dj
Miejscow*
29 lat/a, 181 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Nigdy się do mnie nie odezwie.
Jedyna myśl, jaka spoczywała w jego głowie, gdy z uśmiechem na twarzy opuszczał centrum pomocy kobietom. Jedyna myśl, która była tą najbardziej prawdopodobną, bo po co miałaby?
Warte zaznaczenia było, że sam do końca nie rozumiał, jak to się stało, wszak zazwyczaj potrafił zainteresować sobą dziewczynę, potrafił grać tak, by wydawać się tym, czego akurat potrzebowała, bo chociaż prawie zawsze był absolutnie sobą, przedstawiając się w zupełności takim, jakim był, tak lekkie koloryzacje historii podczas nowych i zdecydowanie szybkich znajomości, uskuteczniał dość często. Zamykając za sobą drzwi ośrodka, wiedział, że jednak nie tym razem. Tutaj coś poszło inaczej. Tutaj popłynął nieco zbyt daleko, a później zwyczajnie nie potrafił powrócić na odpowiedni nurt swoich słów.
Zgubił się, a co za tym szło, zgubił i nadzieję na burzę rudych włosów.
I tę ładną, niewinną twarz.
Nigdy się do mnie nie odezwie.
HA!
A jednak była niemądra.
A on miał rację.
Nie chciał iść z nią na zwykły spacer. Nie chciał zabierać jej na zwykłą pizzę, ani nawet na tę najlepszą w Nowym Orleanie. Nie chciał iść do kina, gdzie nie będą mogli zamienić ani słowa. Nie chciał być n u d n y. Chciał, by jego słowa miały znaczenie. Chciał, by go pamiętała, choć najwyraźniej o to martwić się nie musiał. Był pewny, że jego dłoń wbiła się w jej pamięć, ale wcześniej nie był pewny, czy to dobrze, czy jednak źle. Jednak dobrze.
W akompaniamencie jazzowej muzyki brał prysznic, w akompaniamencie jazzowej muzyki odpisywał jej na wiadomości, odrobinę się z nią drażniąc, a ostatecznie i w jej akompaniamencie narzucał na siebie koszulę na krótki rękaw. Żadna randka, tak? To tylko taka trochę randka. Wcale nie.
Był dokładnie dwie i pół minuty przed nią, a kiedy podeszła, nie omieszkał się zacząć tak samo, jak podczas pierwszego spotkania - źle. Chyba.
Mówiłaś, że się nie spóźniasz. Kłamałaś? – uśmiechnął się szeroko, odrobinę ryzykując tym naciągniętym pytajnikiem i robiąc krok w przód, ale w połowie jego wykonywania zatrzymał się znienacka. Nie znał jej. Nie wiedział, jakie miała bariery.
Musiał dać jej przestrzeń.
Cześć, wiedziałem, że się odezwiesz – spróbował jeszcze raz, słowami, które wcale nie były prawdą, bo przecież w ogóle się tego nie spodziewał. Wysunął dłoń w stronę chodnika, dając jej znać, że mogli powoli ruszać.
Szykuj się na długi spacer, mam nadzieję, że masz wygodnie buty. Bardzo ładnie wyglądasz, Florence – rzucił wszystko na jednym wydechu, tak luźno, jakby mówił nic nie znaczące, acz obok siebie stojące: “cześć, jak się masz?”. – Bez bandaża w dłoni ci do twarzy. Choć pasowałby do Halloween – dodał, kiedy ruszyli ramię w ramię, kątem oka zerkając na swoją towarzyszkę, by sprawdzić reakcję na jej twarzy. Wciąż się gniewała, czy może jednak już puściła to w niepamięć, skoro zdecydowała się do niego napisać?
Bo miała wybór.
Jak dobrze, że wybrała tę lepszą opcję.

Florence Hale
scarlett
Miejscow*
21 lat/a, 163 cm
recepcjonistka w WRC
Awatar użytkownika
Whispers of life
i was born to run, i don't belong to anyone
44. | outfit


Wcale nie zamierzała się do niego odezwać.
Cała ta sytuacja wydawała jej się kompletnie abstrakcyjna i w pewnym momencie poczuła się naprawdę zaniepokojona, a to z kolei jawiło jej się jako red flag, który powinien odciągnąć ją od pomysłu utrzymania kontaktu z mężczyzną, którego roboczo nazywała Jamesem. Po ostatnich wydarzeniach w jej życiu każdy facet wydawał jej się zresztą uosobieniem czerwonej flagi, bo skoro okazał się nią ktoś, kogo miała za chodzący ideał, to jak mogło być inaczej?
Dużo jednak o tym myślała. Kiedy już sytuacja się wyjaśniła, a blondyn okazał się nie być żądnym krwi psychopatą (może próbuje uśpić moją czujność? Nie, nie, czytasz za dużo kryminałów, Flo), wszystko to wydało jej się w jakiś pokrętny sposób całkiem urocze.
Mogła się do niego odezwać, mogła nawet się z nim spotkać — przecież nie oznaczało to od razu niczego wielkiego. Może naprawdę powinna próbować wrócić do normalnego życia, wszak ile można płakać w poduszkę za czymś, czego w gruncie rzeczy nigdy się nie miało?
Odważyła się.
Było w nim coś, co w pewnym sensie ją intrygowało. Może to ta zawadiackość, usposobienie, które wywoływało na jej twarzy mimowolny uśmiech? A uśmiechu przecież ostatnio jej brakowało, tak samo jak kontaktu z ludźmi, bo odsunęła od siebie praktycznie wszystkich. Gdyby nie miała współlokatorów (w tym brata) i pracy, chyba na tym etapie byłaby już totalną samotniczką.
Nie miała pojęcia, dokąd idą, dlatego starała się wybrać uniwersalny strój. Liczyła, że nie zabierze jej do wykwintnej restauracji, bo postawiła na jeansy, ale od biedy mogła uchodzić za elegancką. Pojawiła się na miejscu o czasie, to znaczy, o czasie według swojego zegarka. Na jego pytanie zmarszczyła brwi i wyciągnęła z kieszeni telefon, by podświetlić telefon i pokazać mu godzinę.
Nie spóźniłam się, to ty przyszedłeś za wcześnie — uśmiechnęła się, chowając telefon. Zauważając, że nagle się zatrzymał, zmierzyła go uważnie wzrokiem. Wyglądało na to, że wyczuł ją całkiem nieźle, wszak nie była entuzjastką wylewnych powitań na tym etapie znajomości.
Odgarnęła kosmyk długich, rozpuszczonych włosów i zaśmiała się pod nosem.
Wiedziałeś? Chcesz mi powiedzieć, że jesteś jedną z tych zafascynowanych magią osób i powiedziały ci to karty, szklana kula albo układ gwiazd? — To nie tak, że się wyśmiewała. Na ogół twardo stąpała po ziemi i nie wierzyła w takie rzeczy, ale odkąd sprawdziło jej się czytanie poczynione przez koleżankę, zaczęła myśleć, że może coś w tym jest. Poza tym raz wywoływała ze współlokatorami ducha i w mieszkaniu do tej pory działy się dziwne rzeczy — po prostu teraz większość z nich mogli zrzucać na kota.
Dziękuję. Nie chciałeś mi powiedzieć, dokąd idziemy, więc starałam się ubrać uniwersalnie. Trafiłam? — zapytała. — I wiesz, James, mógłbyś mi zdradzić swoje imię. Obiecałeś, że zrobisz to, gdy się do ciebie odezwę.
Uniosła lekko kącik ust. Najwyraźniej nie wściekała się już za sytuację w WRC, a może nawet uważała ją za zabawną. Trochę.
Na Halloween przebrałabym się za Sam z Odlotowych Agentek. Chociaż to akurat niezbyt straszne — westchnęła. — Byłeś kiedyś na przebieranej imprezie halloweenowej?

