Jean Lafitte
Przyjezdn*
28 lat/a, 180 cm
złodziej, szuler, krupier w Harrah’s Casino
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
:stars:

Kiedy kilka tygodni temu żegnał ją na hotelowym parkingu, nawet w najśmielszych pragnieniach nie przyszło mu do głowy, że kiedyś znów się spotkają, ba! Usiądą razem w samochodzie i pojadą przed siebie, to było absurdalne na tak wielu płaszczyznach, iż Henry nawet nie analizował wszystkich przeciwności losu już pomijając, te oczywiste tak wszak pochodzili z dwóch skrajnych światów, a mit, jakoby przeciwieństwa się wzajem przyciągały, mogli wrzucić do tej samej szufladki, w jakiej trzyma się większość historii z komedii romantycznych, to może i było ładnie napisane, być może nawet poetycko brzmi, ale zwykle kończy się źle, tak po prostu było i nic z tym nie mogli zmienić. Dlatego, kiedy powiadomienie w telefonie oznajmiło nadejście sms’a, o tak charakterystycznym tonie, że nawet nie musiał czytać podpisu pod wiadomością, by wiedzieć od kogo on nadszedł – mimowolnie zupełnie sprzecznie z tym, co wyżej napisane uśmiechnął się, tak po prostu, tym bardziej że zaraz po wymianie pierwszych wiadomości zadzwoniła.
Stawił się w wyznaczonym czasie i miejscu, powstrzymując swoją ciekawość w wiadomościach, jak i rozmowie, był konkretny i kulturalny, bez lania wody i niepotrzebnych pytań. Zdawał sobie sprawę z tego, co przeszło przez miasto i gdyby nie nagły wyjazd w interesach, to niewątpliwie i jego ten kataklizm, by jakkolwiek dotknął – współczuł tym wszystkim, którzy stracili krewnych, bliskich i majątki, a oglądanie miasta po tym, co tu zaszło stanowiło, tym większy szok dla kogoś, kto wyjeżdżając pamiętał je w stanie przed nadejściem huraganu. Odczuwał nieokreślony nostalgiczny żal, lecz nic więcej; nic go nie łączyło z tym miejscem, brak rodziny, związku, czy bliskich przyjaciół sprawiał, że stał na uboczu, patrząc na niemal powojenną scenerię.
Zastanawiało go, czy i z nią było tak samo?
Pamiętał ich ostatnią przygodę, trudno wykreślić coś takiego z pamięci, nawet jeśli pracował w takich, a nie innych warunkach i różne sytuacje przytrafiały się, tak jakoś żadna z nich nie obfitowała w tak duży ładunek emocjonalny no i… brakował Peony – to jej nieskromna osoba dodawała tym wydarzeniom „blasku”, a zwłaszcza komentarze tyczące torebki ze skóry aligatora, były bezcenne. Do dziś miał koniczynkę, którą zrobiła mu w dniu powrotu, ten talizman faktycznie przynosił szczęście i jednocześnie stanowił dowód jej troski. Być może dlatego, tak żywo zareagował, kiedy się odezwała, zamiast odpocząć po przebytej podróży wsiadł ponownie, bez zastanowienia do auta i ruszył pod wskazany adres.
Zaczynam poważnie rozważać przebranżowienie się – uśmiech tańczył w kącikach ust; grał jak żywy ogień w czekoladowych oczach, gdy wychodził z bordowego mustanga z 69’ (drobny upominek od szefa po jednej robocie, oczywiście wszelkie podatki zostały uregulowane z literą prawa), bez zbędnej czułości, na jaką się nie odważył otwarł kulturalnie kobiecie drzwi i zaprosił na fotel pasażera.
Jak się czujesz? – musiał zapytać, troska bowiem biła od niego na co najmniej pół mili, a nie zamierzał odwlekać tego na później. Nie czekając na odpowiedź ruszył z wolna, gdyż znał cel podróży.

Peony Sinclair
po mieście błąka się tylko jedna dusza
peonka
Miejscow*
33 lat/a, 170 cm
regional managing partner w w Clifford Chance
Awatar użytkownika
Whispers of life
Hanging out the limousine out of love with the city, crushing pills on leather seats
London only looks pretty when you're seeing double, swimming in and out of trouble wishing shit was different... But you do it anyway
You say money won't wake one day and say
"I don't love you quite the same"
Money don't cheat, don't leave, don't lie.
Pracowity to był miesiąc dla Peony Sinclair.
Doprowadziła do końca sprawy z Rollinsem, negocjując korzystne dla wszystkich warunki tegoż zawodowego rozstania. Rollins, usłyszawszy o kolacji Peony z senatorem Schumerem, dużo chętniej otwierał buzię - a jeszcze chętniej podpisywał podsunięte dokumenty, gdy prawniczka szepnęła parę słów o nieprawidłowościach w teczkach z dawno zapomnianego przez świat magazynu. Piękne to było kilka spotkań podczas których przeciągali linę w ten elegancki, niemalże uwodzicielski sposób, czarując siebie nawzajem słowem i gestem. W rzeczy samej Peony uważała swoją pracę za taniec, a w tym zdecydowanie chciała prowadzić i nadawać tempo. Sytuacja natomiast rozwiązała się niemalże od ręki, gdy Peony sprostowała jeden, kluczowy fakt: nie chciała od Rollinsa żadnej zapłaty za milczenie. Za zamordowanego brutalnie Birkina, owszem, za straty moralne, owszem, za noc w motelu, jak najbardziej (kluczowa sprawa!!!). Ale nie za dyskrecję.
Ten moralny dylemat mogli rozwiązać tylko w jeden sposób i na szczęście Rollins widział sprawę podobnie. Pięć milionów dolarów zasiliło konta wybranych przez Peony Sinclair instytucji charytatywnych, a potem uścisnęli sobie rąsie i… mieli żyć długo i szczęśliwie.
Wyszło jak zwykle.
Ten kolor bardziej pasuje do mojej stylizacji — stwierdziła, brutalnie stukając paznokciami w bordowy, błyszczący lakier samochodu. Czarny mercedes nie współgrał z białymi spodniami i jasnoniebieską koszulą, natomiast bordowy mustang idealnie komponował się z grubo tkanym beżowym swetrem, który luźno opadał na kruchą, wymęczoną Peony. — Może rzeczywiście masz potencjał na wożenie wrednych, bogatych i horrendalnie próżnych mieszkańców Nowego Orleanu.
Tymczasem wsiadanie do samochodu trwało d ł u g o. Kilka minut, zamiast kilku sekund, gdy połamane żebra uniemożliwiały kobiecie większość ruchów.
Gdy wreszcie udało się zgiąć i posadzić tyłek w fotelu, natychmiast odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy; światłowstręt po wstrząsie mózgu wciąż dawał się we znaki, a wolałaby nie wymiotować w towarzystwie Flowera.
Kąciki ust drgnęły jednak w słaby uśmiech, gdy prawniczka zaczęła analizować komplet możliwych odpowiedzi na pytanie.
Taka zmarnowana okazja, Henry. Mogłeś zapytać czy bolało, jak spadałam z nieba — zaśmiała się krótko, bo szybko tego pożałowała, gdy kłujący ból w klatce nagle przypomniał o sobie.
Czuję się jak zombie #3 ze świtu żywych trupów — takie zwłoki, które dawno powinny paść w piach, jak człowiek-warzywo którego rodzina od lat boi się odłączyć od aparatury. Peony Sinclair nigdy nie była kontuzjowana i nigdy nie chorowała (poza tym, że przewlekle i udawała, że to nic takiego), więc ta sytuacja wybijała ją z rytmu nazbyt skutecznie.
To chyba drugi raz w tym dziesięcioleciu kiedy założyłam płaskie buty. Jak tak dalej pójdzie — żaliła się z jawnym niesmakiem — zobaczysz mnie w jeansach najprawdziwsza katastrofa, potrójnie podkreślone i zostanie mi już tylko zapłakać się na śmierć.

