aelin regana thernstrom
anne hathaway


30 października 1987r, Nowy Orlean
Four Winds, Mid-city
zastępczyni dyrektora, po godzinach malarka
orpheum theatre
ona/jej
biseksualna
panna
skorpion
Od kiedy czujesz, że Nowy Orlean to twoje miejsce na ziemi?
Pomimo, że mieszkała w Nowym Orleanie całe życie, naprawdę dobrze zaczęła sie tutaj czuć dopiero wtedy, gdy się usamodzielniła. Uwielbia kulturę swojego rodzinnego miasta, ale dopóki mieszkała w rodzinnym domu nie potrafiła się tutaj odnzaleźć.
Jakie jest twoje podejście do voodoo i magii?
Wierzy w magię, ale nie na tyle by się tym afiszować. Uważa, że wszystko jest możliwe, a istoty paranormalne, magia i wszystko z tym związane jest możliwe, ale bardziej wiarygodne jest dla niej hoodoo, które według niej ma odrobinę więcej sensu.
Co sądzisz o „New Orleans Vampire Association”?
O NOVA słyszała już nie raz, często nawet wbrew swojej woli, bo szukając inspiracji zdarza się trafiać na wzmianki o owej organizacji. Interesuje ją ich kultura, ma wrażenie, że odrobinę ich rozumie przez swoją wiarę w to, co paranormalne, ale jednocześnie uważa to za absurdalne.
=Jakie jest twoje zdanie na temat “The Shadow Enclave”?
To, że ani trochę jej ona nie obchodzi to mało powiedziane. Unika zgromadzeń jak ognia, a szczegółnie takich jak sekta, więc nawet jeśli o nich słyszała to udaje, że wcale tak nie jest.
Jaki wpływ miał na ciebie huragan Katrina?
Huragan nie wpłynął bezpośrednio na samą Aelin, bo dzielnica jaką już wtedy zamieszkiwała nie została aż tak mocno zalana, ale z pewnością odbiła się na jej otoczeniu. Wiele znajomych z jej klasy straciło domy nad głową, inni zostali rozdzieleni ze swoją rodziną a sama Aelin bała się wyjść przez kilka tygodni z domu, bo niedość że nasłuchała się historii, tak też widziała na własne oczy szkody, które poczynił huragan i jak zalewał ulice. I pomimo tego, że było to już wiele lat temu to nadal ta świadomość siedzi z tyłu jej głowy, co jakiś czas dając o sobie znać.
Czy czujesz się bezpiecznie żyjąc w Nowym Orleanie?
Czuje się bezpiecznie, ale nie na tyle, żeby mogła w spokoju prowadzić swoje życie. Jej ojciec jest poszukiwany, miał więc styczność z kryminałem i przez to Aelin ma ciągle wrażenie, że to tylko kwestia czasu aż coś jej się przydarzy. Nie obawia się jednak większych przestępstw, bardziej boi się poruszać po ulicach Orleanu w obawie przed złodziejami.
Jakie jest twoje ulubione danie kreolskie bądź cajun?
Zdecydowanie noworleańskie gumbo, bo kojarzy jej się z tym, co często gotowała jej przyjaciółka gdy tymczasowo przygarnęła ją do siebie po ucieczce Aelin z domu. Jest jej wdzięczna i to dlatego ta potrawa tak bardzo zapadła jej w pamięć — nadal ma przepis i okazjonalnie sama je robi.
Jakie jest twoje podejście do jazzu? Masz jakąś ulubioną piosenkę lub klub?
