There's no stopping what's going down
There won't be a next time now but I'll be fine if you're around
Give me one last dance before we hit the ground
outfit + Rocco Luigi Riva Marchegiano
Give me one last dance before we hit the ground
outfit + Rocco Luigi Riva Marchegiano
Ritz był pierwszym wyborem i nie chodziło o liczbę gwiazdek, a o wielkość hotelu i znajomości. Dick mógł zatrzymać się tam na ile chciał, ale co najważniejsze, w sposób niezwykle dyskretny i bez rezerwacji. Ponadto pewien mały i irytujący futrzak, który stał się nieoczekiwanym gościem wraz z Riccardo, dostał możliwość przenocowania. Stara rura, sąsiadka Riccardo, niechcący spłonęła w podłożonym przez niego pożarze, a jej dwuletni Chihuahua Pimpuś jakimś cudem zbiegł za nim po schodach i Reginald nie pozwolił go tam zostawić, a jednocześnie nie chciał go wziąć ze sobą, więc Włoch dla świętego spokoju zgodził się go zgarnąć.
Okazało się, że Dick nie ma serca wyrzucić Pimpka pod hotelem, ani czasu, aby podrzucić go do schroniska, więc tymczasowo zabrał go po prostu ze sobą. Pierwszy tydzień, chociaż szalony, minął im w dosyć harmonijnej atmosferze, nawet mogło się wydawać, że dogadują się lepiej, niż można było się spodziewać.
一 Pimpuś. Co to za chujowe imię. Trzeba je zmienić, a potem oduczyć cię srania na chodniku. Wtedy zabiorę cię do schroniska 一 zdecydował, kucając przy Pimpusiu, który już po chwili odrzucił swoje dawne, pizdowate ja i został wojownikiem o imieniu Rocco. Krótko po siódmej rano, kiedy na zewnątrz było jeszcze stosunkowo spokojnie, Dick zjechał windą z jedenastego piętra na sam dół i wyszedł, aby wyprowadzić małego na spacer.
一 Trawnik, Rocco 一 upomniał go z surową miną, wskazując palcem na niewielkie pasmo zieleni tuż przed eleganckim wejściem do hotelu. Pies spojrzał na niego, mrużąc lekko niewielkie ślepia i zamachał ogonem, po czym przeszedł kawałek dalej i obwąchał hydrant. Salvaggio za to wyprostował się i sięgnął po paczkę papierosów, stuknął w nią palcami, po czym wyciągnął jednego szluga, który najbardziej się wysunął; zapalił go i zaciągnął się dymem, co ewidentnie sprawiło mu ulgę. Miał wrażenie, że im bardziej chce odsunąć się od kryminału, tym bardziej się do niego zbliża. Wydarzenia ostatnich miesięcy były chaotyczne, dramatyczne i niespodziewane. Zaczęło się od strzelaniny w dokach, potem Hiszpania, sytuacja z gangsterami, postrzelenie Reginalda i Gio, a teraz jeszcze ten pies i brak mieszkania. Co ciekawe jedyna rzecz, która nie wydarzyła się przez Dicka, to tajemniczy atak na Gio (bardzo się mylił, bo to ostatecznie też jego wina).
Przesunął się odrobinę w prawo, wsuwając dłoń do kieszeni żółtej kurtki. Na ziemi dalej leżał śnieg i było dosyć zimno, dlatego nie wybierał się dalej, chcąc zgarnąć zaraz Rocco i wrócić do ciepłego pokoju. Zaciągnął się dymem po raz kolejny, wydmuchał z płuc siwą chmurę, która wzniosła się nad jego głowę i zerknął na czworonoga, który zdecydował się, pomimo tłumaczeń Dicka, nasrać na środku chodnika.
一 Kurwa 一 warknął mężczyzna i schylił się, żeby przegonić stamtąd psa, aby nie było na nich. Przecież nie będzie tego sprzątał, miał już tak wystarczająco dużo gówna do ogarnięcia. Kiedy tak nagle drgnął, usłyszał świst tuż obok ucha; towarzyszące temu uczucie doskonale znał i nie miał największych wątpliwości co się właśnie stało.
一 Rocco, chodź tu skurwielu 一 mruknął, ciskając petem na ulicę, wyciągnął do zwierzaka rękę i złapał go, po czym dalej pochylony zawrócił do hotelu, poruszając się dosyć szybko. Wrócił windą do swojego pokoju, rzucił psa na fotel i przyjrzał się budynkowi naprzeciwko, starając się nie stawać w oknach. Żyła na jego skroni lekko pulsowała, kiedy zastanawiał się kto go znalazł i jak bardzo musiał chcieć go znaleźć. Chyba pożar nie zatarł wystarczająco śladów.
Dick nie należał do zbyt cierpliwych osób i zamiast czekać aż po niego przyjdą, wolał pójść po nich. Uzbroił się w pistolet i nóż myśliwski, polecił Rocco, aby został i pilnował ich terenu, po czym udał się do budynku, w którym według swoich przypuszczeń, znajdował się strzelec. Póki co mógł tylko przeszukać budowlę, nie mając zielonego pojęcia co, i kogo, tam zastanie.
Theodore Winchester