Henry Flower
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Jean Lafitte
Przyjezdn*
28 lat/a, 180 cm
złodziej, szuler, krupier w Harrah’s Casino
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Szelmowski uśmiech, był wizytówką Flowera, którą serwował w podobnych temu momentach, kiedy słowa to zdecydowanie za mało, a jednocześnie za dużo, aby odpowiednio wyrazić komentarz w sprawie. Momentami Peony przypominała mu dziką pumę, która miała w sobie, coś z domowego kota, co pobawi się zabawką i przyjdzie połasić, ale kiedy przychodziła odpowiednia pora pokazywała prawdziwą siłę, jaka w niej drzemała. Ta mowa ciała, te gesty, mimo wyraźnych trudności w poruszaniu się zachowywała swoją maskę niezwyciężonej, niepokonanej. To musiało być męczące, tak sobie myślał, kiedy ją obserwował. W swoistym kontraście do prawniczki Henry prezentował żywy okaz zdrowia i sprawności fizycznej; emanował spokojem i pewnością siebie, a ubrany był w szary golf i czarne chinosy, co sprawiało, że aż tak bardzo nie odstawał od niej. Świadom celu podróży uznał, że jako jej kierowca nie może wyglądać gorzej, niżeli stereotypowy samiec podczas wizyty w lokalnym warzywniaku.
Nie pomagał jej.
Uzbrojony w cierpliwość, czekał spokojnie, bez wyrazu znudzenia na twarzy, ani specjalnej troski, bo obie te emocje dostrzegłaby momentalnie i skomentowała. Co jednak nie uchodziło uwadze mężczyzny to jej stan, ten był w jego oczach na tyle poważny, że mógł powątpiewać w słuszność decyzji, jaka sprawiła, że znajdował się w tym właśnie miejscu. Ale przecież była dorosła i odpowiedzialna, doskonale wiedziała, co robi prawda?
Szczerze mówiąc, wolałbym ograniczyć się wyłącznie do ciebie, bo bywasz jeszcze znośna w porównaniu do sobie podobnych – delikatna kąśliwość wyraźnie określała sytuację, jak również podłoże – nie byli już w pracy, a na gruncie prywatnym i tutaj, mógł sobie pozwolić na znacznie więcej, niż podczas ostatniego spotkania, choć i tam momentami płynnie przechodzili przez te mury względnej przyzwoitości. Tak pamiętał wszystko, co się wydarzyło w motelu i wielokrotnie wracał myślami do pamiętnej nocy.
Lubił ten humor, to jak cyniczna, sarkastyczna i złośliwa potrafiła być, ten rodzaj dowcipu szedł w parze z inteligencją, ale i świadomością swojej pozycji w świecie, tym bardziej umacniał się, bo niewielu mogło pozwolić sobie na konkurowanie z nią na jakiejkolwiek płaszczyźnie. Jednocześnie ta natura miała swoją drugą stronę, tak jak moneta, tej doświadczył, zdawało się wystarczająco, aby świadomie decydować się na wsparcie.
Wybacz, twoja uroda w dalszym ciągu mnie zachwyca na równi z poczuciem humoru. Postaram się nie zmarnować kolejnej, tego typu okazji – uśmiechnął się przepraszająco, ale na równi z troską widoczną w oczach. – Czy to rozsądne, abyś w tym stanie wychodziła ze szpitala? – zmartwił się widocznie, tym samym przerywając ciąg wątpliwości, gdy dostrzegał, jak ból odciska swe znamię na twarzy kobiety. Zupełnie nie podzielał jej opinii i momentalnie wyraził swoje zdanie, nieco obruszony, tym jak brakowało jej akceptacji swojej tymczasowej niedyspozycji.
Prawdziwa tragedia, byłaby wówczas, gdybyś założyła dresy! – nuta ironii zajarzyła się w oczach. Jechał bardzo wolno, ostrożnie zmieniając biegi, aby gwałtowniejszy podryg samochodu nie sprawił dyskomfortu pasażerce. – Powinnaś odpoczywać, jak najwięcej spać i… po prostu nic nie robić, myślałaś o tym, potrafisz to? – szczerze zwątpił, czy ona kiedykolwiek zaznała prawdziwego lenistwa i to było przerażające. – Czy jest ktoś, kto się tobą zajmie? – gdy stanęli na światłach spojrzał jej w oczy z powagą malującą się na młodzieńczej twarzy. Nie oszuka go, nie pozwoli, by zbyła go głupim niepasującym do sytuacji żartem. Sprawa miała się poważnie, a ona… mimowolnie zacisnął szczęki. Nie był jej nic winny, nie łączyło ich po prawdzie nic, a jednak przejmował się losem tej kobiety, bardziej niż setkami ofiar kataklizmu.

Peony Sinclair
po mieście błąka się tylko jedna dusza
peonka
Miejscow*
33 lat/a, 170 cm
regional managing partner w w Clifford Chance
Awatar użytkownika
Whispers of life
Hanging out the limousine out of love with the city, crushing pills on leather seats
London only looks pretty when you're seeing double, swimming in and out of trouble wishing shit was different... But you do it anyway
You say money won't wake one day and say
"I don't love you quite the same"
Money don't cheat, don't leave, don't lie.
Jeszcze znośna? — powtórzyła. — Proponujesz mi wyłączność, bo jestem znośna? Och, już ty wiesz, jak rozpalić i rozkochać kobietę — uczciwie oddała zaczepkę, w rzeczywistości wcale nie podważając jego umiejętności uwodzenia. Nie miała co prawda okazji się o nich przekonać, ale w swoim zawodzie musiał być całkiem niezły w kreowaniu kuszącej dla oka i budującej ekscytację iluzji. Tym niemniej sama siebie nie uważała za całkiem znośną, bo jak każdy prawnik duszę sprzedała diabłu lata temu, spisując cyrograf krwią. Ileż razy reprezentując klientów wyszarpywała dla nich zdecydowanie zbyt piękne, by były prawdziwe umowy, a przeciwna strona w zrezygnowaniu dopytywała „jak ona ze sobą żyje”.
Całkiem nieźle, pomijając zdrowotne perypetie.
Tak lepiej. Chociaż z komplementowaniem urody poczekaj parę tygodni, w przeciwnym razie mogę zacząć powątpiewać w twój gust i / lub szczerość — tak się z nim niewinnie przepychała, dla sportu, bo w służbowej sytuacji nie byli a ona była zbyt wymęczona hospitalizacją, by zamknąć buzię na kłódkę lub wypowiadać z większym wyszukaniem i elegancją. W rzeczy samej nie wyglądała teraz najlepiej, więc temat urody był na obecną chwilę mocno wątpliwy. Jej zdaniem.
Rozumiem, że kwestionujesz wypis wystawiony przez lekarza? — odbiła piłeczkę. Rozsądne, nierozsądne, a jakie to miało znaczenie? Nie chciała tam spędzić ani minuty dłużej, jak jakaś ofiara losu.
Dresy ostatni raz miałam na sobie na studiach. Legenda głosi, że po świecie chodzą jeszcze świadkowie tamtego zdarzenia, ale stopniowo znikają w niewyjaśnionych okolicznościach — wyjaśniła. I to tylko dlatego, że wf był obowiązkowy a na nim uniwersytecki mundurek, chyba dlatego, że trener - zbok mógłby się już w ogóle nie pohamować przy grupie dziewcząt w szortach czy legginsach. Mimo wielu skarg, oblecha nie zwolniono, więc może nawet i Peony dostrzegała walory luźnych, chłopięcych spodni.
Mimo, że wciąż zamykała oczy, czuła na sobie jego spojrzenie. Podniosła dłoń, a następnie spróbowała ją wycelować w stronę twarzy Flowera. Jak już udało jej się chwycić męski podbródek, stanowczo skierowała go w stronę świateł i jezdni, jasno zaznaczając, co go powinno teraz interesować. I zdecydowanie nie chciała, żeby tak na nią patrzył ktokolwiek. Jak na jakąś kruszynkę, która może się rozpaść pod podmuchem wiatru i którą trzeba otoczyć ramieniem i opieką. F u j.
Sama się sobą zajmę — powiedziała z powagą, co jednocześnie oznaczało, że nie - nie zamierzała położyć się i urlopować, bo przez telefon i z laptopem w łóżku mogła wciąż ogarniać milion rzeczy i udawać, że nic się nie stało.
Jeszcze opracowuję plan, jak wyjść z wanny czy założyć skarpetki, ale poradzę sobie. Poza tym dałam asystentce tydzień przymusowego wolnego, żeby zajęła się rodziną, więc będę tonąć w pracy. Może nawet nie zdążę pomyśleć, że mi zimno w stopy i problem rozwiąże się sam.
Albo się biedulka przekręci ostatecznie, bo odkąd trafiła do szpitala zimno jej było cały czas, trzęsła się pod dwiema kołdrami i z termoforem na brzuchu, to ta cholerna cukrzyca wariowała w obliczu nowych obrażeń.

