ezezaur 🦖
Miejscow*
36 lat/a, 185 cm
Prawnik w Quantum Finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
2nd
Summer breeze makes me feel fine

Pomimo tego, że ostatnimi czasy miał na głowie całkiem sporo pracy, bo w firmie jego przyszłego teścia działo się naprawdę wiele, to chciał gdzieś wyjechać na wakacje. Dobrze wiedział, że Baron tylko czekał, aż mu coś zaproponuje, bo chłopak już od jakiegoś czasu coś przebąkiwał, że chciałby się gdzieś wybrać. Cały czas go zbywał i tłumaczył mu, że na razie nie ma na to czasu, ale w pewnym momencie pokazała mu się reklama kilkudniowego rejsu po Karaibach. Pewnie gdyby nie to, że jakiś czas temu pojawił się temat ślubu na wycieczkowcu, to nawet nie zwróciłby na to uwagi, ale skoro planowali coś takiego i oboje zdawali się poważnie podchodzić do tego pomysłu, to uznał, że taki krótki wakacyjny rejs będzie dobrym sprawdzianem. Trochę słabo by było, gdyby się okazało, że któryś z nich nie czuje się dobrze podczas rejsów. Co innego wypłynąć na godzinę albo dwie, ale co innego mieszkać przez kilka dnia na statku. No i musiał przyznać, że wnętrze statku go urzekło. Na pierwszy rzut oka widać było, że statek został zbudowany lata temu, ale był niezwykle elegancki. Ceny też były eleganckie, co sprawiło, że zastanowił się nad tym trochę dłużej. Był bogaty, jego narzeczony jeszcze bardziej, ale mimo wszystko zawsze bolała go kieszeń, gdy miał wydać na raz tyle pieniędzy. W pierwszej kolejności chciał wysłać tę ofertę do Barona, żeby się z nią zapoznał, ale w ostatniej chwili cofnął wysyłanie, bo uznał, że być może to będzie dobra niespodzianka. Zarezerwował kabinę z balkonem, bo ta wydała mu się najwygodniejsza. Co prawda, swoje trzeba było dopłacić, ale skoro było ich stać, to dlaczego mieli cisnąć się w jakiejś klitce? Jeszcze tego samego wieczoru oznajmił chłopakowi, że w następnym miesiącu wybierają się na wakacje. Powiedział mu tylko tyle, co musiał wiedzieć, żeby odpowiednio się spakować. Tak na dobrą sprawę, to cholernie mu się poszczęściło, bo zwykle ten rejs trzeba było rezerwować rok wcześniej, ale akurat zwolniło się kilka kabin. Nie wnikał, co się stało, ale obstawiał jakieś koło bogatych emerytów, które musiało zrezygnować, zostawiając po sobie kilka wolnych miejsc.
Pomimo tego, że Baron co jakiś czas dopytywał, gdzie jadą na wakacje, to nic mu nie powiedział. Jako prawnik był dość dobry w dochowywaniu tajemnic i nie pisnął ani słowem. Kilka dni przed rejsem zaczął się stresować, że być może robił błąd, nie wspominając nic o swoich planach, bo równie dobrze Chamberlain mógłby nie mieć ochoty na takie wczasy. Dzień przed wakacjami stresował się tak bardzo, że miał problem z zaśnięciem, przez co nie był jakoś wyjątkowo wyspany. Zorientował się, że nie był jedyny, bo widział, że Baron równie przewracał się z boku na bok. Na szczęście rano udało im się jakoś wstać i zaraz po śniadaniu spakowali się do samochodu i ruszyli w stronę portu. Do samego końca udało mu się dotrzymać w tajemnicy to, że wypływają w rejs, więc gdy zaparkował na odpowiednim parkingu i wysiadł z auta, to posłał chłopakowi zaczepny uśmiech. — Coś mówiłeś, że chciałeś brać ślub na statku, czy tylko mi się przesłyszało? — rzucił. — Chyba najpierw wypada sprawdzić, czy para młoda w ogóle lubi takie rejsy — dodał i puścił mu oczko. Podszedł do bagażnika, z którego wyciągnął obie walizki i podjechał z nimi do swojego narzeczonego. Podsunął mu tą jego i sprzedał mu krótkiego buziaka. — Czy takie wczasy satysfakcjonują mojego księcia? — zapytał i uśmiechnął się do niego delikatnie.

Baron
cadosky
Miejscow*
22 lat/a, 180 cm
asystencik tatusia w quantum finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
i'm dazed
swept up taken by the waves
they keep on getting in the way
The Second One
Blowin' through the jasmine in my mind

Zdecydowanie był ostatnimi czasami przepracowany. Co prawda, nie miał jakiegoś wymagającego stanowiska, bo pomagał swojemu ojcu i był jego asystentem, ale ten od jakiegoś czasu naprawdę go cisnął. Zupełnie tak, jakby lada moment miał się zawinąć z tego świata, a takiej myśli Baron nawet do siebie nie dopuszczał. Jasne, ostatnio stan jego ojca nieco się pogorszył, ale nie na tyle, żeby ten musiał siedzieć w domu czy brać wolne w pracy. Z tego powodu Chamberlain uważał, że to było takie przejściowe i zaraz mu się polepszy. Był jednak dość przytłoczony tym co się działo teraz zarówno w jego życiu prywatnym, jak i w pracy. W dodatku byli też z Peregrinem w trakcie planowania ślubu, co też przysparzało mu nieco nerwów. Potrzebował urlopu, żeby odsapnąć i się zrelaksować. Od czasu do czasu wspominał o tym Perrinowi, ale mężczyzna był tak samo zapracowany jak on. Chciał wziąć urlop razem z nim, żeby mogli ten wolny czas spędzić wspólnie, ale z dnia na dzień coraz bardziej zaczynał wątpić w to, że będzie to możliwe. Dlatego, gdy mężczyzna mu oznajmił kiedy ma wziąć urlop, oraz że coś dla nich zaplanował, to był tym naprawdę zaskoczony. Wiadomo, cieszył się, że tak wyszło i od razu wziął sobie urlop na ten czas, ale nie było to coś, czego się spodziewał.
Oczywiście, cały czas męczył starszego aby powiedział mu co tak właściwie ten zaplanował i gdzie go zabierał, ale Fontenot był nieustępliwy i nie puszczał pary z ust. W końcu pogodził się z tym, że nic od niego nie wyciągnie i nie miał wyjścia, jak tylko poczekać do dnia wyjazdu. Na szczęście, nie zostało do niego zbyt dużo czasu, więc chociaż tyle dobrego, że nie będzie musiał się zbyt długo uzbrajać w cierpliwość. Wziął sobie też do serca uwagi mężczyzny co do tego, co powinien spakować, chociaż i tak niekoniecznie miał podejrzenia co do tego, gdzie mogli się wybierać. Dzień wcześniej został u starszego na noc, bo musieli dość wcześnie wstać. Niestety, był tak podekscytowany tym wyjazdem, że nie mógł spać praktycznie całą noc i tylko przewalał się z boku na bok. Wyglądało też na to, że Peregrine również miał problemy z zaśnięciem. Poranek minął im w ekspresowym tempie i nim się obejrzał, obaj już siedzieli w samochodzie i jechali... no właśnie. Sam nie wiedział gdzie. Wciąż nie miał podejrzeń co do tego, gdzie tak właściwie starszy go zabierał i zaczęło mu świtać dopiero wtedy, kiedy zaczęli zbliżać się do portu. Był tylko jeden powód, dla którego mieliby jechać akurat tam. Gdy mężczyzna zaparkował i wysiadł z auta, to poszedł w jego ślady. Po wyjściu z auta przeciągnął się i spojrzał na Perrina, gdy ten się odezwał. — No coś tam wspominałem — powiedział i uśmiechnął się do niego. — I sprawdzić, czy żaden z panów młodych nie ma choroby morskiej — odparł rozbawiony. Powiódł za nim wzrokiem, kiedy ten podszedł do bagażnika, po czym wziął od mężczyzny swoją walizkę, kiedy ten do niego z nią przyszedł. Uśmiechnął się delikatnie na tego buziaka, którego od niego dostał. — Tak, jak najbardziej. Dziękuję — powiedział. Zdecydowanie potrzebował takiego relaksu i ucieczki od wszystkiego, więc jak najbardziej był to dobry pomysł.