Rzadko wybiera się do klubów, ale jazz dosyć często jej towarzyszy. Początkowo była do niego bardzo sceptycznie nastawiona, głównie w nastoletnich latach, ale z czasem jej nastawienie się ociepliło i Aelin odnalazła w nim coś, co faktycznie stało się przyjemnością. Nie jest mocno przywiązana, ale bardzo lubi jazzowe brzmienia.
let your fantasies fly, darling
Zapach świeżo upieczonego ciasta wypełniał cały salon zawsze gdy Aelin wracała z sobotnich zajęć tańca towarzyskiego. Nie lubiła ich, piegowaty partner, a zarazem sąsiad z drugiego końca ulicy wiecznie deptał jej stopy, a instruktorka się na nią uwzięła, wypatrując w jej ruchach chociażby najmniejszego błędu, ale brownie z rodzinnego przepisu, które zawsze tego dnia robiła matka wszystko jej wynagradzało. Zawsze siadała wtedy na tarasie za budynkiem z dużym kawałkiem na talerzu i ziołową herbatą w ręku, podobno zdrową, z uśmiechem na twarzy oglądając swoje młodsze rodzeństwo akurat bawiące się ogrodzie. Wracający z pracy ojciec często siadał obok niej i pytał o to, jak jej poszło, a gdy już zjadła starał się wytłumaczyć jej rzeczy, których nie rozumiała. Był wyjątkowo dobrym nauczycielem i to w praktycznie każdej dziedzinie, mimo że interesował się jedynie ekonomią — tłumaczył jej zagadnienia przyrodnicze, które ją wtedy ciekawiły, uczył terminologii na zajęcia z historii kraju czy też tej bardziej artystycznej, a gdy już nie mieli co robić to tłumaczył jej zasady swoich ulubionych gier karcianych i zachęcał ją do gry, śmiejąc się gdy Aelin denerwowała się o to, że co chwilę się podkładał by to ona mogła wygrać. Gdy miała większe problemy z nauką, co czasem jej się zdarzało, załatwiał jej także najlepszych możliwych korepetytorów w mieście, a zajęcia dwa razy w tygodniu dołączały do całego wachlarza innych dodatkowych lekcji w jej planie. Pianino, dodatkowy język, kółko matematyczne, chór — mogła chodzić na co tylko chciała, wystarczyło że powiedziała jedno słowo. Ją jednak zawsze interesowało coś zupełnie innego, głównie za sprawą swojej matki, którą to wieczorami oglądała w ogrodzie, słuchając grających w wysokiej trawie świerszczy. Kobieta, tak bardzo do niej podobna, codziennie o tej samej godzinie wyciągała z garażu sztalugę i zestaw farb by przez godzinę ćwiczyć swoje umiejętności malarskie. Zapytana o to, czy nie chce się rozwinąć i wystawić swoich dzieł nawet w najmniejszym lokalu Viconia, bo tak miała na imię jej matka, powtarzała, że nie jest na to gotowa, prawie niczym mantrę. Chowała talent przed światem, zakrywała prześcieradłem stojące w sypialni gotowe prace, jakby wstydząc się swoich dzieł. Aelin wtedy to jednak nie obchodziło, zakochała się w delikatnych pociągnięciach pędzla, mieszankach farb i procesie, który się z tym wiązał. Pani Halsworth wyglądała spokojnie, była zrelaksowana, a wyczuwalna z tarasu atmosfera sprawiała, że dziewczyna chciała tego samego. Pragnęła tworzyć, łączyć kolory, czarować ludzi swoimi umiejętnościami dokładnie tak samo jak robiła jej matka. Nakłoniła więc rodziców do zapisania jej na jeszcze jedne zajęcia, miała gdzie je wcisnąć, jej tydzień nie był aż tak przepełniony i nigdy tego nie pożałowała, nieważne jak bardzo życie rzucało jej kłody pod nogi. Malarstwo było jedyną rzeczą, która mogła ją wyciągnąć z tego pokręconego bagna.