Henry Flower
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Jean Lafitte
Przyjezdn*
28 lat/a, 180 cm
złodziej, szuler, krupier w Harrah’s Casino
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Rozbrajająco szczery uśmiech rozjaśnił oblicze kierowcy poparty zaczepnym spojrzeniem, miał pewność, że cokolwiek dolegało jego uroczej pasażerce nie pozbawiło jej kąśliwości. – Taką cię lubię – stwierdza przytomnie, bez grama złośliwości: – odrobina dobrego alkoholu, szczypta kulinarnych zdolności i umiejętność słuchania na równi rozwinięta z milczeniem, coś pominąłem? – dodaje po chwili żartobliwie, acz przy tym uważnie śledzi wyraz twarzy kobiety, jakby sprawdzał, co powinien dodać. Pomijając status społeczno-materialny i inne podobne temu banały. To jednak zostaje celowo przemilczane z jakże oczywistych względów, poniekąd sprawdzał ją i w tym zakresie, jak zareaguje.
Ujęła go tym spostrzeżeniem, lecz wcale nie poczuł się zagoniony w kozi róg, wręcz przeciwnie wyczuwał idealną okazję do podtrzymania swoich racji, dlatego nie zmieniał tonu i świadomie brnął przed siebie.
Mój gust, jak i szczerość mają się wybornie – cień uśmiechu, pomimo względnie poważnego tonu w dalszym ciągu nie schodził z jego twarzy, jakby czaił się podskórnie gotów w każdej chwili wychylić się i zaskoczyć. Konwersacja z Peony, bywała i owszem stąpaniem po polu minowym, bo kobieta była niezwykle bezwzględna w pewnych kwestiach, jednakże miała swój niezaprzeczalny urok, wobec którego nie sposób przejść obojętnie i dlatego tak wielką przyjemność czerpał z przebywania w jej towarzystwie, nawet na stopie zawodowej potrafiła ująć swym charakterem. Przyzwyczajony do przebywania, wśród kryminalistów, często bezwzględnych typów spod ciemnej gwiazdy, co własną matkę sprzedaliby na tureckim targu i może dlatego, tak ukształtowany, zawsze poszukiwał w życiu kobiet, które jakimś stopniu; potrafiły zdominować, pokazać charakter. Nie potrafiłby żyć z kimś, kto nie ma własnego zdania, własnej opinii i jest tak asertywny jak pluszowy szczeniak, to byłaby męka.
Prychnął pod nosem.
Chciałbym zobaczyć cię w komplecie domowych dresów – z prawdziwym trudem panował nad wybuchem śmiechu. – Doceń to! Bo spośród dziesiątek kombinacji od pięknych wieczorowych kreacji po zmysłowe komplety bielizny. Ja z pełną świadomością wybieram dresy, cóż to byłby za widok! Nawet jeśli później zniknąłbym w niewyjaśnionych okolicznościach – to było warte tego poświęcenia. Zaczynał zastanawiać się, co działo się w czasie choroby, jak zwalczała przeziębienie, czy choćby jesienną grypę? Mówiła zarazkom, że teraz nie może, bo jest zajęta pracą i przeganiała je miotaczem ognia? Wstęp wzbroniony? Czy raczej siedziała w pracy z gorączką i ledwo patrząc na oczy walczyła z całych sił, by nie przyznać się przed nikim do słabości…
Nie mrugnął, nawet nie ściągnął z tapety tego pewnego spojrzenia, jakim ją taksował, kiedy podniosła dłoń i wyciągnęła ją w jego kierunku. Przyjął ten kontakt z delikatnym uśmiechem, ale zrozumiał sugestię, co nie oznaczało, że się jej podporządkuje. Odnosił wrażenie, że mimo oczywistej słabości nie potrafiła się z nią pogodzić. W jakimś stopniu go to drażniło, ta upartość, którą przecież w innych okolicznościach mógłby komplementować.
Jasne – za szybko to powiedział, zbyt nerwowo, aby nie mogła złowić tej nieprzyjemnej nuty, ponadto zaciął usta i skupił się na trasie. Pomruk silnika na niskich obrotach wraz z delikatnym zapachem skóry działał uspokajająco, to było jedno z tych niezwykłych połączeń, które niemal zawsze przynosiły ukojenie. Na całe szczęście nie stali w korku i żaden kretyn nie trąbił, bo wówczas ta magia, jakoś traciła momentalnie swój blask. Droga przebiegła im szybko, a kiedy wjechali na podziemny parking hotelu, odetchnął z cicha.
Daj asystentce tydzień urlopu – powiedział, a w głosie pobrzmiewała stanowczość. Obejrzał się na nią. W półmroku jego młodzieńcza twarz nabrała powagi, jakby krył się za maską, a tylko w tych nielicznych chwilach ukazywał swoje prawdziwe oblicze. – Zajmę się tobą. Jesteś w opłakanym, tragicznym, wręcz beznadziejnym stanie. Sama nawet nie wejdziesz po schodach, oczywiście są windy, ale jesteś słaba, jak kocie zaraz po narodzinach nie masz nawet siły, by pyskować, nie zaprzeczaj. Wystarczająco długo cię obserwowałem, by mieć pewność – mówił cicho, spokojnie, ale poważnie. Z twarzą skierowaną w bok, tak jakby chciał za wszelką cenę uniknąć patrzenia jej w oczy lub oszczędzić jej tego momentu słabości, jakby ten głos dochodził od kogoś innego, a to wszystko stanowiło tylko sen, ot wymysł wyobraźni, nic więcej.
Po chwili ciszy spojrzał na nią i uśmiechnął się łagodnie. Wiedział, jak zdeterminowana i niezależna potrafi bywać, ale dostrzegał również przebłyski kobiecości, tej naturalnej delikatności skropionej szczyptą wrażliwości. – Mogę ci pomóc?

Peony Sinclair
po mieście błąka się tylko jedna dusza
peonka
Miejscow*
33 lat/a, 170 cm
regional managing partner w w Clifford Chance
Awatar użytkownika
Whispers of life
Hanging out the limousine out of love with the city, crushing pills on leather seats
London only looks pretty when you're seeing double, swimming in and out of trouble wishing shit was different... But you do it anyway
You say money won't wake one day and say
"I don't love you quite the same"
Money don't cheat, don't leave, don't lie.
Intelekt. Takt. Szacunek. Dojrzałość. Emocjonalną dostępność. Niepodzielną uwagę. Szarmanckość idealnie zrównoważoną pewnością siebie i smaczną dominacją. Humor… od „ha ha ha” do „ah ah ah” wcale nie jest daleko.
Pominąłeś sporo.
A status społeczno-materialny nie mógł mieć dla niej mniejszego znaczenia. Jak inaczej poświęciłaby cztery lata swojego życia obcemu człowiekowi w zakładzie karnym, który stał się jej przyjacielem, a wreszcie… Gdyby posłuchać Eamesa, kimś więcej?
Na pewno nie spojrzałaby nawet przez sekundę na lenia; pracowitości wręcz wymagała od partnera, bo w przeciwnym razie nie umiałaby mieć do takiego leżącego nieroba szacunku. Ale mógł byc pracowity jako robotnik fizyczny chociażby i zarabiać minimalną i to nie byłoby dla niej przeszkodą.
Przeszkodą byłoby raczej to, żeby w ogóle się bliżej zapoznać z kimś z innej bańki i klasy społecznej.
Przyjazne słowne potyczki pomagały odwracać uwagę od tego kłującego, rwącego bólu w klatce, który przy każdym głębszym oddechu czy ostrzejszym zakręcie powodował, że jej długie życie przelatywało przed oczami klatka po klatce. Nie umknęło jej uwadze, że już drugi raz występowała w roli sieroty pokrzywdzonej przez los a Henry z tą idealną fryzurą mógł realizować wobec niej paternalistyczne instynkty, chuchać i dmuchać jak na porcelanową lalkę. Ani trochę jej to nie pasowało i choć nie życzyła mu źle, nie byłaby zła na spotkanie w odwrotnych okolicznościach. A przynajmniej takich, w których ona nie wymaga opieki i pomocy.
Czekaj, czekaj — wesoło go zatrzymała; temat dresów i ją niebezpiecznie zaczął bawić. — Mam być wdzięczna za to, że nie chcesz mnie rozebrać? — igrała z ogniem, dokuczała mu bardzo odważnie, bo przecież zupełnie tego nie miał na myśli - ale żal nie skorzystać z zaczepki, gdy jego słowa zabrzmiały tak okrutnie i tak niefortunnie. Jak gdyby właśnie ją prosił, żeby mu oszczędziła tej katastrofy, jaką byłby obserwowanie jej ciała w luksusowych koronkach. — Dwa wdechy, Flower. Ze wszystkich twoich gorących fantazji na mój temat, ta dresowa nie wydarzy się najbardziej — podsumowała bezczelnie, szeroko się do kierowcy uśmiechając. Bynajmniej nie kłamała, koronki może jeszcze byłyby możliwe, ale dresów nawet nie posiadała. I nie zamierzała ich wpisywać w liście do Mikołaja już niebawem, więc nie istniała szansa, że ją zobaczy w tej jakże podniecającej, niechlujnej, zaniedbanej, domowej wersji.
Była zbyt bystra, by przypisać jego nagłe niezadowolenie reakcji na niewinny żart, przekorne łapanie za słówka. Tym bawił się lekko, tak jak ona, nie biorąc jej uwag do siebie. Musiało więc chodzić o męską niezgodę na porzucenie rannej lani na środku niebezpiecznego lasu, a ten temat przerabiali miesiąc wcześniej i tysiące mil dalej. Jej nastawienie nie uległo zmianie, jego też nie - musiało dojść do ścięcia.
Albo nie?
Bo kiedy zatrzymali się na parkingu, nie podszedł do niej najgorzej. Miała na końcu języka kolejny żart o tym, że „opłakany, tragiczny i beznadziejny stan” tłumaczy jego niechęć do niej w zmysłowej bieliźnie, lub że kolejny raz obsypał ją takimi komplementami jak nikt nigdy. Ale powstrzymała się, bo wreszcie otworzyła oczy, a on tak na nią patrzył jakby hipnoza była częścią kasynowej sztuczki.
I w tym momencie dotarło coś do niej, a ten moment żarówki nad głową był nader widoczny w mimice, która uległa diametralnej zmianie. Surowe, stanowczo odmawiające przysług rysy zmiękły, w wyraz łagodny, ale ewidentnie pogrążony w zadumie o nieco smutnym zabarwieniu.
Pewnego dnia zakochasz się we mnie do szaleństwa — stwierdziła cicho, wytrzymując ciężar kontaktu wzrokowego — i to będzie twój największy błąd.
Miał piękne oczy, ale przerażały ją tym, że widziała w nich swoje odbicie; w jego trosce zaś swoją słabość, a w opiece - zależność, czyli najgorsze, co może być w życiu kobiety takiej jak Peony. To była jej odpowiedź. Ani twierdząca, ani przecząca; krótkie ostrzeżenie, na pewno nie zaproszenie. I można mówić, że to skrajna arogancja, że to aż ohydne mieć o sobie tak wysokie mniemanie. Ale komentarz Sinclair nie miał nic wspólnego z tym, co sama o sobie uważała (po roku proszenia męża, by zechciał ją potraktować jak atrakcyjną kobietę naprawdę daleka była od tytułowania siebie boginią seksapilu), a w całości wynikał z obserwacji zachowania Flowera. Tak, ona też oglądała go wystarczająco dzisiejszego dnia, by wyciągnąć pewne wnioski. Stąpał po bardzo cienkiej granicy, a po jej drugiej stronie… Mogło czekać tylko rozczarowanie. Pod czaszką wciąż dzwoniły jej wykrzyczane przez pana więźnia pretensje: ”I hate you for making me love you, and for making it so easy”.
Nie powinien się nią opiekować. Nie powinien chcieć się zbliżać. To nigdy nie kończyło się dobrze - przed tym ostrzegała.
Ale był dorosły, i nie mogła za niego decydować.
Z jednym się natomiast pomylił:
Peony Sinclair zawsze miała siłę pyskować.
Dlatego nacisnęła klamkę, pchnęła drzwi, wydostała się z auta… i zamiast podejść grzecznie do windy, obrała kurs w stronę schodów pożarowych. Ile dzieliło ich od głównego lobby? Dwa piętra? Trzy?
Nie będzie jej żaden chłop mówił, że pokonają ją jakieś głupie schody.
Nie zapomnij mojego bagażu — zawołała, nie odwracając się w tył by na niego zerknąć. Pewnie już mu chodziła żyłka na czole, ale to tylko skromnie podejrzewała. W bagażniku co prawda nie było wiele, a rzeczy z jej domu przewieziono do hotelu tydzień wcześniej - ale poniekąd w ten sposób dostał zgodę na towarzyszenie jej w drodze na górę.

