skinienie głową. Rzeczywiście, w tej konkretnej sytuacji to nie Henry był mizoginem (ale może dlatego, że po prostu nie miał za wiele do powiedzenia), a jego żona, co też pozwoliło Kyrze stwierdzić, oboje byli siebie warci. Wciąż jednak pamiętała, w jaki sposób zachowywał się wtedy w Gauche Crescent i to sprawiło, że nawet żona z piekła rodem nie była powodem, by mieć do niego choćby cień sympatii.
Nie liczyła na to, że go zawstydzi, tylko że będą mieli okazję zatańczyć, zanim pójdzie poszukać Ayidy.
Niestety nie. Po tamtej rozmowie u ciebie, zgłosiłam się na policję, niby podjęli jakieś działania, ale póki co nic nie mają. Albo to ja o niczym nie wiem. – Taka opcja również istniała. Może policja znalazła coś nowego, ale jeszcze tego nie ogłaszali. Kyra bardzo by sobie życzyła, by tak było.
Jak to, nie byłeś w sali z barem? Kelnerzy tak nieporadnie podawali to hasło, że myślałam, że zaraz wszyscy będą wiedzieć, gdzie znaleźć alkohol – przyznała, przez kolejnych kilka minut skupiając się już na tańcu, póki trwała piosenka. Kiedy ta się zmieniła, Kyra stanęła na palcach i przysunęła usta do ucha Winstona, by podać mu hasło do Speakeasy. Potem musnęła wargami jego policzek, rzuciła do zobaczenia i ruszyła, by poszukać przyjaciółki.
Koniec.
Winston Palmer
ODPOWIEDZ

Wróć do „Midnight Soiree”