Baylen Andox
dj
Miejscow*
29 lat/a, 181 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Idąc przed siebie, ramię w ramię z koleżanką, którą poznał ledwie kilka dni temu, wepchnął dłonie w kieszenie wytartych dżinsów i zaśmiał się na jej słowa. Byłby w stanie sobie to wyobrazić, serio. Gdyby bardzo się postarał, mógł zobaczyć siebie w sytuacjach mniej lub bardziej niedorzecznych, a najpewniej wszystko to za sprawą tego, że całe dzieciństwo spędził w sklepie mamy, w których nasłuchał się takich głupot, że wyobraźnia potrafiła działać w jego głowie cuda. Nie tylko słuchał, ale też widział ludzi, których uznawał za chorych na umyśle, niestety.
Dokładnie! – powiedział ożywiony. – Musiałabyś mnie widzieć wieczorami; wtedy zakładam na głowę chustkę, a mam taką strasznie kolorową, zasiadam przed wielką kulą, no i czytam. Czasami przeszkadza mi kot, ale… – zerknął na nią kontrolnie, ale z uśmiechem, bo to nie tak, że znowu chciał jej mówić wymyśloną historyjkę i nieprawdę. Po prostu ironizował, a to zupełnie dwie różne rzeczy były! Pokręcił jednak głową, dając do zrozumienia, że tylko się wygłupia i że zwyczajnie ciągnie temat, który druga osoba wysunęła na wokandę. – Albo… po prostu widziałem, że cię zaintrygowałem – rzucił luźno, brzmiąc tak, jakby naprawdę był tego pewny. Pewny zaś wcale nie był, bo miewał niekiedy cholernie duże powątpiewania w stronę samego siebie (kiedyś mocniej, teraz, kiedy mógł pozwolić sobie na życie, na jakie zasłużył, nieco mniej). Wciąż jednak wolał słuchać, niż mówić i analizować, nim przyszło mu konstruować wypowiedzi. Wciąż jednakże paplał i robił głupoty, kiedy dopiero zaczynał się prezentować, a znajomości były wynikiem zaplanowanej - mniej lub bardziej - spontaniczności.
Przechodząc wzdłuż ulicy, skręcili w inną, główniejsza, co dało się poznać po większych tłumach. W przeciwieństwie do niej, Baylen doskonale wiedział, co będą dziś robić.
Co jest złego w Jamesie? – wcale nie zamierzał jej nie mówić swojego imienia, wszak nie był to żaden sekret. On jedynie się drażnił, badał teren, sprawdzał poczucie humoru, testował, na ile może sobie pozwolić i gdzie kończą się jej limity. Kiedy przesadzi? – Jeśli pozostaniemy przy Jamesie, a ty stracisz dla mnie głowę, to będę mógł się zwyczajnie ulotnić, nie martwiąc się, że będziesz mnie później stalkować – teraz jego usta zamieniły się w linie lekko uniesionych warg, kiedy uważnie obserwował jej reakcję, ale na jej szczęście, wskazał dłonią, by zatrzymali się przy okienku z pączkami, a zaś odwrócił się, by kupić jednego, najzwyczajniejszego pączka. Stając na powrót przed nią, przedzielił pączka na prawie równe pół i podał jej połowę wypieku.
Trick or treat, Florence. Będziemy zatrzymywać się przy każdej budce z jedzeniem i napojami, okej? Treat - jemy. Trick – rozmawiamy albo pytamy – uśmiechnął się, jedząc swoją część słodkości. Byli w centrum, zatem mogli się albo cholernie najeść, albo nagadać za wszelkie czasy.
Wszystko zależało do tego, czy pomysł jej się spodobał, czy była głodna, albo czy chciała go poznać. Czarno na białym. Prawie.
Żartujesz? Jestem z Nowego Orleanu, co roku się przebierałema przynajmniej póki mama nie zachorowała. – Nigdy nie oglądałem Odlotowych Agentek. Dlaczego akurat Sam? – kojarzył jakieś kolorowe panie, kiedy przełączał programy, ale zawsze wybierał inne kreskówki.

Florence Hale
scarlett
Miejscow*
21 lat/a, 163 cm
recepcjonistka w WRC
Awatar użytkownika
Whispers of life
i was born to run, i don't belong to anyone
Uśmiechnęła się, wyczuwając ewidentnie żartobliwy ton. Choć jej zdanie na temat magii nie było jasno ugruntowane, szanowała opinie innych osób. Jeśli tego typu wierzenia pomagały komuś w trudnej codzienności, to w porządku. Problem zaczynał się wtedy, kiedy ludzie opierali na magii całe swoje życie i nierzadko w ten sposób je rujnowali. Może i tarot Florence się sprawdził — rzeczywiście żyła w swoistym trójkącie, choć o tym nie wiedziała i rzeczywiście jej serce zostało niespodziewanie złamane — ale nie zamierzała teraz biegać do wróżki z każdą zagwozdką. Zresztą, znała tylko jedną osobę, która się tym zajmowała i nie widziała się z nią od wakacji. Odkąd okazało się, że wraz z Ayidą spotykają się z tym samym mężczyzną (to znaczy, spotykały się), czuła się niezręcznie i raczej unikała jej towarzystwa.
Zaintrygowałeś? No nie wiem, czy użyłabym tego słowa. Wiesz, po prostu myślałam, że potrzebujesz pomocy, ale wiedziałam, że nie powinno cię tam być. No i tak wyszło… Chyba dlatego zirytowałam się, gdy okazało się, że oszukujesz — przewróciła oczami. — Ale nie chciałabym do tego wracać, okej?
Nadal uważała, że miała pełne prawo do tego, żeby się na niego wściekać. Niemniej, dzisiaj nie spotkała się z nim po to, żeby czynić mu kolejne wyrzuty. Chciała miło spędzić czas i zobaczyć, czy znajdą nić porozumienia; nie zastanawiała się na razie, co konkretnie może z tego wyniknąć. Ot, zwykłe kumpelskie spotkanie.
W Jamesie nie ma nic złego, ale hej, to nie fair. Ty znasz moje imię i wiesz, gdzie pracuję. Chcę poznać chociaż twoje prawdziwe dane — spojrzała na niego spod wachlarza długich i starannie wytuszowanych rzęs. — Poza tym James to dosyć pospolite imię. — Nie zdążyła zareagować na jego kolejne słowa, bo szczęśliwie szybko odwrócił jej uwagę.
Z jednej strony to imię jakoś jej do niego pasowało, a z drugiej wydawało się zbyt z w y c z a j n e. Blondyn zdecydowanie miał w sobie coś, co działało na nią tak, że chciała go bliżej poznać. Być może po raz kolejny wpadała w tę samą pułapkę — dawała złapać się na to, że ktoś okazał jej odrobinę zainteresowania.
A do tego nie była przyzwyczajona.
Rodzice zawsze skupiali się głównie na pracy i dzieci zdawały się im przeszkadzać. Pierwszy chłopak, z jakim spotykała się w liceum, nie traktował jej najlepiej — finalnie rozstali się w dużej niezgodzie i Flo unikała go jak ognia. Teraz, parę miesięcy temu, zakochała się po raz drugi i ponownie dostała po głowie. Nie wierzyła już, że na polu miłosnym czeka ją w życiu coś dobrego i wychodziła z założenia, że wyraźnie na to nie zasługiwała, ale za każdym razem, gdy ktoś sprawiał, że czuła się w jakiś sposób wyjątkowa, dawała się łatwo zmanipulować.
Przy każdej budce z jedzeniem? Jak będę musiała jeść, to odpadnę po maksymalnie dwóch — zaśmiała się wesoło. — Ale dobra, możemy spróbować. Gdzie najpierw?
Rozejrzała się z zainteresowaniem.
Sam to ta ruda z długimi włosami, dlatego uważam, że do mnie pasuje. No i była najmądrzejsza z całej trójki — uniosła lekko kącik ust. — Które z twoich przebrań najbardziej zapadło ci w pamięć?