Henry Flower
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Jean Lafitte
Przyjezdn*
28 lat/a, 180 cm
złodziej, szuler, krupier w Harrah’s Casino
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Miał świadomość tego, że zabawa słowem, może go słono kosztować, ale brnął w to, bo rozmowa z nią była jedną z przyjemniejszych rzeczy, jakich w ostatnich tygodniach doświadczył – myśl ta pozbawiona autoironii wypływała ze szczerego serce i kreśliła się w momentach konwersacji uśmiechem, który przy dobrych wiatrach, mógł zwalić z nóg, byle nie dosłownie, bo patrząc obiektywnie na jej stan, to było ostatnie, czego mógłby sobie, jak i jej życzyć. W pomijaniu istotnych kwestii na szachownicy tych podchodów zaliczył delikatny poślizg, co kobieta zauważyła od razu, nawet bez specjalnych uszczypliwości, to oczywiste, ale jednocześnie wiele z tego, co niewypowiedziane, zostało zaprezentowane podczas ich ostatniego spotkania w tych chwilach, gdzie mogli odłożyć parasol nieprzystępności na bok i pozwolić sobie na znacznie więcej, przy tym zachowując rozwagę w delektowaniu się chwilą, która jednak przeminęła zdecydowanie, zbyt szybko. Patrząc jednak na charakter tamtych wydarzeń, to intensywność wrażeń stawiała wysoko poprzeczkę, by dorównać, tak po prawdzie to wolałby, nawet nie próbować.
Miał w tym wszystkim nadzieję, że dzięki z lekka prowadzonej rozmowie czas w podróży, a także dyskomfort związany z jej stanem zostanie przynajmniej w drobnym stopniu złagodzony. Mógł się tylko domyślać, jak bardzo źle czuje się w tym momencie. Był człowiekiem, który zdecydowanie, zbyt często oglądał ją w sytuacjach kryzysowych w pełni świadom tego celowo omijał ten temat, by dodatkowo jej nie dobijać. Z drugiej strony los ponownie łączył ich ścieżki na zakręcie życia, gdy zdecydowanie nie tryskała formą.
Uśmiechnął się szelmowsko – wiedział, że do czegoś się doczepi w tym zdaniu, pomijając dresy, to było nadto oczywiste. Igrała z nim, a przy okazji bawił się równie dobrze tą grą, co ona. Wrzucając na cel temat tak kontrowersyjny, musiał liczyć się z konsekwencjami, a te przyszły w okazałej formie. – A szkoda, bo w takich luksusowych dresach ze złotymi pasami wyglądałabyś fantastycznie – jak we wszystkim innym, jak również i bez niczego, ale przecież tego jej nie powie, bo doskonale o tym wiedziała. Wizja Peony paradującej w wieczornej kreacji towarzyszącej wyjściu do opery budziła niezwykle śmiałe fantazje, a kierowana w dalsze zakątki tego męskiego pragnienia śmiałość rozpalała wyobraźnię i nie tylko. Musiał odwrócić się, aby nie dostrzegła zmiany malującej się na jego twarzy na całe szczęście prowadził i to ratowało go w niewielkim stopniu. Nie chciał już dodawać, że w naturze ich spotkań (w tej liczbie: jednego i obecnego – więc śmiały wniosek) za każdym razem obalał jakieś mity o jej osobie i tym razem mogło być podobnie, co prawda wątpił, aby faktycznie w rzeczach, które ze sobą miała znajdowały się dresy, a prędzej różowa piżamka w jednorożce.
Pewnego dnia to ty zobaczysz mnie w dresach – burknął, wytrzymując spojrzenie i jednocześnie posyłając jej delikatny uśmiech. – Pozwól, że o moich błędach sam będę decydował – uśmiech, ani na moment nie schodził z jego twarzy – siejesz zbędny defetyzm – musiała wiedzieć, że nie pozwoli się zbyć, takimi tekstami, tak jakby nie dostrzegała swej wartości w tym jednym aspekcie. Jakby uważała, że to mogłoby być takie złe? Miał zamiar obalić ten mit i przekonać ją, że myli się, choć z natury bywała nieomylna.
Tak jak i w tym przypadku, tak kiedy pociągnęła za klamkę, czujnie ją obserwował. Była tak niesamowicie uparta, że to aż przekraczało wszelkie pojęcie, bo domyślał się, gdzie skieruje swe kroki. Dlatego wyszedł z auta pospiesznie zabierając jej mały bagaż i w kilku krokach dogonił ją, bez słowa podał ramię, miał głęboko gdzieś, tą jej upartość wychodząc jej naprzeciw. W dalszym ciągu był delikatnie rozbity po słowach Peony, lecz wszystko działo się na tyle sprawnie (bo nie szybko z wiadomych względów), że nie miał czasu głębiej przemyśleć goryczy, co osiadła na dnie. Miała problem, bo tak jak i ona; on potrafił być równie uparty i zawzięty, dlatego tak uparcie trzymał się swoich przekonań.
Gdy pokonali schody ich oczom ukazał się bogaty jasny hol ludzi tu była zaledwie garstka, a obsługa krzątała się w tle, tak jakby chciała zlać się z tłem. Wyczuwał aurę tego miejsca, ten przepych uderzał w oczy, a jednocześnie nie odczuwał dyskomfortu na przestrzeni lat, bywał w wielu podobnych temu hotelach i w jakimś sensie przywykł, co nie oznaczało, że nie lubił zawiesić oka na eleganckim wnętrzu. – Niemal jak w domu – mruknął i uśmiechnął się pod nosem. Zakładał, że jego towarzyszka faktycznie czuła się tu jak w domu, bez skrępowania i pewnie, należała do miejsc takich jak to: pięknych, dostojnych i wyniosłych, które się podziwia, ale nie dotyka.
Spoglądał za nią, gdy załatwiała formalności przy ladzie, trzymał dystans, tak jakby był wyjątkowo pomocnym szoferem i niewątpliwie taką rolę odgrywał dla wszystkich tych ludzi. Zupełnie mu to nie przeszkadzało, bo przecież w jakimś stopniu, była to prawda.
Czy masz jeszcze jakieś życzenia? – mruknął, nachylając się niebezpiecznie blisko jej twarzy, kiedy podeszła.