Perrin
ezezaur 🦖
Miejscow*
36 lat/a, 185 cm
Prawnik w Quantum Finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
To wygląda na to, że z moją starczą pamięcią nie jest jeszcze aż tak źle — zaśmiał się krótko pod nosem i pokręcił głową na boki. — Otóż to. Trochę słabo by było, gdyby któryś z nas poczuł się źle w trakcie ślubu albo wesela — odparł. Zdecydowanie nie chciałby takich rewelacji na swoim ślubie. Nawet jeżeli brał go głównie przez wzgląd na te pieniądze, które Baron odziedziczy, a które jemu też się skapną, to chciał, żeby wszystko było idealne i dopięte na ostatni guzik. Żaden z gości nie mógł narzekać na cokolwiek. Każdy szczegół miał być idealny. Nie wyobrażał sobie, jak by się okropnie czuł, gdyby coś poszło nie tak. To byłaby spora ujma na jego ego i dumie. Ulżyło mu, kiedy młodszy powiedział, że był zadowolony, bo nie był pewien, czy tak będzie. Równie dobrze Baron mógłby w ogóle nie mieć ochoty na spędzanie wczasów na statku. Jakby na to nie spojrzeć, była to dość specyficzna forma spędzania urlopu. — Później mi odpowiednio podziękujesz — odparł i uśmiechnął się o niego zaczepnie. Wyciągnął rękę w jego stronę, żeby złapać go za dłoń i ruszył w stronę wejścia na statek. Pokazał mężczyźnie z obsługi bilety, a chwilę później byli już na pokładzie, gdzie kolejna osoba z obsługi dała im po karcie do ich kabiny i poinstruowała, jak się tam dostać. Wysłuchał tego wszystkiego, po czym podziękował i skierował się w stronę, w którą miał się skierować. Gdy dotarli na miejsce, otworzył drzwi i przepuścił młodszego w drzwiach, by ten wszedł jako pierwszy. Wszedł za nim i odstawił walizkę pod ścianą. — Chcesz najpierw się trochę rozpakować czy od razu przejść się po statku? — zapytał. Podszedł do niego, złapał go w talii i do siebie przyciągnął, by następnie przeciągle go pocałować. — Wieczorem ma być elegancka kolacja z koncertem muzyki klasycznej na żywo — zaczął, gdy oderwał się od jego ust. — Mam nadzieję, że wziąłeś ze sobą ładny garnitur tak, jak cię prosiłem — dodał jeszcze i przyjrzał mu się podejrzliwie. Co prawda, takie stroje nie były obowiązkowe, ale wydawało mu się, że skoro rejs był z tych eleganckich, a kolacja ma składać się z drogich dań, a do tego ma im przygrywać na żywo muzyka, to nie powinni iść na nią w czymś, co nie byłoby reprezentatywne. Odsunął się od niego, żeby przejść do drzwi balkonowych, które otworzył i wyszedł przez nie na zewnątrz. Wsparł się przedramionami o barierkę i wbił spojrzenie w port. — Już nie mogę się doczekać, jak będziemy mogli sobie tutaj posiedzieć późnym wieczorem, a wokół będzie tylko noc i ocean — powiedział, zerkając na niego przez ramię. Nawet jeżeli ten związek ostatnim czasem z jego strony był tylko szansą na zdobycie fortuny, to Baron nadal był dla niego ważny i lubił robić z nim te wszystkie romantyczne rzeczy, które robiły pary. Niestety nie mieli ku temu wielu okazji, bo oboje byli zapracowani, ale teraz miał zamiar trochę nadrobić. Wiadomo, że w ten sposób będzie sprawiał, że chłopak tylko bardziej będzie go kochał, a im bardziej będzie kochał, tym łatwiej będzie mu później nim manipulować.

Baron
cadosky
Miejscow*
22 lat/a, 180 cm
asystencik tatusia w quantum finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
i'm dazed
swept up taken by the waves
they keep on getting in the way
Nie, nie jest — odparł rozbawiony i również pokręcił na boki głową. — Niby już pływałem na jachcie ojca, ale taki dłuższy rejs to chyba co innego — stwierdził. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się być na żadnej łodzi czy statku dłużej niż jeden dzień, więc nie wiedział, jak jego organizm zareaguje, kiedy przyjdzie do spędzenia na wodzie dłuższego czasu. Miał nadzieję na to, że nic mu nie będzie, bo naprawdę napalił się na ten ślub na promie i nie chciałby z tego rezygnować. Nawet nie miał pomysłu gdzie indziej ten ślub mógłby się odbyć, poza tym nie lubił zmieniać swoich planów, zwłaszcza kiedy dotyczyło to takich ważnych wydarzeń jak to. No i nie można było zapominać o tym, że wciąż jednak był gówniarzem, a co za tym szło, jak czegoś chciał, to po prostu musiał to dostać i koniec kropka. — To na pewno — odparł w odpowiedzi, a na jego ustach również zagościł zaczepny uśmiech. Doskonale wiedział, co takiego Peregrine miał na myśli i mu insynuował. Kiedy mężczyzna wyciągnął w jego stronę rękę, chwycił jego dłoń i ruszył za nim. Poczekał, aż starszy okaże bilety, a po wejściu na pokład od razu podeszli do kolejnej osoby z obsługi. Wysłuchał uważnie wszystkich instrukcji, która ta im dała, po czym skierował się z mężczyzną w stronę ich kabiny. Był bardzo ciekaw tego jak będzie wyglądała w środku. Nigdy w życiu nie miał okazji jeszcze być na takim wycieczkowcu, więc będzie to dla niego całkowicie nowe doświadczenie. Gdy dotarli na miejsce i starszy przepuścił go w drzwiach, wszedł do środka i odstawił swoją walizkę pod ścianą. Wszedł nieco bardziej w głąb kabiny, rozglądając się dookoła. — Obojętne mi, jak ty wolisz. Możemy się rozpakować teraz albo później — odpowiedział, odwracając się w jego stronę i uśmiechając się delikatnie. Gdy Perrin do niego podszedł i tak go objął, przyciągając go do siebie, zarzucił ręce na jego szyję. Chętnie odwzajemnił jego pocałunek, wydając przy tym z siebie cichy pomruk. Cholernie cieszył się z tego, że będą mieli teraz trochę czasu tylko dla siebie i nikt nie będzie im w tym przeszkadzał. Ostatnio nie mieli go niestety zbyt wiele. — Nie mogę się już doczekać — stwierdził. — Tak, wziąłem. Teraz przynajmniej wiem, po co kazałeś mi go wziąć — powiedział rozbawiony i pokręcił lekko głową na boki. Zdecydowanie taki ubiór będzie pasował do wykwintnej kolacji w eleganckiej restauracji z koncertem muzyki klasycznej na żywo. Na co dzień i tak ubierał się dość formalnie, ale takie okazje zdecydowanie wymagały bardziej eleganckiego ubioru. Kiedy mężczyzna się od niego odsunął i ruszył w kierunku balkonu, powiódł za nim wzrokiem. Po chwili ruszył za nim, żeby do niego dołączyć. Stanął obok niego, również wspierając się ramionami o barierkę. — Widoki pewnie będą jedyne w swoim rodzaju — odparł. — Tylko nie będziemy mogli za dużo pić, żeby przypadkiem któryś z nas nie wypadł za burtę — powiedział ostrzegawczo. Mimo wszystko, taka kabina z balkonem była dość ryzykowna, zwłaszcza, kiedy było się pod wpływem alkoholu. Cholernie cieszył się na ten rejs oraz na ten ślub. Wiele się działo w jego życiu i niekoniecznie było to coś dobrego, a takie rzeczy jak planowanie ślubu i sam fakt tego, że brał go z Peregrinem sprawiały mu radość i jakoś pomagały mu sobie radzić z chorobą jego ojca i tym, że jego stan się pogarszał. Na pewno o wiele gorzej by sobie z tym radził, gdyby nie miał oparcia w swoim ukochanym.