taking on more secrets to sell
Jej rodzice bardzo rzadko się kłócili — a jeśli już to nigdy nie przy swoich dzieciach. Dlatego gdy tylko było coś słychać już od wejścia, tak jak tego jednego dnia gdy wracając ze szkoły, weszła do środka z szerokim uśmiechem na twarzy i zwiniętą w rulon pracą, za którą wcześniej dostała najlepszą ocenę, wiedziała, że coś jest na rzeczy. Nigdy nie potrafiła sobie przypomnieć tego, czy jej rodzeństwo było już wtedy w domu, ale doskonale zapamiętała leżące w przejściu do kuchni rozbite talerze, porozrzucane po całym stole papiery i dwa ostre głosy dobiegające zza ściany, przekrzykujące się i powtarzające w kołko te same słowa. Firma — już od wejścia, Twoja wina — co pięć sekund, koniec — jako przerywnik, b a n k r u t — na zakończenie, najgorsze uderzenie. Była młoda, miała zaledwie naście lat, ale mimo wszystko nie należała do głupich, wiedziała co spowodowało kłótnię, ale nie potrafiła przyjąć sobie tego do świadomości. Zwinięty papier trzymany w dłoniach upadł na podłogę, nie wydając nawet żadnego dźwięku, a Aelin stanęła zamurowana z dłońmi opuszczonymi wzdłuż ciała, niedowierzanie wymalowane na jej twarzy. Nie była pewna do tego, co dokładnie oznaczały podsłyszane w kłótni słowa, ale na pewno nic dobrego. Zobaczyła ją matka, która w akcie furii, zbijając przy tym jeszcze jeden talerz jaki nawinął jej się pod dłonie, odwróciła się plecami do męża i wyszła z kuchni prosto do salonu. Thernstrom zapamiętała też to, że kobieta spojrzała prosto na nią, a w jej oczach pojawił się żal. Na jej policzkach błyszczały łzy, na palcach widoczna była zaschnięta krew od ran spowodowanych nieregularnymi, rozsypanymi wszędzie kawałkami szkła. Zaraz za nią w pewnym momencie stanął ojciec, brwi miał ściągnięte, a usta w pół otwarte, tak jakby zamierzał jeszcze coś powiedzieć. Powstrzymał się jednak widząc Aelin, wciąż zszkowaną, nieruchomą. Nie powiedziała nic, nie potrafiła — gdy odzyskała czucie w nogach czym prędzej wbiegła po schodach na górę, pozostawiając na dole to, co tego dnia poprawiło jej humor i co miała zamiat pokazać rodzicom by się pochwalić. Straciła humor, nie chciała z nikim rozmawiać, bo w końcu dotarło do niej to, co faktycznie się stało. Firma ojca zbankrutowała, zakończyła działaność, wszyscy stracili pracę. Z b a n k r u t o w a ł a. Nagle życie, które tak uwielbiała stało się odległe, nieznajome. Jednego dnia miała wszystko czego tylko zapragnęła, a drugiego wszystko zniknęło. Nie potrafiła się przyzwyczaić, młoda Aelin nie potrafiła żyć w świecie, gdzie już nic nie było na jej zawołanie, a każdy dzień przestał być nieprzerwaną sielanką. Została wypisana ze wszystkich zajęć, wyjazdy zniknęły, korepetytorzy przestali się odzywać, musiała też pożegnać się z marzeniami. Matka nie robiła już ciast co sobotę, sztaluga w garażu zaczęła się kurzyć, a ojciec nie siadał z nią na tarasie by grać w karty. Zamiast tego słyszała podniesione głosy, uderzenia pięścmi o ścianę i spadające z brzękiem na podłogę sztućce, gdy rzadkie już rodzinne obiady stawały się powodami do kłótni. Wiele razy słyszała o rozwodzie, o uszy obiły jej się także podejrzenia, które to spadły na Mavericka, jej ojca — ktoś powiedział, że to on był za wszystko odpowiedzialny, że to jego działania zniszczyły firmę nad którą tyle lat pracowali. Halsworth oczywiście wszystkiemu zaprzeczał, wmawiając swojej rodzinie wiarygodne historyjki. Wierzyli w nie oczywiście, dlaczego by nie mieli? Byli w końcu rodziną, ludźmi zżytymi na lata — nie wiedzieli wtedy jednak jak zgubne się to miało okazać. Zmuszeni zostali sprzedać stary dom i wynająć coś o wiele mniejszego, w dzielnicy, do której rzadko kiedy zaglądali, matka znalazła pracę w pobliskim biurze a ojciec schował się, ignorując starania rodziny na pozyskanie większej ilości pieniędzy i poprawienie jakości życia. Przez chwilę nawet było lepiej — suma jaką otrzymali ze sprzedaży rezydencji była wysoka, wystarczająca do przeżycia na dłuższy czas, ale też i bardzo kusząca.