Peony Sinclair
po mieście błąka się tylko jedna dusza
peonka
Miejscow*
33 lat/a, 170 cm
regional managing partner w w Clifford Chance
Awatar użytkownika
Whispers of life
Hanging out the limousine out of love with the city, crushing pills on leather seats
London only looks pretty when you're seeing double, swimming in and out of trouble wishing shit was different... But you do it anyway
You say money won't wake one day and say
"I don't love you quite the same"
Money don't cheat, don't leave, don't lie.
To ją alarmowało. Jak dobrze się przy niej czuł, ciągle uśmiechnięty, jak kolejny raz okazywał troskę, o którą ani nie był proszony ani która nie była jego obowiązkiem. Stawało się jasne, że się pan ku pani miał, a pani się o dobrostan tegoż pana martwiła. W końcu wystarczyły mu dwa spotkania, by tę często trudną w obyciu damulkę polubić, a to zwiastowało kłopoty.
Nie zamierzała jednak odpychać go więcej - wypowiedziała na głos to, co wydawało jej się ważne i moralnie właściwe. Reszta była poza jej kontrolą, nie miała na celu odbierania dorosłemu mężczyźnie jego autonomii.
Defetyzm jej zdaniem nie był zbędny, nie w tym przypadku, gdyż ona zwyczajnie po swojemu okazywała troskę o jego przyszłość i spokój. A że ten sposób był mocno pokręcony… Powinien się przyzwyczaić, bo dziwactw jest więcej.
Tymczasem odetchnęła z ulgą zapachem rozpylanych w holu specjalnie zaprojektowanych perfum, karmiąc oczy widokiem zgoła innym niż wyposażenia szpitalnych sal. Na samą myśl o czystym, luksusowym apartamencie w którym za chwilę mieli się znaleźć, kobiecie robiło się lżej na sercu i jakby cieplej. Zwłaszcza gdy zamieniła parę zdań z personelem, który niemalże drżał w gotowości by spełnić każdą z jej zachcianek podczas pobytu. Piękna sprawa.
Tak samo, jak upór Henry’ego, który naprawdę to wstrętne babsko rozczulał. Bo owszem, podobne poczucie humoru pomagało, zaczepki na wesoło pomagały, i to że był przystojny i odpowiednio ubrany - pomagało, ale to wszystko było niczym, przy jego zaangażowaniu i trosce. W tym była bardzo podobna do większości kobiet, bo to właśnie obserwowanie jak mężczyzna dopełnia złożonej obietnicy i wywiązuje się z zobowiązań (bez przypominania co pół roku i proszenia!) ujmowało ją najbardziej. Na tyle bardzo, by rzeczywiście na kilka sekund straciła rezon mając go tak blisko, że już prawie czuła ciepło jego ciała na swoim, a te jego przeklęte usta jeszcze nigdy nie wyglądały aż tak piekielnie kusząco.
Wdech, wydech, nie przy ludziach, nie w ten sposób. Musiała samą siebie stosownie upomnieć.
Gwiazdka z nieba, room service, jedwabna piżama, pokój na świecie, gorąca kąpiel, nowy film Tarantino, lekarstwo na raka, masaż stóp, dobre rzeczy dla lasów deszczowych… — wymieniała życzenia dość spokojnie, gdy skierowali się do windy, i nie przerwała nawet na chwilę - kamera w prawym, górnym rogu wyłożonej złotem puszki nie zachęcała do większej wylewności. Dopiero gdy przyłożona do klamki karta umożliwiła dostęp do wynajętego apartamentu, a drzwi cicho zamknęły się za nimi - mogli doświadczyć prawdziwej prywatności.
Wówczas nie zwlekając ani chwili złapała Flowera za materiał golfu na wysokości klatki, stanowczo przyciągnęła do siebie i zadarła nieco głowę, by ich oczy znów się spotkały.
I gdybym nie była teraz niedysponowana, życzyłabym sobie również, żebyś pchnął mnie na tamtą ścianę… — gwoli ścisłości nawet skinęła głową, wskazując kierunek. — Mocno zacisnął jedną dłoń w mojej talii, a drugą… — szeptała, wreszcie przymykając oczy, gdy niezauważalne wręcz pochylenie w jego stronę sprawiło, że niespiesznie i niestarannie haczyła wargami o jego usta. Dreszcz przeszedł całe jej ciało, gdy kolejny raz przypominała sama sobie, że istnieje hamulec i warto z niego korzystać. Odetchnęła głęboko, jakby na zapas nasycając się bliskością, która za chwilę miała zniknąć niczym uniesiona zbyt wysoko bańka mydlana.
Lubię, gdy okazujesz troskę, ale nie lubię z niej korzystać — dodała także, skuszona okazją, by zaoferować nieco więcej szczerości niż zazwyczaj. Ten paradoks był chyba dla nich najbardziej problematyczny, a Peony nie zamierzała udawać, że jest w tej kwestii racjonalna - bo nie jest. Przynajmniej miała tego świadomość.
Pojedź do domu, spakuj się na tydzień, nie zapomnij o dresach, wróc tutaj…
Nie oszalała, prawda? To wszystko jego pomysł, a ona się tylko wspaniałomyślnie godziła przyjąć pomoc, z tytułu swojego beznadziejnego stanu, który tak bezlitośnie jej wypunktował.
Tym razem chociaż miałby swoje łóżko.

Henry Flower
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Jean Lafitte
Przyjezdn*
28 lat/a, 180 cm
złodziej, szuler, krupier w Harrah’s Casino
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Bezwzględność świata, w którym na co dzień obcował; nie zabiła wewnętrznej wrażliwości, tej nutki empatii objawiającej się pod postacią troski ukierunkowanej wobec Peony – kobiety w teorii, niemal obcej, o jakiej wiedział w dalszym ciągu niewiele, lecz z niewiadomych sobie powodów przyciągała go w sposób nienachalny, a subtelny. Ta kreślona w specyficznych warunkach relacja, niosła na swych skrzydłach wzajemne zrozumienie i podobne tony w żartach, ale pod płaszczykiem tego wszystkiego kryło się również nieskonsumowane pragnienie. To oczywiste, że podobała mu się i już podczas ich pierwszej nocy w motelu kilka tygodni temu, miał ochotę przekroczyć wszelkie granice zdrowego rozsądku, co zwykle mu się nie przytrafiało. Od dłuższego czasu był sam, a naturalna chemia, jaka ich zbliżyła, pozwoliła na śmielsze refleksje.
Gdy z jej ust padały życzenia (nie, nie notował ich, bez przesady) podążał śmiało w kierunku windy, ta powitała ich cichą melodią i przestronnością, ale prywatność dopiero poczują za zamkniętymi drzwiami apartamentu, był tego w pełni świadom, a mimo tego, kiedy wyszli na korytarz odpowiedział: – Gwiazdkę z nieba, gorącą kąpiel oraz masaż, mogę śmiało zapewnić problem pojawia się przy lasach deszczowych, a co do Tarantino to nie mam nic przeciwko – room service oferował hotel, a jedwab zapewne sama skrywała w walizce, jedynie lekarstwo, zostało okrutnie pominięte.
W momencie, kiedy drzwi zamknęły się głucho za ich plecami, odetchnął lekko zdawać, by się mogło przedwcześnie – zaskoczyła go, zupełnie, co nie znaczy, że mu się nie podobało, był pod wrażeniem. Patrzył na nią spod lekko zmrużonych powiek, a w kącikach ust czaił się niesforny uśmiech. Pozwalał, aby jego ciało odpowiadało na wszystko, to co się właśnie działo, chciał jej udowodnić, że jeśli spuści hamulec i pozwoli sobie na wszystko, to czego pragnął, nie zatrzyma się. Podążał za jej twarzą określając ścianę, jak i fantazję szelmowskim uśmiechem. Rozbudzony apetyt sprawił, że kiedy musnęła niewinnie jego usta; nie zatrzymał się i porwał ją w porywie namiętności, bezbłędnie odnajdując drogę, którą pragnął podążyć. Jego dłonie kreśliły czuły ślad po ciele, lecz przez wzgląd na stan, w jakim była nie pozwalał sobie na stanowczość, jakby kontrolując tę drzemiącą podskórnie porywistość. Obejmując biodra pani prawnik nie pozwalał jej na oddalenie się chciał, aby pocałunek trwał znacznie dłużej niż okruch chwili wyrwanej z okowów wstrzemięźliwości.
Wiem, ale chcę ci dać znacznie więcej, niż troska – rozumiał sytuację, akceptował to, co komunikowała tak jasno i klarownie. Miał wrażenie, że trzymana w klatce zapomniała, jak to jest czuć się kochaną. – Najpierw priorytety – ukrócił sugestie, zamierzał z niej skorzystać, owszem, ale ona była w tej chwili najważniejsza – co tam było na pierwszym miejscu listy życzeń? Ach, gwiazdka z nieba, tę podaruję ci w innych okolicznościach, najpierw kąpiel, a potem się zobaczy… – urwał i dotknął jej policzka; czule, miękko, tak jakby była odlana z drogocennego kruszcu i bał się, że niebacznym ruchem może wyrządzić krzywdę. Nie ruszył jednak do łazienki, nie chciał jej puścić, zamiast tego pocałował ją ponownie tym razem znacznie subtelniej lekko, ale namacalnie świadom, że ostrzejszy ruch i niebaczny gest może przywołać falę bólu. – Przygotuje wszystko – puścił ją równie niespodziewanie, co ona złapała jego, czuł jak intensywnie serce, wybija rytm w kościstej klatce, jakby chciało zerwać się ze smyczy i ulecieć, byle dalej od niego. Znikł w drzwiach łazienki i długo się nie pokazywał, w tym czasie z pomieszczenia dochodził tylko szum wody i delikatny aromat kwiatów. – Jako dama nie powinnaś mieć służących, które będą na każde twoje skinienie? – wyszedł z łazienki rękawy golfa, były podwinięte pod łokcie na dłoniach widniały ślady po pianie, a w oczach czaił się łobuzerski błysk. – Mam nadzieję, że rozbierzesz się do kąpieli – ów reakcja rozlała się w tym momencie również na usta, które odsłaniały garnitur perłowo białych zębów, iście wilczy uśmieszek. – Chyba, że potrzebujesz pomocy? – diabełki w czekoladowych oczach pojawiły się ponownie; od dawna nie był tak bezczelny, wobec kobiety.