Perrin
ezezaur 🦖
Miejscow*
36 lat/a, 185 cm
Prawnik w Quantum Finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Na pewno coś zupełnie innego — odparł. Sam czasami pływał na jachcie i wtedy nie miał żadnych problemów, ale nie wiadomo jak to będzie, kiedy statek będzie o wiele większy, a do tego będą na nim kilka dni. Co prawda, z przerwami na zwiedzanie, ale koniec końców najwięcej czasu spędzą właśnie na nim. — Cieszę się, że jesteś tego świadom — puścił mu oczko. Oczywiście, że insynuował mu jeden konkretny sposób na to, jak mógłby mu podziękować i wiedział, że Baron od razu domyślił się, o co chodziło. Nie dało się zaprzeczyć temu, że miał swoje potrzeby i skoro miał pod ręką swojego narzeczonego i na rejsie będą mogli zająć się tylko sobą, a nie pracą, to miał zamiar z tego odpowiednio skorzystać. Miał nadzieję, że kabina, którą wynajął, będzie się Baronowi podobała. Wziął z tych najdroższych, więc słabo by było, gdyby chłopak uznał, że jednak jest chujowo. Nie po to się tak wykosztował, żeby miało się okazać, ze młodszy nie był zadowolony. Na szczęście wyglądało na to, że nie musiał się tym martwić. — Ja bym chętnie przeszedł się po pokładzie, zwłaszcza że pewnie niedługo będziemy wypływać — odparł. Chciałby zobaczyć, jak Nowy Orlean znika gdzieś za horyzontem. Poza tym był bardzo podekscytowany tym rejsem i chciałby już zobaczyć, jakie atrakcje mają do dyspozycji. Widział ich naprawdę sporo na stronie oferty, więc na pewno nie będą się nudzili. Chociaż tak na dobrą sprawę, to przez ten pocałunek nabrał ochoty na trochę inne rzeczy, niż zwiedzanie, ale nie miał zamiaru wyjść na jakiegoś napaleńca, który pierwsze co, po zameldowaniu się, rzuca się na swojego narzeczonego. — Podobno mają tutaj szefa kuchni, który kiedyś pracował w lokalu z gwiazdką Michelin — podzielił się z nim informacją, którą wyczytał. — Już nie mogę się doczekać, aż cię w nim zobaczę — uniósł kącik ust w zaczepnym uśmiechu. Nawet jeżeli na co dzień chłopak chodził ubrany dość formalnie ze względu na pracę, to te garnitury, które miał na wyjście, Perrinowi bardziej przypadały do gustu. Miał słabość do młodszego, kiedy był ubrany w taki sposób. Spojrzał na Barona, gdy ten wyszedł na balkon i stanął obok. Od razu stanął za nim, żeby móc objąć go w pasie. — Z całą pewnością — odparł. — Mówisz? — zaśmiał się krótko. — Może coś w tym jest. Trochę nieciekawie by było, gdyby któryś z nas się utopił — dodał. Wcześniej o tym nie pomyślał, ale może rzeczywiście kabina z balkonem była trochę ryzykowna. Nachylił się nad nim, żeby trącić czubkiem nosa jego policzek. — Cieszę się, że tutaj z tobą jestem — powiedział. Myślał, że nie uda im się wyrwać na jakieś wczasy, ale na szczęście jednak się udało. Widział w tym wyjeździe kolejną okazję do tego, żeby pokazać chłopakowi, jak był czuły i jak dobrze mu z nim będzie, żeby przypadkiem nie rozmyślił się co do ślubu. — To co? Idziemy? — zapytał. Sprzedał mu jeszcze buziaka, po czym puścił go i wrócił do środka, żeby poczekać na niego. Poczuł, że coś zawibrowało mu w kieszeni, więc sięgnął po telefon. Przeczytał pospiesznie wiadomość, którą dostał i na nią odpisał, po czym schował telefon z powrotem. Wyglądało na to, że niektórzy nic nie robili sobie z tego, że był na urlopie.

Baron
cadosky
Miejscow*
22 lat/a, 180 cm
asystencik tatusia w quantum finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
i'm dazed
swept up taken by the waves
they keep on getting in the way
Pokręcił lekko głową na boki i przewrócił oczami na jego słowa. Dobrze wiedział, że Perrin miał niemałe problemy z tym, żeby trzymać łapy przy sobie kiedy zostawali tak całkowicie sam na sam. Oczywiście, bardzo mu to schlebiało. Tak samo zresztą jak to, że mężczyzna w ogóle na niego leciał i się w nim zakochał, bo w przeszłości był czas, kiedy był przekonany, że nie miał na co liczyć z jego strony. Wtedy nigdy by nie pomyślał, że to wszystko potoczy się w taki sposób, że teraz będą zaręczeni i będą planować swój ślub. Wyglądało na to, że jego upór popłacił i był w stanie sprawić, że mężczyzna zaczął darzyć go uczuciami. Musiał przyznać, że czuł się naprawdę szczęśliwy w tym związku. Starszy o niego dbał, starał się i na każdym kroku pokazywał mu, jak bardzo go kochał i jak mu na nim zależało. Chyba nie mógłby sobie wyobrazić lepszej osoby, z którą byłby gotów spędzić resztę życia. Nawet jeżeli niektórzy krzywo patrzyli na ich związek ze względu na dość sporą różnicę wieku, która między nimi była, to Baron w ogóle się tym nie przejmował. Dla niego najważniejsze było to, że się kochali i chcieli spędzić ze sobą resztę życia, wszystko inne nie miało dla niego znaczenia. Cieszył się, że jego pierwszy związek był z kimś, kto sprawiał, że czuł się taki szczęśliwy i w dodatku zakończy się ślubem. — To w takim razie pójdziemy pospacerować — przystał na jego propozycję i uśmiechnął się delikatnie. Też był ciekaw, co takiego statek miał do zaoferowania, więc chętnie go sobie pozwiedza. Kto wie, może jakieś konkretne miejsce na pokładzie wpadnie im w oko i będą chcieli tam później spędzić trochę czasu? Takie promy miały to do siebie, że miały do zaoferowania naprawdę wiele ciekawych rzeczy i rozrywek dla podróżujących. — W takim razie liczę na to, że jedzenie będzie naprawdę dobre — stwierdził. — Ja też nie mogę się doczekać aż wskoczysz w swój — powiedział. Nie mógł się też doczekać tego, jak po wszystkim wrócą do kabiny i będzie go mógł zdjąć z mężczyzny, żeby spędzić z nim miło czas w łóżku. Peregrine podobał mu się w każdym możliwym wydaniu, bo był naprawdę atrakcyjnym mężczyzną, ale było coś wyjątkowego w tym jak wyglądał, kiedy wskakiwał w takie eleganckie ciuchy. Nigdy nie mógł się wtedy na niego napatrzeć. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy mężczyzna tak go objął kiedy do niego dołączył na balkonie. Odchylił lekko głową, żeby trącić czubkiem nosa jego policzek, po czym z powrotem wbił wzrok w widok przed sobą. — Jak dużo wypijemy to po prostu nie będziemy tutaj wychodzić i tyle — stwierdził. Z drugiej strony, ten balkon na pewno im się przyda, bo obaj byli palący, więc będą mieli gdzie wyjść na papierosa kiedy najdzie ich na niego ochota. — A ja cieszę się, że to dla nas zaplanowałeś. Już myślałem, że w tym roku nici z jakichkolwiek wakacji — stwierdził i westchnął sobie cicho pod nosem. — Mhm, idziemy — skinął lekko głową. Po tym jak mężczyzna go puścił i wrócił do środka, poszedł w jego ślady i dołączył do niego w kabinie. Widząc, że ten wyjął z kieszeni telefon i zaczął odpisywać na wiadomość, zmarszczył nieco brwi. Zawsze jakoś tak go irytowało, kiedy spędzali razem czas, a starszy z kimś pisał albo odbierał telefony. Poza tym, byli teraz na wczasach i niekoniecznie widziało mu się to, żeby ten siedział na telefonie. Wyminął mężczyznę i po prostu skierował swoje kroki w kierunku drzwi, po czym wyszedł z kabiny.