Baylen Andox
dj
Miejscow*
29 lat/a, 181 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Był w stanie zrozumieć jej złość i szczerze powiedziawszy, bardzo ulżyło mu, kiedy okazało się, że wściekła nie jest tak bardzo. Sam zdenerwowałby się niebotycznie, a przecież gniewem nigdy zazwyczaj nie reagował. Wszystko brał na klatę, wszystko ze spokojem analizował, zaś nieco później dopiero okazywał… hm, frustrację? Szczególnie jeśli ktoś miałby go oszukiwać, bo gdzieś w głowie, w jego zamiarze miałoby mieć to pozytywny wydźwięk. I tak z a w s z e obracało się to w drugą stronę.
Przynajmniej już wiesz, że absolutnie nie potrafię kłamać – a przynajmniej tak mu zawsze mówiono, choć wcale to nie znaczyło, że tego nie robił. Za dzieciaka wyobraźnia ponosiła go szalenie, a on mógł godzinami opowiadać o rodzicach wykonujących szalenie ważne zawody, o wycieczkach na tropikalne wyspy i o weekendach spędzanych tak hucznie, że faktycznie ciężkie było to do wyobrażenia sobie. Czy mu wierzono? Mało go to wtedy obchodziło. Zawsze znalazła się jakaś dziewczyna, a później kobieta, która była zaiste zaintrygowana.
O jezus, nie odpuścisz, co? – zerknął na nią, kiedy parł powolnym krokiem naprzód. – Poza tym, też doskonale wiesz, gdzie pracuję – dodał, mając w zanadrzu już kolejne słowa, mówiące o szybkiej pomocy, zatem miała prawo nie pamiętać jego słów. Powstrzymał się jednak, wyprzedził ją o krok lub dwa i zwrócił się w jej stronę.
Baylen – wyciągnąwszy rękę i chwilę zastanowił się nad jej słowami. Całe życie był pospolity i teraz, choć miał wrażenie, że już nie musiał i w ogóle nigdy się tak nie czuł, tak zdania o sobie nie zmieni tak łatwo. Mimo wszystko nie przeszkadzało mu to w mówieniu tego, co powinno być odpowiednie. – I ja też jestem cały pospolity – dodał zatem, nie wiedząc już, czy tak mocno chciał być inny, bo to jaki był teraz było… już niepotrzebne? Nie na miejscu? Nie teraz, kiedy mógł szaleć i prowadzić inny tryb życia.
Nie wierzę, że jesz tak mało – zaczął znowu, nakierowując ich na dalszą wędrówkę. Sam kończył już połowę swojego pączka, a warte zaznaczenia było, że strażak jeść uwielbiał wszystko i w wielkich ilościach. – Nie będziemy w każdej budce jeść kurczaków z rożna tylko… no, przekąski. Dasz radę, a jeśli nie, będziesz musiała wybierać trick więc będziesz dużo o sobie opowiadać – jeszcze nie wiedział, na jakiej zasadzie mogłaby ta jego gra działać, ale wymyśli najpewniej w trakcie jej trwania. Może kto będzie pasował, będzie stawiany przed mało komfortowymi pytaniami? Zobaczymy.
Najmądrzejsza? – jego twarz ukazała uśmiech, ale zdecydował się kontynuować. – Obiecuję, że w weekend oglądnę jakiś odcinek Odlotowych Agentek, żeby wiedzieć, o co chodziło z Sam, okej? Albo będziemy mogli oglądnąć go razem – rzucił luźno, ręką wskazując na okienko w kamienicy z szyldem lodów i właśnie w tamtą stronę ruszyli. – Większość moich kostiumów moja mama robiła samodzielnie. Raz byłem kartą do grania, wiesz? A raz byłem czarodziejem z Harrego Pottera, ale nie wyobrażaj sobie, że zrobiła mnie Harrym albo Draco. Byłem Ronem – westchnął, wzruszając ramionami. – Dopiero później sam sobie wszystko wybierałem – ale nie był pewny, czy byłby w stanie wybrać jakiś ulubiony. Później większość strojów pewnie była po prostu głupkowata.
W końcu znaleźli się przy okienku z lodami.
Trick or treat, Florence? – zerknął badawczo na swoją ładną towarzyszkę. Kolejną budkę będzie mogła wybrać ona!