Peony Sinclair
po mieście błąka się tylko jedna dusza
peonka
Miejscow*
33 lat/a, 170 cm
regional managing partner w w Clifford Chance
Awatar użytkownika
Whispers of life
Hanging out the limousine out of love with the city, crushing pills on leather seats
London only looks pretty when you're seeing double, swimming in and out of trouble wishing shit was different... But you do it anyway
You say money won't wake one day and say
"I don't love you quite the same"
Money don't cheat, don't leave, don't lie.
Na pewno się domyślał, jak bardzo to wszystko do niej nie pasowało.
Miała w życiu dosłownie t r z e c h partnerów, a skład tej grupy przedstawiał się następująco:
1. Pierwsza miłość o niebieskich oczach zakończona ewakuacją z Kuwejtu.
2. Krótki epizod z kolegą ze szkoły średniej, przerwany wyjazdem obojga na uniwersytety w przeciwnych stronach kraju.
3. Od początku studiów… Obecny mąż. Jeszcze mąż. Sama nie wiedziała, jak go aktualnie nazywać, gdy po wydarzeniach minionych tygodni zdjęła z palca obrączkę. Wprawdzie zaproponowała Eamesowi odroczenie finalizacji rozwodu z powodu pewnych komplikacji administracyjnych, ale stało się jasne, że należy się pozbyć złudzeń o ratowaniu czegokolwiek.
Nie było więc w jej życiu żadnych historii o tajemniczych nieznajomych, którzy mają w sobie ten pociągający pierwiastek; historii o uleganiu emocjom i pragnieniom, o szalonych romansach (chociażby wakacyjnych w czasach studenckich!), o spontaniczności w obszarze relacji damsko-męskich.
Właściwie całe swoje dorosłe życie spędziła jako dziewczyna Eamesa Blackwooda, narzeczona Eamesa Blackwooda, szczęśliwa żona Eamesa Blackwooda, nieszczęśliwa żona Eamesa Blackwooda, a obecnie tkwiła w tranzycji do tytułu byłej żony Eamesa Blackwooda. I co z tego, że nie była singielką odkąd skończyła lat dziewiętnaście - czy można w ogóle mówić o jej doświadczeniu z mężczyznami, skoro de facto doświadczyła tylko tego jednego mężczyzny? Doświadczała go przez ponad dekadę, co nie było bez wartości, ale… Bez związku ze wszystkim, co się działo pomiędzy nią a Henrym. Jakby pierwszy raz w życiu przyszła na klasówkę kompletnie nieprzygotowana. Stresująca sprawa.
Plusem była możliwość całkowitego zatopienia się w męskiej sylwetce; rozluźnienia wszystkich mięśni, co musiał wyczuć pod palcami, gdy poddała się jego gestom bez najdrobniejszego sprzeciwu. Nierozsądnie, nierozważnie i nie-po-swojemu oddawała kolejne pocałunki, jedną z dłoni przenosząc na kark mężczyzny, drugą zaś na jego policzek. Pierwszy raz od kilkunastu lat całowała kogoś nowego, co sprawiało, że całe przedsięwzięcie odciskało na niej jeszcze większe piętno. Emocje szybowały, ciałem targały dreszcze zarówno ekscytacji, jak i manifestujące pewne obawy (jak to tak? To tak? tak można? Pewnie nie wypada). Jednak z ulgą pomyślała, że tego się nie zapomina i że to całe szczęście, że nie narobiła sobie wstydu. Ok.
Jak jazda na rowerze.
Więcej koszul? — zażartowała słabym głosem, nieco drżącym, gdy łapała oddech i usiłowała przypomnieć własnym kolanom, żeby się tak bardzo nie uginały, bo starczy kontuzji na jeden raz. Z tym więcej przewidywała całą masę kłopotów, bo skoro nie umiała przyjąć mniej, wnioski nasuwały się same. Ale nie chciała psuć chwili swoim narzekaniem, jeśli to miało być jedyne szaleństwo w jej życiu (tak, w jej monotonnym, poukładanym, zaplanowanym, stabilnym życiu jeden pocałunek urastał do rangi wybryku pięćdziesięciolecia).
Nie zdążyła uspokoić szalejących nerwów, nim posmakował jej ust raz jeszcze, zgoła inaczej. Połączenie stanowczości i delikatności z jakimi trzymał ją przy sobie robiło na kobiecie niemałe wrażenie; czuła się jednocześnie zamknięta w uścisku, i w tym uścisku otulona bezpieczeństwem. Jakby twardość męskiej dominacji idealnie kontrastowała z miękkością jego pieszczot, doprowadzając Sinclair do utraty tchu.
W porządku — przytaknęła, zupełnie niechcący oblizując usta, gdy Henry znikał za drzwiami luksusowej, wielkiej łazienki.
Odchrząknęła, siląc o spokój, bo nie miała osiemnastu lat żeby w takim rozedrganiu rozmyślać nad smakiem ust księcia z bajki, co pod szkołę podjeżdża motorem który na pewno nie przeszedłby przeglądu. Rozwiązanie było jedno: p r a c a. Praca była dobra na wszystko, dlatego sięgnęła po telefon. Już rozmawiając ze współpracownikiem z Waszyngtonu DC usiadła przy biurku z laptopem, jednocześnie odpisując na najważniejsze maile. Podzielności uwagi i multitaskingu powinna uczyć za niemałe pieniądze.
Nie zdążyła zasygnalizować Flowerowi, że na linii jest ktoś, zanim wypowiedział tych kilka zdań. Na samą myśl o tym, że kolega z pracy mógł to słyszeć, skoczyło jej ciśnienie. Przy okazji też posłała Flowerowi czarujące spojrzenie pełne laserów które miały zabijać, oraz pomachała ręką, w geście interpretowanym międzynarodowo jako CICHO BĄDŹ, NIE RÓB WSTYDU.
Kontynuowała monolog do słuchawki, o zawiłościach nowej ustawy przeciwdziałania praniu pieniędzy którą Singapurski prezydent uchwalił z końcem sierpnia i o konsekwencjach tejże wobec sprawy, którą zajmuje się inny prawnik (zdaniem Peony niewystarczająco dobrze) ich kancelarii. Ale gorąca woda nie była mniej ważna (jak koty dają się łapać w postawione w dowolnym miejscu kartony, na Peony działała podobnie wizja wygrzania się we wrzątku) od pracy, dlatego wstała. Nie przerywając rozmowy zawodowej ani na chwilę, przeszła do łazienki, mijając Flowera bez odpowiedzi na jego jakże kluczowe pytanie.
I już jej się zapomniało, że miała w tej wannie odpoczywać, że jest przecież c h o r a i powinna choć dziś odpuścić ten prawniczy pęd. Odłożyła telefon, na głośniku, na jeden z marmurowych blatów i w niewiedzy swojego rozmówcy, zaczęła cyrkowe niemal akrobacje celem pozbycia swetra, bluzki i stanika.
To ostatnie okazało się barierą nie do pokonania.
Zamknij oczy — rozkazała w głębokim niezadowoleniu, bo chciała być niezależna i samowystarczalna, a musiała cicho zawołać pomocnika.
Nawigowanie dwóch bardzo różnych rozmów jednocześnie aż się prosiło o wpadkę.
Rozepnij — poleciła, ustawiając się tyłem - i ufała, że nie podglądał. Nawet nie dlatego, że nagość i koronki nie były widokiem dla niego - dlatego, że od obojczyków do pępka była jednym wielkim purporowo-bordowo-żółtym siniakiem, jak zwłoki w stanie daleko posuniętego rozkładu. Na pewno nie chciała, by oglądał jej ciało pokryte obrażeniami, które wyglądały aż tak nieapetycznie. Już wystarczyło jej własne przerażenie przed lustrem.
Nie, nic nie mówiłam, wydawało ci się — wywołana do tablicy, zawołała sprostowanie do telefonu. Zdecydowanie z intencją kontynuowania prawniczych dyskusji z wody, bo jak wpadała w taki zawodowy ciąg, nie umiała go przerwać.
Nie ma co się dziwić, że mąż nie wytrzymał.

