2nd
Summer breeze makes me feel fine
Pomimo tego, że ostatnimi czasy miał na głowie całkiem sporo pracy, bo w firmie jego przyszłego teścia działo się naprawdę wiele, to chciał gdzieś wyjechać na wakacje. Dobrze wiedział, że Baron tylko czekał, aż mu coś zaproponuje, bo chłopak już od jakiegoś czasu coś przebąkiwał, że chciałby się gdzieś wybrać. Cały czas go zbywał i tłumaczył mu, że na razie nie ma na to czasu, ale w pewnym momencie pokazała mu się reklama kilkudniowego rejsu po Karaibach. Pewnie gdyby nie to, że jakiś czas temu pojawił się temat ślubu na wycieczkowcu, to nawet nie zwróciłby na to uwagi, ale skoro planowali coś takiego i oboje zdawali się poważnie podchodzić do tego pomysłu, to uznał, że taki krótki wakacyjny rejs będzie dobrym sprawdzianem. Trochę słabo by było, gdyby się okazało, że któryś z nich nie czuje się dobrze podczas rejsów. Co innego wypłynąć na godzinę albo dwie, ale co innego mieszkać przez kilka dnia na statku. No i musiał przyznać, że wnętrze statku go urzekło. Na pierwszy rzut oka widać było, że statek został zbudowany lata temu, ale był niezwykle elegancki. Ceny też były eleganckie, co sprawiło, że zastanowił się nad tym trochę dłużej. Był bogaty, jego narzeczony jeszcze bardziej, ale mimo wszystko zawsze bolała go kieszeń, gdy miał wydać na raz tyle pieniędzy. W pierwszej kolejności chciał wysłać tę ofertę do Barona, żeby się z nią zapoznał, ale w ostatniej chwili cofnął wysyłanie, bo uznał, że być może to będzie dobra niespodzianka. Zarezerwował kabinę z balkonem, bo ta wydała mu się najwygodniejsza. Co prawda, swoje trzeba było dopłacić, ale skoro było ich stać, to dlaczego mieli cisnąć się w jakiejś klitce? Jeszcze tego samego wieczoru oznajmił chłopakowi, że w następnym miesiącu wybierają się na wakacje. Powiedział mu tylko tyle, co musiał wiedzieć, żeby odpowiednio się spakować. Tak na dobrą sprawę, to cholernie mu się poszczęściło, bo zwykle ten rejs trzeba było rezerwować rok wcześniej, ale akurat zwolniło się kilka kabin. Nie wnikał, co się stało, ale obstawiał jakieś koło bogatych emerytów, które musiało zrezygnować, zostawiając po sobie kilka wolnych miejsc.
Pomimo tego, że Baron co jakiś czas dopytywał, gdzie jadą na wakacje, to nic mu nie powiedział. Jako prawnik był dość dobry w dochowywaniu tajemnic i nie pisnął ani słowem. Kilka dni przed rejsem zaczął się stresować, że być może robił błąd, nie wspominając nic o swoich planach, bo równie dobrze Chamberlain mógłby nie mieć ochoty na takie wczasy. Dzień przed wakacjami stresował się tak bardzo, że miał problem z zaśnięciem, przez co nie był jakoś wyjątkowo wyspany. Zorientował się, że nie był jedyny, bo widział, że Baron równie przewracał się z boku na bok. Na szczęście rano udało im się jakoś wstać i zaraz po śniadaniu spakowali się do samochodu i ruszyli w stronę portu. Do samego końca udało mu się dotrzymać w tajemnicy to, że wypływają w rejs, więc gdy zaparkował na odpowiednim parkingu i wysiadł z auta, to posłał chłopakowi zaczepny uśmiech. — Coś mówiłeś, że chciałeś brać ślub na statku, czy tylko mi się przesłyszało? — rzucił. — Chyba najpierw wypada sprawdzić, czy para młoda w ogóle lubi takie rejsy — dodał i puścił mu oczko. Podszedł do bagażnika, z którego wyciągnął obie walizki i podjechał z nimi do swojego narzeczonego. Podsunął mu tą jego i sprzedał mu krótkiego buziaka. — Czy takie wczasy satysfakcjonują mojego księcia? — zapytał i uśmiechnął się do niego delikatnie.