Florence Hale
scarlett
Miejscow*
21 lat/a, 163 cm
recepcjonistka w WRC
Awatar użytkownika
Whispers of life
i was born to run, i don't belong to anyone
Florence nie należała do najbardziej nerwowych osób na świecie. Była przyzwyczajona do tłumienia emocji, bo w domu Hale’ów nie dało się inaczej. Kiedy się wściekała, ojciec wściekał się dwa razy mocniej, a tego wolała unikać. Nigdy nie była problematycznym dzieckiem, miała najlepszą średnią w klasie, jeśli nie w całej szkole, a Cassian Hale i tak wiecznie znajdował jakieś powody, by ją karać. Łatwiej było więc skrywać emocje w sobie i mieć święty spokój.
Wyprowadzka z domu była najlepszą decyzją, jaką podjęła w życiu. No, może poza zerwaniem rodzinnej tradycji i wyborem studiów innych niż prawnicze.
Ja też nie umiem kłamać. Podobno czyta się ze mnie jak z otwartej księgi — zachichotała. — Nie wiem ile w tym prawdy. W każdym razie, nawet drobne kłamstwa powodują u mnie ogromne wyrzuty sumienia i prędzej czy później sama się wysypuję.
Zmarszczyła lekko brwi i dopiero po krótkiej chwili przypomniała sobie, że rzeczywiście wiedziała, gdzie pracował. Ale to niewiele zmieniało. Nie zamierzała odpuścić mu z imieniem, wszak sam obiecał, że jej je zdradzi.
Baylen — powtórzyła. — To zdecydowanie nie jest pospolite imię. I ty też taki nie jesteś. A do mojej upartości musisz się przyzwyczaić, jestem zodiakalnym Skorpionem. Niedługo mam urodziny.
Nie do końca wierzyła w astrologię, ale niejednokrotnie słyszała opinie o upartości Skorpionów, więc może rzeczywiście coś w tym było? Znając swojego brata bliźniaka i siebie, nie wykluczała takiej opcji. Oboje twardo trzymali się swoich przekonań.
Przewróciła oczami. Naprawdę nie jadła zbyt wiele, ale jeśli miała opowiadać o sobie, to chyba jednak wolała rozepchać swój żołądek. Nie, żeby miała jakieś mroczne tajemnice — po prostu wychodziła z założenia, że nie ma na tyle ciekawego życia, by jej historie mogły kogoś zainteresować. W domu zwykle nikt nie chciał słuchać opowieści młodych Hale’ów i do tego się przyzwyczaiła. No i naprawdę nie miała w zanadrzu porywających opowiastek. Jej życie kręciło się między domem, uczelnią a pracą. Lepiej było milczeć.
A kiedy ostatnio postanowiła się przed kimś otworzyć, miesiącami leczyła swoje złamane serce. I nadal nie czuła się w pełni dobrze.
Dobra, niech będzie — westchnęła. — I jasne, możemy obejrzeć Odlotowe Agentki razem. Nie wierzę, że nie obejrzałeś ani jednego odcinka! Jakie bajki oglądałeś?
Florence, choć chyba nie zdawała sobie z tego sprawy, była od niego sporo młodsza. W jej przypadku wyczekiwanie na kolejny odcinek bajki nie był aż taką odległą i zamierzchłą przeszłością. Dopiero za kilka tygodni miała stać się oficjalnie pełnoletnia, ale skoro Baylen nie pytał o jej wiek, nie zamierzała wychodzić przed szereg.
Ronem? Zdecydowanie bardziej widzę cię jako Draco — odparła rozbawiona. — Niech będzie treat, mam ochotę na jakiś sorbet. Może… malinowy — zadecydowała, przyglądając się smakom lodów.

Baylen Andox
dj
Miejscow*
29 lat/a, 181 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Dłonie w kieszeniach dżinsów i powolny krok; nigdzie niespieszący się, nigdzie niemający go zanieść, bez konkretnego celu. Lekki uśmiech na ustach, kiedy z zaciekawieniem wsłuchiwał się w jej słowa, bo musiał przyznać sam przed sobą, że spacer z rudowłosą dziewczyną okazał się przyjemnością, a przecież wcale tak nie musiało być. W końcu to zawsze była niewiadoma; pierwsze spotkania były kluczowe, bo nie rzadko okazywało się, że to, co wewnątrz, zupełnie nie odpowiadało temu, co ma zewnątrz. Pomimo tego, że wszystko - póki co - szło niezwykle luźno, bez presji i dobrze, gdzieś w podświadomości Baylen czekał na moment, w którym być takie przestanie.
Zawsze przestawało. Nigdy nie okazywało się niczym wartościowym.
A może to on tego nie doceniał?
A może nie chciał doceniać?
Nie po tym, jak jego serce zostało zdeptane, kiedy był przekonany, że wszystko było fantastycznie.
Dlatego nie klasyfikował tego spotkania. Ot, wyszedł na spacer. NIC więcej.
To znaczy, że absolutnie zawsze mówisz prawdę, czy jednak niekiedy starasz się oszukać system? Możemy zrobić jakiś test, żeby sprawdzić, jak naprawdę sobie radzisz – uśmiechnął się, rzucając sposobem, w jaki będą mogli spędzić później czas. Anodox był gotowy wymyślić wyzwanie, dzięki któremu jej umiejętności kłamania zostaną sprawdzone. Teraz jednak wciąż grali w trick or treat, a to okazało się to (według niego) tak doskonałym pomysłem na poznanie się, że nie zamierzał bardziej mieszać. Może później i tylko wtedy, gdy będzie tego chciała.
Uniósł brwi, gdy - chcąc nie chcąc - rozmowa została zepchnięta na znaki zodiaku. Boże, nienawidził tego tematu już od dziecka, bo mama wmawiała mu głupoty, których musiał słuchać, a w które nigdy nie wierzył. Trzymał się od tego z daleka. Od zodiakarek też. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że miał wiedzę, którą niekiedy przypadkowo się dzielił.
Słyszałem, już nawet nie pamiętam skąd… – pamiętał doskonale – …że Skorpiony tworzą niezwykle… hm, płomienne relacje z Bykami. Co myślisz? – słysząc własne słowa, mentalnie dał sobie w pysk, no bo k r e t y n, ale chciał być zaczepny, odrobinę się przy tym zgrywając i badając temat zainteresowań Florence. Co, jeśli okaże się jakąś fanatyczką? Bardzo też cisnęło go, by zapytać, kiedy wspomniane urodziny będą miały miejsce, ale zważywszy na datę, która już minęła, Bay uznał, że przemycona informacja o jej znaku zodiaku, powinna mu wystarczyć.
Nie znalazłszy smaku lodów, który by mu odpowiadał, zamówił sam sorbet malinowy, uśmiechając się pod nosem, kiedy wkładał lodowy deser w jej dłonie.
Oglądałem… Toma i Jerry`ego… ale w sumie to oglądałem bardzo mało. Nigdy jakoś nie było czasu na telewizję – dodał, bo przecież połowę dzieciństwa spędził w sklepie, który prowadziła mama, jeżdżąc małymi samochodami po półkach z zapachowymi świecami. Do czegoś innego jednak wolał wrócić; do słów, które wywołały kącikowy uśmiech na jego twarzy.
Czekaj, bo czegoś chyba nie zrozumiałem – odezwał się, kiedy ślamazarnym krokiem ponowne ruszyli w bliżej nieokreślonym kierunku. – Czyli chcesz oglądać ze mną Odlotowe Agentki? To znaczy, że oficjalnie zapraszasz mnie na drugą randkę? – wyszczerzył zęby, zastanawiając się, jak zareaguje na jego słowa, zważywszy na to, jak mocno oburzyła się, kiedy tak nazywał dzisiejsze spotkanie.