Henry Flower
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Jean Lafitte
Przyjezdn*
28 lat/a, 180 cm
złodziej, szuler, krupier w Harrah’s Casino
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Rozsądek delikatnie mówiąc zdechł – poległ w tej walce z pragnieniem bliskości, które kotłowało się w nim od pierwszego spojrzenia, chciał doświadczyć znacznie więcej, niż mogła podejrzewać i miał nadzieję ją w tym wszystkim miło zaskoczyć. Niezależne od tego ile koszul mu zwędzi sprzed nosa, to była niewielka strata w obliczu możliwości spędzania z nią czasu. To pozornie tak niewiele znaczące uniesienie kreśliło zupełnie nowy, dotąd skryty za mgłą tajemnicy horyzont, chciał go odkryć, poznać i rozumieć, nawet jeśli z tej odległości był momentami nieprzystępny i wrogi, tak zaopatrzony w zapas cierpliwości, a także zawziętość, mógł spokojnie rozwijać żagle tej nowej niebezpiecznej przygody, jakby brakowało mu w życiu wrażeń. Peony Sinclair gwarantowała paletę doznań począwszy od śmiałej dominacji po niewinność w spojrzeniu, gdy usta kochanków rozdzieliły się na moment, jak mogła być tak silna, a jednocześnie bezbronna? Bez najmniejszego trudu łapała go w swoje sidła, nawet jeśli z początku, to on knuł przeciw niej. Na szachownicy tego pojedynku pragnień rozstawili się wygodnie i czekali na wynik starcia, lecz niezależnie od niego Henry czuł, że to wszystko było zbyt piękne, jakby fantazja senna przerodziła się w rzeczywistość, a ta przecież nie mogła być pozbawiona goryczy.
Nie szukał jej teraz, nie interesowało go, to gdzie zniknęła obrączka, czy był to celowy zabieg, czy też przypadek. Wystarczyły jej słowa, które powiedziała w samochodzie kilka tygodni temu, to uspokajało jego sumienie. Jak na człowieka z półświatka przestępczego, miewał zbyt wiele podobnych temu przemyśleń, bo po prawdzie, kiedy zachodziła potrzeba działał i swą bezwzględnością dławił wszelki opór zarówno wewnętrzny, jak i ten zewnętrzny, tak jednak to sytuacja nowa w jego życiu, bo nigdy nie skierował się na te tory i w tej chwili nie myślał o konsekwencjach, o tym czy przypadkiem w jego kierunku nie nadciąga swego rodzaju weryfikacja jego natury.
Uśmiechnął się; tajemniczo, z lekkością malującą się w tym grymasie, która wznosiła się ponad wszystkie ponure myśli, kreśliła subtelne linie rozwinięć dzisiejszego dnia, nawet jeśli pani prawnik postanowiła pracować, co było zabawne, bo jeszcze chwilkę temu zdawała się zupełnie tracić grunt pod nogami, tak jednak pokazywała mu; że praca stanowiła dla niej najważniejszy wymiar życia osobistego, tego jej nigdy nie zamierzał odbierać, co najwyżej przekładać, ot drobne umykające uwadze opóźnienia (PKP intercity się kłania) lub jak w obecnym przypadku udowadniał, że mogli działać równolegle, to jest łączyć pracę i przyjemności – do pewnego stopnia oczywiście, ale od czego było wyciszenie w telefonie ewentualnie (kajdanki)? Lekko rozbawiony sytuacją nie przeszkadzał jej, ale podążał za nią, bo jako osoba przewidująca wiedział, że będzie potrzebowała pomocy. Stanął za nią, bez słowa zdecydowanie, zbyt blisko, ale nie zamierzał się cofać, wbrew przekornemu głosikowi w głowie zamknął oczy i sprawnie, a nawet z niejaką lekkością rozpiął stanik, lecz nie poprzestał na tym jego palce ponownie zaczęły kreślić ślady po jej nagiej skórze podziwiając delikatność zapędzały się od talii po biodra, aż do ud, był blisko na tyle blisko, by mogła czuć jego oddech na karku. Pocałunek nadszedł nieoczekiwanie najpierw kark, później bark, a na deser szyja.
Wrzątek ci stygnie – szepnął do ucha, niemal bezszelestnie, a jego wargi subtelnie musnęły i ten skrawek jej ciała. Wyciągnął dłoń pomagając Peony wejść do sporych rozmiarów wanny, dopiero teraz otworzył oczy, gdy piana zakryła praktycznie wszystko, co istotne. On jednak koncentrował się na jej twarzy, a cwany uśmiech ani na moment nie znikał z jego twarzy. Odsunął się i zdjął golf – niedbale odrzucając go w przestrzeń nagi umięśniony tors, dodawał odrobiny czaru pamiętał, jak na niego spoglądała wówczas w motelu, schlebiało mu to.
Po chwili stanął przy krawędzi wanny i klęknął, a jego ręka wślizgnęła się, niemal niezauważalnie pod pierzynkę piany odnajdując punkt zaczepienia, jakim było jej kolano sunąc w górę niespiesznie zbaczał na wewnętrzną stronę, aż do czasu, gdy zatrzymał się, a stanowczy, pewny chwyt dał jej pewność, że choć palce ma smukłe i zręczne, tak drzemała w nich siła. Wyczekiwał odpowiedzi, wciąż badał grunt i w dalszym ciągu, mogli przerwać. Decyzja należała, tylko i wyłącznie do niej, bo jego pragnienie było, aż nadto widoczne.

Peony Sinclair
po mieście błąka się tylko jedna dusza
peonka
Miejscow*
33 lat/a, 170 cm
regional managing partner w w Clifford Chance
Awatar użytkownika
Whispers of life
Hanging out the limousine out of love with the city, crushing pills on leather seats
London only looks pretty when you're seeing double, swimming in and out of trouble wishing shit was different... But you do it anyway
You say money won't wake one day and say
"I don't love you quite the same"
Money don't cheat, don't leave, don't lie.
Lekarz nakazał Peony okładanie ciała lodem, by zminimalizować obrzęk, toteż pacjentka musiała zrobić dokładnie odwrotnie: po kilku dniach trzęsienia się z zimna (postrzeganego przez wycieńczony organizm) marzyła o gorącej kąpieli, dzięki której przestanie się obawiać, że jej stopy zmienią kolor na fioletowy i odpadną.
Jednak nie miała na myśli kąpieli gorącej w zgoła inny sposób, a Henry bez wątpienia dbał o to, by n i c w tym apartamencie nie wystygło. Ani woda, ani Sinclair, tak skutecznie rozgrzewana dotykiem, którego cholernie jej brakowało. Może to próżność, a może zwykła, ludzka potrzeba - nie wiedziała, ale bycie adorowaną przez mężczyznę po raz pierwszy od tak dawna rozbudzało w niej te zakątki umysłu, o których musiała w rozpadającym małżeństwie zapomnieć.
Czy właśnie tak dochodziło do zdrad? Czy właśnie zaczynała rozumieć jak to możliwe, że ludzie popełniają błędy? Gdy ciało ogarniają dreszcze, a duszę ekscytacja, gdy przestaje istnieć wszystko poza natychmiastowym błaganiem o więcej?
Nie planowała przecież nic z tego, co się zdarzyło, a jednak tak łatwo byłoby ulec pokusie, wewnętrznie uzasadnić swoją decyzję przed sobą, by móc na koniec dnia zamknąć oczy bez poczucia winy…
Nawigowanie rozmowy służbowej równocześnie z trzymaniem swoich reakcji na wodzy stawało się blisko niemożliwego, gdy Henry podstępem wskazywał na oczywisty wniosek: na horyzoncie miała opcje znacznie przyjemniejsze, niż dyskutowanie z Bartem Hartwellem o nadchodzącym audycie dużego banku w Szwecji. Nawet ona, pracoholiczka z krwi i kości, miała w tej chwili poważne wątpliwości.
Nie przeszkadza ci to, że musisz się mną dzielić? — spytała cicho, pomiędzy zdaniami wypowiadanymi do telefonu. Choć nawiązywała do pracy i pana po drugiej stronie telefonu - bo przyzwyczajona była do awantur z mężem o to, że nie traktowała małżeństwa priorytetowo, ciągle wyjeżdżając lub wracając z kancelarii późną nocą - temat otwierał także inną kwestię.
Jakiś czas temu mieli przecież rozmowę o tym, że posiadanie jednego kierowcy ma zalety, ale Peony Sinclair zmęczona do granic lojalnością, chciała choć raz w życiu nie ograniczać się, korzystać z wachlarza opcji. I to nie znaczyło, że ma ochotę na jazdę testową z setką kierowców ubera, ale miała ochotę poczuć wolność i lekkość myśli, że m o ż e. Gdyby chciała stu różnych kierowców, to mogłaby mieć stu różnych kierowców. Absolutnie nie wyobrażała sobie wyjścia z jednej klatki po kilkunastu latach po to, by dobrowolnie wejść do drugiej, zamknąć kłódkę i wyrzucić kluczyk daleko przed siebie. Chciała być wobec Flowera uczciwa - nie wiedziała czego oczekiwał on i na co liczył, bo rzucane tu i tam zdania nie były szczerą rozmową o potrzebach. Ona zaś po tym wszystkim potrzebowała luzu, świadomości że nie musi ale może jeśli zechce. Ulgi, zdjęcia z siebie ciężaru zobowiązań, tak jak zdjęła z dłoni ciężką, złotą obrączkę. Nie miała w sobie ani grama więcej siły na dźwiganie presji, by być czymś, kimś dla kogoś, spełniać oczekiwania… Małżeństwo wyczerpało jej baterie.
Oparła wygodnie głowę, dmuchając przed siebie, by usunąć zbłąkany kosmyk włosów z twarzy i przymknęła oczy, pozwalając dłoni Henry’ego pozostać w tym jakże strategicznym punkcie pomiędzy niewinnym kolankiem a grzechem, z którego oboje musieliby się spowiadać. Ta sytuacja nie wymagała nagłej reakcji - przeciwnie, zdaniem Sinclair spokój i opanowanie miało ich uratować (jak i w Nowym Jorku!), na wszystko mieli czas i nigdzie im się nie spieszyło.
Zmarzniesz — szepnęła rozbawiona, niewątpliwie jednak nie odmawiając sobie spojrzenia na jego ciało. Żal byłoby nie skorzystać z okazji. — Za chwilę powiesz, że grozi ci śmierć lub trwałe kalectwo w wyniku hipotermii i będziesz negocjował dzierżawę miejsca w wannie, tak? — na tym etapie podejrzewała go już głównie o niecne plany i podstępne zagrywki, pod wpływem których topniało jej oblodzone, nieprzystępne usposobienie.
Westchnąwszy, chwyciła telefon w mokre palce i uprzednio krytykując wszystkie działania podjęte przez prawnika przypisanego sprawie, pożegnała Barta listą zadań, które miał wykonać do kolejnego ranka.
1:0 dla Flowera.
Tym razem.