the more you stare in the mirror
Odbierając dyplom ukończenia liceum, które nawet pomimo natłoku rodzinnych, a także i finansowych problemów, poszło jej wyjątkowo dobrze, w tłumie dostrzegła jedynie swoją matkę oraz młodsze rodzeństwo. Viconia miała wtedy na twarzy ten cudowny, szeroki uśmiech ukazujący dumę — był to jedyny moment od dawna, kiedy Aelin miała okazję zobaczyć swoją matkę w takim stanie. Nie wyglądała na poddenerwowaną, a w jej oczach nawet na chwilę pojawił się stary blask, dokładnie ten, do którego przyzwyczaiła się w dzieciństwie gdy oglądała malującą kobietę w ogrodzie. Górowała nad tłumem, stojąc w swoich ulubionych wysokich obcasach i wyciągała telefon przed siebie by udokumentować każdą chwilę gdy Aelin przebywała na scenie. Młodsze rodzeństwo machało w jej stronę, a czekający na swoją kolej przyjaciele wiwatowali głośno, pokazując jej złożone z dłoni serca. Jej ojca nigdzie nie było widać, nie pojawił się nawet na krótką chwilę — rozglądała się za nim stojąc w długiej linii, lecz bezskutecznie. Już wtedy poczuła, że coś było nie tak, bo nawet pomimo tego, że ostatnio im się nie układało, tak pieniądze ze sprzedaży domu dały im jakąś szansę na poprawę jakości życia, a napięte nastroje zdążyły opaść. Była też wręcz pewna, że ojciec obiecał jej, że się pojawi, chociaż to mógł dla niej po tym wszystkim zrobić, ale jak widać nie dotrzymał swojego słowa. Odebrała dyplom, pomachała nim, rzuciła biretem — celebrowała zakończenie jednego z etapów życia, które w przeciwieństwie do młodości nie było już tak proste. Była szczęśliwa, a przynajmniej doskonale ukrywała prawdę, która kryła się za jej uśmiechem. Przytuliła matkę, przywitała z rodzeństwem i zrobiła pamiątkowe zdjęcie — trzyma je do dzisiaj lecz schowane w szafie, bo przez ściskający jej serce żal nie potrafi na nie patrzeć — lecz nie wróciła z nimi do domu, nie od razu. Znajomi proponowali jej wypad na miasto by jeszcze raz, tym razem w zamkniętym granie, uczcić zakończenie liceum, a ona zgodziła się bez zawahania. Pożegnała z rodziną, przekazała im swój dyplom i zniknęła, wsiadając do samochodu przyjaciółki, wysyłając jeszcze Viconii i rodzeństwu smsa, że postara się wrócić jak najszybciej, ale nie wie kiedy dokładnie. Gdyby wiedziała co nastąpi kilka godzin później to nigdy by się nie zgodziła na towarzyski wypad, nie pomyślałaby nawet o tym by gdziekolwiek się wybrać. Nie pojechałaby nawet na odbieranie dyplomu, zostałaby jedynie w domu by skonfrontować się z człowiekiem, który zniszczył wszystko, co do tej pory mieli. Człowieka, który zaprzepaścił ich wszystkie szanse i zapadł się pod ziemię, kryjąc się za wachlarzem dopracowanych kłamst. W środku nocy roześmiana wróciła do domu obstawionego przez radiowozy, obserwowanego z każdej strony nie tylko przez służby, ale także zainteresowanych sąsiadów raz po raz wyglądających zza grubych zasłon. Obcas miała połamany, telefon rozładowany a torebka ledwo trzymała się na ramieniu, co sprawiło, że uwaga wszystkich na krótką chwilę zwróciła się na nią. Widziała wtedy siedzącą przed budynkiem matkę z głową schowaną w dłoniach — światło padało prosto na nią. Nigdzie nie widziała swojego rodzeństwa, ale krzyki i szloch słyszalny aż od wejścia sprawił, że chciała pobiec ich szukać. Nie wiedziała co się stało, wyrwała do przodu ale zatrzymał ją policjant i wszystko wytlumaczył, a Aelin poczuła się tak, jakby cały jej świat w tamtym momencie rozstrzaskał się na miliony kawałków. Oskarżenia wobec ojca zostały potwierdzone, wystawili list gończy, a ten żałosny człowiek zabrał wszystko i uciekł. Nie wiedzieli gdzie, ale mieli pełno pytań na które musiała odpowiadać, ledwo widząc coś przez łzy i rozmazany makijaż. Zepsuł im wszystkim życie.