Florence Hale
scarlett
Miejscow*
21 lat/a, 163 cm
recepcjonistka w WRC
Awatar użytkownika
Whispers of life
i was born to run, i don't belong to anyone
Florence nie była duszą towarzystwa i jeszcze do niedawna miała pewien problem z nawiązywaniem bliższych relacji z ludźmi. Gdy jednak ostatnim razem postanowiła się przemóc, wcale nie wyszło jej to na dobre. I chociaż nie była pewna, czy w ogóle chce poznawać teraz nowych ludzi (nawet w kontekście czysto przyjacielskim), Baylen zaintrygował ją na tyle, że postanowiła się z nim spotkać. I póki co nie żałowała tej decyzji — nie czuła się w jego towarzystwie skrępowana, a rozmowa wcale nie wydawała się wymuszona. Spędzali czas całkiem przyjemnie i naprawdę interesowała ją jego osobowość, więc chętnie go słuchała i zadawała pytania, choć starała się, by nie były one zbyt dociekliwe (a potrafiła być bezpośrednią, więc musiała się pilnować).
Ale wcale nie uważała tego spotkania za randkę.
No… Nie, może nie zawsze. Ale za każdym razem, gdy c h c ę kogoś oszukać, po prostu mi się nie udaje. Wiesz, zaczynam się stresować, unikać kontaktu wzrokowego i nie panuję nad własną mimiką — zaśmiała się. — Ale może jak ktoś mnie dobrze nie zna, to mam jakieś szanse. Nikłe, ale zawsze coś.
Niestety nigdy nie udawało jej się oszukać rodziców, choć wielokrotnie miała takie zamiary. Czasem nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Cassian Hale czytał swoim dzieciom w myślach, jak jakiś czarny charakter z bajki. Tak zresztą postrzegała go przez całe dzieciństwo. Później, kiedy dorosła, wiedziała, że określenie czarny charakter z bajki jest zbyt łagodne na jej ojca.
Flo zdecydowanie nie była zodiakarą, nawet jeśli tarot postawiony przez Ayidę rzeczywiście dał jej do myślenia. Nie zamierzała jednak oddawać swojego losu kartom ani innym wróżbom, dlatego na słowa blondyna jedynie się zaśmiała.
Szczerze mówiąc, nigdy o tym nie słyszałam. Ale wiem, że Skorpiony są uważane za manipulantów i ogólnie wredne osoby — wzruszyła ramionami. — Nie wiem ile w tym prawdy, w sumie wydaje mi się, że to trochę głupie uważać, że definiuje nas nasza data urodzenia. Na przykład mój brat bliźniak jest zupełnie inny niż ja, więc ta teoria nie pokrywa się z rzeczywistością.
Uśmiechnęła się, biorąc od niego lody i pokiwała głową, gdy wspomniał, że nie miał zbyt wiele czasu na telewizję. Ona też nie, ale u niej była to kwestia rygoru w domu. Rodzice najchętniej widzieliby ją nieustannie z nosem w książkach — na początku tego nienawidziła, ale z czasem sama czuła wewnętrzny przymus bycia n a j l e p s z ą. Z perspektywy czasu wiedziała, że nie dało jej to absolutnie nic poza zaburzeniami lękowymi.
Spojrzała na niego pobłażliwie, oblizując palce z lodów, które całkiem szybko zaczęły skapywać z jasnego wafelka.
Nie jestem dobra w randkach — westchnęła. — Serio. Ale Odlotowe Agentki możemy obejrzeć, bo to wstyd nie znać tej bajki, nie mogę pozwolić ci tak żyć — pokręciła głową z udawaną dezaprobatą.

Baylen Andox
dj
Miejscow*
29 lat/a, 181 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Nie chciał robić tego tak otwarcie, bo jego samego wprawiłoby to w niemałe zakłopotanie (mimo że halo, zważywszy na jego obecny status majątkowy i pewność siebie, którą usilnie sobie wmawiał, wcale nie powinno!) ale nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmiechu, który gubił się i pojawiał na jego ustach, gdy przyglądał się jej twarzy. Dopiero teraz spostrzegł, jak niewinna była, jak cholernie delikatna wydawała się jej skóra i jak szalenie piękna była. Szczególnie gdy mówiła o rzeczach, które powodowały, że jeszcze bardziej sprawiała wrażenie uroczej. Tylko przez moment przeszła mu przez głowę myśl, że być może powinien zapytać o jej wiek, ale tak szybko jak zagwozdka się pojawiła, tak szybko zniknęła. Jeszcze będzie na to czas, a przynajmniej taką miał nadzieję, zważywszy na to, że naprawdę przyjemnie spędzało mu się czas.
Ależ się właśnie sprzedałaś – uśmiechnął się, ale wcale nie miał zamiaru niczego wykorzystywać, ot ciągnął temat dalej. – Przy każdej rozmowie albo przy każdym istotnym pytaniu, będę teraz uważnie obserwował twoją twarz i próbował szukać kontaktu wzrokowego – pokiwał energicznie głową, zachowując się tak, jakby właśnie rozwiązał zagadkę dotyczącą całych wszechświatów; jakby zupełnie nie chodziło o zwyczajną rozmowę z dziewczyną, z którą spotkał się na nie - randkę. – Nawet dobrze cię nie znam, a będę wiedział – zakończył, chcąc brzmieć co najmniej złowieszczo, ale najpewniej zupełnie mu się to nie udało, bowiem miał naprawdę fantastyczny humor.
O jezus, przecież zupełnie nie o to mi chodziło – wywrócił oczami na jej odpowiedź. Albo bardzo inteligentnie wywinęła się od odpowiedzi na g ł u p i o zadane przez niego pytanie, albo naprawdę nie zrozumiała, do czego właśnie uderzał. – Tak tylko chciałem zażartować. Też w to zupełnie nie wierzę – co innego jego mama; ona byłaby w stanie postawić życie na jedną i konkretną kartę. Nawet to życie, którego już prawie nie miała. – Skorpiony i Byki totalnie się nie dogadują – powiedział teraz inną wersję, która bardziej się mogła sprawdzić w ich przypadku, ale wciąż nie powiedział tego, co było oczywistością - to o niego mu chodziło. To on był Bykiem. To on i ona mieli… mieli?
Bo druga randka to już wcale nie było nic. I choć sam jedynie sobie żartował, bo nigdy nie zmuszałby żadnej kobiety do randkowania ze sobą, tak sprawiało to wrażenie, że zwyczajnie go polubiła. Oglądanie wspólnie bajek to cholernie istotny aspekt! Takie spotkania towarzyskie jak najbardziej zatem mu odpowiadały. Szczególnie w takim towarzystwie, no bo kim byłby, gdyby wybrzydzał?
Czemu tak mówisz? – uniósł jedną z brwi, wzrokiem próbując zlokalizować kolejny przysmak, którym mogliby się uraczyć. Szczerze powiedziawszy, mógłby walnąć sobie jakiegoś drinka, ale nie będzie teraz o tym głośno mówił. Może zaraz natrafi im się jakiś bar sprzedający piwo na wynos? Było tego tutaj pełno, więc pewnie niedługo coś wyrośnie na ich drodze. - Idzie ci całkiem nieźle… – uśmiechnąwszy się, uniósł dłonie w obronnym geście. – No dobra, dobra. To nie jest żadna randka, zrozumiałem, nie będę się upierał. Nigdy na żadną cię nie zaproszę – dodał zrezygnowanym tonem głosu. – Ale i tak idzie ci świetnie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mogłoby nie. Zresztą… przekonajmy się. Najgorsza randka, na jakiej byłaś?