Henry Flower
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Jean Lafitte
Przyjezdn*
28 lat/a, 180 cm
złodziej, szuler, krupier w Harrah’s Casino
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Trzymanie ręki na pulsie kompletnie mu nie wychodziło w towarzystwie Peony Sinclair, (nie, żeby się starał) wcale się z tego tytułu nie trapił, tak jednak kobieta posiadała w sobie pierwiastek czegoś, co go tak ku niej przyciągało i owszem w tym miejscu, możemy się zatrzymać i zacząć wymieniać wszystkie jej zalety, lecz nie o to w tym chodziło, bo prawda była znacznie prostsza, tak jak przysmaczki i zabawki na sznurku kradną kocią uwagę, tak w jego przypadku ona dysponowała, czymś równie błahym, acz skutecznym. Jasne cielesność i wizja kilku upojnych nocy, mogłaby odgrywać znaczącą rolę, ale to nie było to – potrafił to rozpoznać, bo zwykle panował nad podobnymi pokusami, nie ulegając im.
Odprężenie spływało falami, niesione na skrzydłach bliskości, a głosik w telefonie, absolutnie mu nie przeszkadzał, być może z tego względu, że kompletnie się na ten dźwięk wyłączył. To ona stała na piedestale i zajmowała całą uwagę mężczyzny, który pragnął ją adorować, pieścić i szeptać czułe słówka na ucho, jakby odczuwał wewnętrzną satysfakcję z miny, jaką wówczas obserwował na jej twarzy.
Absolutnie nie. Kochasz to, co robisz przecież to widać i jakakolwiek próba ingerencji w to wywoła zbędny konflikt – na tym etapie znajomości nie miał prawda dyktować jej czegokolwiek, była niezależna, a i on bardzo cenił przestrzeń osobistą, zwłaszcza iż kobieta w jakiejś części domyślała się, czym tak w istocie zajmował się Flower i byłoby to z jego strony pokazem hipokryzji stawiać jakiekolwiek warunki na tej płaszczyźnie. – Chciałbym jednak, abyś nie testowała w ten sposób wszystkich potencjalnych przyszłych kierowców – uśmiechnął się przepraszająco, ale uroczo, choć iskierki w jego czekoladowych oczach zdradzały delikatne rozbawienie. Tak mówił absolutnie szczerze i cicho, aby nie zdemaskować tej przykrywki, jeśli traktowali się uczciwie, to wolał mieć pewność, że kiedy Peony wróci z długiej, męczącej delegacji i będzie miała ochotę zaznać relaksu, czy też rozmowy, to wybór padnie właśnie na jego osobę. Przyznać trzeba to śmiałe założenie przy stażu ich relacji, lecz stawiał kropkę przy tym, niczego nie oczekując w zamian, jeśli jej to nie odpowiadało to po tym wspólnym czasie, jaki sobie obiecali, mogli o sobie zapomnieć; pytanie pozostawało, czy będą chcieli to zrobić?
Uśmiechnął się w jej kierunku rozbrajająco szczerze. – Jesteś zniewalająco piękna – patrzył w ślad za kosmykiem, który ze swobodą opadał lekko na pierwotne miejsce, ale zwalczył odruch, aby go odgarnąć, chciał trzymać dłoń na jej udzie, tak jakby demonstrując przewagę i siłę w tym pojedynku, a jednocześnie cholernie mu się to podobało, że nie musi się powstrzymywać przed realizacją pragnień.
Właściwie, to chciałem być tak wspaniałomyślny i pozwolić ci na gotowanie się w tym kotle samotnie – domyślał się, jak bardzo tego potrzebowała i nie zamierzał jej tego nachalnie odbierać, mieli wystarczająco czasu na wszystko. W tym na zasłużony odpoczynek. – Mogę jednak umilić ci ten czas – stąd wynikało zdjęcie golfa i śmiałe posunięcia w innych regionach, obecnie skrytych pod obłoczkiem piany.
Jesteś niemożliwa – roześmiał się, szczerze zaskoczony podjętą w ułamku sekundy decyzją i tym jak zakończyła rozmowę. Lubił inteligencję, ta była seksowna, a kiedy kobieta potrafiła się nią posługiwać miała u stóp większość mężczyzn. Nuta stanowczości, władczość, wreszcie zasadna krytyka. Obserwował ją, jak zwracała się do podwładnego, to go interesowało, bo pokazywało naturę lidera.
Jego palce, mimowolnie gładziły skórę; sunąc po niej powoli w oczywistym kierunku, a kiedy już obietnica rozkoszy zaklęta w czekoladowych oczach miała nadejść pochylił się i pocałował ją – mocno, namiętnie, długo. Wstał, bardzo wolno i cofnął się od wanny. – Będę czekał w sypialni – nim zdążyła zaprotestować wyszedł, chciał jej dać czas, a także sobie do oswojenia się z tą myślą, z tym wszystkim. Nie chciał jej w żadnym wypadku pospieszać i wykorzystywać chwili słabości, nawet jeśli grali na pragnieniu, tak niech ono rozkwita, by w chwili spełnienia eksplodowało.
Zamknął drzwi do łazienki i skierował swe kroki do sypialni, by położyć się na ogromnym łóżku, mnogość poduszek oraz masywna, klasycznie elegancka rama mebla przypadła mu do gustu. Nie włączył telewizji, nie sięgnął po telefon, był wyczulony na ewentualne wołanie z łazienki. Gorąca kąpiel, mogła osłabić nawet, taką kobietę jak Peony i wolał być w pogotowiu, niż wzywać karetkę. Z rękami pod głową patrzył w sufit i myślał o niej.


Peony Sinclair
po mieście błąka się tylko jedna dusza
peonka
Miejscow*
33 lat/a, 170 cm
regional managing partner w w Clifford Chance
Awatar użytkownika
Whispers of life
Hanging out the limousine out of love with the city, crushing pills on leather seats
London only looks pretty when you're seeing double, swimming in and out of trouble wishing shit was different... But you do it anyway
You say money won't wake one day and say
"I don't love you quite the same"
Money don't cheat, don't leave, don't lie.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Jean Lafitte
Przyjezdn*
28 lat/a, 180 cm
złodziej, szuler, krupier w Harrah’s Casino
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description
po mieście błąka się tylko jedna dusza
Zablokowany

Wróć do „Rozgrywki”