Perrin
ezezaur 🦖
Miejscow*
36 lat/a, 185 cm
Prawnik w Quantum Finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Sam nie spodziewał się tego, że ta relacja potoczy się w tym kierunku, bo znał Barona od kiedy ten był jeszcze małym szkrabem. Pamiętał go, kiedy ich rodzice się spotykali. W życiu by nie pomyślał, że to właśnie z nim się zaręczy i że to z nim będzie planował ślub. Co prawda, w dużej mierze ten ślub był podyktowany tym, że łaknął bogactwa, ale to nie było tak, że nie darzył go żadnymi uczuciami. Darzył, ale nie były tak silne, jak dawniej i raczej było to przyzwyczajenie i czysta sympatia, a nie wielka miłość. Przez jakiś czas nawet zastanawiał się nad tym, czy nie lepiej byłoby się rozstać z nim w przyjaźni, ale potem wyczuł okazję na zdobycie części spadku. Na szczęście był całkiem dobrym aktorem, bo Baron chyba nie domyślał się, dlaczego tak właściwie mu się oświadczył. — Zdążymy jeszcze się rozpakować — podsumował. Tak na dobrą sprawę, to nawet nie musieli tego robić, bo równie dobrze mogli sięgać po wszystko do walizek, ale jakoś tak lubił mieć wszystko poukładane. Strasznie się irytował, jak musiał przekopać się przez cały bagaż, żeby dokopać się do jednej rzeczy. — W razie czego nie przyjmuję zażaleń — powiedział, żeby w razie czego nie było na niego. Coś jednak czuł, że skoro tak bardzo chwalili się swoim szefem kuchni, to jedzenie musiało być dobre. Wkurzyłby się, gdyby było inaczej, bo wydał naprawdę sporo pieniędzy na ten rejs. — Naprawdę? — zapytał. — A nie jest tak, że bardziej nie możesz się doczekać, aż go później zdejmę? — posłał mu zaczepny uśmiech. Nie dało się zaprzeczyć temu, że sprowadzał wiele rzeczy do jednego, ale nic nie mógł na to poradzić. Był jeszcze młodym facetem i miał swoje potrzeby, a że jego narzeczony był taki urodziwy, to najchętniej nie wypuszczałby go z łóżka. Nawet jeżeli minęło już sporo czasu, odkąd zaczęli ze sobą być, a jego uczucia osłabły, to nie zmieniło się to, że zawsze miał ochotę zaciągnąć go do łóżka. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy młodszy tak go trącił nosem. Czasami miał wrażenie, że nadal był tym samym uroczym nastolatkiem, co kiedyś. — Gorzej, jak po pijaku uznamy, że właśnie chcemy tutaj posiedzieć — zaśmiał się krótko. Jak już Baron o tym wspomniał, to pewnie będzie się trochę stresował tym, że coś złego może się przytrafić. Najlepszym wyjściem będzie, jeśli nie będą za dużo pili. No i skoro dawali kabiny z balkonami, to musiało to znaczyć, że nie było to wcale aż tak niebezpieczne. — Też tak myślałem. Ostatnio jest naprawdę sporo pracy — westchnął bezgłośnie. — Dobrze, że udało się wyjechać, chociaż na kilka dni — dodał. Nawet jeżeli nie miał nic przeciwko pracowaniu i zazwyczaj urabiał się po łokcie z własnej woli, to czasami miał ochotę na chwilę zwolnić i pozwolić sobie na odpoczynek. Domyślał się, że Baron nie będzie zachwycony tym, że odpisał na wiadomość, ale to akurat była dość pilna sprawa. Niemniej, napisał od razu, że był teraz poza zasięgiem i że nie będzie z nim kontaktu. Ściągnął brwi, kiedy chłopak tak po prostu go minął i wyszedł. Westchnął sobie pod nosem na to jego zachowanie, po czym sam również wyszedł z kabiny i go dogonił. — Gdzie uciekasz? — zapytał i cmoknął krótko pod nosem, jakby był bardzo niezadowolony z jego zachowania. Wyciągnął rękę w jego stronę, żeby złapać go za dłoń i ruszył w stronę wyjścia na pokład. Gdy wyszli, rozejrzał się, żeby przyjrzeć się uważniej otoczeniu. W jego oczy rzucił się basen. Na pewno nie omieszka z niego w któryś dzień skorzystać.

Baron
cadosky
Miejscow*
22 lat/a, 180 cm
asystencik tatusia w quantum finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
i'm dazed
swept up taken by the waves
they keep on getting in the way
To na pewno. Mamy na to nawet kilka dni — stwierdził, nieco rozbawiony. Jemu to w ogóle było obojętne, czy się wypakuje i przełoży wszystko do szafy, czy po prostu będzie wygrzebywał wszystko z walizki. Chociaż wiadomo, że na pewno byłoby praktyczniej, gdyby jednak wypakowali swoje rzeczy i ułożyli na półkach. — Dobrze, będę miał to na uwadze — powiedział i uśmiechnął się do niego delikatnie. Coś czuł, że w trakcie tego rejsu nie będzie miał do czego się przyczepić. Nie mógł zaprzeczyć temu, że to był dobry pomysł na te ich krótkie wczasy, więc mężczyzna zdecydowanie sobie u niego zapunktował. Nie to, że musiał to robić, bo Baron i tak był już w niego zapatrzony i w jego oczach Peregrine nie miał żadnych wad. Odkąd zaczęli się spotykać tak na poważnie, to raczej rzadko kiedy zdarzały się sytuacje, w których rzeczywiście mógłby się z jakiegoś powodu przyczepić do mężczyzny. Ten w zupełności spełniał wszystkie jego oczekiwania i Baron czuł się w tym związku naprawdę szczęśliwy. Czasami aż nie wierzył w to, że rzeczywiście byli razem i w dodatku jeszcze byli w trakcie planowania swojego ślubu. — Masz mnie. Dokładnie tak jest — odpowiedział i zagryzł delikatnie swoją dolną wargę, po czym zmierzył go spojrzeniem od stóp do głów, zupełnie jakby chciał go prześwietlić swoim wzrokiem. Przez to, że oboje byli tacy zapracowani i mieli w swoim życiu trochę stresów, rzadko mieli czas oraz siłę na to, żeby pozwalać sobie na pewne przyjemności. Miał nadzieję, że w trakcie tego rejsu będą w stanie chociaż trochę to nadrobić. Może nie był to dla niego najważniejszy aspekt ich związku, ale skłamałby, gdyby powiedział, że w ogóle nie stęsknił się za ich zbliżeniami. — Oj, lepiej, żeby tak się nie stało — powiedział i westchnął cicho. Nawet jeżeli istniało na to małe prawdopodobieństwo, to nie chciał, żeby w trakcie tego rejsu któremukolwiek z nich przytrafiło się coś złego. Na pewno będzie pilnował Perrina, kiedy ten w stanie upojenia alkoholowego koniecznie chciałby wybrać się na balkon. No, albo po prostu mogliby się pilnować i nie pić zbyt dużo. To też zawsze było jakieś rozwiązanie. — Jest. Mam wrażenie, że ojciec chce jak najszybciej uporać się ze wszystkimi otwartymi sprawami. Zupełnie jakby lada moment... — urwał, wstrzymując na krótką chwilę oddech. Wypuścił głośno powietrze nosem i spuścił głową. — Sam wiesz co — wymamrotał nieco ciszej. Gdy był dzieckiem stracił matkę i teraz świadomość tego, że jego ojciec również mógł w każdej chwili odejść z tego świata naprawdę go dobijała. Kiedy go zabraknie zostanie sierotą, do tego odziedziczy to wszystko co należało do jego ojca i szczerze powiedziawszy, wizja tego go przerażała, bo wciąż był jeszcze młodym chłopakiem, właściwie to dzieciakiem, który miał pstro w głowie. W ogóle nie czuł się gotów na tak dużą odpowiedzialność. — Przejść się — odpowiedział jak gdyby nigdy nic, ale zrobił to takim tonem, jakby był nadąsany. Spojrzał na ich dłonie, kiedy mężczyzna chwycił tę jego i westchnął cicho. Gdy wyszli na pokład, rozejrzał się, jakby próbował zdecydować w którym kierunku pójść. Na krótką chwilę również zawiesił wzrok na basenie. Nie miałby nic przeciwko, żeby trochę w nim popływać.