Florence Hale
scarlett
Miejscow*
21 lat/a, 163 cm
recepcjonistka w WRC
Awatar użytkownika
Whispers of life
i was born to run, i don't belong to anyone
Choć Florence nie miała żadnych skonkretyzowanych oczekiwań, nie mogła nie zauważyć, że ich znajomość od samego początku była podszyta niewinnym flirtem. Być może w związku z tym powinna się zainteresować różnicą wieku między nimi — domyślała się, że Baylen był starszy, ale nie wiedziała, że aż o osiem lat — ale w ogóle nie przyszło jej to do głowy. Ostatni chłopak, z którym się spotykała, był od niej starszy o pięć lat, ale różnica ta nie była zauważalna, gdy spędzali razem czas. Prawda była jednak taka, że na ten moment Flo nie miała żadnych konkretnych planów względem relacji z Baylenem i nie rozważała aspektów takich, jak na przykład różnica wieku.
No i uparcie twierdziła, że dzisiejsze spotkanie nie jest randką.
Przewróciła oczami.
Nie musiałam ci o tym mówić, pewnie i tak byś zauważył — wzruszyła ramionami. — Jakie są te istotne pytania?
Spojrzała na niego z uśmiechem, który wcale nie zdradzał, czy załapała jego żart, czy może jednak uwierzyła, że był zainteresowany magią i horoskopami.
Hej, nigdy nie wiadomo. Jesteśmy w Nowym Orleanie, tu wszyscy rozwiązują swoje problemy za pomocą kart tarota, nawet jeśli się do tego publicznie nie przyznają — zażartowała z rozbawieniem, czym chyba rozwiała jego poprzednie wątpliwości. Choć w ostatnich tygodniach, może miesiącach, jej postrzeganie magii i wróżb uległo lekkiej zmianie, nie chciała o tym mówić. I tak nie należała do osób, które z każdym życiowym dylematem zwracają się do szklanej kuli.
Niespiesznie dokończyła swój sorbet, zastanawiając się nad odpowiedzią na jego pytanie. Wcale nie chodziło jej o to, że nie potrafiła zachować się na randkach — bardziej o to, że za każdym razem finalnie wychodziła z tego katastrofa (jeśli nie z samej randki, to w ogóle z relacji).
Najgorsza randka… Kiedyś umówiłam się z chłopakiem z uczelni. Mieliśmy iść na kawę i ewentualnie do kina, jeśli wybierzemy jakiś film, no ale okazało się, że przyszedł z kolegami — zmarszczyła lekko nos. — Chyba po prostu zestresowała go randka i potrzebował wsparcia, ale to było co najmniej dziwne, bo ich było czterech, a ja jedna. Poszliśmy na kręgle, ale, no cóż, nie udało nam się poznać bliżej ani pogadać sam na sam.
Zaśmiała się na tamto wspomnienie, bo chociaż wtedy była absolutnie wzburzona, to teraz wydawało jej się to całkiem zabawne.
A twoja najgorsza randka? — zagadnęła. — No, chyba że masz na swoim koncie same udane.
Spojrzała na niego z zainteresowaniem, po czym przeniosła wzrok na kolejną budkę, znajdującą się tuż za plecami blondyna. Tym razem serwowano w niej ciastka o upiornych kształtach.
Trick or treat? — rzuciła, chwytając go za rękę i ciągnąc w tamtym kierunku.

Baylen Andox
dj
Miejscow*
29 lat/a, 181 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Nie analizował. Nie oczekiwał. Nie chciał popychać niczego w konkretnym kierunku. Niczego nie szukał.
On jedynie chciał. A chciał tylko i wyłącznie dlatego, że ostatnim razem rozmawiało mu się tak dobrze… hm, nie pamiętał kiedy. Jeśli się rozstaną później, a on już nigdy od niej nie usłyszy - okej. Jeśli usłyszy - jeszcze bardziej okej.
No nie wiem, wszystkie te, które mogą mieć wpływ na coś innego? Gdy na przykład na koniec spytam cię, czy spotkamy się jeszcze? Albo gdy zapytam, czy mogę wejść na górę, a ty nie będziesz chciała, ale jednocześnie będziesz chciała być miła i… no, istotne, mające znaczenie. Jakieś znaczenie – nie chciał jej straszyć, ale w chwili, gdy słowa wypadały z jego gardła, pomyślał, że samo odpowiedzenie na je pytania w ten sposób, może wywołać niemały dyskomfort. Nic nie mógł jednak na to poradzić, bo robił to zawsze - najpierw mówił, później myślał. Będzie musiała się przyzwyczaić albo i też nie: głównie do tego uśmiechu, który później błądził po jego twarzy.
Jej rozbawienie było wręcz pożądane, choć wciąż nie miał pojęcia czy mówi poważnie, czy sobie żartuje, chwytając jedynie temat za rogi. Wiedział, że kolejnym stwierdzeniem nieco zaryzykuje, ale miał nadzieję, że to również zostanie odebrane jako lekkie sarkazmy, tudzież żarty. Wszak Baylen Andox najprawdopodobniej nie nauczył się jeszcze, że nie przesadza się i nie ciągnie byka za rogi, gdy temat jest co najmniej grząski.
Myślisz, że w innych miastach też są takie szajbusy? Czy tylko my w Nowym Orleanie tak trafiliśmy? – uniósł brew, czekając na jej odpowiedź. Jego mama była szalona na punkcie swojego sklepu ze wszystkimi mało realnymi rzeczami, więc to wcale nie tak, że chciał ją obrazić, bo zważywszy na ubolewający stan mamy, nie zrobiłby tego nigdy. Po prostu taki był - niekiedy aż nazbyt szczery.
Uśmiechnął się, śmiejąc się lekko i zastanawiając jednocześnie, kto przychodzi grupowo na randki. – Może chciał ci pokazać, że był lepszy niż inni. A ty mogłaś zobaczyć, że jednak lepszy nie był, skoro miał tak wspaniałe pomysły – w każdej sytuacji trzeba było znaleźć pozytyw i tutaj zapewne była to kwestia zwyczajnie porównawcza, mimo że ludzi, choć się nie powinno, tak zwykło się porównywać.
Oj, coś by się znalazło. Ostatnio… to znaczy, jakiś czas temu… – to nie tak, że wczoraj, choć stricte niedawno – nie mogłem się uwolnić od takiej jednej kobiety. Nic nie pomagało; ani rozmowy, ani próby tłumaczeń, że nic z tego nie będzie, a ona i tak wciąż była wszędzie – westchnął na samo wspomnienie. – Ostatecznie jakaś obca osoba mi pomogła, choć skończyło się dwoma uderzeniami w policzek – nie był pewny, czy opowiedział to tak, że mogła cokolwiek z tego zrozumieć, ale wspominając pomoc Leith, dotknął swojego policzka, wciąż pamiętając jej dłoń na swoim policzku, a zaś dłoń tamtej blondynki na drugim policzku. Szalona randka to była, ale na szczęście ostatnia.
Poczuwszy jej dłoń na swojej skórze, zerknął bezwiednie w tamtym kierunku, a kącik ust uniósł w górę. Lekko, leniwie. Bo miło, prawda?
Lody odpuścił, tego nie mógł.
Treat – odezwał się pewnie, marszcząc brwi. – Ale zmieniam zasady. Treat wcale nie musi oznaczać, że się nie rozmawia, co? – nie żeby od samego początku stosowali się do tych beznadziejnych reguł. – Bo dobrze się rozmawia – wzruszył ramionami. – Z tobą dobrze się rozmawia – dodał głupio, jakby nie było to już oczywistością i mógłby mówić o kimś innym.