year by year we're falling like stars
W dzieciństwie zawsze słyszała od ojca, którego wtedy jeszcze uważała za autorytet, że powinna przyjmować każdą dobrą okazję, jaka jej się trafi, a szczególnie jeśli miała ona jej pomóc, poprawić jej kompetencje. Pomimo tego, że wtedy uważała to za wybitnie glupie, do niczego jej niepotrzebne, jej życie było przecież kompletną sielanką, to dokładnie zapamiętała jego słowa, więc gdy na horyzoncie pojawiła się szansa na wydostanie z rodzinnego domu i pozostawienie problemów z tyłu, czym prędzej złapała za wyciągniętą w jej stronę dłoń. Na jej twarzy pojawił się wtedy, pierwszy raz od dawna, prawdziwy, szczery uśmiech, coś do czego od dawna nie mogła się przekonać. Przyjaciółka, a zarazem partnerka na zajęciach artystycznych, którą poznała jeszcze w liceum, Cavallia, często powtarzała jej, że jest mocno utalentowana plastycznie. Miała to po matce, zamiłowanie do malarstwa rozwijało się przecież u niej już od najmłodszych lat, ale w porównaniu do Pani Halsworth, Aelin była gotowa zrobić coś ze swoim talentem, a nie ukrywać go pod głupimi, ani trochę nieprzekonującymi wymówkami. Za pomocą Cav udało jej się ponownie zapisać na dodatkowe zajęcia, tym razem jednak w tajemnicy przed rodziną i u ciotki dobrej przyjaciółki. Cavallia i Artemisia, bo tak nazywała się jej nowa mentorka, były do siebie bardzo podobne — dokładnie to im powiedziała na pierwszym spotkaniu, a gdy stanęła przed sztalugą to nakreśliła portret łączący w sobie znaki szczególne obu kobiet. Musiała znaleźć sobie dorywczą pracę żeby móc opłacić te zajęcia, nawet jeśli Arte nalegała, że nie trzeba — nie pracowała jednak tylko na to, jej rodzina wciąż potrzebowała pieniędzy, bo w tamtym momencie jej rodzina nie miała tak naprawdę nic. Najpierw wszystko było pod opieką jej rodziców, głównie ojca, który pilnował każdego dolara niczym sęp, a później jedynie pomoc od służb specjalnych, które przeczesywały całe Stany w poszukiwaniu tej samej osoby, która wcześniej zajmowała się ich finansami. Maverick zabrał wszystko co mieli, zostawił im jedynie kilka tysięcy ukrytych na koncie i gdyby nie federalni, którzy im pomogli, kontrolując tym samym wszystko, kręcąc się w wirze przesłuchać, to mogłoby być z nimi krucho. Kłamstwa jej ojca wyszły na jaw, a to, co latami im wmawiał, wszystkie gadki o tym, że nic nie było jego winą okazały się nieprawdziwe. Oszukiwał ich latami, wyprowadzając pieniądze z firmy, a później wydając na swoje sprawy, skutecznie to ukrywając. Jej życie zmieniło się w jeszcze większe piekło. Nie wiedziała jak ma reagować, nie potrafiła się zachować w takiej sytuacji i, co bolało ją najbardziej, straciła siły na opiekę nad rodzeństwem. Nie potrafiła im pomóc jeśli sama była w rozsypce, a ciągla obecność agentów federalnych nikomu nie pomagała. Szukali, przesłuchiwali, pilnowali — już sam ich widok sprawiał, że Aelin miała ochotę wybiec za drzwi i zapaść się pod ziemię. I to wtedy pojawiła się dla niej okazja — Cavallia wraz z ciotką zaproponowały jej, że mogą ją tymczasowo przenocować. Na kilka dni, może tygodni, żeby mogła odpocząć od tego co się dzieje. Agenci wtedy już się od nich odsunęli, minęło w końcu sporo czasu, a Aelin ledwo co skończyła dwadzieścia jeden lat — ledwo, bo