Perrin
ezezaur 🦖
Miejscow*
36 lat/a, 185 cm
Prawnik w Quantum Finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Zajmę się tym później. Wiem, że za tym nie przepadasz — oparł i puścił mu oczko. Domyślał się, że chłopakowi w ogóle nie spieszyło się do tego, żeby te rzeczy wypakować, a potem spakować. Sam wolał mieć wszystko wyłożone, więc najwyżej sam się za to zabierze, jak będzie miał chwilę. Nie był to dla niego wielki problem. — Dobrze, że to ustaliliśmy — powiedział poważnym tonem, by po chwili się zaśmiać. Mimo wszystko naprawdę miał nadzieję, że nic złego nie stanie się podczas tego rejsu i że będą obaj z niego zadowoleni. Zarówno z warunków, jedzenia, jak i rozrywek, które statek oferował. Już nie mógł się doczekać, aż będę mogli korzystać z atrakcji. Tak samo jak z tego, że zejdą na ląd w kilku ciekawych miejscach i będą mogli sobie co nieco zwiedzić. Taki odpoczynek połączony ze zwiedzaniem to było coś, co Perrin bardzo lubił. — Widzisz, jak łatwo cię przejrzeć. Tylko jedno ci w głowie — westchnął, jakby był nim naprawdę zawiedziony. Ciężko powiedzieć, który z nich miał większe potrzeby, ale oboje byli pod tym względem niemożliwi. Jak mogli sobie na to pozwolić, to potrafili cały dzień spędzić w łóżku na wiadomych przyjemnościach. Całe szczęście, że tak sobie chłopaka urobił, że ten nie dość, że był na niego taki chętny, to jeszcze miał podobne upodobania. To, że Baron był prawiczkiem, kiedy zaczęli się spotykać, miało swojego ogromne plusy. Były też minusy, ale plusów było znacznie więcej. — No wiesz, jakbym wypadł, to mógłbyś znaleźć sobie jakieś młodszego na moje miejsce — powiedział i wbił w niego szczenięce spojrzenie, jakby Baron chciał sam wypchnąć go za burtę. Prawda była taka, że był pewien tego, że chłopak chciał z nim być i był całkiem dumny z siebie, że tak owinął go sobie wokół palca. Uniósł kącik ust w niemrawym uśmiechu, kiedy usłyszał jego słowa. Wiedział, że Baron bardzo przeżywał to, że z jego ojcem było coraz gorzej, ale sam... Cóż, sam liczył na to, że w końcu do tego dojdzie, bo nie po to bawił się w to całe narzeczeństwo i ślub, żeby jego teść miał żyć jeszcze długie lata. Liczył na spadek. — Postaraj się o tym teraz nie myśleć. Potrzebujesz odpoczynku od tego wszystkiego — powiedział. Nie chciał, żeby chłopak miał podczas rejsu zły humor i się zamartwiał, bo wiadomo, że będzie to miało wpływ na urlop. Nie chciał, żeby ten się nie udał, bo Baron nie mógł odciąć się od tego, co działo się z jego ojcem. Jasne, sam na pewno by tak przeżywał, gdyby to jego ojciec zachorował, ale nie był aż tak empatyczny, żeby wykazać się zrozumieniem i miał nadzieję, że młodszy weźmie się w garść. Ściągnął brwi, gdy Baron odparł mu w taki nadąsany sposób, ale postanowił tego nie komentować. Coś czuł, że to była kwestia tego telefonu, bo już nie raz miał okazję się przekonać, że chłopak bardzo nie lubił, kiedy z kimś rozmawiał albo pisał, kiedy mieli czas dla siebie. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że miał tyle pracy. Nie umknęło jego uwadze, że młodszy również spojrzał na basen. — Chciałbym się w nim wykąpać po zmroku. Co ty na to? — zagaił i zacisnął nieco mocniej palce na jego dłoni. Na pewno było przyjemnie, kiedy był podświetlony, a na niebie widać było gwiazdy. Poczuł, że właśnie odbijali z portu, więc pociągnął Barona za sobą do barierek. Ustawił się tak, że młodszy stał przed nim, przodem do miasta, a on wspierał się dłońmi o barierki po jego bokach. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, gdy zobaczył widok, bo był naprawdę ładny. Byli wyżej, niż na lądzie, więc mogli zobaczyć co nieco panoramy. — Uwielbiam to miasto — powiedział cicho. — Nie mógłbym się przeprowadzić gdzieś indziej — dodał. Wychował się w Nowym Orleanie, więc świetnie znał miasto i nie chciałby się z niego wynosić. Doceniał jego uroki.