Florence Hale
scarlett
Miejscow*
21 lat/a, 163 cm
recepcjonistka w WRC
Awatar użytkownika
Whispers of life
i was born to run, i don't belong to anyone
Gdy wspomniał o wchodzeniu na górę, zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się nad tym przez chwilę. Nie znosiła swojego wynajmowanego mieszkania i niechętnie zapraszała do niego ludzi. Lokum samo w sobie nie było najgorsze, w przeciwieństwie do okolicy, ale mimo wszystko miała pewne obiekcje. Postanowiła na razie o nich nie mówić, żeby Baylen nie pomyślał, że szukała wymówki, żeby go nie zaprosić. Przywołała na twarz lekki uśmiech i pokiwała głową.
Jeśli będę kłamać w tych kwestiach, to na pewno się zorientujesz — odparła rozbawiona. Naprawdę nie umiała kłamać i czasem mocno tego żałowała. Nierzadko drobne kłamstwa potrafiły wyratować z poważnych opresji, ale w jej przypadku było to raczej niemożliwe.
Szczęśliwie nie spodziewała się żadnych opresji ze strony Baylena, chociaż podczas ich pierwszego spotkania najadła się trochę strachu. Nie domyśliła się wówczas, że próbował z nią flirtować i obawiała się, że jego zamiary były złe.
Nie poczuła dyskomfortu w związku z jego odpowiedzią. Jasne, może i nie zrobił dobrego pierwszego wrażenia, ale teraz zmieniła o nim zdanie na lepsze i nie miała nic przeciwko dalszemu rozwojowi ich relacji, choć nie wiedziała jeszcze, jaki będzie jej charakter.
Myślę, że wszędzie są tacy ludzie. Wystarczy wejść na TikToka — zaśmiała się. — Ale aura Nowego Orleanu na pewno ma na to jakiś wpływ. Wiesz, nasze flagowe voodoo i takie tam.
Nie do końca dawała wiarę takim rzeczom. Nawet jeśli karciane przepowiednie jej się spełniły (niestety), magia nie fascynowała jej na tyle, by miała się w nią zagłębiać. W świecie The X Files Florence zdecydowanie była bardziej wierzącą w naukę Scully niż Mulderem, który w dzisiejszym świecie prawdopodobnie zostałby nazwany foliarzem.
Wzruszyła ramionami. Tamta randka była koszmarna i nie lubiła jej wspominać; trudno zresztą było w ogóle nazwać ją randką. Tę najlepszą wymieniłaby natomiast bez zastanowienia, bo była to najpewniej wycieczka z Malcolmem do Nowego Jorku, jednak temat ten był dla niej wciąż zbyt świeży, żeby chciała o tym rozmawiać.
Serio? Musiałeś ją mocno oczarować — zachichotała. — A tak serio, to nie zazdroszczę. Ludzie, którzy nie rozumieją słowa „nie”, trochę mnie przerażają.
Przyjrzała się upiornym ciastkom, które wyglądały jak małe dzieła sztuki i szkoda było je jeść. To znaczy, Flo było szkoda, bo obok nich jakieś dziecko, całe upaćkane lukrem, odgryzało właśnie głowę ducha.
Niech będzie. I tak cały czas gadamy — pokiwała głową. — Z tobą też dobrze się rozmawia, chociaż, szczerze mówiąc, przy naszym pierwszym spotkaniu nie byłam o tym do końca przekonana… Okej, którego potworka wybierasz?

Baylen Andox
dj
Miejscow*
29 lat/a, 181 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Podawał przykłady, które nie sądził, że mogłaby wziąć na poważnie. Lub też inaczej: gdyby zmarszczenie jej brwi nie było aż tak bardzo wyraziste, najpewniej brnąłby w to dalej, uważając, że dzisiejszy wieczór być może zamieni się w noc, no bo dlaczego miałby nie? Teraz jednak te głupie żarty musiał zakończyć wzruszeniem ramion, mogąc uznać, że był to jedynie przykład istotnych rzeczy, o których wspominał wcześniej. W końcu tak było. To, jaki z tego byłby wydźwięk, zależało tylko i wyłącznie od uroczej, rudowłosej dziewczyny.
Okej – kiwnął głową, chcąc powrócić na tematy bezpieczne, które nie powodowały uniesienia brwi. – W takim razie postaram się pytać tak, żebyś nie musiała kłamać, okej? – uśmiechnął się. – Choć nie ukrywam, że bardzo mocno pasują ci zaróżowione policzki – zerknął nań, unosząc brew, jednak nieco w innym znaczeniu, niż zrobiła to ona kilka sekund wcześniej.
O nieeeee – zaśmiał się głośno, kiedy powolnym krokiem dreptali w przód. – Masz TikToka? – jego, niestety albo i na szczęście, bardzo mało było w social mediach, ale wcale nie dlatego, że był aż tak mocno stary, bo trzymał się od tego z dala prawie od samego początku. W końcu zaś… – TikTok to chyba no wiesz, strasznie dla dzieciaków, nie? Ile masz lat? – tak szybko jak zapytał, tak szybko pożałował, bo może faktycznie była taka… niewinna? Zawstydzająca się i rumieniąca, bo zwyczaje była strasznie młoda? Oby tylko odpowiedź nie była przerażająca. Oby jedynie wyglądała tak młodo.
Zawsze wszystkich urzekam – wzruszył ramionami, właściwie mówiąc to tak poważnie, że ciężko się zorientować, czy używał ironii, czy też nie. – Prawda? – czyżby tym chciał wywołać rumieniec? Nie wiedział, bo to było trochę risky, bo przecież mogła sobie pomyśleć, że przesadzał. Prawdą było, że nowe życie i dobrobyt, który ostatnimi tygodniami wkładał mu w ręce ojciec, wplótł w jego osobowość pewność siebie, której niekiedy mu wcześniej brakowało. – Ale ona była szalona. Pojawiała się wszędzie, dzwoniła z dziesięciu numerów i miałem wrażenie, że wymyśliła już imiona dla naszych dzieci – zaśmiał się, przypominając sobie, jak bardzo był przerażony, kiedy siedział z nią przy stoliku i myślał jedynie o tym, jak bardzo dał się zafiksować i jak bardzo go zmanipulowała.
Nie mam pojęcia, o co ci chodzi – skwitował ich pierwsze spotkanie z uniesionym kącikiem ust, odrzucając tym samym wszelkie zarzuty! Wybrawszy kapelusz czarownicy, poczekał aż Florence wybierze ciastko dla siebie, a później wgryzając się w większość przekąski, z pełną buzią powiedział jeszcze:
Będziemy musieli po drodze jeszcze znaleźć coś z drinkami. Nie żebym chciał cię upić, ale słyszałem, że tak trzeba – być może jak miał cztery lata, ktoś tak kiedyś powiedział. Być może odnosiło się to do zupełnie czegoś innego, ale Hale nie mogła tego wiedzieć.