to co działo się wcześniej było dla niej okropną katorgą. Dostrzegły w niej talent już od samego początku i chciały w końcu pomóc jej go wcielić w życie — próbowały już wcześniej, ale Halsworth rzadko kiedy odbierała wtedy telefony. Długo nie myślała, spakowała swoje rzeczy w środku nocy a rano, gdy wszyscy stali, zamiast śpiącej Aelin zastali jedynie dwie podpisane koperty — jedna była zaadresowana do jej matki, a druga do rodzeństwa. Niewiele im wtedy wytłumaczyła, więcej napisała o tym, że żałuje, że tak postąpiła, ale nie potrafiła już tak wytrzymać, że potrzebowała wyjść na swoje i znaleźć szczęście, bo wiedziała, że w domu Halsworthów tego nie zastanie, nieważne jak bardzo by próbowała. Uciekła, złapała okazję i tego nie pożałowała — zmieniła nazwisko na Thernstrom, przefarbowała włosy i pozostawiła wszystko za sobą, korzystając z pomocy przyjaciółki i jej rodziny by w końcu się usamodzielnić i stać się osobą, którą zawsze chciała być.
of one long treacherous riddle
Kremowe ściany mieszkania, do którego wprowadziła się gdy jej kariera się rozwinęła, a ona mogła pozwolić sobie na życie powyżej standardu, bardzo przypominały jej rodzinny dom, tak przez nią znienawidzony. Lokalizacja była dobra, wszędzie miała blisko, ale ten przeklęty kolor przywoływał niechciane wspomnienia, każdego dnia męcząc ją coraz bardziej. Widziała w tej barwie salon starej rezydencji, dokładnie to miejsce, w którym wszystko zawsze się psuło i stało się epicentrum wszystkich kłótni i problemów. Każde spojrzenie przynosiło jej ból, co było dla niej zaskoczeniem — gdy zwiedzała mieszkanie w towarzystwie agenta nieruchomości to praktycznie zakochała się w wystroju, a rozmawiając przez telefon z przyjaciółką nie potrafiła przestać mówić o tym idealnie trafiła, że nie mogła przegapić tej okazji. Być może to fakt, że zostając w nim sama pozwoliła napłynąć negatywnym myślom do swojej głowy, a w przeszklonych ścianach i w ogromnym lustrze naprzeciwko drzwi wejściowych widziała starą wersję siebie, zagubioną i zranioną Aelin Halsworth. Wariowała, nie potrafiła tak wytrzymać — żal wyżerał ją od środka, a wspomnienia kłębiły się w głowie. Doskonale zapamiętała to, że raz nie wytrzymała. Puchaty dywan w salonie, gdzieniegdzie czerwonawy, usłany był odłamkami szkła, lustro rozbite od uderzenia na samym środku, a w jej dłoni, oparta o kolano znajdowała się prawie pusta butelka wina. Pękła siedząc samotnie, nie mając do kogo się odezwać, bo nikt przecież nie znał jej przeszłości. Jednakże był to też moment, który sprawił, że po raz pierwszy od dawna poczuła, że jednak ma kontrolę nad swoim życiem. Ten tragiczny widok w jeszcze gorszym momencie pomógł jej zdać sobie sprawę z tego, że wszystko to, co miała było tylko i wyłącznie jej. Osiągnęła sukces, jej obrazy zyskały popularność i zaczęły się sprzedawać, a ona w końcu czuła się tak jakby to, co robiła było jej pisane już od początku. Skończyła studia po to, by mieć dodatkowy zawód, a gdy czas pozwolił to znalazła pracę w teatrze, w której szybko zakochała się tak samo jak z malowaniu. Zostawiła przeszłość za sobą, przemalowała męczące ją ściany i zakryła własnymi obrazami — nareszcie zaczęła iść przed siebie z głową podniesioną do góry, odpychając od siebie stare życie.