Baron
cadosky
Miejscow*
22 lat/a, 180 cm
asystencik tatusia w quantum finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
i'm dazed
swept up taken by the waves
they keep on getting in the way
Okej. Dzięki — powiedział i uśmiechnął się delikatnie. Rzeczywiście, nie przepadał za wypakowywaniem walizek oraz ich pakowaniem. Za każdym razem kiedyś musiał gdzieś wyjechać, a potem wracał, to walizka potrafiła leżeć nierozpakowana tygodniami w jego pokoju na podłodze i zaglądał do niej tylko wtedy, kiedy potrzebował czegoś co akurat się w niej znajdowało. Nigdy nie potrafił się zmotywować do tego, żeby ją rozpakować. — Mhm — mruknął i skinął lekko głową. Raczej nie zakładał tego, że będzie z czegoś niezadowolony, bo taki rejs na pewno był drogi i jego organizatorzy przywiązywali dużą wagę do tego, żeby zadowolić wszystkich pasażerów. Poza tym, naprawdę cieszył się z faktu, że Peregrine postanowił zabrać go na taką wycieczkę, więc byłby naprawdę niewdzięczny, gdyby jeszcze na cokolwiek narzekał i robił mu jakieś wyrzuty, bo coś by się stało. Miał nadzieję na to, że będą się dobrze bawić podczas tego rejsu i nadrobią trochę ten czas, którego ostatnimi czasy praktycznie w ogóle dla siebie nie mieli. — Odezwał się — cmoknął cicho. — Sam nie jesteś cnotką — dodał jeszcze i wzruszył ramionami. Wiadomo, że brakowało mu ich zbliżeń i rzeczywiście nie mógł doczekać się, aż Fontenot zrzuci z siebie ten garnitur, ale mężczyzna nie był lepszy i dobrze wiedział, że ten również nie mógł się doczekać aż wrócą do kabiny i oddadzą się przyjemnościom. Zdawał sobie sprawę z tego, że dla starszego to był dość ważny aspekt związku, a że od dawna nie mieli okazji do takich zbliżeń, to na pewno teraz Perrin będzie chciał to nadrobić. — No wiesz co? — burknął, oburzony jego słowami. Nie chciał nikogo innego poza Peregrinem i nieraz już dawał o tym mężczyźnie do zrozumienia. Nie interesowało go spotykanie się z kimkolwiek innym poza starszym. Był w nim zakochany, do tego można było śmiało powiedzieć, że była to jego pierwsza miłość. W dodatku był w niego naprawdę zapatrzony i nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek mieliby się rozejść. Naprawdę cieszył się z tego, że wszystko między nimi potoczyło się właśnie w takim kierunku. — Mhm, postaram się — powiedział i westchnął cicho. Mimo wszystko, był na wczasach ze swoim narzeczonym i to na tym powinien się skupić. Będzie miał jeszcze mnóstwo czasu na zamartwianie się o swojego ojca po powrocie do domu. Na razie powinien cieszyć się z rejsu i tego, że spędzą ze sobą trochę czasu sam na sam. Nic dziwnego, że był nadąsany o to, że mężczyzna załatwiał służbowe sprawy w trakcie ich urlopu. Baron też miał dużo na głowie, ale jakoś potrafił się wstrzymać przed odbieraniem telefonów czy odpisywaniem na wiadomości. Poza tym, ludzie w firmie wiedzieli, że są na urlopie, więc powinni po prostu poczekać aż wrócą i to uszanować. Każdemu należał się odpoczynek i oni nie byli pod tym względem wyjątkowi. —Możemy, czemu nie — odpowiedział. Brzmiało to jak dobry pomysł. Gdy mężczyzna go za sobą pociągnął, podszedł za nim do barierki. Zacisnął na niej swoje dłonie, przyglądając się widokom przed sobą. — Ja chciałbym kiedyś pomieszkać chociaż przez jakiś czas gdzie indziej. Na przykład w takim Los Angeles. Albo gdzieś na Florydzie — powiedział i westchnął sobie cicho. Jasne, Nowy Orlean miał swoje uroki, ale wizja spędzenia tutaj całego swojego życia, od urodzenia aż do śmierci niekoniecznie do niego przemawiała.

Perrin
ezezaur 🦖
Miejscow*
36 lat/a, 185 cm
Prawnik w Quantum Finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Nigdy nie powiedziałem, że jestem cnotką — odparł, uśmiechając się do niego zaczepnie. — Jak wrócimy, to mogę ci nawet pokazać, jak bardzo nią nie jestem — dodał jeszcze i puścił mu oczko. Niezależnie od tego, co by mówił, to Baron na pewno doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Perrin nie był święty. Na pewno też zdawał sobie sprawę z tego, że seks w związku był dla niego bardzo ważny. Nie wyobrażał sobie, żeby miał być z kimś, z kim nie dopasowałby się pod tym względem. W tym przypadku miał to szczęście, że był jego pierwszym kochankiem i mógł go trochę ułożyć pod siebie, co oczywiście zrobił i teraz mógł się cieszyć tym, że byli tak do siebie dopasowani. No, nie można było odebrać mu tego, że był jebanym egoistą. — Co? — zapytał, udając, że nie miał pojęcia, o co mu chodziło. — Nie wolałbyś młodszego? Wiesz, ja już zaraz będę taki stary, że będę musiał kupić sobie balkonik. Jaki będziesz miał ze mnie pożytek? — powiedział to takim tonem, jakby naprawdę martwiło go to, że lada dzień zrobi się super stary i Baron będzie musiał się nim zajmować. Prawda była taka, że wiedział doskonale, że chłopak był w niego zapatrzony i szczerze wątpił w to, że chciałby wymienić go na kogoś innego. Poza tym nawet jakby chłopak rzeczywiście chciał znaleźć sobie kogoś innego, to nie miałby kiedy tego zrobić, bo był zapracowany, a gdy miał wolne, to spędzali ten czas wspólnie. — Wiem, że jest ci ciężko i że się martwisz, ale musisz czasami się od tego oderwać i to nie jest nic złego — uśmiechnął się do niego delikatnie. Trochę irytowało go to, że młodszy tak się tym zadręczał i że często miał zły humor, bo jego ojciec chorował. Jasne, to było okrutne z jego strony, ale nieraz był naprawdę zmęczony tym, że spotykali się ze sobą, a ten poruszał temat choroby swojego ojca. Jedyne, co go interesowało to, żeby facet w końcu kopnął w kalendarz i przepisał wszystko jego narzeczonemu. Najgorsze w tym wszystkim było to, że musiał udawać, że też się tym martwił albo że się cieszył, kiedy była jakaś poprawa, dająca nadzieję. W przypadku tego drugiego nie było mu wcale tak łatwo, bo wiadomo, że im dłużej staruszek żył, tym dłużej będzie musiał czekać na ten wymarzony spadek. — Super — powiedział i uśmiechnął się do siebie. Zerknął jeszcze przez ramię na basen, żeby się upewnić, czy na pewno był oświetlany, ale raczej nie sądził, żeby za tą cenę rejsu miałby nie być. — Wiesz, że masz przed sobą jeszcze całe życie? Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy kiedyś przenieśli się gdzieś indziej. Jakbyś chciał, to możemy nawet celować w Europę. Jesteś obrzydliwie bogaty, stać cię na to — odparł. Puścił barierkę jedną ręką, żeby objąć go nią w pasie, po czym trącił jego policzek czubkiem nosa. — Nieważne gdzie postanowisz się wynieść, pojadę tam z tobą — zaczął i otarł się policzkiem o jego policzek. — Jesteś miłością mojego życia i mógłbym mieszkać z tobą, gdziekolwiek sobie wymyślisz — dodał i przytulił go nieco ciaśniej. Zaskakujące było to, że te słowa przychodziły mu z taką lekkością i brzmiały tak szczerze, kiedy w rzeczywistości nawet nie był pewien, czy nadal Barona kochał. Lubił go, podobał mu się i był dla niego ważny, ale nie był pewien, czy to, co do niego czuł, było jeszcze miłością, czy już przyzwyczajeniem.