Florence Hale
scarlett
Miejscow*
21 lat/a, 163 cm
recepcjonistka w WRC
Awatar użytkownika
Whispers of life
i was born to run, i don't belong to anyone
Choć w ostatnich miesiącach wrodzona niewinność Florence lekko się pokruszyła, prawdopodobnie nie przyjęłaby dobrze sugestii o wspólnie spędzonej nocy. Dzisiejsza nie-randka sprawiła, że owszem, polubiła Baylena, ale ich pierwsze spotkanie nadal nie wyparowało z jej głowy. Poza tym, po ostatnich zdarzeniach w jej życiu zachowywała dodatkową ostrożność; nie chciała znowu się sparzyć i właśnie dlatego naprawdę nie traktowała tego spotkania jako randki. Jeśli mieliby się po prostu zaprzyjaźnić, nie zamierzała narzekać — zawsze lepiej dogadywała się z płcią przeciwną i w gruncie rzeczy miała więcej kolegów niż koleżanek.
Przewróciła lekko oczami na wzmiankę o zaróżowionych policzkach. Jej jasna cera uwidaczniała je wyjątkowo mocno i trudno było to ukryć. Emocje uwidaczniały się więc na jej twarzy jak na dłoni; być może dlatego tak łatwo się nią manipulowało. Ale tym razem nie zamierzała na to pozwolić. Wyciągnęła naukę z trudnych relacji — nie tylko uczuciowych, ale również rodzinnych — i naiwnie wierzyła, że teraz będzie mądrzejsza.
Przecież to tylko róż do policzków — wzruszyła ramionami, choć było to oczywiste kłamstwo. — A ty nie masz TikToka? Daj spokój, to nie tylko dla dzieci, jest tam tyle treści, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Zawahała się przez moment, gdy zapytał o jej wiek. Oczywiste było, że Baylen był od niej starszy, choć nie miała pojęcia o ile. Nie chciała, żeby wziął ją za dzieciaka (którym w sumie poniekąd była), ale nie zamierzała też zaczynać ich znajomości od kłamstwa. Wystarczy już, że jej brat bliźniak okłamał swój obiekt westchnień w sprawie swojego wieku. Skoro suszyła mu głowę gadaniem, że nie powinien był tego robić, nie mogła wyjść na hipokrytkę.
W listopadzie skończę dwadzieścia jeden — odparła, obserwując uważnie jego reakcję. — A ty?
Zachichotała w odpowiedzi na jego komentarz. Wierzyła, że był w stanie oczarować każdego. Był komunikatywny i charyzmatyczny, miał przyjemną aparycję i wydawał się pewny siebie. Na nią to działało, wszak sama była raczej nieśmiała i introwertyczna — niekiedy trudno jej było nawiązywać nowe relacje i zdecydowanie nie była w tym biegła. Pewnie dlatego dzisiaj momentami czuła się lekko niezręcznie, jednak miała nadzieję, że Baylen nie uważał jej za sztywną nudziarę. Aż tak źle (chyba) nie było.
Długo już się z tobą nie kontaktowała? Myślisz, że odpuściła na dobre? — zapytała, wybierając kokosową mumię.
Nie miała nic przeciwko drinkom, więc jedynie pokiwała z rozbawieniem głową. Dalsza część jego wypowiedzi lekko ją jednak zaintrygowała.
Tak trzeba? Znaczy jak, trzeba mnie upić? — zagadnęła, przyglądając mu się.

Baylen Andox
dj
Miejscow*
29 lat/a, 181 cm
New Orleans w New Orleans
Awatar użytkownika
Whispers of life
I’m not sure, but I’m almost positive, that all music came from New Orleans.
Był raczej szczery. Wyuczona pewność siebie, która z premedytacją pokonywała cichego chłopca, który dzieciństwo spędził w zielarskim sklepie mamy, starając się trzymać jak najdalej od szalonych klientów, pchała jego działa naprzód - z nadzwyczajną lekkością prowadził rozmowę i żartował, ale przecież to nie tak, że robił to sam, bo do tańca trzeba było dwojga, prawda?
Nie skomentował wzmianki o różu po policzków, ale uniesione w rozbawieniu brwi mówiły same za siebie. Czy to o to chodziło z czytaniem, jak z otwartej księgi? Nie był pewny.
Nie mam TikToka – zmarszczył brwi, jakby było to coś absolutnie oczywistego. – Ale to chyba nie tak, że go hejtuję. Raczej nie znajdziesz mnie w żadnych social mediach. Kiedyś założyłem instagrama, ale zupełnie nie rozumiałem, po co ludzie wrzucają tam totalnie wszystko – miał naprawdę duży problem ze zrozumieniem tego, bo oglądał którąś z kolei relacje znajomych z Nowego Orleanu jak piją jedną i tą samą - jego zdaniem - kawę, albo robią zakupy w tym samym sklepie i zastanawiał się p o c o? I kto chciał to wiedzieć?
Krótka cisza spowodowała, że zerknął na nią chwilowo, zastanawiając się, czy przesadził ze szczerością, co do popularnej aplikacji, bo może Florence była fanką, która nie zareaguje najlepiej na jego zdanie? A może sama miała obiekcje, co do wizualnej wiekowej różnicy swojego towarzysza.
Słysząc pierwsze słowo, odetchnął z widoczną ulgą, bo nie było źle.
Słysząc drugie, zaklął w duchu, bo jednak nie było tak dobrze.
Nie mogłaby mieć tak... no, chociażby dwóch lat więcej? Przez moment, naprawdę przez malutki moment chciał, by jednak skłamała, bo chociaż nie uważał tego za problem, może będzie uważała tak ona? No trudno, najwyżej zyska super znajomą…
Jestem trochę starszy. Albo o, trochę bardziej doświadczony… no, nie że tak wiesz, ale tak ogólnie, w życiu. Nie że więcej przeszedłem albo coś, bo nie wiem, ale... Zresztą, to nie ma znaczenia – machnął ręką, choć wcale nie sądził, by temat można porzucić zwyczajnym kiwnięciem dłoni.
Mam nadzieję. Jak mówiłem, pożegnała mnie uderzeniem w policzek, więc myślę, że nie sądzi, bym był wart jakiegoś kontaktu – jego ramiona drgnęły, a Baylen bezceremonialnie i niespodziewanie wyciągnął rękę, by chwycić część jej mumii i ułamać sobie kawałek. – Dzięki – rzucił jak gdyby nigdy nic, no bo sharing is caring, tak? Wrzuciwszy ciastko do ust, uniósł dłoń w górę, machając palcem na nie, nie, nie, nie.
Tak trzeba, żeby ze znajomości stała się zadość, ale jednak tak nie trzeba – stąd ten cały palec zaprzeczający wcześniejszym planom. – No bo czy ty mi przed chwilą nie powiedziałaś, że jesteś nieletnia? – wcale nie był z niego taki pan przykładny, a jedynie postanowił wszystko skwitować mało wysublimowanymi żartami, które miały rozwiać wcześniejszą ciszę wywołanym tematem. – Zatem żadnego alkoholu. Niedługo trzeba będzie cię odprowadzić do domu i ładnie się pożegnać – dodał lekko.
Może umówić ponownie. A może nie.

Florence Hale
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bourbon St”