ciekawostki
Po tylu latach spędzonych na stołowaniu się w pobliskich knajpach i zamawianiu posiłków, polubiła ostre jedzenie. Wypracowała sobie tak wysoką tolerancję, że w przeciwieństwie do swoich znajomych, nie potrzebuje hektolitrów wody, czy też mleka.
Thernstrom nie jest jej prawdziwym nazwiskiem. Jej rodowe nazwisko jest zupełnie inne, ale w związku z ucieczką z domu po dwudziestych pierwszych urodzinach i rozpoczęciem nowego życia zmieniła je, chcąc w ten sposób pozostawić przeszłość w tyle.
Gdyby tylko mogła zapełniłaby cały swój dom roślinami. Mieszanką prawdziwych i sztucznych oczywiście, bo nie byłaby w stanie zajmować się nimi wszystkimi jednocześnie.
Naturalnie jest blondynką, ale farbuje włosy na ciemny brąz odkąd tylko skończyła dwadzieścia dwa lata. Podoba jej się ten kolor, nie zamierza go już zmieniać.
Kręci nosem jak tylko usłyszy, że ktoś pije herbatę z cukrem. Kawę na dobrą sprawę też, toleruje jedynie mleko, ale rzadko bo niezbyt przepada za nowoczesnymi wariacjami.
W zeszłym roku, po długim czasie spędzonych na pracy w teatrze, otrzymała awans, który sprawił, że musiała w pewnym stopniu porzucić kreatywną część swojej kariery, ale okazjonalnie i tak znajduje na nią czas.
Uwielbia rywalizować z innymi, ale tylko do pewnego stopnia. Trudno znosi porażkę, więc gdy widzi, że coś nie skończy się dla niej pozytywnie, albo rezygnuje, albo w ogóle nie akceptuje wyzwania.
Nie słyszy na jedno uchu, ale rzadko kiedy komuś o tym mówi. Drugie jest jak najbardziej sprawne więc dopóki to działa to nie musi się zbytnio martwić tym, że szybko zostanie pozbawiona jednego ze zmysłów.
Nie jest z tego dumna ale to po ojcu odziedziczyła umiejętność kłamstwa. Wystarczy odpowiednia mina, szeroki uśmiech i wystarczająco wiarygodna historyjka żeby każdy uwierzył w to, co mówi.
Od dwóch lat ma sfinska, bardzo grzecznego i nieszkodzliwego kota, którego nazwała Lunario. Towarzyszy jej codziennie i rozlewa farbę na wyłożoną na podłogę farbę, a okazjonalnie podgryza kwiatki, ale przy gościach zachowuje się niczym anioł.
twój nick
a.
twoje zaimki
ona/jej
narracja
trzecioosobowa
kontakt
pw, ewentualnie discord
nie lubię gdy
w postach pojawia się przemoc na tle seksualnym oraz wobec zwierząt, a także silne polityczne opinie, homofobia dyskryminacja. nie lubię też nudnych, do niczego nie dążących gier
moje posty mogą zawierać
glównie wulgaryzmy oraz wzmianki o traumach i przemocy
zgadzasz się na powielanie imienia i pseudonimu postaci?
nie