Baron
cadosky
Miejscow*
22 lat/a, 180 cm
asystencik tatusia w quantum finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
i'm dazed
swept up taken by the waves
they keep on getting in the way
Już mi nie raz pokazałeś — powiedział i rozbawiony pokręcił lekko głową na boki. Już te kilka lat temu, kiedy w domku letniskowym Peregrine zaczął się do niego dobierać uświadomił sobie, że ten miał dość spore potrzeby, skoro przyszło mu to z taką łatwością. Niestety, nie skończyło się wtedy po myśli starszego, ale na szczęście wszystko później ułożyło się dokładnie tak jak powinno. Co prawda, mężczyzna musiał trochę poczekać, zanim pierwszy raz do czegoś między nimi doszło, bo Baron dość długo z tym zwlekał, ale potem poszło już z górki i można było śmiało powiedzieć, że ich życie łóżkowe było udane. No, tylko ostatnimi czasy było trochę słabo, bo nie mieli dla siebie zbytnio czasu. Właściwie, to zaczęło tak być odkąd zdiagnozowano jego ojca, bo nagle na ich głowy spadło o wiele więcej obowiązków i pracy, niż mieli do tamtej pory. — No przestań — skarcił go i cmoknął cicho, niezadowolony z jego słów. Naprawdę denerwowało go, kiedy Peregrine drażnił się z nim w taki sposób i mówił mu takie rzeczy. — Kocham ciebie i to się nie zmieni nawet wtedy, jak będziesz tak stary, że będziesz musiał popierdalać z balkonikiem. Nie chcę nikogo innego — powiedział, żeby mężczyzna nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Zdawał sobie sprawę z tego, że była między nimi dość duża różnica wieku, a co za tym szło, Baron zapewne będzie jeszcze w pełni sił, kiedy Peregrine zacznie niedomagać, ale starał się o tym nie myśleć. Dla niego było to coś, czym będzie się martwił, jak już rzeczywiście przyjdzie na to pora. — Wiem, ale ciężko mi się zachowywać tak, jakby nic się nie działo, kiedy dzieje się aż tyle — powiedział i uśmiechnął się dla niego smutno. Jak jego ojciec umrze, to zostanie sierotą i po prostu go to przerastało. Nie będzie miał do kogo pójść po radę albo po pomoc i poniekąd zostanie ze wszystkim sam. Wiadomo, miał jeszcze Perrina, ale to nie będzie to samo. Czasami najzwyczajniej w świecie potrzebowało się pomocy czy rady własnego ojca albo matki. Mamy nie miał już od dziecka, a teraz wiedział, że jego ojciec zapewne też już zbyt długo nie pożyje. Do tego w tak młodym wieku spadnie na niego naprawdę wielka odpowiedzialność jaką będzie przejęcie firmy, co cholernie go przytłaczało. Nie był na to w ogóle gotowy. Chciał jeszcze trochę nacieszyć się młodością. — No niby tak, ale firma jest tutaj, więc nie mam wyjścia i jestem tutaj uwiązany — powiedział. Przecież to nie tak, że będzie w stanie ją przenieść do innego miasta, a co dopiero do innego kraju, jeszcze w dodatku na innym kontynencie. Zapewne już do końca życia będzie uwiązany w Nowym Orleanie, a gdzie indziej będzie mógł sobie jeździć co najwyżej na wczasy. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy starszy tak zaczepił jego policzek nosem. Na jego kolejne słowa poczuł przyjemne motylki w brzuchu. Wiadomo, że uwielbiał słuchać takich rzeczy. To był jeden z powodów dla których tak bardzo przepadał za mężczyzną. Na każdym kroku starszy upewniał go w tym, jak wiele dla niego znaczył i jak bardzo był dla niego ważny. Nie było szans, żeby kiedykolwiek trafił w swoim życiu na kogoś lepszego niż Fontenot. Odwrócił się do niego przodem i zarzucił mu ramiona na szyję. — Bardzo cię kocham, wiesz o tym? — powiedział, wpatrując się w jego twarz. Potem po prostu czule go pocałował, nieco ciaśniej obejmując jego szyję.

Perrin
ezezaur 🦖
Miejscow*
36 lat/a, 185 cm
Prawnik w Quantum Finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pokazać znowu — uśmiechnął się do niego łobuzersko. Nie widział powodów, dla których miałby się zachowywać jak cnotka, skoro oboje dobrze wiedzieli, że tak nie było. Bardzo często zdarzało mu się rzucać jakimiś dwuznacznymi tekstami. Czasami nawet w towarzystwie zachowywał się wobec chłopaka w sugestywny sposób, żeby wywrzeć na nim odpowiedni wpływ. Oczywiście w taki sposób, żeby nikt inny się nie połapał, że coś było na rzeczy. Mimo wszystko musiał utrzymać pewien poziom i musiał pilnować, co myślą i mówią inni na temat jego osoby. W jego zawodzie reputacja była bardzo ważna. — Ulżyło mi — powiedział i odetchnął, jakby naprawdę mu ulżyło. Trochę przejmował się tą różnicą wieku, która ich dzieliła, bo była ona spora. Starał się nie myśleć o tym, co będzie, kiedy on rzeczywiście będzie stary, a młodszy będzie jeszcze w pełni sił. Skłamałby, gdyby powiedział, że go to nie przerażało. Miał nadzieję, że jak już tak będzie, to Baron nie postanowi go zostawić i znaleźć sobie kogoś młodszego. Głównie przez to, że nie chciałby stracić dostępu do jego fortuny, ale też dlatego, że nikt nie chciałby zostać sam na starość. Nawet taki samolub jak Perrin. — Wiem. Widzę jak ci ciężko — odparł, unosząc kącik ust w niemrawym uśmiechu. Chciałby, żeby Baron wziął sobie w końcu do serca jego słowa i przestał się tak zadręczać swoim ojcem. Wiadomo było, że facet w końcu umrze, bo jego stan nie nastrajał. Nie musiał martwić się tym, że zostanie sam z firmą, bo miał przy swoim boku kogoś, kto potrafiłby się nią zająć. Na pewno nie miał zamiaru się na niego wypinać, kiedy przyjdzie czas na jego ojca, a firma przypadnie jemu. Zależało mu na kasie, a co za tym idzie, zależało mu na tym, żeby firma dobrze prosperowała. — To nie jest problem, którego nie dałoby się rozwiązać. Zawsze można znaleźć bardzo zaufane osoby, które zostaną na miejscu, a samemu raz na jakiś czas wyjeżdżać do jakiegoś ładnego domu w ładnym miejscu — odparł i wzruszył lekko ramionami. Nie miał zamiaru podpowiadać mu, żeby po prostu zamknął firmę i resztę życia przeżył na hiszpańskiej prowincji, czy gdzie tam by chciał, bo za bardzo zależało mu na tym, żeby ta przynosiła dochody, ale był pewien, że Baron był tak bogaty, ze jakby chciał zrezygnować z prowadzenia działalności, to mógłby przeżyć życie, nie martwiąc się o pieniądze. Jemu samemu wydawało się to bardzo kuszące, choć pewnie by się na to nie zdecydowało, biorąc pod uwagę fakt, że był pracoholikiem i jak miał dłuższe wolne, to dostawał na łeb z nudów. Pozwolił mu się odwrócić i od razu chwycił go w talii, żeby do siebie przyciągnąć. — Wiem — odparł i uśmiechnął się delikatnie. Cudem tylko powstrzymał się, żeby nie wywrócić oczami. Uważał, że Baron trochę przesadzał i za często wyznawał mu swoje uczucia. Głównie irytowało go to, że musiał odpowiadać mu tym samym, kiedy tak naprawdę nie był pewien, czy nie kłamał. Oddał chętnie jego pocałunek, wydając przy tym z siebie krótki pomruk zadowolenia. — Ja ciebie też — powiedział, gdy oderwał się od jego ust. Przeniósł spojrzenie na horyzont, a widząc, że mieli ląd już daleko za sobą, odetchnął krótko. — Teraz musimy się przygotować, że już nigdy nie wrócimy — powiedział. Kto wie? Może dopadną ich jacyś piraci albo stanie im na drodze góra lodowa? Odsunął się od chłopaka i chwycił jego dłoń w swoją, po czym ruszył przed siebie, przechadzając się po pokładzie. — Wiesz jakie wakacje jeszcze chciałbym zaliczyć? — zapytał, zerkając na niego. — Chciałbym zobaczyć któryś z biegunów na własne oczy — powiedział i zamyślił się na chwilę.

Baron
cadosky
Miejscow*
22 lat/a, 180 cm
asystencik tatusia w quantum finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
i'm dazed
swept up taken by the waves
they keep on getting in the way
Nie, nie stoi — zgodził się z nim i kiwnął lekko głową. Schlebiało mu to, że mężczyzna tak nie potrafił trzymać łap przy sobie i przy każdej możliwej okazji tak się do niego dobierał. W końcu musiało to oznaczać, że musiał mu się naprawdę podobać i go pociągał, co samo w sobie było komplementem. Z drugiej strony, czy Peregrine by się z nim umawiał, gdyby mu się nie podobał? W końcu mężczyzna nie sprawiał wrażenia kogoś, kto umawiałby się z kimś, kogo nie postrzegał jako atrakcyjnego. — To dobrze. Nie wiem czemu w ogóle pomyślałeś o czymś takim — wymamrotał, jakby nieco naburmuszony. Dla niego to było logiczne, że przecież by go nie zostawił i nie wymienił na kogoś innego, bo ten się zestarzeje. Wdając się w ten związek zdawał sobie sprawę z tej różnicy wieku i pewnych aspektów, jakimi będzie to skutkować, ale to nie było coś, czym chciałby sobie teraz zawracać głowę. Jak na razie obaj byli jeszcze w pełni sił i nie było sensu gdybać co będzie za dziesięć czy dwadzieścia lat. — Mhm — wymamrotał i westchnął cicho. Tyle dobrego, że przynajmniej nie był z tym wszystkim sam i mógł liczyć na wsparcie swojego narzeczonego. Pewnie gdyby musiał się uporać z chorobą ojca i nie miałby Perrina u swojego boku, to przechodziłby przez to wszystko o wiele gorzej, niż miało to miejsce teraz. Z jednej strony zdawał sobie sprawę z tego, że nie było szans na to, że jego ojciec wyzdrowieje i prędzej czy później odejdzie, ale mimo wszystko się łudził, że jednak stanie się jakiś cud i ten ozdrowieje. — No niby tak, ale najpierw trzeba by było znaleźć takie osoby, a to wcale nie jest takie łatwe — powiedział i westchnął cicho. Jak na razie, to było jego najmniejsze zmartwienie, bo w pierwszej kolejności będzie musiał ogarnąć chaos jaki zapanuje po tym, gdy jego ojciec rzeczywiście umrze. Nawet jeżeli wszyscy w firmie byli świadomi tego, jak to wszystko się potoczy i wiedzieli, że to Baron przejmie firmę, to wiedział, że pewnie i tak zapanuje w firmie bałagan kiedy w końcu do tego dojdzie. Nie wspominając o tym, że pewnie wielu pracowników będzie podważało jego kompetencje oraz autorytet, bo w ich oczach wciąż będzie tylko młodym gówniarzem. Słysząc jego odpowiedź, zmarszczył lekko brwi, bo nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Na szczęście, po chwili starszy się zreflektował, co przypieczętował delikatnym uśmiechem. — No wiesz co? Nawet nie kracz — skarcił go i cmoknął cicho. Nie uważał, żeby był to dobry temat do żartów. Kiedy starszy chwycił go za dłoń i za sobą pociągnął, to za nim ruszył. — Hm? — mruknął, gdy mężczyzna się odezwał, odwracając głowę i spoglądając na niego. Słysząc jego kolejne słowa, ściągnął brwi. — No wiesz, nikt ci nie broni — stwierdził i wzruszył lekko ramionami. Perrina raczej byłoby na to stać, więc nie było to coś, co byłoby dla niego niemożliwe do osiągnięcia. — Ja chciałbym kiedyś odwiedzić Azję — podzielił się z nim tym, gdzie w takim razie on chciałby wyjechać na wakacje.

Perrin
ezezaur 🦖
Miejscow*
36 lat/a, 185 cm
Prawnik w Quantum Finance
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Uniósł tylko kącik ust w zaczepnym uśmiechu. Baron mógł mieć pewność, że jak tylko wrócą z kolacji, to zacznie się do niego dobierać. Nie było opcji, żeby podczas tego rejsu dał mu taryfę ulgową pod tym względem. Mieli trochę do nadrobienia przez to, że ostatnio praktycznie nie mieli dla siebie czasu i nie widywali się za bardzo poza pracą. — Wiesz, czasami dopadają mnie takie... samorefleksje — powiedział poważnym tonem i udał, że się zamyślił. Tak naprawdę to nie miał żadnych refleksji na temat siebie samego, a już na pewno takich negatywnych. Był pewny siebie i znał swoją wartość. Może nawet trochę ją zawyżał. Nie dało się zaprzeczyć temu, że najzwyczajniej w świecie był narcyzem. Na szczęście był też dość dobrym aktorem i pokazywał innym, jakim dobrym był człowiekiem. Zwłaszcza Baronowi, dla którego był niezwykle kochający i opiekuńczy. Gdyby mógł sprawić, że chłopak przestanie się tak zamartwiać o swojego ojca, to by to zrobił. Niestety to nie było coś, na co miał większy wpływ. Mógł jedynie go pocieszać i próbować odwrócić uwagę od stanu jego ojca. Działało mu to na nerwy, wiadomo, ale nigdy tego po sobie nie pokazał. Nie chciałby, żeby jego narzeczony domyślił się, że coś było na rzeczy. — Nie jest, to prawda. Dzisiaj raczej ciężko znaleźć kogoś, komu można w pełni zaufać — westchnął ciężko. Sam raczej nie byłby za tym, żeby zostawiać firmę w rękach osoby trzeciej. Liczył na to, że jak już Baron odziedziczy firmę, to będzie mógł nim sterować tak, żeby to w rzeczywistości on wszystkim zarządzał. Uważał, że nadawał się do tego o wiele lepiej, niż młodszy. Miał więcej doświadczenia, a do tego potrafił podchodzić do nerwowych sytuacji bez cienia emocji. Na pewno cieszył się też większym szacunkiem, niż Baron. Nawet jeżeli ten był synem właściciela, to nadal był jeszcze dzieciakiem i dobrze wiedział, że wielu pracowników nie traktowało go poważnie. A może, właśnie jak przyjdzie ten moment, to Chamberlain pokaże, że ma jaja i że się do tego nadaje? Czas pokaże. Oby tylko nie musiał na to czekać kolejnych lat. Chociaż biorąc pod uwagę stan staruszka, to równie dobrze mogli już wybierać trumnę. Nie umknęła jego uwadze jego reakcja i właśnie to chciał osiągnąć, tak się z nim drażniąc. Baron zawsze tak uroczo się irytował. Był jaki taki mały piesek, który głośno szczekał. — Przepraszam, już nie będę — posłał mu przepraszające spojrzenie. — Na pewno wszystko przebiegnie tak, jak trzeba — dodał, jakby chciał się zreflektować. Nie miał takich obaw, bo znał statystyki i wiedział, że prędzej ktoś by go przejechał, kiedy by szedł po chodniku, niż mieliby zatonąć. — No wiesz? — westchnął ciężko, udając zrezygnowanego. — Liczyłem na to, że powiesz, że też byś się wybrał. Co to za podróż na biegun bez ciebie? Kto by mnie tam w nocy ogrzewał? Pingwiny? — dodał bardzo zbolałym głosem. — Azję, co? Możemy się tam wybrać w podróż poślubną, bo tego jeszcze nie mamy ogarniętego — zaproponował. Gdy obeszli większą część pokładu, pociągnął chłopaka za sobą w stronę leżaczków. Mieli jeszcze całkiem sporo czasu do kolacji, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby trochę się pobyczyli. Usiadł na jednym z nich i poklepał się po udzie, żeby dać mu znać, żeby usiadł mu na kolanach, a nie na drugim leżaku.

Baron
ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”